Skąd te niekontrolowane wybuchy złości? Przecież ja do niego grzecznie, a on do mnie pyskuje!
Każdemu zdarza się wybuchnąć i to zupełnie zrozumiałe. Powiedziałabym nawet, że to jest zdrowe. Wyrzucenie z siebie złości jest oczyszczające jak burza. Wiadomo – deszcz zmywa cały kurz, narobi trochę bałaganu, ale też odkryje spod brudu to i owo.
Dawanie upustu emocjom, tak od czasu do czasu, jest faktycznie zdrowe. Dobrze mieć konkretny powód do tego rodzaju zachowań, bo wybuchanie dla wybuchania, już tak bardzo zdrowe nie jest.
W tym odcinku podcastu chodzi mi o dziecięce wybuchy, których jest za dużo i o których (tak do końca) nie wiadomo, skąd się właściwie biorą. Chodzi mi o wybuchy złości i ogólnie emocji, które dorosłych dziwią, a często też (słusznie) niepokoją.
Jak to wygląda? Pewnie to znasz.
- Chcesz się dowiedzieć, jak mu minął dzień, a ten coś burknie albo wrzaśnie, jakbyś mu ulubioną zabawkę właśnie wyrwała z ręki.
- Pytasz grzecznie, co zjadłby na kolację, a tu klasyczny foch.
- Prosisz o wyniesienie talerza do kuchni, a tu dyskusja podniesionym głosem, jakbyś poprosiła o wyniesienie słonia, a nie zwykłego naczynia.
Rozmowa w duchu Porozumienia Bez Przemocy
Skąd te wybuchy złości?
Wiem, że maluchom trudniej zapanować nad emocjami. Każdy świadomy rodzic o tym wie. Jednak pewnie robi ci się przykro, kiedy zwracasz się grzecznie do dziecka, a ono reaguje agresywnie. Zupełnie nieadekwatnie do sytuacji. Czy ma do tego prawo? Tak. Czy warto to akceptować? Tak. Czy da się coś z tym zrobić? Owszem.
Te wybuchy bez powodu, mają swoje podłoże. Czyli z tym BRAKIEM powodu, to nie do końca prawda. Nie zdajemy sobie czasem sprawy z tego, jak wielu regułom i napięciom w ciągu dnia, podlega mały człowiek. W tej sprawie raczej patrzymy na siebie: W pracy było dzisiaj ciężko, ledwo zdążyłam wyrobić się z tym czy tamtym. To normalne, że dorośli mają sporo na głowie.
Dzieci też mają, tylko jakoś mniej bierze się to pod uwagę, tak na co dzień. Mówią o tym mądre książki, ciekawe artykuły. Ale informacja to jedno, a potem codzienny rytm, jakoś zagłusza te wszystkie (sensowne przecież) argumenty.
W tym odcinku mówię o tym, jak nie dopuścić do tego zagłuszania i spróbować wprowadzić w życie zmiany, które pozwolą dzieciom dać upust emocjom (niekoniecznie wyłącznie negatywnym) także w tym codziennym biegu. Bo brak oddechu, zatrzymania się na chwilę i dania tej możliwości, sprawia, że dzieci wybuchają. A my – dorośli – dziwimy się, dlaczego tak jest.Jest tak, ponieważ:
- w szkole i przedszkolu obowiązują pewne sztywne reguły,
- bo za dużo dziecko jeździ, a za mało biega,
- bo nie ma czasu na odpoczynek,
- bo wciąż jest poganiane,
- bo zamiast zdrowej przekąski znów na szybko i w biegu przegryzło batonik,
- bo tu musi poczekać, tam przyspieszyć, znowu poczekać. I tak mija dzień.
Wiem, że od razu nasuwa się stwierdzenie: No trudno, takie życie. Trzeba odrabiać lekcje, chodzić do przedszkola, wstawać rano, zachowywać się spokojnie w restauracji i odstać swoje w korkach.
Zgadzam się z tym, że trzeba. Jednak nie zgadzam się z tym, że pomiędzy tymi wszystkimi rzeczami koniecznymi do zrobienia, nie da się wygospodarować chwili skupienia na dziecku – przeżyciach i pragnieniach. Nie trzeba wiele, by pokazać, że jego emocjach są ważne. I wyjaśnić, jak można dać im upust – inaczej niż przez wybuchanie.
Posłuchaj odcinak podcastu Nie tylko dla mam na temat wybuchów złości.
z Twojego wpisu bije taki spokój i empatia do małego człowieka 🙂 Idę zalajkować. Pozdrawiam
Bardzo dziękuję 🙂 Dla mnie każdy mały człowiek jest WIELKI 🙂 Pozdrawiam!