Każdy pewnie choć raz w życiu miał wrażenie, że świat bawi się w najlepsze, a ja jakoś „trybu zabawa”, nie mogę uruchomić w danym momencie. Blog Nie Tylko dla Mam jet miejsce, gdzie takie sytuacje są naturalne.

Takie wrażenie często towarzyszy rodzicom małych dzieci, które przez długi czas uważają świat za wielki plac zabaw. A skoro to jest plac zabaw, należy się tam bawić. Można, a nawet trzeba.

Zabawa ma moc!

Dorośli w tym samym czasie bardzo skupiają się na tym, żeby wychować dziecko na porządnego człowieka. Zrobić wszystko by słuchało i działało zgodnie z naszymi wytycznymi (tudzież wyobrażeniami).

Kiedy zderzają się te dwa światopoglądy, mamy do czynienia z małym konfliktem: No, bo ja mu mówię, że nie wolno, a on to wciąż robi. Widzę, że wie. Rozumie, co mówię, ale dalej to robi. Nie wiem, co w niego wstąpiło? Jest złośliwy? Zdecydowanie nie wrzucałabym tego do worka „złośliwość”, napisałam o tym cały artykuł pt. Ja mówię „nie”, a on patrzy mi w oczy i rzuca we mnie zabawką >>.

To jest zabawa, tylko dorosły o tym nie zawsze wie.

Wydaje mi się, że w większości przypadków nic w malucha nie wstąpiło, po prostu się bawi. Jeśli rozchlapuje wodę z wanny na podłogę, a ty mówisz, że nie wolno, to przecież słyszy. Na tym polega ta zabawa: on rozchlapuje, a ty mówisz, że nie wolno.

Jeśli ucieka przed tobą, kiedy chcesz mu złożyć piżamę, a ty krzyczysz, że nie wolno, to na tym (jego zdaniem) polega zabawa: on ucieka, a ty mówisz, że nie wolno.

Dla dorosłego „nie wolno” jest wyraźnym zakazem, dla dziecka niekoniecznie. Najczęściej jest częścią zabawy, w którą się codziennie bawicie: ja coś robię, a mama mówi, że nie wolno. I naprawdę mogą to być zupełnie dziwaczne czynności: plucie na lustro podczas mycia zębów, uderzanie resorakiem w szybę, mazanie twoją szminką po ścianie. To wszystko jest zabawą. Wiem, nie dla ciebie, ale dla dziecka – tak.

To jest też poznawanie świata i każdy rodzic jakoś tam to rozumie, co wcale nie znaczy, że trzeba się na te wszystkie niepożądane zabawy zgadzać. Ja się nie zgadzam, żeby mi dziecko coś psuło, niszczyło lub krzywdziło. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że otaczanie dziecka żądnego poznawania świata, wyłącznie zakazami, niewiele wnosi do rozwoju (o harmonii w relacjach rodzinnych nie wspominając).

Wiem, że nie każdy ma pomysł na to, jak uczyć dzieci tego wszystkiego przez zabawę. Przychdzę z pomocą! 

PRZYGOTOWANIE DZIECKA I RODZICA DO ŻŁOBKA I PRZEDSZKOLA: e-book z zabawami + webinar

przygotowanie dziecka i rodzica do zlobka i przedszkola webinar ebook adaptacja pedagog nie tylko dla mam2

Nie wolno!

Zamiast mówić „nie wolno”, spróbuj powiedzieć: Nie podoba mi się ta zabawa, dlatego ją przerywam. Skoro dla dziecka większość działań sprowadza się do zabawy, dawaj informacje, na które zabawy się zgadzasz, a na które nie. Tylko tyle. I aż tyle, bo za tym komunikatem powinno iść przerwanie czynności. Wrócicie do niej po chwili albo za jakiś dłuższy czas.

I pewnie jeszcze kilka razy zdarzy się, że maluch zechce sprawdzić, czy nadal ci się ta zabawa nie podoba. Może się też zdarzyć (co jest zupełnie normalne), że dziecko zapomni o tym, że nie lubisz tej zabawy. Przypominaj za każdym razem i przerywaj czynność.

Koniec tej zabawy

Może komuś się wydawać, że przerwanie np. mycia zębów dwulatkowi jest uciążliwe, bo trzeba to za jakiś czas dokończyć i to podwójna robota. Być może tak jest, w zasadzie na pewno tak jest. Jednak chyba nie mniej uciążliwe jest powtarzanie w kółko: „Nie wolno!” i siłowanie się z tym myciem.

Przerwanie czynności oznacza przerwanie zabawy, a do tego dzieci są najczęściej przyzwyczajone. Jeśli jeszcze pójdzie za tym konkretny komunikat: „Nie podoba mi się ta zabawa”, maluch w końcu zrozumie, że nie tędy droga. Że tak się nie da z mamą bawić, bo ciągle przerywa.

Baw się inaczej

Im starsze dziecko tym więcej rozumie, można więc dodawać kolejne informacje: To mi się nie podoba, ale możesz… i tu jakaś oferta, zabawa, którą akceptujesz. Nie prosisz dziecka o zamianę: Nie pluj, ale pobaw się gąbką. Informujesz, że jest wybór, choć malec wcale nie musi z niego korzystać. Jego decyzja, w każdym razie na zabawę w plucie zgody nie ma – przerywamy ją i wracamy za jakiś czas do wykonywanej czynności.

Jak większość rzeczy we wczesnym rodzicielstwie, warto to przemyśleć, zaplanować jak dalece się da, poćwiczyć, żeby sprawdzić, czy działa w twojej rodzinie. Wiedząc, że macie problem z myciem zębów, zakładaniem piżamy czy czymkolwiek innym, po prostu przeznacz na to więcej czasu. Zacznij pół godziny wcześniej, z marginesem, bo pewnie trzeba to będzie przerwać i pokazać dziecku, że ta zabawa ci się nie podoba.

Czy to się mojemu dziecku spodoba? Byłabym naiwna, mówiąc, że na pewno tak. Ale wychowanie wspierające nie polega na robieniu wyłącznie tego, z czym zgadza się dziecko. Zwłaszcza że najmłodsi sami miewają problemy z decydowaniem o tym, czego chcą w danej chwili. Napisałam o tym sporo w artykule pt. Chcesz banana? Tak nie, nie wiem! To jak w końcu rozmawiać z półtoraroczniakiem i dwulatkiem? >>

Są jednak przyzwyczajeniu do konieczności przerywania zabawy, dlatego przypuszczam, że u niektórych przejdzie to gładko, bez wielkiego sprzeciwu. Przerwanie zabawy to nie to samo co groźne rodzicielskie: Nie wolno!