O emocjach rozmawiamy często na blogu, w podkaście Nie Tylko Dla Mam i podczas konsultacji online. Nawet bardzo często. Nie dziwię się, bo przecież maluchy przychodzą na świat bez instrukcji obsługi. Sami czasem nie rozumiemy własnych emocjonalnych reakcji. Dzieci też uczą się rozmienia emocji i opisywania emocji. 

Może nawet częściej niż „nie rozumiemy” naszych dorosłych emocjonalnych reakcji, po prostu nie potrafimy zapanować nad nerwami. Z jednej strony słyszmy, że to świetnie, po co się hamować? Z drugiej pada hasło: Ty musisz nad sobą panować, bo jesteś dorosły. 

Prawda jak zawsze leży gdzieś po środku. Skłaniam się do przyznania, że to po naszej (dorosłej) stronie jest odpowiedzialność związana z panowaniem nad emocjami. Czy nam się to podoba, czy nie, dzieci obserwują nasze reakcje i je naśladują.

Niezależnie od tego co powiemy i ile reguł wymyślimy, dzieci i tak powielą nasze działania, nie słowa. 

Jednak najbardziej pasuje mi stwierdzenie, że przy emocjach pomaga rozumienie tego, co dzieje się z nami. Naszym ciałem, naszą głową, naszymi myślami, a nawet głosem. Zamiast skupiać energię na panowaniu, lepiej ją przekierować na słuchanie siebie i zrozumienie w konkretnej chwili. 

Oczywście, że łatwo się mówi, a trudniej to wykonać. Jeszcze trudniej wyjaśnić dziecku panowanie nad emocjami i wybuchami. Dlatego przygotowałam cztery proste podpowiedzi, które pomogą naprowadzić konkretną sytuację emocjonalną na dobre tory. 

1. Pokaż emocje, nie trzeba się wstydzić okazywania uczuć

Im bardziej winne przeżywania danej emocji czuje się dziecko, tym trudniej będzie mu skupić się na jej zrozumieniu i poznaniu. Poczucie winy generuje często jeszcze większe wzburzenie, złość, rozczarowanie, wstyd itd. Między innymi dlatego dziecko wybucha kolejny raz albo jeszcze bardziej. 

Warto jak najcześciej uświadamiać dzieciom, że każda emocja jest w porządku. I nie trzeba do tego żadnych wielkich słów, wystarczy prosty komunikat: Złościsz się, w porządku. Rozumiem. Tu warto sprecyzować daną sytuację np. Rozumiem, że nie chcesz teraz przerywać zabawy/iść spać/jeść makaronu. Tylko tyle. Żadne dodatkowe: „Ale musisz!”, nie poprawi sytuacji. 

Nie skupiałabym się na jakiejś enigmatycznej emocji: Och, cóż to za nerwy? O co ci chodzi? To nie jest rozmawianie o emocjach. Przynajmniej nie z dwulatkiem, trzylatkiem czy czterolatkiem

Zamiast rzucać ogólnikami, które prawdopodobnie doprowadzą do eskalacji nieciekawych zachowań, lepiej skupić się na informowaniu, że przeżywanie gniewu, lęku, miłości, smutkuradości itd. okazywanie tego, wyrzucanie z siebie, jest w porządku. 

Bardzo często taki sposób reagowania na dziecięce emocje (zwłaszcza te trudniejsze) odbierany jest przez otoczenie (i komentowany oczywiście), jako uległość ze strony rodzica: Każ mu przestać krzyczeć! Jak możesz tak po prostu na to pozwalać? Jeden klaps załatwiłby sprawę. Za moich czasów nie było mowy o takim zachowaniu. Nagle wszyscy wiedzą lepiej, jak powinno to wyglądać. 

Wiem, że takie prośby idą często w pustkę, ale i tak powiem. Jeśli masz ochotę w ten sposób skomentować zachowanie cudzego dziecka, przemyśl to dwa razy. Daruj sobie. Niczego, dosłownie niczego nie wnosi to do sytuacji. No, może więcej nerwów, a jak rozumiem, nie takie były twoje intencje. 

Trochę więcej o tym jak reagować kiedy ktoś z boku krytykuje metody wychowawcze, opowiedziałam w tym w artykule:

Co mówić, kiedy inni krytykują twoje metody wychowawcze?

Nie wyciszamy emocji 

Sami rodzice często też robią wiele, żeby wyciszyć emocję zamiast za nią podążać za potrzebami dziecka. W sumie to rozumiem, bo podążanie (a może bardziej towarzyszenie) w scenie złości, nie jest jakoś szczególnie przyjemnym doświadczeniem. Jednak czym innym jest bycie uległym rodzicem, a zupełnie czym innym jest pomaganie dziecku w przejściu przez trudne chwile i zrozumienie danej emocji. I tu ważna sprawa. 

Każda emocja jest potrzebna więc dobra i warto o tym głośno informować dziecko, ale już nie każde zachowanie powodowane daną emocją jest do zaakceptowania. Na tym polega różnica między uległością, a świadomym wspieraniem dziecka w najróżniejszych sytuacjach. 

Kiedy więc dziecko w złości uderza brata lub moje własne dziecko mnie bije, to oczywiście ta złość jest w porządku. Ale już bicie nie jest OK. Warto poinformować o tym malucha. Skąd ma wiedzieć, jak się zachować, gdy czuje złość? Nikt się nie rodzi z takimi danymi. Tego się trzeba nauczyć. Im więcej narzędzi do okazywania złości od nas dziecko dostanie, tym szybciej zrozumie, że bicie nie jest jedyną drogą. 

Nie ma tu niestety jednego prostego rozwiązania, bo wszystko zależy od wieku dziecka i ogólnie – charakteru. Bardzo dużo o najróżniejszych sposobach zrozumienia złości opowiedziałam w gościnnym podkaście Tato Na Wyspach. Mam nadzieję, że znajdziesz chwilę żeby posłuchac odcinka o dziecięcej złości i gniewie.

Dlaczego nie lubimy się złościć

2. Przejdziemy przez to razem

Niezależnie od rodzaju emocji, nic nie pomaga zrozumieć ich lepiej, a tym samym uspokoić się, niż wspólne ich przeżywanie.

Pewnie nikt nie ma wątpliwości, co do tego, że np. radość warto i fajnie dzielić z wieloma osobami. Kiedy jednak przychodzi do złości czy smutku, sprawy przestają być tak oczywiste. 

Zapewnienie ze strony dorosłego, że przez każdy emocjonalny czas przejdziemy razem, jest na wagę złota. Oczywiście za tym zapewnieniem powinny też iść działania.

Jednym z gorszych pomysłów jest odsyłanie małego dziecka do pokoju, żeby sobie przemyślało własne zachowanie. Odbieram to trochę jak zrzucenie na malucha rodzicielskich obowiązków. Skąd dziecko ma wiedzieć, co konkretnie ma przemyśleć? Czy to co zrobiło? Czy może czego nie powinno było robić? A może, jak inaczej zachować się w podobnej sytuacji? Czy chodzi o zadośćuczynienie, czy może jedno rzucone w eter „przepraszam” załatwi sprawę? 

Dziecko oczywiście może sobie o tym wszystkim porozmyślać, ale to niczego właściwie nie zmienia. Naszym rodzicielskim obowiązkiem jest przeprowadzenie malucha przez trudny czas i wyjaśnienie, jakie są normy społeczne, jakie są nasze rodzicielskie oczekiwania. 

Z tymi oczekiwaniami też bym jakoś nie przesadzała, bo często mijają się one z możliwościami dziecka, a skupiają na naszych (niekoniecznie realistycznych) wyobrażeniach o rodzinie.

Trochę więcej na ten temat znajdziesz w jednym z wielu artykułów na temat wychowania wspierającego na blogu: 

Złap dystans, rodzicu. Jasne, tylko jak to zrobić? I po co się wysilać?

3. Emocje to chwilowe stany

Nasze dzieci często czują, że trudna emocja (każda właściwie) zostanie z nimi na zawsze. Jeśli teraz jest mi smutno, to już tak zostanie do końca dnia/życia/świata. 

Warto dzieciom (i sobie) często powtarzać, że emocje to chwilowe stany. Dokładnie taka zresztą jest ich definicja. 

O wiele lepiej rozmawiać z dziećmi o emocjach, jak o „chwilowych stanach”, niż podbijać je w nieskończoność. 

Co ważne, maluchy łatwiej poradzą sobie z rozumieniem, że to tylko emocja, kiedy pozwoli się im przeżywać ją fizycznie. Wyobraź sobie sytuację radości, gdy dziecko skacze ze szczęścia, piszczy, krzyczy, śpiewa, no po prostu bardzo się cieszy. Nikt tego maluchom nie zabrania, bo to cudowne móc patrzeć na taką niepohamowaną dziecięcą radość. I wiemy, że dziecko za chwilę przestanie skakać, bo dokładnie tak się dzieje, kiedy mamy możliwość wyrzucenia z siebie emocji.  

Przekładając to niepohamowanie na inne emocje, czasem robimy wiele, żeby maluchy jednak ich fizycznie nie przeżywały np. płacz (często się mówi o wymuszaniu płaczem), histeria, pyskowanie, bicie itd. A przecież to wciąż emocja, dokładnie taki sam chwilowy stan, jak radość więc (na logikę rzecz biorąc), powinno nam zależeć na tym, żeby dziecko okazało ją fizycznie, zamiast tłumić. 

Wracam tu do punktu, w którym uczymy tego okazywania fizycznego. Bicie nie jest w porządku, ale inne formy złoszczenie się już jak najbardziej tak. Im więcej fizycznych okazji do przeżycia różnych emocji, tym spokojniejsze (tak ogólnie) będzie dziecko. Warto więc poświęcić czas na przemyślenie i przetestowanie, które fizyczne sposoby okazywania emocji mogą się sprawdzić w konkretnej rodzinie. 

4. Okazywanie emocji jest dobre i potrzebne

Bardzo często dzieci przeżywające trudne emocje czują się winne. Ma to związek głównie z naszymi (dorosłymi) reakcjami na różne zachowania. Kiedy dziecko słyszy, że tak nie wolno, za dużo płacze, wymusza itd. może zacząć myśleć, że jednak okazywanie emocji czyni z niego złego człowieka. 

A przecież to nie jest prawda i wcale (najczęściej) tak o własnych dzieciach nie myślimy. Okazanie emocji, nie jest równoznaczne z byciem słabeuszem, mazgajem czy niegrzecznym (niepotrzebne etykiety). Wręcz przeciwnie, niepokojące powinny być sytuacje, w których dziecko nie okazuje uczuć (fizycznie). Jeśli tego nie robi (bo np. się boi), warto zachęcić, nawet jeśli to nie jest nasza ulubiona forma spędzania czasu.

To ważne, żeby maluch czuł, że okazując emocje nie robi właściwie niczego nadzwyczajnego, to przecież naturalny element życia. Nawet jeśli robi to… nieumiejętnie (nie wiem czy to odpowiednie słowo). Nawet jeśli przesadza czasami, np. chcąc przyciągnąć naszą rodzicielską uwagę, świadomie przegina w tych przeżyciach, to wciąż nie czyni z niego manipulatora czy złego człowieka. 

Więcej na ten temat opowiedziałam w tym artykule o (pozornie) niegrzecznych zachowaniach dzieci:

Częste zachowania dzieci, za którymi kryje się więcej niż widać na pierwszy rzut oka. Znasz któreś?

Jesteśmy w tym razem

Takie przegięcia to sygnał dla rodziców. Tak, bardzo irytujący sygnał. Trudność polega na tym, że tego rodzaju sygnały informują o najróżniejszych sprawach, nie ma jednego kodu do ich odczytania. 

Czasem jest to deficyt emocjonalny, gdy dziecko czuje, że rodzica jest za mało. Innym razem może to być nuda, poczucie krzywdy lub zwykła ciekawość, chęć sprawdzenia co się stanie jeśli… albo jakiś problem komunikacyjny czy z rówieśnikami. 

Czy któryś z tych powodów czyni z naszego dziecka złego człowieka? Mam nadzieję, że czujesz podobnie i odpowiesz, że nie. Może to być momentami irytujące, ale też bardzo potrzebne. Dlatego warto dzieciom powtarzać, że są dobre, w porządku, nawet jak się złoszczą, to  jest okej.

Przejdziemy przez to razem. To zdanie, które pomaga się uspokoić i sprawia, że czują naszą akceptację dla emocji, choć niekoniecznie dla wszelkich sposobów ich okazywania.

To zdanie informuje dziecko o tym, że nie mamy nic przeciwko okazywaniu emocji, jesteśmy gotowi na tę wspólną drogę. A jeśli czujesz, że na tej drodze mało jest drogowskazów, czasem się gubisz, powiedz o tym dziecku. Razem dacie radę. 

Wszystkie zamieszczone materiały są chronione prawami autorskimi. Wszelkie prawa autorskie do materiałów umieszczonych w kursach online, webinarach i na stronie www.tylkodlamam.pl należą do firmy B2B Mind Ltd.

Tytuł
Cztery proste kroki do zrozumienia dziecięcych emocji
Opis
Nie ma podręcznika pozwalającego na zrozumienie od A do Z dziecięcych emocji. Każdy człowiek przeżywa je inaczej, dlatego tak trudno o wspólny mianownik pozwalający zrozumieć dziecięce emocje.
Autor
Blog
www.TylkoDlaMam.pl