Reklama
Co potrafi Chatbot? Sztuczna inteligencja nie tylko w szkole

Co potrafi Chatbot? Sztuczna inteligencja nie tylko w szkole

#chatbot #sztucznainteligencja #szkoła

Ostatnio wiele mówi się o sztucznej inteligenci, jeszcze więcej o Chatbot, czyli programie komputerowym, który w przyszłości prawdopodobnie zrewolucjonizuje wiele dziedzin życia.

Z Chatbot można porozmawiać, niemal jak z człowiekiem. Zadajemy pytania, a on odpowiada, wykorzystując wiedzę zdobywaną każdego dnia. Uczy się. Podaje rozwiązania problemów biznesowy, wychowawczych (tak, sprawdzałam), szkolnych (edukacyjnych) jak najbardziej też. 

Sam Chatbot to tylko jeden z programów, ostatnio bardzo popularny, są tez inne. Niektóre wspierane są sztuczną inteligencją, co otwiera tak wiele możliwości i inspiracji.  

Niesiona falą zaciekawienia nowością i tematem powiem, że pobawiłam się rozmową sztuczną inteligencją i jestem zafascynowana. Mam mieszane uczucia, ale to normalne przy poznawaniu nowości.

Sztuczna inteligencja w szkole

Zerkając na artykuły o Chatbot takie „z mojej bańki”, co chwilę wyświetla mi się informacja o tym, jak sztuczna inteligencja wykorzystywana jest przez uczniów do odrabiania zadań domowych i nauki. I teraz rodzi się pytanie: cieszyć się z tego, czy smucić?

Wydaje mi się, że wszystko zależy od tego, w jakim systemie szkolnym jesteśmy osadzeni. W Polsce mam wrażenie, że myślenie o AI, idzie w kierunku wroga nauczycieli, bo „zwalania uczniów z myślenia”. Głównym problemem staje się więc dla szkoły odróżnienie, które zadanie zrobił uczeń samodzielnie, a kiedy dostał pomoc od Chatbot czy innego programu. Na tym skupiona jest nauczycielska energia.

Mam córkę w szkole w UK, od kilku lat obserwuję, jak totalnie różne jest tu podejście do samego nauczania, ale też uczniów. Ostatecznie jednak wszystko sprowadza się do tego, że dzieci nie są przeładowane zadaniami domowymi, a czas po szkole należy do nich. Rozwijają pasje, spotykają się ze znajomymi, nudzą się i uwaga (!) niektórzy wykorzystują go, by ODPOCZYWAĆ.

Nie ma tu zadań domowych, a przynajmniej nie było ich zbyt wielu do 9 klasy. Teraz Karolina dostaje zadania na weekend (niewiele, ale są) i w tygodniu poświęca na szkolne sprawy jakieś pół godziny dziennie. Najczęściej to projekty do wykonania online z wykorzystaniem wiedzy zdobytej w szkole, zasobów z sieci, książek i tzw. reaserch. Bardzo duży nacisk położony jest na samodzielne wyszukiwanie informacji i sprawdzanie ich, zanim poda się dalej.

I tu wkracza zrozumienie, jak dzisiaj działa sztuczna inteligencja. 

Chatbot jako narzędzie

Jeśli ktoś ma ochotę popracować przy zadaniu domowym ze sztuczną inteligencją, proszę bardzo. Nauczyciele w szkole Karoliny nie są nastawieni na ściganie oszusta, ale na wyjaśnienie uczniom, że samodzielne myślenie się opłaca.

Konsekwencją niezdobycia wiedzy nie jest jedynka czy zostanie na kolejny rok w tej samej klasie, ale po prostu NIEPOSIADANIE WIEDZY. Jeśli więc ktoś tu komuś wymierza karę za „brak zadania”, to uczeń sam sobie i doskonale o tym wie.

Zauważcie, że to dość mocno ucina zabawę w kotka i myszkę, czyli ty oszukujesz, a ja cię łapię na gorącym uczynku. Energia idzie w zupełnie innym kierunku. Uczniowie mają świadomość, że w szkole uczą się dla siebie. Co zrobią z tą świadomością to ich sprawa.

Łatwiej takie podejście zaakceptować dzieciom, które nie mają pretensji do świata, że po szkole muszą siedzieć godzinami i wciąż wkuwać. Mam wrażenie, że to jest klucz do podejścia i chęci zdobywania wiedzy w ten szkolny sposób.

Przeczytaj też artykuł pt. Nie chce odrabiać lekcji >>

Chatbot, z którym odrabiałam lekcje jest totalnie niedoskonałym narzędziem, bo też dopiero się uczy i warto o tym pamiętać. Jednak myślę, że już dosłownie za chwilę sztuczna inteligencja będzie elementem rzeczywistości tak powszechnym, jak dzisiaj telefon komórkowy czy internet, bez którego nie wyobrażamy sobie załatwiania codziennych spraw. A przecież sama pamiętam czasy, kiedy internetu nie było.

Zamiast więc tracić energię na kotka i myszkę, może lepiej pokazać nauczycielom, jak pracować z Chatboot czy innymi programami, żeby wszyscy mieli z tego korzyści i fun. Jeśli ktoś chce uważać sztuczną inteligencję za wroga szkoły, proszę bardzo, co nie zmienia faktu, że z takim przekonaniem również warto się wysilić i poznać programy, na które się narzeka.

Sztuczna inteligencja dopiero się uczy

Dzisiaj, kiedy Chatbot jest bardzo niedoskonałym narzędziem, warto testować, sprawdzać, uczyć go (i siebie), jak pracować z takim programem. Wykorzystać to, co dzisiaj ma – czyli też niedociągnięcia – w pokazywaniu uczniom: jak sprawdzać źródła, myśleć samodzielnie przy podanych na tacy informacjach. Podkreślam słowo informacje, bo to co innego niż fakty.

Inna sprawa to konspekty wypracowań, burze mózgów, wiersze, rozwiązania matematyczne czy ciekawe metafory, o które można zapytać sztuczną inteligencję. Nie ze wszystkim sobie radzi, ale ma swoje dobre momenty. Uczeń może korzystać z tego, jako pomocy w zdobywaniu wiedzy lub bezmyślnie kopiować. To jednak jego sprawa, którą drogę wybiera, bo tyle będzie warta jego wiedza. Wracam do tematu świadomości tego, co jest uczniom potrzebne, a co jest zwykłym przeładowaniem szkolnego programu. 

Przez chwilę sama miałam takie „ale”, że to przecież Chatbot podaje gotowe rozwiązania i odrobinę faktycznie zwalnia z myślenia. Jednak gdy naprawdę zaczęłam pracować z wyplutymi, często inspirującymi tekstami, okazało się, że każdy z nich przesiewam przez swoje potrzeby, możliwości i to, co mnie a danej chwili interesuje.

Nie do końca samowolka

Jeśli ktoś się obawia, że kopiowanie gotowych treści przygotowanych przez sztuczną inteligencję rozprzestrzeni się na masową skalę, to też nie do końca jest pewne, że tak się stanie. Choćby dlatego, że Google mocno pracuje przy tym, by wyłapywać takie sztampowe kopiuj-wklej i banować tego rodzaju treści żywcem przyklejone z Chatbota na strony internetowe.

Inna sprawa to zadania domowe, ale już wiemy, że to decyzja i odpowiedzialność uczniów. Jeśli się nie nauczą, nie będą mieli wiedzy i to jest ich wybór.

Dla mnie to, że AI podrzuca ciekawy zarys interesującego mnie tematu, gotowe obliczenie czy plan działania strategicznego, bywa wyręką. Jednak bez wiedzy, którą mam (w moim wypadku pedagogiczna) i wciąż poszerzam, nie wyszłoby z tego nic ciekawego. Z pewnością też byłoby w tym wiele przekłamań, bo jeśli chodzi o źródła, dzisiaj Chatbot jest beznadziejny. Na prośbę o podanie linków do tych źródeł dostajemy informację, że nie ma takiej możliwości. 🙂

Nie jest to więc na razie źródło wiedzy, ale już źródło inspiracji jak najbardziej. Podpowiedzi, jak pisać, tworzyć, składać zdania, podrzucać ciekawe anegdoty, porównania, wyliczenia, eksperymenty i… ogólniki. Dużo niewiele wartych, banalnych ogólników.

Dla mnie jednak to ciekawe narzędzie i widzę, że pracując w szkole też można je na różne sposoby wykorzystać. Choćby po to, by lekcje były dla uczniów bardziej atrakcyjne (i nadążające za współczesnością). Przecież sztuczna inteligencja nie jest zastrzeżona dla młodego pokolenia, z pewnością byłaby świeżym powiewem w wielu murach szkolnych.

Mając świadomość, że nie ma już w zasadzie drogi odwrotu, podobnie jak było z internetem, mamy dwie możliwości. Obrazić się i udawać, że pojawił się kolejny wróg na horyzoncie. Albo zaciekawić, wysilić i dowiedzieć się, jak wykorzystać to raczkujące jeszcze dzisiaj narzędzie.

Dziecko nie chce czytać lektur. Jak przekonać do nudnego obowiązku?

Dziecko nie chce czytać lektur. Jak przekonać do nudnego obowiązku?

Nie chcę zmuszać do czytania lektur, ale…

Pewne rzeczy nigdy się chyba nie zmienią. Kilka dni temu odwiedzałam rodzinę, w której jest 12-letnia dziewczynka. Właśnie przerabiają „Chłopców z placu broni” i Laura była zmuszona przeczytać tę konkretna lekturę. Ile to dziecko zrobiło, by dowiedzieć się, o czym jest książka, ale NIE przeczytać zbyt wiele… Powinna dostać medal choćby za samą kreatywność w unikaniu czytania. 🙂

I tak mi przyszło do głowy, żeby zastanowić się (kolejny raz), czy zmuszanie do czytania tego, co kompletnie nas nie interesuje jest najlepsza drogą do…? No właśnie, do czego ta droga prowadzi?

Nie zrozumcie mnie źle, nie optuję za tym, by dzieci nie miały żadnych obowiązków ani odpowiedzialności. Pisałam o tym więcej w artykule: Czy to jest sposób na wychowanie „emocjonalnej ciamajdy”?  

Czy to jest sposób na wychowanie „emocjonalnej ciamajdy”?

To trochę jak zmuszać dorosłych do oglądania seriali, które im się nie podobają, ale są ważne np. przyrodnicze. Ile osób czytających ten artykuł wybierze dzisiaj jakiś ważny dokument na Netflix na temat ocieplenia klimatu zamiast ulubionego serialu? A przecież to edukacyjne, rozwojowe i zdecydowanie ważne dla naszej przyszłości!

Dlaczego nie lubi lektur?

Chociaż może być kuszące, by tak po prostu kazać, warto pamiętać, że czytanie powinno być przyjemnym doświadczeniem. Na razie nie mówimy o lekturach, ale samym czytaniu.

Kiedy dziecko jest zmuszone, stres związany z próbą zadowolenia rodziców lub nauczycieli może sprawić, że poczuje się przytłoczone i zaniepokojone trudniejszym materiałem. Co więcej, presja może ostudzić entuzjazm dzieci do czytania, a nawet mogą one zacząć bać się sięgnąć po książkę.

Zmuszanie dziecka do czytania książek stawia je również w niekorzystnej sytuacji, jeśli chodzi o zrozumienie tego, co czyta. Bez swobody odkrywania interesujących książek dzieci są mniej skłonne do angażowania się w materiał i internalizacji tych lekcji.

Zamiast zmuszać dziecko do czytania, zachęcajmy do znalezienia materiałów, które je interesują i wspierajmy w tych wyborach. Pozwolenie dzieciom na samodzielny wybór książek i podążanie za własnymi zainteresowaniami stworzy znacznie bardziej pozytywne środowisko czytania, w którym mogą uczyć się i rozwijać we własnym tempie.

Dopiero wtedy (gdy wiemy, że dziecko lubi czytać wybrane książki) można rozmawiać o lekturach, czyli książkach narzuconych przez szkołę.

Zalety czytania lektur

Jasne, że część lektur zdecydowanie trąci myszką, nie przystaje do współczesnych problemów. Ale też warto znać różne gatunki literackie, dawny język, bo oczytany człowiek ma po prostu więcej możliwości. Więcej narzędzi językowych i punktów widzenia, z których potem w życiu można czerpać w konkretnych sytuacjach.

Może zabrzmi to odrobinę górnolotnie, ale znajomość podstawowego kanonu lektur pozwala lepiej rozumieć świat. Nie czyni z nas od razu ludzi renesansu, ale też łatwiej zrozumieć różne odniesienia kulturowe wykorzystywane np. w filmach, innych dziełach artystycznych.

Bywa, że znajomość danej lektury pozwala zrozumieć żart lub nim błysnąć w towarzystwie. Niby nic, ale przecież żyjemy w społeczeństwie, które wyrosło na pewnym kanonie i dobrze choć liznąć klasykę. Nie trzeba być od razu jej fanem.

Nie wspominając o zupełnie pragmatycznych korzyściach płynących z czytania lektur, to znaczy możliwość zdania matury, która dla wielu jest ważnym dokumentem. Czasem tak w życiu bywa, że trzeba zacisnąć zęby i zrobić coś, za czym nie przepadamy. Widząc na końcu tej drogi konkretny cel, łatwiej się zmotywować.

I też umówmy się, czytanie lektury to nie praca w kopalni, może nie jest największą przyjemnością na świecie, ale też nie jest to jakaś ogromna drama (nie mówię o dyslektykach i osobach z trudnościami w nauce). Nie róbmy więc z naszych dzieci męczenników z powodu konieczności przeczytania książki, która im się nie podoba.

Bo właśnie myk polega na tym, że dzisiaj to czytanie (właściwie rozumienie lektury, bo zakładam, że czytać dziecko potrafi) można wesprzeć na różne sposoby. Mamy różne możliwości, z których naprawdę warto czerpać garściami.

Jak usprawnić czytanie lektur?

Dla niektórych może zabrzmi to, jak herezja, ale czytanie cięższych lektur (stary język, bardzo gruba książka itd.) zaczęłabym od streszczenia. Sama zawsze zaczynam książkę od przeczytania tego, co jest na tylnej okładce. To pozwala mi przygotować się na treści i przygodę. W przypadku lektury warto wiedzieć, na co się przygotować. Zwłaszcza że wiele dzieci siada do czytania pierwszych stron już w stresie, a to jak wiadomo, nie sprzyja skupieniu i zapamiętywaniu.

Druga sprawa to notatki. Dla niektórych to będą karteczki samoprzylepne na poszczególnych stronach, dla innych brudnopis z zapisami tego, o co nauczyciel może pytać. W dobrze opracowanych streszczeniach znajdują się pytania, które prawdopodobnie padną ze strony nauczyciela, warto je przeczytać przed samą książką. Jest większa szansa, że zwrócimy uwagę na odpowiedzi wyczytane w lekturze.

Po przeczytaniu książki warto też sięgnąć do opracowania. Podkreślam – PO przeczytaniu lektury. Niektóre są dość zagmatwane, okropnie długie czy nudne, co również nie wspiera koncentracji. Dlatego opracowanie jest fajnym podsumowaniem. Ono nie daje wszystkich odpowiedzi, nie pokazuje sposobu opowiadania historii, języka, klimatu itd. Jednak pomaga zebrać wiedzę do kupy.

Warto też zaplanować czas na czytanie i tu nie ma zmiłuj. Tak, jak planujemy czas na sprzątanie domu, posiłki, ścielenie łóżka. Skoro zakładamy, że nie jest to przyjemność (a nie zawsze jest), po prostu trzeba to przetrwać i mieć z głowy. Podejdźmy do sprawy zadaniowo, to wiele ułatwia.

Bardzo ważne są komunikaty zapewniające, że dziecko nie musi kochać czytania lektur, co nie znaczy, że jest złym człowiekiem, kiepskim uczniem lub nie lubi książek. Nie lubi narzuconych lektur, a one przecież nie są wszystkimi książkami.

To planowanie czasu ma sens, bo łatwiej przetrwać 20 minut czytania dziennie, niż dwa dni przed sprawdzianem zabierać się za całość – grubaśną, nudną lekturę.

W końcu jesteśmy po… warto sprawdzić, ile faktycznie dziecko zrozumiało i zapamiętało. Do tego obejrzeć film na podstawie tej książki, jeśli jest taka możliwość. Wtedy też łatwiej pogadać o treści np. różnicach w lekturze i ekranizacji, bo zazwyczaj jest ich sporo.

Nie chodzi o przepytywanie, jak do sprawdzianu, ale na przykład wskazanie dziecku, jak dane treści są wykorzystywane w różnych miejscach kulturowych. Może powstał jakiś obraz związany z książką? Jakieś powiedzonko weszło do potocznego języka? Ktoś znajomy przeżył podobną sytuację i można historię bohatera odnieść do codzienności?

Cała rodzina wraca do lektur

Faktycznie można mieć takie poczucie, że choć już byliśmy w szkole, wracamy do konieczności czytania lektur i jeszcze do tego stresujemy się, że dziecko nie ogarnia. I znowu powiem, że nie bardzo jest jak to przeskoczyć, więc, zamiast walić głową w mur, lepiej poszukać rozwiązań szytych na miarę naszych możliwości.

Kiedy widziałam, że moje dziecko faktycznie nie potrafiło przebrnąć przez książkę, pozwalałam słuchać audiobooka, jeśli tylko była taka możliwość. Tak pokochała Plastusiowy pamiętnik, a na czytaniu utknęła. Kilka lat temu tych możliwości nie było aż tak wielu, dlatego cieszę się, że dziś jest ich coraz więcej.

Nasze zaangażowanie w to całe poznawanie lektur bywa męczące, ale moim zdaniem lepsze jest pokazywanie konkretnych rozwiązań, niż wieczna wojna o to, żeby zmusić do siedzenia przy znienawidzonej książce, powtarzając w kółko, że trzeba czytać. Zresztą taka taktyka (czyli szukanie rozwiązań w nieciekawej sytuacji) sprawdza się nie tylko przy lekturach.

Zmuszanie przyniesie odwrotny skutek, to więcej niż pewne. Możemy sobie wmawiać, że kiedyś dziecko przyjdzie i podziękuje nam za to, jednak marne są na to szanse. Podziękuje nam prędzej za konstruktywne wsparcie i nie wmawianie, że czytanie lektur to cudowna sprawa, bo wiadomo, że dla większości to przykry obowiązek. Wsparcie jest czasem ważniejsze niż nakaz, zdecydowanie pomoże zebrać się i wywiązać z przykrego obowiązku.

Nie wspominając o zaoszczędzonych nerwach.

Pokazanie korzyści z czytania książek

Zależy nam więc na przebrnięciu przez lektury bez zniechęcenia dziecka do wszystkich innych książek i takie (dosłownie) komunikaty dawałabym wszystkim znudzonym czytelnikom.

Czytanie pomaga rozwijać trwającą całe życie miłość do nauki, kreatywności i eksploracji. Wprowadzając dzieci do czytania w młodym wieku, zapewniamy niezbędne narzędzia, których potrzebują, aby odnieść sukces w życiu:

  • umiejętność rozwiązywania problemów,
  • empatię,
  • pewność siebie,
  • rozwój językowy.

Czytanie pozwala rozwijać wyobraźnię i sięgać poza własne granice, co czyni je jednym z najcenniejszych prezentów, jaki możemy dać dziecku.

Jest potężnym narzędziem wspierającym koncentrację. Kiedy czytamy, nasze mózgi są w stanie pozostać skupione i połączone z materiałem przez dłuższy czas. Ta zwiększona koncentracja uwagi może pomóc lepiej zrozumieć to, co czytamy, łatwiej zapamiętać fakty lub nowe koncepcje.

Dodatkowo, ponieważ czytanie jest tak absorbującą czynnością, może pomóc odciąć się od wszelkich niepowiązanych myśli, które mogą zakłócać koncentrację. Zrelaksować się.

Podrzucam jeszcze dla wszystkich zainteresowanych tematem skupienia odcinek podcastu Nie tylko dla mam pt. Zabawy ćwiczące koncentrację >>

Jak zachęcić dziecko do czytania?

  • Daj dobry przykład, czytając. Kiedy dzieci widzą dorosłych cieszących się książkami, są bardziej skłonne do pójścia w ich ślady. Upewnij się, że masz mnóstwo ciekawych książek w domu i poświęć czas każdego dnia, aby czytać razem jako rodzina.
  • Spraw, by było zabawnie, by czytanie było przyjemną czynnością, do której dziecko chce wracać.
  • Stwórz przytulny kącik do czytania z wygodnym legowiskiem, kolorowymi poduszkami.
  • Baw się w przebieranki w swoje ulubione postacie z bajek.
  • Pozwól dziecku wybrać książki dla rodziny do przeczytania lub wybierz gatunek lub temat na tydzień.
  • Nagradzaj postępy. Chwal dziecko za stopniowe osiągnięcia w podróży czytelniczej. Jeśli skończy jedną książkę, świętujcie wybierając kolejną.
  • Za każdym razem, gdy dziecko samodzielnie czyta, wskaż wszystkie rzeczy, które już osiągnęło. Np. płynnie, wyraźnie wymawia trudne wyrazy, przeczytało cały rozdział itd.
  • Spróbuj ograniczyć czas przy ekranie, zamiast tego poświęć go na czytanie.

Na ten temat napisałam wiele, po jeszcze więcej wskazówek, zainteresowanych odsyłam do artykułu: Zachęcanie do czytania >>

zachecanie-dziecka-do-czytania-ksiazek

SexEd.pl. Dorastanie w miłości, bezpieczeństwie i zrozumieniu. Przewodnik dla rodziców

SexEd.pl. Dorastanie w miłości, bezpieczeństwie i zrozumieniu. Przewodnik dla rodziców

Dorastanie wiąże się z dojrzewaniem seksualnym, tym samym ważnymi rozmowami w wielu domach. Edukacja seksualna to temat rzeka, a już zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Śmiało można powiedzieć, że to wzburzona rzeka, do której nie wszyscy chcą wchodzić, a nawet podchodzić. 😉

Na szczęście na rynku pojawia się coraz więcej książek, w których rozmawianie o dziecięcej seksualności jest czymś zupełnie naturalnym. Zaczynając od podstaw, czyli pożegnania podtekstów związanych z seksem, co niemal od razu kojarzy się dorosłym. Właśnie przez tego rodzaju skojarzenia, w połączeniu z brakiem wiedzy i przede wszystkim umiejętności rozmawiania o seksie czy seksualności, mnożą się problemy w komunikacji z dziećmi i młodzieżą.

Osobiście bardzo cieszę się, że Ania Rubik kontynuuje swoją działalność fundacji Sexed.pl i powstała kolejna książka jej projektu pt. „SexEd.pl dorastanie w miłości, bezpieczeństwie i zrozumieniu. Przewodnik dla rodziców”.

Rozmowa z autorami

Długo czekałam na rozmowę z Anją Rubik i Michałem Pozdałem i (nie bez drobnych problemów technicznych) dzisiaj rano udało się nagrać.

Być może w niektórych domach już od jakiegoś czasu gości książka fundacji Sexed.pl dla nastolatków. Teraz jest też przewodnik dla rodziców. O nim właśnie i ogólnie o tym, co stoi za wielkim hasłem EDUKACJA SEKSUALNA, rozmawiamy z Anją i Michałem.

Powiem Wam, że im dłużej się o tym rozmawia, tym więcej pytań się rodzi, ale też mamy coraz więcej rozwianych wątpliwości. Przede wszystkim jednak mamy książkę narzędzie, które daje nie tylko wiedzę, ale też spokój.

To rozmowy prowadzone przez specjalistów (psychologów, seksuolożki) ze znanymi osobami. Luźne, szczere, bardzo prawdziwe rozmowy. Bez pozowania na tych, którzy wszystko już wiedzą i są tak bardzo oczytani, że w zasadzie mogliby edukować. Niesiemy przecież jako dorośli, których też niewiele edukowano całą masę wstydu, obaw, zażenowania, wycofania. I to jest w porządku.

Jeśli jednak mamy otwarte głowy i ochotę, by wiedzieć, jak rozmawiać z dziećmi od najmłodszych lat do dorosłości, to już jest krok naprzód. I totalnie zgadzam się z Michałem, który w powiedział, że edukacji seksualnej nie można sprowadzić do rozmawiania z nastolatkami o antykoncepcji, ale budować RELACJĘ przez lata. To wymaga wysiłku od dorosłych. I wtedy to ma sens.

Jeśli tuż przed Gwiazdką mówimy o prezencie dla całej rodziny, te rozmowy z książki są wartościowym pomysłem wspierającym właśnie budowanie relacji.

Nie wiem, czy kojarzycie część pierwszą (dla nastolatków), która odbiła się szerokim echem wśród młodzieży, ale chyba najbardziej dorosłych. Myślę, że właśnie to echo zainspirowało powstanie poradnik dla rodziców, który śmiało może czytać także młodzież.

Bo wiecie jak to jest, chcemy umieć rozmawiać z dziećmi, ale w przeciwną stronę też to działa. Super, jeśli młodzież zrozumie dorosłe obawy i pozna stanowisko rodziców. Nasze przemyślenia, często zresztą okraszone stereotypami z przeszłości.

sexed-pl-dorastanie-w-milosci-bezpieczenstwie-i-zrozumieniu-przewodnik-dla-rodzicow1

Dorastanie do tych rozmów

Wychowywani byliśmy w (delikatnie mówiąc) o wiele mniej liberalnym środowisku niż współczesna młodzież. Im więcej wiedzy na ten temat mają ludzie (niezależnie od wieku), tym łatwiej komunikują się z innymi. Dotyczy to zwłaszcza budowania mostów między pokoleniami.

Jednak też nie zrzucajmy na barki dzieci wszystkiego, to my jesteśmy dorośli i czy nam się to podoba, czy nie, powinniśmy dźwignąć rozmowy na wszelkie tematy. Można się nauczyć, jak to zrobić umiejętnie.

Rozmawiamy tutaj o najczęstszych błędach w komunikacji związanej z edukację seksualną. Choćby wspomniane powielanie stereotypów, które znamy z własnego wychowania… albo milczenia, które również znamy z dzieciństwa. Kiedyś temat seksualności był po prostu tabu, co nie znaczy, że odpuszczamy.sexed-pl-dorastanie-w-milosci-bezpieczenstwie-i-zrozumieniu-przewodnik-dla-rodzicow1 sexed-pl-dorastanie-w-milosci-bezpieczenstwie-i-zrozumieniu-przewodnik-dla-rodzicow1sexed-pl-dorastanie-w-milosci-bezpieczenstwie-i-zrozumieniu-przewodnik-dla-rodzicow1 sexed-pl-dorastanie-w-milosci-bezpieczenstwie-i-zrozumieniu-przewodnik-dla-rodzicow1 sexed-pl-dorastanie-w-milosci-bezpieczenstwie-i-zrozumieniu-przewodnik-dla-rodzicow1

Dorastanie i rozmawianie

Dorośli dowiedzą się z tej książki czym jest edukacja seksualna i tak naprawdę, dlaczego się jej obawiamy. Co z głowami i emocjami naszych dzieci robi nadmierne skupienie na wyglądzie, zmuszanie do dawania buziaków bliskim, czy niby błahostki związane z narzekaniem na własny wygląd.

Zauważcie, jakie to proste – oczekujemy od naszych dzieci, że nie będą się skupiały wyłącznie na swoim ciele czy wyglądzie innych, a sami często stajemy przed lustrem i komentujemy wszystkie swoje wady. Albo po prostu zaczynamy dzień od westchnienia: Jak ja okropnie wyglądam. To wszystko słyszą nasze dzieci i to wszystko zostaje w ich głowach.

Nie dotyczy zresztą tylko dziewczynek, właśnie w tej książce rozmawiamy też o obrazie kobiet wynoszonym z domu przez chłopców. Oczywiście, że oni obserwując mamy narzekające na własny wygląd, wyrabiają sobie pewien sposób widzenia kobiet albo siebie przez ten pryzmat.

Jak rozmawiać z dzieckiem o seksualności

Rozmawiamy też o częściach intymnych i to jeden z szerszych tematów, jeśli chodzi o rodziców młodszych dzieci. O seksualności czy wychowaniu seksualnym, warto myśleć już od pierwszych lat życia dziecka. Czasem ktoś nie potrafi przeskoczyć na poważniejsze tony przy nazywaniu części intymnych. Wtedy (zwłaszcza w internecie) zaczyna się obśmiewane, wyszydzanie, co wcale nie pomaga – ogólnie rzecz ujmując edukacji seksualnej – ani dzieciom, ani dorosłam.

Z wywiadów z ekspertami i gośćmi, których jest tutaj cała masa, dowiemy się, których argumentów używać, jakiego języka. Co pomaga, a co tak naprawdę zawstydza i tylko pogłębia problemy związane z komunikacją.

Jednym z ważniejszych tematów są sekrety. Kiedy przychodzić do rodziców i informować o niebezpiecznych sytuacjach? Jak w ogóle rozpoznać takie niebezpieczne sytuacje? To trudny temat, bo ogólnie dzisiaj w wychowaniu kładziemy nacisk na szanowanie prywatności o wiele bardziej niż kiedyś. Rodzi się więc pytanie, czy umawiać się z dzieckiem jakoś konkretnie na to, że nie mamy żadnych sekretów? Co zrobić, gdy dziecko słyszy: Nie mów o tym rodzicom. To właśnie z domu rodzinnego powinno wynieść takie informacje.

Dorastanie nie ma tematów tabu

Mam wrażenie, że nie omijamy żadnego tematu, łącznie z orientacją psychoseksualną, rozwojem seksualności. Jest też bardzo dużo o dojrzewaniu, o tym, jak może czuć się wtedy dziecko, jakie mogą być jego reakcje. Jak wspólnie przejść przez ten (nie oszukujmy się) dość trudny etap.

Książka podzielona jest na kilka rozdziałów, a dokładnie kilka rozmów ekspertów ze znanymi osobami. Spotkamy tu rodzinę Stuhrów, Żebrowskich oraz Martynę Wojciechowską, Marcina Prokopa i inne znane postacie.

Całość podzielona jest również na konkretne lata rozwoju człowieka – od urodzenia do dorosłości, bo przecież na każdym etapie te rozmowy są nieco inne. Są też dodatkowe rozdziały o seksualności dzieci z niepełnosprawnością oraz tożsamości i orientacji.

Wszystko okraszone zdjęciami rozmówców, które są jedynie dodatkiem. Moim zdaniem najważniejsza jest tutaj treść i to, co dorośli oraz młodzież dostają do przemyślenia i przetrawienia, po przeczytaniu całości.

Wydawnictwo WAB
Ekspertki i ekspert: Barbara Baran, Alicja Długołęcka, Małgorzata Iwanek, Iza Jęderek, Michał Pozdał, Agnieszka Stein
Rozmawiają: Magdalena i Piotr Jaconiowie, Anna Koczywara i Denis Suwała, Joanna Okuniewska, Marcin prokop, Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr, Martyna Wojciechowska, Aleksandra i Michał Żebrowscy.

sexed-pl-dorastanie-w-milosci-bezpieczenstwie-i-zrozumieniu-przewodnik-dla-rodzicow1 sexed-pl-dorastanie-w-milosci-bezpieczenstwie-i-zrozumieniu-przewodnik-dla-rodzicow1 sexed-pl-dorastanie-w-milosci-bezpieczenstwie-i-zrozumieniu-przewodnik-dla-rodzicow1 sexed-pl-dorastanie-w-milosci-bezpieczenstwie-i-zrozumieniu-przewodnik-dla-rodzicow1 sexed-pl-dorastanie-w-milosci-bezpieczenstwie-i-zrozumieniu-przewodnik-dla-rodzicow1

6 kroków do lepszego samopoczucia i pozbycia się stresu

6 kroków do lepszego samopoczucia i pozbycia się stresu

 6 kroków do lepszego samopoczucia i pozbycia się stresu – dla wszystkich tych, którzy by chcieli, ale nie wiedzą, jak zacząć.

Pamiętacie moje wyzwanie, gdy przez rok nie kupowałam ubrań? Zależało mi przede wszystkim na wsparciu planety. O dziwo, spontanicznie przyłączyło się do mnie wiele osób. O jeszcze większe dziwo, bez problemu udało mi się wytrwać w postanowieniu.

Duma razy milion! Do tego poczucie, że mam realny wpływ na to, co dzieje się z klimatem. Maleńki w skali świata, ale jednak mam. I jeszcze coś ważnego: przez ten rok pozbyłam się nawyku rzucania się na nowości, kolory na jeden sezon itd. Dziś dwa razy pomyślę, zanim kupię coś nowego.

Za dużo stresu

Właśnie słowo nawyk jest tu kluczem, dlatego jak dostałam propozycję przetestowania aplikacji Welbi (a konkretnie programu MindSpace, który pomaga redukować stres i poprawiać samopoczucie), pomyślałam, że spróbuję. Tak, jak przy wyzwaniu z ubraniami. Nie założyłam, że muszę, ale że chcę spróbować. Tylko tyle.

Nie będę Was przeprowadzać przez funkcjonalności samej aplikacji. Jest zupełnie darmowa, więc możecie przetestować ją sami 😊. Opowiem Wam za to o sposobach redukowania stresu, bo wiem, że do podjęcia jakiegokolwiek wyzwania, choćby tylko 6-tygodniowego, potrzebna jest świadomość, po co to robię? Wtedy łatwo pobudzić i utrzymać motywację.

Nie każdy potrzebuje aplikacji, by wyrobić w sobie nawyk, jednak wiem, że w wielu przypadkach jest to bardzo pomocne narzędzie, pomagające zachować systematyczność.

Na początek jednak wyjaśnijmy, jakie są skutki permanentnego stresu i jak z nim walczyć.

6-krokow-do-lepszego-samopoczucia-i-pozbycia-sie-stresu-welbi-mindspace

Tylko po co się wysilać i go redukować?

Dobre pytanie, skoro wiemy, że stresu i tak nie da się uniknąć, prawda? Najprostsza odpowiedź brzmi: Dla zdrowia. Jednak dla mniej przekonanych do podejmowania jakichkolwiek działań – bo nie mam czasu, ochoty, nie potrzebuję tego aż tak bardzo – powiem też, że dla naszych bliskich.

Nasz stres ma wpływ na to, jak wyglądają relacje w rodzinie, w pracy, z przyjaciółmi i ze znajomymi. Tak, każdy jest zestresowany. Odpowiedzialność za dobre samopoczucie innych nie powinna spoczywać wyłącznie na naszych barkach. Jednak w przypadku nas samych – nie wolno odpuszczać! Chodzi o nasze dobre, spokojne życie.

plakaty-inspirowane-ksiazkami-dla-dzieci-aktywne-czytanie

Robię to dla siebie

Ostatnio miałam bardzo intensywny czas w pracy. Piszę ten artykuł w czerwcu, tuż po Dniu Dziecka, który w świecie rodziców, a także zabawek i książek dla dzieci jest bardzo gorący. Wydawcy – tym samym ja – mają pełne ręce roboty. Każdy chce pokazać swoje nowości jak najszybciej i najciekawiej. Presja jest ogromna, roboty „po kokardę” i nie ma opcji, żeby człowieka nie dopadł stres.

Jednak właśnie ostatnio, już po tym całym szaleństwie z Dniem Dziecka, po ćwiczeniach z redukowania stresu, któregoś dnia obudziłam się spokojna i… zdziwiona. Miałam poczucie, że czegoś mi brakuje, choć jednocześnie czułam się z tym spokojem wspaniale. To mój organizm domagał się dawki adrenaliny. W pewnym sensie domagał się stresu, bo się do niego przyzwyczaił. Właśnie w tym momencie zauważyłam, że dzień bez napięcia i nerwów jest wyjątkiem, a powinien być normą

Tak długo, jak nie będę umiała wesprzeć siebie w tej kwestii, będę ćwiczyć i uczyć organizm, jak szukać spokoju, a nie poddawać się kolejnej fali stresu.

6-krokow-do-lepszego-samopoczucia-i-pozbycia-sie-stresu-welbi-mindspace

1. Ćwicz głęboki oddech

Wiele razy opowiadałam o oddychaniu, bo też coraz więcej książek dla dzieci i dorosłych uczy, jak robić to świadomie. Nie będę ukrywać, że zabieganym osobom dość trudno przestawić się na świadome oddychanie, które czasem idzie w parze z medytacją. Osobiście nie lubię robić z tego całej ceremonii, choć wiem, że dla wielu to ważny moment dnia.

Ja wolę ćwiczyć świadomy oddech w konkretnych sytuacjach, np. podczas podróży, słuchania muzyki, prasowania ubrań. Teraz już to potrafię, choć na początku (mimo tego nieprzekonania), sumiennie ćwiczyłam oddychanie w pełnym skupieniu, szukając spokoju.

Nie bez powodu jest to pierwszy krok w programie MindSpace. Bez świadomego oddechu, nie damy rady znaleźć połączenia ze sobą, nie wspominając o świecie.

6-krokow-do-lepszego-samopoczucia-i-pozbycia-sie-stresu-welbi-mindspace

Świadomy oddech wymaga ćwiczeń

Dzisiaj już nawet dzieci w przedszkolu, jeśli mają ogarniętych nauczycieli, uczone są, jak świadomie oddychać. Mnie takie lekcje i zabawy ominęły w dzieciństwie. Uczę się tego dopiero teraz.

Za to jako dorosła już wiem, że rytm oddychania ma wpływ na myśli i emocje. Szybki oddech nie pomaga w uspokojeniu, choć oczywiście jest czasami potrzebny. Spokojny, przemyślany (choć na co dzień to czynność automatyczna), pozwala regulować stres.

Mówi się, że zamiast reagować emocjonalnie, warto najpierw wziąć trzy głębokie oddechy. Praktykuję to codziennie, bo przy rozmawianiu z tak dużą społecznością (jak np. grupa „Aktywne Czytanie” na FB, którą administruję i w której jest niemal 100 tysięcy użytkowników, a każdy ma swoją opinię), te trzy oddechy są moją żelazną zasadą. 

Nie podejmuję żadnej rozmowy, a już na pewno trudnej, na wydechu. Zawsze najpierw uspokajam myśli świadomym oddechem. To daje mi czas na ich zebranie i zauważenie, co się dzieje z emocjami.

Nie oznacza to od razu, że po tych trzech oddechach emocje opadają i jestem wzorem Zen. To jest tylko jeden z kroków na ścieżce do redukowania stresu, który teraz zresztą stosuję niemal w każdej trudnej rozmowie. I wiem, że komu jak komu, ale rodzicom świadome oddychanie jest bardziej niż potrzebne.

6-krokow-do-lepszego-samopoczucia-i-pozbycia-sie-stresu-welbi-mindspace

2. Zwiększ aktywność fizyczną

To jest coś, co spędza sen z powiek wielu osób. Trzeba w końcu się do tego jakoś przygotować, nastawić, może kupić nowe buty sportowe, sprzęt, karnet na siłownię? Tyle roboty i to zanim człowiek zacznie.

A najnowsze wieści ze świata holistycznego podejścia do zdrowia mówią o tym, że najzwyklejsze w świecie chodzenie jest najbardziej efektywnym sposobem aktywności fizycznej.

Pewnie każdy kiedyś miał ochotę lub wręcz to zrobił – wyjść z domu i iść przed siebie choćby pół godziny, żeby się uspokoić, poukładać ze sobą. To w zasadzie najlepsze, co możemy dla siebie zrobić, by zmniejszyć stres. A jeśli jeszcze gdzieś w pobliżu jest trochę zielonego, tym bardziej warto właśnie tam pokierować kroki.

Aby było jasne, nie trzeba czekać na trudną sytuację, żeby zacząć chodzić. Chodzi (nomen omen) o to, żeby to po prostu robić przy każdej możliwej okazji.

To ważne przy redukowaniu stresu

Jednak wiem, że nie każdy codziennie ma czas na półgodzinny spacer. W kwestii redukowania stresu każda aktywność fizyczna jest na wagę złota. Dla mnie rutyną stało się poranne ćwiczenie przez kilka minut. Nic wyjątkowego, trochę rozciągania i przysiady, połączone ze świadomym oddychaniem.

Aktywność to także przecież codzienne obowiązki w domu. Policzcie kiedyś tak z ręką na sercu, ile czasu spędzacie, ruszając się, a ile siedząc czy leżąc. Co ciekawe, często osoby najwięcej ruszające się w ciągu dnia mają poczucie, że tego nie robią, bo nie wykonują „prawdziwych ćwiczeń”. Każda aktywność ma znaczenie, każda!

Zwiększenie aktywności fizycznej nie musi się wiązać z chodzeniem na siłownię, ale z połączeniem motywacji z wiedzą o tym, że bez tej aktywności nie udźwigniemy codziennych wyzwań. Nie oszukujmy się. Da się to robić jakiś czas, ale każdy ma swoje granice. Zwłaszcza zmęczony rodzic małego dziecka.

6-krokow-do-lepszego-samopoczucia-i-pozbycia-sie-stresu-welbi-mindspace

3. Buduj pozytywne nastawienie

Wiecie, że można sobie zaprogramować mózg na to, by szukać dobrych rzeczy wokół nas? Ba, powiedziałabym, że nawet trzeba to ćwiczyć, bo ewolucyjnie jesteśmy nastawieni na dostrzeganie zagrożenia.

Łatwo sobie wyobrazić, gdzie dzisiaj byliby ludzie, gdyby nasi przodkowie całą energię skupiali na obserwacji motyli, szemrzących strumyków i obłoków płynących po niebie. Nie byłoby nas dzisiaj. Gatunek ludzki zostałby zjedzony dawno, dawno temu. Tak, nasz mózg jest z automatu stawiany w stan gotowości. Jednak my już nie żyjemy w czasach, gdy za każdym rogiem czai się śmiertelne zagrożenie.

Za to zagrożeń dla spokoju, takich jak chaos informacyjny czy właśnie stres, jest bardzo wiele. Z tego powodu zachęcam, spróbujmy nauczyć mózg szukania dobrych rzeczy każdego dnia. Oczywiście to mogą być drobiazgi, nasze małe sukcesy: pyszny obiad, zapach kawy, komplement od bliskich.

6-krokow-do-lepszego-samopoczucia-i-pozbycia-sie-stresu-welbi-mindspace

Małe kroku w redukowaniu stresu

Wiem, że brzmi to banalnie, ale prawda jest taka, że jak zaczniemy świadomie ich szukać, okaże się to trudne. Samo skupienie się na tej czynności wymagać będzie odrobiny wysiłku, bo łatwiej po prostu odpuścić i dać się ponieść temu, co świat nam serwuje. Emocjom innych, plotkom internetowym, negatywnym wiadomościom i wysokiej cenie benzyny.

Obok ćwiczenia oddechu i codziennej aktywności, osobiście uważam, że trenowanie pozytywnego nastawienia jest najtrudniejsze, bo też niewiele się o tym mówi. Można usłyszeć, że nikt nie lubi narzekających osób, ale JAK ćwiczyć to, by taką osobą nie być? O tym cisza, dlatego super, że w MindSpace są proste podpowiedzi, jak to robić.

4. Uspokój swój umysł

To w zasadzie kluczowe, ponieważ codzienny natłok spraw, a przede wszystkim towarzyszące im emocje, mogą doprowadzić do czegoś na kształt przeładowania umysłu.

Długotrwały stres, ale też zmęczenie czy np. złość mogą osłabić kondycję fizyczną i psychiczną – w konsekwencji prowadząc nawet do depresji. Wiem, że ostatnio to słowo odmienia się przez wszystkie przypadki. Przyglądamy mu się bardzo uważnie, ale nie bez powodu. To ważne, żeby  świadomie obserwować swoje ciało i własną psychikę po to, żeby w odpowiednim momencie umieć zareagować.

Pewnie każdy kiedyś przeżył (lub dalej przeżywa) coś w rodzaju zapętlenia myśli i nieciekawych myśli. Chcielibyśmy się od nich oderwać, ale one ciągle wracają. Zamartwiamy się sprawami, na które nie mamy wpływu, rozpatrujemy czarne scenariusze, boimy się o to, co jeszcze się nie wydarzyło.

W pewnych sytuacjach jest to oczywiście użyteczne i bardzo potrzebne. Jednak jeśli to zapętlenie towarzyszy nam na co dzień, człowiek w końcu może poczuć się, że spada coraz głębiej i głębiej w dół, do jakiejś jamy, z której coraz trudniej się wydostać. Mówię tu nie tylko o dorosłych, ale też o dzieciach i młodzieży.

6-krokow-do-lepszego-samopoczucia-i-pozbycia-sie-stresu-welbi-mindspace

Tylko jak tak po prostu oczyścić umysł?

Dobrym sposobem jest zatrzymanie się, wzięcie głębokiego oddechu, skoncentrowanie na chwili tu i teraz. Zrobienie tego, co sprawi, że uspokoimy organizm i przestaniemy na chwilę brać udział w tym szaleńczym biegu. Tak, bardzo zachęcam do tego, żeby wygospodarować w ciągu dnia, choć kilka minut na to, by przystanąć.

W module MindSpace znajdziemy nagrania z prostymi technikami medytacji, które pomogą nam się wyciszyć, skupić uwagę, uporządkować myśli. Jest to bardzo proste. Wystarczy podążać za wskazówkami lektora, który krok po kroku mówi nam, co mamy robić (np. zamknąć oczy, liczyć oddechy, skupić się na oddechu).

W oczyszczeniu mogą wesprzeć nas też takie być może pozornie nic nieznaczące kroki, jak zadbanie o odpowiednie nawodnienie organizmu lub sprawdzenie, czy to, co nas niepokoi, ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. 

Czasem niepokoją nas sprawy zdrowotne. Najzwyklejsze badanie krwi lub konsultacja z lekarzem mogą sprawić, że nasze obawy się rozwieją. Nawet jeśli okaże się, że trzeba nad czymś popracować, sama diagnoza, już i tak bardzo pomaga uspokoić umysł. Bo tak naprawdę najgorsza jest niemoc lub niepewność. One napędzają stres.

5. Przeformułuj swoje uczucia

Samo hasło przeformułowania uczuć brzmi dosyć enigmatycznie, może więc spróbuję wyjaśnić to na konkretnym przykładzie.

Przypomnijmy sobie sytuację, w której ktoś zrobił nam ogromną przykrość, może nawet krzywdę. Kłótnie, wyzywanie, obrażanie. W takich momentach czujemy się słabi, zdenerwowani, czasem pokrzywdzeni. Być może stało się to więcej niż jeden raz. Mamy do konkretnej osoby cały worek żalu, a nawet nienawiści. Często wracamy myślami do rozmów, rozważamy różne scenariusze.

Może to osoba z naszej rodziny, więc unikamy kontaktu. Nie jedziemy na rodzinne spotkanie, żeby uniknąć konfrontacji. Być może zamartwiamy się tym, co ona sobie na nasz temat teraz myśli i co w kontekście jej słów pomyślą inni. To zupełnie naturalne, że nie chcemy mieć w naszym otoczeniu nieżyczliwych ludzi.

Jednak, gdyby się nad tym zastanowić, zauważmy, jak wiele czasu i energii oddajemy tej osobie. Tej, o której najchętniej byśmy zapomnieli. Jak wiele emocji wzbudza w nas ktoś, kto jest kompletnie nieistotny dla naszego prawdziwego życia – tu i teraz.

Jasne, że czasem to członek rodziny lub szef i nie da się od niej po prostu odciąć. Jednak jest wiele przypadków, gdy się da. Tylko wymaga to wysiłku. Uświadomienie sobie i wypracowanie postawy: Nie masz już nade mną władzy, jest bardzo trudne.

To jest właśnie jeden ze sposobów przeformowania uczuć, czyli: Nie zgadzam się na to, by tak wielką rolę w moim życiu odgrywał ktoś, kto sprowadza na mnie tak duży stresNie oddaję już mu władzy nad moim życiem i zdrowiem psychicznym.

6-krokow-do-lepszego-samopoczucia-i-pozbycia-sie-stresu-welbi-mindspace

Nie chcę tego stresu

Im częściej pozwalamy tej osobie gościć w naszych myślach, tym bardziej potwierdzamy, że ma nad nami władzę. Konkretnie złość, a czasem wręcz nienawiść i chęć zemsty mają nad nami władzę. Odcięcie od takich osób jest czasem jedyną drogą.

Oczywiście na co dzień nie muszą to być aż tak poważne sprawy. Dla wielu rodziców świadomość, że nie muszą współprzeżywać emocji własnego dziecka, już jest wielką ulgą.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której 3-latek wpada w histerię z jakiegoś (jemu tylko znanemu) powodu. Umiejętność bycia, wspierania, ale nie brania na siebie złości, rozgoryczenia, smutku dziecka, jest ogromnym krokiem na drodze do wewnętrznej równowagi.

A wspierają to jeszcze drobniejsze kroczki, m.in. właśnie dobre myśli, szukanie pozytywów, aktywność fizyczna, trzy oddechy. I w końcu częstsze mówienie: „Mogę”, zamiast zaczynanie zdania od: „Nie uda mi się, bo…” lub „Chciałabym, ale…”.

6-krokow-do-lepszego-samopoczucia-i-pozbycia-sie-stresu-welbi-mindspace

6. Odzyskaj skupienie

Wszystkie wymienione wyżej kroki mają jeden cel – świadome redukowanie stresu w codziennych sytuacjach. Skupienie się na swoim zdrowiu, umyśle, psychice, czyli ogólne dbanie o siebie, jest podstawą.

Wiem, że dzisiaj bardzo często powtarzane jest zdanie: Najpierw zadbaj o siebie. Być może dla niektórych wciąż brzmi to egoistycznie. Zapewniam jednak, że nie jest! Bez tego ważnego kroku nie ma szansy na poukładanie się ze światem i bliskimi.

Żeby jednak skupić się na tym, co ważne, trzeba najpierw zdefiniować, czym to „ważne” jest. Możliwe, że trzeba to będzie wyłuskać z całej masy spraw, którymi jesteśmy zawaleni każdego dnia.

Dla mnie ostatnio to była konieczność zrezygnowania z kilku zawodowych projektów na rzecz tego, co naprawdę przynosi mi radość w pracy (i pieniądze, bez których nie jesteśmy przecież w stanie funkcjonować). Czasem człowiek chciałby złapać kilka srok za ogon, bo wydaje się, że potrafi, jednak to działanie na krótką metę.

Rezygnuję ze stresu

Rezygnowanie z pewnych spraw wcale nie jest łatwe, bo mamy poczucie straty i to może budzić stres. Jednak jeśli wybierzemy to, co ważne i potrzebne, często też użyteczne, szybko poczujemy się lepiej. Uświadomienie sobie, że odłożony cel nie jest stratą, a jedynie odroczeniem, także może pomóc.

Wiem, że odzyskiwanie skupienia w świecie, gdzie wszystko właściwie zorganizowane jest tak, by jak najbardziej przyciągnąć naszą uwagę (szum informacyjny, polityka, reklama na każdym kroku itd.) jest trudne. Warto więc szukać wsparcia, nawet jeśli to będzie codziennie jeden mały kroczek. On w zupełności wystarczy.

Tym bardziej dziękuję Welbi za zaproszenie do współpracy. Z chęcią wzięłam udział w programie MindSpace. 6 tygodni, ciekawe ćwiczenia relaksacyjne, codzienne wyzwania, dużo merytorycznej wiedzy. To świetna motywacja dla wszystkich, którzy chcieliby, ale nie wiedzą, w którą stronę ten pierwszy krok wykonać.

Sami zerknijcie, czy to coś dla Was! 🙂

Branża Dziecięca – zabawki i artykuły dla dzieci część 1

Branża Dziecięca – zabawki i artykuły dla dzieci część 1

Branża Dziecięca – zabawki i artykuły dla dzieci część 1

chicco elektroniczna mata do gry w klasy

Chicco Elektroniczna mata do gry w klasy

Nowoczesna forma gry w klasy, czyli elektroniczna mata z 10 kolorowymi polami do skakania. Ma długość 150 cm i 2 tryby gry. Pomaga dziecku rozwijać umiejętności motoryczne, równowagę, precyzję i zachęca do aktywności fizycznej.

Zalecany wiek dziecka: 2-5 lat

Chicco/Artsana Poland www.chicco.pl

Sprawdź cenę i dostępność – KLIK!

dumel gitara swiat dzwiekow

Gitara Świat Dźwięków

Z drewnianą gitarą dziecko odkryje dźwięki, kolory światełek i znane melodie. Zabawę urozmaicą terkocząca gwiazdka i dotykowe struny.

Grupa wiekowa 9m+

Dumel dumel.com.pl

dumel obrazkowe abecadlo

Obrazkowe abecadło

Drewniany domek ma 6 trybów, w których dziecko może poznawać alfabet, odkrywając litery, ucząc się ich wymowy i poznając przykłady ich użycia.

Grupa wiekowa 2+

Dumel dumel.com.pl

hartan amg gt

Wózek wielofunkcyjny Hartan AMG GT

Firma Hartan i Mercedes Benz wprowadziły na rynek wspólną kolekcję wózków w stylu ekskluzywnych samochodów. Ten model wyróżnia się sportowym charakterem, elastycznością i maksymalnym komfortem jazdy.

Przybliżona cena detaliczna 4800 zł

Hartan hartan.de

hartan mercedes benz

Wózek wielofunkcyjny Hartan Mercedes Benz

Mistrzowska amortyzacja, potwierdzone bezpieczeństwo, innowacyjne materiały, nowoczesny, sportowy wygląd – to kluczowe atuty wózka. Koła z komorą powietrzną Solight-Ecco zapewnią optymalny komfort jazdy.

Przybliżona cena detaliczna 4300 zł

Hartan hartan.de

„Światło, które rozjaśnia mrok” i „Światło, które nigdy nie gaśnie”

„Światło, które rozjaśnia mrok” i „Światło, które nigdy nie gaśnie”

Światło, które nigdy nie gaśnie” i „Światło które rozjaśnia mrok” to seria napisana przez Magdalenę Majcher wydana nakładem wydawnictwa Pascal. Obyczajowa historia rodzinna, której główną bohaterką jest kobieta na życiowym zakręcie. 

To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i od razu przyznaję, że książki obyczajowe nie są moim pierwszym wyborem w księgarni. Jednak ostatnio tego właśnie potrzebowałam, czyli oderwania myśli od codziennych spraw i wtopienia się w emocjonalną, dość prostą historię.

Z wielką przyjemnością śledziłam losy Alicji. Kobiety, którą poznajemy zadowoloną, w szczęśliwym małżeństwie, spodziewającą się dziecka po wielu latach starań. W takim spokojnym, dobrym momencie życia. 

Dla mnie bardzo ważny jest zawsze początek książki, bo tu mam możliwość poznać bohaterów i zdecydować, czy nasza znajomość się rozwinie. W tym wypadku tak się stało, książka wciągnęła i spełniła oczekiwania. 

Światło, które nigdy nie gaśnieswiatlo ktore nigdy nie gasnie recenzja ksiazki

Alicja mieszka w Zielonej Górze z mężem Józefem. Ogólnie to kobieta zadowolona ze swojego życia. Ma stabilną, można nawet powiedzieć nudną pracę urzędniczą, a większość rodzinnych finansów opiera się właśnie na zarobkach męża.

 Kobieta jedzie na kolejną wizytę do ginekologa, żeby sprawdzić czy z wyczekaną ciążą wszystko w porządku. W tym momencie jeszcze nie spodziewa się, że o ile z ciążą wszystko dobrze, tak jej życie za chwilę przewróci się do góry nogami. Dowiaduje się, że jej mąż popadł w tarapaty finansowe, ale takie porządne, z wizją bankructwa i więzienia. 

Nie ma chyba dobrego sposobu, by odkryć taką prawdę. W przypadku Alicji pierwszym symptomem była zablokowana karta i nieudana próba opłacenia badań u ginekologa. W pierwszej chwili Alicja kompletnie nie spodziewa się jakichkolwiek kłopotów, przecież każdemu zdarzają się problemy z kartami. 

Jednak z godziny na godzinę sprawy zdają się komplikować.

Światło na zakręcie

I tu rozkręca się opowieść o powolnym rozpadzie stabilnej codzienności, planów na przyszłość i zaufania do męża. To też moment kiedy Alicja zostaje postawiona na rozdrożu, nie ze swojego wyboru, ale przecież i tak się czasami w życiu zdarza.

Nie spodziewajcie się dramy, szalonych zwrotów akcji, obyczajówki to nie science-fiction, gdzie na szali najcześciej jest cały świat lub większa część ludzkości. Tu na szali jest mniej, nawet nie życie, a małżeństwo Józefa i Alicji oraz przyszłość małego, jeszcze nienarodzonego człowieka. 

Sprawy rodzinne

Dość istotnym wątkiem jest też relacja Alicji z rodziną mieszkającą w Kołobrzegu. Kobieta wyjechała stamtąd ponad 10 lat temu i zdecydowanie jest skłócona z większością. Nie są to może kłótnie typu awantury, natomiast wiele niedomówień, żalu i problemów, do których Alicja nie chce wracać. Między innymi z tego powodu uciekła niemal na drugi koniec Polski.

Magdalena Majcher opisała sytuację, w której znaleźć się może w zasadzie każda osoba będąca w związku. To kwestia zawiedzionego zaufania, rozdarcia między rozsądkiem, emocjami do męża w areszcie i dylematem, czy zdoła mu jeszcze kiedykolwiek zaufać. I jak sobie poradzi finansowo? 

Ostatecznie Alicja podejmuje bardzo trudną dla siebie decyzję o przeprowadzce do Kołobrzegu. Do miejsca, z którego tak pragnęła uciec i w sumie udawało się to robić przez wiele lat. Teraz nie ma wyjścia i stawia czoło temu, co długo zamiatała pod dywan. 

Światło, które rozjaśnia mrokswiatlo ktore rozjasnia mrok recenzja

Kolejna część pokazuje dalsze losy Alicji mieszkającej już w Kołobrzegu. Kobieta jest w ciąży, została bez pieniędzy i w zasadzie bez pracy, zajmując mieszkanie zapisane kiedyś przez babcię.

Z jednej strony próbuje odnaleźć bardzo potrzebną w jej stanie równowagę. Z drugiej, wróciła do miejsca, z którym wiążą ją trudne, często bolesne wspomnienia.

Oprócz rodziców, w Kołobrzegu mieszka też siostra Agata z dziećmi i mężem Wojtkiem. Sama Alicja odkrywa powoli, że wsparcie rodziny, może nie jest idealne, ale przynosi ulgę. Nie bez trudu odbudowuje relację z siostrą, a my zaglądamy dzięki temu do ich przeszłości.

Co się wydarzyło między siostrami w tej rodzinie? Kim jest mieszkająca w Kołobrzegu podobna do Alicji postać? Jakie tajemnice skrywa rodzina?

Historie z życia wzięte

Prawda jest taka, że takich nieprzepracowanych historii, męczących latami, mamy wszyscy całą masę, dlatego tak dobrze, lekko czyta się tę konkretną opowieść. Czasami to miłość, czasami zdrada, duma, czasami błędy młodości czy uleganie wpływom otoczenia.

Są też sytuacje, które w jakiejś części da się naprawić. Tak dokładnie jest w przypadku historii związanej z rodzicami Alicji.

Finał opowieści „Światło, które rozjaśnia mrok” znajduje finał w wigilię Bożego Narodzenia. Autorka przeprowadza nas przez wydarzenia, które miały miejsce 10 lat temu i oczywiście rzutują na to, co dzieje się z emocjami Alicji dzisiaj.

Pewnie wiele osób odnajdzie tu fragmenty swojego życia, sytuacje potrzebujące kolejnej i kolejnej rozmowy z bliskimi i te zamiecione pod dywan. Ostatecznie historia Alicji daje nadzieję na to, że przy odrobinie dobrej woli i wysiłku, można sobie pewne sprawy poukładać. To lepsze niż wieczne rozdrapywanie ran z przeszłości.  

Jak wspierać odporność psychiczną dzieci i RODZICÓW

Jak wspierać odporność psychiczną dzieci i RODZICÓW

Jak wspierać odporność psychiczną dziecka i rodziców. Zresztą nie tylko rodziców, po prostu własną. Zadbać o siebie. To wyjątkowy odcinek, bo jego gospodynią jest Magdalena Nowak tworząca blog Karuzela Familijna.

Magda zaprosiła mnie do rozmowy na żywo na FB, a potem postanowiłyśmy przygotować z tego także odcinek podcastu Nie tylko dla mam. 

Magda jest animatorką społeczną i kultury oraz trenerka umiejętności społecznych. Prowadzi zajęcia i warsztaty dla rodziców. To ciepła, bardzo zaangażowana osoba, z która rewelacyjnie się rozmawia. Mam nadzieję, że będzie Wam się dobrze słuchało. 

Koniecznie zerknijcie na jej stronę Karuzela Familijna >>

Zadbać o rodziców

Z radością przyjęłam zaproszenie do rozmowy na temat odporności psychicznej dzieci. Okazało się, że warto zadbać o własną, żeby móc zaopiekować się tą naszych dzieci. 

Poniżej pytania, na które szukałyśmy odpowiedzi. 

  • Czym jest odporność psychiczna i na jakie obszary życia oddziałuje u dzieci i rodziców?
  • Jakie cechy wpływają na lepszą odporność psychiczną? 
  • Jak je kształtować?
  • Od kiedy możemy dbać o zdrowie psychiczne dziecka? 
  • Czy możemy kształtować jego odporność od pierwszych dni życia np. poprzez praktykowanie zasad rodzicielstwa bliskości?
  • Jakie elementy składają się na wychowanie wspierające i jak odnoszą się one do budowania odporności psychicznej dzieci i rodziców?
  • Dlaczego warto zająć się świadomym budowaniem jego odporności?
  • Czym dla Ciebie jest świadome i mądre podążanie rodziców za potrzebami dziecka?
  • Jak stawiać granice w szacunku do potrzeb emocjonalnych dziecka?
  • Która z emocji według Ciebie jest najtrudniejsza do akceptacji przez rodzica i dlaczego?
  • Co rozumiesz pod określeniem „emocjonalna ciamajda”?
Jak nauczyć dziecko mówić? Jak czytać książki, żeby wspierać naukę mówienia?

Jak nauczyć dziecko mówić? Jak czytać książki, żeby wspierać naukę mówienia?

Jak nauczyć dziecko mówić? Wspierać i nie zaszkodzić? Czy potrafimy wybierać książki naprawdę logopedyczne?

Książek wspierających rozwój mowy lub deklarujących, że w tym pomagają, jest cała masa. Tyle, że rodzice po prostu gubią się w tym nadmiarze propozycji. Odpowiedź na pytanie: „Co wybrać?” lepiej zamienić na: „Jak czytać?”.

Wtedy może się okazać, że nie trzeba wyrzucać tych książek, które już macie. Ani wydawać kroci na „te naprawdę logopedyczne”. Wystarczy odrobić krótką lekcję z rozwoju mowy dziecka, co przyda się nie tylko do wspólnego czytania, ale budowania relacji z dzieckiem.   

Specjalistka o tym, jak uczyć mówić? 

Poprosiłam o napisanie artykułu specjalistkę. Klaudia Kozak-Półchłopek, jest aktywną zawodowo logopedką oraz psycholożką. Pracuje z dziećmi i rodzicami w wieku przedszkolnym i szkolnym.

Pomyślałam, że taka ściąga przyda się osobom, którym zależy na wykorzystaniu czytania do nauki mówienia. Chyba wiele osób poczuje się pewniej podczas czytania, wiedząc, jak to robić i po jakie książki sięgać na danym etapie. Okazuje się, że nie do końca i nie na każdym etapie rozwoju potrzebujemy książek z etykietką „logopedyczne”. 

Logopedka o tym, jak uczyć dzieci mówić

Obserwując to, co dzieje się w grupie Aktywne czytanie – książki dla dzieci na FB, zapytałam o książki uczące dzieci mówić. Książki do nauki mówienia, książeczki logopedyczne i oto, co dostałam w odpowiedzi.

Którą wybrać? Jakie są najlepsze? To często zadawane pytania, na które nie ma prostych odpowiedzi. Najpierw warto odpowiedzieć sobie, co to znaczy uczyć się mówić i jak ta nauka, czy też rozwój mowy, przebiega.

Rozwój mowy

Ten proces przebiega przebiega etapami. Nikogo nie dziwi to, że małe dziecko nie wypowiada wszystkich głosek, a jego „kaczka” to „kaka” albo „taćta”. Mówi się, że dziecko ma jeszcze czas. I to prawda. Pytanie tylko brzmi, kim jest małe dziecko? Dwulatkiem, pięciolatkiem? A także ile tego czasu jeszcze ma, żeby kaka stała się kaczką?

Każdy z etapów rozwoju mowy charakteryzuje się nowymi umiejętnościami pojawiającymi się wraz z dojrzewaniem układu neurologicznego i doskonaleniem się aparatu artykulacyjnego. Także pod kątem koordynacji pracy wszystkich narządów, które biorą udział w nadawaniu mowy. Jeśli wiesz, co kiedy nastepuje, bez stresu będziesz się cieszyć ze wspólnego czytania. Przy okazji świadomie ucząc mówić.

Pierwszych 12 miesięcy 

Pierwszy rok życia, czyli od narodzin do pierwszych urodzin. To okres, w którym dziecko uczy się komunikować. Najpierw, czego doświadczył niemal każdy rodzic, za pomocą krzyku i płaczu. 

Następnie w okolicy 4 miesiąca życia dziecko zaczyna głużyć, czyli wydawać z siebie bliżej nieartykułowane dźwięki, kiedy jest najedzone i odprężone. 

Około 6-9 miesiąca życia pojawia się gaworzenie. Jest to celowe wydawanie z siebie dźwięków o charakterze sylab. To wtedy możemy usłyszeć jak dziecko robi: ma-ma-ma-ma, ba-ba-ba-ba.

plakaty-inspirowane-ksiazkami-dla-dzieci-aktywne-czytanie

Kiedy pierwsze słowa?

Często rodzice myślą, że właśnie słyszą pierwsze słowa dziecka. Jednak żeby uznać je za słowa, muszą się odnosić do konkretu. Jeśli tata wraca z pracy, a dziecko słyszy kroki lub trzaśnięcie drzwiami, widzi twarz taty i mówi: Tata!, wówczas możemy być pewni, że oto pojawiło się pierwsze słowo. Ma to miejsce zazwyczaj w okolicy pierwszych urodzin. 

Pokazuj, zamiast tylko mówić

Niemniej ważne jest wszystko, co dzieje się oprócz słowa. W pierwszym roku życia dziecko staje się komunikatywne niewerbalnie (około 9 miesiąca). Używa gestów, najczęściej gestu wskazywania palcem. Najpierw posługuje się nim by coś dostać i osiągnąć cel. Pokazuje na zabawkę, bezsłownie komunikując opiekunowi: Podaj mi piłkę. 

Następnie używa tego samego gestu, ale w nieco innym celu. Wskazuje, ale patrzy na opiekuna, następnie znów na przedmiot lub wydarzenie. Mówi tym samym: Zobacz, leci samolot, widzisz to? 

Ten z pozoru prosty gest jest już poważnym narzędziem do komunikacji, bo nie tylko pozwala osiągnąć cel, ale również podzielić się swoim doświadczeniem, wiedzą, a co najważniejsze: emocjami, które przeżywa mały człowiek w danym momencie i w reakcji na to, co widzi.

Nieco więcej o wspólnym czytaniu i pokazywaniu palcem przeczytasz w artykule pt. Jak czytać książkę małemu dziecku? Nie chce siedzieć i słuchać >>

Jak czytać książkę małemu dziecku? Nie chce siedzieć i słuchać

Rozwój mowy w drugim roku życia

Badamy teraz okres między pierwszymi a drugimi urodzinami. To czas, kiedy dla dziecka naturalną formą komunikacji są pojedyncze wyrazy. W tym wieku dziecko powinno posługiwać się wszystkimi samogłoskami (A, O, E, I, U, Y) oraz spółgłoskami: p, b, m, t, d, n, k, ch, ś, ź, ć, dź. Naturalne na tym etapie jest to, że wyrazy będą skracane, deformowane i wypowiadane „po swojemu”. 

Po drugich urodzinach, a w zasadzie w ich okolicy, dziecko uczy się łączyć dwa wyrazy w proste zdania. Zazwyczaj są to połączenia rzeczownika z czasownikiem. Za wyraz uznaje się także wyrażenia dźwiękonaśladowcze, a więc „daj am-am” będzie dla dwulatka pełnoprawnym zdaniem. 

Do swoich trzecich urodzin maluch powinien poprawnie mówić samogłoski oraz spółgłoski i ich zmiękczenia: p, pi, b, bi, m, mi, n, ni, f, fi, w, wi, t, d, n, l, li, ś, ź, ć, dź, j, k, ki, g, gi, ch. 

Rozwój mowy w trzecim roku życia

Kolejny etap to okres między trzecimi a czwartymi urodzinami. Dziecko nabywa umiejętności budowania zdań złożonych z kilku elementów. Już w okolicy trzecich urodzin przedszkolak radzi sobie ze zbudowaniem wypowiedzi złożonej z podmiotu, orzeczenia i dopełnienia. Np. Mamo daj pić, Pan jedzie autem. 

W tym okresie dziecko poprawnie artykułuje głoski syczące, czyli s, z, c, dz. 

Co powinien mówić 5-latek

Pięciolatek aż do szóstego roku życia doskonali wymowę najtrudniejszych głosek w języku polskim, czyli szereg szumiący: sz, rz, cz, dż oraz głoskę r. 

Etapy rozwoju mowy następują po sobie, jednak ich tempo może być bardzo indywidualne. 

Mimo to, sześciomiesięczne opóźnienie któregoś z etapów, powinno być wskazaniem do konsultacji z logopedą. W świadomości wciąż pokutuje wiele mitów na temat rozwoju mowy dzieci, między innymi, że chłopcy zaczynają mówić później. Dziecko dopiero w przedszkolu „rozgada się” lub że z wady wymowy po prostu dziecko wyrasta. Te mity mogą usypiać rodzicielską czujność. 

Książeczki logopedyczne, co naturalne, skupiają się głównie na rymowankach, wymowie, głoskach i rozwijaniu umiejętności budowania wypowiedzi. Jednak są kwestie, które niezależnie od wieku dziecka powinny stanowić podstawę do konsultacji ze specjalistą. 

Obserwuj sposób occychania

Kiedy dziecko oddycha przez usta, ma otwartą buzię w czasie swobodnej zabawy lub w nocy podczas snu, chrapie, zdarzają mu się bezdechy senne, ma stale zatkany nos. Takie objawy mogą wiązać się z problemami z migdałkami lub skróconym wędzidełkiem językowym. 

Dla logopedy jest to ważny wskaźnik późniejszych trudności z mową i wymową. Dlaczego? Ponieważ, kiedy usta są otwarte i służą dziecku do oddychania, trudniej uczyć się mówić. Wówczas język, zamiast spoczywać w swojej neutralnej pozycji (za górnymi zębami, „przyklejony” do podniebienia), leży na dnie jamy ustnej. Napiera na dolne zęby bądź wsuwa się między nie. 

Każda z tych możliwości stanowi podłoże do niewłaściwej wymowy głosek, w których potrzebujemy podniesienia języka- sz, rz, cz, dż, r, ale też prostszych niż t, d, n czy l. 

Sprawdź skrócone wędzidełko 

Podobny skutek może przynieść skrócone wędzidełko językowe- język jest wówczas „trzymany” na dnie jamy ustnej. Warto już w pierwszych tygodniach życia zwrócić się o ocenę wędzidełka do specjalisty. Logopedy, neurologopedy, położnej, doradcy laktacyjnego, laryngologa… lista jest długa. Wszystko tak naprawdę zależy od doświadczenia specjalisty. Szczególnie jeśli występują jakiekolwiek trudności z pobieraniem pokarmu, ssaniem lub połykaniem.

Wskazaniem jest też moment, gdy dziecko przy mówieniu wsuwa język między zęby, bądź wysuwa język z buzi, żeby wypowiedzieć jakąś głoskę.

Czy ma trudności z jedzeniem? 

Wszelkie trudności z jedzeniem, takie jak problemy z żuciem, gryzieniem, połykaniem, odmawianie jedzenia różnych konsystencji np. grudek. Jedzenie wyłącznie przecieranych zup, wybiórczość pokarmowa, czyli spożywanie bardzo ograniczonej liczby produktów (bułka z serem na śniadanie, obiad i kolację). 

Neofobia żywieniowa, czyli strach przed nowymi produktami i ich próbowaniem, to etap, który może się pojawiać u dwu- i trzylatków. Jednak jeśli problem się utrzymuje, wówczas dobrze jest skonsultować trudności z terapeutą karmienia. Zazwyczaj są to osoby będące logopedami, psychologami, terapeutami integracji sensorycznej, dietetykami. 

Więcej o tym zagadnieniu napisała specjalistka od żywienia: Dziecko nie chce jeść! Neofobia żywieniowa czy naturalny etap rozwoju? >>

Dlaczego to ważne dla mowy? 

Bo przy jedzeniu, jak przy żadnej innej czynności, dziecko ćwiczy wszystkie te narządy, które są mu niezbędne, by mówić i wymawiać poprawnie głoski. Język uczestniczy w przeżuwaniu, połykaniu, pobieraniu pokarmu. Porusza się, dzięki niemu wytwarzane jest w jamie ustnej podciśnienie, a to pozwala małemu dziecku ssać, a potem połykać. Jedzenie i mówienie idą w parze, tworząc trio z oddychaniem.

Jak wybierać książki wspierające rozwój mowy? 

Znając etapy i możliwości rozwojowe dzieci, w zasadzie każdą książeczkę da się zamienić w książkę do nauki mówienia. Przede wszystkim warto się nimi bawić się! To najważniejsza aktywność dziecka, podczas której uczy się otaczającego go świata. 

Wybierz ulubioną książkę dziecka i baw się w aktywne czytanie, jeśli tylko dziecko jest zainteresowane i chętne. Oczywiście książeczki logopedyczne pomagają, ponieważ stanowią swego rodzaju „gotowiec”: treści w nich zawarte są ułożone zgodnie z etapami rozwoju mowy dziecka.

Tu przeczytasz więcej, czym dokładnie jest aktywne czytanie i znajdziesz podpowiedzi, jak to robić: Aktywne czytanie. Co to jest? >>

Czy wymagać od dziecka wypowiadania głosek, na które nie jest gotowe? 

Oczywiście, że nie. Jeśli autko robi BRUM, to trzylatek powie, że robi BLUM, nie poprawiaj go, nie naciskaj. Nie mów: Popatrz, jak ja to mówię BRRRRRRRUM.

Czy omijać głoski, których dziecko nie wymawia poprawnie? 

Znów: nie. Dlaczego? Bo oprócz wymowy dziecko codziennie i przy każdej okazji ćwiczy jeszcze dwie funkcje: słuch i wzrok! 

Osłuchiwanie się z brzmieniem wyrazów, różnicowanie głosek, to bardzo ważny fundament wymowy. Podobnie, jak obserwowanie twojej twarzy i układu warg podczas mówienia.

Czy trzylatek słyszy, że mówi źle i przez to może czuć się gorszy? 

Nie, dopóki nie zwróci mu się na to uwagi właśnie poprzez poprawianie i korygowanie. Jeśli trzylatek mówi kacka, a ty mówisz kaczka, to najprawdopodobniej dziecko nie zauważa różnicy między waszymi wypowiedziami. 

Każda terapia logopedyczna zawiera element ćwiczeń słuchowych, szczególnie ćwiczeń słuchu fonemowego, czyli słyszenia fonemów (dla ułatwienia: głosek).

Jak czytać książeczki dla dzieci, żeby wesprzeć mowę?  

Wiele książeczek opiera się na onomatopejach, czyli wyrażeniach dźwiękonaśladowczych. Dziecko, które nie ma możliwości nazwania krowy krową, na jej widok mówi „mu”. Jest to adekwatna reakcja i wspiera naukę mówienia. 

Warto jednak nie pozostawać na tym etapie zbyt długo. Jeśli Twoje dziecko zaczyna posługiwać się wyrazami, wówczas mów, że krowa to krowa, nawet jeśli dla twojego dziecka będzie to na początku „kowa” czy „koja”. 

Zabawy onomatopejami wykorzystajmy dla rozwijania wypowiedzi zdaniowych: Krowa mówi MU. Jak mówi krowa? Dziecko używa wtedy znanego sobie dźwięku, a jednocześnie rozwija słownictwo i uczy się dialogu. 

Pytania też wspierają mowę

Te pierwsze nauki dialogowania są niesamowicie ważne, uczą tego, że porozumiewamy się naprzemiennie. Ja mówię, ty słuchasz. Ty mówisz, ja słucham. Przy czytaniu czy opowiadaniu sobie książek, warto o tym pamiętać. I czytać w taki sposób, by było miejsce na zadanie dziecku pytania. Nawet bardzo prostego i nawet jeśli nie jest w stanie odpowiedzieć na nie ani wskazać. 

Kiedy w odpowiedzi usłyszymy gaworzenie albo dziecko spojrzy nam w oczy, to już jest wstęp do dialogu. 

Zebrałam tu zabawy ćwiczące słuch: Najpierw naucz słyszeć, wtedy zacznie słuchać >>

Dlaczego on mnie nie słucha!? Najpierw naucz słyszeć, wtedy zacznie słuchać

Ciśnienie nie uczy mówić

Oczywiście nie chodzi tutaj o to, by przepytywać dziecko: a gdzie kurka, a gdzie kaczka, a gdzie słońce, i w pełnym napięciu czekać na odpowiedź. Wszystko, co robicie powinno być przyjemne dla dziecka, bo tylko wtedy pojawia się coś, co jest niesamowicie ważne dla rozwoju mowy, czyli motywacja.

Dziecko musi chcieć mówić, widzieć, że jest słuchane, a jego mówienie wywołuje reakcje. Jeśli bardzo lubi biedronkę w swojej ulubionej książeczce, czytajcie z pełnym zaangażowaniem, świetnie się bawiąc. Obserwując to, dziecko po jakimś czasie znajdzie sposób, by zakomunikować, że chce właśnie tę biedronkę, tę książeczkę. 

Mówić pieszczotliwie? 

Na koniec, chciałabym wspomnieć o jeszcze jednej ważnej kwestii. Dziecko uczy się od rodziców i opiekunów. Naśladuje nas i inne ważne osoby ze swojego otoczenia. Częste zwracanie się do małego dziecka w sposób pieszczotliwy, zniekształcony („A cio to takie? To siamolocik!”), może prowadzić do trudności w późniejszym różnicowaniu głosek. 

Jeśli jest nagminne i stałe, może doprowadzić do środowiskowej wady wymowy, czyli takiej, która nie wynika z trudności artykulacyjnych, a z tego, że dziecko tak zostało nauczone danego słowa.

Jeśli więc sami mamy wyraźne wady wymowy, warto rozważyć własną terapię logopedyczną. W gabinecie czasami spotykam właśnie takie pary: dziecko i rodzic, który „przy okazji” wspiera swoją pociechę i sam ćwiczy dla siebie. 

Jeśli cokolwiek niepokoi Cię w rozwoju dziecka, warto po prostu skonsultować się ze specjalistą. 

plakaty-inspirowane-ksiazkami-dla-dzieci-aktywne-czytanie