Reklama

Jak reagować na kłótnie między dziećmi? Nie ma jednej odpowiedzi, bo przecież kłócą się często i o różne sprawy. Dla dorosłego to czasem głupstwa, ale dla malucha to cały świat.

Wydawać by się mogło (co nie jest do końca nieprawdą), że dzieci kłócą się o wszystko i przez cały czas. Obserwując grupę przedszkolaków albo rodzeństwo zbliżone wiekiem, widać jednak, że nie o wszystko.

Warto znać (i zapamiętać) dwa najczęściej występujące powody kłótnie między dziećmi. Nie tylko rodzeństwem, ale też np. przedszkolakami.

Pierwszym z najczęściej występujących powodów jest konflikt o zabawkę, a zaraz po nim – pierwszeństwo w zabawie.

Przepis na często kłótnie

Na pewno znasz sytuację, kiedy przychodzi do was w gości inny maluch i chce obejrzeć jakąś zabawkę dziecka. Niech to będzie zwykły kawałek plastiku, któremu twoje dziecko nie poświęciło od pół roku choćby pięciu minut uwagi. Natychmiast, gdy obiekt ląduje w rękach zainteresowanego, twoja pociecha dochodzi do wniosku, że kocha ten stary kawałek plastiku. Skoro tak, to niech on/ona (intruz) nie dotyka. Brzmi znajomo?

Dzieci mają zakodowane właśnie takie reagowanie na podobne sytuacje. Jest to związane z pewnym zaznaczaniem własnych granic, ale też ze zwykłą niedojrzałością emocjonalną młodego organizmu. Do której zresztą młody organizm ma pełne prawo. I tak powstaje konflikt. Bo nasz gość chciał tylko obejrzeć, tu i teraz. Podniósł z podłogi pierwszy, nikomu nie zabrał, trzymał się reguł. Też więc ma prawo się zdenerwować, widząc i czując ostry protest gospodarza. Kłótnia gotowa.

Dziecko wyrywa zabawkę

Dokładnie tak samo wygląda sprawa z dzieleniem się zabawkami w przedszkolu. Choć tu już do gry wkraczają regulaminy, odgórne nakazy od nauczycieli i nieprzebywanie na swoim terenie. Więcej o przedszkolu i emocjach związanych z początkiem, znajdziesz we wpisie:

Więc te konflikty owszem bardzo częste, jednak mogą mieć nieco inny przebieg. Nieco łagodniejszy, bo o wspólną zabawkę nie chce się tak bardzo walczyć, jak o tę u siebie w domu.

Jednak myślę, że niezależnie od tego, czy w domu, czy w przedszkolu, warto przeczytać artykuł: Dziecko wyrywa zabawkę. Wesprzesz je? >>

Lepsze głośne kłótnie

To ważne, żeby dziecko potrafiło brać udział w konflikcie, który niesie ze sobą coś więcej niż tylko wrogie emocje. Wiadomo, bierze się z dążenia do jednego celu (zabawka, pierwszeństwo w zabawie itd.). Zanim zainterweniujesz (może się okazać, że nie ma takiej potrzeby), chwilę obserwuj, jak pociecha zachowuje się w tym czasie.

Rodzicom czasem wydaje się, że kłótnia następuje dopiero wtedy gdy słyszymy, jak z pokoju dziecięcego dobiega znane i donośne: „Maaaaamooooo!”. Tak, jest duża szansa, że się wtedy kłócą. I w sumie taki głośny konflikt jest z punktu widzenia emocji lepszy. Bo dziecko wyrzuca żale, wyładowuje się w ten czy inny sposób. Przynajmniej wiadomo o co chodzi, nawet jeśli to coś zostanie wykrzyczane.

Dla wszystkich, którzy zastanawiają się, kiedy konkretnie (i czy?) wchodzić w jawny konflikt między dziećmi, zostawiam artykuł: Czy wtrącać się w kłótnie dzieci? >>

Ukryta agresja

Gorzej, jeśli konflikt narasta w ciszy. Przecież nie wszystkie dzieci reagują gwałtownie. Wtedy doświadczenie nie jest już tak „oczyszczające” dla niedojrzałej psychiki dziecka. Maluch może sobie wyobrażać różne sytuacje i rzeczy, nie wydobywa na światło dzienne prawdziwych emocji i to jest niszczące (od środka).

Z kłótniami dorosłych jest przecież tak samo. Nie są miłe, ale przyznać trzeba, że jak się w końcu wykrzyczy nazbierane żale, to człowiekowi od razu lepiej. Przez „wykrzyczy” niekoniecznie (w przypadku dorosłych) mam na myśli wrzaski. Po prostu wyrzucenie z siebie. A to nie jest prosta sprawa ani dla dorosłego, ani dla dziecka.

Być może zainteresuje cię również artykuł pt. Co czujesz krzycząc na dziecko? A co ono czuje? >>

Wypowiedzenie „co leży na wątrobie” wymaga odwagi i umiejętności komunikacyjnych. Jasne, łatwo obrazić najbliższych i strzelić focha. Jednak na to dajmy przyzwolenie tylko dzieciom i tylko do pewnego stopnia. 

Gorsza cicha kłótnia

Pamiętam kłótnie z moim bratem. On – rok starszy, stonowany, zawsze jakoś chował urazę w sobie. Nie zdarzyło mu się podnosić głosu, a już na pewno nie przy rodzicach. Ja, kiedy tylko coś mi nie pasowało, wściekałam się chwilę, wykrzyczałam i od razu lżej się robiło na sercu. Denerwowało mnie jego „nicnierobienie”, choć oczywiście jako dziecko nie potrafiłam sobie wytłumaczyć, że on inaczej przeżywa różne sytuacje.

W każdym razie, po większości naszych sprzeczek, jakimś dziwnym trafem (najczęściej na drugi dzień), którejś z moich lalek odpadała noga albo moja ulubiona torebka była pomazana niezmywalnym flamastrem, kartka z książki wydarta, puzzle pogubione. Dużo się kłóciliśmy więc dużo było strat. Brat nigdy nie przyznawał się do żadnej „zbrodni”, a niezłapany na gorącym uczynku mógł spać spokojnie.

Dziś wiem, że w ten właśnie sposób rozładowywał złość związaną z naszymi konfliktami. Nie potrafił wykrzyczeć, co leżało mu na sercu więc inaczej załatwiał sprawę. Cichy akt zemsty. Rodzice nie uznawali tego za konflikt, bo podarta kartka w książce nie krzyczała, nie szturchała się, nie przeszkadzała w ważnych, dorosłych sprawach. Kiedyś nikt nie zastanawiał się nad taką ukrytą agresją między rodzeństwem/rówieśnikami. Konflikt to nie tylko głośna kłótnia i szarpanina o zabawkę.

Co dobrego wynika z dziecięcych kłótni?

Zatem czy konflikt jest czymś dobrym w życiu dziecka? Maluch złości się, denerwuje, płacze. Jednak prawda jest taka, że jest to bardzo cenny element zdobywania doświadczeń:

  • uczy szukania wspólnego mianownika,
  • pozwala określić rożne rolę w grupie,
  • mówi wiele o dziecku: Na ile emocjonalne jest moje dziecko? Czy szybko i zawsze ustępuje pierwsze? Czy się czegoś boi? Czy może idzie po trupach do celu? Czy wypowiada na głos emocje? Może ukrywa je w sobie i jest pasywnym agresorem? I wreszcie, czy potrafi stosować się do społecznych zasad? Czy jest w stanie podzielić się swoimi zabawkami (na własnych zasadach)?

Doświadczenie na przyszłość

W każdym razie wychodzi na to, że kłótnie bywają dobre. Powinno być dla nich miejsce w życiu dziecka. Co nie znaczy, że jako dobry rodzic muka ich na siłę. Nie zabiegam o to, by moje dziecko kłóciło się z każdym, na każdym kroku.

Nie zawsze musi wygrywać w starciu z innym dzieckiem. W ostatecznym rozrachunku kłótnie z moim bratem wygrywałem emocjonalnie (krzykiem pozbywając się balastu), ale przegrywałam mając poniszczone zabawki. Czegoś mnie to jednak nauczyło. Ważne jest dla mnie, by wiedzieć jak wyglada komunikacja w sytuacji kryzysowej.

Co robić kiedy dzieci się pokłóciły, a ja muszę interweniować?

Każdy ma swoją metodę. Poprosiłam o wypowiedzi ekspertów, czyli mamę dwójki oraz tatę trójki.

Jowita Wowczak – Promotorka zdrowia, pedagog, coach i trenerka zdrowego stylu życia. Współtworzy firmę Be Well. Prywatnie mama dwójki wspaniałych marzycieli.

Nie staram być się sprawiedliwa, bo nie staram się być sędzią. Po pierwsze staram się jak najszybciej odseparować ofiarę od kata. Trzeba wiedzieć, że często są dwie ofiary i dwóch katów (moje dzieci nie lubią długów i dość szybko sobie to wyrównują) 😉

Następnie, ten kto wygląda na bardziej poszkodowanego ma pierwszeństwo do spowiednika (mamy), ten który mniej płacze dostaje przytulenie i „za chwilkę do ciebie wrócę”. Słucham, rozumiem, przytulam i zadaję pomocnicze pytania. Pytania typu: co najbardziej cię zabolało, co czujesz? Co x zrobił, że złość dopadła do steru? Gdzie cię boli? (nie chodzi o to gdzie dostało tylko gdzie dane uczucie jest). I przytulam. Idę do drugiego i robię to samo.

W żaden sposób ich nie godzę, nie namawiam, by się przepraszali, dbam tylko by emocje opadły. Gdy wiem, że już mają to za sobą, wracam i rozmawiam. Często sami już dzielą się swoimi przemyśleniami. Jeśli nie, to pytam: jak by chcieli zachować się następnym razem, czy widzą gdzie ewentualnie popełnili błąd, pytam czy są w stanie przeprosić za to co zrobili lub powiedzieli? Jeśli potrzebują więcej czasu niż bym chciała, to go dostają.

Czasami mówią, czasami z płaczem: „Mamka, nie potrafiłem się zachować inaczej”, a ja na to: „OK, kocham cię”. Wiem już z doświadczenia, że jeśli konflikt jest i nie zdążą skrzywdzić tego drugiego np. słowem, to szybciej idzie im godzenie. Ale jeśli powiedzą za dużo lub za słowem idzie czyn, ciężej idzie im proces, bo na początek muszą przed samym sobą przyznać, że zachowali się nie tak jak powinni, a to często jest dla nich trudne i bolesne. Dlatego wychodzę z założenia, że należy być. Tylko tyle albo aż tyle.

Kamil Nowak – prowadzi bloga www.blogojciec.pl. Młody ojciec odkrywający świat razem z trójką swoich dzieci. Wierzy, że tak jak dzieci uczą się wielu rzeczy od rodziców, tak rodzice mogą się nauczyć wielu rzeczy od dzieci.

Wszystko oczywiście zależy od konfliktu, ale u nas podstawą jest skupienie naszej uwagi na dziecku, które jest bardziej rozstrojone emocjonalnie (czyli tym które płacze, bądź jest wściekłe) i znalezienie sposobu, aby mu pomóc, niezależnie od tego kto, komu i co zrobił. Dopiero kiedy już się trochę sytuacja uspokoi, możemy porozmawiać o tym co się stało i co możemy zrobić, aby było lepiej.

Osobiście zauważyłem, że jednym z najlepszych rozwiązań wszystkich konfliktów są rozwiązania czasowe. Czyli przykładowo: jeśli kłótnia dotyczyła zabawki, to ustalamy, że przez chwilę bawi się nią jedno dziecko, a później drugie. Albo teraz jedno ma niebieską kredkę – bo oczywiście nawet jak mamy sto kredek, to zawsze najładniej koloruje ta, którą ma brat lub siostra 🙂 – a później drugie.

Dość często działa również rozdzielenie dzieci na chwilę, oferując jednemu, które już nie ma ochoty na wspólną zabawę, jakąś alternatywę – to może być wspólne czytanie książki z rodzicem lub na przykład rozwiązywanie jakiejś książeczki w stylu „połącz kropki”.

Zwykle już po 5-10 minutach takiej rozłąki, dzieci odzyskują swoją wewnętrzną równowagę i chęć do zabawy z rodzeństwem.

7 sposobów reagowania na dziecięce kłótnie

Zadbajmy, żeby dzieci:

  1. mówiły, co czują, to wymaga sporej ilości rozmów o emocjach;
  2. miały świadomość, że biorą udział w konflikcie i poczuwały się do odpowiedzialności (Jaki jest mój udział w aferze?), niekoniecznie poszukując w sobie winy, raczej rozumiejąc konsekwencje pewnych działań, słów, zachowań;
  3. samodzielnie proponowały różne rozwiązania w trudnych sytuacjach, nie tylko w konflikcie, po prostu stojąc przed wyzwaniem;
  4. nie szukały winy u innych, nie zwalały swoich uczuć na sytuację, drugiego człowieka, pogodę, raczej skupiały się na ich nazywaniu w danej chwili: „Ja czuję się… kiedy ty…”;
  5. znały zabawy wyciszające, rozumiały, jak człowiek czuje się w histerii, a jak się rozmawia się z wyciszoną osobą;
  6. znały słowo „przepraszam”, które powinno gościć w domu na porządku dziennym, nie tylko podczas kłótni, wtedy zmuszanie do wypowiadania go może być odbierane jako część „pokuty”, a tu bardziej chodzi o traktowanie tego słowa, jak najzwyklejsze w świecie zachowanie;
  7. były dumne z tego, że udało im się porozumieć, cieszcie się w takich chwilach jak ze zwycięstwa w grze czy w zawodach.

Rodzeństwo i rówieśnicy

Pęknij balonik

Tę zabawę można zaproponować już nawet dwulatkowi. Kiedy dziecko się złości zaproponuj, żeby wypowiedziało na głos, dlaczego ma zły humor. To może być nawet jedno zdanie. Ważne, żeby pociecha choć przez sekundę się nad tym zastanowiła. Oczywiście im starsze dziecko, tym więcej opowie o emocjach.

Następnie sparafrazuj, żeby upewnić się, że dobrze rozumiesz emocje dziecka np. „Zatem zdenerwowałaś się, bo Konrad oglądał twoją książeczkę?” Nie komentuj, czy to jest mądre, poważne, dojrzałe zachowanie. Dziecko ma prawo do złości w najróżniejszych okolicznościach. Ty jesteś od zrozumienia, nieoceniania.

Weź pod uwagę, że źle trafiłaś z nazwaniem emocji. Zwłaszcza młodsze dzieci mogą po prostu nie być pewne, czy czują akurat złość, żal, czy zupełnie co innego. Nie wmawiaj dziecku konkretnej emocji. Poczekaj aż nazwie samo lub odpuść. Bez nazwania jej, też da się znaleźć sposób na rozładowanie burzy.

Na kartce zapisz to, co powiedziało dziecko np. jestem zła, zdenerwowana, nie lubię tego, poirytowana itd. (starsze dziecko może samo zapisać) i włóżcie tę karteczkę do balonika. Następnie go nadmuchajcie. Dziecko wtedy może narysować mazakami na balonie jakąś śmieszną lub straszną minę, to co chce. Swoją złość. A następnie (jeśli dziecko się zgodzi) niech pęknie balonik i wyrzućcie całą zawartość do śmietnika. I tym sposobem – właśnie w śmietniku – ta negatywna emocja wyląduje.