Jakie są negatywne skutki nadmiernego korzystania przez dzieci z ekranów (wiek 4-8 lat)?

Jakie są negatywne skutki nadmiernego korzystania przez dzieci z ekranów (wiek 4-8 lat)?

W dzisiejszych czasach technologia odgrywa ogromną rolę w naszym życiu. Dzieci od najmłodszych lat mają styczność z urządzeniami elektronicznymi i korzystają z różnych aplikacji i gier. Jednak czy zastanawialiście się kiedyś, jak ta technologia może wpływać na rozwój i edukację dzieci?

Ten odcinek powstał przy współpracy ze szkołą kodowania dla dzieci, Coding Powers, która ma na celu nauczenie najmłodszych podstaw programowania i kompetencji cyfrowych.

Z radością goszczę panią Urszulę Jarosz, trenerkę kompetencji cyfrowych w tej właśnie szkole. 

Tematem naszego spotkania są rozważania o negatywnych skutkach nadmiernego korzystania przez dzieci z ekranów (wiek 4-8 lat).

W ramach tej współpracy mam też niespodziankę – darmowa lekcja kodowania w szkole Coding Powers. Oczywiście wszystko online!

Szkolnictwo przyszłości

Szkolnictwo przeszło długą drogę od czasów, gdy nauczanie opierało się głównie na książkach i tablicach. Obecnie technologia jest nieodłączną częścią naszego życia, a szkoły muszą dostosować się do tych zmian. Szkolenie dzieci w zakresie programowania i kompetencji cyfrowych staje się coraz bardziej popularne, ponieważ przygotowuje je do przyszłych wyzwań i daje im umiejętności, które będą niezbędne w świecie pracy.

Szkola kodowania dla dzieci

Coding Powers, czyli Moce Kodowania, to szkoła kodowania dla dzieci, która ma na celu nauczenie najmłodszych podstaw programowania i kompetencji cyfrowych. Prowadzi ją pani Urszula Jarosz, trenerka kompetencji cyfrowych. Pani Urszula jest pedagożką i ma wieloletnie doświadczenie w nauczaniu matematyki. Jej pasją jest nauczanie dzieci, które mają różne trudności, takie jak dysleksja, dysgrafia czy dysortografia.

Trener kompetencji cyfrowych

Trener kompetencji cyfrowych to zawód, który ma na celu rozwijanie umiejętności cyfrowych u dzieci. Trener dba o to, aby dzieci miały świadomość korzystania z technologii, umiały odfiltrowywać informacje i korzystać z urządzeń elektronicznych w sposób odpowiedzialny. Trenerzy kompetencji cyfrowych uczą dzieci programowania, algorytmów i innych umiejętności cyfrowych, które będą przydatne w przyszłości.

Wpływ technologii na dzieci

Technologia ma ogromny wpływ na rozwój dzieci. Dzieci są bardziej podatne na uzależnienie od urządzeń elektronicznych, ponieważ ich mózg nie jest jeszcze w pełni rozwinięty i nie potrafi odfiltrowywać informacji, które są niepotrzebne. Dlatego ważne jest, aby rodzice i nauczyciele byli świadomi tego wpływu i dbali o to, aby dzieci korzystały z technologii w sposób odpowiedzialny.

Jak kontrolować treści, które dzieci oglądają?

Jednym z wyzwań, z którymi rodzice muszą się zmierzyć, jest kontrola treści, które dzieci oglądają. Dzieci często korzystają z platformy YouTube, gdzie mogą znaleźć wiele treści nieodpowiednich dla ich wieku. Dlatego ważne jest, aby rodzice sprawdzali, jakie treści dzieci oglądają i blokowali te, które są nieodpowiednie. Istnieje również specjalna wersja YouTube dla dzieci, jednak nie wszystkie treści są dostępne na tej platformie.

Jak rozmawiać z dzieckiem o korzystaniu z technologii?

Ważne jest, aby rozmawiać z dzieckiem o korzystaniu z technologii i uczyć je odpowiedzialnego korzystania z urządzeń elektronicznych. Można ustalić z dzieckiem zasady dotyczące korzystania z urządzeń, takie jak ograniczenie czasu spędzanego przed ekranem. Ważne jest również, aby dziecko wiedziało, że może zwrócić się do rodzica, jeśli natrafi na treści nieodpowiednie lub niechciane.

Dlaczego dzieci powinny uczyć się programowania?

Programowanie jest jedną z najważniejszych umiejętności przyszłości. Dzieci, które nauczą się programowania, będą miały większe szanse na sukces w przyszłym świecie pracy. Programowanie uczy logicznego myślenia, rozwiązywania problemów i kreatywności. Dlatego ważne jest, aby dzieci już od najmłodszych lat miały możliwość nauki programowania.

Jak szkoła kodowania dla dzieci wpływa na rozwój i edukację?

Szkola kodowania dla dzieci, tak jak Coding Powers, ma ogromny wpływ na rozwój i edukację najmłodszych. Dzieci, które uczestniczą w takich zajęciach, rozwijają umiejętności programowania, logicznego myślenia i rozwiązywania problemów. Uczą się również współpracy i komunikacji, ponieważ często pracują w grupach nad różnymi projektami. Szkolenie w zakresie programowania daje dzieciom pewność siebie i umiejętność radzenia sobie z nowymi technologiami.

Podsumowanie

Szkolnictwo przyszłości musi dostosować się do zmian technologicznych. Szkolenie dzieci w zakresie programowania i kompetencji cyfrowych staje się coraz bardziej popularne, ponieważ daje im umiejętności, które będą niezbędne w przyszłym świecie pracy. Szkola kodowania dla dzieci, tak jak Coding Powers, ma ogromny wpływ na rozwój i edukację najmłodszych. Dzieci, które uczestniczą w takich zajęciach, rozwijają umiejętności programowania, logicznego myślenia i rozwiązywania problemów. Dlatego ważne jest, aby rodzice i nauczyciele wspierali dzieci w nauce programowania i korzystaniu z technologii w sposób odpowiedzialny.

Nie możesz posłuchać? Przeczytaj, o czym rozmawiamy!

Dzisiaj mam wyjątkowego gościa, pani Urszula Jarosz z bardzo niezwykłej szkoły, dzięki której w ogóle dzisiaj ta rozmowa się odbywa. To jest szkoła kodowania dla dzieci, Coding Powers, czyli moce kodowania, prawda? Dzień dobry, pani Urszulo. Dzień dobry, witam państwa bardzo serdecznie. Jak to się stało, że pani pracuje w szkole kodowania i co tam robi trenerka kompetencji cyfrowych? Co to za zawód?

To jest dosyć szeroki zawód. Trener kompetencji cyfrowych dba o to, żeby moi podopieczni, to jest bardzo szeroka grupa, bo moja kariera w ogóle zawodowa z nauczaniem rozpoczęła się w 2000 roku, kiedy ja zdałam swoją maturę i zaczęłam udzielać korepetycji z matematyki i w ogóle jestem z wykształcenia matematyczką. Więc rozpoczęłam udzielać korepetycji z matematyki i tak mi się to spodobało i tak mi to weszło w krew, bo wszyscy mówili, że mam podejście, że dobrze tłumaczę. Zresztą jestem osobą, która ma dyslekcję, dysgrafię, dysortografię.

Naprawdę? Dokładnie, więc my uczymy się troszkę inaczej i tutaj też bardzo wiele moich podopiecznych też cierpiało właśnie na jakieś dysfunkcje. Stąd wydaje mi się, że ten mój taki mały sukces, powiem, i że po prostu ta edukacja jakoś tak weszła mi w krew. Po zakończeniu studiów właśnie z matematyki zrobiłam studia pedagogiczne podyplomowe, jakoś tak kontynuacja mnie to interesowało, te metodyki, w jaki sposób uczyć ludzi, jak pracuje ludzki mózg, to są w ogóle fascynujące rzeczy do nauki, więc tak jakoś automatycznie poszło.

No i pracowałam w wielu miejscach. Pracowałam z bardzo dużą grupą osób, w sensie od najmłodszych tak naprawdę do seniorów. Grupę senioralną kocham najbardziej. To jest bardzo wdzięczna grupa, z którą się rewelacyjnie pracuję. I bardzo dużo przy okazji pracy z grupą senioralną nauczyłam się właśnie, w jaki sposób pracuje ludzki mózg, w jaki sposób my się uczymy, jakie procesy ochronne, obronne naszego mózgu przed przeładowaniem informacjami istnieją.

I przekładam to też teraz na pracę z młodszymi. Ale wracając do Coding Powers. Do Coding Powers trafiłam, jak to zazwyczaj bywa, trochę przez przypadek, ale to było takie, powiem, że mega zrządzenie losu, bo akurat pracowałam wcześniej w innej organizacji i tam kończyła się moja kariera. I u nich akurat było wolne miejsce, więc tak… Nie ma przypadku. Trochę przez przypadek, ale bardziej bym to nazwała takim zrządzeniem losu. Zespół jest bardzo fajny, więc od razu się zgraliśmy.

Mamy takie same cele. Naszym celem nadrzędnym jest dziecko, po prostu jest uczeń. W ogóle u nas zajęcia wyglądają trochę inaczej niż w takich standardowych szkołach programowania, dlatego że u nas zajęcia wyglądają jeden na jeden. Pomimo tej formy online, zajęcia odbywają się jeden na jeden. Dlatego trener zna każdego swojego ucznia, na temat każdego swojego ucznia może opowiedzieć jakąś historię. nasi trenerzy zaprzyjaźniają się z naszymi uczniami i też program nauczania, nad którym ja akurat pracuję, ponieważ jestem produkt menadżerem tam, jest taki bardzo płynny, bo jest dopasowany do możliwości i do zainteresowań ucznia.

Fantastycznie. To brzmi jak fantastyczna szkoła i jeszcze będziemy o tym rozmawiać. Natomiast takim ogólnym tematem i też chciałabym, żeby to było podkreślone, jest to jak ograniczyć negatywny wpływ ekranów na rozwój dziecka. I myśmy się długo zastanawiali nad wyborem tematu, bo my wiemy, że szkoła jest super. To było super tej szkoły. Jeszcze o tym musimy powiedzieć na samym początku. Proszę powiedzieć o tej niespodziance.

Tak, tak. Drodzy Państwo, mamy dla Państwa niespodziankę. Pod naszym webinarem, nie webinarem, przepraszam, tylko podcastem, na dole będzie znajdował się link z zaproszeniem na bezpłatną lekcję próbną. Także żeby nie było, że jestem gołosłowna, zapraszam Państwa. do udziału w takiej bezpłatnej lekcji próbnej, zobaczyć, poznać naszych trenerów, zobaczyć nasz zespół, zobaczyć nasze metody, w jaki sposób pracujemy. A wracając właśnie do naszego tematu, wiadomo, że Jesteśmy w takim momencie rozwoju, że nie możemy odstawić cywilizacji na bok, nie jesteśmy w stanie odstawić tych narzędzi i urządzeń całkowicie na bok, na inny tor. Jedyne co my z pozycji właśnie rodziców, z pozycji nauczycieli, edukatorów możemy robić, to uczyć dzieci w jaki sposób mądrze z tego korzystać.

Bo to jest zasób. Dzieci muszą wiedzieć, że to jest narzędzie, takie samo jak młotek, takie samo jak, nie wiem, tarka do ziemniaków. To jest po prostu zwykłe narzędzie, z którego my musimy korzystać. Niestety jest bardzo dużo negatywnych skutków wystawiania dzieci na nadmierne korzystanie właśnie z urządzeń z ekranami. Wszyscy tutaj mówią o tym, że wzrok ci się popsuje. I my się trochę z tego śmiejemy, bo przecież ekrany już tak nie promieniują i to promieniowanie już nie jest takie groźne i te urządzenia mają naprawdę fajne filtry itd. Ale o co chodzi z tym popsuciem się wzroku? Chociażby nasza gałka oczna przecież ma bardzo dużo mięśni.

które pracują po to, żeby sfokusować się na elementy, które są naprawdę w różnej odległości od nas. Natomiast jeżeli nasza młodzież, nasze dzieciaki siedzą cały czas tak, to ich gałka oczna dopasowuje się i przyzwyczaja się tylko do tej odległości. I męczy się mega, jeżeli trzeba popatrzeć gdzieś w dal. I można to troszeczkę porównać, może teraz przesadzę, ale można to też troszeczkę porównać do osób, które leżą w łóżku i mają zanik mięśni i potem trzeba bardzo, bardzo dużo ćwiczyć nad tym, żeby te mięśnie zaczęły pracować tak, jak pracowały zawsze.

No po prostu, jak nie trenujemy, to niestety później mamy kłopoty, ale to jest fascynujące, co Pani mówi, bo faktycznie często ten negatywny wpływ i w ogóle to jest takie słowo, które tu Pani powiedziała, Narzędzie dla dzieci, musimy im wyjaśnić, że to jest narzędzie, ale ja osobiście uważam, często rozmawiając z rodzicami dzieci w wieku mniej więcej 2-8 lat, bo na takich będziemy się dzisiaj głównie skupiać, że to chyba najpierw nam, dorosłym trzeba wyjaśnić, że to jest narzędzie, bo my gdzieś z tyłu głowy często mamy… no to jednak tą czerwoną lampkę, która się zaświeca i bardzo fajnie, że się zaświeca w pewnych momentach, ale ona chyba nie powinna cały czas świecić. Tutaj właśnie fajnie się nauczyć pewnego balansu i bardzo, bardzo liczę na to, że dzisiaj właśnie dostaniemy mnóstwo takich podpowiedzi cudownych, jak przed chwilą Pani powiedziała o tej gałce ocznej, bo to są takie rzeczy, które mogą uspokoić, ale też pokazać rodzicom, co można zrobić i jak można zrobić, żeby to wszystko jakoś właśnie świetnie grało. Więc proszę powiedzieć, jakie są jeszcze negatywne skutki, z którymi my możemy zawalczyć?

Tak, najpierw jeszcze wrócę do tego, co Pani powiedziała odnośnie tego, że najpierw trzeba rodzicom wytłumaczyć. I tutaj ja trochę stanę jako taki adwokat diabła w roli tego rodzica. Przecież nas tego nikt nie uczył.

Dlatego my nie umiemy. My potrafimy dziecku powiedzieć, jak ukroić chleb, jak skorzystać z noża, jak skorzystać z nożyczek. Potrafimy go nauczyć bezpiecznie korzystać z tych narzędzi, żeby sobie nie obcięło palca.

Natomiast nas nikt nie uczył. Jeszcze druga sprawa jest taka, że my troszeczkę mylnie nazywamy Smartfony telefonami, one już dawno temu przestały być telefonami, to są komputery. Jeżeli zaczniemy je nazywać komputerami, ja na przykład, tutaj taki totalnie przykład z domu, z domowego podwórka. Ja jestem w ogóle matką dwójki synów, jeden ma sześć lat, jest przedszkolakiem, więc z nim dopiero wchodzimy. w te ekrany, ale już zdążyłam go popsuć, o czym też chętnie Państwu opowiem, ku przestrodze, żeby po prostu unikać takich sytuacji. Natomiast drugi ma lat 15, on jeszcze zaczynał swoją przygodę z tabletami, komputerami, kiedy one nie były tak popularne i nie były tak tanie.

Ja mam 14-letnią córkę, więc mniej więcej jesteśmy na podobnym etapie. A znowu Pani przerwa, bo potem mi ucieknie ta myśl, że a propos uczenia o tych ekranach się jako dorosłych, ja się od niej właśnie tego uczę, bo 100% zgadzam się z Panią, że nas tego nikt nie nauczył, no bo nie było szansy, nie było jak. więc do nikogo nie można mieć pretensji, ale ona mi tak dużo wyjaśnia, jak wygląda ten świat, o co chodzi z tymi ekranami, że oni tam mają po prostu takie swoje życie, którego my niekoniecznie musimy, które nie musimy rozumieć, natomiast warto słuchać tych dzieciaków właśnie nastoletnich, żeby tym młodszym pomóc i sobie pomóc, tak w głowie, żeby się trochę też uspokoić.

Zz mojego domowego podwórka. Mój mąż czasami krzyczy na mojego starszego piętnastolatka, który wiadomo znajomości ma w komputerze. To jest też dziecko, które przez pandemię dużo znajomości przeniosło do online’u i te znajomości w tym online’ie zostały. Im jest wygodniej spotykać się online I ta warstwa offline’owa spotkań jest, że tak powiem, dosyć uboga, przynajmniej w moim rozumieniu, natomiast niekoniecznie w rozumieniu młodzieży dzisiejszej. I mój mąż często właśnie mówi do mojego syna, zejdź już z tego komputera, odejdź już od tego komputera. No to mój młody zsiada z komputera, kładzie się na łóżku i smartfon i jedzie.

I to jest okej, a to jest po prostu przesiad się na inny komputer. To jest też właśnie to, jak my pojmujemy tą technologię i jak my to wszystko pojmujemy. W ogóle jest dużo badań, które pokazują, że nadmierne korzystanie z ekranu w młodym wieku może zakłócić rozwój struktur mózgowych, odpowiedzialnych za przetwarzanie emocji i uwagi. Ja się tutaj powołam na doktora Kaczmarzyka, nie wiem czy Pani kojarzy. Jest to neurobiolog, bardzo dla mnie przynajmniej ważna postać, od której wiele się dowiedziałam właśnie na temat tego, w jaki sposób działa mózg, dlaczego reagujemy tak, a nie inaczej. On też bardzo kolorowy i taki wręcz powiedziałabym animowany sposób o tym wszystkim opowiada, więc bardzo łatwo się przyswaja te informacje i one później zostają w głowie. I on właśnie tłumaczył, że mózg człowieka, który posiadamy w tym momencie, on się niewiele zmienił od mózgu jaskiniowca. Więc rządzimy się dokładnie tymi samymi mechanizmami, co jaskiniowcy. Wtedy, kiedy jaskiniowcy sobie żyli, generalnie tam plemiona, najważniejsza dla nich była informacja. Informacja o tym, co się dzieje w innym plemieniu, informacja o tym, co się dzieje wewnątrz ich plemienia, czy ktoś atakuje, czyli informacja to było coś na wagę złota. Więc w momencie, kiedy mózg pozyskał jakąś informację, To do mózgu wydzielała się dopamina, czyli hormon szczęścia, że taka gratyfikacja, że nam się udało zdobyć informację. I to był taki system, który pozwolił ludziom przetrwać do czasów obecnych. Natomiast w tym momencie, tu się odwołam do TikToków. W tym momencie siedzimy sobie i tiktoczki.

Informacja, informacja, informacja.

Dopamina za dopaminą. To jest mega uzależniające nie tylko dla dzieci, ale zwłaszcza dla dzieci jest to niebezpieczne, bo oczywiście my dorośli też bardzo łatwo się od tego uzależniamy. I nawet my potrafimy się złapać na tym, że przeglądamy sobie jakieś treści, które tak naprawdę generalnie nas nie interesują. No bo co nas interesuje, z kim się obecnie spotyka Johnny Depp czy ktoś tam inny? Nie jest to coś, co zmieni nasze życie.

Jest to ploteczka. Ale dopaminka się uwalnia, człowiek jest szczęśliwy i ta informacja już poszła. Więc też powinniśmy mieć tą świadomość, że to nie dotyka tylko naszych dzieci, ale również nas. Bo potem okazuje się, że godzina minęła, zabrnęliśmy już na koniec internetów prawie, bo już takie głupoty się wyświetlają, że już nie ma nic z tego.

Kto tam nie był? Obiad niezrobiony i tak dalej. Oczywiście teraz wyolbrzymiam, ale tak, jest to takie zjawisko, które po prostu dotyka nas wszystkich, więc nie ma się co dziwić, że dzieci też w to wpadają, a przecież wiemy, zdajemy sobie sprawę z tego, że dzieci dużo łatwiej ulegają zależnieniom, dlatego że ich mózg nie jest jeszcze tak wykształtowany jak nasz. Nie potrafi odfiltrowywać informacji, które są niepotrzebne. Ochłonie wszystko jak gąbka. I taki system obronny tak naprawdę kształtuje się dopiero w wieku senioralnym. Dlatego mówi się, że seniorzy ciężej przyswajają informacje.

I to nie jest prawda. Senior ma filtr, który pozwala mu przyswajać tylko te informacje, które on wie, że są mu potrzebne z pewnej perspektywy. Nauczę się angielskiego, jeżeli mi udowodnisz, że to jest umiejętność, którą ja muszę posiąść. Natomiast dzieciaki jeszcze tego nie mają i one po prostu chłoną wszystko jak gąbka. I zdarzają się przebodźcowania, niestety w tej najmłodszej grupie to jest nagminne, przebodźcowania, reakcje agresją na różne działania.

nieumiejętność radzenia sobie z emocjami własnymi. To jest wszystko spowodowane właśnie nadmiernym wystawieniem na bardzo duże ilości informacji. Niedostosowanie treści, to też jest to, o czym na pewno za chwilkę będziemy rozmawiały, ale to też powoduje to, że dzieciaki mają problemy z zasypianiem, mają problemy z regulacją trybu dobowego, budzą się o nie wiadomo jakich godzinach przeżywając coś, albo chodzą późno spać. Sen nam jest potrzebny po to, żebyśmy poukładali sobie w głowie wszystko to, co się wydarzyło od dnia poprzedniego. Jeżeli tego snu nie ma odpowiedniego, on jest złej jakości albo jest za krótki, to ta nasza pamięć się nie zdąży poukładać, jak my ją już zapychamy kolejnymi rzeczami.

Że budzimy się i po prostu dostajemy kolejne rzeczy. No dobra, a czy może Pani powiedzieć, ustrukturyzować jakoś, podpowiedzieć, Jakie są dobre praktyki związane z ekranami, a jakie złe? No bo dobra, sen, prawda? Czyli gdzieś tam wyobrażam sobie, że możemy pomóc naszym dzieciom, jeśli podpowiemy co, jak, kiedy i będziemy nadzorować, mówimy o dzieciach do ósmego roku życia, więc to trochę inaczej niż nastolatki. Czy ma Pani jakieś takie podpowiedzi konkretne dla rodziców? Oczywiście.

To jest prawda, że my musimy, może nie użyłabym słowa nadzorować, bo też nie na tym nam zależy, żeby kontrolować dzieci. O to, żeby być koło nich, żeby być przewodnikiem, żeby im pokazywać, co jest prawidłowe, co nie. Na pewno trzeba sprawdzać, jakie treści dzieci oglądają.

Jak my to mamy sprawdzać? Na przykład jeżeli chodzi o YouTube’a. Dzieciaki bardzo często oglądają YouTube’a.

Jest YouTube Kids, ale dużo treści na YouTube Kids niestety nie istnieje, ze względów finansowych twórców. Nie będziemy się w to zagłębiać, bo nie o to chodzi. Ale część bajek, jakichś tam filmów jest dostępnych tylko na YouTube’ie dorosłym, czyli na tej zwykłej wersji. Ja na przykład mojego pięciolatka, sześcio już za chwilę, sześciolatka nauczyłam w taki sposób, że za każdym razem, kiedy jemu się pokaże coś, czego on nie chce oglądać, on po prostu do mnie przychodzi z tym, albo mnie woła. Albo mi mówi, jeżeli ja w danym momencie nie mogę do niego podejść, to mówi mi, mamo dzisiaj mi się pokazało coś. I my przeglądamy historię i ja blokuję te kanały, żeby te treści się więcej mojemu dziecku nie pokazywały.

No dobrze, a jeżeli nasze dziecko wpadnie w jakieś takie treści i my wiemy, że to nie są treści dla dziecka, ale ono jest zainteresowane, bo to, co pani powiedziała wcześniej, jego mózg nie potrafi jeszcze odfiltrować, co jest ważne, co nieważne. Jak tutaj działać?

Tak samo, ja bym po prostu blokowała kanał, tylko ewentualnie dziecku nie mówić. Aha, że w tym sensie, że przeglądamy historię, no to jest jakieś rozwiązanie. Przywiązane do tej treści, po prostu to jest coś śmiesznego, nie wiem, goni jeden ludzik drugiego i bije go młotkiem po głowie.

Nic to nie jest odkrywczego, myśmy też oglądali Toma i Jerry’ego, więc… znamy te treści dokładnie, ale nie chcemy, żeby to dziecko oglądało, to blokujemy treści z danego kanału. Oczywiście można sięgnąć dalej, można sięgnąć po narzędzia do kontroli rodzicielskiej. Na przykład Microsoft Safe to jest takie narzędzie, które pozwala zarządzać już bardzo szeroko tym, co dziecko robi na każdym urządzeniu tak naprawdę. Nie tylko na komputerze, ale również na komórce czy na tablecie. Możemy ustalić, z jakich aplikacji może korzystać, w jakim zakresie czasu. Jest to o tyle fajne, że jeżeli mamy już dzieciaka, który chodzi do szkoły, bo na razie rozmawiałyśmy o tych przedszkolnych, natomiast jak już mamy dzieciaka, który chodzi do szkoły i potrzebuje z tego komputera skorzystać do odrobienia lekcji i tak dalej, my możemy ograniczyć na przykład, że w danych godzinach nie może korzystać z konkretnej gry.

Aha, czyli jak odrabiasz lekcję, to nie masz po prostu możliwości, żeby ja nie stoję, nie patrzę ci przez ramię, ale mam taki spokój, że… Ja wyradzam, że warto o tym rozmawiać, bo w imieniu piętnastolatkiem też mamy ustalone reguły.

On ma możliwość… grania w weekendy i korzystania ze wszystkich swoich aplikacji w weekendy dowolnie, jak tylko uznaje za stosowne. Natomiast w ciągu tygodnia uruchamia komputer tylko i wyłącznie po to, żeby zrobić zadanie, czy przygotować się do lekcji, czy zrobić sobie jakiś research do czegoś. No tylko, że on już jest w pierwszej klasie technikum, to jest troszeczkę inna rozmowa, bardziej rozmowa partnerska niż rozmowa z dzieckiem. Natomiast Warto jest o tym rozmawiać, żeby dziecko nie miało poczucia, że my stawiamy jakieś twarde granice, które są nienegocjowalne i że na przykład mój młody się teraz zapisał. Mówię mój młody. Młodszy ten. Nie, akurat chodzi mi o starszego.

A, okej. Tak jakoś się przyzwyczaiłam, że młody był młody. Mój starszy syn zapisał się teraz z kolegami na turniej i grają w grze komputerowej w turniejach. Mają mecze, biorą sobie udział od czasu do czasu i on wie, że jak zdarza się turniej, nie wiem, tam we wtorek od godziny 21 do godziny 22, gdzie normalnie on z komputera korzystać już nie może, ale przyjdzie do mnie i powie, słuchaj, mam turniej, to ja mu ściągam blokadę na ten czas.

Staramy się, żeby to po prostu było takie płynne i od tak naprawdę małego staramy się, żeby dzieci miały tę świadomość właśnie, że my na każdym z tych obszarów jesteśmy obok i jesteśmy partnerami. możemy cię przez to przeprowadzić. Ja już zaczynam być na tym etapie, może jeszcze nie teraz, ale tak myślę, że za dwa lata, że to Marek będzie mnie, czyli mój starszy syn będzie mnie gdzieś tam prowadził, a ja będę za nim podążać.

Na pewno, ale to właśnie to, co mówiłam, że warto słuchać dzieci, bo ja pani powiem z kolei z mojego podwórka, moja córka ostatnio też, no padło jakieś tam hasło, czy nie za dużo ekranu i w ogóle zaczęliśmy rozmawiać o oglądaniu gamerów, czyli na YouTubie ludzi, którzy grają w gry.

I na przykład moja córka jak ogląda takich, a ma takich swoich ulubionych, to ona też lubi na przykład rysować, że to tak leci w tle, ale jednym okiem sobie tam zerka i coś tam jeszcze lubi robić. I właśnie dużo rozmawiamy o tym, jak ona do tego podchodzi, że to jest rozrywka i tak dalej. I teraz jak mój mąż powiedział, ej, ale nie za dużo tego ekranu, to ona mówi, tato, ale czym to się różni od tego, że ty oglądasz mecz? Bo to też była rozmowa o tym, że no tak Patrzysz jak ktoś gra, sama nie grasz, jaka z tego frajda, no bo przecież to są tak popularne kanały. I ona zaczęła mu tłumaczyć, że nie widzi praktycznie różnicy między tym tato, że siadasz i oglądasz mecz przez ileś tam czasu, i nikt ci nic nie mówi i wszyscy są zadowoleni i nikt nie ma na ciebie pretensji, bo to jest dla ciebie rozrywka i ja rozumiem, że ty to lubisz, więc dla mnie to też jest rozrywka. Tak bardzo świadomie zaskoczyła mnie tym i porównaniem, a propos tego właśnie uczenia się od naszych dzieci, że to faktycznie tak jest. I czy to tak jest, że to jest jakby spoko, że to jest rozrywka, my mamy mecze i sobie oglądamy i to jest ten kop dopaminy, no bo nam sprawia przyjemność oglądanie sportu w telewizji, Dlaczego dzieci miałyby nie móc? Czy są tutaj jakieś plusy, minusy? Jak to jest?

Taka sytuacja, jak pani opisała, ja bardzo często się z tym spotykam, że gdzieś tam YouTube idzie uruchomiony na telewizorze, ale tak naprawdę on sobie idzie tylko, żeby sobie szedł, bo tu lepię z klocków, tu z plasteliny, tu coś buduję, tu tam coś rysuję, tu odrabiam zadanie na kolanie, bo to zależy, na którego syna spojrzeć. a to sobie gdzieś tam idzie. I ja mogę wziąć pilota, wyłączyć i żaden się nie zorientuje. Gdzieś dopiero po 15-20 minutach, jak podniesie głowę, to uuu, a to nie było łączone. Także to jest chyba taki po prostu biały szum. Ale z drugiej strony, jak popatrzymy na naszych rodziców, to czy nasi rodzice nie mówili, a nie za dużo czasu przed tym telewizorem, tylko seriale i seriale. Albo daj odpocząć temu komputerowi, też mówię o tym. To się komputer zmęczył.

Dokładnie, dokładnie. Także każde pokolenie ma jakieś tam swoje rozrywki. Ja wiem, że my jesteśmy w takim ciężkim czasie, dlatego że to jest czas nieustannych zmian. Teraz technologia się rozwija tak bardzo szybko, że my tak naprawdę nie wiemy, co będziemy… nie wiem, za dwa lata? Czy my nie będziemy nosić soczewek zamiast smartfonów w kieszeniach? Czy my nie będziemy mieć soczewek i aparatu dousznego? Czy my nie będziemy mieć własnego asystenta, który będzie nam podpowiadał, ej, słuchaj, dzisiaj są urodziny twojej mamy, może wykonamy telefon?

Ja nie wiem, dokąd nas prowadzi ta technologia. Na pewno gdzieś daleko i wierzę w to bardzo, że dzieci musimy uczyć programowania, musimy uczyć tej świadomości, Właśnie dlatego, żeby one się odnalazły w tym przyszłym świecie, żeby nie było tak, że będą mieć problemy ze swoimi dziećmi i zastanawiać się, jak tym dzieciom coś ograniczyć. Niech one już wiedzą, niech one już mają tą świadomość. Według w ogóle takich wytycznych jest powiedziane, że dzieciaki między drugim a piątym rokiem życia powinny spędzać maksymalnie godzinę dziennie przed ekranami. Ja się z tym zgodzę, bo o ile nie zgadzam się z całkowitym zabieraniem dzieciom urządzeń,

No bo nie możemy tego zrobić. To jest narzędzie, jak każde inne, więc nie możemy całkowicie zabronić dzieciom korzystania z urządzeń mobilnych czy z komputerów. Natomiast tak jak w przypadku dwóch, pięciolatków, to ja widziałam, i tutaj mogę opowiedzieć o moim młodszym synu, to jest, ja na niego mówię, dziecko pandemiczne.

Myśmy mieli bardzo duże problemy z nim. Pandemia w ogóle była bardzo ciężka i myślę, że większość z Państwa odczuła skutki albo jeszcze będzie odczuwać te skutki długo. Między innymi, no właśnie tak jak już wspomniałam wcześniej, przy starszym synu, przeniesienie tych kontaktów rówieśniczych bardziej do online’u, czego my do końca nie rozumiemy i z czym się do końca nie zgadzamy. No ale tak teraz wygląda trochę rzeczywistość. Warto jest aktywizować oczywiście młodego człowieka, wyciągać na zewnątrz, wypychać nawet z domu, a idź, umów się, spotkaj się. Także wiadomo, mamy do tego też narzędzia.

Natomiast jeżeli chodzi o te małe dzieci, to ja miałam taki przykład, taką przykrą sytuację wręcz z moim synem, że mój syn w momencie, kiedy się zaczęła pandemia, ja musiałam pracować, jak większość z nas oczywiście. I też nie do końca jakoś sobie z tym poradziłam. To jest właśnie tak ku przestrodze. Pomimo całej mojej wiedzy, wszystkich moich kwalifikacji i całej mojej świadomości, która jest bardzo duża, ja zrobiłam coś, co można było zrobić najgorszego, czyli wlepiłam dziecku po prostu…

Tablet do rąk. I na początku był YouTube Kids i było oglądanie sobie filmików na YouTubie. Z tym, że to było dziecko, które było w momencie rozwoju mowy.

Więc przed pandemią on gdzieś tam gagu, gaga i tak dalej, wiadomo. A gdzieś tam już ma, mama nie, ale ma się zaczęło. Natomiast w momencie, kiedy dostał tablet, to przestał się w ogóle całkowicie odzywać. Całkowicie przestał się odzywać, w ogóle, w ogóle. Oczywiście rady, a każdy ma swój czas, znamy to, wszystkie mamy to znają. Każdy ma swój czas, nie przejmuj się tym, zacznie mówić, a ten zaczął jak miał 3 lata, a ten jak 4, a ten jak coś tam. No ale… Mamy teraz w tym momencie narzędzia ku temu, więc ja umówiłam go do pani logopedy, która pracuje właśnie z takimi małymi dzieciakami. Nie pamiętam, jak ona się nazywa, bo to jest specjalny rodzaj logopedy.

Nie wiem, nie podpowiem, bo sama nie wiem.

Wyleciało mi z głowy. Ale to jest właśnie logopeda, który się specjalizuje w pracy z tymi niemowlakami.

Nie z dzieciakami już starszymi, ale z niemowlakami maluszkami. Tak, dokładnie. Ona pracuje w żłobkach. I wspomaga rozwój mowy, wspomaga rozwój zrozumienia, przełożenia pewnych bodźców, na przykład wizualnych, na jakąś tam głoskę. I ona pracuje z głoskami, nie z wyrazami. I ja z nią rozmawiałam i ona mówiła, do mnie tak, co ma bardzo dużo sensu, więc ja to powtórzę, pozdrawiam bardzo serdecznie, jeżeli nas ogląda czy słucha, że jeżeli dziecko chce się skomunikować z drugim człowiekiem, musi w to włożyć wysiłek.

My wtedy odpowiadamy, reagujemy w jakiś sposób. Natomiast jak ma tablet, to ma reakcję od razu. Nie musi się angażować w tą relację. Nie musi wkładać żadnego wysiłku, bo wystarczy, że dotknie paluszkiem i już się coś stanie. I dlatego ograniczenie korzystania przez dziecko z tabletu było… magicznym rozwiązaniem na to, że on nie mówił.

W momencie, kiedy myśmy ograniczyli tablet, a dziecko, umówmy się, no 2-3 lata dziecko nie za bardzo zauważa brak takich rzeczy. Będzie się oczywiście tam gdzieś bulwersować, że zostało coś odebrane, no ale to też nie jest To nie jest tak, że zostawiacie go z niczym, nie? Więc tutaj na spokojnie mamy to narzędzie, żeby po prostu tablet schować do szuflady i powiedzieć mu, nie ma, no zepsuło się, musi się naładować albo coś w tym stylu. Dzieci rozumieją, że tablet też musi zjeść, więc jak go nie ma, no to chwilowo nie działa. I tak, zaczęła się komunikacja, na początku pokazywanie palcem, z powrotem, bo przecież myśmy tam już byli przed erą tableta, powrót do tego momentu. No i bardzo szybko ta mowa zaczęła się rozwijać. Ale to też tak mówię ku przestrodze.

Świetna historia, naprawdę bardzo fajna. Dziękuję, że Pani o niej opowiedziała, bo można tutaj zgrywać takiego idealnego rodzica, a to wiadomo, że wszędzie gdzieś tam po drodze mamy jakieś zgłęby, czy dylematy, czy potknięcia i super, że Pani się podzieliła tą historią.

Dokładnie, nie ma jakiegoś złotego środka, więc przyjmuję się, że te dzieciaki właśnie między 2 a 5 lat, one powinny mieć tak około godziny styczności. A starsze? Starsze, właśnie. Starsze to już jest według tego, co uważa rodzic.

I tu już nie ma… Czyli odpowiedzialność totalnie na dorosłych. Tak. Tutaj nie ma takich sztywnych wytycznych. Wiele różnych źródeł podaje różne ramy. Dlatego mówię, że nie ma jakichś sztywnych wytycznych.

Jest… No tak naprawdę trzeba to dobrać indywidualnie do dziecka i zastanowić się, co to dziecko robi na tym ekranie. I w ogóle też byłabym za tym, żeby nie ograniczać w taki sposób, że masz wyznaczone trzy godziny i rób sobie, co chcesz w te trzy godziny. Tylko pokazujmy dzieciom ciekawe rzeczy, przecież tam naprawdę można robić cuda.

Jakie? Programy graficzne. Kiedyś pracowałam, w tej chwili tworzę materiały edukacyjne, natomiast kiedyś pracowałam jako trenerka i pracowałam z dziećmi, uczyłam właśnie obsługi programów graficznych. I rodzice potem wracali nawet po paru miesiącach czy po latach i mówili, że dziecko się niesamowicie rozwinęło. Właśnie przez to, że ja myślałam, że on sobie tylko tam na tym tablecie coś tam gra, a ja przychodzę, a tam jakiś obraz namalowany. bo dziecko sobie pobrało na tablet Krite i Krite to jest jeden z programów takich graficznych do rysowania i gdzieś tam palcem czy rysikiem rysowało. I to są takie rzeczy, które pobudzają i kreatywność, Bo przecież my nie odtwarzamy to, o czym Pani mówiła, że oglądamy sobie, jak ktoś gra. My nie marnujemy, że tak powiem, potencjału na to, żeby oglądać, jak ktoś coś robi, tylko nabieramy mocy sprawczej.

Czasami robimy. Tak, to jest dużo bardziej wartościowy czas, bo my nie dość, że nabieramy mocy sprawczej, możemy potem pokazać, ja to zrobiłem, to jest moje dzieło, więc możemy się pochwalić dziecko, może się pochwalić rodzicowi, może pokazać znajomemu, bo z tym samo dla siebie ma. jestem twórcą, coś mi się udało, jestem w czymś dobry, czyli poczucie własnej wartości, budowanie siebie, swojej persony, to też jest właśnie mega, mega ważne i technologie nam tutaj pomagają. Czy będzie to właśnie program graficzny, tak jak mówiłam, czy będzie to program do tworzenia muzyki, czy być może ktoś będzie chciał robić montaż wideo. Aplikacje też pozwalają w tym momencie na bardzo prosty montaż wideo. Można zaangażować dziecko do zmontowania filmiku z komunikuzyna albo z jakiegoś innego rodzinnego wydarzenia, czy to będzie wyjazd na wakacje, czy jakieś świąteczne spotkanie. No my nagrywamy przecież. Ale oczywiście. Nie odrywamy się od telefonu, wszystko musimy nagrać. Ja się śmieję trochę, że kiedyś się śmialiśmy z Chińczyków, jak przyjeżdżali Chińczycy do nas jako turyści, że my wszystko obserwowali przez aparat, ale teraz robimy dokładnie tak samo.

Więc mamy materiału. No mamy materiały i to też, żeby była jasność, co nie jest tak, znaczy, bo jak pani mówi o tym tworzeniu, na przykład właśnie obrazka, czy zmontowaniu filmiku i tak dalej, to nie jest tak, że tylko tym się dziecko zajmuje, bo już słyszę te głosy gdzieś tam od rodziców zaniepokojonych dorosłych, że no dobra, ale wtedy nie trzyma kredki i jakieś tam jeszcze inne niepokoje, które oczywiście rozumiemy. Natomiast my nie mówimy o tym, żeby dziecko wyłącznie zajmowało się tworzeniem na ekranie i znowu nic innego nie robiło, tylko my świadomie podpowiadamy, co można robić, oprócz różnych innych zajęć, bo przecież to nie jest tak, że zakopujemy się w domu i nie wychodzimy i nie bawimy się w nic innego i zero ruchu, tylko no właśnie, ten ekran jest już częścią życia dzieci i uważam, że to jest super właśnie rozwijać tego rodzaju umiejętności, bo one oprócz tego, że są frajdą dzisiaj i taką rozrywką, którą dziecko ma w domu oprócz wszystkich innych rozrywek, To jest też taki wstęp do umiejętności, które się później przydadzą w dorosłym życiu i czy może Pani jakoś tak to też opowiedzieć, jak to jest, że zdobywamy jakieś umiejętności, powiedzmy ten montaż czy rysowanie już od małego i czy to faktycznie tak się przekłada, z Pani doświadczenia jak to wynika?

Tak, tak, to się przekłada chociażby na świadomość. No powiedzmy, nie wiem, mamy teraz jakiegoś tam piętnastolatka, który bawi się montażem, bo lubi, więc korzysta z programów takich jak CapCut na przykład, który jest bezpłatnym programem, uczy się robić przejścia i tak dalej, wie ile czasu mu coś zajmuje. No i później w dorosłym życiu powiedzmy, że zostanie project managerem, będzie się zajmował jakimś projektem.

On jest w stanie określić, ile czasu zajmie zmontowanie rolek na TikToka czy na cokolwiek innego, bo on w tym siedział, on ma pojęcie. Więc jak przyjdzie firma zewnętrzna i mu powie, że trzeba za to zapłacić miliony monet, on powie, o nie, nie, nie. Ja wiem, że nie, że to się da zrobić za połowę ceny. Więc jak wy tego nie zrobicie za połowę ceny, ja szukam kogoś innego.

Bo mamy świadomość po prostu, ile pewne rzeczy zajmują, na co potrzeba, ile czasu. jak pewne rzeczy działają, jak coś jest zrobione. Jeżeli wrócimy jeszcze do tych małych dzieci, to w ogóle się pojawiło takie zjawisko, z którym też musimy walczyć, jak dzieci postrzegają smartfony i tablety jako przyjaciół. Czyli te uczucia, które dawniej dzieci przenosiły na maskotki, to byli przyjaciele, z którymi się szło spać, z którymi się jadło śniadanie i które już po prostu z białych robiły się czarne, ale dalej były najukochańsze na świecie. Teraz dzieci przenoszą te emocje na tablety i na smartfony, co jest mega niezdrowe. Dlatego, że taki tablet czy taki smartfon to nie jest przyjaciel, to jest narzędzie, to jest urządzenie, które ma nam do czegoś służyć. Nie może nam zastępować pewnych rzeczy. I co my możemy z tym zrobić, bo tutaj możemy dużo zrobić.

Ale jeszcze dopytam, bo to tak, maskotka to przedmiot, proszę to rozwinąć, maskotka to przedmiot i dziecko kocha i super, bardzo się cieszymy i teoretycznie tablet czy telefon, w sensie smartfon, to też jest przedmiot. Więc gdzie tu zagrożenie?

Już powiem. W momencie, kiedy my mamy takiego pluszaka, dzieciaki często tam personifikują te maskotki, nadają imiona, siadają, prowadzą z nimi konwersacje, chodzą na jakieś herbatki itd., itd., generalnie bawią się, odgrywają scenki z życia. Natomiast jeżeli tablet w taki sposób będą traktować, jak właśnie tego przyjaciela, z którym robią pewne rzeczy, to proszę sobie wyobrazić sytuację, że dziecko trafi na kanał, gdzie będą treści po prostu namawiające do popełnienia samobójstwa. No to jest mega zagrożenie.

Poza tym jest to mega zniekształcenie rzeczywistości. Jeżeli w tablecie zobaczy jakieś patotreści, a ich niestety też jest bardzo dużo w internecie, może je zacząć traktować jako coś normalnego, jako coś pożądanego.

 A nawet nie pato treści, bo na przykład dzisiaj ogromny problem my jako dorośli mamy, nie wiem, już wezmę ten Instagram, prawda, który też przekłamuje rzeczywistość, chociaż często nie ma tam pato treści, tylko odwrotnie, są takie idealne, piękne treści. I tutaj też widzę zagrożenie, bo dzieci też mogą myśleć, że tak właśnie powinno wyglądać to moje życie i być jedną ciągłą po prostu podróżą po tęczy, a niekoniecznie właśnie tak to wygląda, więc… Jest mnóstwo zagrożeń.

Ja się bardzo w ogóle cieszę, tak oftopując trochę, bardzo się cieszę z tego, że powstał ten trend na Instagramie, żeby pokazywać jak to wygląda na Instagramie, a jak to wygląda w rzeczywistości. Mam mega ubaw jak to oglądam, jak jedno ujęcie jakieś idealne zajmuje, nie wiem, walkę z mewą. o miejsce nad morzem i tak dalej, ale to są właśnie takie rzeczy, które dzieciom, no może nie takim małym, ale już młodzieży otwierają oczy, że naprawdę to jest ciężka praca, bycie na tym Instagramie, bycie tym Instagramerem, bycie takim idealnym, no stop, to jest ciężka praca, to nie jest to, że ktoś tak po prostu żyje, on ciężko pracuje, żeby… tak wyglądało, że on ma takie życie.

To jest prawda, a z drugiej strony ciężką pracą jest odróżnienie tego, co jest fikcją instagramową, więc tutaj wszyscy wykonują ciężką pracę, mam wrażenie, że wszyscy się pocą, a jednocześnie wszyscy są bardzo mocno zaangażowani w te ekrany. bo jakby trochę też nie mamy szans, a już zwłaszcza dzieci, bo te skoki dopaminy to nie jest przypadek, tylko nad tym, żebyśmy się nie odrywali od tych aplikacji wszystkich, czy ogólnie zerkania do smartfonów.

Pracują specjaliści, z którymi dziecko kilkuletnie, czy nawet kilkunastoletnie, W takim starciu nie ma szans. Nie ma. Po prostu nie ma szans. Nie ma, dokładnie. Więc jedyne, co możemy zrobić, to znaczy nie jedyne, ale jedną z rzeczy i też jakby chciałam więcej o tym porozmawiać, co możemy zrobić, to pokazywać te fajne treści. Już trochę pani powiedziała o tym, co można zrobić, a ja bym chciała jeszcze zahaczyć o to, co w waszej szkole się dzieje takiego fajnego, no bo cieszę się, że właśnie szkoła kodowania To jest coś, o czym my możemy dzisiaj rozmawiać i w ogóle to jest inspiracja do tego tematu, że tak świadomie do tego podchodzicie. Proszę jeszcze powiedzieć trochę, co wy tam robicie, że mam to moje dziecko, chcę zobaczyć na przykład pokazową lekcję I co mnie tam czeka? Żebym też jako rodzic nie miała takiego poczucia, dobra, to ono znowu będzie przed tym ekranem i wciągnie się i mu pokażą coś takiego, co da mu kopa dopaminy i ja nie będę mogła oderwać i tak dalej. Proszę powiedzieć coś więcej.

U nas cała lekcja jest podzielona. na kilka takich etapów. Najpierw dziecko ogląda sobie wideo, które jest przygotowane przez nas i w tym wideo jest zapoznawane z pewnymi tematami, które będą omawiane w trakcie lekcji. Potem ma za zadanie wykonanie jakiegoś challenge’u.

Nie chcę też za dużo zdradzać. Wykonanie pewnego challenge’u i na samym końcu jest spotkanie z trenerem. W trakcie tej lekcji pokazowej my koncentrujemy się tylko na tym spotkaniu z trenerem, żeby Państwo poznali trenera, zobaczyli jak pracujemy z materiałami. I trener rozmawia z dzieckiem na temat tego wideo, które dziecko obejrzało przed lekcją. Troszeczkę zależy nam na tym, żeby proces uczenia dziecka żeby to źle nie zabrzmiało, a żebym wyraziła o co mi chodzi.

Chodzi mi o to, żeby odpowiedzialność za naukę spadała na ucznia, tak jak to powinno być. Czyli ja jako osoba, która się chce czegoś nauczyć, jestem odpowiedzialna za mój proces uczenia się. Trener jest osobą, która mi pomaga w osiągnięciu mojego celu.

To nie jest cel trenera, to nie jest cel rodzica, to jest mój cel jako osoby uczącej się. Jeżeli w taki sposób będziemy kształcić dzieci, w taki sposób będziemy podchodzić do edukacji, to nasi uczniowie będą szczęśliwymi osobami, dlatego że nie będą wykonywać cudzych celi, nie będą próbowali osiągnąć cudzych ocen, będą po prostu pracować na siebie, stawiać sobie jasno granice. Dlatego powiedziałam, że u nas też te treści kursu są dopasowane do możliwości ucznia. My pracujemy na przykład w Scratchu. Scratcha traktujemy jako narzędzie, uczymy się jak działają algorytmy, w jaki sposób z tymi algorytmami pracować. gdzie w codziennym życiu wykorzystać algorytmy.

Właśnie miałam o to pytać. Tak, bo znajomość algorytmów, potrafienie rozłożenia wielkiego problemu na malutkie podproblemiki, to jest naprawdę sztuka. I to jest coś, co się przydaje nam w dorosłym życiu. To jest mega umiejętność, której nie zastąpi nic innego. Bo dostajemy, no nie wiem, ktoś by pani powiedział, pani Aniu, proszę napisać książkę. No to człowiek myśli, o mój Boże, książkę nigdy nie pisałem, ale jak ja się mam za to zabrać?

Kto mi to wyda? Ale co ja teraz muszę zrobić? A ile to ma mieć stron? A ile rozdziałów? A spis treści na początku czy na końcu? I zaczynamy wpadać w taki chaos myślowy, nie wiemy co zrobić. A wystarczy usiąść i pomyśleć, jakie etapy po kolei muszę zrobić, żeby tą książkę napisać.

No i potem siadamy i realizujemy etap po etapie. Czyli to się może przydać tak po prostu, już nie mówię o szkole, prawda, tylko ogólnie na życie. Tak. Dokładnie, w codziennym życiu. To jest czy zorganizowanie domu, w sensie jak po kolei wstaję rano, nie wiem, ścielę łóżko, może wsadzę garki do zmywarki, żeby jak wrócę mieć umyte i tak dalej, i tak dalej. Tworzymy sobie takie algorytmy, według których łatwiej nam jest w tym chaotycznym świecie, w tym przebodźcowanym świecie funkcjonować i to jest bardzo fajna umiejętność i my uczymy dzieciaki też, w szkole owszem też się to przydaje, bo dzieciaki mogą sobie rozpisać co po kolei muszą zrobić, żeby do końca tygodnia osiągnąć swoje cele, czyli… Nie wiem, przygotować jakieś zadanie długoterminowe, które mają do zrobienia, nie zawalić żadnej klasówki, poprawić sprawdzian, który był w zeszłym tygodniu. I co ja kiedy potrzebuję zrobić, ile czasu mi na to potrzeba i ile ja będę mieć czasu wolnego. A nie zabierać się pięć godzin do tego, żeby usiąść do książki po to, żeby po pół godzinie stwierdzić, że ja jestem zmęczony. Więc to planowanie, układanie sobie, to jest naprawdę bardzo fajna umiejętność i ona się sprawdza naprawdę wszędzie. To nie jest tylko w programowaniu, a w programowaniu jest niezbędna.

Ale też taka umiejętność jest przydatna dla dzieci, które właśnie widzą ten duży problem, powiedzmy tutaj napisanie książki czy cokolwiek innego i nie potrafią nawet usiąść do tego momentu, żeby sobie to wszystko rozplanować, bo nie mają takich narzędzi w głowie, nigdy nawet nie rozmawiały o tym z nikim, żeby coś takiego zrobić. I z drugiej strony bardzo dużo jest dzieci dzisiaj, które właśnie na starcie jakby się poddają. Czyli dobra, napisz książkę, siadłam, spróbowałam, nie udało mi się, nie wiem od czego mam zacząć, nie wiem w co mam ręce włożyć i zresztą dorosłych też jest cała masa takich, to ja tego nie zrobię. Albo odłożę to sobie na za tydzień, może za tydzień mnie oświeci, więc to są takie rzeczy, które faktycznie przydają się na co dzień. No bo wiadomo, że to nie tylko chodzi o napisanie książki, więc super, bardzo jestem ciekawa właśnie tych lekcji.

No u nas na przykład rzucamy na początku hasło. Zróbmy grę komputerową. Zanim przejdziemy do tej gry komputerowej, no to musimy się przygotować do tego procesu.

Potrzebujemy się nauczyć tego, dowiedzieć tego, zrobić to, wykonać to, przygotować to, tamto, siamto, owanto i lecimy. I wszystko jest takim procesem, który jest dograny. I tutaj mamy bardzo duże pole właśnie do manewru, żeby dopasować się do ucznia. Jeżeli mamy ucznia, któremu programowanie przychodzi bardzo łatwo, ma bardzo dużo pomysłów, jeżeli chodzi o jakieś usprawnienia, nie wiem, ekran startowy, punkty bonusowe, pułapki, inny level, jakieś easter eggi, ukryte poziomy i tak dalej, to lecimy z koksem. Jest na fali, pracujemy tak, jak uczeń chce. Natomiast jeżeli trafi nam się uczeń, który z tym programowaniem to tak odbębnijmy sobie, ale za to siedzi i godzinę tło przygotowuje, to wiadomo, że projekt tego ucznia będzie bardziej dopracowany graficznie, bo to jest jego konik, więc idziemy w tą stronę. A działać będzie na to minimum, żeby działało, czyli silnik gry musi być oczywiście dokończony, czyli to jest to minimum, które mamy. Natomiast cała rozbudowa i wszystko jest już dopasowane do ucznia.

Ale cudownie, to jest naprawdę cudowne. A proszę powiedzieć, od jakiego wieku można się zająć takim, znaczy być u Was w szkole, bo być może gdzieś tam zainteresować się programowaniem czy kodowaniem to jedna sprawa. Natomiast od jakiego wieku u Was?

U nas w szkole przyjmujemy dzieciaczki od czwartego roku życia. Pierwsza grupa, tak, to jest bardzo mała grupa, znaczy mała, młoda grupa, ale bardzo, bardzo wymagająca grupa. Dlatego, że dzieciaki w wieku 4-5 są bardzo różne. Dlatego, że ten rozwój, jeszcze wiadomo, jak weźmiemy 10-11-latków, to mniej więcej… możemy jakąś tam średnią sobie z tego wziąć. Natomiast jak bierzemy 4-5-latka, to są dzieciaki albo wyrośnięte, albo rozwinięte emocjonalnie, albo rozwinięte właśnie myślowo, czyli najróżniejszy materiał tutaj do nas trafia, z którym pracujemy. Natomiast te dzieciaki są super i my je kochamy. Co my z nimi robimy?

My z nimi pracujemy nad tym, żeby po pierwsze pokazać im właśnie, że ten komputer, czy ten tablet, czy ten smartfon, że to jest narzędzie, że to nie jest ten przyjaciel, z którym my gdzieś tam sobie chodzimy pod pachą, tylko to jest narzędzie, jak my możemy wykorzystać to narzędzie, jak one pracują, te komputery, jak te narzędzia w ogóle myślą, jak to się dzieje, że one nam odpowiadają w jakiś sposób na nasze pytania. I właśnie, że one nie czują, nie mają uczuć.

Czyli nie są naszymi kumplami. Dokładnie. Pokazujemy dzieciom, że tam w środku są programy i że działanie takiego programu zależy od czegoś. Często się spotykamy z takim powiedzeniem, że ten tablet jest głupi albo ta gra jest głupia, bo znowu przegrałem.

Ale to nie jest wina tableta, to nie jest wina gry. To jest wina tego, w jaki sposób ty zagrałeś. Bo algorytm działa cały czas tak samo, bez względu na to, kto gra.

To nie jest to, że się na ciebie uwziął tablet, czy na ciebie się gra uwzięła. po prostu tak posterowałeś postacią. Więc dzieciaki po tych naszych zajęciach potrafią odnajdywać w ogóle różne rzeczy. Jak pani teraz popatrzy na takie przedszkolaki, też nie powiem, że wszystkie, ale pojawił się taki problem, że dzieci są mało spostrzegawcze w tym momencie. Właśnie przez to, że patrzymy tylko na jedną odległość, nie widzimy tego, co jest dalej, bo z tego względu albo tam do telewizora i dzieci są bardzo mało spostrzegawcze. Dlatego my też zaczynamy naszą naukę od znajdywania wzorców, powtarzania sekwencji, czyli takich rzeczy, które wpływają na rozwój takiego algorytmicznego myślenia. To algorytmiczne myślenie też przetwarza się później na przyswajanie matematyki, więc nawet jeżeli ten nasz czterolatek nie zostanie programistą w przyszłości, to nie będzie miał problemów z przyswojeniem materiału z matematyki, nie będzie miał problemu ze zrobieniem równania na chemii itd. Czyli to są takie kompetencje, które… one do nas będą wracały przez cały, cały czas. Nawet jeżeli dziecko programistą nie zostanie, bo wiadomo, nie każdy musi zostać programistą.

Rewelacja, naprawdę rewelacja. Bardzo, bardzo się cieszę. Dobra, a jeszcze ostatnie mam pytanie, żeby już tak zamknąć, bo cudownie ciekawie Pani opowiadała i o szkole, i o zajęciach, i o ogólnie naszym temacie tego właśnie, jak ograniczyć negatywny wpływ ekranu. Ale jeszcze mam takie ostatnie pytanie zamykające. No bo wasze dziecko, powiedzmy, jest przed tym ekranem, nauczyło się trochę programować, pokochało wasze zajęcia i mówi, mamo, tato, ja się nie oderwę od tego. Ja nie chcę jeszcze kończyć. Czy może pani już na samo takie zakończenie podrzucić kilka takich strategii, takich pomysłów, jak rozmawiać z dziećmi o tym, że jednak, co za dużo to niezdrowo, tak najogólniej mówiąc, jeśli chodzi właśnie o te ekrany.

Tak, ja generalnie jestem zwolenniczką ustalania reguł, zanim rozpoczniemy grę. Czyli wydaje mi się, że to jest fair podejście, zanim po prostu rozpoczniemy, to żebyśmy wszyscy wiedzieli, na czym stoimy. I jasne, że niektóre rzeczy są negocjowalne i tak dalej, to już o tym wcześniej mówiłam, to też jest budowanie pewności siebie dziecka i tego, żeby ono jednak do nas przychodziło z jakimś problemem czy z jakąś propozycją, żeby się tego nie bało, tego kontaktu i prośby. Natomiast jeżeli my już jesteśmy w tej grze i nikt nie ustalił nam reguł, no to będzie nam trudno.

Nie jest to oczywiście niemożliwe, tylko po prostu będzie nam trudniej. Musimy zacząć z dzieckiem rozmawiać. Musimy zacząć dziecku pokazywać jakieś fajne treści i szukać dla niego alternatywy. Bo niesztyką jest powiedzieć, odłóż tablet, a potem dziecko będzie chodzić i nudzi mi się, mamo, ale nudzi mi się.

I chodzi smutny, zapłakany, z takim glutem z nosa, zwisającym i nudzi mi się i pobaw się ze mną. Na co rodzic mówi, nie mam teraz czasu. I najgorszą sytuacją w tym momencie jest, jak leży na kanapie i przegląda TikToka. Ale zakładamy, że rodzice też są zajęci i po prostu nie mają czasu na to, żeby się z dzieckiem bawić. Zanim my odbierzemy mu tą zabawkę, którą ma w tym momencie, czyli ten ekran, do którego już się przyzwyczaił, bo już ten proces po prostu zaszedł, my musimy nauczyć dziecko korzystać z czegoś innego. W zależności od wieku dziecka, czy będą to klocki Lego, Czy będzie to książka, czy będą to puzzle.

Puzzle są mega rozwijające, zresztą klocki też. To są takie zabawki, których my powinniśmy mieć dużo w domu i żeby dzieci jak najczęściej z tego korzystały, bo to pomaga nam utrzymać nasz mózg w dobrej kondycji, nawet nam dorosłym. Mózg w ogóle, żeby się rozwijał, cały czas musi być stymulowany, więc też nie możemy usiąść na laurach i stwierdzić, że a dobra, bawi się tymi puzzlami, to niech się bawi tymi puzzlami. Tylko trzeba coś zmieniać od czasu do czasu, coś zamieniać. Bardzo fajne jest, co też bardzo dużo rodzin wprowadza, jeden dzień w tygodniu, kiedy gramy wszyscy rodzinnie w planszówkę.

To jest taki czas, kiedy my możemy być razem, który możemy poświęcić na to, żeby być koło siebie, żeby być ze sobą, żeby porozmawiać. To jest taki czas, kiedy wypływają różne fajne historyjki ze szkoły, opowiastki o kolegach, co się wydarzyło, co nie. I to jest też taki moment, kiedy spędzamy z dzieckiem, fajnie się bawimy, tylko zasada jest taka, nie możemy iść tam z przymusu.

No dokładnie, a jakby z dorosłymi to różnie bywa, ale a propos tego właśnie grania raz w tygodniu chociaż, można częściej, ale oczywiście, że raz w tygodniu jak się uda wykroić, to i a propos właśnie projektowania, oprogramowania i robienia różnych rzeczy na komputerze, to powiem Pani, że moja córka, gramy sobie raz w tygodniu w monopol, tylko to jest monopol, który Karolina… Sama zaprojektowała. Bo są różne wiadomo monopole, jest taki podstawowy.

I my mamy taki rodzinny, normalnie rodziny Jankowskich, gdzie na przykład na kartach są do odczytania jakieś nasze cytaty takie wewnętrzne, że pionki mamy spersonalizowane i poruszamy się po przestrzeniach, czyli tych takich jakby miastach, czy krajach, które są rzeczami, które my lubimy. I to jest od razu taka gra, w którą przyjemnie się gra, nie ma żadnego przymusu i jest też taka bliska. I to jeszcze bardziej buduje taką wspólną relację. A mówię o tym dlatego, że ona sama na to wpadła i sama to zaprojektowała. Wystarczyło to wydrukować i po prostu to nie jest jakaś wielka sytuacja, a daje wiele frajdy. Więc te ekrany naprawdę mogą być bardzo, bardzo przyjazne i pomocne, ale nie mogą być jedyną rozrywką. A jeśli chodzi o puzzle i o klocki, to wiadomo, że jak mamy ekran, to on jakby nam daje rozrywkę.

Ciągle nam coś podrzuca nowego. Natomiast jak wychodzimy stamtąd, to my musimy się wysilić. Więc pierwsze co, to rozumiem, że sam nudzę się, nie wiem co zrobić. Dobra, to masz klocki. Ale też trzeba się wysilić, żeby te klocki sprawiły nam frajdę. One same do nas nie podskoczą i nie przemówią. Więc to jest trochę coś innego. Ja też mam taką podpowiedź.

Też mam taką podpowiedź odnośnie klocków Lego. Ja to przerabiałam z moim młodszym młodym, a mianowicie są instrukcje do Lego też na tablecie do wyświetlania. I to jest też takie połączenie tej technologii, ale jednak budujemy sobie sami. Z tym, że mój młody zobaczył na YouTubie filmik o nielegalnych budowlach Lego, Wszystkie jego budowle teraz są nielegalne. A jeżeli coś się nie przyczepi, no to przecież zawsze jest plastelina. I to jest kreatywność, nie? Dokładnie. Ja tylko po prostu prawie, że płaczę nad tymi klockami, jakie trzeba z tej plasteliny wyczyścić.

Ale to powiem Pani, że połączenie klocków Lego z plasteliną to jeszcze tylko brakuje brokatu po prostu, żeby… Był kompletny dramat. Pani Urszula, bardzo serdecznie Pani dziękuję za rozmowę. Po prostu godzina zleciała w sekundę, jak dla mnie. Bardzo ciekawe rzeczy Pani podpowiedziała. I teraz już na pożegnanie. Gdyby Pani tak dosłownie w kilku, dwóch, trzech zdaniach podsumowała naszą rozmowę, czyli jak ograniczyć negatywny wpływ ekranu na rozwój dziecka w takich już podsumowujących trzech punktach. Co by to było?

Dobrze, więc tak. Wyzwanie takie. Dokładnie, przelatuję pamięcią po całej naszej rozmowie. I tak, żeby ograniczyć negatywny wpływ ekranów. Po pierwsze, ograniczenie czasu ekranowego.

Tak, pamiętamy o tym, że nie ograniczamy, tylko staramy się zamienić. Teraz idzie ciepło, mam nadzieję oczywiście, więc będzie dużo możliwości skorzystania z zewnątrz, placów zabaw i tak dalej. Natomiast gorzej jest jesienią, zimą czy właśnie w jakieś deszczowe, to wtedy pamiętamy o grach planszowych, pamiętamy o puzzlach, pamiętamy o książkach. Możemy korzystać też z różnych takich technologii, jak na przykład Scotty Go. Nie wiem, czy pani słyszała, pani Aniu, o Scotty Go?

Nie. To jest polskiej firmy gra, która łączy ze sobą i grę planszową, i tablet. Jest w ogóle okraszona cudowną opowieścią o kosmicie, który się rozbija na ziemi i gubi części swojego samolotu i musi wykonywać pewne rzeczy, czynności, żeby znaleźć wszystkie elementy swojego statku i wrócić do domu. I nasze dzieciaki pomagają w tym, dostają na tablecie wyzwanie, czyli to jest plansza, która ma pola takie jak szachownica i nasz robocik musi dojść z punktu A do punktu B. Po drodze mogą być jakieś przeszkody, na początku ich nie ma, ale po drodze mogą być jakieś przeszkody i on na planszy układa skrypt. Układa bloczek start, potem kroki, idź tam, nie wiem, pięć kroków do przodu, podskocz, obróć się, różne takie rzeczy i tabletem skanuje to, co zbudowało na planszy i później obserwuje ruch tego robocika i może zobaczyć, jeżeli robocik pójdzie nie w tą stronę. To też jest zabawa na godzinę, nauka programowania.

Nauka też kreatywnego myślenia, bo trzeba te bloczki poukładać. Myślenia, może nie powiem, że przestrzennego, ale w dwóch wymiarach, czyli też pracujemy z osią X i Y, to też nam pomaga potem w matematyce, też jest fajną taką alternatywą. do tego, że może nie zamiast, ale kreatywnie skorzystajmy z tego ekranu. Żeby ograniczyć czas ekranowy, musimy dzieciom pokazywać, jakie treści nie są dla nich korzystne. Jeżeli dziecko nie jest w momencie do rozmowy partnerskiej, to po prostu blokować te treści. Wiadomo, że młodsze dzieci Ciężko jest z nimi dyskutować, a też powiedzieć nie, bo nie. To nie jest rozwiązanie, nie jest to wychowawcze, więc po prostu najlepiej zablokować. Dzieci nawet nie zauważą, że jakiś kanał im się nie wyświetla. Potem, co jeszcze możemy zrobić? No tak, zwracać uwagę na to, co jest na tych ekranach, to już powiedziałam, co dzieci robią i starać się być razem z dzieckiem w tej podróży.

Starać się pokazywać dziecku, w jaki sposób my z tych ekranów możemy korzystać, co my tam ciekawego możemy znaleźć, jak nam to może pomóc w szkole, jak nam to może pomóc w naszym życiu codziennym, że możemy tam znaleźć przepis do gotowania, czyli pokazywać te rzeczy, które są naprawdę przydatne i które są potrzebne, natomiast unikać treści właśnie typu ploteczki z życia gwiazd, kolejny makijaż, w jaki sposób wykonać itd. Chyba, że nasza córka ma jakieś zapędy na wizażystkę, no to jak najbardziej nie ograniczamy, bo to też jest źródło jakiejś inspiracji. Albo syn. Albo syn, oczywiście.

Dobra. Pani Urszulo, serdecznie dziękuję. To były bardzo profesjonalne i bardzo, bardzo przydatne życiowe takie rzeczy. Proszę jeszcze przypomnieć, jak trafić do waszej szkoły. Ja oczywiście tutaj też na dole wszystko opiszę i to też będzie wszystko dostępne na piśmie. Dla tych, którzy nie mają czasu słuchać albo nie mają ochoty, ale dla tych, którzy słuchają, proszę podać adres szkoły i żeby każdy wiedział, jak Was znaleźć w tym internetowym świecie.

Dokładnie. Więc znaleźć nas jest bardzo prosto. Wystarczy wpisać codingpowers.pl i nacisnąć Enter i to jest wszystko i są już Państwo u nas. Tam mamy formularz do zapisu, tam mamy formularz kontaktowy, mamy informacje na temat naszych trenerów, mamy informacje na temat naszych planów nauczania, na temat tego, co się u nas na zajęciach dzieje. Także można poczytać, dowiedzieć się albo zadzwonić do nas, czy też wypełnić formularz i wtedy my się skontaktujemy.

Z dziećmi od czwartego roku życia do, macie ograniczenie wiekowe?

Tak, mamy ograniczenie wiekowe do szesnastego roku życia. Pracujemy w czterech grupach wiekowych i do szesnastego roku życia. Super.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Ja również dziękuję i pozdrawiam Państwa bardzo serdecznie.

Jak pomóc zestresowanemu nastolatkowi? „Możesz więcej niż myślisz”. Rozmowa z autorkami książki

Jak pomóc zestresowanemu nastolatkowi? „Możesz więcej niż myślisz”. Rozmowa z autorkami książki

Młodzież współczesna doświadcza coraz większego ciśnienia wynikającego z wielu czynników. Oczekiwania społeczne, presja szkolna, problemy rodzinne czy trudności w relacjach międzyludzkich. To wiele powodów do szukania rozwiązań, które mogą pomóc. 

Ten chroniczny stres może negatywnie wpływać na ich zdrowie psychiczne i fizyczne, prowadząc do poważnych konsekwencji, w tym depresji, lęków, problemów związanych z substancjami oraz nawet samookaleczeń czy myśli samobójczych.

Dlatego też ważne jest, abyśmy zdawali sobie sprawę z tych zagrożeń i podejmowali działania mające na celu zapewnienie młodzieży wsparcia i narzędzi niezbędnych do radzenia sobie ze stresem oraz rozwijania zdrowych strategii radzenia sobie z nim.

mozesz wiecej niz myslisz recenzja ksiazki dla mlodziezy stres.jpg

Książka może pomóc

Rozmowa z autorkami książki „Możesz więcej niż myślisz„, Karoliną Stępień-Cach i Martyną Broda, to inspirujące spotkanie, które podpowiada sposoby na radzenie sobie ze stresem w szkole i życiu.

Podcast Nie tylko dla mam

Autorki podkreślają uniwersalność stresu, który dotyka nie tylko sportowców (od tego zaczęła się ich wspólna przygoda z książką), ale także każdego nastolatka. Książka została stworzona z myślą o szerokim gronie czytelników, zwłaszcza młodzieży.

Prezentuje praktyczne techniki radzenia sobie z napięciami codzienności. Autorki, będąc mamami i aktywnymi zawodowo (psychologia i coaching) osobami, spontanicznie połączyły swoje doświadczenia i wiedzę. To zaowocowało książkowym przedsięwzięciem.

Narzędzie, które może pomóc

Największą mocą tej książki jest praktyczne podejście do tematu stresu, bo oferuje czytelnikom konkretne narzędzia i porady. Ważne jest także to, że treść nie jest skomplikowana, co ułatwia dostęp do niej w sytuacjach obciążenia emocjonalnego i czasowego, jak na przykład przed egzaminem.

Autorki skupiły się na metodzie małych kroków, konsekwencji i praktycznych rozwiązaniach. Moim zdaniem jest wartościowym źródłem wsparcia dla każdego, kto szuka sposobów na radzenie sobie ze stresem. Wyróżnia się nie tylko praktycznym podejściem, ale także zrozumieniem różnorodnych sytuacji stresowych, z którymi młodzi ludzie mogą się spotkać.

Przecież stres może być zarówno planowany, jak i pojawiać się niespodziewanie, co wymaga elastyczności w radzeniu sobie z nim. Wspólne doświadczenia autorek pozwoliły na stworzenie spójnej i zróżnicowanej treści, która odpowiada na różnorodne potrzeby czytelników.

Skupiamy się na przekazaniu istotnych informacji w sposób klarowny i przystępny, co sprawia, że lektura jest łatwa i przyswajalna. Dzięki temu czytelnik może szybko znaleźć konkretne porady i techniki, które mogą mu pomóc w konkretnych sytuacjach życiowych.

 mozesz wiecej niz myslisz recenzja ksiazki dla mlodziezy stres.jpg

Jakie to momenty?

Poznawanie mapy ciała, radzenie sobie z wyzwaniami, dystansowanie się do ocen innych, balans między nauką, czy pracą i odpoczynkiem. Radzenie sobie z niepokojami, regeneracja organizmu, relaksacja, praca z emocjami.

Książka zawiera różnorodne techniki radzenia sobie ze stresem, co pozwala czytelnikom wybrać te, które najlepiej pasują do ich osobistych preferencji i sytuacji życiowych. Nie chodzi więc tylko o zaprezentowanie jednego uniwersalnego podejścia, ale o otwarcie możliwości eksploracji różnych metod i znalezienie tych, które najlepiej odpowiadają indywidualnym potrzebom czytelnika.

Ostatecznie, „Możesz więcej niż myślisz” nie tylko oferuje praktyczne narzędzia do radzenia sobie ze stresem, ale także inspiruje czytelników do refleksji nad własnymi strategiami radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Zatem to książka, która nie tylko uczy, ale także motywuje i mobilizuje do działania, zachęcając do eksperymentowania z różnymi technikami i odkrywania własnych możliwości.

Możesz więcej, niż myślisz

Autorki: Martyna Broda, Karolina Stępień-Cach
Ilustracje Aleksandra Waligóra
Wydawnictwo Debit

Książka dla wieku 9+.

mozesz wiecej niz myslisz recenzja ksiazki dla mlodziezy stres.jpg


Dziecko upiera się, że chce pieluchę, choć już potrafi robić siku i kupę do nocnika

Dziecko upiera się, że chce pieluchę, choć już potrafi robić siku i kupę do nocnika

Pożegnanie pieluchy bywa trudnym momentem dla maluchów i rodziców. Może być nawet irytujące dla dorosłego, zwłaszcza gdy dziecko uparcie prosi o pieluchę. Budzi się w nas wtedy niepokój, czy aby to idzie w dobrym kierunku? Skąd ten regres?

 

Czy takie zakładanie i zdejmowanie pieluchy, choć dziecko potrafi się załatwić do nocnika lub toalety, nie namiesza maluchowi w głowie?

Nie będę się teraz skupiać na gotowości dziecka do pożegnania z pieluchą, bo zakładam, że było gotowe, kiedy zaczęliście trening czystości. Zerknijmy jednak na przyczyny tego przywiązania.

Rezygnacja z pieluchy, podobnie jak każde pożegnanie z czymś komfortowym i znanym od zawsze, może nieść stres. Nie ma się co dziwić, że dziecko chce się trzymać tej znanej czynności, rutyny, z którą nie rozstawało się od pierwszych dni życia.

O ile w dzień maluch jest w stanie jeszcze kontrolować sygnały ciała, tak w nocy po prostu nie jest to możliwe, a mokra piżama tylko potęguje stres.

Innym powodem, dla którego dziecko może wołać o pieluchę, jest obawa przed rozczarowaniem rodziców, kiedy te nocne (lub dzienne) wypadki się zdarzają. Dlatego pomocne jest skupienie się na sukcesach zamiast na porażkach. I utwierdzanie dziecka w przekonaniu, że te wpadki są zupełną normą podczas takiej nauki.

Nie chcę być duży

Zdarza się, że dziecko różnymi działaniami daje nam wyraźny sygnał, że potrzebuje jeszcze dobrej chwili z tym, co znane, choć rozumie już nowe zasady łazienkowe. Pewnie ma pieluchy z ulubionymi wzorami, warto je teraz zastąpić wspólnie wybranymi majtkami.

Czasem jest to kwestia po prostu mówienia „nie” i testowania rodzicielskich reakcji. Nie zbudujemy komfortu dziecka w nowej sytuacji, jeśli codziennie będziemy prowadzić długie dyskusje o wyższości majtek nad pieluchą. Wprowadzenie nowej rutyny wymaga czasu, spokoju i cierpliwości.

Jeśli masz w domu małego uparciucha, przeczytaj artykuł: Jak się dogadać z małym uparciuchem >>

Bez względu na wszystko ważne jest znalezienie źródła oporu. Gdy dziecko poczuje się wysłuchane, jego obawy zostaną wyrażone i zaopiekowanie, prawdopodobnie zauważysz większą zgodę na bezpieluchowe manewry.

Jeden z rozdziałów e-booka Proste zabawy przygotowujące dziecko i rodzica do przedszkola, poświęcony jest samodzielności i budowaniu pewności siebie w sytuacjach łazienkowych. Nie znam lepszego sposobu wprowadzania nowych rutyn, niż przez zabawę.

proste zabawy przygotowujace dziecko i rodzica do przedszkola ebook anna jankowska nie tylko dla mam podcast2

Żegnamy pieluchę w nocy

Wiele dzieci zaczyna trening nocny między 2. a 3. rokiem życia, sporo 4-latków też się jeszcze tego uczy.

Obserwuj konkretne zachowania malucha, żeby upewnić się, czy jest gotowy.

  • Wykazuje zainteresowanie twoim korzystaniem z toalety.
  • Może pozostać suchy przez co najmniej dwie godziny.
  • Nie lubi uczucia mokrej lub brudnej pieluchy i daje ci o tym znać.
  • Jest zainteresowany majtkami dla dużych dzieci.
  • Potrafi zawołać, że chce siku lub kupę (przynajmniej czasami).
  • Wykazuje oznaki, że musi skorzystać z toalety, a ty potrafisz je odczytać.
  • Potrafi iść do łazienki i rozbierać się.
  • Pokazuje coraz większą niezależność na zasadzie: „jestem już duży” i „zrobię to samodzielnie” (niekniecznie tylko w łazienkowych sytuacjach).

W zasadzie przejście z pieluch na majtki nie odbywa się dla wszystkich według jednego scenariusza. Szanowanie preferencji osobistych, czasu i komfortu (zarówno dziecka, jak i rodzica) jest kluczowe.

Na przykład, możesz rozważyć korzystanie z majtek treningowych, filmów, piosenek, nagród lub pozytywnej motywacji.

Twoje dziecko może dobrze reagować na wizyty w toalecie co godzinę (lub częściej). Albo poprosi o bieganie na golasa przez kilka dni.

W e-booku znajdziesz propozycje sprawdzonych książek dla dzieci związanych z nauką załatwiania się i pożegnania z pieluchą.

Co zrobić, dy wciąż woła o pieluchę?

Pokaż bezwarunkową empatię wobec obaw, bo podjęcie kroku w stronę niezależności w łazience jest wielką sprawą. Może to nawet przerażające lub smutne. Powiedz swojemu dziecku, że to w porządku, jeśli jest zmartwione lub zasmucone rezygnacją z pieluch.

Skupiaj się na małych sukcesach i chwal pożądane zachowania. Nie chodzi o fanfary przy każdych sikach, ale zauważanie też innych spraw. Na przykład utrzymania suchej pieluchy, poinformowania cię, gdy nie zdążyło dotrzeć do toalety na czas, czy próbę skorzystania z nocnika.

Stwórz konkretną rutynę toaletową, aby twoje dziecko wiedziało, czego się spodziewać. Ją również znajdziesz w e-booku.

Bądź konsekwentna w swojej decyzji. Trzymanie się ustalonych z dzieckiem zasad w uprzejmy, uspokajający i zachęcający sposób, nawet w obliczu histerii,  wesprze malucha w przekonaniu, że w rzeczywistości jest gotowy opanować tę umiejętność.

Jeśli obawiasz się nerwów, przeczytaj artykuł: 3 sposoby na to, jak uspokoić zdenerwowane dziecko.

Spokój działa na pieluchę

Jeśli dziecko prosi o pieluchę na noc, zgódź się na nią bez szantażu emocjonalnego (dobra, ale to już ostatni raz). Czy wpędzających w winę komentarzy (wczoraj obiecałaś, że to będzie ostatni raz).

Gdy dziecku zdarzy się nocny wypadek, nie karz go ani nie reaguj irytacją. Po prostu powiedz, że czas się umyć i po sprawie. Tym razem się nie udało, ale jutro może być inaczej. Buduj w maluchu pewność siebie i dumę, aby pokazać, że wierzysz w sukces pożegnania z pieluchą.

Ja jednak się gubię w tym wołaniu o pieluchy

Jeśli uważasz, że ta pieluchowa sytuacja się przedłuża, możesz zastosować kilka konkretnych działań.

Schowaj pieluchy z pola widzenia dziecka. Kiedy będzie ich potrzebowało, będzie musiało to zakomunikować. Pilnuj, by ta komunikacja odbywała się spokojnie, nie na zasadzie histerii „bo zniknęły”. Są dostępne na życzenie, ale nie na wyciągnięcie ręki dziecka.

Możesz również wyznaczyć określony czas, kiedy twoje dziecko może używać pieluch. Na przykład podczas drzemek lub wyjść i w nocy, ale nie cały dzień.

Kiedy dziecko prosi o pieluchę poza ustalonymi zasadami, spróbuj bardzo spokojnie i stanowczo skierować je do skorzystania z nocnika. Przypomnij im, że pieluchy są tylko na noc, do drzemki itd.

Ponownie rozważ gotowość

Zdarzają się sytuacje, w których warto rozważyć, czy to uporczywe żądania pieluch może oznaczać, że dziecko jednak jeszcze nie jest całkowicie gotowe (zwłaszcza do treningu nocnego).

Jeśli nie masz pewności, rozważ ponowne spróbowanie za miesiąc lub dwa. Daj dziecku trochę dodatkowego czasu i przestrzeni.

Może się wydawać, że twoje dziecko nigdy nie zrezygnuje ochoczo z pieluch, miewasz takie myśli?

Zapewniam, że wkrótce będzie nosić ulubione majtki dla dużych dzieci. Niektóre dzieci potrzebują dni, aby opanować tę umiejętność, podczas gdy inne mogą potrzebować miesięcy lub dłużej. Pozytywne myślenie i entuzjazm mogą utrzymać was oboje na dobrej drodze.

12 prostych zabaw przygotowujących dziecko i rodzica do żłobka i przedszkola

12 prostych zabaw przygotowujących dziecko i rodzica do żłobka i przedszkola

Wysłanie dziecka do przedszkola lub żłobka to dla wielu rodziców moment pełen mieszanych uczuć i niepewności. Wydaje się, że to oderwanie od beztroskich zabaw w domu i krok w samodzielność.

Jeśli zastanawiasz się, czy maluch będzie umiał poradzić sobie z rozłąką, to powiem, że bardzo w tym pomaga poczucie dziecka, że potrafi o siebie zadbać. Chodzi o komunikację i chociażby czynności samoobsługowe jak korzystanie z toalety czy jedzenie. Wtedy początek żłobka i przedszkola będzie łatwiejszy.

Właśnie dlatego przygotowałam e-booka pt. Proste zabawy przygotowujące dzieci i rodziców do żłobka lub przedszkola. Teraz jeszcze dodatkowo jest w tym pakiecie webinar o adaptacji.

PRZYGOTOWANIE DZIECKA I RODZICA DO ŻŁOBKA I PRZEDSZKOLA: e-book z zabawami + webinar

przygotowanie dziecka i rodzica do zlobka i przedszkola webinar ebook adaptacja pedagog nie tylko dla mam2

Obawy i rozterki

Jedną z głównych obaw jest kwestia bezpieczeństwa i opieki nad maluchem. Martwimy się, czy personel placówki będzie w stanie zapewnić dziecku odpowiednią opiekę. Zarówno emocjonalną, jak i fizyczną. Z tą drugą zazwyczaj nie mamy aż takiego problemu, natomiast emocje bywają duże, a nawet za duże w takich sytuacjach.

Często są bezpośrednio związane z drugą istotną obawą, czyli adaptacją dziecka do nowego środowiska i sytuacji.

Czy nasz maluch będzie się czuł komfortowo wśród obcych dzieci i dorosłych? Niepewność dotyczy również procesu nawiązywania relacji z rówieśnikami oraz integracji w grupie. Czy dziecko będzie miało możliwość rozwijania swoich umiejętności społecznych i emocjonalnych w nowym otoczeniu? Tak, bi pomożesz mu się do tego wszystkiego przygotować.

Zanim do żłobka i przedszkola

Przygotowałam 12 rozdziałów, w każdym po 10 prostych zabaw na konkretny temat. Włożyłam w to swoją wiedzę pedagogiczną i emocje rodziców, z którymi na co dzień prowadzę konsultacje on-line. Porozmawiałam też z nauczycielami placówek, stąd mam pewność, że dobór tematów i zabaw jest dobry.

To też skarbnica pomysłów dla tych, którzy niekoniecznie chcą wysłać dziecko do placówki, za to chcą zbudować bliskość i relację. Po to, żeby maluch czuł się bezpiecznie, bo tylko wtedy poradzi sobie z nowymi doświadczeniami. To brzmi trochę jak paradoks, ale prawda jest taka, że im bliższa relacja z naszym dzieckiem, tym łatwiej „pójdzie obok w świat” bez dramatów. Chętnie będzie poznawało nowe doświadczenia i osoby z takim właśnie zapleczem – poczuciem bezpieczeństwa wyniesionym z domu.

Mam nadzieję, że posłuchasz o tym, co mówię o e-booku i skorzystasz pomysłów i zabaw tematycznych, o których opowiadam w tym odcinku podcastu Nie tylko dla mam. One są właśnie przykładami z e-booka, choć dodałam tu też bonusowo podpowiedzi książek, które przydadzą się do ćwiczenia poszczególnych umiejętności.

Podcast Nie tylko dla mam

2proste zabawy przygotowujace dziecko do zlobka i przedszkola ebook.jpg2

Moc zabaw sensorycznych

Organizuj krótkie sesje ruchowe, takie jak: skakanie, klaskanie w dłonie, machanie rękami czy tańce. Pomaga to w rozwijaniu zdolności motorycznych oraz koordynacji ciała.

Przede wszystkim jednak na hasło: stop, dziecko nauczy się zatrzymywać i przerywać zabawę, gdy dorosły o to poprosi. Wbrew pozorom, to wymaga wielkiej siły woli i wielu ćwiczeń.

Samodzielne ubieranie się

Przygotuj różne elementy garderoby, takie jak spodnie, koszulki, skarpetki i czapki.

Poproś dziecko, aby dopasowało odpowiednie elementy i ubrało się. Na przykład czerwona koszulka i czerwone skarpety.

To rozwija umiejętność rozpoznawania kolorów i zakładania ubrań wskazanych przez dorosłego.

2proste zabawy przygotowujace dziecko do zlobka i przedszkola ebook.jpg2

Korzystanie z łazienki i toalety

Wykorzystaj różne dźwięki związane z korzystaniem z toalety np. jak spuszczanie wody czy woda z kranu. Możesz je wcześniej nagrać na telefonie lub dziecko może je odgadywać w łazience z zamkniętymi oczami.

Poproś dziecko, aby odgadywało, jakie dźwięki odpowiadają różnym czynnościom w toalecie. To pomaga zwiększyć świadomość związaną z korzystaniem z łazienki.

Samodzielne jedzenie posiłków

Zachęć dziecko do rozmawiania podczas posiłków. Zadawaj pytania, opowiadajcie o swoim dniu i słuchajcie siebie nawzajem.

To rozwija komunikację werbalną i uczy dziecko, jak aktywnie uczestniczyć w rozmowie podczas jedzenia bez rozpraszania się, czy całkowitego przerywania posiłku lub wygłupów.

2proste zabawy przygotowujace dziecko do zlobka i przedszkola ebook.jpg2

Rutyna o poranku

Poproś dziecko, aby pomogło ci przygotować śniadanie, a konkretnie jedną rzecz.

Może kłaść talerze, napełniać kubki lub robić proste zadania w kuchni.

To angażuje dziecko w proces porannych przygotowań.

Czekanie na swoją kolej

Zaproponuj krótkie sesje ruchowe, takie jak skakanie, tańczenie, bieganie, wygłupy.

Następnie wprowadź moment czekania. Na przykład nieco dłużej niż zazwyczaj zmieniaj piosenkę na kolejną. Szukaj „zgubionego” telefonu do włączenia muzyki itd.

Krótkie przeciąganie oczekiwania, naturalnie pokazuje, że czasami trzeba zaczekać i że możemy to robić cierpliwie, a nawet aktywnie (wspólne szukanie).

2proste zabawy przygotowujace dziecko do zlobka i przedszkola ebook.jpg2

Spory o zabawkę

Poproś dzieci (mogą być dzieci znajomych), aby przyniosły kilka swoich zabawek i wprowadź zasadę, że mogą wymieniać się zabawkami, ale muszą to robić w sposób, który jest dla obu stron uczciwy i satysfakcjonujący.

Dzieci powinny być uprzedzone, że ta zabawa to „wymianka” i rozumieć, że po skończonej zabawie dostaną własne zabawki z powrotem.

Taka zabawa w bezpiecznych warunkach pozwala oswoić się z emocjami, gdy ktoś bawi się „moją zabawką”.

Współpraca na placu zabaw

Stwórzcie tor przeszkód: omijanie patyków, slalom między kamykami itd. Dzieci losują kolejność, kto ma być pierwszy.

Nie jest to zabawa na czas. Nieważne, jak długo każdemu zajmie przejście toru. Zachęć do dopingowania.

Zabawa zachęca do współpracy, dzielenia się czasem, czekania na swoją kolej i wzajemnego wsparcia.

2proste zabawy przygotowujace dziecko do zlobka i przedszkola ebook.jpg2

Asertywność w grupie rówieśniczej

Stwarzaj scenariusze rozmów w codziennych sytuacjach, w których dziecko będzie musiało asertywnie odmawiać czemuś, co jest nieodpowiednie, dziwne lub niebezpieczne.

To mogą być absurdalne pytania np. Czy da się rysować widelcem, jak kredką? Dlaczego nie powinno się myć głowy płynem do naczyń?

Zachęcaj dziecko do wyrażania swoich granic i szanowania granic innych, ale też dużo się śmiejcie, jeśli twoje pomysły będą zwariowane.

Rozpoznawanie sygnałów ciała

Zaproś dziecko do pokazywania na sobie lub tobie (na ciele) miejsca, gdzie odczuwamy różne sygnały, takie, jak senność (oczy, usta – ziewanie), głód (brzuch) czy pragnienie.

To pomaga lepiej rozumieć, gdzie i jakie sygnały daje ich własne ciało.

Uczy też skupienia na słuchaniu tych sygnałów i prawidłowego odczytywania. Chodzi o zupełne podstawy typu: głód, pragnienie, zmęczenie, senność, radość, ekscytacja.

2proste zabawy przygotowujace dziecko do zlobka i przedszkola ebook.jpg2

Skupienie podczas siedzenia w kręgu

Połóżcie się wygodnie na dywanie. Poproś dziecko, żeby wyobraziło sobie, że jest astronautą i wyrusza na spacer kosmiczny.

Oprowadź je przez wyobrażony krajobraz kosmiczny, opisując szczegóły, takie jak gwiazdy, planety itp.

To pomaga skupić się na słuchaniu drugiej osoby (nauczyciela) i uczy wizualizacji.

Zabawy wyciszające po całym dniu

Poproś dziecko, żeby wyobraziło sobie, że jest zwierzęciem i oddycha, jak to zwierzę.

Na przykład, jak śpiący niedźwiedź (powolne i głębokie oddychanie), jak polujący kot (spokojne i równomierne oddychanie) lub jak ptak (delikatne i lekkie oddychanie).

To pomaga dzieciom uspokoić się i skoncentrować na oddechu.

Readmio – aplikacja do czytania bajek z dźwiękami

Readmio – aplikacja do czytania bajek z dźwiękami

Chwilę zastanawiałam się, czy powiedzieć wam o tym, o aplikacji do czytania bajek z dźwiękami, bo to przecież nie książka. Jednak po przetestowaniu doszłam do wniosku, że chętnie ja pokażę.

Aplikacja do czytania bajek Readmio, która właśnie weszła do Polski. To taka alternatywa dla książki w sytuacji, gdy za bardzo nie ma, jak jej czytać.  Odpalamy! 🙂

Jak działa aplikacja Readmio?

W Readmio znajdziemy mnóstwo bajek z podziałem na kategorie wiekowe i tematyczne. Przy każdej z nich podany jest także czas w minutach, żeby już na starcie było wiadomo, ile czasu zajmie czytanie i słuchanie.

Wystarczy wybrać jedną spośród wielu opowieści (jest ich mnóstwo i co tydzień dochodzą nowe), pobrać ją i włączyć. Istnieje też opcja nagrywania, ale jeśli nas to nie interesuje, możemy od razu przejść do czytania.

W Readmio to my, dorośli, czytamy maluchom bajki, ale myk jest taki, że teksty mają w niektórych miejscach wczytane dźwięki, które stanowią ciekawy dodatek i tło do całej historii. Sztuczka możliwa jest dzięki wbudowanej funkcji rozpoznawania głosu.

Mogą to być krótkie wstawki muzyczne albo np. różne efekty dźwiękowe, typu dzwonek czy odgłos lokomotywy. Dla ułatwienia czytania, fragmenty z zaplanowanym dźwiękiem są w tekście wytłuszczone. Pozwala nam to zachować odpowiednią intonację i przygotować się na efekt specjalny.

Kiedy warto sięgnąć po Readmio?

Na przykład w podróży. Zamiast taszczyć ze sobą walizę książek, bierzemy telefon i czytamy, gdzie i kiedy chcemy.

Aplikacja Readmio to także fajny sposób na ułatwienie dzieciom zasypiania. Wieczorem, gdy czytanie tradycyjnej książki mamy już za sobą, a dziecko nadal chce czegoś posłuchać, możemy zgasić światło i czytać dalej.

Wiele opowieści jest pomyślanych właśnie jako bajki na dobranoc. Efekty dźwiękowe nie są wybuchowe i raczej nie będą wybudzały wyciszających się przed snem dzieciaków.

Dodatkowo Readmio oferuje bajki przypisane do różnych kategorii – np. Uczucia i emocje, Bajki ze świata, Przyroda, Nauka, Ekologia, Baśnie ludowe. Są też Bajki z quizami.

Te ostatnie ułatwiają rozmowę o tym, co się właśnie przeczytało. Na końcu historii są pytania, które mogą być zachętą do dyskusji i pogłębienia tematu. Fajna opcja dla rodziców, ale też nauczycieli przygotowujących zajęcia.

Książka w telefonie? Czemu nie!

Nie oszukujmy się – żyjemy w świecie, w którym aplikacje wyrastają jak grzyby po deszczu. Jest ich coraz więcej i więcej i czasem trudno się w tym wszystkim odnaleźć.

Jestem zdania, że aplikacje mogą być bardzo fajną opcją, o ile to nie dzieciaki przesiadują godzinami z nosami w telefonach.

W Readmio to rodzic rządzi i on wszystko ustawia. Dodatkowo mamy kolejną okazję do wspólnego spędzania czasu przy ciekawych lekturach. To jest bezcenne, a sama aplikacja bardzo do tego zachęca.

Można sobie na przykład ustawić przypomnienie ułatwiające codzienne sięganie po książkę. W profilu można też wziąć udział w wyzwaniu i zaplanować przeczytanie choćby 10 bajek w tygodniu. Są też 4 tygodnie czytania z rzędu albo 6 miesięcy czytania z rzędu…

Fajne, pomysłowe, trochę wciąga w grę, a przede wszystkim wciąga w czytanie. Dlatego ja jestem jak najbardziej na TAK.

Co myślisz? 🙂 

Swoją opinię o aplikacji wyraziłam dzięki współpracy komercyjnej i mojej przemyślanej decyzji, że chcę się nią z Wami podzielić.
10 największych współczesnych wyzwań rodzica, których kiedyś nie znano i nie badano 

10 największych współczesnych wyzwań rodzica, których kiedyś nie znano i nie badano 

10 największych współczesnych wyzwań rodzica, których kiedyś nie znano i nie badano.

Współczesne rodzicielstwo to fascynujący, ale jednocześnie wymagający etap życia, który stawia przed rodzicami i opiekunami nieco inne wyzwania. Na niektóre jesteśmy przygotowani, jednak często pozostaje improwizacja. Dlatego zależy mi na tym, żebyśmy rozmawiali jak najwięcej o tym, co może być problemem.

W świecie, który stale się zmienia i rozwija, rodzice muszą stawić czoła wielu trudnościom, aby zapewnić swoim dzieciom zdrowy i szczęśliwy rozwój. W poniższym artykule przedstawiamy 10 największych wyzwań współczesnych rodziców oraz sposoby, jak można im sprostać.

Kompletnie nie chodzi o to, żeby zaskoczyć cię jakimś odkryciem. Bardziej o otwarcie rozmowy i może też pokazanie, że z tym tematem mierzymy się wszyscy, bo dotyczy każdego rodzica. Dlatego powinniśmy się wspierać.

Zbyt dużo ekranów

Technologia jest obecna w naszym codziennym życiu, a dzieci od najmłodszych lat mają dostęp do różnorodnych urządzeń elektronicznych.

Wyzwaniem dla rodziców jest kontrola ekspozycji dzieci na ekrany oraz zapewnienie równowagi między czasem spędzanym przed nimi, a aktywnościami fizycznymi i interakcjami społecznymi.

Warto uczyć się wprowadzać świadome zasady korzystania z technologii, ustalając ograniczenia czasowe i zachęcając do wspólnego spędzania czasu bez urządzeń.

Wpływ mediów społecznościowych, a nie rodzica?

Dla nastolatków (i młodszych dzieci) świat mediów społecznościowych może być trudnym miejscem, gdzie presja społeczna i idealizowane wizerunki wpływają na ich samoocenę i zdrowie psychiczne.

Bądźmy otwarci na rozmowę z dzieckiem, troski i wątpliwości. Pomóżmy budować zdrową samoocenę i zachęcajmy do uczestniczenia we wspólnych aktywnościach. To nie musi być nic wielkiego np. wspólne jedzenie kolacji.

Wymagania edukacyjne

Edukacja jest kluczowa dla przyszłości dzieci, ale presja wynikająca z wymagań szkolnych, może być przytłaczająca.

Twórzmy środowisko wspierające, w którym nie tylko sukcesy, ale i wysiłki są doceniane. Zachęcajmy do nauki przez zabawę i rozwijanie ciekawości.

Zrównoważone tempo życia

Współczesne życie może być niezwykle zabiegane i stresujące, co może utrudniać budowanie zdrowych relacji nie tylko rodzicielskich, ale na każdym poziomie.

Szukajmy równowagi między pracą, a czasem spędzanym z dziećmi. Twórzmy wspólne chwile, które pozwalają na odprężenie i wzmacniają więzi dziecka i rodzica. Choćby wspólne relaksowanie się przy planszówce. Oglądanie razem filmu czy serialu też jest dobrym pomysłem, choć rozumiem, że niekoniecznie każdego dnia, bo przecież chodzi też o oderwanie od ekranów i interakcję.

Poczucie izolacji

Współczesne rodzicielstwo często może sprawiać wrażenie samotnej podróży, zwłaszcza jeśli rodzina mieszka z dala od bliskich.

Warto wyszukać lokalne grupy wsparcia dla rodziców, gdzie możesz dzielić się doświadczeniami i pomagać sobie nawzajem. Albo kluby tematyczne, jeśli mamy spracowane zainteresowania.

Różnorodność kulturowa

W globalnym społeczeństwie, rodzice często muszą radzić sobie z różnicami kulturowymi i wartościowymi wychodzącymi poza ich własne doświadczenia. Co dla jednego rodzica ledwie zaskakujące, dla innego może być szokujące. 

Wspieraj swoje dziecko w odkrywaniu tożsamości i korzeni własnej rodziny oraz szacunek dla innych.

Nacisk na sukces

W obliczu wyzwań świata, rodzice często pragną, aby ich dzieci odegrały aktywną rolę w tworzeniu lepszego jutra. I w sumie nie jest to problem, jeśli nie idzie za tym presja, a przykład własnych działań.

Angażujmy się w działania społeczne i rozwijanie empatii. Pokażmy im, jak z perspektywy rodzica i dziecka, małe czyny mogą mieć duży wpływ na innych i otaczający nas świat.

Problemy zdrowotne i psychiczne dziecka i rodzica

Współczesne dzieci mogą zmagać się z różnorodnymi problemami zdrowotnymi i psychicznymi. Zaczynając od porównywania się z innymi (zwłaszcza przez media społecznościowe), po brak ruchu, nadmierne spożywanie cukru itd.

Zawsze szukaj wsparcia profesjonalnego, jeśli zaobserwujesz jakiekolwiek trudności w zdrowiu dziecka.

Chcesz porozmawiać? Konsultacja pedagogiczna >>

Konsultacja pedagogiczna rozmowa online

Presja na „doskonałego rodzica”

Społeczne oczekiwania często sugerują, że rodzic powinien być doskonały i poświęcać się wyłącznie dziecku.

Przypomnij sobie, że nikt nie jest idealnym rodzicem. Akceptuj swoje błędy i ucz się razem z dzieckiem.

Prawidłowe wspieranie rozwoju dziecka

Współczesne społeczeństwo stawia przed dziećmi różnorodne możliwości rozwoju, co może sprawić, że rodzice czują się zagubieni, jak najlepiej pomóc dziecku znaleźć swoją drogę.

Obserwuj zainteresowania i talenty dziecka, wspieraj je i daj możliwość eksploracji różnych ścieżek rozwoju.

Ciekawa jestem, jakie jeszcze problemy dodasz do tej listy. Jednak najważniejsze, co chcę powiedzieć, pamiętaj, że nie jesteś sama/sam. Wspierajmy się nawzajem, bądźmy elastyczni i kochajmy dziecko bezwarunkowo.

Co potrafi Chatbot? Sztuczna inteligencja nie tylko w szkole

Co potrafi Chatbot? Sztuczna inteligencja nie tylko w szkole

#chatbot #sztucznainteligencja #szkoła

Ostatnio wiele mówi się o sztucznej inteligenci, jeszcze więcej o Chatbot, czyli programie komputerowym, który w przyszłości prawdopodobnie zrewolucjonizuje wiele dziedzin życia.

Z Chatbot można porozmawiać, niemal jak z człowiekiem. Zadajemy pytania, a on odpowiada, wykorzystując wiedzę zdobywaną każdego dnia. Uczy się. Podaje rozwiązania problemów biznesowy, wychowawczych (tak, sprawdzałam), szkolnych (edukacyjnych) jak najbardziej też. 

Sam Chatbot to tylko jeden z programów, ostatnio bardzo popularny, są tez inne. Niektóre wspierane są sztuczną inteligencją, co otwiera tak wiele możliwości i inspiracji.  

Niesiona falą zaciekawienia nowością i tematem powiem, że pobawiłam się rozmową sztuczną inteligencją i jestem zafascynowana. Mam mieszane uczucia, ale to normalne przy poznawaniu nowości.

Sztuczna inteligencja w szkole

Zerkając na artykuły o Chatbot takie „z mojej bańki”, co chwilę wyświetla mi się informacja o tym, jak sztuczna inteligencja wykorzystywana jest przez uczniów do odrabiania zadań domowych i nauki. I teraz rodzi się pytanie: cieszyć się z tego, czy smucić?

Wydaje mi się, że wszystko zależy od tego, w jakim systemie szkolnym jesteśmy osadzeni. W Polsce mam wrażenie, że myślenie o AI, idzie w kierunku wroga nauczycieli, bo „zwalania uczniów z myślenia”. Głównym problemem staje się więc dla szkoły odróżnienie, które zadanie zrobił uczeń samodzielnie, a kiedy dostał pomoc od Chatbot czy innego programu. Na tym skupiona jest nauczycielska energia.

Mam córkę w szkole w UK, od kilku lat obserwuję, jak totalnie różne jest tu podejście do samego nauczania, ale też uczniów. Ostatecznie jednak wszystko sprowadza się do tego, że dzieci nie są przeładowane zadaniami domowymi, a czas po szkole należy do nich. Rozwijają pasje, spotykają się ze znajomymi, nudzą się i uwaga (!) niektórzy wykorzystują go, by ODPOCZYWAĆ.

Nie ma tu zadań domowych, a przynajmniej nie było ich zbyt wielu do 9 klasy. Teraz Karolina dostaje zadania na weekend (niewiele, ale są) i w tygodniu poświęca na szkolne sprawy jakieś pół godziny dziennie. Najczęściej to projekty do wykonania online z wykorzystaniem wiedzy zdobytej w szkole, zasobów z sieci, książek i tzw. reaserch. Bardzo duży nacisk położony jest na samodzielne wyszukiwanie informacji i sprawdzanie ich, zanim poda się dalej.

I tu wkracza zrozumienie, jak dzisiaj działa sztuczna inteligencja. 

Chatbot jako narzędzie

Jeśli ktoś ma ochotę popracować przy zadaniu domowym ze sztuczną inteligencją, proszę bardzo. Nauczyciele w szkole Karoliny nie są nastawieni na ściganie oszusta, ale na wyjaśnienie uczniom, że samodzielne myślenie się opłaca.

Konsekwencją niezdobycia wiedzy nie jest jedynka czy zostanie na kolejny rok w tej samej klasie, ale po prostu NIEPOSIADANIE WIEDZY. Jeśli więc ktoś tu komuś wymierza karę za „brak zadania”, to uczeń sam sobie i doskonale o tym wie.

Zauważcie, że to dość mocno ucina zabawę w kotka i myszkę, czyli ty oszukujesz, a ja cię łapię na gorącym uczynku. Energia idzie w zupełnie innym kierunku. Uczniowie mają świadomość, że w szkole uczą się dla siebie. Co zrobią z tą świadomością to ich sprawa.

Łatwiej takie podejście zaakceptować dzieciom, które nie mają pretensji do świata, że po szkole muszą siedzieć godzinami i wciąż wkuwać. Mam wrażenie, że to jest klucz do podejścia i chęci zdobywania wiedzy w ten szkolny sposób.

Przeczytaj też artykuł pt. Nie chce odrabiać lekcji >>

Chatbot, z którym odrabiałam lekcje jest totalnie niedoskonałym narzędziem, bo też dopiero się uczy i warto o tym pamiętać. Jednak myślę, że już dosłownie za chwilę sztuczna inteligencja będzie elementem rzeczywistości tak powszechnym, jak dzisiaj telefon komórkowy czy internet, bez którego nie wyobrażamy sobie załatwiania codziennych spraw. A przecież sama pamiętam czasy, kiedy internetu nie było.

Zamiast więc tracić energię na kotka i myszkę, może lepiej pokazać nauczycielom, jak pracować z Chatboot czy innymi programami, żeby wszyscy mieli z tego korzyści i fun. Jeśli ktoś chce uważać sztuczną inteligencję za wroga szkoły, proszę bardzo, co nie zmienia faktu, że z takim przekonaniem również warto się wysilić i poznać programy, na które się narzeka.

Sztuczna inteligencja dopiero się uczy

Dzisiaj, kiedy Chatbot jest bardzo niedoskonałym narzędziem, warto testować, sprawdzać, uczyć go (i siebie), jak pracować z takim programem. Wykorzystać to, co dzisiaj ma – czyli też niedociągnięcia – w pokazywaniu uczniom: jak sprawdzać źródła, myśleć samodzielnie przy podanych na tacy informacjach. Podkreślam słowo informacje, bo to co innego niż fakty.

Inna sprawa to konspekty wypracowań, burze mózgów, wiersze, rozwiązania matematyczne czy ciekawe metafory, o które można zapytać sztuczną inteligencję. Nie ze wszystkim sobie radzi, ale ma swoje dobre momenty. Uczeń może korzystać z tego, jako pomocy w zdobywaniu wiedzy lub bezmyślnie kopiować. To jednak jego sprawa, którą drogę wybiera, bo tyle będzie warta jego wiedza. Wracam do tematu świadomości tego, co jest uczniom potrzebne, a co jest zwykłym przeładowaniem szkolnego programu. 

Przez chwilę sama miałam takie „ale”, że to przecież Chatbot podaje gotowe rozwiązania i odrobinę faktycznie zwalnia z myślenia. Jednak gdy naprawdę zaczęłam pracować z wyplutymi, często inspirującymi tekstami, okazało się, że każdy z nich przesiewam przez swoje potrzeby, możliwości i to, co mnie a danej chwili interesuje.

Nie do końca samowolka

Jeśli ktoś się obawia, że kopiowanie gotowych treści przygotowanych przez sztuczną inteligencję rozprzestrzeni się na masową skalę, to też nie do końca jest pewne, że tak się stanie. Choćby dlatego, że Google mocno pracuje przy tym, by wyłapywać takie sztampowe kopiuj-wklej i banować tego rodzaju treści żywcem przyklejone z Chatbota na strony internetowe.

Inna sprawa to zadania domowe, ale już wiemy, że to decyzja i odpowiedzialność uczniów. Jeśli się nie nauczą, nie będą mieli wiedzy i to jest ich wybór.

Dla mnie to, że AI podrzuca ciekawy zarys interesującego mnie tematu, gotowe obliczenie czy plan działania strategicznego, bywa wyręką. Jednak bez wiedzy, którą mam (w moim wypadku pedagogiczna) i wciąż poszerzam, nie wyszłoby z tego nic ciekawego. Z pewnością też byłoby w tym wiele przekłamań, bo jeśli chodzi o źródła, dzisiaj Chatbot jest beznadziejny. Na prośbę o podanie linków do tych źródeł dostajemy informację, że nie ma takiej możliwości. 🙂

Nie jest to więc na razie źródło wiedzy, ale już źródło inspiracji jak najbardziej. Podpowiedzi, jak pisać, tworzyć, składać zdania, podrzucać ciekawe anegdoty, porównania, wyliczenia, eksperymenty i… ogólniki. Dużo niewiele wartych, banalnych ogólników.

Dla mnie jednak to ciekawe narzędzie i widzę, że pracując w szkole też można je na różne sposoby wykorzystać. Choćby po to, by lekcje były dla uczniów bardziej atrakcyjne (i nadążające za współczesnością). Przecież sztuczna inteligencja nie jest zastrzeżona dla młodego pokolenia, z pewnością byłaby świeżym powiewem w wielu murach szkolnych.

Mając świadomość, że nie ma już w zasadzie drogi odwrotu, podobnie jak było z internetem, mamy dwie możliwości. Obrazić się i udawać, że pojawił się kolejny wróg na horyzoncie. Albo zaciekawić, wysilić i dowiedzieć się, jak wykorzystać to raczkujące jeszcze dzisiaj narzędzie.

Dziecko nie chce spać. NIESPOKOJNY MALUCH. Jak ukoić płacz i marudzenie dziecka oraz nauczyć je samodzielnego zasypiania

Dziecko nie chce spać. NIESPOKOJNY MALUCH. Jak ukoić płacz i marudzenie dziecka oraz nauczyć je samodzielnego zasypiania

Kojarzycie te sytuacje, gdy sytuacjach publicznych – na rodzinnych spotkaniach, w restauracji czy na zajęciach grupowych, w których uczestniczą nasze dzieci – jesteśmy cały czas w stresie? Stan gotowości organizmu podniesiony na maksa, bo tylko czekamy, aż maluch coś „odwinie”: zacznie krzyczeć, eksploduje, zrobi awanturę…

Dotyczy to głównie dzieci najmłodszych, którym trudno cokolwiek wytłumaczyć, ale które zaczynają już odkrywać świat emocji i komunikacji. To połączenie bardzo często jest prawdziwą mieszanką wybuchową.

dlaczego dziecko nie chce niespokojny maluch recenzja ksiazki dla rodzicwo-1

dlaczego dziecko nie chce niespokojny maluch recenzja ksiazki dla rodzicwo-2

Co robię źle?

Zdarza się że nasze temperamentne albo niespokojne dziecko spędza nam sen z powiek. A właściwie nie sam maluch, którego przecież bardzo kochamy, ale konkretne sytuacje i jego zachowania.

W takich momentach bardzo łatwo wzbudzić w rodzicu poczucie winy – nawet nie trzeba do tego żadnych czynników zewnętrznych! Sami dopytujemy się, co robimy nie tak.

Autorka książki Niespokojny maluch, która zresztą napisała też Temperamentne dziecko, przybliża ten temat, a ja z wieloma poruszanymi przez nią aspektami w pełni się zgadzam.

Bardzo często za nadpobudliwość albo po prostu większą aktywność dzieci obwinia się rodziców. Jakby to było coś złego, że dziecko w naturalny sposób chce odkrywać świat.

W dzisiejszych czasach rodzi się mnóstwo nadpobudliwych dzieci. Autorka dowodzi, że takie maluchy mogą stanowić 20-25% noworodków. W samych Stanach Zjednoczonych oznacza to 1 000 000 dzieci każdego roku!

Zatem jeśli masz w domu niespokojnego malucha, być może to po prostu przypadek losowy. Co nie oznacza, że mając już taki „egzemplarz”, można nad tym przejść do porządku dziennego. Przeciwnie – trzeba się nauczyć komunikowania z dzieckiem, a także wspierania siebie w jego wychowaniu. Bo bez spokojnego dorosłego wszystko prędzej czy później się sypnie.

Maluch inny niż wszystkie

Rodzice niespokojnych dzieci dobrze wiedzą, że trudno takie maluchy włożyć w ogólne ramy, o których mówi większość poradników czy lekarzy. Niektóre dzieciaki potrzebują odrobinę więcej spokoju, czułości i troski. To samo dotyczy całej rodziny – i o tym właśnie jest ten poradnik.

Teraz jednak pojawia się pytanie: czy moje dziecko rzeczywiście jest niespokojnym maluchem?

Autorka przygotowała mały kwestionariusz do samooceny rodzica. Bo tak naprawdę to my się opiekujemy się dzieckiem i my pomagamy mu poradzić sobie w tych trudnych sytuacjach. Jest też cały rozdział wyjaśniający, jak rozpoznać typowe cechy niespokojnego niemowlęcia.

dlaczego dziecko nie chce niespokojny maluch recenzja ksiazki dla rodzicwo-3

 

Zatrzymaj się, zastanów, obserwuj

Autorka jest terapeutką. Na co dzień pracuje z rodzicami, dlatego oprócz fachowej wiedzy mamy też w książce Niespokojny maluch dużo wrażliwości. Są nawet pytania do refleksji: „Jak się teraz czujesz? Opisz krótko swoje największe zmartwienie, nadzieję, marzenia. W tym momencie nie musisz jeszcze niczego zmieniać, po prostu przez chwilę zastanów się nad swoją sytuacją. Pamiętaj, że wokół są osoby gotowe ci pomóc. Co w zachowaniu dziecka jest dla ciebie szczególnie trudne? Co najbardziej w nim kochasz?”

Takie kwestionariusze znajdziemy w wielu rozdziałach. To pewna skala pozwalająca rodzicom zorientować się, na jakim etapie w tym momencie się znajdują albo na co zwracać uwagę przy obserwacji dziecka, by ostatecznie umieć komunikować się i wspierać niespokojnego malucha.

Autorka opisuje trzy strefy pobudzenia, z których możemy wybrać reakcje najbardziej pasujące do naszego dziecka. Przykładowo: w zielonej strefie mamy maluchy najczęściej spokojne. Gdy są zadowolone, wykonują płynne, koliste ruchy rączkami i nóżkami, śmieją się, próbują naśladować gesty i ruchy rodziców.

Domyślam się, że osoby które sięgnęły po ten tytuł albo mają w planach sięgać, interesuje czerwona strefa. To strefa napięcia i nadmiernego pobudzenia. Niemowlę zwykle płacze, pręży się, wykonuje gwałtowne, nerwowe ruchy, zaciska dłonie w piąstki, sztywnieje na całym ciele… Ta lista jest o wiele dłuższa.

Wszystko sprowadza się do tego, żeby – mając świadomość, że wychowujemy niespokojnego malucha – umieć nazwać i kontrolować strefę zieloną, żółtą – czyli rosnące pobudzenie – aż po czerwoną, kiedy już po prostu trzeba sobie poradzić z alarmem.

dlaczego dziecko nie chce niespokojny maluch recenzja ksiazki dla rodzicwo-4

Spokojny rodzic to spokojny maluch

Znając temperament swojego dziecka, łatwiej będzie nam zrozumieć pewne jego reakcje i wiedzieć, jak my mamy się zachowywać.

W kolejnych rozdziałach znajdziemy informacje o tym, jak uspokoić siebie, aby pomóc dziecku. Znajdziecie tutaj wspierające słowa i konkretne przykłady, jak można zmienić komunikację w stosunku do siebie, żeby poradzić sobie ze wszystkimi emocjami.

Jeśli czujecie, że jesteście w potrzasku, nie wiecie, co robić, brakuje wam doświadczonej osoby, być może zadajcie sobie pytanie: dlaczego ja albo macie poczucie, że to, co robicie, po prostu nie wystarcza – ta książka jest dla was.

Autorka w sposób terapeutyczny zdejmuje poczucie winy i wyjaśnia, co robić w trudniejszych sytuacjach. Bardzo podoba mi się ten rozdział, ponieważ uczy dorosłe osoby, jak sobie poradzić ze zwątpieniem, niemocą i trudniejszymi chwilami.

Ale to też lekcja, którą później można przełożyć na komunikację z dzieckiem. Oczywiście nie z wymagającym bobasem, ale z maluchem, który już zaczyna mówić. Rozumiejąc własne emocje, o wiele łatwiej będzie nam później zrozumieć to, co ma nam do przekazania dziecko. Nie myślcie jednak, że w tej książce znajdują się wyłącznie afirmujące komunikaty.

Przeciwnie – jest tutaj bardzo dużo codzienności, realnych sytuacji i przykładów wziętych z życia. Mamy tu m.in. propozycje prostych i zdrowych śniadań oraz przekąsek, namawianie do spacerów czy sposoby na to, jak się wyciszyć choćby poprzez regulację światła. Dowiemy się także, jak wdrażać w nasz codzienny grafik pozostałą część rodziny.

dlaczego dziecko nie chce niespokojny maluch recenzja ksiazki dla rodzicwo-5

(Nie)spokojne sny

Autorka bardzo dużo pisze o śnie i drzemkach, które dotyczą zarówno dorosłych, jak i dzieci. Głównie jednak skupiamy się na dzieciach, bo chodzi o to, by nauczyć maluchy spokojnego zasypiania. Oczywiście, do tego trzeba praktyki, uważnej obserwacji, oraz wzięcia pod uwagę ogromnej ilości zmiennych. Choćby skoków rozwojowych czy sytuacji rodzinnej.

Skoki rozwojowe u dwulatków i trzylatków

Autorka radzi dopasować drzemki do potrzeb dziecka, a nie do średniej wymaganej na danym etapie. Podpowiada, jak sobie radzić z zaburzeniem rytmu spania, bo przecież różne sytuacje zdarzają się w ciągu dnia, tygodnia czy roku. Jest też cała lekcja dotycząca minikroków odkładania dziecka bez wybudzania.

Będę brutalnie szczera: tutaj naprawdę trzeba poćwiczyć, samo przeczytanie książki nie rozwiąże problemu.  Ostatecznie przechodzimy do spokojnych nocy, czyli czegoś, o czym marzy większość rodziców. Rozumiem to doskonale – sama nie przespałam ani jednej nocy w całości, odkąd urodziło się moje dziecko. I trwało to do szóstego roku życia mojej córki. Nie umiem opisać, jakim luksusem była pierwsza przespana noc po tylu latach! Siedem kroków do spokojnych nocy być może rozwiąże problem wielu rodziców.

Prezent dla młodych rodziców

Myślę, że takie poradniki, oparte na konkretnej wiedzy i współczesnych badaniach, mają wciąż wiele sensu. Wiedza zawarta w książce Niespokojny maluch jest skondensowana i praktyczna. Zdradzę wam, że już od dawna, jeśli robię prezent świeżo upieczonym rodzicom, najczęściej sięgam po sprawdzoną książkę o spokojnym zasypianiu.

Żadne kolorowe bajki, żadne górnolotne porady czy mądre cytaty nie zastąpią rzetelnej wiedzy. Zwłaszcza że jest to wiedza, której nikt nam wcześniej nie przekazywał, bo przecież nie mieliśmy potrzeby, żeby ją zdobywać.

dlaczego dziecko nie chce niespokojny maluch recenzja ksiazki dla rodzicwo-8

 

Swoją opinię o książce wyraziłam dzięki współpracy komercyjnej z wydawnictwem i mojej przemyślanej decyzji, że chcę się nią z Wami podzielić.

Dołącz do grupy Aktywne Czytanie – książki dla dzieci i młodzieży na FB

grupa aktywne czytanie ksiazki dla dzieci