Skąd ten brak szacunku? Hmmm… to stracone pokolenie. Często właśnie tak mówi się o dzisiejszych dzieciach. Nie szanują niczego i nikogo. A już te starsze, to na pewno. Hejtują i generalnie wychowujemy emocjonalnie rozchwiane pokolenie.
Być może jest w tym ziarno prawdy, ale też wiele przesady. A słowem kluczem jest w tym przypadku wychowujemy. My, rodzice, dorośli. Same te dzieci się nie wychowują.
Skoro więc każdy doskonale wie, że przykład idzie z góry, dlaczego dziwimy się kiedy dziecko nie okazuje szacunku?
Tyle o szacunku
Zapytałam podczas warsztatów kilkoro rodziców. I usłyszałam, że okazywanie szacunku oznacza tyle, co posłuszeństwo, wykonywanie poleceń i ogólnie rozumiana współpraca.
Nie wiem jak inni rodzice, ale ja nie uważam, że szacunek należy mi się „z urzędu”. Tylko dlatego, że jestem rodzicem. Może brzmi to dziwnie w ustach byłego ciała pedagogicznego i osoby, która dużo zajmuje się sprawami wychowawczymi. Jednak właśnie dlatego, że tak często mam okazję widzieć, jak dorośli traktują swoje dzieci, uważam, że szacunek rodzicowi się „z urzędu” nie należy.
Odrobina szacunku
Za trud, troskę, nieprzespane noce, owszem, ale co z rodzicami, którzy źle lub wcale dziećmi się nie opiekują. Im też się nalezy z urzędu?
Co wcale nie oznacza, że przymykam oko na brak okazywania szacunku osobom, które na to zasługują. Za swoje dokonania, życie, autorytet. Mówię raczej o sytuacjach, w których dorośli wymagają do dziecka, a kompletnie nie wymagają od siebie. Wychodząc z założenia, że oni już swoje zrobili – zostali rodzicami.
Szacunek z urzędu?
Tak się składa, że rodzina to bardzo skomplikowana jednostka, w której obowiązują najróżniejsze reguły, zasady, układy i komunikacja. Ładnie to podsumowała jedna z mam na Fan Page, kiedy zapytałam o ten „szacunek z urzędu”.
Z urzędu to się szacunek należy dziecku sprowadzonemu na świat. A my – rodzice – musimy sobie na szacunek zapracować. Dokładnie tak samo, jak na szacunek musi zapracować ksiądz, piekarz, lekarz czy nauczyciel. Chodzi o ten szacunek w danej roli, a nie ogólny szacunek do człowieka, jako istoty. Mam nadzieję, że ta różnica jest jasna.
Okazywania szacunku można przecież dziecko nauczyć, a nawet trzeba. Własnym przykładem. Tak po prostu.
Podcast Tylko dla Mam
„Skąd ten brak szacunku”?
Jeśli wysłuchałaś tego odcinka, to wiesz już, jak ważne jest twoje podejście do „trudnej sprawy”, masz już świadomość, że szacunku uczysz:
- spokojem,
- odpowiednią reakcją,
- zadbaniem o zaplecze,
- oceną sytuacji z dystansu.
Zawsze chętnie podrzucam zabawy wspierające rodzicielskie działania. Tym razem wcielacie się w role podczas zabawy, która ma więcej niż jeden edukacyjny wymiar.
Zagubiony piesek
Zaproponuj, by dziecko wcieliło się w rolę ulubionego zwierzątka np. pieska, który się zgubił. Za każdym razem sytuacja zagubienia może dziać się w innych okolicznościach np. w parku, w supermarkecie, na wsi, w lesie itd.
Pomóż dziecku dojść do tego, jak szukać pomocy i jak odnaleźć drogę do domu. W różnych miejscach należy przecież zwracać uwagę na inne szczegóły. Na wsi wejść do najbliższego sklepu lub kościoła, w markecie udać się do punktu obsługi klienta, a w lesie…?
Zabawa nie tylko uczy radzenia sobie w trudnych sytuacjach, ale też uwrażliwia dziecko wsadzone „w skórę” kogoś innego. Musi tego kogoś poobserwować, poznać, przemyśleć czyjeś zachowanie. Poszukać mocnych stron. Pies może wykorzystać węch, sowa bystry wzrok w nocy itd. Oczywiście różne zwierzęta mogą się znajdować w tarapatach np.:
- sowa zagubiona w dżungli,
- jeż zagubiony na pustyni,
- słowik zagubiony w hipermarkecie itd.
Wiem, że to dopiero początek góry lodowej, a rozmów o szacunku trzeba odbyć setki, żeby to jakoś zaczęło działać. Nie ma właściwie dolnej granicy ich rozpoczynania. Tak jak nie ma dolnej granicy dawania dziecku przykładu własnym działaniem. Im szybciej, tym lepiej dla wszystkich.
Świetny tekst ! Ja również wiele razy byłam świadkiem takiej sytuacji jaką opisałaś. Cóż…
Polecam Ci książkę „Zatrzymać dzień” – jako lekturę obowiązkową dla każdego rodzica. Książka pełna motywacji, macierzyństwa, miłości. Naprawdę warta uwagi.
Dziękuję, nie czytałam więc sięgnę przy najbliższej okazji 🙂
Szukałam artykułu o szacunku wobec rodziców, bo z różnych stron słyszę, że „do ojca trzeba mieć szacunek”, a fakt jest taki, że moja córka do swojego ojca szacunku nie ma. Oczywiście są tego powody, ale przecież szacunek TRZEBA mieć.
Hmm, nie grało mi to, no bo jak to trzeba? A właśnie, rodzic musi na szacunek zapracować, być przykładem, wymagać od siebie, szanować dziecko. I wszystko w temacie. Artykuł dał mi odpowiedź, że ojciec mojej córki szacunku się nie doczeka. Bo nie zasłużył. I żadne „trzeba mieć” tu nie pomoże.
A ja uważam, ze szacunek trzeba mieć do każdego. Czy dziecko czy dorosły na szacunek zasługuje. Nie może być tak, że najpierw będziemy badać czy dana osoba „zasługuje”. Jeśli człowiek jest odpowiednio wychowany będzie każdego dążył szacunkiem. Uważam, że dzieci muszą mieć szacunek do dorosłego.
Bardzo dobre spostrzeżenie. Dużo więcej w tym wpisie jest mądrości niż w opisanym wyżej artykule. Po przeczytaniu „porad” mam wrażenie że właśnie tego rodzaju rozgrzeszanie dzieci mąci rodzicom w głowach . Dziecko nie jest wychowywane tylko przez rodziców bo wpływ na jego rozwój ma szkoła,środowisko ,znajomi. Usprawiedliwianie dzieci a obwinianie rodzica że nie nauczył szacunku jest błędnym kierunkiem.
Oczywiście, że na dziecko ma wpływ cały świat, w pierwszych jednak latach, to głównie rodzice. Opisanie konkretnej sytuacji (związanej z rodzicem) nie oznacza, że automatycznie neguje się wpływ innych czynników na wychowanie. Skąd to założenie? Nie szłabym jednak również w stronę „nie zwalajmy winy na rodziców”, bo to nie jest (w moim odczuciu) kwestia zwalania winy, raczej odpowiedzialności dorosłego. Z taką odpowiedzialnością dziecko się nie rodzi, uczy się tego od rodziców i reszty świata.
Coś się Pani pomieszało. Jest ogromna różnica między szacunkiem i dobrymi manierami oraz kulturą osobistą.
Szacunek to poważanie, respekt, uznanie, autorytet. O tym mowi Autorka bloga.
Nie chciałabym w żadnym wypadku, aby moje dzieci miały szacunek do wszystkich. Powinny rozróżniać dobro od zła. Nie każdy dorosły jest dobrym człowiekiem. Nie każdego dorosłego należy słuchać. Nie każdemu należy ufać.
Nikogo mimo wszystko nie należy bić, obrażać itd.
Uważam także, że zawsze i w każdej sytuacji należy dzieci szanować oraz traktować je w sposób poważny.
Zgadzam się całkowicie ze zdaniem, iż „z urzędu to się szacunek należy dziecku sprowadzonemu na świat” . My rodzice pracujemy nad tym, abyśmy byli też szanowani oraz przeważnie udaje się nam dawać dziec ku dobry przykład zachowania. Jednak jeżeli autorytet rodzica jest podważony także i przez innych dorosłych, to dziecko naśladując pewne zachowania, potrafi zachowywać się w przykry sposób wobec takiego rodzica. Dziecko doskonale wyczuwa jaki stosunek do jego mamy czy taty mają dziadkowie itd.itp. Dziecko wyczuwa na ile wobec danego rodzica może sobie pozwolić. Czasami ani dawanie dobrego przykładu, ani użycie zasadnych argumentów nie skutkuje, gdyż rodzic jest nie tylko przez dziecko, ale także przez np. innych członków rodziny traktowany w sposób niepoważny. A takie doświadczenie jest zapewne bardzo bolesne nie tylko dla rodzica, ale także dla dziecka, bo potrzebuje rodzica, który jest szanowany także przez innych ludzi.
Całkowicie się z tym zgadzam, kiedy dziadkowie robią całkiem odwrotnie niż rodzice, bo np. uważają, że kupując piątego loda w tygodniu robią dobrze, to takie dziecko widzi, że nie ma spójności komunikatów i wykazuje brak szacunku do strony ograniczającej takowe zakupy i pójdą tam gdzie mają lepiej. Można tłumaczyć, rozmawiać itd. Dziadkowie są potrzebni, ale psują cały trud rodzicelskiego wychowania. Kiedy chce się z nimi porozmawiać o spójności wychowania odbierają te słowa jako atak i się obrażają
. I tak koło wie zamyka. Szkoda, że administrator je poruszył tutaj tematu co robić w takiej sytuacji. Jak być szanowanym przez dziecko nie będąc szanowanym przez własną matkę.
Pozdrawiam
Ojej, trafilam tu przez przypadek, tekst świetny. Na pewno się przyda! Dziękuję 🙂 zostaje o oczywiście dodaje na wszelkich innych portalach 🙂
Dziękuję, mam nadzieję, że rozgościsz się na dobre 🙂
Według Wikipedii:
„Szacunek – wyraz ten może mieć wiele znaczeń, w zależności od kontekstu użycia może m.in.: oznaczać:
szacunek – w sensie poważanie, uszanowanie, poszanowanie, respekt, atencja, estyma, pokłon, uznanie
szacowanie – szacunek wartości, wycena
prestiż – znaczenie, autorytet, posłuch…”
I dlatego nie mogę się zgodzić, że na szacunek rodzic musi sobie zapracować. Zapracować musi dorosła osoba na UZNANIE innej dorosłej osoby. Ale rodzic POSŁUCH musi mieć u własnego dziecka niezależnie od własnego poziomu inteligencji i zasług. Dzieci mają prawie wszyscy – i mądrzy i ci niezbyt inteligentni. Czy to oznacza, że dzieci niezbyt inteligentnych rodziców mają ich ignorować, bo nie zasłużyli na posłuch? I kto miałby oceniać, czy już zasłużyli czy jeszcze nie? Nie upodmiotawiajmy tak przesadnie dzieci. To rodzice decydują za nie, bo właśnie one same nie są w stanie dobrze ocenić sytuacji.
Dziękuję za cytat z Wiki 🙂 Żaden rodzaj wymienionego rozumienia/definicji szacunki nie przychodzi automatycznie. Takie jest moje zdanie.
Nie zrozumiałam też tezy (Twojego pytania) o tym, że „dzieci niezbyt inteligentnych rodziców mają ich ignorować”. Nigdy czegoś takiego nie powiedziałam i nie powiem. Wydaje mi się, że umiejętność zdobywania szacunku/posłuchu nie zależy od poziomu intleignecji. Skąd założenie, że dzieci bardziej inteligentnych ludzi, bardziej szanują rodziców? Znam wiele przypadków, w których jest inaczej.
zgadzam sie w 100%. struktura rodzic-dziecko jest najmniejsza jednostka przygotowujaca dziecko do doroslego zycia w spolecznenstwie. A spoleczenstwo niestety nie jest takie piekne i rozowe. Jest niestety pelne niesprawiedliwosci, roznic i nierownosci spolecznych. Jezeli nauczymy dziecko, ze to ono jest w centrum i wszyscy inni musza sobie na nie zasluzyc, to wejscie w dorosle zycie dla takiego czlowieka bedzie dramatem! poniewaz zawsze znajdzie sie ktos od nas wiekszy, silniejszy i niesprawiedliwy, ktory bedzie mial bezposrednia lub posrednia wladze nad naszym zyciem (portwelem, stanem umyslu, emocjonalnym etc), do ktorego niestety bedziemy musieli sie dostosowac, ugiac, wykonac polecenie. Chociazby szef w pracy, ktorego pogladu nie podzielamy, ale z jakiegos (niezrozumialego dla tak wychowanego dziecka) powodu, to on jest szefem a nie ja. I tu wlasnie powstaja najwieksze dramaty, stresy, zalamania nerwowe. Czy tego chcemy dla naszych dzieci?
Szacunek działa w dwie strony… to znaczy powinien. Nie sadzę jednak żeby to była kwestia zrozumienia (posiadania lub nie) władzy i bycia w centrum. Zgodzę się, ze jesy to kwestia sposobu patrzenia na innych ludzi.
Dziecko to człowiek, nie niewolnik, który musi słuchać. Traktuj je z szacunkiem, komunikuj z nim, dostosuj komunikację i czyny do ich poziomu na tyle ile to możliwe a naprawdę dziecko będzie współpracować a nawet jak nie będzie rozumiało dlaczego tak a nie inaczej to ci zaufa, mimo że ma ochotę na coś innego i cię posłucha. A jak nie to chociaż tłumacz mu dlaczego trzeba isc. W końcu zrozumie. Jeśli zrozumiesz potrzeby dziecka łatwiej ci będzie nakłonić je by zrobilo co chcesz. A czasem poprostu trzeba odpuścić choć na chwilę bo każdy ma zły dzień lub za dobrą zabawę na pójście do domu. Jak jesteś chamem to będziesz mieć stawiające się dziecko, które szybko będzie „problemowym”. Jak to „zbyt upodmiotowiac dzieci” ? To ludzie nie rzeczy. A dorośli, wielu z nich wcale sensownie nie postępują i sensownie nie oceniają sytuacji.
Ale ok, my wiemy, że trzeba iść na obiad. Dziecko nie. Tylko zróbmy to z szacunkiem. A nie wymagamy od kota tabliczki mnożenia i a jak nie potrafi tzn. Że nie okazuje nam szacunku.
Poruszyłaś ważny problem i poparłaś go trafnymi przykładami. Uważam, że szacunku dzieci uczą się przede wszystkim w środowisku rodzinnym, tj. od swoich pierwszych i bezpośrednich opiekunów, którymi są rodzice. Zwykle stosujemy takie metody wychowawcze, jakich nauczyliśmy się od swoich rodziców i wydaje nam się, że są one słuszne. Czy zawsze ? Niezależnie od inteligencji oraz wykształcenia czasami warto sprawdzić skuteczność innych metod, zwłaszcza jak nasze się nie sprawdzają lub mogą w dalszej perspektywie wpłynąć negatywnie na rozwój naszych dzieci. Pracuję z dziećmi ponad 30 lat i cieszę się, że bardzo podobnie widzimy opisany przez Ciebie problem. Dziękuję za ten wpis !
Dziękuję bardzo, cieszę się, że się zgadzamy w otwartości na poznanie różnych metod.
Mnie ciekawi jak powinna postąpić wyżej opisana mama z placu zabaw. Proszę o odpowiedź , czytając tekst jej nie znalazłam, być może przeczytałam bez zrozumienia 😉 .Pozdrawiam
Nie wiem jak ona powinna postąpić, wiem jak ja bym postąpiła. Uprzedziła dziecko o zakończeniu zabawy. Dała chwilę na „nie” z powodu zakończenia zabawy. Pokazała, że rozumiem jego „nie”. Mając już na rękach, gdyby mnie maluch uderzył w twarz, postawiłabym na ziemi, chwyciła delikatnie za dłonie kucając i patrząc w oczy. Wyjaśniłaby, że nie zgadzam się na bicie mnie. I (co najważniejsze) NIE DAŁA LIZAKA 30 sekund później. Czy takie bicie by się nie powtórzyło już nigdy? Jestem pewna, że by się powtórzyło jeszcze nie raz. Maluch ma prawo reagować właśnie tak, ale moim obowiązkiem jest pokazać mu, że tego nie akceptuję. A nie nagradzać lizakiem.
Tekst madrynku, ale trochę mało konkretny wg mnie. ..mój 1,5 latek, niezbyt często, ale jednak mu się zdarza uderzyć mnie np w nogę jeśli czegoś mu zabronie. .uważam, że szanuje swoje dziecko ,ma też dużo swobody. .wiec w czym problem, albo raczej jak powinnam się w takiej sytuacji zachować,skoro mówienie ze nie wolno, na niewiele się zda wg tego co jest napisane w tekście?
Mądry ,miało być 🙂
Jasne, że 1,5 latek może uderzyć w twarz, kopnąć, opluć i wrzeszczeć. Chodzi wyłącznie o tłumaczenie na co się rodzic zgadza a na co nie. Czy taki maluch zapomni to tłumaczenie pod koniec dnia? Jasne, że tak. Jednak konsekwencja robi swoje. I cierpliwość. I nie dawanie w takich sytuacjach lizaka.
Zgadzam się z tekstem w 100%..a z tymi „lizakami” to w ogóle dramat..jak moja mama się zajmuje dziećmi to: jak synek smutny:”masz cukierki”,jak zły „masz lizaczka”,jak płacze”masz paluszka i już nie płacz”masakra..
No to koniecznie z mamą trzeba pogadać!
Żadna książka nie odzwierciedli tego nigdy niepizwalaj ciecku na to co chce
To jest życie
Moje dziecko nie ogląda, nie gra na kompie, nie siedzi w telefonie i inne. Dlatego nie ma nic na co mogę dać szlaban. Nic. Sprawdziłam.
I co wtedy?
Nie chce się robić autentycznie nic. Nie mam sankcji. Nie mam rzeczy, na którą mogę nałożyć szlaban.
Tu chyba nie chodzi o nałożenie na coś szlabanu, tylko dogadanie się, skąd ten brak jakiejkolwiek inicjatywy ze strony dziecka. Może samo powie, dlaczego nie chce robić autentycznie nic?
Myślałam ,że wychowuję dobrze.Starałam się bardzo.Było dobrze do czasu wejścia syna w związek.
I wtedy zaczęły się napady złości,agresja słowna najpierw do ojca ,po zwróceniu uwagi też do mnie.
Rozmawiać nie chce,każe nas pogardliwym zachowaniem na każdym kroku.Próby rozmowy kończą się wypominaniem moich błędów np.zdenerwowałas moją żonę,kiedyś grzebałaś mi w pokoju co jest wymysłem.
Coraz częściej myślę ,że są to zaburzenia osobowości.
Wychowywałam dwoje.Problem mamy z jednym.