Sporym problemem dla nowych dzieci w grupie jest nieśmiałość. Czasem jest to tylko etap, ten początkowy, wrześniowy kiedy dziecko znajduje się w nowym miejscu i zupełnie naturalnie – nie czuje się pewnie. A czasem po prostu, dziecko jest nieśmiałe z natury.
Ale przecież ty obserwujesz pociechę co najmniej od trzech lat (mówię o pierwszych dniach w przedszkolu) i wiesz, czy ogólnie w życiu, jest przesadnie nieśmiała. Jeśli nie, to warto założyć, że to faktycznie krótka faza, która minie wraz z oswojeniem nowej sytuacji. Jeśli jednak wiesz, że pociecha ma z tym od początku spory problem, to działaj dużo wcześniej.
Przedszkole czy szkoła, nie sprawią, że nieśmiałość zniknie jak ręką odjął. Wręcz przeciwnie. Nieśmiałemu dziecku trzeba pomóc wejść do nowej grupy. Małymi krokami. Bardzo dużo o tym, jak być lubianym i zdobywać przyjaciół, znajdziesz w tym wpisie:
Nieśmiałość również bywa barierą przy zawieraniu nowych znajomości. Pierwsza sprawa dotyczy poczucia bezpieczeństwa (o którym jeszcze za chwilę kilka słów więcej w nowej sytuacji. Nie od dziś wiadomo, że im bardziej znana sytuacja, tym łatwiej ją zrozumieć i nawet z czasem polubić. Oczywiście pod warunkiem, że nie dzieje się człowiekowi krzywda. Jednak optymistycznie zakładam, że w przedszkolu i szkole, żadnemu dziecku krzywda się nie dzieje.
Nieśmiałemu dziecku pomoże też w oswajaniu nowej grupy działanie we własnym tempie. Nauczycielki (zwłaszcza w najmłodszych grupach, na początku roku szkolnego/przedszkolnego) dobrze wiedzą, że nie wszystkie dzieci chcą od razu uczestniczyć w aktywnościach i zabawach. Niektóre po prostu wolą się przypatrywać. Jako rodzice raczej chcielibyśmy, żeby dziecko bawiło się od początku, a nie skupiało na siedzeniu w kącie i tęsknocie za domem. Chcielibyśmy, ale nie zawsze się da. I nie zawsze jest taka potrzeba. Tu sprawdzi się podążanie za dzieckiem. Znowu – małymi kroczkami.
Kto wie lepiej?
I do tego ścisła współpraca z nauczycielem. Czasem spojrzenie na pociechę zupełnie z boku, pozwala dostrzec pewne zachowania, cechy charakteru, które umykają rodzicowi. Dlatego warto słuchać, co nauczyciel ma do powiedzenia. Jasne, że nie zna twojego kilkulatka tak jak ty, bo i jakim cudem miałby znać? Ale jest fachowcem i wie, na co zwracać uwagę. Zatem, wasze spotkanie gdzieś po środku, może być dla dziecka najlepszym rozwiązaniem problemu z nieśmiałością.
Jeśli wiesz, że masz nieśmiałe dziecko, warto na długo przed pierwszym września zacząć mu pokazywać, jak wygląda przedszkole/szkoła i co się tam konkretnie robi. Wizyta w placówce nie powinna być problemem. Oczywiście wcześniej umówiona. Jeśli przyjdziesz z dzieckiem bez zapowiedzi, może się okazać, że nauczycielki nie będą z tego zbytnio zadowolone. Po prostu nikt nie będzie miał czasu dla niespodziewanych gości. A chyba wolisz być oprowadzana przez dyrekcję czy przyszłą wychowawczynię niż np. akurat wolną przez 15 minut panią kucharkę.
Bawcie się w domu w przedszkole i szkołę. Ustawiajcie parami lale, roboty i misie. Leżakujcie po obiedzie. Odrabiajcie zadania. Wychodźcie na spacer ubierając się „w szatni”, gdzie dziecko samodzielnie daje sobie radę. Pewnie, że możesz pomóc, ale już na końcu, niech to będą „ostatnie szlify”, a nie ubieranie od A do Z.
Dzieci bywają różne
Informuj dziecko, że będą z nim w grupie też inne dzieci. Bywa, że jako rodzice skupiamy się tak bardzo na tym, żeby uświadomić dziecku (i sobie) konieczność rozłąki i samodzielności, że zapominamy o całej reszcie. A cała ta reszta również buduje pewność siebie. Oprócz rozstania, pociechę czeka też spotkanie. W przypadku przedszkola będzie to z całkiem spora ilość trzylatków, które mogą się różnie zachowywać.
Wyjaśnij po prostu, jak mogą się zachowywać inne dzieci. Kiedy dziecko zostanie w sali i zobaczy, że inne płaczą, zapewne pewniej poczuje się wiedząc, że płaczą z tęsknoty (jak ono), a nie dlatego, że dzieje im się krzywda, że przedszkole jest strasznie albo coś kogoś boli. Wyobraźnia nieśmiałej pociechy (śmiałej zresztą też) może płatać najróżniejsze figle. Informując oswajasz i dajesz oręże w postaci wiedzy, świadomości, rozumienia konkretnej sytuacji.
Bywa też tak, że to pierwsze spotkanie jest jeszcze trudniejsze, bo grupa już się zna. Kiedy moja córka zaczynała naukę w nowej szkole, nowym kraju i nowej klasie, miałam mnóstwo obaw. Weszła do zamkniętej grupy. Nie wiedziałam, co ją tam czeka. Ze wszystkich sił starałam się nastawić ją pozytywnie do nowej sytuacji. Wiedziałam, że jest zdenerwowana.
Serce podpowiadało mi, żeby narysować przed nią wizję różowej przyszłości, gdzie wszystkie dzieci się do niej uśmiechają, zagadują, chcą poznać i się zaprzyjaźnić. Jednak rozum (i doświadczenie) podpowiedział mi, że wcale tak nie musi być. Opowiedziałam więc także o tym, jakie mogą być mniej przychylne reakcje rówieśników. Bez straszenia. Informacyjnie. I o powodach takich reakcji.
Jestem wielką zwolenniczką szczerości wobec dziecka. Nawet jeśli prawda nie jest przyjemna. Czasem ktoś pyta, czy to ma sens, bo źle nastawiam. Jest to kwestia wyboru (jednego z wielu) przed jakim staje rodzic. Ja wolę powiedzieć prawdę (bez straszenia) zamiast roztaczać wizje, które mogą się okazać jedynie wizjami.
Jak to zrobić bezboleśnie? Po prostu zapytaj dziecko, jak sobie wyobraża tę nową sytuację. Każdy ma jakieś wyobrażenia. Na podstawie tych informacji, przedstaw kilka możliwych wersji zdarzeń. Nie chodzi mi o czarnowidztwo tylko o realne spojrzenie na rzeczywistość.
Odpowiadaj na wątpliwości
Dzieci są różne, dlatego ta mnogość informacji jest tak ważna. Ona daje poczucie bezpieczeństwa, bo unikasz nielubianego przez nieśmiałych elementu kompletnego zaskoczenia. Wyjaśnij np. trzylatkowi, że oprócz dzieci płaczących będą też w grupie i takie, którym nieobecność rodziców w niczym nie będzie przeszkadzać. Zaczną się spokojnie bawić albo pokłócą się o zabawkę itd. Normalne zachowania dzieci w dużej grupie. Twoje nieśmiałe dziecko może się zastanawiać, czy coś z nim jest nie tak, skoro inni nie płaczą za domem, a ono – owszem?
Nie zostawiaj samego z tym zastanawianiem się. Wcześniej wytłumacz, że jedne kilkulatki są bardziej śmiałe, odważne, inne mniej. Każdy jest inny. Nieśmiałość nie jest odstępstwem od normy tylko zachowaniem. Uczuciem. To też wstęp do późniejszego współpracowania z grupą i akceptowania odmiennych zachowań.
Możesz też dziecko oswajać z przebywaniem w grupie zapisując na zajęcia adaptacyjne, umawiać się na placyku zabaw z większą ilością mam z dziećmi w wieku twojej pociechy. Chodzi o poznanie zachowań rówieśników. Może się komuś zdawać, że trzylatek powinien się spodziewać jak może się zachowywać inny trzylatek. A siedmiolatek powinien się spodziewać, jak się zachowuje inny siedmiolatek. Ale załóż, że się nie spodziewa. Wspólne zabawy lub tylko obserwowanie tych zabaw, dadzą dziecku jakiś ogląd sytuacji.
Poczucie bezpieczeństwa
Ono jest w zasadzie kluczowe w każdej nowej sytuacji. Łatwo sobie wyobrazić, co czuje człowiek, który każdego dnia znajduje się w niekomfortowej, niezrozumiałej dla siebie relacji ze światem. I pewnego dnia zostaje rzucony do zupełnie nowej przestrzeni. Bez odpowiedniego przygotowania. Nie mieści się w głowie? A jednak tak jest.
Osobiście znam rodziców, którzy świadomie (bo tak im intuicja podpowiada) postanawiają zwlekać z informacją o tym, że dziecko zostanie bez nich w przedszkolu. Czekają aż do września. Czyli aż do chwili, kiedy dziecko faktycznie będzie się musiało z nimi rozstać na cały dzień. Nie mam wątpliwości, że taka niespodzianka nie pomoże w budowaniu poczucia bezpieczeństwa.
Jak zatem wyrabiać je w dziecku? Informować, tłumaczyć, wyjaśniać. Strach ma wielkie oczy. W przypadku kilkulatka, są to niewyobrażalnie wielkie gały, które przesłaniają resztę świata. Rodzice odpowiadają za zniwelowanie tego strachu. Unikanie drażliwych tematów (bo nie chcesz drażnić pociechy, wystraszyć, nie chcesz słuchać marudzenia) spowoduje spotęgowanie strachu.
Rzucanie trzylatka na głęboką wodę i zaciskanie kciuków w nadziei, że sobie poradzi, jest w moim odczuciu, po prostu torturą. Prowadząc do przedszkola dziecko, które nie spodziewa się, że zostanie tam bez ciebie i nie zna nikogo w grupie, jest skrajnie nieodpowiedzialnym posunięciem. I z pewnością zaburzy proces budowania poczucia bezpieczeństwa.
A to jest długi proces. Oprócz informowania i tłumaczenia (wyjaśniania), ważna jest też sytuacja rodzinna, która powinna być stabilna i przede wszystkim – zrozumiała dla pociechy. Nieważne czy jesteś w związku, czy jesteś samotnym rodzicem. Jeśli dziecko wie, że ma mamę (mam nadzieję, że też tatę), na której może polegać i która bezgranicznie je kocha, będzie się czuło spokojne i bezpieczne.
Jeśli chcesz wzmocnić poczucie bezpieczeństwa dziecka, zapraszam do wysłuchania odcinka podcastu, w którym podpowiadam kilka takich prostych zabaw. Pobierz darmową aplikację Tylko Dla Mam dostępną na telefony z systemem Android oraz iPhone’y żeby nie przegapić kolejnych odcinków.
Poczucie wartości i bezpieczeństwa. Pomysły na zabawy
Nigdy za wiele
Ty wiesz, że kochasz dziecko, ale zadaj sobie pytanie, czy twoja pociecha o tym wie? Jeśli jest przesadnie nieśmiała bojaźliwa, niechętnie podejmuje nowe wyzwania, może potrzebuje usłyszeć to kilka razy dziennie? Zresztą nawet jeśli jest odważna i przebojowa, też tego potrzebuje. To i jeszcze kilka innych rzeczy: że w nią wierzysz, że jej się uda, że może próbować, bo zawsze stoisz obok i podasz pomocną dłoń.
Z tym podawaniem dłoni też trzeba trochę uważać, żeby nie przerodziło się to w nadopiekuńczość. Nie chodzi przecież o to żeby za każdym razem brać dziecko na ręce i wsadzać na drabinki, tylko żeby stać obok, asekurować w razie upadku. Niech wchodzi samodzielnie. Nie za pierwszym, to za dziesiątym razem. Na pewno się uda. Wierzysz w to, bo wierzysz w swoje dziecko. Kiedy pociecha widzi, że wierzysz w jej możliwości (więc nie wyręczasz, nie trzymasz kurczowo, nie zabraniasz wszystkiego) zaczyna też wierzyć w siebie. To już krok do budowania poczucia własnej wartości i śmielszego podejmowania nowych wyzwań. Także tych rówieśniczych.
Jeśli czujesz, że to właśnie nadopiekuńczość może być barierą, koniecznie zerknij na wpis!
Jeszcze podrzucam kilka książek, którymi można się wspierać w rozmowach o nieśmiałości.
Jeśli chodzi o nieśmiałość to ja mam trochę odrębne zdanie na ten temat. Żadne dziecko nie rodzi się nieśmiałe, żadne jie rodzi się zle, to błędy rodziców sprawiają, że dziecko przestaje w siebie wierzyć, boi się wszystkiego, nie chce próbować nowych rzeczy i boi się nowych ludzi. Dlaczego tak sądzę???
Długo by o tym pisać. Ale prosty przykład. Jeśli dziecko próbuje się wspiąć na drabinie a rodzic leci do niego i panikuje”zaczekaj zaczekaj, bo spadnie”, „zejdz bo nie dasz rady,”to następnym razem dziecko zawiła samo mamę”bo przecież nie umie nie da rady” I przez tak właśnie rodzic sprawia że dziecko nie wierzy w siebie i staje się nieśmiałe. Krok po kroku taki rodzi rujnuje dziecięce wyobrażenie na temat siebie samego. Kolejna rzecz, to ośmieszanie i wmawianie dziecku wielu rzeczyrzeczy, żeby usprawiedliwić siebie. Czyli taki rodzic idzie do znajomych, chce przedstawić swoje dziecko a ono nie jest do końca gotowe na ta sytuację i co słyszy od mamy??”No co Ty się boisz? taki dzikus jesteś?wstydzisz się czy co?”.I taka mama czuje się lepiej przed swoimi znajomymi, a to biedne dziecko właśnie się dowiedziało ze jest dzikusem, ze się boi i wstydzi i właśnie w to uwierzylo, bo innej swojej reakcji nie zna. I sytuacja za każdym razem się powtarza i utrwala w małej głowie. Wiec może rodzice, powinni zacząć od zmiany własnego zachowania w stosunku do dziecka, bo jeśli od początku rozmawia się z dzieckiem, tłumaczy mu nawet jego reakcje i pokazuje jak powinno się zachować to nie byłoby problemu nieśmiałości,bo ddziecko by nie znali tego pojęcia. Takie jest moje zdanie na ten temat. Dzieci nie rodzą się nieśmiałe, to dorośli wprowadzają je w kompleksy.
Pozdrawiam
Oczywiście nie zmienia to faktu, że sam wpis bardzo mi się podobał. Dodałbym tylko to żeby rodzice zwrócili bardziej uwagę na swoje zachowanie, bo nic nie da jeśli będziemy mówić co jakis cZas dziecku, że „super, brawo udało się”, jak za chwilę podetniemy mu skrzydła.
Ja z kolei wiem, że ludzie rodzą się z pewnymi predyspozycjami, nieśmiałość jest jednym z takich wrodzonych elementów. Ale oczywiście masz rację, że wsparcie ze strony rodziców może bardzo wiele zmienić.
Możliwe, że niektóre dzieci mają genetycznie predyspozycje do nieśmiałości, jednak z pewnością nie rodzą się nieśmiałe. Wydaje mi się jednak, że dzieci raczej nie wiedzą co to nieśmiałość, nie wstydzą się kiedy biegają na golasa, nie boją się zapytać, dlaczego ta Pani jest taka brzydka, nie wstydzą się zaśpiewać piosenki. Dopiero później zaczynają się problemy i jeśli rodzice popełniają na każdym kroku błędy wychowawcze i nie zdają sobie z nich sprawy to później mamy chorobliwie nieśmiałe dzieci, które boją się odezwać. Ale każdy może mieć własne zdanie na ten temat:)
Przez takie predyspoycje mam na myśli wycofanie, temperament. Zgadzam się, że we wczesnym dzieciństwie dzieje się tyle różnych rzeczy, które potęgują nieśmiałość zamiast wiarę w siebie. Rola rodzica jest nieoceniona.
Ja się z Tobą nie zgodzę – mam dwójkę dzieci, syna lat 4 i córka 2.5 roku. Wychowuje je tak samo a dzieci różnią się od siebie niesamowicie.
Syn jest z tych cichych, nieśmiałych, potrzebuje czasu żeby odnaleźć się w nowym miejscu, bardzo przeżywa to że ktoś nie chce się z nim bawić. Corka wręcz przeciwnie – przebojowa i wszędzie jej pełno. W kazdej sytuacji i w każdym środowisku czuje się bardzo swobodnie i bez problemu nawiązuje nowe znajomości.
Sposób w jaki je wychowuje nie ma tutaj znaczenia – po prostu są różni i różnie reagują na nowe sytuacje.
Sytuacje które przytoczylas jak najbardziej mają wpływ na to jak charakter dziecka się kształtuje ale twierdzenie że to rodzić swoim zachowaniem sprawie że dziecko staje się nieśmiałe jest bardzo krzywdzące bo niektóre dzieci takie po prostu z natury są.
To co Pani pisze byłoby prawdą, gdyby każdy rodził się jak tzw. czysta karta. Najbliższa rodzina oczywiście ma ogromne znaczenie ale nie można ignorować cech indywidualnych dziecka i jego podatności na różne sytuacje. Jedno dziecko zapamięta do końca życia, że ktoś nazwał je nieśmiałym A inne nawet tego nie zapamięta. Każdy rodzic czasem coś palnie przy dziecku i nie musi się to skończyć trauma
Nigdy nie napisałam, że palnięcie przy dziecku kończy się trauma. Trauma to duże słowo.
Nie zgadzam się z wypowiedzią Kasi. Moje dziecko urodziło się nieśmiałe. Skąd to wiem? Przykład :Juz jako 8 miesięczny malec źle się czuł w otoczeniu innych dzieci. Płakał, nie chciał się bawić. W otoczeniu ludzi dorosłych nawet nieznajomych czuł się całkiem dobrze. Teraz ma 10 lat i jego problemem jest nieśmiałość wobec innych dzieci. Nadal…mimo że wiele zrobilismy aby tak nie było.
Dzieci się nie rodzą nieśmiałe. Mogą być wycofane, introwertyczne, lękliwe, nadmiernie wrażliwe, ale nieśmiałości „nabiera się” z czasem.
Świadectwo o tym, jak dostałem kredyt
nazywam się tantzer stanislav mieszkam w pradze 3, dostałem kredyt w wysokości 1.500000 kc od tego legalnego pożyczkodawcy możesz skontaktować się z jego e-mailem: (helpboard5526@gmail.com) whatsapp +18329000689 za pożyczkę jest bardzo uzasadniony. obiecuję świadczyć wszystkim o jego dobrej woli