Reklama

Jak nauczyć dziecko zaradności? Nie jest żadną nowiną, że dzieci uczą się przez doświadczanie. Teorię każdy zna. Kiedy jednak przychodzi do bycia rodzicem i wcielenia jej w praktykę, jakoś przestaje być tak oczywista.

Nic dziwnego. Między odnajdywaniem się w nowej roli (więcej niż jednej), nowej rzeczywistości, budowaniu nowych relacji z dzieckiem i z partnerem, dobrze znane teorie schodzą na dalszy plan. Właśnie dlatego bardzo często podczas rozmów z rodzicami słyszę: Nie wiem, dlaczego nie robi tego o co proszę? Tyle razy już prosiłam.

Zapominamy czasem, że dziecku trzeba wszystko pokazać. Zwłąszcza ucząc zaradności. Wyjaśnić krok po kroku i to więcej niż jeden raz. Jak inaczej ma się dowiedzieć, co np. oznacza pościelenie łóżka, ubranie się czy posprzątanie? Te czynności za każdym razem mogą wyglądać zupełnie inaczej. Nawet jeśli dziecko wie co to znaczy: ubrać się, zostaje jeszcze cała paleta tematów związanych np. z porą dnia, porą roku itd.

Potrzebna motywacja

Jest też kwestia wyjaśnienia, po co ma się ubrać, zjeść, umyć. Czasami dzieci nie chcą czegoś robić, bo nie mają ochoty. I już. Są też sytuacje, że nie chcą, bo nie widzą głębszego sensu. Sensu oczywistego dla dorosłych. Mniej oczywistego dla dzieci. Czekanie aż dorosną i domyślą się tego sensu, może skończyć się wieloma kłótniami, a już na pewno zszarganymi nerwami.

Kilka prostych wskazówek wcielonych do codziennych spraw, może tych nerwów oszczędzić, a maluchowi pokazać, jak uczyć się poszczególnych czynności i oczywiście zaradności.

  • Mów na głos o tym, co robisz. Jeśli np. zmywasz naczynia, wyjaśniaj co do czego służy i jak tego używać. Nie chodzi o instrukcję jak w wojsku, ale o prosty opis czynności. Żeby malec mógł podglądać cię w akcji.
  • Zróbcie to razem. Nie ma innej drogi nauczenia dziecka wykonywania pewnych czynności. Kilka pierwszych ćwiczeń róbcie wspólnie. Niech malec stanie się pomocnikiem. Nie musi wiedzieć jak myć naczynia od początku do końca, ale pomagając na pewno dowiaduje się i ćwiczy w bezpiecznych warunkach.
  • Pozwól zrobić coś samodzielnie. Oczywiście nie wykona tego tak dokładnie, jak dorosły, jednak tylko przez samodzielne próby nauczy się, jakie czynności powinny następować po sobie. Jak działać bez pomocy dorosłego. Oczywiście wszystko pod twoim czujnym okiem. Tylko tyle.
  • Czwarty krok jest najtrudniejszy. Polega na wypuszczeniu ucznia spod skrzydeł i pozwoleniu na zrobienie czegoś od początku do końca bez pomocy dorosłego. To wydaje się najtrudniejszym krokiem ku zaradności, ale nie dla dziecka tylko dla rodzica.

Dlaczego brak zaradności?

Bardzo często zatrzymujemy się na tym momencie, kiedy zapraszamy dziecko do wspólnej zabawy, podczas której uczy się wykonywać jakąś czynność. Bardzo lubimy mieć małego asystenta, ale od początku wiadomo, że to my zarządzamy akcją i ostatnie szlify należą do nas.

Widać to bardzo wyraźnie przy próbach samodzielnego ubierania się. Malec ćwiczył wspólnie z tobą. Wreszcie przychodzi moment, kiedy ubrał się samodzielnie od stóp do głów. Czy aby na pewno? Bywa, że dziecko całkiem dobrze sobie radzi z tym ubieraniem, ale mama stoi nad nim i co chwilę poprawia, dopina, podwija itd. Zatem nie jest to całkowicie samodzielna praca. Dziecko jej w ten sposób nie traktuje, jeśli mama wtrącała się.

Wtrącając się, poprawiając (oczywiście z dobrego serca, żeby było porządnie zrobione) można dać dziecku komunikat: Nie potrafisz. Muszę poprawić to co zrobiłeś. Co w rezultacie owocuje myśleniem: Po co mam się następnym razem wysilać skoro mama musi poprawić?

Lepiej wyjaśnij lub przypomnij, co zrobić i co poprawić, zamiast robić to za dziecko.

Dziecko wyrywa zabawkę >>

Właśnie twoje dziecko wyrywa drugiemu zabawkę. Wesprzesz je?

Chwalenie prawdziwej zaradności

Z drugiej strony, mamy wiele sytuacji, w których dziecko jest chwalone właściwie za nic. Jeśli ćwiczyliście wiele razy ubranie koszulki i zapięcie guzików, to nie ma powodu do skakania pod sufit, kiedy ubiera koszulkę, ale już guzików nie zapina. To tylko powód do przypomnienia, że jeszcze guziki. Chwalenie za wykonanie czynności na odwal się lub niedokończoną czynność, nijak się ma do uczenia samodzielności.

Może przyda ci się również ten artykuł: Co zamiast nagród? >>

Że karać i nagradzać nie warto to słyszałam. A chwalić wolno? Co zamiast nagród?

Wbrew pozorom nie jest to wcale takie oczywiste (choć niby jest). Bo nie chcemy zniechęcać dziecka, a przecież może się zniechęcić ciągle krytykowane. Dlatego właśnie ten czwarty krok jest taki trudny. Nikt nie mówi o krytykowaniu, staniu nad głową i gderaniu, komentowaniu „aż się nauczy”.

To już nie wiem, jak działać?

Bardzo dobrym sposobem na odkrycie kart, czyli sprawdzenie ile z naszych lekcji (zabaw) dziecko zapamiętało, jest prośba o opowiedzenie krok po kroku, co trzeba zrobić, żeby daną czynność wykonać. Oczywiście wiele zależy od wieku dziecka, ale im starsza pociecha, tym łatwiej będzie opowiadać co trzeba zrobić, po czym i dlaczego.

Myśląc o danej czynności, raczej widzimy ją ogólnie, często nie zastanawiamy się, ile tak naprawdę trzeba wykonać rzeczy, żeby np. zjeść kanapkę. A trzeba ich wykonać bardzo wiele: od sprawdzenia, czy jest chleb, przez kupienie go wraz z dodatkami, wyjęcie potrzebnych składników, przygotowanie narzędzi, aż po przygotowanie kanapki.

Jeśli czujesz, że twoja pociecha uważa, że kanapki robią się same, pokój też się sam sprząta, a zakupy pojawiają się w domu za sprawą magicznej różdżki, to zacznij się bawić w rysowanie lub pisanie instrukcji obsługi wykonania danej czynności. Najlepiej wybrać taką czynność, która jest po prostu przydatna w danym momencie twojemu dziecku.

To też świetny sposób na wspieranie koncentracji, uważności i logicznego myślenia. O wiele łatwiej zapamiętać czynność rozrysowaną krok po kroku niż tylko opowiedzianą. Łatwiej nauczyć się, jeśli ktoś da szansę spróbować, pomylić się, zapomnieć i znowu spróbować. Bez zbędnego: Tyle razy ci to już powtarzałam! Niby oczywiste, a jednak takie trudne w praktyce zaradności.

Zapisz się na NEWSLETTER książkowo-pedagogiczny

newsletter blog tylko dla mam