Wychowanie wspierające, to hasło, które często pada z moich ust. Wiele razy powtarzam je w tekstach na blogu. To wszystkie elementy budowania relacji w rodzinie, które uważam za kluczowe.
Wychowanie wspierające to mój sposób na budowanie dobrych relacji z dzieckiem i światem, ale też pewna deklaracja. Bardzo często rodzice proszą o zdefiniowanie, za którym nurtem pedagogicznym ja się właściwie opowiadam? Jest ich teraz tyle, że trudno się zorientować, jak rozmawiać z dziećmi o emocjach, ogólnie życiu i jak poczuć się pewnie w roli rodzica.
Zostanę mamą. Jestem mamą, czyli ZMIANY
Będąc mamą od dziesięciu lat, pedagożką czynną zawodowo od trzynastu, zauważyłam jedno – jestem za tym żeby akceptować zmiany w życiu, nawet do nich dążyć. Jeżeli miałabym jednym zdaniem określić, jak przygotować się do roli rodzica, to powiedziałabym właśnie: Przygotować się na zmiany.
Często słyszę, jak ktoś mówi: Obyś tylko nic się nie zmieniło, bo teraz jest dobrze. Nie przepadam za takimi życzeniami, bo na przestrzeni tych lat odkryłam, że najlepszym co się zdarza, to właśnie zmiany. Dążenie do zmiany życia na lepsze, to świetny motywator do budowania lepszych relacji i podejmowania pewnych decyzji.
Rodzicielstwo zmienia
Choć zmiany zawsze wiążą się ze stresem, niepewnością i koniecznością wyjścia o krok dalej, niż to co znane, jednak warto. Założenie, że zmieniamy się pod wpływem lat, doświadczeń i środowiska, w którym żyjemy, jest jednym z głównych założeń wychowania wspierającego. Nigdy nie będzie tak, jak przed ślubem, przed narodzinami dziecka, przed… czymkolwiek, co ma dla ciebie znaczenie tu i teraz.
Nie dążę więc do sytuacji, w której wszystko będzie dobrze. Dążę do rzeczywistości, w której będę rozumiała, co dzieje się ze mną i moimi najbliższymi. Nawet jeśli nie zawsze mam siłę dawać z siebie wszystko. Wtedy nawet nagłe zwroty akcji, nie są przerażające, bo wiem, dlaczego coś się wydarzyło. I jak reagować żeby to zdarzenie było kolejnym doświadczeniem, a nie powodem do stresu przez najbliższe miesiące czy lata.
Zawsze masz jakiś WYBÓR
Drugim fundamentem wychowania wspierającego jest wybór, który daję sobie (jako rodzic) i rodzinie (jako członek społeczności) oraz wszystkim dookoła (bo jestem częścią świata). Wydaje się to oczywiste, ale na moim rodzicielskim podwórku, kiedy przychodzi do rozmawiania o: karmieniu niemowlaka, szczepionkach, chustach, zdrowiu, usypianiu, pielęgnacji, nawet kosmetykach czy edukacji, okazuje się, że zwolenników dawania ludziom wyboru jest o wiele mniej niż tych, który „wiedzą najlepiej” i mają zamiar przekonywać świat do swoich racji.
Nie dając żadnego wyboru, choć dużo o nim mówiąc: „Zrobisz jak zechcesz, ale ja na twoim miejscu…”. W jednym z artykułów podejmuję nawet temat wiecznego krytykowania rodziców. Dotyczy to niestety częściej krytykowania młodych matek.
Nie znoszę takiej postawy, bo rozmawiając z rodzicami na przestrzeni lat, poznałam tyle historii, tyle przypadków, tyle emocji, że za zwykłą arogancję, uważam stawianie spraw związanych z wychowaniem i rodzicielstwem, na ostrzu noża.
Każdy ma swoją opowieść
Jeśli wybiera, że chce się nią podzielić ze światem, to z pewnością nie po to, żeby być ocenianym lub pouczanym. I nie po to żeby się z czegoś tłumaczyć, bo nie na tym polega szukanie wsparcia. Nauczyłam się (wciąż się uczę) te wszystkie opowieści (które nie zawsze są zgodne z tym, co ja bym zrobiła lub czego bym chciała) poznawać i szanować. Jestem zwolenniczką dawania ludziom wyboru, na tym opieram rozmowy z rodzicami w wychowaniu wspierającym i tego bym chciała dla najmłodszych.
Niby wiadomo, że jesteśmy rożni, nasze dzieci rozwijają się we własnym tempie, nasze sytuacje rodzinne, środowiskowe, finansowe i emocjonalne też nie są identyczne. Nie widzę powodu, dla którego rodzice mieliby opowiadać się za jednym nurtem w wychowaniu, jednym modelem rodziny czy jedną ścieżką edukacji. Widzę natomiast mnóstwo powodów, by wspierać ich w wyborach, których dokonali lub zamierzają dokonać.
Świadome macierzyństwo
O wiele bardziej odpowiada mi czerpanie dobrych, przydatnych w wychowaniu elementów z wielu badań i dziedzin nauki, z doświadczeń innych rodziców, niż „obrona do upadłego” tego czy tamtego (obecnie modnego) nurtu w wychowaniu. W wychowaniu wspierającym chodzi o szukanie najlepszych dróg dla danej rodziny, konkretnego człowieka. Na tym polega wsparcie emocjonalne dzieci i dorosłych.
Przy tym założeniu, dzieci niekoniecznie muszą podzielać zdanie rodziców w każdej sytuacji, nie muszą podążać za oczekiwaniami dorosłych lub spełniać ich niezrealizowanych marzeń. Mają prawo oczekiwać wsparcia i zrozumienia od najbliższych, nawet jeśli nie zachowują się „po myśli” dorosłego.
Więcej na ten temat wychowania asertywnego dziecka opowiedziałam m.in. tu:
ODPOWIEDZIALNOŚĆ RODZICIELSKA
Ostatnio czytałam kilka dyskusji o tym, czy warto (czy powinno się) używać słowa „wychowanie” w rozmowach o dzieciach. Ja zdecydowanie używam, bo dla mnie oznacza ono głównie świadomość bycia rodzicem, a tym samym, przejęcie odpowiedzialności za życie małego człowieka.
W wychowaniu wspierającym, rozumianym jako długi proces, bo przecież nie kończy się po kilku latach, ta odpowiedzialność za emocje w rodzinie dotyczy również dzieci. Bardzo zależy mi na wychowaniu ludzi świadomych własnych emocji i możliwości.
Nie da się tego osiągnąć bez wsparcia dorosłych, ale też dania dzieciom wielu (naprawdę wielu) okazji do popełniania błędów i brania za nie odpowiedzialności. Mam tu na myśli wyciąganie wniosków na przyszłość i umiejętność szukania różnych rozwiązań.
Odpowiedzialność za emocje
Zaczynając od tych najmniejszych zdarzeń, w których np. młodsze dziecko zabiera zabawkę starszemu. Co dalej? Może się zdarzyć, że starszak uderzy za to młodsze rodzeństwo. W wychowaniu wspierającym uczenie brania odpowiedzialności za to zdarzenie nie polega na ukaraniu starszaka, ale bardziej na uświadomieniu mu, dlaczego bicie, gryzienie, szczypanie nie jest akceptowane, jak wtedy czuje się uderzony brat i (co najważniejsze), jak inaczej można w przyszłości rozwiązać taką sytuację.
Zaczyna się od małych akcji, kończy na życiowych wyborach i decyzjach, a dzięki zebranym doświadczeniom i umiejętności szukania różnych rozwiązań, jest szansa, że mały, a potem już duży człowiek, będzie z tych wyborów zadowolony.
Niepewni rodzice
Wielkim dramatem współczesnych dzieci jest zagubienie dorosłych. Zdarza nam się narzekać, że „te pociechy takie wpatrzone w ekrany, że jedzą niezdrowe rzeczy, że mało uprawiają sportu, że jakieś takie… nie takie jak byśmy chcieli”.
Nie uważam, że winą za to, jakie są nasze dzieci, można wyłącznie zrzucić na cywilizację, współczesne czasy, czy rozwój elektroniki. Ktoś te telefony kupuje i daje do ręki roczniakom, prawda? Tutaj trochę więcej o tym zagubieniu w roli rodzica:
https://nietylkodlamam.pl/jak-od-nowa-zbudowac-wspierajace-relacje-rodzinne/
Chciałabym za to bardzo wyraźnie podkreślić, że nie uważam współczesnych dzieci za pokrzywdzone, nieszczęśliwe, czy nieogarnięte. Widzę i podziwiam ogromny potencjał tkwiący w małym człowieku i bardzo szanuję prawo do poznawania (i kreowania) świata tak, jak każdy potrzebuje i czuje. Uwzględniając rzeczywistość mocno różniąca się od podwórkowych wspomnień sprzed lat. Wracam do hasła zmiana – nie wróci to, co było kiedyś. Co nie znaczy, że przyszłość naszych dzieci maluje się w czarnych barwach. Wręcz przeciwnie.
Okazywanie SZACUNKU
Jeśli o mnie chodzi, wychowujący rodzic bacznie obserwuje swoją pociechę i wspiera w ważnych momentach, bo to się wiąże z szacunkiem i odpowiedzialnością. Wsparcie jednak rozumiem trochę szerzej niż tylko skoncentrowanie na dziecku.
Chciałabym żebyśmy wpierali się jako rodziny i jako rodzice. Prowadząc warsztaty, pisząc bloga, budując społeczność w wirtualnej przestrzeni, zauważyłam, że rodzice potrafią się wspierać i pomagać sobie nawzajem. Mimo dzielących nas różnic. I to wsparcie także zawiera się w moim rozumieniu wychowania wspierającego.
To tak na początek, bo wychowanie wspierające to nie tylko hasło, ale cała teoria, której nie zmieszczę w jednym artykule. Zresztą niemal w każdym przecież wracam do wychowania wspierającego.
Więcej o wychowaniu wspierającym
Niedawno ukazało się wznowienie jednaj z książek, które napisałam pt. Trudne tematy dla mamy i taty. Jeśli odpowiada ci moja wizja wychowania wspierającego, być może zechcesz przeczytać o niej trochę więcej. Tu znajdziesz wszystkie szczegóły, łącznie ze spisem treści.
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga, aktywne czytanie i moją codzienność.
Opisałaś to jak trzeba. Bardzo mi się podoba
Dzięki.
Tak się cieszę, że są jeszcze zdroworozsądkowe podejścia do wychowania dzieci. Trzymanie się określonych reguł w danej filozofii może nie być w pełni odpowiednie dla każdego dziecka, czy rodzica, dlatego przeraża mnie postępowanie niektórych rodziców, ślepo wierzących w pozytywny rezultat pewnych określonych przez autorów danego nurtu zasad.
Myślę, że wychowanie wspierające zakłada najważniejsze aspekty wychowania dziecka takie jak miłość bezwarunkowa i akceptacja. Gdy dziecko ma zagwarantowane te wartości, będzie szczęśliwym, pewnym siebie człowiekiem.
Cieszę się, że podzielamy pogląd na wychowanie. Naprawdę nie lubię zamykać się na różnorodność i odmienne spojrzenia na wychowanie. Mam nadzieję, że jest więcej takich rodziców. 🙂
Zazdroszczę kreatywności i polotu. Podoba mi się Pani nieofensywny styl prowadzenia wywodu. To uwiarygadnia przekaz. Łączę obecnie rolę pedagoga szkolnego i mamy 4 dzieci w wieku szkolnym (liceum, technikum, podstawówka),odbywających
„kwarantannę narodową”. To trudne. Bunt pierwszaka na ilość zadawanych lekcji, lekcje on-line, wideokonferencje moje i męża z kierownictwami szkół, ogarnianie domu. I poczucie powinności wobec pracy, że muszę podjąć jakieś działania, udzielać pomocy, pisać rodzicom porady na dzienniku elektronicznym. Nikt mnie o nie z rodziców moich uczniów nie prosi, mimo deklaracji z mojej strony. Pomagam dyrekcji w dokumentacji tego czasu, a wciąż mam poczucie, że nie wypełniam należycie swoich obowiązków zawodowych. Ta kumulacja jest frustrująca.
Według mnie również słowo „wychowanie” podczas rozmowy z moim dzieckiem est ważne, tak jak auto wspomniał we wpisie. Tym słowem mogę pokazać dziecku, że jestem za nie odpowiedzialna oraz to, że chce dla niego jak najlepiej. To pomaga we wspólnym zrozumieniu siebie nawzajem.