Nie wiem, czy łapiesz się na tym czasami (ja tak!), że mówiąc coś do dziecka (lub dorosłego) w dobrej wierze, jedynie zaogniasz sytuację? W codzienności rodzica to jest dość typowe. Zwłaszcza kiedy sprawy toczą się szybko, trzeba działać tu i teraz. Mam wrażenie, że żadne metody wychowawcze nie działają na moje dziecko.
Wyobraźmy sobie jedną z najbardziej oczywistych scen – starsze dziecko wyrywa zabawkę młodszemu i zaczyna się mały koniec świata. Większość z nas pewnie czytała więcej niż jeden poradnik rodzicielski i teoretycznie wie, jak się odzywać w takich sytuacjach. Jednak kiedy nie ma czasu na przypominanie sobie książkowych treści, bywa, że człowiekowi wyrwie się: Ale ty jesteś rozkrzyczana! Jesteś niemiła! Tak się nie zachowuje dobra siostra!… lub inne tego typu morały, z których niewiele tak naprawdę wynika.
To znaczy, wynika z nich całkiem sporo, ale nie w kontekście wspierania poczucia wartości dziecka >>
Jak mówić do dziecka?
Nie będę się tym razem skupiać na umiejętności dzielenia się zabawkami, bo zależy mi na podkreśleniu zupełnie innego obszaru w komunikacji wspierającej.
Tym razem skupię się na tym nieszczęsnym komunikacie wypadającym (zupełnie naturalnie i niepotrzebnie) z naszych ust. Kiedy złapię się na wypowiadaniu czegoś takiego, zawsze kojarzy mi się wypowiadanie zaklęcia, które (na moje i dziecka nieszczęście) spełnia się, choć nikomu specjalnie na tym nie zależy. Wiesz, coś w stylu: A niech to piorun strzeli! I strzela!
Kiedy dziecko słyszy, że jest „jakieś”: niegrzeczne, niemiłe, niedobre, krnąbrne, uparte, wymuszające itd. odczuwa różne emocje. Jedną z nich jest wstyd, „bo rodzic myśli, że taka jestem”. A przecież żadne dziecko nie jest cały czas np. krnąbrne lub niemiłe. Zdarza się to w określonych okolicznościach. Dlatego warto, naprawdę warto zwracać uwagę na to kiedy, jak i co mówimy do dzieci.
Zrób trzy kroki w tył
Zostańmy przez chwilę przy tej scenie wyrywania zabawki. Gdy dziecko w tym momencie (a i tak jest już zdenerwowane) słyszy, że jest niemiłe, niegrzeczne, to ostatnią rzeczą, na której będzie się w tej chwili skupiać, jest próba sprostania wymaganiom rodzica dotyczącym dzielenia się zabawkami.
Kiedy ktoś rzuca ci w twarz, że jesteś niemiła, jakoś trudno mi uwierzyć, że nagle zaczynasz się spokojnie zastanawiać, czy aby przypadkiem nie ma racji. Pierwszą reakcją jest zazwyczaj zaprzeczenie, drugą wstyd, za którym na pewno nie idą spokojne przemyślenia.
Nadepnęłaś komuś na stopę w tłumie i słyszysz: Rany, ale pani jest nieuważna. Serio?
Upuszczasz na podłogę książkę z bibliotece i słyszysz: Ale niezdara z ciebie! Godzisz się potulnie?
Ze zmęczenia zapomniałaś wyjąć pranie z pralki i śmierdzi: Och, cóż za nieodpowiedzialna gospodyni!
Słowa mogą uspokoić
Mam nadzieję, że nie godzisz się na takie hasła w swoim kierunku. Przecież te pojedyncze sytuacje nie definiują, że taka jesteś. To tylko pojedyncze sytuacje. Dokładnie jak ta z wyrywaniem zabawek. Warto wziąć to pod uwagę w każdej wychowawczej sytuacji. Jest ich codziennie bardzo wiele, ale nie każda sytuacja nadaje się do „zabierania się za wychowywanie”.
Paradoksalnie, jako rodzice najczęściej zabieramy się do tego trudnego procesu właśnie w momentach kiedy dzieci się kłócą, kiedy jest jakaś akcja, coś wisi w powietrzu, atmosfera się zagęściła. To tak naprawdę najgorszy z możliwych momentów, jeśli chodzi o tłumaczenie czegokolwiek. O wiele więcej da się zdziałać kiedy dzieci (i my) są spokojne.
Jak reagować na takie kłótnie?
Co zatem robić kiedy sytuacja się zaognia? Starać się uspokoić. Nie rzucać się z gaśnicą na ten ogień, bo za chwilę trzeba będzie robić to ponownie. Uspokojenie nie przychodzi na pstrykniecie palcami, czasami trzeba poczekać, popłakać, pokrzyczeć… dopiero potem szukać rozwiązania.
Najcześciej wydaje nam się (słowo klucz), że dzieci oczekują rozwiązania natychmiast. Wydaje nam się, co nie znaczy, że tak jest. Częściej oczekują zauważenia, że coś jest nie po ich myśli. Zauważenie polega na opisaniu sytuacji i przerobieniu emocji, a nie na rzucaniu gotowymi rozwiązaniami/poleceniami w stylu: Natychmiast przestańcie!
Albo moje ulubione hasło serwowane często zdenerwowanemu dziecku: Uspokój się! Ile razy w takiej sytuacji zdenerwowane dziecko się uspokoiło? Tak z ręką na sercu.
Jak uspokoić dziecko?
Jeśli chodzi o budowanie poczucia bezpieczeństwa i komunikaty uspokajające (zamiast „Uspokój się!”), zostawiam artykuł pt. 30 niezawodnych sposobów na uspokojenie dziecka >>
Skupiając się na tym, jak rozmawiać wspierająco, warto poćwiczyć opisywanie sytuacji ewentualnie zachowania, a nie „dookreślać” dziecko, jako człowieka. Kiedy więc wyrywa nam się: Ale jesteś niemiła! to jest opisywanie/definiowanie dziecka, nie sytuacji.
Co czuje dziecko?
Wyobraź sobie sytuację, w której przyjmujesz w domu gości. To jacyś ważni goście, zależy ci na zrobieniu dobrego wrażenia. Powiedzmy, że znajomi z pracy albo teściowie. Niosąc kawę z kuchni na stół potykasz się i oblewasz kogoś. Oburzony gość mówi: Ależ ty jesteś niezdarna! Wiem, że są osoby, które w takim momencie przyznają potulnie rację.
Jednak – tak z ręką na sercu – pewnie wiesz, że nie jesteś niezdarna, że to był wypadek. Zdarzyło się tu i teraz, ale ogólnie daleko ci do bycia niezdarą. Każdemu może się zdarzyć. Jestem przekonana, że nawet jeśli nic głośno nie powiesz, to pomyślisz, że taki komentarz jest nie na miejscu. Jednocześnie będzie ci głupio (wstyd), że np. teściowa tak o tobie powiedziała. Takie słowa zapamiętuje się na długo.
Podobnie jest z maluchami, które słyszą, że są niezdarne, niemiłe, niegrzeczne itd. To, że dziecko „jakoś” zachowało się tu i teraz, wcale nie znaczy, że takie jest. Lepiej powiedzieć: „To było niemiłe”, zamiast: „Ale jesteś niemiła”.
Niby drobiazg i ktoś może powiedzieć, że przesadzam i cackam się z dziećmi zamiast mówić wprost, co i jak. To nie jest przesada, to fakty potwierdzone badaniami psychologicznymi na bardzo wielu płaszczyznach. Kiedyś po prostu nie były znane, dzisiaj o nich wiemy. Jeśli komuś zmiana sposobu komunikacji z dziećmi wydaje się przesadą, to znak, że w jego domu nie przywiązywano do tego uwagi. Co nie znaczy, że nie warto zmienić tego dzisiaj.
A co kiedy już padły słowa?
Jak to co? Zwyczajnie przeprosić dziecko i naprawić sytuację: „Przepraszam cię. Nie jesteś niemiła, wyrwało mi się bez sensu. Chodziło mi o to zachowanie, nie o ciebie. Źle to powiedziałam. Wybaczysz?”.
I to jest w wielu przypadkach najtrudniejsze do przełknięcia dla rodzica. Nie dość, że trzeba przyznać się głośno do błędu, to jeszcze prosić o wybaczenie? Od razu przychodzi do głowy: „Ale przecież ona wyrwała klocek młodszej i przez to cała awantura. Nie będę przepraszać”. Prawda jest taka, że nie do końca przez to wyrwanie cała awantura, tylko przez naszą reakcję najcześciej nakręca się cała akcja zakończona kłótnią lub pyskowaniem.
Warto wysilić się i przeprosić kiedy nas poniesie, bo dziecko najcześciej chętnie wybaczy i przede wszystkim – bardzo potrzebuje naszej świadomości rodzicielskiej, to buduje poczucie bezpieczeństwa. Wiara, że jako rodzice, wiemy co robimy i mówimy. Prosząc o wybaczenie przyznajemy się do błędu, ale też pokazujemy, że wiemy o co chodzi w tej sytuacji. Uspokajamy ją, zamiast ignorować, zrzucać całą winę na dziecko lub zaogniać kolejnym nakazem, zakrzyczeniem wyrzutów sumienia.
Nie, wcale nie jest to łatwe do nauczenia się, bo to zupełnie odmienny rodzaj komunikacji od tej, którą znamy z naszych szkół, przedszkoli, często i domów.
Siebie też warto uspokoić
Jednak zwróć uwagę, że dziecko do którego mówisz: „Źle się zachowałeś” będzie o wiele bardziej skore do współpracy, posłuchania, co masz dalej do powiedzenia, dowiedzenia się, na czym polegało złe zachowanie, niż dziecko zwyczajnie zawstydzone: Jesteś złą siostrą!
To zawstydzone dziecko będzie (i to przez długi czas) skupione na tych słowach, dlatego one właśnie kojarzą mi się z niedobrymi zaklęciami. W gruncie rzeczy są samospełniającą się przepowiednią. Dziecko może się buntować i uważać, że „jestem dobrą siostrą”, ale jeśli kolejny i kolejny raz usłyszy od rodzica (osoby, którą kocha i której ufa), że tak nie jest, w końcu skapituluje. I wtedy tak naprawdę zaczną się trudne tematy rodzicielskie.
świadome rodzicielstwo nie jest łatwe. powiedziałabym, że to wyboista i kręta droga. szkoda, że po taką wiedzę trzeba sięgać samemu. nikt za specjalnie o takich rzeczach nie mówi, a szkoda ;( rodzice unikneliby błędów, a dzieci miałbyby mniej stresu. czasami mi się zdaje, że najlepszy byłby jakiś szybki kurs, kiedy zostanei się już rodzicem 😉
Tez jestem za takimi kursami, ale ZANIM się stanie rodzicem. 😉
tak byłoby idealnie 🙂 osobiście troche czytałam, jak byłam w ciąży na ten temat, ale nie ukrywam, że ta wiedza, która jest potrzeba nie ma chyba końca. czasami, jak ktoś wrzuci webinar za darmo to zawsze chętnie oglądam 😉 mamalekarz, mamaginekolog, czy Grzesiak. u innych zaczyna byc trochę za dużo polityki, a za mało o dzieciach 😉 albo tylko ja mam takie odczucia.
Super artykul!
Dzęki!
Bardzo ciekawy artykuł, patrzy na dobro dziecka a zmiana wypowiedzi nie raz ratuje nas od wiekszych konfliktów.
Hm… A co zrobić, gdy dziecko jest naprawdę zdenerwowane – bije, gryzie, kopie, krzyczy aż świszczy w uszach itp. A wszelka reakcja rodzica tylko nakręca dziecko do większej agresji? Gdy nie myśli nawet wysłuchać co masz mu do powiedzenia, bo zagłuszy Cię krzykiem?
W takich sytuacjach po prostu przeczekać ten krzyk, w trkcie takiego napadu złości żadne tłumaczenie nie pomoże.
Temat bardzo ważny i dziękuje za niego, ale co w sytuacji, kiedy to rodzic uważa, że trzeba panować nad dzieckiem silną ręka? Kiedy rodzic nie widzi, że dziecko jest jego kalką? Kiedy tata chce mieć grzeczne, posłuszne i bezproblemowe dziecko i oczekuje mojego poparcia, kiedy nie zgadzam się na krzyk, nakaz i metodę „kijka” zamiast rozmowy? Mamy bardzo wrażliwą, cudowną, wyjątkowo mądrą i bystrą córkę, która ma też pewne irytujące cechy, jak każdy zreszta. Boje się, że mąż pozbawi ja pewności siebie. Gdzie zgłosić się z tatą, który nie widzi, ze robi coś nie tak, który nie widzi, że jego metoda nie przynosi efektów i który nie widzi, ze dziecko boli już jeden minus, wiec po co kazać wstawić MNIE ich sto zmieniając tym samym zaakceptowany przez dzieci system motywujący je w system demotywacyjny? Jeśli mąż sie nie zmieni, boję się jak ich relacja i samo podejście córki do siebie i jej otoczenia będzie wyglądało.
Z tatą najlepiej zacząć od wizyty u psychologa, który doradzi i pomoże z emocjami dorosłego.