Niemal codziennie dostaję wiadomości, w których rodzice piszą, że nasze rozmowy, artykuły na blogu Tylko dla Mam, konsultacje, kursy i grupy, które prowadzę, naprawdę „działają”.
To bardzo miłe, kiedy czytam/słyszę właśnie takie motywujące komunikaty. Nie wszystkie są jednak takie. Bardzo często słyszę też: „Ja już wszystkiego próbowałam. Żadne metody nie działają na moje dziecko”.
Każdy ma jakąś zajawkę, jakiś cel, do którego realizacji dąży. Moją jest dzielenie się wiedzą pedagogiczną, bo czuję, że w ten sposób robię coś dobrego. To daje mi ogromne poczucie spełnienia i zwykłą radość.
Poradnik dla rodziców
Zależy mi na tym, żeby dać współczesnym rodzicom, jak najwięcej narzędzi do pracy z dziećmi, budowania relacji, wspierania w rozwoju. Tak, rodzicielstwo to praca. Najbardziej specyficzna ze wszystkich, jakie przychodzą mi do głowy, jednak żadne inne słowo, nie określa tego lepiej.
Jak w każdej pracy i tu, warto mieć narzędzia usprawniające to i owo. Kiedy myślę o takich narzędziach, zawsze przychodzi mi do głowy porównanie, które usłyszałam na jednej z konferencji o Lwie Wygotskim. Był bardzo znanym rosyjskim psychoanalitykiem, a jego praca jest dla mnie (od zawsze) wielką inspiracją.
Narzędzia umysłu
On pierwszy mówił o narzędziach umysłu, to znaczy takich umiejętnościach, które zdobywamy w trakcie dorastania i doświadczania najróżniejszych rzeczy, a potem wykorzystujemy, żeby lepiej radzić sobie z wyzwaniami. Żeby zobrazować wykorzystanie narzędzi umysłu, przywołam przykład ze ścinaniem drzewa.
Wyobraź sobie, że chcesz ściąć drzewo, które niebezpiecznie się rozrosło obok twojego domu. Zasłania widok, ale co gorsza, kiedy wieje wiatr, jego połamane gałęzie lądują na okiennych szybach. Jest schorowane i spróchniałe więc też może rąbnąć kiedyś wprost na dom np. przy potężnej wichurze. Załóżmy po prostu, że chcesz się go pozbyć. Jak to zrobisz nie mając żadnych narzędzi do dyspozycji?
Pierwsze słowa, które zazwyczaj padały na warsztatach, gdy zadawałam to pytanie, brzmiały: „Nie da się”. Jednak ciągnęłam temat dalej i po chwili rozmowy okazywało się, że jednak można coś wykombinować. Najłatwiej byłoby użyć piły lub siekiery, ale jej nie mamy, bo to są narzędzia. Można jednak poszukać innego sposobu. Jakiego? Zostawiam tu pole dla twojej wyobraźni. Powiem tylko, że po dłuższej burzy mózgów, zawsze wspólnie udawało się wyszukać jakiś sposób.
Do czego zmierzam? Do tego, że warto znać i mieć pod ręką narzędzia. Z narzędziami, które znamy i potrafimy obsługiwać, jest łatwiej. Jeśli nie drzewo, to może przykład z koszeniem trawnika do ciebie bardziej przemówi. Jak to zrobić bez kosiarki? Da się? Jasne, że da się, ale ileż to zajmie czasu i energii!
Nie zawsze narzędzi używamy, ale mając świadomość, że mam w domu piłę lub kosiarkę, mogę sobie dokładnie zaplanować, kiedy ściąć to drzewo żeby jak najmniej się zmęczyć, nikomu nie przeszkadzać i jeszcze może uzyskać pomoc sąsiadów. W osiągnięcie tego celu włożę o wiele mniej wysiłku, niż gdybym miała to zrobić bez żadnych narzędzi.
Nikt nie uczy bycia rodzicem
Analogia narzędzi mechanicznych/elektrycznych do narzędzi umysłu, nie jest przypadkowa. Wiedząc, jak postępować w różnych sytuacjach, mamy szansę oszczędzić sobie czas i mnóstwo stresu. Wiedząc, jak się zachować np. podczas histerii, „wymuszania”, pyskowania, przeklinania czy jakiejkolwiek innej sytuacji, jest łatwiej. Dlatego niestrudzenie staram się rozmawiać z rodzicami, podrzucać takie narzędzia i zachęcać do ich używania.
Tu jednak często trafiam na kolejne schody, które tak naprawdę były motywacją do napisania dzisiejszego artykułu. To prawda, że bardzo często dostaję wiadomości, w których rodzice dziękują, za te narzędzia i nawet dziwią się, że zadziałały. Jednak czasem dostaję też wieści typu:
- „Ależ to nie działa.”
- „Ja spróbowałam i nie działa.”
- „U nas to nie zadziałało.”
- „Fajny pomysł, ale na mnie nie działa.”
Oczywiście, byłabym naiwna zakałdając, że każda metoda zadziała w każdym przypadku. Gdyby tak było, już dawno miałabym Nobla z wychowania. Jednak bardzo często, to jest wymówka żeby nie próbować dłużej, bo to męczące. Nie szukać innego narzędzia, bo „ja już mam takie trudne dziecko”. W 90% przypadków, wiadomości o tym, że „to nie działa”, dostaję od osób, które spróbowały danego narzędzia użyć raz. No może jeszcze drugi, a potem się poddały, bo metoda (narzędzie, pomysł) nie zadziałała.
Obserwuję to zjawisko poddawania się „bo nie działa”, tak często, że czasem mam ochotę rzucić wszystko w kąt i dać sobie spokój z podrzucaniem narzędzi.
Wychowanie to długi proces
Bez owijania w bawełnę powiem, co jest tym odkryciem. Niestety, w przypadku narzędzi wychowawczych (wiem, brzydka nazwa, ale użyjmy jej roboczo) nie ma mowy o natychmiastowym działaniu. To są naprawdę sporadyczne przypadki, w których coś zaczyna działać tu i teraz. Wychowanie to jest maraton, długi dystans. Jeśli nie działa tu i teraz, to nie znaczy, że trzeba się poddać.
Kiedy coś dziecku często powtarzamy, jeśli wyjaśniamy, sięgamy po resztki cierpliwości żeby nie krzyknąć, choć ono nadal nie zachowuje się tak, jak tego oczekujemy, to nie znaczy, że narzędzia wychowawcze nie działają. Wszystko co robimy i mówimy do naszych dzieci, działa z wielką mocą, tylko nie każde takie działanie widać od razu. Czasem trzeba tygodnia, czem miesiąca, czasem pół roku, a czasem lat.
Wiem, że jak dziecko zabiera drugiemu zabawkę, a wszyscy na nas krzywo patrzą, to chcemy zadziałać tu i teraz. I na pewno jakoś zadziałamy. Efekty mogą być widoczne od razu, bo np. krzyknę na pociechę i każę oddać zabraną zabawkę, pewnie to zrobi natychmiast. Mogą też być widoczne dopiero za jakiś czas, kiedy dziecko, w swoim tempie, z moją pomocą, tłumaczeniem i wsparciem, zrozumie, na czym polega dzielenie się.
Odpowiedzialność za to, jak wytrwale to robimy, jest kluczem do sukcesu. Oczekiwanie, że książka, porada, artykuł czy podkast z takim lub innym narzędziem, nagle sprawią, że życie odmieni się o 180 stopni, jest naiwnością. Nie sprawdza się to z dietą, nie sprawdza z motywacją, nie sprawdzi się też w wychowaniu. Odpuszczanie, „bo nie działa od razu” lub pretensja do świata z tego powodu, nie są najlepszym przykładem do naśladowania dla najmłodszych.
Rodzicielska cierpliwość
Wszystkie stosowane na dłuższą metę narzędzia wychowawcze zadziałają. Wszystko działa. Jeśli nie widać tego w tej chwili, nie warto się poddawać. Głównie dlatego, że dorosły nie zawsze i nie od razu, umie z każdego narzędzi korzystać. Żeby ściąć drzewo piłą elektryczną, też nie odważę się po prostu wziąć jej do ręki i działać. Najpierw przeczytam instrukcję, przygotuję się, spróbuję. Pewnie na początku kiepsko mi będzie szło, ale z czasem – dam radę.
Mniej więcej tak samo, choć o wiele dłużej, rodzice uczą się wykorzystywania narzędzi wychowawczych. Nikt się nie rodzi z wiedzą o tym, jak być rodzicem więc naturalne, że trzeba się tego nauczyć. Jako mama z dziewięcioletnim stażem, spoglądam na różne sytuację z pewnego dystansu, bo jednak jestem już w trochę innym miejscu niż jakieś 6-7 lat temu, kiedy niecierpliwiłam sie, bo chciałam widzieć efekty od razu. Widzę je dzisiaj. Nie zawsze i nie na wszystko trzeba czekać kilka lat, ale najczęściej to trwa, bo dojrzewanie i wychowanie to proces.
Wiem, że te narzędzia nie działają od razu, choć dojście do tego zajęło mi sporo czasu. Tym bardziej, mam zamiar częściej powtarzać, że zamiast skupiać energię na szukaniu takich, które jednak rozwiążą wszystkie problemy tu i teraz, lepiej poszukać w sobie zrozumienia i cierpliwości. Wytrwale korzystać z takich narzędzi, które uważamy za wspierające, dobre dla nas i naszej rodziny.
Zamiast wkurzać się, że nie ma efektów natychmiast, warto częściej sobie powtarzać: „To minie”. Tylko ze świadomością, że samo nic nie minie. Praca włożona w używanie tych narzędzi i stawanie się coraz lepszym w ich wykorzystaniu, to najlepsze na czym można się skupić w najtrudniejszych momentach rodzicielstwa, kiedy człowiekowi przychodzą do głowy najczarniejsze myśli: „Na nią/niego nic nie działa. Ręce mi opadają”. Właśnie wtedy pomyśl, że wszystko działa!
Czerwony Kapturek swoimi słowami
Ta książka dla dzieci jest zupełnie wyjątkowym sposobem opowiedzenia znanej bajki. Nie ma w niej słów, nie ma nawet zbyt wielu obrazków. Do zilustrowania treści wykorzystujemy symbole. DOsłownie kilka prostych znaków graficznych. Zachęcamy dziecko do myślenia abstrakcyjnego, ćwiczymy je przy czytaniu i opowiadaniu.
Uwielbiam książki, w których wyobraźnia może robić co jej się żywnie podoba. Mając do dyspozycji zielony kwadrat, mamy tak naprawdę przed sobą las. Co się dzieje w tym lesie? Jak on wygląda? Jakie w nim mieszkają zwierzęta? Czy dzisiaj jest tam jasno, bo świeci słońce?
Nic tu nie jest narysowane ani podane na tacy. Żeby ten las tak naprawdę zobaczyć, trzeba włożyć odrobinę wysiłku. Użyć wyobraźni i czytać z symboli.
Autorka Sonia Chaine
Ilustracje Adrien Pichelin
Wydawnictwo Entliczek
Spodoba się dzieciom w wieku 4-7 lat.
Testuję i recenzuję książki dla dzieci
Lubię opowiadać o ksiązkach dla dzieci. Wtedy razem możemy zajrzeć do środka, a ja mogę opowiedzieć, co ciekawego wypatrzyło w niej pedagogiczne oko. Nie przegapisz żadnego filmu zapisując się na Newsletter Tylko dla Mam >>
Czerwony Kapturek swoimi słowami
Kliknij w zdjęcie, sprawdź dostępność!
Sprawdź cenę i dostępność tej książki!
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.
Mojej koleżanki syn, 2 lata bardzo dotkliwie gryzie, raczej z radości i emocji. Ma bardzo cierpliwa i dobra mamę. Jest z nim w domu, spedza aktywnie czas na zewnątrz, chodzi też na grupy zabawowe do innych dzieci i za każdym razem po ugryzieniu czy jej czy innego dziecka tłumaczy bardzo spokojnie, że tak nie można, że to sprawia innym ból itd. To nic nie działa! Ostatnio mój syn jadł przy stole a syn koleżanki w sekundzie podlecial i ugryzł go do krwi. Jak inaczej zareagować? Jak powinna zareagować mama dziecka a jak ja w takiej sytuacji. Przyznaję, że nie spotykam się, z koleżanką, bo boję się o moją roczna córkę. Nie chcę by została niespodziewanie pogryziona.
Właśnie to są te trudne przypadki, bo synek pewnie z emocji i radości, a jednak dla pogryzionego (i rodzicóW) to trudna sytuacja, bo nie wiadomo jak sie zachować.
A ja wiem jak się zachować i denerwuje mnie, że promowana jest tutaj całkowita tolerancja dla oprawców. Mam w spokoju przyjmować ugryzienia dziecka bo tak jest poprawnie? Dla której strony? Na pewno nie dla osoby pogryzionej czyli tej poszkodowanej. Nikt kosztem moich dzieci nie będzie uczył dziecka jak powinno się zachowywać.
Jestem tutaj pierwszy i ostatni raz. Jak ten artykuł wziąć na poważnie skoro nie potrafi Pani udzielić sensownej odpowiedzi na powyższy komentarz. Odpowiedz typu „nie wiadomo jak się zachować” brzmi jak gadanie kogoś kto w ogóle nie ma pojęcia o czym pisze. Nie potrafi Pani w ogóle udzielić odpowiedzi rodzicom, których dzieci są ofiarami „gryzoni”. Ten bełkot jest tylko i wyłącznie dla rodziców, dzieci gryzących.
Ciekawy tekst. Mój łobuz czasami ugryzie w czasie zabawy, raczej z radości.
Dzięki, to może spróbujecie czegoś „zamiast” gryzienia
Jestem na swiezo z tematem. Niestety nie wiem co jest przyczyna zachowania mojego 1.5 rocznego syna. Codziennie zabieram go ze zlobka z informacja ze dzieci gryzie, bije, szarpie i ciagnie za nosy. Jest mi okropnie przykro jak tego slucham bo w domu jest grzeczny i pomocny i bardzo spostrzegawczy. Szukam przyczyn w sobie w Nas w domu ale czuje sie kompletnie zagubiona bo nawet nie umiem sobie go w takiej sytuacji wyobrazic. Nas czasem ugryzl z emocji i tlimaczylam ze tak.nie wolno ze boli. Ale to bylo sporadycznie. A w zlobki przedstawiany jest jako „maciej rozpruwacz”, codziennie pokazywane mi sa ofiary jego atakow a ostatnio nawet postraszono mnie mama jednego z dzieci. Wychodza mu trojki. Bywa ze mamy pospieszne poranki. Bede probowala odszukac przyczyny..
Nie znam synka i Ciebie, ale skoro dzieje się to w żłobku nie w domu, to tym tropem bym szła… jakoś trzeba lęk, zdezorientowanie i tęsknotę z siebie wyrzucić kiedy jest się tak małym szkrabem
Jestem w szoku, to jest kolejny artykuł tak trafnie oddający rzeczywistość.. Mam ten sam problem z synkiem (2,5r) gryzie albo szczypie niespodziewanie ostatnio już częściej z radości właśnie podczas szaleństwa z mamą albo braciszkiem ciotecznym, staram się mu tłumaczyć, że to boli, że robi nam „ałki”, postaram się podsunąć mu jakiś inny pomysł na wyrażanie radości. Natomiast mam też inny problem, gdyż nie potrafi się zaadoptować w żłobku chodzi tam na 2,5h (odbieram go po 2 a inne dzieci zostają do końca, Panie wychowawczynie stwierdziły, że tak będzie lepiej).. jest tam ciągle smutny i płacze, inne dzieci już się zaklimatyzowały natomiast on nie potrafi, codziennie rano, słyszę „dzieci nie”.. i płacze podczas drogi, tłumaczę, że trzeba, że rozumiem że jest smutny i się boi ale że go kocham i wrócę po śniadanku po niego.. ale nadal nic. Jak już przychodzę to wtedy jakby chciał zostać ale ze mną.. Już nie daję rady, szkoda mi go
może nie powinnam go zmuszać? a może problem jest w tym, że jesteśmy za granicą i Panie mówią po angielsku?
Potraktuję Twój szok jako komplement, dzięki
Jeśli chodzi o maluszka w żłobku, to pewnie wszystko się złożyło, ten brak języka na pewno ma znaczenie. Jeśli masz ochotę dłużej pogadać to napisz na priv. Bywa i tak, że dziecko nie jest gotowe na żłobek. Moje nie było i stanęłam wtedy przed kilkoma ważnymi decyzjami. Różnie bywa z maluchami.
Mój 8 miesięczny synek zaczął mnie gryźć. I trwa to już około miesiąca. Wydaje mi się, że to nie zęby są przyczyną, ale właśnie emocje. Apogeum zjawiska zauważyłam kiedy nocowaliśmy poza domem i nie widzieliśmy się z tatusiem drugi dzień. Po prostu nie radzi sobie z tęsknotą lub ze zmęczeniem. Teraz stosuję „cycanie” jako środek naprawczy, albo zaśnie zmęczony, albo podskoczy mu poziom hormonu bliskości i będzie lepiej.
Pozostaje mi jeszcze zachowanie zimnej krwi podczas ugryzienia. Bo jak zaciśnie zębiska na moim ramieniu to koniec. Próbowałam już podszczypywania w policzek (tak żeby go nie bolało, bardziej żeby był bodziec który odwróci uwagę), ale bardzo go to denerwowało więc przerzuciłam się na łaskotanie pod paszką, to znów nie zawsze działa na rozluźnienie szczęk. Zawsze też mówię: „Znów mnie ugryzłeś i mnie boli”. I odwracam go tyłem do mnie na czas przenoszenia na „cycanie”.
Z takimi maluszkami to trudne przypadki. Proszę uważać żeby za chwilę nie skojarzył gryzienia z cycaniem: „Ach, ugryzłem mamę. Teraz będzie cycanie, bo zawsze tak jest”.
Moja 2.5 roczna corka zaczela grysc i bic mnie ze zlosci. Kiedy chce zeby np. umyla rece krzykiem oznajmia sprzeciw a kiedy nalegam to zaczyna reagowac agresywnie. Swierza sprawa od momentu powrotu po chorobie do zlobka. Znow jest chora.. Do tego smutna, wrecz wyglada na nieszczesliwa. Staram sie jej umilac czas, caly dzien poswiecam dla niej.. Nie mialam znia problemow a tu taki zwrot o 180stopni… Jak reagowac na taki rodzaj sprzeciwu?
Myślę, że może jej pomóc taki powolny powrót do codzienności. Małymi krokami. Może zamiast cały dzień poświęcać i wymyślać zabawy na rozweselenie lub kolejne atrakcje, warto zaangażować ją w codzienne czynności w domu: mycie, gotowanie, składanie prania itd. To co chce i potrafi robić w formie zabawy, z informacją, że pomaga mamie. Rutyna bardzo pomaga. Nie wiem co męczy córkeczkę, ale może potrzebuje poczuć odrobinę przestrzeni i mieć okazję robić różne ważne rzeczy po swojemu, więcej decydować o pewnych sprawach. Kiedy gryzie lub krzyczy w ramach sprzeciwu, warto ten gniew uszanować, zauważyć, pomóc przejść przez to (dla niej też trudne) doświadczenie, choć zawsze z informacją, że na gryzienie nie ma zgody. Są inne formy pokazania złości, tylko musi je poznać i poćwiczyć.
Witam, moja córka ma 2,5 roku u nas gryzienie i szczypanie pojawia się najczęściej w momencie jak chce odzyskać zabawkę, jak inne dziecko jej wyrywa lub robi jej na przekór, jak na to reagować, tłumaczymy sporo… Czasem gryzienie pojawia się też w zabawie bo gryzie nas i czeka na naszą reakcje. Boje się bo id września idzie do żłobka i boję się o te wszystkie dzieci. Pozdrawiam
Takiej malutkiej osóbce naprawdę trudno po prostu przestać. Być może między dziećmi zacznie trochę inaczej reagować na różne sytuacje. Jeśli gryzie w zabawie to powinna jak najczęściej słyszeć, że „Ta zabawa mi się nie podoba. Pokaż to inaczej.”.
Ja również mam problem tyle że moja 2 letnia córka jest gryziona przez 2,5 latka w żłobku. Ostatnio 2 razy w ciągu tego samego tygodnia. Nikt nie widzi problemu a dziecko się boi i zamyka się w sobie. Dlaczego tak łatwo staracie się wytłumaczyć że to emocje, że trudno przestać bla bla bla…. Moja córka cierpi i wymagam od wychowawców reakcji. Sprawa się ciągnie a problem narasta. Trudno żeby rodzić widząc ból własnego dziecka nie reagował. Obudźmy się trochę, dziecko które ma 2,5 potrafi zrozumieć że robi źle. Nie reagując wychowujemy potwora który będzie się cieszył że terroryzuje inne dzieci, kto ma komu ustępować? Ile dzieci ma jeszcze cierpieć przez takie dziecko?
To są emocje. Nikt nie mówi żeby nie reagować na gryzienie. Mam wrażenie, że cały artykuł jest o tym jak reagować. Przykro mi, że dziecko cierpi a wychowawczynie nie widzą problemu. Im dłużej nie będą go widziały tym dłużej potrwa cała sytuacja.
Dzień dobry , Pani tekst jest bardzo wnikliwy i ciekawy. Również mam problem ze swoim 2,5 letnim synkiem, gryzie głównie inne dzieci, chodzi do przedszkola i Panie mówią że bez przyczyny podbiega i gryzie dziecko oczywiście nie cały czas ale każdego dnia kogoś ugryzie. Jestem bezsilna i załamana , tłumacze ze to boli że tak nie można, ale syn jest bardzo żywiołowy , w momencie kiedy zamierza kogoś ugryźć zawsze jesr podekscytowany zazwyczaj dzieje się to podczas zabawy, i kiedy próbuje mu coś tłumaczyć nie słucha. Syn jeszcze mało mówi ale dużo rozumie może z tego to wynika. Najgorsze są pretensje innych Mam wiem że każdy martwi sie o swoje dziecko, nigdy nic poważnego się nie stało Panie w przedszkolu chwala syna za inteligencję ale pretensje innych Mam mnie dobijaja, tym bardziej ze reaguje caly czas na zachowanie syna. Zastanawiam się czy nie zabrać go z przedszkola dopóki nie oduczy się tego nawyku. Może Pani ma jakąś złotą radę, jak dlugo może to jeszcze trwać.Dziękuję i pozdrawiam.
Nie mam złotej rady na żaden prolem… niestety.
Duża tu powinna być rola nauczycielek, bo chodzi o to żeby „złapać” ten moment ekscytacji zanim dziecko ugryzie. Podejść i podpowiedzieć inny sposób: „Ależ to jest wesołe. Widzę, że ci się podoba. Pokaż jakie to fajne – podskocz najwyżej jak potrafisz!” Konkretnie chodzi o to żeby pokazać mu (nie w kółko tłumaczyć, że gryzienie jest złe) jak INACZEJ może się cieszyć/ekscytować. I to w odpowiednim momencie pokazać. Gdyby zabierać z przedszkola każde dziecko z jakimś problemem „społecznym” to sale byłyby puste.
Przepraszam, ze troszkę nie w temacie, ale borykam się z tym od jakiegoś czasu, co zrobić, kiedy roczny maluszek w ramach komunikacji od razu krzyczy lub płacze, jak mu się coś nie podoba, lub czegoś chce, krzyk od razu jest dość intensywny i wiadomo potrzeba musi być spełniona, tłumaczenie na niewiele się zdaje niestety:(będę bardzo zobowiązana!:)
Na razie krzyczy, bo nie potrafi inaczej powiedzieć/zakomunikować. To, że krzyczy w różnych sytuacjach, nie znaczy, że trzeba spełniać każda prośbę. jeśli krzyczy choć nie dzieje mu się krzywda, to znaczy, że chce coś powiedzieć/pokazać, dać znać. Pokazanie, ze się rozumie czego chce maluch nie oznacza od razu spełnianie każdej prośby: „Widzę, słyszę, że o chce, ale się nie zgadzam”. Oczywiście, że nie przestanie płakać, ale rola rodzica nie sprowadza się do uciszania płaczu przez spełnianie życzeń dziecka, tylko do budowania więzi i uczenia komunikacji.
Bardzo ciekawy tekst. Mam nadzieję,ze nie bede musiala do niego wracac


Poki co nie mam takiego problemu ale mam inny i z jego powodu przeczytalam tekst w nadzieji, ze byc może bedzie jakas wskazowka jak sobie z nim poradzic.
Mój 1,5 roczny synek przy usypianiu szczypie mnie w usta i wklada rączki do buzi osoby ktora go usypia. Panie w przedszkolu tez zwracaly mi na to uwage ale nie maja pomyslu jak temu zapobiec. Dawalam mu.misia,zeby mial zajete raczki czyms innym ale niestety po chwili go wyrzuca i nie jest zainteresowany
Czy ma Pani jakies pomysly jak zmeinic jego zachowanie? Jest to dla mnie juz uciazliwe bo trwa ponad pol roku a w nocy jak sie przebudzi to tez zaczyna szczypac. Chyba z noworodkiem sie bardziej wysypialam
Wydaje mi się, że jedynym wyjściem jest tu zainteresowanie czymś innym, propozycja zamiast szczypania ust. Może wspólnie poszukacie jeszcze co takiego może być? Coś przypominającego w dotyku usta… gumowa zabawka? Maluch wyrobił w sobie nawyk, który go uspokaja przed snem, ale jeśli jest to uciążliwe dla reszty świata, warto szukać innego rozwiązania. Koniecznie coś za coś, żeby nie czuł się pokrzywdzony.
Moja córka nagle przestała lubić przedszkole. Po obserwacji zauważyłam, że córka bardzo źle reaguje na widok w sali jednej dziewczynki gdy jej nie ma problem znika. Okazało się że dziewczynka jest znana z gryzienia i innych wydarzeń jak np podbicie lima chłopcu głową a wcale nie wygląda to taki blond aniołek. Panie nie zauważyły żadnego konkretnego negatywnego wydarzenia z ich udziałem. Zgłosiłam problem i Pani dyrektor zaproponowała wspólne zabawy dziewczynek pod kontrolą Pań takie „oswajanie” Nie wiem co mówić córce, że ma unikać tej dziewczynki nie bawić się z nią …. trochę trudno bo zwykle gdy wchodzi do sali są czasem tylko we dwójkę. Ale moje pytanie co mówić dziecku które jest gryzione ( już była kilka razy przez inne dzieci)?
Gryzienie jest agresją, którą małe dziecko powinno zgłaszać nauczycielce. Można córce powiedzieć, że nie musi się bawić z dzieckiem, za którym nie przepada. Nie ma w tym niczego złego, nawet jeśli są same w sali.
Trafny artykuł, który obejmuje szeroko to zagadnienie. Nasz synek, 20 miesięcy, gryzie (już coraz mniej), ale szczypie i bije okropnie. Gryzienie zaczęło się jako forma zabawy, bardziej z radości, czasem oczywiście objaw frustracji. Teraz udało się Chyba troszkę to ograniczyć, ale bardzo duży problem mamy z jego szczypaniem i drapaniem. Czasem moja twarz i ciało wygląda przez kontakt z synkiem jak po bójce jakiejś. Jest to bardzo przykre dla mnie, bo bardzo bym pragnęła miłego kontaktu i przytulanek z nim ale to niemożliwe. Lubi łaskotki i bardziej „mocne” formy zabawy chyba. Często szczypie i drapie znienacka, bez powodu. Gdy mówimy lub nawet czasem krzykniemy z bólu że nie wolno itd to on wydaje się brać to również za element zabawy. Nic nie dociera jakby do niego. Już nie wiem co robić. Mamy starszą córeczkę 3,5 roku i nigdy nie było z nią takich trudności – biją się oboje o zabawki często, ale on jest chyba gorszy że tak powiem. Córka chodzi do zerówki, a synek zostaje ze mną w domu. Co robić? Czy jest nadpobudliwy?
Trudno mi powiedzieć, czy jest nadpobudliwy. Jeśli lubi mocniejszy kontakt to może właśnie zamiast zabraniać, iść w tym kierunku i pokazać zabawy, gdzie będzie mógł popychać i szczypać, ale nie ludzi. Być może jego prób wrażliwości dotykowej jest niższy i potrzebuje tych „silniejszych” zabaw. W tym wieku pomóc mogą też wszelkie zabawy związane z masowaniem ciała, masazykami–wierszykami, chodzenie boso po różnych fakturach, takie sensoryczne zabawy.