Zachcianki czy podążanie za potrzebami dziecka? Jak je rozróżnić? Dużo mówię w podkaście Nie tylko dla mam o podążaniu za potrzebami dziecka. Tak często poruszam ten temat, że przestałam się zastanawiać nad jego podstawowymi aspektami.
Obserwując jednak obawy rodziców, chociażby podczas konsultacji on-line, które prowadzę od lat, doszłam do wniosku, że warto wrócić do podstaw i przypomnieć, na czym to faktycznie polega.
Podążanie za potrzebami dziecka jest często mylone z bezstresowym wychowaniem lub spełnianiem każdej zachcianki malucha tu i teraz. Jednak prawdziwe podążanie za potrzebami dziecka to świadome rodzicielstwo, oparte na wsłuchiwaniu się w rozwój dziecka oraz rozumieniu, jak komunikuje swoje potrzeby.
Podcast Nie tylko dla mam
Jak odróżnić potrzeby od zachcianek?
Nie jest łatwo rozróżnić, co jest potrzebą, a co zachcianką. Niemowlęta, dla których podstawowe potrzeby biologiczne, takie jak jedzenie, sen, czy ciepło, są najważniejsze, nie pozostawiają nam wyboru. Gdy dziecko płacze, daje sygnał, że potrzebuje zaspokojenia tych podstawowych potrzeb.
Z biegiem czasu dzieci zaczynają wyrażać potrzeby bardziej złożone, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Młody układ nerwowy dopiero się rozwija, a dzieci często nie wiedzą, jak radzić sobie z emocjami. Dlatego, tak jak dbamy o ich zdrowie fizyczne, warto również pochylić się nad ich potrzebami emocjonalnymi.
Podążanie za potrzebami dziecka w praktyce
Rodzice często zadają sobie pytanie, jak rozpoznać, czy to, czego chce dziecko, jest rzeczywiście jego potrzebą, czy tylko chwilową zachcianką. Przykładowo, małe dziecko płacze, gdy nie dostaje czegoś od razu. O ile niemowlęta płaczą z potrzeby, starsze dzieci mogą to robić, by zwrócić na siebie uwagę. Ale każdorazowy płacz to również forma komunikacji i informacja, że dziecko czegoś potrzebuje – niekoniecznie fizycznej rzeczy, ale np. wsparcia emocjonalnego.
Co zrobić, gdy podążanie za potrzebami jest krytykowane?
Często rodzice, którzy świadomie podążają za potrzebami swojego dziecka, spotykają się z krytyką otoczenia. Słyszą, że ich dziecko jest „rozpieszczone” lub że „wchodzi im na głowę”. To może być frustrujące, ale warto pamiętać, że to rodzice najlepiej znają swoje dziecko i jego potrzeby.
Przykład: Załóżmy, że dziecko w sklepie prosi o zabawkę. Kiedy odmawiamy, wybucha płaczem. Możemy odebrać to jako zachciankę, ale może to być sygnał, że dziecko czuje się przemęczone lub przytłoczone sytuacją. W takim momencie zamiast reagować złością, warto spokojnie porozmawiać z dzieckiem, zrozumieć, co go naprawdę frustruje, i wyjaśnić swoje stanowisko.
Dlaczego warto podążać za potrzebami?
Podążanie za potrzebami dziecka buduje zaufanie. Dziecko uczy się, że może komunikować swoje potrzeby, a rodzic go wysłucha. Takie podejście wspiera rozwój emocjonalny dziecka, ucząc je, że ma prawo do swoich uczuć i potrzeb.
Jednak podążanie za potrzebami nie oznacza braku granic. Granice są niezbędne w wychowaniu i często wynikają właśnie z zaspokajania nieuświadomionych potrzeb dziecka.
Podążanie za potrzebami a krytyka otoczenia
Często rodzice spotykają się z krytyką, gdy podążają za potrzebami dziecka. Słyszą, że są „zbyt łagodni” lub że „dziecko ich wykorzystuje”. Co w takiej sytuacji?
Przykład: Wyobraźmy sobie sytuację, w której dziecko odmawia założenia kurtki zimą. Wszyscy wokół zaczynają komentować, że rodzic „nie potrafi postawić granic”. Tymczasem dziecko może mieć zupełnie inną potrzebę – na przykład czuć dyskomfort związany z materiałem kurtki. Zamiast wymuszać posłuszeństwo, warto porozmawiać z dzieckiem, aby znaleźć rozwiązanie, które odpowiada zarówno jego potrzebom, jak i zapewnia bezpieczeństwo.
Podążanie za potrzebami dziecka to klucz do budowania silnej relacji rodzicielskiej opartej na wzajemnym zrozumieniu i zaufaniu. Choć nie zawsze jest to łatwe i często spotyka się z krytyką, warto podejmować ten wysiłek, aby dziecko czuło się akceptowane i kochane.
Czy podążać za wszystkimi potrzebami?
Wszystko zależy od twojej relacji z dzieckiem i uważnej obserwacji. Nie lubię tworzyć list w wychowaniu, ale mogę podać kilka sytuacji, w których mądre podążanie za potrzebą jest kluczowe:
Sen – Zmęczone dziecko trudniej zrozumieć, a nieprzespana noc to za mało regeneracji. Dziecko, które zasypia późno i wstaje wcześnie, nie ma dostatecznej ilości odpoczynku. Potrzeba zabawy do północy nie jest czymś, za czym powinniśmy podążać, szczególnie w przypadku przedszkolaków i uczniów, których czekają codzienne wyzwania edukacyjne.
Płacz – Pozostawianie dziecka do „wypłakania się” to błąd. Płacz to sygnał, że dziecko czegoś potrzebuje, więc ważne jest, by być przy nim. To nie oznacza, że musimy zawsze natychmiast eliminować płacz, ale nie można pozostawiać dziecka samego z jego trudnymi emocjami.
Miłość – Im bardziej „niegrzeczne” dziecko, tym więcej miłości potrzebuje. To tylko fasada, za którą kryje się coś głębszego. Łatwiej jest ukarać za złe zachowanie, trudniej zajrzeć, co jest przyczyną. Warto podążać za tą potrzebą, nawet gdy brakuje cierpliwości.
Jedzenie – W przypadku dzieci-niejadków to trudny temat, zwłaszcza dla mam. Każdy kęs ma znaczenie. Jednak dla wielu dzieci warto kształtować zdrowe nawyki żywieniowe i zachęcać do poznawania nowych smaków.
Ruch – Dzieci muszą się ruszać. To potrzeba, za którą warto podążać w każdej możliwej sytuacji. Dzieci uczą się lepiej, gdy mają możliwość ruchu. Zbyt długie siedzenie prowadzi często do wybuchów złości.
Odpoczynek – Dzisiejsze dzieci mają mało czasu na prawdziwy odpoczynek. Czasami rodzice mylą aktywności sportowe z odpoczynkiem. Prawdziwy odpoczynek to taki, w którym dziecko może samo decydować, co robi i jak długo. Nawet jeśli wybiera czas przed telewizorem, ten moment relaksu też jest potrzebny.
Akceptacja – Akceptacja dziecka to coś, co wydaje się oczywiste, ale nie zawsze dzieci to tak odbierają. Czasami warto się zastanowić, czy rzeczywiście w pełni akceptujemy nasze dziecko takim, jakie jest.
Potrzeb, które musimy zaspokoić, jest znacznie więcej, np. szacunek, samodzielność, bezpieczeństwo. Nie dzielę ich na ważne i mniej ważne – wszystkie są istotne. Obserwacja dziecka pozwala dostrzec, które z nich są aktualnie kluczowe.
Potrzeba nie jest usprawiedliwieniem
Jestem zwolenniczką podążania za potrzebami dziecka, ale nie można każdej potrzeby uzasadniać. Jeśli dziecko ma potrzebę krzyczeć, możemy to zrozumieć, ale gdy rzuca kamieniem, nie powinniśmy na to pozwalać. Podążanie za potrzebami nie oznacza akceptowania zachowań, które są niebezpieczne lub krzywdzące.
Żadna skrajność nie jest dobra w komunikacji, także podążanie za potrzebami dzieci. Oprócz naturalnych potrzeb, żyjemy w świecie kultury i norm społecznych. Musimy uczyć dzieci zasad, które są zgodne z naszym poczuciem bezpieczeństwa i ogólnospołecznymi normami.
Refleksja nad wychowaniem
Często powielamy schematy, które sami przeszliśmy jako dzieci. Warto jednak zadać sobie pytanie, czy te schematy nam odpowiadają. Jak radzimy sobie jako dorośli? Czy potrafimy mówić o emocjach, wyrażać miłość, czy może zamiatamy problemy pod dywan?
Refleksja nad własnym dzieciństwem pomoże nam lepiej zrozumieć, czego chcemy dla naszych dzieci. To ciężka praca, ale warto ją podjąć, bo wpływ rodziców na przyszłość dzieci jest ogromny.
Zachęcam do podzielenia się swoimi przemyśleniami na temat różnicy między potrzebami a zachciankami – gdzie Twoim zdaniem przebiega ta granica?
Z radością daję znać, że sponsorem tego odcinka podcastu jest firma Persempra. Koniecznie zerknijcie, jak ułatwiają życie tworząc tkaniny na meble.
Aniu, przez przypadek trafiłam na ten artykuł i w ogóle na Twojego bloga. Uwielbiam takie przypadki, bo zakochałam się w Twoim blogu 🙂
Jestem mamą Kornela, który jutro będzie miał swoje pierwsze urodziny. Generalnie należy do Aniołków i nie ma z nim większych problemów. Niestety, ostatnio zaczął się gorszy okres, bo Młodemu wyrzynały się kolejne ząbki: jest płaczliwy, najchętniej chciałby tylko na rączki… Kilka dni temu podczas przygotowywania śniadania był strasznie jęczący. Posadziłam go w krzesełku i założyłam śliniaczek, Mąż szykował dla nas jajecznicę. Kornel zaczął wychodzić z krzesełka. Powiedziałam, że tak nie wolno. Posadziłam go ponownie i przypięłam pasami. A on znowu zaczął się wyrywać i płakać jeszcze bardziej. Naprawdę byłam już wkurzona, więc wyjęłam go, posadziłam na ziemi i zostawiłam samego. Oczywiście on rozpłakał się jeszcze bardziej…. Przecież nic nie rozumiał z tej sytuacji. On potrzebował papieru, a ja mu proponuję zszywacz… I jeszcze zostawiam z tym zszywaczem samego 🙁 Dopiero po przeczytaniu tego artykułu zdałam sobie sprawę, jak powinnam zachować się w tej sytuacji. Chociaż z drugiej strony zewsząd słyszę, że jak będę mu ulegać teraz, to będę to musiała robić do końca życia… Ale przecież nie chodzi o uleganie, tylko o podążanie. Granica jest cienka. I weź tu człowieku, bądź mądry….
Ojej, dziękuję Ci bardzo za miłe słowa. Super, że trafia do Ciebie właśnie taki styl porozumienia z maluszkiem 🙂 I wszystkiego najlepszego dla Kornela!
Właśnie szukałam takich tematów i wpadłam na ten artykuł i całe szczęście daje do myślenia…i teraz wiem ze ja popełniam błąd muszę nad sobą pracować i tak nie wybuchac gniewem tylko probowac go zrozumiec i na spokojnie wytłumaczyc choc czesto brak cierpliwosci ale trzeba nad soba zacząć pracowac mam nadzieje ze uda mi sie złapać lepszy kontakt z synem. Dziękuję
Szukając odpowiedzi ” co dzieje się z moim 4 latkiem” , trafiłam na Pani wpis , zapisuje do ulubionych. ♥️ To wielkie szczęście, że na wyciągnięcie ręki mamy możliwość docierać do tak wartościowych , uczących i zrozumiałych materiałów. Bardzo za to dziękuję .
I tak, one docierają 😉 Świadomość w nas rodzicach i nasza praca to coś od czego należy rozpocząć drogę wychowania jakiego byśmy oczekiwali . pozdrawiam serdecznie i będę śledzić 🙂
Również pozdrawiam i cieszę się, że wsparłam 🙂
Świetny tekst! Zgadzam się z nim w 100%! Ja też staram się podążać za potrzebami syna i dużo z nim rozmawiać o jego potrzebach, emocjach i widzę, że to skutkuje.
Cieszę się bardzo i dziękuję 🙂 to chyba najlepsza droga do serca maluchów 🙂
„Najpiękniejsze i najbardziej przerażające w rodzicielstwie jest to, że w największym stopniu to właśnie od rodziców zależy.” – nie do końca mogę się z tym zgodzić. Znam rodziny, w których rodzeństwo bardzo zblizone wiekiem, wychowywane w ten sam sposób jest od siebie skrajnie różne, również jak chodzi o system wartości, szacunek do drugiego człowieka itp.
Poza tym podobne stwierdzenia jeszcze bardziej nakręcają w nas, rodzicach, wyrzuty sumienia za każdy błąd, który popełni nasze dziecko, również dorosłe.
Fajny tekst, podoba mi się Pani podejście do dzieci :).
Mam natomiast uwagę w kwestii nazewnictwa pojęć. Myślę, że nie wszystko, co Pani określa jako potrzebę, rzeczywiście jest potrzebą. Wymienione: sen, odpoczynek, miłość, bezpieczeństwo, uznanie (a nie szacunek), ruch, jedzenie, akceptacja – to rzeczywiście potrzeby, uniwersalne, wspólne wszystkim ludziom.
Natomiast nie ma czegoś takiego jak „potrzeba płaczu”, czy „potrzeba krzyku”. To są strategie, które są używane w celu zaspokojenia (jakichś) potrzeb albo w celu poinformowania o potrzebach.
Jeden z lepszych artykułów które czytałam na ten temat. Dzięki.