Jest takie jedno hasło, które bardzo działa mi na nerwy. Chodzi o powtarzane w kółko: Każdy ma prawo popełniać błędy. Nie znoszę rzucania słów na wiatr. Jeśli coś takiego mówisz, mów to szczerze. Wiele razy wspominałam o tym na blogu Tylko dla Mam.
W tym kontekście często rozmyślam o relacjach rodzinnych. O ile łatwiej wszystkim byłoby żyć, gdyby dorośli po prostu pozwolili sobie i dzieciom popełniać błędy. Z „zaopiekowanego” dziecka popełniającego błędy, nie wyrośnie zakała społeczeństwa, ani zakapior, ani wandal, ani złodziej, ani niechluj ani nic z tych rzeczy. Im więcej dziecko popełnia błędów, tym więcej zbiera doświadczeń.
Zresztą, to przecież nie dotyczy tylko dzieci. Ludzie uczą się (przynajmniej teoretycznie) na własnych błędach o wiele lepiej i szybciej, niż z książek czy mądrych wykładów. Każdy tak ma, tylko że z jakiegoś powodu, dzieci nie mają szansy na ich popełnianie. Bo nie chcemy mieć dzieci popełniających błędy. Dlaczego? Nie wiem.
Nie odrobię zadania domowego
Do tego artykułu skłoniła mnie sytuacja z wczoraj. Miałam pod opieką moją dziesięcioletnią chrześnicę, która jest (delikatnie mówiąc) dość roztrzepana i do spraw szkolnych podchodzi (wciąż delikatnie mówiąc) z dystansem. Ustaliłyśmy, że ma do odrobienia zadanie z matematyki. Powiedziała, że nie odrobi.
W wielu przypadkach byłby to klasyczny początek awantury. Ale w związku z tym, że jestem na urlopie i nie mam ochoty się denerwować, a także dlatego, że nadarzyła się znakomita okazja do przetestowania „uczenia się na własnych błędach”, ze stoickim spokojem powiedziałam: Nie ma problemu. Twój wybór. Ja tylko wpiszę obok zadania notatkę dla nauczycielki, że tak postanowiłaś. Zależy mi żeby wiedziała, że to twoja decyzja, a nie moje niedopilnowanie.
Zanim znalazłam długopis, usłyszałam: Jednak odrobię. Czy uważam to za jakiś wychowawczy sukces? Nic z tych rzeczy. To był jej wybór i jej decyzja. Gdyby zdecydowała się pójść do szkoły bez zadania, też nie robiłabym awantury.
Czasami tak bardzo spinamy się w sprawach, które wydają się najważniejsze na świecie, że zapominamy o dalszej perspektywie. To kiedyś będzie dorosły człowiek. Im więcej doświadczeń zbierze teraz, tym lepiej sobie poradzi potem.
Nawet trochę żałowałam, że tak szybko zmieniła zdanie. Wolałabym żeby poszła do szkoły nieprzygotowana (z tą notatką) i zobaczyła co się wydarzy.
Każdy może się potknąć
Dlatego przygotowałam listę przykładowych „potknięć” do popełnienia. Nikt na tym nie ucierpi. Ani rodzicielski autorytet (o który tak bardzo drżymy), ani dziecko. Zdobywanie doświadczeń w dzieciństwie to nie tylko kulki na placu zabaw i wesołe miasteczko.
- Jeśli dziecko wybiera wgapianie się w ekran zamiast przygotowania się do sprawdzianu, to w porządku. O ile nieodrobione zadanie może „spłynąć jak po kaczce”, tak już zawalony sprawdzian będzie wymagał poprawy oceny albo poskutkuje obniżeniem średniej. Trzeba to będzie poprawić i nadrobić zaległości. Mnóstwo dodatkowej pracy.
- Jeśli dziecko wydało całe kieszonkowe na ważne i nieważne rzeczy, to nie wspieraj do końca miesiąca. Niech poczeka. Następnym razem lepiej to zaplanuje. Podpowiedz, jak to zrobić z głową w przyszłym miesiącu.
- Jeśli idzie na trening bez butów czy dresów, nie upominaj, przypominaj, jedź przez pół miasta żeby jednak dostarczyć na czas, bo ta twoja dzika jazda przez miasto nauczy, że o swoim sprzęcie treningowym nie trzeba pamiętać.
- Jeśli plecak nie został spakowany wieczorem to trudno. Jeśli widzisz, że w chaosie poranka dziecko zostawiło pracę domową na biurku i wybiega z domu bez niej, nie biegnij, nie dowoź, nie panikuj. Pozwól sprawdzić jakie to uczucie kiedy człowiek się napracuje (bo praca domowa odrobiona), ale nie dopilnuje spakowania.
- Podaj kolację na brudnym talerzu. Jeśli dziecko nie reaguje na prośby o wyniesienie po jedzeniu talerza do zmywarki lub umycie go po sobie, bo zawsze jest czas żeby to zrobić później, może się zdarzyć, że zabraknie czystych talerzy, prawda?
- Niech idzie do szkoły w brudnych skarpetach. Jeśli mimo próśb nie wynosi brudów do wyznaczonego kosza tylko zbiera w bliżej nieznanych zakamarkach pokoju, w końcu przyjdzie taki czas, że zabraknie czystych skarpet lub bielizny.
- Coś przegapi. Jeśli umawiałaś się z dzieckiem, że np. pójdzie do kina, ale najpierw posprząta w pokoju, to zupełnie naturalne jest, że jeśli nie uda się wyrobić ze sprzątaniem na czas, dziecko do kina nie idzie. Nie za karę, żeby to było jasne.
Chciałabym być dobrze zrozumiana. Nie chodzi o to żeby dawać dziecku nauczkę i wytykać niedociągnięcia. Każdy ma prawo przestrzelić z wydatkami, zapomnieć coś zabrać z domu czy zagubić się w czasie i nie wyrobić z jakąś czynnością. Chodzi tylko o to, żeby dziecku na to pozwolić. I to w dwojaki sposób.
Wspierający rodzic
Po pierwsze pozwolić bez wypominania (które przychodzi rodzicom bardzo łatwo): A widzisz, znowu nie wydałaś wszystko na pierdoły i teraz nie masz na fajną książkę.
Po drugie pozwolić bez rzucania za każdym razem koła ratunkowego (co przychodzi rodzicom z trudem): A widzisz, znowu nie wydałaś wszystko na pierdoły i teraz nie masz na fajną książkę. No dobra, znowu cię poratuję, ale to już ostatni raz.
Chodzi o to żeby dziecko przeżyło potknięcie z szacunkiem i zrozumieniem. Bo to się każdemu zdarza. I choć czasem te potknięcia zdarzają się w ciężkiej atmosferze (z tą dziesięciolatką i zadaniem domowym różowo u nas nie było, miałam wielką ochotę palnąć jej gadkę moralizatorską) to jednak chyba na dłuższą metę dają coś, czego rozmowa nigdy nie da – doświadczenie na własnej skórze.
Ten temat (i wiele innych poruszam w książce pt. Trudne tematy dla mamy i taty, wydawctwo Zielona Sowa.
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.