Co robisz z pomysłem? to książka dla dzieci, dzięki której mali czytelnicy zrozumieją, że pomysł może być jak jajko. Można się nim zaopiekować i sprawdzić, co się wykluje. I czy się wykluje?
Co robisz z pomysłem?
To pierwsza z dwóch nagradzanych na świecie książek, których autorem jest Kobi Yamada. Druga pt. Co zrobisz z problemem?, też ma swoje miejsce w moim sercu, bo Co robisz z problemem? jest propozycją wspierającą odporność psychiczną dzieci.
Autor przedstawia nam dwójkę głównych bohaterów – dziecko i jajko, które symbolizuje pomysł. Pewnego dnia, dziecko wpada na pomysł, ale jakoś nie jest do niego przekonane.
Jajko chodzi za chłopcem, ale nie prześladuje. Bardziej towarzyszy każdego dnia. Od obojątności, tudzież lekkiego zaciekawienia, ich relacja zmienia się w przyjaźń, a nawet miłość. Chłopiec pokochał pomysł i wszędzie go ze sobą zabiera.
Pewnego dnia pomysł się wykluwa. Już nie jest tylko w głowie dziecka, zaczyna istnieć na świecie, co oczywiście sprawia ogromną radość i daje wiele satysfakcji.
Mały nerwus może zauważyć, że nie wszystko od razu trzeba umieć, wiedzieć, ale też nie warto się poddawać po pierwszej nieudanej próbie.
Jako z pomysłem
Dodam tylko, że ta książka zdecydowanie wspiera komunikację dziecka ze światem. Mimo, że akcja rozgrywa się początkowo tylko między jajkiem i dzieckiem, tak naprawdę wszystko zmierza ku temu, żeby dziecko pokazało swój pomysł światu.
Każdy ma opory, jeśli chodzi o nowe pomysły. Wstydzimy się często, że nas ktoś wyśmieje albo ukradnie pomysł. Nie wierzymy we własne siły. Wolimy porzucić marzenia niż wypracować ich realizację. To ważne, żeby ze swoimi pomysłami wychodzić do świata. Zamknięte w skorupce na zawsze, raczej nie będą szczęśliwe.
Bajka o rozczarowanym rumaku Romualdzie. Romulad ma pretensje do świata, bo czuje, że jest dzielny, ważny i mógłby dokonać wiekich rzeczy. Jednak w bajkach zawsze jakoś jest w cieniu, na drugim, albo i dalszym, planie.
Nie pasuje mu ta pozycja, dlatego kiedy słyszy wołanie o pomoc, natychmiast rusza do akcji. Jak się ta akcja skończy? Z pewnością rodzinnym śmiechem, bo tę książkę koniecznie trzeba przeczytać dziecku na głos.
Wtedy razem zaglądamy do środka, a ja mogę opowiedzieć, co ciekawego wypatrzyło pedagogiczne oko. Nie przegapisz żadnego filmu zapisując się na Newsletter – KLIK!
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
Biblioteczka Montessorito książki, karty i dodatki do zestawów edukacyjnych inspirowanych myślą pedagogiczną słynnej włoskiej lekarki. O działalności Marii Montessori pisałam sporo na blogu Tylko dla Mam.
Jest moją wielką inspiracją. Nie ukrywam, że nie przekładam montessoriańskich wskazówek edukacyjnych jeden do jednego, bo żyjemy w innych czasach, dysponujemy inną wiedzą. Lubię jednak łączyć jej podejście do świadomego poznawania świata, ze współczesną wiedzą o rozwoju dzieci.
To seria wydawnictwa Egmont, w której króluje aktywne czytanie. Odkrywanie natury w różnych odsłonach. Wiedza podana w sposób atrakcyjny dla dzieci, niekoniecznie typowo szkolny. Książka jest tu tylko dodatkiem do aktywności. Można powiedzieć, że jest jedynie zachętą do dalszego poznawania. Tak samo, jak montessoriańskie karty.
Zestawy przygotowała nauczycielka montessoriańskiej szkoły. Ich wielką zaletą jest różnorodność. Elementem wspólnym są karty, jednak już wszystkie dodatki, to za każdym razem niespodzianka. I to kreatywna.
105 kolorowych kart edukacyjnych z rysunkami ptaków, ich nazwami oraz miejscami występowania
Poradnik obserwatora uczący dzieci, jak skutecznie podglądać ptaki w ich naturalnym środowisku
Książka z opisami najbardziej popularnych ptaków europejskich
Dostęp do aplikacji z głosami wybranych ptaków
Autorka Ève Herrmann Ilustracje Roberta Rocchi Wydawnictwo Egmont
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
Co robisz z problemem?Banalnie zabrzmi to pytanie, jednocześnie twórczo. Nie zakłada, że się załamiesz, tylko coś z nim zrobisz. Czy może w tym pomóc książka dla dzieci? Jasne, że tak!
Każdy ma problemy. Niby jesteśmy tak różni, jednak to jedno łączy. Warto poszukać odpowiedzi na pytanie, co zrobisz z problemem?
Druga w serii książka pomagająca dzieciom lepiej zrozumieć siebie i radzić sobie w trudnych momentach. Pierwsza to tytuł Co robisz z pomysłem? I już od jakiegoś czasu jest dostępna po polsku.
Co robisz z problemem?
Nasz bohater jest małym chłopcem. Pewnego dnia w jego życiu pojawia się problem. Chłopiec wkłada wiele wysiłku w to, żeby o problemie zapomnieć, żeby go uniknąć, żeby się przed nim schować. Nic z tego, problem nie znika.
Zmęczony tą sytuacją bohater, który – co warto zauważyć – nie ma imienia. Dzięki temu każdy czytelnik łatwiej utożsami się postacią.
Strach ma wielkie oczy
Chłopiec postanawia stawić czoło problemowi. Poznać go, zamiast się przed nim chować. I co? Okazuje się, że kiedy człowiek bliżej przyjrzy się konkretnemu problemowi, dochodzi do kilku przydatnych w życiu wniosków.
Najcześciej ten problem jest przerażający i ogromny tylko w naszej głowie. Im dłużej o nim myślimy, tym bardziej jesteśmy zestresowani. Im bardziej jesteśmy zestresowani, tym trudniej myśleć logicznie i trudniej spokojnie (trzeźwo) ocenić sytuację.
Wiedza daje siłę
Poznanie problemu daje informacje, bez których działa głównie nasza wyobraźnia, podrzucająca przerażające wizje. Twarde dane sprawiają, że otwierają się kolejne drzwi. Można przez nie przejść, choć nie trzeba. Decyzja należy do nas.
Problemy mogą być lekcją w przebraniu
Daleka jestem od twierdzenia, że każdy problem może być potencjalną okazją do rozpoczęcia lepszego życia. Ale wiem, że bywają problemy, z których można wyrzeźbić okazję. Niestety, mając we krwi unikanie spraw idących nie po naszej myśli, trudno okazję zauważyć. Uciekając przed wiedzą, nie będzie okazji sprawdzić, który z naszych problemów może być nowym otwarciem.
Problemy same nie znikają
To też ogromnie ważne przesłanie książki. Podkreślam, że jest to książka dla dzieci, choć jestem pewna, że czytając ją z maluchami, dorośli odnajdą mnóstwo inspiracji dla siebie.
Komu przyda się ta książka dla dzieci?
Zdecydowanie powinny ją przeczytać wszystkie dzieci, które czują, że mają problemy. Albo jeden problem.
Z pewnością pokazałabym ją starszym braciom i siostrom, dla których młodsze rodzeństwo jest utrapieniem. Można z rodzeństwem walczyć do upadłego. Jednak można też spróbować znaleźć takie rozwiązanie, które tej ciągłej walki nie zakłada.
Po książkę powinny też sięgnąć maluchy, dla których każda nowa czynności jest powodem do „nie”. Do poddania się na starcie, do unikania.
Dla dorosłych oczywiste jest, że nie warto się szybko poddawać, jednak dzieciom ta posta prawda, nie zawsze jest bliska. Utożsamienie się z bohaterem w podobnej sytuacji, może pomóc bardziej, niż przemawianie do rozsądku.
Jak nauczyć dzieci rozwiązywać problemy?
Dla mnie to też książka do wykorzystania w bajkoterapii. Zdecydowanie dla dzieci borykających się z najróżniejszymi formami odmienności i nie mam na myśli np. Dysfunkcji, ale poczucie, że jestem inny np. Odstaję od rówieśników, moja rodzina jest inna niż większość, mój wygląd sprawia mi problem, nie jestem wystarczająco szybki, ładny, kochany itd.
Bycie innym niż rówieśnicy może być bolesne. Temat problemu pokazany jest tu jako pogodzenie się z jego istnieniem (to ważny krok). I wykorzystaniem jego potencjału.
Nie uciekam od problemów
Coraz więcej dzieci woli wyśmiać problem, niż skupić się na szukaniu rozwiązania. Trochę, jakby wylogować się z niewygodnej gry.
Jeśli zdarza ci się tłumaczyć coś dziecku, które zakrzykuje cię, zmienia temat wygłupiając się nagle, udaje, że nie słyszy, nie słucha, ucieka… ono potrzebuje wsparcia. Nie potrafi stawić czoła problemowi.
Każdy ma problemy
Rzadko zdarza mi się powiedzieć, że jakaś książka jest dla każdego dziecka. Ale dzisiaj mam takie poczucie, bo przed każdym, prędzej czy później, stanie jakiś problem do rozwiązania.
Za moich czasów nie było bajek dla dzieci wpierających odporność psychiczną, a dokładnie tym jest ta książka.
Nie potrzebuje tryskających barwami obrazków, a właśnie prostoty. Prowadzi dziecko do skupienia uwagi na problemie, uważnego wsłuchania się w siebie i własne potrzeby. Bez rozpraszaczy.
Nie zagaduj emocji
Plastyczny przekaz polega też na tym, że w pewnym momencie ilustracje nabierają kolorów. Wtedy, gdy nasz bohater zauważa, że problem może stać się szansą, wyzwaniem, okazją.
Tym bardziej, jest to książka pomagająca zrozumieć emocje na różnych płaszczyznach.
Niemal codziennie spotykam rodziców zakrzykujących, zabawiających lub zagadujących płaczące dzieci. Zamiast spróbować pozwolić maluchom stawić czoło smutkowi, złości czy nawet agresji.
Wiem, że łatwiej powiedzieć: „Nie płacz już, zobacz, jaka fajna zabawka”. I czasem to naprawdę wygodne w przypadku bobasów. Jednak, im starsze dziecko, tym ważniejsze jest wspieranie w stawianiu czoła przeciwnościom, także mniej przyjemnym emocjom.
To, co my, dorośli, rodzice, robimy z problemami, jest lekcją dla naszych dzieci.
Co robisz z problemem?
Nazwij problem – określ, co to konkretnie jest. Mówiąc: „Jestem nieszczęśliwa”, tak naprawdę nie definiuję niczego. Warto poszukać powodu tego poczucia, zamiast rzucać ogólnikami. Można pobawić się w detektywów i np. wytropić przyczyny konkretnego problemu. Czasem to brak snu, czasem relacje z rówieśnikami, innym razem zdrowie, nadmiar bodźców itd. Zawsze jest jakaś przyczyna i nie zawsze winny jest wszechświat.
Rozłóż na małe elementy. Bardzo w tym pomaga dokładne opisanie (lub nawet narysowanie) problemu. Trzymając się bycia nieszczęśliwym, warto zadać sobie pytania, co to konkretnie oznacza? Odrzucenie przez rówieśników? Głód? Poczucie niższości? Nadmiar obowiązków? Zaległości w szkole?
Problem może być okazją
Poszukaj rozwiązania. I tu ważna sprawa, bo niekoniecznie musi to być jedno rozwiązanie. Nawet warto wyjść z problemem do innych, opowiedzieć o nim i popytać, jak go widzą.
Bohaterowi wydawało się, że jego problem jest przeogromny, ale potem zmienił zdanie. Osoby patrzące z innej perspektywy, mogą pomóc zmienić zdanie w sprawie problemu i podpowiedzieć różne rozwiązania.
Szukanie rozwiązania, nie oznacza jego odnalezienia. A już na pewno nie oznacza, że trzeba korzystać ze wszystkich możliwych podpowiedzi. Szukanie rozwiązania daje narzędzia do zdecydowania, jaki sposób pozbycia się problemu (lub przekucia go na okazję) będzie w danym wypadku najlepszy.
Wprowadź w życie rozwiązanie. Mówienie o konieczności lub chęci zmiany, nie jest tym samym, co działanie i zmiana. Wielu ludzi mówi, że zrobi to lub tamto, ale na mówieniu się kończy, dlatego problemy się piętrzą. Po wybraniu rozwiązania wprowadźcie je w życie i sprawdźcie, czy było dobre. Jeśli nie, szukajcie dalej.
Daj sobie czas. Nie każdy problem da się rozwiązać od razu. Ta świadomość naprawdę pomaga szukać okazji, a nie piętrzyć kłopoty.
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
Zathura. Kosmiczna przygoda, to zupełnie wyjątkowa książka dla dzieci. Głównie ze względu na dość dosadne, momentami starsze, dla mniektórych mroczne ilustracje.
To opowieść o relacjach między dwoma braćmi. Starszy dokucza młodszemu. Nawet więcej. Można powiedzieć, że bardzo, ale to bardzo nie lubi młodszego brata. Relacje między rodzeństwem bywają trudne, nie ma co ukrywać. Bardzo dużo rozmawiamy o tym na blogu Tylko dla Mam.
O kłótniach między rodzeństwem
Trudne dla rodziców i trudne dla dzieci. Jednak te spory bywają potrzebne, a na codzienne krzyki (których nie da się unikanąć), może spojrzeć z nieco innej perspktywy. Mówiełam o tym w odcinku podcastu Tylko dla Mam pt. Mam już dosyć tych krzyków! Czy nie umiecie rozmawiać normalnie? >>
Gra dla dzieci?
Pewnego dnia, podczas zabawy zakończonej bójką, chłopcy znajdują zagadkową grę. Ci, którzy znają Jumanji, łatwiej wczują się w klimat tej gry.
To, co dzieje się na planszy, zaczyna dziać się w życiu. Nie jest to jednak dżungla, a kosmos. Konkretnie – nieprzyjazna planeta Zathura.
Mówi się, że ludzie postawieni przed wspólnym problemem, zaczynają współpracować, żeby go rozwiązać. Nawet mocno skłóceni ludzie potrafią współdziałać, gdy nad ich głowami zbierają się naprawdę ciemne chmury. Dokładnie tak samo stało się w przypadku chłopców. Coś zrozumieli…
Autor Chris Van Allsburg (jest też autorem Ekspersu Polarnego) Wydawnictwo Sonia Draga Najbardziej spodoba się dzieciom 6-10 lat. Wiem, że tę książkę dość trudno obecnie zdobyć. Ja mam dzięki współpracy z księgarnią Bookarnik.pl >>
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
Tu, a może gdzieś… (czyli niesamowite przygody nakrętki, haczyka, kapsla i starej śrubki) to literatura fińska. Kolejny patronat z pozdrowieniami dla cudownego wydawnictwa Tekturka.
Od czasu do czasu, zdarza mi się czytać artykuły o tym, że fińskie szkoły są najlepsze, a Finowie należą do czołówki narodów uważających się za szczęśliwych ludzi.
Oczywiście porównywanie systemów edukacji dwóch różnych krajów, niekoniecznie ma jakiś głębszy sens, bo za każdym narodem (i mentalnością) stoi osobna historia.
Gdzieś jest inaczej
Finowie to naród żyjący blisko natury. Spokojnie, z dystansem i szacunkiem dla świata.
Jeśli możemy się czegoś uczyć od innych, róbmy to. Niekoniecznie porównując się, a może bardziej czerpiąc inspirację. O porównaniach i tym, że mogą motywować, pisałam już kiedyś w artykule pt. Porównania. Wiesz, dlaczego nie da się ich uniknąć? >>
Jest wyjątkowa z kilku powodów. Przedewszystkim dlatego, że główną rolę grają tu ilustracje, konkretnie zdjęcia. Artystycznie uchwycone detale, z najbliższego otoczenia.
Chmury, dom, trawa, krzesło, kran, kropla, nakrętka, kapsel, papryka. Niby kompletnie odrębne elementy, jednak odpowiednio ułożone, opowiadają przepiękną i mądrą historię. Są spójną całością.
O wielu warstwach zawartych w opowieści, mówię w recenzji filmowej. Dodam tylko, że ten tytuł znakomicie rozwija wyobraźnię, zachęca do wymyślania, ale też zwracania uwagi na drobiazgi.
Tu, a może gdzieś… Czytanie uwrażliwia
To jest właśnie książka uwrażliwiająca dziecko na sztukę, świat, emocje i potrzeby innych ludzi.
Daje też dzieciom wyraźny sygnał, że te wszystkie skarby, nazywane czasem przez dorosłych śmieciami, są ważne. Mają znaczenie, choć nie są prawdziwymi klejnotami. Nie muszą być.
Uwrażliwienie polega też na pokazaniu maluchom drugiego życia przedmiotów i perspektywy. To, co dla jednych jest zbędnym kapslem, dla innych może stać się zabawką.
Nie tylko drogie rzeczy mają prawdziwą wartość. To dość filozoficzne przesłanie jest kluczem do czytania tej konkretnej książki.
Tu, a może gdzieś… (czyli niesamowite przygody nakrętki, haczyka, kapsla i starej śrubki)
Autorka Junttila Suvi-Tuuli Wydawnictwo Tekturka >> Zamawiając książkę na ich stronie, dostaniesz zestaw głównych bohaterów, których pokazuję w recenzji filmowej.
Z wielką ciekawością zerknęłam do tej odsłony i jestem pod ogromnym wrażeniem. Jeśli ktoś szuka kompletnej i prostej książki o self-reg, nie będzie zawiedziony. Autorka jest certyfikowaną trenerką i postarała się o ciekawy przekaz zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców.
I chyba od rodziców warto zacząć, bo nie każdy wie, czym jest Self-Reg. Wielu kojarzy się z niesławnym bezstresowym wychowaniem, co oczywiście nie jest prawdą. Ani to, że to metoda bezstresowego wychowania. Ani to, że istnieje wychowanie bez stresu. Nie ma na świecie czegoś takiego, jak wychowanie bez stresu.
Samo słowo pochodzi od angielskiego self regulation, czyli samoregulacja. I to jest klucz do całego zagadnienia, choć oczywiście łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić. Jednak naprawdę warto skupić się na rozwijaniu (u siebie i dzieci) wewnętrznej samoregulacji. To pomaga zrozumieć dziecięce emocje.
Czy da się panować nad emocjami?
Chciałabym mocno zaznaczyć, że nie wystarczy przeczytać z dzieckiem książkę i pstryk, wszystko się wyreguluje. Idealnie wymodelowane reakcje self-reg to lata praktyki. Co nie zmienia faktu, że wspólne czytanie o tym, jak inaczej niż np. przez agresję, krzyk, histerię, pyskowanie, przeklinanie itd. da się załatwić wiele rodzinnych i społecznych sytuacji, jest cennym i potrzebnym doświadczeniem.
Dzieci potrzebują więcej niż jednego narzędzia do zarządzania emocjami. Wtedy będą miały szansę wybrać czy np. chcą w tym momencie płakać, czy może sięgną po inne rozwiązanie. I w tej książce znajdą wiele właśnie tych innych rozwiązań.
To książka do wspólnego czytania
Zanim jednak dojdziemy do przekazu dla dzieci, mamy na początku kilka słów do rodziców. Łącznie z omówieniem pięciu obszarów stresu i samoregulacji, na bazie których zostały wymyślone niektóre opowiadania.
Po każdym rozdziale, jest jeszcze dodatkowy tekst dla rodziców, wyjaśniający, na czym polega zabezpieczenie emocjonalne danego obszaru. Całość, napisana prostym językiem, stanowi ciekawą (dla dziecka i dorosłego) lekcję na temat metody self-reg.
Obszar biologiczny
O dwóch kubkach i o tym, co się dzieje, kiedy dzieciom kończy się paliwo
W tej historyjce poznajemy przeciętną rodzinkę, w której mamy młodszą Lenkę i nieco starszego Kubę. Oni są głównymi bohaterami, będą nam towarzyszyć w każdym rozdziale.
Wszyscy siedzą wieczorem przy stole, jedzą kolację. Lenka jest płaczliwa, marudna i nic jej się nie podoba. Tato widzi, że dziecko jest zmęczone, nie podnosi na nią głosu, nie strofuje, próbuje podążać za potrzebą i tym zmęczeniem.
To taki modelowy tata self-reg, którego marudząca córka, nie wyprowadza z równowagi, choć pewnie sam też jest zmęczony po całym dniu.
Z rozmowy między Kubą i tatą dowiadujemy się, że dzieciom czasem kończy się paliwo, trochę jak w samochodach. Dlatego „przestają działać”, choć dobrze wiedzą, jak np. zachowywać się przy stole czy gdziekolwiek indziej. Po prostu czasem nie ma już sił na wdrażanie tej wiedzy w życie. Wtedy trzeba zatankować paliwo i tu do akcji wkraczają wspierający rodzice. Jest przytulanie, jest łagodny głos, jest pomoc przy wieczornej toalecie.
Czego nie ma? Krzyku i niepotrzebnego dodatkowego stresu. Wiedząc, co jest powodem marudzenia, złości, nerwów, łatwiej zabrać się za redukowanie go zadaniowo, nie emocjonalnie. Z całą masą zrozumienia dla dziecięcych potrzeb.
Obszar emocji
O rozwalonym helikopterze i emocjach, które czasem nami rządzą
Zastajemy tu Kubę i Lenkę tuż po powrocie z przedszkola. Kuba wspólnie z mamą przygotowuje posiłek, podczas gdy Lenka bawi się w pokoju. Kiedy wchodzi do niego Kuba widzi, że siostra chce sięgnąć po jego helikopter, tak długo składany z drobnych elementów.
Kuba krzyczy wystraszony, że Lena mu zniszczy zabawkę. I bach! Wystraszona tym krzykiem Lena, strąca niechcący helikopter na podłogę. Nie trzeba być detektywem żeby się domyślić, co dzieje się dalej. Kuba jest wściekły na siostrę i padają ostre słowa. Oczywiście Lena reaguje na nie płaczem i gniewem. Bójka miedzy rodzeństwem gotowa.
Na to wszystko wkracza mama, modelowo reagując na kłótnię i całą masę negatywnych emocji w tej sytuacji. Powoli prowadzi dzieci przez emocje, zauważając złość, żal, lęk, rozczarowanie, ale też nie pozwalając na bicie.
Tłumaczy dzieciom, jak mogą się w takiej sytuacji zachować. Jak powoli uspokoić, jak nazwać to, co się właśnie wydarzyło i opowiedzieć własne wersje zdarzeń. Wyjaśnia nawet temat głodu i zmęczenia po przedszkolu.
Wszystko to czyta się jak „scenkę idealną”, jednak właśnie takich scenek potrzeba maluchom, żeby powoli zaczęły rozumieć, jak inaczej niż przez bicie, da się załatwić trudne sprawy między rodzeństwem.
Obszar poznawczy
O czytaniu, fikaniu nogami i bujanym fotelu
Ten rozdział jest mi szczególnie bliski, bo dotyczy czytania dzieciom. Tym razem do przedszkola Kuby przychodzi mama Bartka, na takie wspólne czytanie. Dzieci słuchają z zaciekawieniem, jeden tylko Antek ciągle się wierci.
W tym rozdziale mamy poprowadzoną historię o chłopcu, który przeszkadza tym ciągłym wierceniem się. I można oczywiście uznać go za niemiłego, kazać natychmiast się uspokoić. Tylko, że wpierający dorosły doskonale rozumie, że to nic nie da.
Na szczęście mamy tu bardzo rozgarniętą wychowawczynię, która pozwala Antkowi siedzieć na bujanym fotelu i słuchać czytanki. Chłopiec może się ruszać, siedzi z tyłu więc nikogo nie rozprasza, a cała reszta skupia się na słuchaniu, nie na wybrykach Antka.
Dodatkowym ważnym elementem poruszonym w tej opowiastce jest zachowanie Antka, który przy tym początkowym wierceniu, kopie koleżankę. Chłopiec zrobił to niechcący, nie dostaje kary, nie jest piętnowany jako ten niegrzeczny, choć ewidentnie przeszkadza pozostałym w zajęciach. Pani, wspólnie z Antkiem, szuka rozwiązania problemu, zamiast po raz setny powtarza: Uspokój się!
Obszar społeczny
O piasku, kaloszach i tym, że jesteśmy różni
Do Kuby i Lenki przychodzą goście z synem. Witek okazuje się nieśmiały i nie bardzo podoba mu się w nowej sytuacji. Rodzice nie namawiają go do skakania na głęboką wodę rozumieją, że nowe sytuacje bywają dla dziecka stresujące. Dają mu czas na poznanie miejsca i dzieci.
Kuba i Lenka nie do końca rozumieją, dlaczego nowy kolega nie chce się z nimi bawić, ale tata tłumaczy im to w bardzo prosty sposób. Zaczyna się rozmowa o tym, że każdy jest inny i nieco inaczej zachowuje się w różnych momentach. Jedni lubią naleśniki, inni frytki i to jest w porządku.
Z całej tej rozmowy wynika też fajna akcja. Witek powoli przekonuje się do wspólnej zabawy, ale nie chce chodzić gołymi stopami po mokrym piasku, bo tego nie lubi. Dzieci mogłyby powiedzieć: Nie to nie, same się pobawimy. Jednak zamiast tego, wspólnie szukają rozwiązania problemu. I oczywiście znajdują.
Obszar prospołeczny
O tym, że czasami podstawiamy komuś nogę i sami nie wiemy dlaczego
W tym rozdziale Lenka i Kuba bawią się na placu zabaw. Dzieci co chwilę wołają tatę, zachęcając do patrzenia na ich wyczyny. Tato oczywiście z chęcią podziwia.
Całej sytuacji przypatruje się chłopiec, którego mama zajęta jest młodszym rodzeństwem i nie ma czasu patrzeć na jego wyczyny.
W pewnym momencie chłopiec podstawia Lenie nogę, a ta się boleśnie przewraca. Do akcji wkracza tata. I co? Pomaga Lenie uporać się z bólem, a potem pomaga chłopcu zrozumieć, dlaczego podstawił nogę zupełnie nieznanej dziewczynce.
Wspólnie dochodzą do wniosku, że wzięły górę emocje. Żal, że jemu nikt nie poświęca tyle uwagi, co Lenie i Kubie. Czasami tak jest, że dostanie się z powodu jakiejś niezaspokojonej potrzebny, zupełnie niewinnej osobie.
Przyznam, że przy tym rozdziale zatrzymałam się na chwilę, mocno zazdroszcząc temu tacie opanowania w momencie, kiedy inne dziecko krzywdzi jego córkę. Ale nikt nie mówił, że self-reg to prosta sprawa.
Zarażanie się pobudzeniem
O wystąpieniu tanecznym, zarażaniu się emocjami i magicznej uspokajającej sztuczce
Czasami tak bywa, że w radosnych sytuacjach, pozytwne emocje i adrenalina, biorą górę, ale nie wynika z tego nic dobrego. Wtedy trudno zapanować nad sytuacją.
Tak dokładnie było po występie Leny w przedszkolu. Ekscytacja, radość, ale też stres, a potem jeszcze spora dawka cukru przy poczęstunku, zrobiły swoje. Dzieci zaczęły szaleć, a dorośli bezradnie rozkładali ręce.
W takich momentach najczęściej dochodzi do wypadków, bo ktoś kogoś np. kopie, popycha, wyśmiewa, szturcha. Wszystko z tych emocji, które bywają zaraźliwe i lubią się wymykać spod kontroli. Tak się stało i tym razem. Na szczeście mama Kuby i Leny znałą sztuczkę pozwalającą uspokoić się, nawet kiedy wszyscy dookoła szaleją. I tej sztuczki nauczyła wszystkie dzieci z grupy Leny.
Indywidualne reakcje na stres
O przyjęciu urodzinowy dziadka Henryka
W tym rozdziale poznajemy sporą część rodziny Lenki i Kuby, bo dziadek ma urodziny i wszyscy wybierają się do reastauracji. Jak to w takich rodzinnych sytuacjach bywa, są komentarze w stronę dzieci, jest hasło: Pocałuj ciocię! Jest wiele monetów, które sprawiają, że dzieci czują się niekomfortowo. Łącznie z groźbą cioci: Tylko grzeczne dzieci dostaną tort.
Dodatkowo, Kuba stresuje się tym całym zamieszaniem, bo on, w przeciwieństwie do siostry, nie lubi tłumów i nie lubi być w centrum uwagi. W pewnym momencie trzeba po prostu wyjść z dziećmi z tej restauracji i na spokojnie wyjaśnić pewne sprawy. I to jest bardzo dobry pomysł rodziców, którzy też przecież mają dość złotych rad ze strony rodziny, z którą widują się raz do roku lub rzadziej.
Wydaje mi się, że większość rodziców była kiedyś na podobnym przyjęciu i nie wspomina tego zbyt miło. Trudno zachować zminą krew, kiedy inni doradzają lub wzdychają rozczarowani kompetnecjami współczesnych rodziców. W tym rozdziale jest więc też podpowiedź dla dorosłych, jak reagować kiedy inni krytykują nasze metody wychowawcze.
Rzadko zdarza mi się tak ze szczegółami opowiedzieć książkę rozdział po rozdziale, ale w tym wypadku zależało mi na pokazaniu, jakie konkretnie tematy zostaną poruszone. Dodatkową wartością jest też rozbudowana relacja miedzy rodzeństwem – starszym bratem i młodszą siostrą.
I jeszcze jedno. Wiele sytuacji jest tu przedstawionych bardzo idealnie, modelowo, żeby czytający mogli się po prostu nauczyć, jak działać zgodnie z ideą self-reg.
Wiadomo, że w prawdziwym życiu nie ma osoby, której nie puszczają nerwy i co ważne, rodzicom Kuby i Lenki też się to zdarza. Cieszę się bardzo, że nie są tak do końca modelowi. Podnoszą głos, zdarza im się krzyknąć na dzieci.
Tylko też w takich trudnych momentach nie zrzucają winy na pociechy: Bo hałasujecie. Potrafią wyregulować dorosły stres, który sprawił, że zaczęli krzyczeć i tłumaczą dzieciom, dlaczego podnieśli głos. Wiedzą i rozumieją, co czuje dziecko, kiedy na nie krzyczymy.
Autorka Agnieszka Stążka-Gawrysiak Ilustracje Anna Teodorczyk Wydawnictwo Znak Emotikon Dla jakiego wieku ta książka? Najlepiej będzie szukać w działach: książki dla czterolatka, książki dla pięciolatka, książki dla sześciolatka Tematyka: self-reg w książkach dla dzieci, relacje między rodzeństwem
Zależy mi na tym, żeby każdy mógł zrknąć do środka książki i samodzielnie ją ocenić. Nie przegapisz żadnego filmu subskrybując kanał Tylkodlamam.pl >>
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
Pierwsze pisanie. Zeszyt z liniaturą 3D to przygotowany przez specjalistkę produkt, dzięki któremu dzieci chętniej i szybciej będą ćwiczyły szlaczki oraz pisanie.
Nauka pisania bywa wyzwaniem. Wiem o tym doskonale, bo moja córka wręcz nie znosiła takich ćwiczeń. Do dzisiaj nie przepada za pisaniem i wcale ładnie nie pisze. Dlatego z tak wielkim zapałem zgodziłam się objąć patronatem pomysł Marii Trojanowicz-Kasprzak.
Jeśli kojarzycie nazwisko autorki, to znaczy, że czujnie czytacie bloga Tylko dla Mam. To ta sama osoba, która opracowała zestaw do czytania globalnego w wersji polskiej. Jednak tym razem skupiamy się na pisaniu.
Pisanie jest nudne!
Nie ma co udawać, że jest inaczej. Dla wielu dzieci pisanie jest nudne, tak samo jak szlaczki. Dzieci szybko się poddają przy pierwszych nieudanych próbach. O takich małych nerwusach napisałam więcej w artykule pt. Co zrobić z małym nerwusem, który szybko się poddaje? >>
Dla jeszcze większej rzeszy jest też trudne, bo dłonie współczesnych maluchów są wyćwiczone w śmiganiu po ekranach, niekoniecznie w trzymaniu przyborów do pisania.
Zeszyt Pierwsze Pisanie zawiera kilka elementów, które sprawią, że pisanie stanie się nieco łatwiejsze. Przy czym słowo „stanie się” jest ogólnym wyrażeniem, bo nic się samo nie stanie. Potrzebna jest pomoc dorosłego (np. motywować do nauki) i wiele ćwiczeń, do których przyłożyć musi się dziecko.
Trzy kolory liniatury, co oznacza, że dziecko bardzo dokładnie wie, w jakim kolorze powinny mieścić się szlaczki lub litery.
Odstępy od liniami są nieco większe niż w zwykłych szkolnych zeszytach, co w przypadku ćwiczeń ma ogromne znaczenie. Chodzi o to, żeby dziecko dobrze widziało, a niewprawna ręka miała odrobinę więcej miejsca do ćwiczeń. Przy pierwszych ćwiczeniach ma to ogromne znaczenie, bo dziecko widząc, że „bazgrze”, szybko może się zrazić do kolejnych prób związanych z pisaniem.
Liniatura 3D to tłoczone, dobrze wyczuwalne zgrubienia, dzięki którym łatwiej utrzymać ołówek (tak, koniecznie odpowiedni ołówek) w ryzach, czyli nie wychodzić za linię. Im bardziej wprawna w pisaniu ręka, tym mniej takich ograniczników potrzebuje, ale początki łatwe nie są. Sensoryczny element zeszytu jest genialnym wsparciem.
Ćwiczę Oko
Nieprzypadkowa jest też osoba, która zdecydowała się na wydanie takiego zeszytu. Barbara Pakuła jest optometrystką i na co dzień pracuje w zawodzie. Stworzyła też markę (w tym blog specjalistyczny) Ćwiczę Oko, pod szyldem której przygotowuje materiały do terapii niedowidzenia.
Autorka Maria Trojanowicz-Kasprzak Wydawca Ćwiczę Oko >> Zeszyt przeznaczony dla dzieci uczących się pisać (4-7 lat) oraz dla maluchów ze specjalnymi potrzebami.
Wtedy razem zaglądamy do środka, a ja mogę opowiedzieć, co ciekawego wypatrzyło pedagogiczne oko. Nie przegapisz żadnego filmu zapisując się na Newsletter – KLIK!
Tu zamówisz zeszyty w różnych pakietach i ilościach
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.