DWULATEK. Drugie urodziny to cudowny czas. Masz za sobą noszenie na rękach, najczęściej dziecko już chodzi i zaczyna mówić. Dwulatek sam zdmuchnie świeczki na torcie i można się z nim porozumieć. Po prostu komunikować za pomocą słów, co jest nowością i cudownym doświadczeniem.
Tuż po drugich urodzinach przyszłość jawi się raczej w jasnych barwach. Na początku dwulatek najczęściej jest spokojny, radosny, ciekawy świata i chętnie poznaje nowe rzeczy. Nie daj się zwieść. Nie potrwa to prawdopodobnie wiecznie. Zaledwie pół roku. Po tym czasie szykuj się na „bunt”. Słowo bierzemy w cudzysłów, bo tak naprawdę to pokazywanie potrzeb i poznawanie świata, a nie zaplanowany, przemyślany bunt. Będę go jednak w tekście używać, pamiętajmy, że to robocze słowo, za którym nie kryje się dziecięca złośliwość.
Nie, nie mogę podać konkretnej daty, kiedy to się wydarzy. Widełki wynoszą aż pół roku więc może się buntować twój 1,5 roczniak, ale też prawie trzylatek. I nie zawsze ten bunt wygląda tak samo.
Wkradają się lęki
Jednak zanim do niego dojdzie (nie przegapisz pierwszych objawów, bez obaw), czujnie obserwuj zachowanie dziecka. Dwulatkom często włączają się lęki, których do tej pory nie doznawały. Zaczynają bać się ciężarówek, samolotów czy nawet odkurzacza. Ogólnie dziecko nie lubi dużych, zbliżających się szybko przedmiotów i hałasu. Dwulatek potrafi się też rozpłakać na widok dużego cienia. Zatem spokojne do tej pory spacery mogą stać się nieco uciążliwe, jeśli macie do pokonania trasę np. przy ruchliwej ulicy.
Z tymi lękami wiążą się pewne niedogodności, które też weź pod uwagę planując ten cały rok z dwulatkiem. Jeśli widzisz, że dziecko naprawdę ciężko przeżywa hałasy i duże maszyny, to może nie funduj mu jeszcze w te wakacje przelotu samolotem. To duża, ciężka, niezrozumiała maszyna.
Można się jej bać, kiedy ma się tylko dwa lata. PRZYGOTOWANIE DZIECKA I RODZICA DO ŻŁOBKA I PRZEDSZKOLA: e-book z zabawami + webinar
Dwulatek miewa lęki
Trudność w okiełznaniu tych lęków polega na tym, że maluchowi nie bardzo masz jak wytłumaczyć, że Nie ma się czego bać. I nie dotyczy to jedynie cienia czy ciężarówki, ale całej rzeczywistości. Możesz powiedzieć, że To tylko samochód albo To tylko cień rzucany przez szafę. Jest to jakieś wyjaśnienie i jest to prawda, ale jest to dorosła prawda. Raczej marne są szanse na to, że racjonalnym wyjaśnieniem uda się zażegnać lęki dwulatka. Tylko cień dla ciebie, ale aż cień (a właściwie mroczne coś, coś dziwnego, tajemnica) dla dwulatka. Jeśli chcesz pomóc to postaraj się to w jakiś sposób zlikwidować lub omijać miejsca, których dziecko zaczęło się bać. Rzucanie na głęboką wodę i mierzenie się ze strachem w celu jego wyeliminowania, to nie są sposoby dla niedojrzałego układu nerwowego.
Samodzielnie, czyli po swojemu
Taki dwulatek powoli zaczyna odkrywać, że świat bywa niebezpieczny. Ale w sumie nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest, że zaczyna czuć potrzebę robienia najróżniejszych rzeczy samodzielnie i przede wszystkim po swojemu. W połączeniu z niebezpieczeństwami świata jest to mieszanka dość wybuchowa. Jeśli do tej pory wyjście z domu nie sprawiało wam większych trudności, może się okazać, że nagle zwykłe zakładanie butów będzie drogą przez mękę. Sadzasz dziecko i zabierasz się za ubieranie, a tu wierzganie nogami i wyrywanie butów z twoich rąk. Do tego solidna porcja kopniaków i różne takie sztuczki, których do tej pory nie było. Być może twój dwulatek potrafi ci już powiedzieć, że chce samodzielnie i po swojemu włożyć te buty. Ale możliwe też, że jeszcze nie potrafi tego zakomunikować. Twoja w tym głowa, żeby na to wpaść.
Dwulatek i ubieranie
Wiem, że takie kopanie podczas ubierania jest denerwujące i pierwsze co przychodzi do głowy to zdziwienie, potem być może wkurzenie. I gonitwa myśli: O co chodzi? Pewnie babcia/ciocia/tata pofolgowali, rozpieścili i teraz zaczyna się wygłupiać. Albo, że biedactwo zmęczone, smutne, coś je boli. Nic z tych rzeczy. Dziecko chce po prostu włożyć buty samodzielnie. A że najczęściej nie potrafi jeszcze tego zrobić, to zaczyna się denerwować.
Kiedy mama je zakładała na moje nogi wyglądało to całkiem łatwo, a kiedy ja próbuję, to nie dość, że się nie udaje, jest niewygodnie i dziwnie, to jeszcze mama wyrywa mi buty i się ze mną szarpie. O co tu chodzi?
Dwulatek i bunt?
I tak oboje będziecie się dziwić przez ten rok i okres „buntu”. Chyba, że spróbujesz pozwolić na ten „bunt”. Raczej nie ma takiej możliwości żeby dwulatek sam z niego zrezygnował. To taka potrzeba, pierwotny instynkt pokazujący, że dziecko dojrzewa. Dojrzewanie – jak wiadomo – bywa bolesne. I pewnie w twojej obecnej sytuacji nie będzie żadnym pocieszeniem kiedy powiem, że dalsze etapy dojrzewania dziecka bywają jeszcze bardziej irytujące niż ten 😉
Bezpieczne przyzwolenie
No dobrze, szarpiecie się z tymi butami i co dalej? Jest duża szansa, że podczas jednej z takich scen dwulatek wpadnie w histerię. Nie martw się. Tylko pierwszy raz będzie trudny, bo będziesz w szoku. Kolejne przyjmiesz już jako normę. Taki etap. To wcale nie znaczy, że masz dziecko zostawiać samo z tymi wszystkimi emocjami. Ono też się męczy w tym całym buncie. Dużo pisałam i mówiłam o histerii.
Moim sposobem na ten bunt było pozwalanie na robienie rzeczy po swojemu. Oczywiście, że nie zawsze i nie wszędzie, i nie za każdym razem. Jednak jeśli akurat dziecko chciało chodzić w lewym bucie założonym na prawą stopę, to przez chwilę pozwalałam. Nie dla świętego spokoju, ale dlatego, żeby wiedziało, że je wspieram. Jeśli w ten sposób potrzebowało pokazać mi swoją samodzielność, to w porządku. Pełna akceptacja.
Zdarzyło się też, że wyszło na dwór na bosaka. A tu mokro, zimno i beznadziejnie. Szybko wróciło. Czy bałam się, że się przeziębi? Trochę tak, ale zdecydowałam, że zagrożenie jest znikome. To była chwilka. Zamiast tysiąca tłumaczeń pozwoliłam sprawdzić, jak to jest kiedy idzie się po swojemu na dwór. Czyli bez butów. Sprawdziła sobie, że mokro, zimno. Sama doszła do wniosku czy to lubi. Zadziałało. Zatem jeśli jest bezpiecznie, jeśli masz taką możliwość, to pozwól na robienie po swojemu. Dziecko tego potrzebuje i ty także.
A nie mówiłam?
I kiedy ten dwulatek wraca ze zmarzniętymi stopami, to oczekuje zrozumienia od mamy, a nie ironicznego: I jak? A nie mówiłam, że za zimno na bieganie boso? Pokaż mu, że jesteś zainteresowana jego przeżyciami. Zapytaj jak się czuje. Czy to właśnie chciał sprawdzić? Nie rób z tego sceny na pół dnia. Takich testów przed wami jeszcze setki. To taka sama lekcja jak każda inna. O wiele lepsza i ciekawsza niż posadzenie dziecka grzecznie przed bajką w ciepłym, spokojnym, bezpiecznym domu.
Czy to naprawdę ma aż tak ogromne znaczenie, że wyjdzie z domu w dwóch różnych skarpetkach? Że poliże lampę solną (wyłączoną z prądu jakby co!). Że Jaś przejdzie się do babci w sukience siostry, a Zosia wystąpi na rodzinnej uroczystości z włosami pomalowanymi farbą plakatową? Jeśli nie jest to z twojej strony ustępowanie dla świętego spokoju tylko świadoma lekcja, a właściwie doświadczenie, to naprawdę świat się przez to nie zawali.
Podejmowanie decyzji
Wiem, że czasem puszczają nerwy i cierpliwości jak na lekarstwo. Zaciśnij zęby i daj małemu człowiekowi tę odrobinę swobody, bo to ma wielkie znaczenie dla budowania relacji z otoczeniem w przyszłości. Jeśli zakażesz wszystkiego – oczywiście dla dobra dziecka – i zawsze będzie po twojemu, bo wiesz lepiej co jest dobre, to wychowasz sobie malucha, który nie umie zawalczyć o swoje zdanie. Czy zawsze ciepłe stopy są tego warte?
Innym sposobem jest przyzwolenie na decydowanie o sobie i rodzinnym życiu. Dwulatek często zdaje sobie sprawę z tego, że jesteś umęczona jego postawą buntownika. Ale przecież nie jest tak przez cały czas. Wyraźnie, jak na dłoni widzisz też, że się po prostu każdego dnia rozwija. I to na wszelkie możliwe sposoby. Wykorzystaj to. Niech decyduje.
Dwulatek i jego decyzje
Decyzje, które może podejmować dziecko w tym wieku powinny się ograniczać do wyborów zamkniętych. Chcąc pokazać maluchowi, że zależy ci na jego zdaniu i dajesz mu swobodę działania, pytaj np. Co zjemy dzisiaj na śniadanie? Kanapki czy jajecznicę? Jaki jogurt chcesz zjeść – wiśniowy czy malinowy? Jakie spodnie chcesz założyć na spacer – zielone czy czerwone?
Te decyzje dotyczą samego dziecka, jak i tego, co dzieje się w waszym domu np. Chcesz wycierać kurze w swoim pokoju czy w kuchni? To poważna decyzja dotycząca porządków w domu. Oczywiście, że maluch nie powyciera tak jak ty byś to zrobiła (Po kim on tak ma, że chce robić po swojemu?). Ale doceń chęć współpracy z jego strony. Broń Boże, nie poprawiaj po dziecku na jego oczach. Zrobisz przykrość i pokażesz, że nie potrafi sprzątać. Tak, to jest męczące i to jest podwójna robota. Od ciebie zależy czy się na to piszesz.
Elastyczna cierpliwość
Mogąc podejmować te drobne, ale ważne decyzje, dziecko będzie się trochę mniej buntowało, ponieważ będzie czuło, że jest po jego myśli. Dodatkowo przygotowujesz w ten sposób pociechę np. do samodzielnego ubierania się i współpracy z dorosłym, co bardzo przyda się kiedy (już całkiem niedługo) trzeba będzie poznać rzeczywistość przedszkolną.
Jednak w tym wszystkim musisz być przewidująca jak wróżka i precyzyjna jak snajper. Żeby ułatwić sobie życie, połóż przed dzieckiem tylko dwie konkretne pary spodnie (jogurty, skarpetki czy co tam dajesz do wyboru, niech to będzie wybór zamknięty). Jeśli otworzysz całą szafę z ubraniami i zadasz zamknięte pytanie: Zakładasz dzisiaj spodnie zielone czy czerwone?
Bądź pewna, że dziecko zechce akurat żółte spodnie. Te najcieńsze, na lato. A przecież za oknem zima. Sama sobie zgotujesz w ten sposób powód do kolejnej awanturki. Teraz trzeba będzie wytłumaczyć dziecku, że miałaś na myśli tylko te czerwone i zielone.
Potrzeby dwulatka
Podobnych scen dramatycznych, jak przy zakładaniu butów i otwartej szafie, będzie w tym drugim roku życia całkiem sporo: o zły kolor kubeczka, o postawienie talerza ze złej strony, o nie tę bajkę przeczytaną na dobranoc. Dwulatek nie robi tego wszystkiego złośliwie. Po prostu musi. Chce wiedzieć, jak dalece pozwolisz. I to też część buntu, ale już też coś więcej – wyznaczanie granic. Ty jesteś dorosła i ty jesteś od ich wyznaczania. Dziecko może cię testować na wszelkie możliwe sposoby. I zrobi to z całą pewnością.
Rodzi się w dwulatku również potrzeba wpływania na świat, na innych ludzi. Na ciebie. W zderzeniu z ustalanymi przez rodziców regułami, w naturalny sposób powstają spięcia. Spodziewaj się, że ty będziesz celem do tych ćwiczeń w przekraczaniu granic. Któż inny, jak nie najbliższa osoba – mama – nadaje się do tego najlepiej? Z tobą to wszystko dzieje się w sposób bezpieczny dla dziecka i zupełnie naturalny.
Różne zachowania wynikają też z rozwoju: Skoki rozwojowe potrafią zaskoczyć.
Technika opanowana
Histeryzowanie, marudzenie, płacz. To wszystko techniki służące komunikacji ze światem. A że świat nie rozumie, to już jest jego problem. Ma rozumieć! Dwulatek nie bierze jeńców – albo będzie po jego myśli, albo wcale. Reguły? Jakie reguły?
Ale czy zawsze tak musi być? Nie, nie zawsze. Wiele mam mówi o tym, że nie pamięta buntu dwulatka i pewnie to jakiś mit. To nie jest to mit, to naturalny etap rozwoju. Istnieje, bywa, da się przeżyć. Co zrobić? Nie ma innego wyjścia, trzeba tłumaczyć. I to bardzo prostym językiem.
Dużo się też mówi o wymuszaniu płaczem w tym wieku. Napisałam na ten temat osobny artykuł.
Dwulatek i rozmowa
Dwulatek reaguje na swoje imię, potrafi je wypowiedzieć, tak samo, jak imiona najbliższych. Przy czym wiadomo, że mama ma na imię Mama a tata ma na imię Tata. Komunikuje się jeszcze w dużej mierze przy pomocy pokazywania. Ty często pokazujesz, a dziecko wie o co chodzi. Wyrazy też wypowiada. Jeśli zdania, to naprawdę bardzo proste.
Zaskakująco pięknie zapamiętuje (choćby bez mówienia, wciąż z pokazywaniem) nawet bardzo skomplikowane nazwy, które kojarzy z przedmiotem czy obrazkiem (np. marki samochodów, nazwy gatunków ptaków). Niestety w wielu przypadkach dziecko, które nie ćwiczy tego na co dzień, raczej potem zapomni o tych nazwach. Tak samo, jak wierszyki i piosenki, które były podstawą przy usypianiu dwulatka, mogę potem odejść w niepamięć (Nie, nie twoją, ty będziesz pamiętać je już chyba zawsze. Ja przynajmniej pamiętam wszystkie kołysanki z maleńkości Karoliny). Ale na razie zna je doskonale. I bardzo lubi powtarzać po sto razy dziennie.
Tu i teraz
Często słyszę od rodziców, że tłumaczą swojemu dziecku wszystko bardzo dokładnie z szacunku dla małego człowieka. Bardzo się cieszę, że są tacy rodzice. Problem polega na tym, że dziecku nie tłumaczy się świata językiem dorosłych. Nie o dokładność chodzi w komunikacji z dwulatkiem. Bardziej o coś na kształt języka migowego.
Mów do dwulatka krótkimi zdaniami. Prostymi tekstami. Przekazuj informacje, ale na jego poziomie. I nie daj się zmylić. Dwulatek uczy się mówić, dopiero poznaje język. Jeśli już mówi całymi zdaniami, może w nich nawet używać bardzo poważnych i dorosłych słów. Może nawet używać ich w odpowiednim kontekście. Jednak nie pojmuje świata w taki całościowy, globalny sposób jak dorosły. Powtarza raczej na zasadzie papugowania.
Dwulatek nie zna czasu
Lepiej zrozumiesz dwulatka, jeśli uzmysłowisz sobie, że żyje daną chwilą. Dla niego ważne jest to co dzieje się tu i teraz. Najlepiej więc działać tu i teraz, używając przykładów widocznych dla dziecka w danej chwili. Jak konkretnie?
Powiedzmy, że uczysz dziecko odróżniania kolorów. Wtedy mówisz: Cytryna jest żółta. Jeśli na tym zakończysz, to tak jakbyś nic nie powiedziała. Pokazywanie tego, o czym mówisz ma kluczowe znaczenie. Pokazujesz więc tę cytrynę, dajesz dziecku do ręki. I to jest najlepszy sposób rozmawiania z dwulatkiem. Chcąc wyjaśnić czym jest wiatr, zamieniaj się w wiatr lub wyjdź na dwór w czasie wietrznej pogody. Chcąc wyjaśnić jak wygląda lew, pokaż dziecku obrazek lwa, idź do ZOO, zamień się w lwa. Innej drogi nie ma.
Dwulatek nie wyobrazi sobie. To znaczy, że jeśli mu powiesz: Szkoła jest ogromnym budynkiem z dużą ilością pomieszczeń, będzie to czysta abstrakcja. To tak jakbyś osobie niewidomej powiedziała, że mleko jest białe. No jest i ty to wiesz, ale gdy ktoś nigdy nie widział białego mleka, nie będzie wiedział co to znaczy biały, prawda?
Dwa słowa
Co ważne, w repertuarze słownym na pierwszym planie u dwulatka dominują dwa słowa: NIE i MOJE. Buty są moje, ty mi ich nie zakładaj. Zabawki są moje, nie oddam ich nikomu. Mama jest moja. Nie pomagaj mi mamo. I pięknie byłoby gdyby dziecko potrafiło to wszystko jasno powiedzieć. Niestety, nie powie. Oprócz moje i nie, całej reszty musisz się najczęściej domyślać.
Jednak nie przerażaj się, bo to całe rozmawianie to w gruncie rzeczy bardzo przyjemny etap. Wielu rodziców w tym właśnie momencie zaczyna odkrywać świat na nowo. Zaczyna widzieć go oczami dziecka i to jest zupełnie inna perspektywa. Z jednej strony męcząca, wyczerpująca, ale z drugiej bardzo odświeżająca. Dająca odskocznię od bardzo poważnych i dorosłych spraw.
Trzymanie za spódnicę
Te rozmowy budują też między tobą a dzieckiem bardzo ważną więź. Zresztą ta więź już od dawna istnieje. Dla dwulatka mama jest najważniejszą, najbliższą osobą. Mogą się teraz jednak pojawić lęki związane z rozstaniem z tobą. Nawet jeśli dziecko już chętnie zostawało z dziadkami czy opiekunką, to nagle znowu zechce być tylko z tobą. Zatem po lekkim oddechu kiedy zeszło z rąk, bardzo często na nie wraca, choć strasznie się tam wierci i buntuje jednocześnie.
Najlepsze co można w takiej sytuacji zrobić, to podążać za tym małym, zagubionym w świecie, tyranem. Kiedy trzeba to przytulić, kiedy indziej puścić wolno. Niech biegnie, niech się potknie, niech poznaje świat. Z jednej strony pokazuj, że jesteś tu i teraz dla dziecka. Nie wmawiaj na siłę samodzielności, bo to że córka krzyczy siama, siama, wcale nie znaczy, że w jej świecie obowiązuje to w każdym aspekcie życia. Obowiązuje tylko w tych aspektach kiedy krzyczy. Tu i teraz.
A jednak ucieczka
Dobrze to można zaobserwować podczas spaceru, kiedy twój dwulatek ucieka. Dla niego oczywiście nie jest to ucieczka tylko najczęściej podbiegnięcie do przedmiotu, który w danym momencie zainteresował. Nawet jednak wtedy dziecko stara się mieć ciebie na oku. Jest w nim lęk przed „utratą” mamy. Nawet jeśli miałaby to być utrata tylko na chwilę i tylko z oczu. Przecież nie na zawsze.
Warto o tym pamiętać podczas tych buntowniczych chwil, kiedy tak naprawdę masz własnego dziecka dosyć. Ono i tak chce ciebie widzieć. Może nie chce być przytulane, nie lubi cię w tej chwili, ale chce wiedzieć, że jesteś blisko. Oczywiście, że nie potrafi o tym powiedzieć. Samo nie rozumie własnych uczuć, bo dopiero je poznaje. Są dla niego nowością. Tak samo jak dla ciebie.
Ciekawość we krwi
Dobrym sposobem na ogarnięcie tego pędu do nowości, poznawania i robienia rzeczy po swojemu, jest zabieranie pociechy w nowe miejsca, pokazywanie atrakcji. Nuda jest twoim największym wrogiem. Nuda generuje zdenerwowanie, wrzask, płacz i marudzenie. Nie, to nie musi być codziennie wesołe miasteczko. Raz wycieczka do lasu, innym razem wspólne gotowanie, lepienie, układanie wieży z kamieni czy najdłuższego węża z zebranych podczas spaceru szyszek. Wszystko jest nowością.
Paradoks polega na tym, że oprócz parcia na nowości, dwulatek potrzebuje też stabilizacji i rutyny. To doskonały czas na utrwalanie codziennych rytuałów związanych z drzemkami, wieczornym czytaniem, spacerami itd. Nie rezygnuj z nich na rzecz nowości i żegnania nudy. Jakoś to trzeba zgrabnie ubrać w całość w ciągu dnia.
Edukacja przez zabawę
Podczas jednych i drugich aktywności zawsze możesz dziecko czegoś nauczyć i to kolejny ważny aspekt – zacznij uczyć prostych rzeczy. Takich jak liczenie do dziesięciu, kolorów, nazw zwierząt itd. Nawet liter. Nigdy nie jest za wcześnie. Dzięki temu poszerzasz słownik dziecka i szybciej nauczy się mówić. Komunikować o swoich potrzebach. Co jest bardzo ważne choćby w przedszkolu, kiedy trzylatek umie powiedzieć pani, że coś go boli albo tobie, że jest szczęśliwy. Dając narzędzie w postaci bogatego słownika, dajesz możliwość lepszego rozumienia świata i siebie.
Dziecko będzie zachwycone tym sposobem edukacji. Natomiast nie będzie zachwycone tzw. zajęciami dodatkowymi. Często rodzice dwulatków (w ramach zbliżającej się wizji przedszkola) zapisują dzieci na zorganizowane zajęcia. Po czym są zdziwieni, że dziecko nie jest z nich zadowolone. Jeśli zapisujesz już prawie trzylatka i to zdecydowanie w ramach adaptacji przedszkolnej, to w porządku. Tam wychowawca uczy jak współpracować z dorosłym i jak zachowywać się w grupie.
Jeśli jednak zapisujesz dwulatka na naukę angielskiego czy lekcje gry na pianinie, to chyba na to trochę za wcześnie. Podstaw zawsze możesz nauczyć sama. Oczywiście każdy rodzic decyduje o tym samodzielnie. Weź jednak pod uwagę, że dziecko, które jest na etapie upierania się przy swoim, terroryzowania otoczenia i wymagania by świat tańczył tak jak ono zagra, może się na takich zajęciach kiepsko odnaleźć.
Kto tu rządzi?
Nie myśl jednak, że tobie zostaje j e d y n i e podążanie za potrzebami pociechy. To znaczy zawsze należy za nimi podążać, ale to nie znaczy, że nie ustalasz reguł. Wręcz przeciwnie. Nie dziecko rządzi domem, ale dorosłe osoby. Nie wiem, czy zarządzanie jest tu odpowiednim słowem.
Bardziej chodzi mi o ustalanie zasad. Nie może ich ustalać wyłącznie dwulatek, który mało wie o świecie i nie rozumie, czym są konsekwencje pewnych działań. Ty jesteś dorosła, ty decydujesz o regułach obowiązujących w waszym domu. Mimo buntu, sprzeciwu i naprawdę denerwującego zachowania dziecka, nie daj się zbić z tropu. Egzekwuj ich przestrzegania.
A co jeśli nie słucha?
Jedyne co mogę doradzić to cierpliwe tłumaczenie i pokazywanie pewnych prostych akcji i reakcji. Np. jeśli macie taką zasadę, że dziecko nie rzuca twoim telefonem, to nie kładź go „na pokuszenie”. Jednak kiedy już wpadnie w ręce dziecka, poproś żeby nie rzucało. Wiadomo, że rzuci, bo to fajna zabawa. Wtedy poproś drugi i trzeci raz. Przypomnij o zasadach i uprzedź, że będziesz musiała telefon zabrać i schować.
Kiedy dziecko wciąż nim rzuca (czyli nie reaguje na twój komentarz), to po prostu zabierz telefon. Ale też w sensowny sposób: żadnego ganiania po domu za dzieckiem, łaskotania żeby wypuściło z rąk czy – nie daj Boże – szarpania. Podchodzisz i zbierasz z podłogi wyjaśniając, dlaczego nie może się nim bawić. Przypominasz o regułach (żadne Bo tak, nie wchodzi w grę). Możesz się do tej akcji przygotować i zaproponować coś na wymianę np. zabawkowy telefon. Nigdy słodycze czy inną nagrodę niespodziankę za to, że dziecko zastosowało się do od dawna panujących reguł.
Tak, pociecha się popłacze. To jest przykra chwila. Jednak miej na uwadze, że twoje dziecko oczekuje od ciebie stanowczości i konsekwencji. Jeśli ustalasz reguły i o nich rozmawiasz, to się ich trzymaj, ale też z szacunkiem dla dziecka. Bo przecież oprócz tego, że chciało sprawdzić na ile pozwolisz, to może akurat chciało też porozmawiać przez telefon z babcią lub miało jakieś inne powody, że po niego sięgnęło. Dowiedz się. Zwyczajnie zapytaj.
Decydują konkrety
Kiedy już ustalasz reguły, zadbaj o to żeby były czytelne dla dwulatka. Czasem zdarza mi się widzieć w przedszkolach wiszące na honorowych miejscach regulaminy grupowe, gdzie wielkimi literami jest zapisane: Jesteśmy grzeczni. Co to znaczy? Dla trzylatka niewiele, tym bardziej dla dwulatka. Bycie grzecznym nie jest żadną regułą, do której można się stosować, choć pewnie większość z nas marzy od czas do czasu o grzecznym dziecku (Wiem, zawsze grzeczne to nuda!). Liczą się konkrety. Precyzja do bólu.
Jeśli ustalisz zasadę Nie można skakać po łóżku, to sama sobie strzelasz w kolano. Nie doprecyzowałaś po jakim/którym łóżku nie można skakać. Dwulatek będzie więc skakał po wszystkich, żebyś mu powiedziała, które jest to zakazane. A ty odbierzesz to jako łamanie zasady o nieskakaniu, prawda?
To nie wynika ze złośliwości, tak po prostu rozumuje dziecko. A my? Bardzo często żyjemy jeszcze tym wcześniejszym wizerunkiem naszej pociechy, która była słodkim bobasem. Jak to się stało, że któregoś dnia obudził się mały spryciarz? I gdzie podział się ten uśmiechnięty bobas? Ten bobas jest, tylko dorasta. Potrzebuje bliskości, wsparcia i zrozumienia. Zwłaszcza, że to wiek kiedy dzieci zaczynają mieć kłopoty z zasypianiem. Tak, tak, jakby tego wszystkiego było mało, jeszcze i to!
Kłopoty z zasypianiem
Kiedy ty po dniu pełnym wrażeń z aktywnym dwulatkiem marzysz tylko o tym, żeby rzucić się na łóżko z twarzą w poduszce, on nie może zasnąć. On też miał dzień pełen wrażeń i właśnie to co ciebie tak zmęczyło, jego równie mocno rozemocjonowało. Dało do myślenia na tyle, że tuż po przeczytaniu bajki na dobranoc zaczyna się: siusiu, piciu, jeść itd.
Czasem jest to prawdziwa potrzeba, ale jeszcze częściej to mistrzowska manipulacja. Tu też sprawę załatwi sztywne trzymanie się reguł. Opisałam je bardzo dokładnie tutaj: Jak nauczyć dziecko spania we własnym łóżku >>
Nawet jeśli twój dwulatek śpi już u siebie, warto je zastosować w tym gorszym czasie, kiedy naprawdę dziecko ma trudności z zasypianiem.
Żeby pomóc dziecku przy zasypianiu i ogólnym zapanowaniu nad emocjami, korzystaj z tego jak ważne są dla niego w tym czasie rytuały. Czynności powtarzające się. Maluch sam ci najczęściej podpowie co to jest. Jeśli np. lubi zasypiać z żłółtym misiem, to niech go ma przy łóżku każdego wieczoru. Brak misia może być powodem do złego samopoczucia, płaczu, a nawet spotęgowania lęków.
Społeczny czy aspołeczny?
Dwulatek z jednej strony jest zainteresowany innymi dziećmi, które do tej pory były mu raczej obojętne. Z drugiej jednak strony, zaczyna się wstydzić nieznajomych. I tu następuje rozdarcie. Zwłaszcza dla rodziców, no bo jak to? Niedługo przedszkole, a dziecko ucieka przed innymi z piaskownicy i na placu zabaw. Tak, ucieka i to najczęściej przed młodszymi. Może nawet nie tyle ucieka, co trzyma się ciebie kurczowo, co?
Bywają pewnie dni, kiedy bez problemu siedzi w piaskownicy i takie, kiedy nie chce. Nie odrywaj na siłę, bo musi się nauczyć. Nauczy się i ma na to najbliższe dwa lata. Tyle to może potrwać, bądź na to przygotowana. Jeśli dwulatek chce żebyś siedziała przy nim w piaskownicy, to po prostu bądź. To nie jest stracony czas. W ten sposób budujesz poczucie bezpieczeństwa.
Czasem się pobawi bez twojej obecności. Jakby nie zwracał na ciebie uwagi. Może to początek tej właśnie przemiany w samodzielną jednostkę. A może zwyczajnie coś go zainteresowało na chwilę. Żadne teksty w stylu A wczoraj tak pięknie się już tu sam bawiłeś, w niczym sprawy dojrzewania nie przyspieszą. Wręcz przeciwnie.
Walki o łopatki
Inne dzieci, mimo że bywają interesujące, są też denerwujące. Zabierają zabawki. Moje zabawki! Szarpią, popychają, przepychają, niszczą babki z pisaku. Jeśli tak się złoży, że w piaskownicy akurat spotka się kilkoro dwulatków, to armagedon raczej gwarantowany. Dziecko jeszcze nie rozumie zasad dzielenia się.
Co nie znaczy, że masz mu niczego nie tłumaczyć (jeśli jesteście akurat na tym etapie, to zapraszam do przeczytania Jak nauczyć dziecko dzielenia się zabawkami? Zacznij od karmienia gołębi). Nie bardzo też pojmuje zabawę z rówieśnikami w sposób najcześciej rozumiany przez dorosłych. Dwulatek raczej obserwuje inne dzieci – starsze i młodsze. Nie wchodzi w interakcje, ale uczy się pewnych zachowań. Poznaje i pewnie potem będzie naśladował.
Zabawy wspomagające rozwój fizyczny dwulatka
- Ćwiczcie przeskakiwanie przez kałuże czy małe elementy (równowaga coraz lepsza).
- Spacerujcie po schodach (mięśnie i równowaga).
- Bawcie się w ganianego z częstą zmianą kierunków, czyli ty robisz uniki a dziecko za tobą biegnie (równowaga i zmiana kierunków).
- Twórzcie proste tory przeszkód, nawet w domu: poduszka do przeskoczenia, kapeć do okrążenia, mięta kartka do rzucenia w dal itd. (koncentracja na zadaniu, równowaga).
- Stópki (to nie płaskostopie, to jeszcze widoczny dziecięcy tłuszczyk) powinny biegać dużo na bosaka, deptać po najróżniejszych powierzchniach: trawa, piasek, dywan, woda, gąbki itd. (stymulowanie receptorów).
- Wysyłaj dziecko żeby ci coś przyniosło, mów prosto: Przynieś mi proszę żółtego misia. Pokazuj palcem w stronę misia. Powinien być „na widoku” (współpraca, komunikacja, orientacja w przestrzeni).
- Zainwestuj w rowerek trzykołowy lub biegowy (równowaga, motoryka).
- Proś dziecko o pomoc w przenoszeniu przedmiotów z jednego miejsca w drugie np. przy przenoszeniu prania z jednego pokoju do drugiego, przenoszeniu zabawek, przenoszeniu piłki itd. (motoryka duża).
- Proś o zbieranie rozrzuconych rzeczy (kucanie i wstawanie bez podpierania się) np. klocków do pudełka czy liści jesienią w parku, kasztanów itd.
- Bawcie się w wyścigi (bieganie).
- Zabawne spacery – od czasu do czasu zróbcie sobie spacer idąc kilka kroków do tyłu (można przy tym uczyć liczenia np. 4 kroki do przodu i dwa do tyłu).
- Niech dwulatek samodzielnie podaje ci książki (lub inne bezpieczne, lekkie przedmioty) nawet z wyższych półek (ćwiczenia w staniu na palcach) lub część toru przeszkód w zabawie niech dziecko pokonuje na paluszkach.
- Dobry jest też taniec na palcach przez chwilkę każdego dnia.
- Bazgroły mile widziane – dziecko powinno już próbować rysować elementy na kartce zataczając dłonią kręgi (nie, to jeszcze nie będą piękne kółka, ale ręka –właściwie całe ramię – powinno się poruszać ruchami kolistymi).
- Zabawki i sprzęty, w które warto zaproponować dwulatkowi: zabawki, które można ciągnąć na sznurku za sobą, jeździki, rowerki trzykołowe,
niezbyt duża, gumowa piłka do łapania i kopania, nie może być zbyt ciężka, woreczki z grochem, kaszą, ryżem (można łatwo zrobić samodzielnie) do przenoszenia w dłoni i chodzenia po nich bosymi stopami, duże puzzle piankowe (z literkami lub cyferkami), bańki mydlane, duże klocki do budowania dużych wież (i rozwalania ich), grube mazaki zmywalne, mazaki do bazgrania w wodzie (do wanny), kartonowe pudełka do przekładania i wysypywania (a potem zbierania) różnych rzeczy, farby do malowania palcami, zestawy do piaskownicy – grabki, łopatka, wiaderko, książki z obrazkami do pokazywania i nazywania (ćwiczenie mowy).
Super wpis! Dziękuję, przyda się w okiełznaniu mojego dwulatka☺
Bardzo się cieszę, dzięki 🙂
Dziękuję Ci za ten tekst ❤️ pomogłaś mi dzisiaj przy utwierdzeniu swojej racji przy beznadziejnej rozmowie i walce o swóje rację z koleżanką.
Pomocny wpis. Przechodzę do następnych. Dzięki:)
Super artykuł, choć mam pedagogiczne wykształcenie to mój dwólatek mnie zaczął przerastać więc szukam porad, dziękuję
Artykuł rewelacyjny. Zastanawiam się czasem czy ze mną jest wszystko w porządku czy to z moim dwulatkiem jest coś nie tak???? Po przeczytaniu tekstu mogę śmiało i stanowczo stwierdzić, że z nami obojgiem jest dobrze, że to po prostu taki etap,który niebawem- oby jak najszybciej minie. Do tej pory mówiłam, że uparty jak tatuś ???????? ale teraz wiem, że tak po prostu musi być. Dziękuję za bogaty w informacje i przyjemnie napisany, dzięki czemu lekko się czytalo tekst????
Dziękuję za odświeżanie pamieci 😉 jestem opiekunką dziecięcą ale przy bobasie i później rocznym dziecku ,właśnie idzie zapomnieć o co może chodzić 2 latkowi ,a samo jego próby mojej cierpliwości to stapanie po cienkim lodzie,dziękuję ????
Dziękuję za ten wpis. Już myślałam , że to że mną coś nie tak. Że się nie nadaje, nie radzę z własnym dzieckiem.
Potrzebowałam to dzisiaj przeczytać… dziękuję !!! Jest Pani wspaniałą kobietą.
Cieszę się bardzo, że trafiłam w dobry czas. Dziękuję i jestem pewna, że Pani jest wspaniała mamą. 🙂
Cały mój dwulatek. Artykuł w punkt. Bardzo mi pomógł zrozumieć świat mojego Synka.
Bardzo pomocny i rzetelny wpis. Dziękuję
Mam 8 latka z rozwojem emocjonalnym na poziomie 2 latka. Fasd.potrzebowałam przypomnieć sobie jak funkcjonuje 2latek.dzieki
Każdy czasem tak ma. :)))))
Mam córeczkę 25 miesięcy obecnie i dopiero wyswietlil mi się ten artykuł. Przeczytałam i jakbym czytała o mojej córce 😊 czasami jeat naprawdę ciężko, ale malat tak szybko się rozwija i zaskakuje nas tym prawie każdego dnia.
Artykuł wyjaśnił mi kilka zachowań, które teraz łatwiej mi będzie oswoić. Dziękuję 😁
Dwulatek 'w pigułce ’. Ciekawie się czytało. Niektóre sceny mamy już za sobą i potwierdzam, że spokój, konsekwencja i obecność rodzica to ważne elementy na tym etapie. Pozdrawiam ????dziękuję ????i czekam na kolejne artykuły..
Ładnie powiedziane: spokój, konsekwencja i obecność 🙂 Dziękuję 🙂
Rewelacyjny wpis!! Idealnie w punkt! Czytałam wiele artykułów blogów itp na ten temat – mamy w domu maleńką „złośnice” :)wszędzie szukałam pomocy i tutaj po przeczytaniu czuję się o niebo lepiej:) Pierwszy raz trafiłam na to na co czekałam a przede wszystkim uzyskałam masę odpowiedzi 🙂 DZIĘKUJĘ!:)
Dziękuję, bardzo się cieszę i mam nadzieję, że rozgościsz się na blogu na dłużej 🙂
Dokładnie, czuję to samo 🙂 czytałam wiele artykułów jednak ten trafia w sedno. W ogóle Pani artykuły są świetne. Brakuje mi tylko wpisów odnośnie sposobu Marii Montessori? (chyba, że nie znalazłam?) Wydaje mi się, że są zbieżne z Pani ideologią, ale bardzo chciałabym poznać Pani zdanie.
Dziękuję i Pozdrawiam!
Dziękuję za miłe słowa, cieszę się, że trafiam w sedno 🙂 Jeśli chodzi o M. Montessori to oczywiście na blogu pisałam o niej całkiem sporo 🙂 https://nietylkodlamam.pl/metoda-montessori-w-wychowaniu/
Tego właśnie szukałam! odpowiedzi na moje pytania w jednym miejscu, konkretnie i na temat – żeby zdarzyć przy kawie przeczytać 🙂 artykuł dodany do ulubionych zakładek żeby do niego móc wrócić w każdej chwili :* Dziękuję i nieustajacej weny twórczej życzę!
Dziękuję! Bardzo pomocny wpis! Pozdrawiam 🙂
Dziękuję 🙂
Pani Aniu, z nieba mi spadlas z tym artykulem. Mam w domu 2latka, ktory z dnia na dzien zaczal byc malym cwaniakiem. Nie dzialaja na Niego prosby,ani grozby chociaz to juz „ostateczna ostatecznosc”. Jak wychwyci,ze moze cos ugrac dobrym zachowaniem bo np ubierze kurtke wychodzac z domu (spieszymy sie do zlobka) to wymusza slodycz,bajke lub inna nagrode. ( taki system obowiazuje w placowce). Mamy tez drguego synka,ktory ma miesiac,wiec nie jest latwo.Jednak najwiekszy problem jest taki,ze starszak w zlosci bardzo czesto atakuje – gryzie,bije. Czy trzeba to przeczekac powstrzymujac go czy radzi Pani inny sposob? Jak przekonac dziecko,zeby posprzatalo ciastka,ktore wlasnie wysypalo z miseczki/ klocki ktore zajmuja cala podloge itp? Dziekuje za odzew!
O mój losie dlaczego ja dopiero teraz Cię znalazłam ????♀️ super ❤ na pewno będę czytać i czytać, ???? bardzo długo szukałam takich budujących pozytywnie słów;)
Bardzo się cieszę. Lepiej późno… ;)))
Pracuje z dzieciakami, a wpis jest świetny i wyczerpujący. Obecnie rozpoczynam drogę z moja małą 1,5 roczna zlosnica:)) podbudowalas mój punkt myślenia! Pozwalać, ale głową, ustalać reguły i być konsekwentna:)
Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa, 1,5 roczna… to się zaczyna fajny czas dla was 🙂 Pomimo kilku wyzwań, to naprawdę piękny czas 🙂
Na prawdę rewelacyjny wpis, pomagający zrozumieć mi syna 🙂
Cieszę się, że odrobinę pomogłam. :))))
Dobrze mi się czytało ten tekst 🙂 Dziękuję. Mój synek ma skończone 2 lata i część z opisanych powyżej „akcji” mamy już za sobą. Nie wiem natomiast jak reagować na skargi pań ze żłobka, że mój synek bije słabsze od siebie dzieci. Czy z dwulatkiem warto jeszcze w domu wrócić do sytuacji ze żłobka by zaznaczyć (po raz kolejny) że nie można nikogo bić? Na dodatek w złobku stosowana jest zasada (niestety) że dziecko siedzi na karnym krzesełku gdy takie sytuacje mają miejsce 🙁 Jak tu podejść do tematu?
Najlepiej porozmawiać z Paniami żeby załatwiały sprawę od razu (może nie przez jeżyka tylko właśnie tłumaczenie). Trochę ten jeżyk utrudnia, bo maluch czuje się ukarany za bicie więc wracanie do rozmowy będzie kontynuacją zakończonej akcji. Ale ja bym jednak porozmawiała, spróbowała nauczyć jak inaczej można się złościć, nie tylko bijąc. Może Panie w trakcie takiej sytuacji nie tłumaczą tego dziecku?
Super wpis bardzo ci dziekuje. Pomógł mi zrozumieć mojego buntownika i popisywacza????
Cieszę się bardzo, dziękuję. 🙂 Wiem, że jest długi, ale ogarnąć dwulatka w dwóch zdaniach to się nie da. 😉
Uff! To wyjasnie wiele, ale wciaz mam pytania.. (to dlatego, ze w jednym poscie nie mozna zamiescic informacji o wszystkich wariacjach emocjonalnego rozwoju dziecka) 😉
Moj maluszek wlasnie skonczyl 1,5 roku i od jakiegos czasu zaczal przejawiac rozne dziwne zachowania.. Zaczynajac od niegroznego „mamo chodz ze mna! wszedzie..” poprzez ciagniecie mojego palca (wczesniej nawet sie nie ogladala czy za nia ide, co bylo nieraz bardzo stresujace). Niestety gdy za ktoryms razem jej odmowie konczy sie to okropnym placzem i upadkiem na pupu (bo moj palec wyslizgnal sie z raczki), wywolujacym u mnie z jednej strony zlosc – no bo przeciez nic sie nie stalo, to nie bolalo?!, a z drugiej strony poczucie winy i zal – ok, moze powinnam za nia isc skoro juz prosi?
Poprzez czeste i glosne wyrazanie sprzeciwu i niezadowolenia roznymi dzwieko-nasladowzymi wyrazami (to akurat czasem bywa zabawne, gdy splata przy tym raczki i nadyma slodka buzie, aby byc bardziej powazna.. taki mini-foch, z ktorego potrafie ja czasami doprowadzic do smiechu poprzez kopiowanie jej mimiki ;D )
A konczac na kilku sytuacjach, ktore ostatnio spedzaja mi sen z oczu: moj maluszek zaczyna plakac ot-tak, jakby nagle cos ja strasznie rozbolalo, ale zamiast szukac bliskosci i sprobowac mi pokazac co jej dolega ona sie odsuwa. Na dotyk reaguje jeszcze glosniejszym placzem. Sytuacja powtorzyla sie juz kilkukrotnie w nocy, oraz dwa lub trzy razy w ciagu dnia i tak szybko jak sie zaczelo (np. nagle przebudzenie z placzem), zazwyczaj szybko mija, z tym ze ja nie mam prawa jej dotknac przez pierwszych kilka minut 🙁 Jak ja powinnam sie zachowac w takiej sytuacji?
Serdecznie pozdrawiam i dziekuje za ten post!
Wszystkie opisane zachowania są bardzo charakterystyczne dla danego wieku. W córe po prostu buzują emocje, do tego odkrywa, że jest „osobnym bytem” niż mama i jeszcze na dodatek odkrywa, że świat bywa niebezpieczny (z czego do tej chwili nie musiała sobie zdawać sprawy). Ja bym podążała za tym co „mówi”: jeśli nie chce prytlenia w danym momencie to nic na siłę, można poczekać kilka minut aż będzie gotowa; jeśli z koeli mówi, że mama jest jej potrzebna po upadku, to warto posłuchać. Nie ma czegoś takiego, że „nic się nie stało”, bo w jej świecie zapewne stało sie bardzo wiele, choć niekoniecznie musi to mieć związek z bólem po upadku, bardziej z emocjami, które czuje, ale nie potrafi nazwać i wyrazić jak dorosła.
Dziękuję Pani z całego serca za ten wpis????Dzisiaj mój synuś kończy 2 latka i cieszę się ogromnie że trafiłam na te informacje. Czytam dalej ???? Pozdrawiam i przeogromnie dziękuję
Cieszę się, że artykuł pomógł. Pozdrawiam. 🙂
Bardzo niepokoi mnie rozwój mojego synka który za tydzień skończy dwa latka a mianowicie to że porozumiewa się z nami w swoim własnym języku jedyne słowa jakie potrafi powiedzieć to baba tata jeździ gdzie czy to normalne czy jest się czym martwić do tego dodał ze bardzo szybko się denerwuje i wpada w złość kiedy nie umie nam czegoś przekazać codziennie bawimy się z nim powtarzając w prosty sposób nazwy zwierząt kolory itd nie wiem czy powinniśmy wybrać się do logopedy rozmawiała z pediatra który twierdzi żeby poczekać ok 2 miesięcy i obserwować czy dochodzą nowe słowa proszę o poradę dziękuje
Dziękuje, czekałam i szukałam właśnie takich tręści-przyjemnych do poczytanka, życiowych i ludzkich 🙂
Miód na moje serce, dziękuję. 🙂
Trafny artykuł. Jak bym córę widziała. Mam 2,5 miesięczne dziecko i moja zbuntowana dwulatke. Gdy karmię młodsze podbiega i uderzy lub bardzo mocno głaska po głowie,przytula. Cóż tłumaczenie na niewiele się zdaje,bo nie ma czasu słuchać,już biegnie w inną stronę. Młodsze ma niezrośnięte ciemię karmione piersią. Bardzo się lubią,ale jestem z nimi sama i nie jest łatwo,bo kiedy młodsze śpi ona chce szaleć ,krzyczeć i bawić się a jeszcze obiad trzeba zrobić,ogarnąć dom. Poświęcam jej max dużo czasu kiedy tylko podstawowe rzeczy zrobione. W tedy jest ok. Ale wystarczy ze mlodsze zapłacze i ona już szaleje. Złości się,biega,krzyczy, skacze i ucieka na klatkę schodową,bo nauczyła się otworzyć drzwi. Jak ja okiełznać? Chyba cierpliwości więcej trzeba. Bo czas nie z gumy.
O jak dobrze przeczytać ten artykuł. Już prawie dałam wmówić sobie, że mam dziecko źle wychowane, rozpieszczone, nie umiejące się samodzielnie bawić.
Najgorsze jest to wmawianie rodzicom… 🙁
Naprawdę dużo się dowiedziałem z tej strony. Moja córka (za parę dni 2,5 roku) zmieniła się z dnia na dzień. Zaczęła uważać na samochody, rowery …. Niestety wcześniej o tym nie czytałem, albo zapomniałem. Sory młoda. Teraz wiem, że nauczyliśmy ją z żoną jeździć na rowerze z pedałami w ostatniej chwili. Trochę później i czekałaby nas spora przerwa. Bo wyobraźnia się włączyła. Mocno. Żeby uprzedzić zdziwienie – wcześniej młoda rok jeździła na rowerze biegowym. Więc tak na prawdę ten z pedałami to jej 3 rower.
PS Próbowałem znaleźć jakieś uzasadnienie czemu ta strona jest „tylko dla mam”. Nie udało mi się. Więc jeśli to nie problem to zwracaj się nie tylko do mam. Tatusiowie też to czytają! Przynajmniej Ci co nie tylko byli dawcami wiadomo czego ….
Cieszę się, że artykuł się przydał. Super, że tatusiowe też czytają.
witam
Fajny artykuł choć nie rozwiązał mojego dziwnego problemu u mojej 9 córki .
Ma manie chodzenia i wszedzie wycierania kurzu ,,,i to nie tylko w mieszkaniu nawet w sklepie potrafi raczka wytrzeć kurz
dziekuje pozdrawiam
Takie fobie zdarzają się ludziom w każdym wieku. Jeśli nie utrudnia jej to funkcjonowania, nie ma innych niepokojących objawów, to da się z tym żyć. Można dla spokoju zasięgnąć porady psychologa, czy wszystko OK.
Witam serdecznie… Twoje porady i wszystko co napisałaś jest według mnie niesamowicie praktyczne. Wreszcie znalazł się ktoś kto nie zostawia rodziców z zapaloną „czerwoną lampką” (jak ja to mówię) ale próbuje rozwiązać konkretne problemy.
Jestem po ciężkim dniu.. ja i moja córeczka. Pisząc to czuję nadzieję na zmianę, bo czytałam wszystko co napisałaś i będę się do tego stosować. Dziś było mi naprawdę ciężko, długo by o tym pisać.. moja córka testuje mnie na każdym kroku. Od samego rana do wieczora. Nazywam to walką – walczy ze mną o wszystko, o ubranie, o mycie zębów, o to co i kiedy robić.. upór i histeria. Przykładowo – czegoś nie chce zrobić a kiedy ja w końcu się poddaję i „odpuszczam” ona zaczyna histeryzować w odwrotnym kierunku czyli krzyczy, że che. Ma dwa lata i 3 miesiące, potrafi budować długie zdania (8/10 wyrazowe. Wiele obcych osób gdy usłyszy jak ona mówi pyta ile ma lat, że tak pięknie) i ogólnie można się z nią dogadać i zrozumieć o co chodzi ale mimo to często miewa napady histerii. I nie chodzi mi o to, że one są ale o to, że ja nie potrafię reagować w taki sposób aby jej nie krzywdzić:( Najczęściej w ciągu chwili zalewa mnie wściekłość (przyczynia się do tego zmęczenie, ciężka noc) i ostrym tonem, nieznoszącym sprzeciwu egzekwuje swoje.. a potem mówię jeszcze przez chwilę z napięciem w głosie (póki ciśnienie mi nie zejdzie) choć wiem, że to już stosowanie przemocy emocjonalnej czy psychicznej. Mnie właśnie tak wychowywano.. autorytarnie. Wiem jakie mogą być skutki takiego modelu wychowania i to mnie przeraża a mimo to nie potrafię nad sobą zapanować. Boję się, że w końcu zacznę stosować klapsy choć jestem całkiem przeciwna ale czy wytrzymam? Myślę, że powinnam udać się do psychologa.. muszę się nauczyć jak reagować aby jej nie krzywdzić. Najgorsze, że jak czytam o tym na spokojnie to rozumiem i wydaje mi się, że dam sobie radę a potem jest akcja, przychodzi wściekłość i już ciężko o cierpliwość i opanowanie. Boli jeszcze fakt, że traci na tym moja relacja z nią. Już nie czuję wyrzutów sumienia tylko zniechęcenie i nie odczuwam takiej radości z przebywania z nią jak kiedyś (choć ukrywam to przed nią uśmiechami, przytulasami i całusami.. bo kocham ją nad życie i serce mi pęka, że tak właśnie czuje)
Dziękuje za twój wpis.. moja córeczka poszła spać a ja popłakałam się w poczuciu bezradności a potem znalazłam twój wpis, który podniósł mnie na duchu. Dziękuję.
Bardzo dobrze rozumiem Twoją frustrację. Gdzieś tam na blogu jest też taki artykuł o zmęczeniu, niewyspaniu i tym, co to potrafi zrobić z człowieka… i z relacji z najbliższymi. Jesteście na bardzo trudnym etapie. Jeśli czujesz, że wizyta u psychologa może pomóc to idź. Na pewno pomoże poukładać pewne sprawy. Zachowanie dwulatka może być zniechęcające, ale Twoje zmęczenie i wyrzuty sumienia „robią największą robotę”. Tu się koło zamyka, bo nie masz siły na inny rodzaj reagowania choć wiesz, że ten nie jest OK. Tym samym dziecko nie zmieni swoich reakcji, bo skoro krzyczysz, unosisz się, to nie bardzo ma na co zmienić. Wpisz w lupce na blogu słowo „krzyk”, może kolejne artykuły pomogą ogarnąć sytuację.
Super wpis. Troszeczkę mnie uspokoil. Moja 2latka nagle zaczela sie wszystkich wstydzić
Przed młodszymi dziećmi wręcz ucieka. Na placu zabaw jak widzi biegnące/patrzące młodsze dziecko płacz. Za to jest zafascynowana starszymi od siebie ????
Cieszę się, że wpis się przydał. Z tym uciekaniem od dzieci i lepszym kontaktem z dorosłymi… wszystko się zgadza. Tak ma być. Przynajmniej na tę chwilę. 🙂
Witam serdecznie,
chciałabym zapytać, jak zachować się w przypadku, gdy dziecko, mając do wyboru 2 rzeczy (bluzka z koniem / bluzka z kwiatem), zmienia co chwilę decyzję i kiedy odkładana jest do szafy bluzka, z której właśnie zrezygnowało, nagle zaczyna się płacz i wołanie o nią? Kiedy już ją dostaje, a ta druga trafia do szafy, reakcja jest taka sama. Widać, że podjęcie decyzji jest trudne i z jednej strony nie chciałabym wybierać za córkę, żeby mogła to zrobić sama, z drugiej strony nie ma końca takiego zachowania i nie wiem, jak reagować.
Ostatecznie zabrałam dziecko na dwór w samej podkoszulce, a tam uspokoić się nie mogło, bo koniecznie chciało założyć bluzkę. Ustaliliśmy, że wrócimy do domu i założymy tę bluzeczkę, którą wybrała ostatnio, która została na fotelu. Po powrocie dziecko nie pozwoliło sobie jej założyć. Przypomniałam co ustaliliśmy i powiedziałam, że może ubrać się sama, a ja pomogę jeśli będzie potrzeba. Córka się ubrała samodzielnie. Problem zażegnany.
Wieczorem po kąpieli córka również nie mogła się zdecydować, do którego kubeczka odłoży rybkę po zabawie – różowego czy pomarańczowego. Kiedy wybrała różowy, rybka do niego trafiła i już miałam ją wyciągać z wanienki, nagle chciała przełożyć rybkę do pomarańczowego i tak w kółko. Wtedy już nie było czasu, woda robiła się zimna. Jak postąpić, żeby dziecko bez histerii mogło samodzielnie zadecydować, ale żeby też nie trwało to „wieki”.
Będę wdzięczna za odpowiedz
Pozdrawiam
O tej niemożności podjęcia decyzji przez malucha w tym wieku pisałam dużo w artykule: https://nietylkodlamam.pl/jak-rozmawiac-dwulatek-poltoraroczniak/
Pani Anno , dziękuje za ten wpis , ja już się zastanawiałam czy nie iść z córką do psychologa eh ale widzę , że to norma. Mam 5 letniego syna z nim nie wiedziałam co to bunt, no może miał gorsze dni ale przechodził to tak łagodnie, że nawet nie zapamiętałam . Za to moja prawie dwuletnia córka nadrabia za ich oboje . Od urodzenia była charakterna ale przez ostatnie miesiące przechodzi samą siebie . Najgorsze jest to , że gdy wracam z pracy , zakupów itd a mała zostaje z babcią lub z tatą to słyszę , że była bardzo grzeczna , cały czas uśmiechnięta itd a gdy tylko mnie zobaczy zaczyna się histeria , cały czas najlepiej żeby była na moich rękach, tylko ja mogę jej ubrać skarpetki dać jeść itd dochodzi do tego, że gdy mąż jej podaje kubeczek z wodą to potrafi nim rzucić bo ja jej mam podać i koniec. Najgorszy jest jednak powtarzający się co chwile płacz o byle co , kładzie się na podłodze i płacze i płacze . Mówię do niej chodź przytulę Cię to nie ona nie drgnie. Wyciąga rączki i chce żeby do niej podejść . Czasami potrafi stać 2 metry odemnie i tak płakać i wyciągać ręce ale nie podejdzie bliżej. Zazwyczaj mam już dość tego wrzasku i zawsze ja do niej podchodzę. Eh nie wiem czy to dobrze.
U nas wszystko się dopiero zaczyna, dlatego super, że znalazłam ten artykuł. Będę spokojniejsza i lepiej przygotowana na wszystkie niespodzianki. Chociaż już teraz niektóre opisane sceny zgadzają się idealnie z naszą domową burzą. Super artykuł, dziękuje.
Nie zgodze sie, ze dziecku pozwolic na to czy tamto niech sprawdzi. Takie zachowanie szczegolnie doprowadza dziecko do szalu i histerii. Zaczyna wymuszac, skoro matka raz pozwolila to dlaczego ma nie walczyc o to drugi raz.
Moje dzieci sa uczone zasad od niemoelaka i te same zasady dotycza 2 latka.
Chcesz sam zakladac buty to zakladaj masz na to caly dzien by sie w to bawic i probowac a jak wychodzimy to ja zakladam i koniec kropka nie ma dyskusji. Dwulatek zaczal mi sie bac wszystkiego to co mam wyrzucic pralke nie odkurzac rok itd bo on sie boi? Niech sie boi normalny proces fizjologiczny. Zadaniem jesr oswajac je z lekami. Moj rozumie ze odkurzacz go nie zje tylko zbiera smieci bo musi, sprzatac trzeba. Pralki sie boi niech nie wchodzi do lazienki itd.
Mam troje dzieci i nigdy zadno nie mialo histerii, buntowali sie robili pokaz swojej zlosci nigdy przenigdy nie reagowalam, zostawialam w pokoju i szlam zajac sie czyms innym. Zlosc ustepowala w minute, potem bralam na rece tulilam i tlumaczylam oraz rozmawialam o emocjach. Reagowalam tylko jak rzucali zabawkami czy probowali kopac lub bic- w takich sytuacjach reakcja musi byc natychmiastowa bo dziecko bez reakcji utrwali sobie takie zachowanie bo ma przyzwolenie.
Uwazam ze kazdy zna swoje dzieci najlepiej i kazdy wie jakie metody na nie dzialaja.
U mnie wieksza histeria byla przy odstawianiu od piersi niz bunt dwulatka. Dlatego byl przy cycu prawie do 3 lat bo tez nie pozwalalam na histerie ( zeby nie utrwalac ze szalem czego sie domaga). Odwracalam uwage owiac ze np najpierw mleczko a w nagrode bedzie cycus. Uczylam kompromisu, i odstawienie poszlo gladko, dlugo ale bez histerii.
Fajny wpis ja mam combo w domu. Prawie 3 latkę i niemowlę o które jest bardzo zazdrosna.
Bylam najcierpliwsza osoba pod sloncem dopóki moj syn nie osiagnal tego magicznego wieku 2 lat. Wszystko na nie, wyrazenia „nie chce” uzywa w kazdej wypowiedzi. W zyciu nie powiedzialabym ze moze to byc az tak frustrujace. Teraz sama sie przekonalam i nie dziwie rodzicom ktorzy nie wytrzymują i krzykną na takiego dwulatka, ja sama musze sie non stop hamować i tylko w myslach licze do tych 5 bo nerwy puszczają. Fajnie to wszystko opisalas i za kazdym razem jak czytam to sobie mysle ze ok, tym razem bede bardziej wyrozumiala ale prawda jest taka ze jak nadchodi moment buntu to wszystko co przeczytalam ulotnia sie i jedyne co mam to ta okropna ochota uderzenia dziecka. Wszedzie mozna przeczytac o tym ze trzeba byc takim i takim w stosunku co do malucha aby bron boze nie zakwestionowac emocji dziecka. A co z naszymi emocjami, emocjami rodzica wyczerpanego sluchaniem ciaglego „nie nie nie” a tym samym „mamusia, chodź” ” mamusia, pomóż” ” mamusia daj”. Przeciez mozna zwariować…
Rzeczowy, merytoryczny wpis. Dziękuję!
Dzięki Ci za ten artykuł! Pomógł mi dzisiaj udźwignąć te wszystkie awantury
Och… pamiętam te awantury. Cieszę się, że pomógł. 🙂
Witam,
Moja dwuletnia córka od kilku tygodni „weszła w postać” strażaka. Początkowo zdawało się to być „nieszkodliwe” – kilka razy dziennie mówiła, że jest strażakiem, czemu toważyszyły różne zabawy. Już wcześniej zarzał się chwilowe utożsamianie z jakimiś postaciami (np dokotr), jednak szybko się nudziło i odchodziło w zapomnienie. 3 tygodnie temu, w dodatku w trakcie kwarantanny którą byłyśmy objęte, córka upadła i rozcieła łuk brwiowy, co skończyło się 5 godzinnym pobytem na SOR, w dodatku w nocy. Od tego czasu zaczęły się problemy z usypianiem (przesuneło się o dobrą godzinę) i właśnie wtedy to wejśćie w postać strażaka wydaje się być najbardziej niepokojące. Córka cały czas mówi, że jest strażakiem, ostanio doszło „nie lubisz Nini, lubisz strażaka” (mówi o sobie Niunia najczęściej), co zdaje się podkręcać jej emocje, przez które ma problemy z zaśnięciem. Kiedy przebudzi się w nocy, to też mówi o strażaku. Przypuszczam, że jest to ucieczka przed emocjami związanymi z wypadkiem, odświeżonymi przez ściągnięcie szwów po 1,5 tygodnia później, ale jak sobie z tym poradzić i czy się niepokoić?
Bardzo współczuję malutkiej. Myślę, że teraz wszystko trzeba oprzeć na odbudowaniu jej poczucia bezpieczeństwa. Być może jest to ucieczka taka… trudno powiedzieć. Jeśli potrzebuje własnie teraz być strażakiem, niech tak jeszcze troche będzie. Aż poczuje się pewnie po tych przejściach.
Ohhh jak cudownie, że akurat przez przypadek trafiłam na ten tekst 🙂
Bardzo pomogl, zrozumiec kilka aspektow, a juz myslalam ze „oszaleje” 😀
Pozdrawiam
Super, że tekst pomógł. Pozdrawiam. 🙂
Ja nie mam dzieci ale mam 2,5 lat bratanka. Jest najukochańszy na świecie ale…. od jakiś 2 miesięcy panicznie boi się wychodzić z domu lub/i dostaje ataku paniki gdy ktoś przyjdzie do nich do domu. Przez okres pandemii kiedy wszystko było pozamykane wychodził tylko na plac zabaw koło domu. 3 tyg temu miał zacząć przedszkole ale nie dało się go tam samego zostawić bo wybuchał złością( nie płaczem!). Po kilku razach pozwolili mu zostać z tata. Był 2 razy i tylko 15min a potem znowu ze chce do domu. Ze mną widuje się praktycznie co dziennie a i tak czasami jak wchodzę jest histeria. Jak przychodzą do mnie to samo raz jest ok a raz nie da kurteczki zdjąć. Czy to wciąż jakiś bunt czy powinnismy się zwrócić o pomoc?
Trudno radzić na odległość, ale z opisu i wieku, na razie wszystko w normie, pandemia tylko pogarsza takie trudne etapy.
Bardzo ciekawy artykuł. Trafiłam na tekst w odpowiednim momencie. Na pewno jestem spokojniejsza.
Mój dwuletni Wnuczek zaczął bać się dzieci i dorosłych( nie zawsze). Dzisiaj odwiedziła go 3 letnia kuzynka z rodzicami i przez całą wizytę uciekał i płakał. Mówi niektóre wyrazy ale wstydzi się je powtarzać.
Dwulatki mają taką fazę wycofania, to bardzo potrzebny moment w życiu.