Są rzeczy, których zwyczajnie nie warto często dziecku powtarzać. Jeśli wyrwie się od czasu do czasu, to wiadomo, że nic się nie stanie. Jednak jeśli dziecko codziennie usłyszy niektóre wyrażenia, to po prostu zaczną one żyć w jego głowie i być częścią jego postrzegania świata. Lepiej je znać i na nie uważać niż potem żałować lub mówić: Nie wiem dlaczego on/ona się tak zachowuje?
1. Super, ale świetnie
Niby nic, prawda? Ja często tak mówię do Karoliny jak coś narysuje, zrobi, generalnie coś się uda. Od jakiegoś czasu jednak staram się też dodawać coś więcej, bo samo „super” może się nieco przejeść. Poza tym, ono tak naprawdę nie jest żadną konstruktywną informacją.
Napisałam o tym więcej w tym artykule: Że karać nie wolno to słyszałam, ale nagradzać też nie wolno? Co zamiast nagród?
2. Nie teraz
Zajmij się czymś innym. Nie mam czasu. Wiem, z jednej strony nie raz pisałam o tym żeby nauczyć dziecko samodzielnych zabaw i powalczyć o kawałek przestrzeni rodzinnej tylko dla siebie. Te zwroty pewnie zadziałają na małego człowieka i nie będzie co zawracał głowy, bo szybko zrozumie, że rodzic jest człowiekiem zajętym.
Warto jednak pamiętać, że bez dodatkowego wyjaśnienia, budują między wami mur, którego w pewnym momencie nie da się tak po prostu przeskoczyć. Przyjdzie taki dzień kiedy będziesz chciała porozmawiać, a dziecko wtedy wypowie twoje słowa: Zajmij się czymś innym. Zaboli.
3. Beksa
Nie ma powodu do płaczu. Nie płacz. Czasami człowiekowi się wyrwie, bo z dorosłego punktu widzenia faktycznie część powodów do płaczu jest totalną błahostką lub bzdurą. Punkt widzenia dziecka jest inny i kiedy maluch płacze, zawsze warto czytać to jako komunikat.
Zakazywanie płaczu, wyśmiewanie „beksy” lub robienie wszystkiego żeby tego płaczu uniknąć, jest tłumieniem emocji. Tak po prostu. Nie warto tego robić, bo dzieci potrzebują płaczu (dorośli zresztą też). On oczyszcza. Kilka słów więcej o tej potrzebie napisałam w tym artykule: Ale obiecaj, że nie bedziesz płakać!
4. Pospiesz się!
Szybciej! Jestem prawdziwą ekspertką w podrzucaniu tego hasła dziecku, bo moje od zawsze bardzo wolno się ubiera, co doprowadza mnie do szału. Wiem o tym praktycznie od samego początku, a jednak wciąż wyrywa mi się: Szybciej! choć to nigdy niczego realnie nie przyspieszyło.
Kiedyś trzyletnia Karolina na moje: Szybciej!, odpowiedziała: Ubieram się najszybciej jak potrafię. I zrobiło mi się głupio. To co dla mnie było „o wiele za wolno”, dla niej było „już szybciej nie potrafię”. Od tamtej pory staram się panować nad tym bardziej. Nie zrezygnowałam z ćwiczeń mających na celu usprawnienie jej ubierania się i oczywiście przyniosło to rezultaty, ale też po prostu wiem, ile czasu jej potrzeba na wykonanie pewnych czynności. I daję jej ten czas.
Żadne: Szybciej! w nerwowej sytuacji i tak niczego nie zmieni, a wbija dziecko (zwłaszcza małe) w poczucie winy. Trochę więcej o samym procesie uczenia pewnych rzeczy (które np. chcemy przyspieszyć) opowiedziałam więcej tu: Chcę go czegoś nauczyć. Tylko jak?
5. Bo ja tak mówię
Bo tak powiedziałam. Bo jestem twoim rodzicem. Możliwe, że w głowie wielu dorosłych brzmi to jak „uczenie szacunku”. Wiele osób uważa, że stając się rodzicem, ten szacunek dostają w pakiecie, a to nie jest prawda. Zostawiając dziecko z pustym „bo tak” uczymy czegoś wręcz przeciwnego – to nie jest sposób na okazywanie szacunku, ale na pokazywanie „kto tu rządzi” oraz podporządkowanie. Gdzie tu miejsce na ćwiczenie w bezpiecznych warunkach szukania argumentów „za” lub „przeciw” danej sytuacji?
Naprawdę, proste wyjaśnienie, dlaczego się dziecko o coś prosi, czegoś wymaga, zakazuje itd. nie jest chyba zbyt wielkim wysiłkiem. Kiedyś nasze częste „bo tak”, wróci jak bumerang i zaboli bardziej kiedy człowiek sobie uświadomi, że sam tego pociechę nauczył.
Te wszystkie trzaśnięcia drzwiami, obrażanie na śmierć i życie, pyskowanie, przeklinanie ze strony nastolatków… one często są pochodną dorosłego „bo tak”. O szacunku napisałam spro tu: „Nie dawaj mi lizaka za to, że uderzam cię w twarz”. Skąd ten brak szacunku u naszych dzieci?
6. Ja to wszystko robię dla ciebie
Być może to jest prawda, ale to zbyt ciężka prawda dla kilkulatka, który widzi nerwowego rodzica, niewyspaną mamę, kłótliwego tatę. O ile widzi, bo często te słowa padają w momencie kiedy dziecko prosi o więcej czasu z rodzicem, a on zwyczajnie tego czasu nie ma – bo tak wiele robi dla rodziny. Gdzieś między tym pytaniem, a kolejnym wieczorem w pracy, jest cienka granica, którą łatwo przeoczyć.
Mówiąc coś takiego odbieramy też dziecku prawo do tego żeby np. było mu smutno z powodu naszych nadgodzin. Albo żeby się złościło, że kolejny raz jadło kolację z opiekunką. To nie jest fair w stosunku do dziecka i jego prawdziwych potrzeb. Trochę wiecej na ten temat napisałam tu: Nie mam czasu dla dziecka. Przecież się nie rozdwoję!
7. Przez ciebie znowu krzyczę
Nie, to nie jest prawda i nigdy nie będzie. Rolą rodzica jest bycie dorosłym, także dojrzałym więc jeśli krzyczysz, to dlatego, że nie panujesz nad swoimi emocjami. To nie przez dziecko krzyczymy, złościmy się, mówimy rzeczy, których potem żałujemy.
To wszystko jest naszą odpowiedzialnością, a składanie tego na barki dziecka (choćby nie wiem jak trudny okres akurat przechodziło) jest zrzucaniem rodzicielskiej odpowiedzialności. To nie przez dziecko dorosły krzyczy, ale przez swoje nerwy, niemoc i sposób radzenia sobie z nimi. Więcej na ten temat opowiedziałam tu: Co czujesz krzycząc na dziecko? A co ono czuje słysząc twój krzyk?
8. Grubasku
Jesteś gruby. Nawet w żartach nie jest to dobry pomysł. Zwłaszcza, że poczucie humoru lub umiejętność odczytywania sarkazmu, są „do wyćwiczenia” (normalnie trzeba się tego nauczyć) u kilkulatków. Nawet jeśli jesteśmy przekonani, że mówimy to z przymróżeniem oka i wszyscy dookoła o tym wiedzą, to nie jest takie oczywiste dla dzieci.
Dzieci wiele spraw biorą dosłownie. Poza tym, samo słyszenie tego często jest przykre. Zamiast mówić: Jesteś gruby lub Będziesz gruby jak to zjesz, lepiej pokazać dziecku (na własnym przykładzie) jak odżywiać się zdrowo.
9. Nic się nie stało
Sama pewnie wiesz, że to nie jest hasło, które cokolwiek załatwia, prawda? Często je powtarzamy kiedy dziecku upadnie i np. nie chcemy żeby się rozpłakało. I faktycznie, kiedy tak powiemy do kilkumiesięcznego dziecka, ono często kilka sekund się zastanawia, po czym zajmuje się swoimi sprawami.
Jednak jest w tym haśle trochę lekceważenia dla pewnych sytuacji i to „nic się nie stało” może pobrzmiewać w uszach już starszego dziecka w sytuacjach kiedy jednak coś się dzieje. Zamiast „nic się nie stało”, lepiej po prostu opisać co się wydarzyło: Upadłeś na trawę. Potknąłeś się, pomogę ci wstać. Czy wszystko w porządku?
10. Uspokój się!
To jest wymaganie, któremu trudno sprostać, zwłaszcza, że pada w sytuacjach nerwowych. Nie mówisz tak przecież do spokojnego dziecka. Zamiast tego lepiej powiedzieć: Pomogę ci się uspokoić i wykorzystać którąś z technik opisanych w tym artykule: 30 niezawodnych sposobów na uspokojenie dziecka.
11. Dlaczego muszę Ci wszystko powtarzać sto razy?
Dziecko nie zna odpowiedzi na to pytanie, może nawet uważać, że tak lubisz. Taki masz styl. A powtarzasz, dlatego, że coś szwankuje w waszej komunikacji. Oczywiście dziecko tego nie powie, bo uznaje to powtarzanie (które doprowadza cię do szału) za zupełnie normalny sposób rozmawiania z rodzicami.
Zamiast takich pytań lepiej nauczyć się (i dziecko) skupiania uwagi na twoich słowach i reagowania za pierwszym razem. Napisałam o tym tutaj: Reaguj i oczekuj reakcji.
12. Jesteś egoistą
Nie bądź takim egoistą. Najczęściej pada to w momencie kiedy nasze dziecko nie chce się podzielić z innym zabawką. To stwierdzenie teoretycznie powinno pomóc i zmotywować do dzielenia się. Tak naprawdę jest wzbudzaniem poczucia winy. Zwłaszcza w maluchu, który nie ma jeszcze możliwości zrozumienia, o co chodzi z tym dzieleniem się. Co to za pomysł żebym oddawał komuś swoje rzeczy?
Więcej na ten temat napisałam w tym artykule: Jak nauczyć dziecko dzielenia się zabawkami? Zacznij od karmienia gołębi.
13. Nie wolno!
Nie rób tego! Wiem, że zdarza się nam mówić to kilka razy dziennie. Warto jednak pamietać, że takie otaczanie dziecka wiecznymi zakazami może się kiepsko odbić na jego późniejszym zainteresowaniu poznawaniem nowych rzeczy. Może też źle wpływać na wasze relacje, bo: W końcu, co wolno mi robić skoro ciągle słyszę, że tego nie.
Jeśli czasami masz wrażenie, że pół dnia musisz powtarzać: Nie rób tego!, może skup się na pokazywaniu dziecku, co może robić i dlaczego np. zamiast: Nie wyrywaj mu zabawki, możesz powiedzieć: Poproś go o misia jeśli chcesz się nim bawić. Więcej na ten temat opowiedziałam tu: Słowo „nie!” – jak zabraniać, żeby dziecko słuchało?
14. Przestań się już złościć
W ten sposób dziecko dostaje komunikat, że jego emocje nie są mile widziane. Dodatkowo, nie potrafi przestać się złościć na zawołanie, co sprawia, że czuje się źle: Mama prosi/każe, a ja nie umiem tego zrobić.
Rolą rodzica jest pomoc z uporaniem się z emocjami i to tymi wszystkimi, nie tylko miłymi. Mówiąc po prostu „przestań”, pokazujesz dziecku, że nie potrafisz tego zrobić inaczej (uporać się z emocjami). Może któraś z tych zabaw pomoże w tej sytuacji: Trzy proste zabawy z wykorzystaniem techniki mindfulness.
15. Daj, ja to zrobię!
Oczywiście, że w takim momencie dziecko dostaje ukryty komunikat: Bo ty nie umiesz, nie robisz tego wystarczająco dobrze. Być może faktycznie lepiej i szybciej zawiązujesz buty, ścierasz kurze czy zbierasz zabawki, ale to tylko dlatego, że masz za sobą o wiele więcej lat ćwiczeń. Dziecko niewiele się nauczy jeśli rodzic nie da mu na to szansy. A słysząc często: Ja to zrobię, nie będzie miało nawet chęci uczyć się samodzielności.
Co gorsza, wyskakując z pomocną dłonią zbyt często, nie dajemy dziecku okazji do nauczenia się, jak (i w którym momencie) prosić o pomoc. Trochę więcej na ten temat napisałam w tym artykule: Daj, ja to zrobię. Ty masz jeszcze czas! Jak nauczyć dziecko zaradności?
Te informacje mogą ci się przydać
Dla równowagi, zerknij też na pozytywne sprawy, które zebrałam w kilku artykułach.
Trudne tematy dla mamy i taty
O wspierającej komunikacji, która nie zawsze i nie każdemu przychodzi bez trudu, sporo napisałam w książce pt. Trudne tematy dla mamy i taty. To już trzecie wydanie, tym razem sporo w nim zmieniłam. Jeśli tylko masz ochotę zerknąć, o czym jeszcze mówię, po prostu KLIKNIJ i się dowiedz.
Podpisuję się w 100%!!!! Genialnie napisane
Dzięki.
Madre rzeczy
Dzięki! 🙂