Opowieści dla dzieci, które chcą być wyjątkowe

Opowieści dla dzieci, które chcą być wyjątkowe

Opowieści dla dzieci, które chcą być wyjątkowe. 100 historii kobiet i mężczyzn, którzy wyrośli ponad przeciętnośćto… wyjątkowa książka. 

Od dawna czekałam na propozycję mieszczącą się w trendzie „inspirujące postacie dla najmłodszych czytelników”, skierowaną po prostu do dzieci. 

Doczekałam się! 

Znajdziemy tu całe mnóstwo mniej lub bardziej znanych nazwisk ludzi, którzy przyczynili się do tworzenia rzeczy ważnych, do lepszego świata. Co ciekawe, wielu z tych ludzi miało poczucie misji i potrzebę dzielenia się dobrem z innymi.

Nie są to więc jedynie opowieści o tym żeby skupiać się na własnym talencie i go rozwijać, ale też o tym żeby być po prostu wrażliwym człowiekiem. Z tych historii wręcz wysypują się mądre myśli, godne przekazania kolejnym pokoleniem. Mogą być wspaniałą inspiracją dla dzieci, ale też rodziców, którym zależy na budowaniu w dziecku poczucia wartości i otwartości na świat. 

Trochę więcej o tym napisałam w artukule:

Jak wesprzeć pewność siebie? Trzy (wcale nie takie proste) zdania

Jakie to były dzieci?

Bardzo lubię zaglądać do cudzych życiorysów. Nie to żebym była wścibska, ale niezmiennie interesuje mnie, jak wygladało dzieciństwo tej lub tamtej wielkiej postaci. Najcześciej dzieciństwo nie było usłane różami. Co w gruncie rzeczy nie dziwi, bo nie od dziś wiadomo, że cierpienie i kłody pod nogami, bywają największą motywacją do działania. Zmiany. 

Większość opowiedzianych tu historii dokładnie tak wygląda. Jeśli ktoś ma łatwe, wygodne życie, rzadziej myśli o zmianie, rzadziej szuka przygody, pomocy, innego życia. Nie każdy lubi wychodzić ze strefy komfortu. Jednak bez wyjścia z tej strefy, trudno o zmianę myślenia i działania. 

Okazuje się, że wspomniane wcześniej kłody, bywają przydatne jeśli chodzi o rozwój osobisty i emocjonalny człowieka. 

Już sam ten wniosek jest ważnym przesłaniem, a przecież to doiepiero początek inspiracji. O całej reszcie opowiedziałam filmowo. Dodam tylko, bo to dla mnie niezmiernie ważne, że za tymi dziećmi często stoją mądrzy rodzice, dorośli. Postacie, które w odpowiednim momencie wyciągnęły pomocną dłoń. 

Jest to więc lektura nie tylko dla naszych dzieci. Warto ją przeczytać wspólnie, choćby po to żeby nie przegapić ważnego momentu, nie stracić czujności w kwestii pomagania innym ludziom. 

Autor Ben Brooks
Grupa Wydawnicza K.E.Liber
Spodoba się dzieciom w wieku 6-12 lat. 

Lubię opowiadać o książkach

Wtedy razem możemy zajrzeć do środka i  mogę opowiedzieć, co ciekawego wypatrzyło moje pedagogiczne oko. Nie przegapisz żadnego filmu zapisując się na Newsletter – KLIK!


Sprawdź też przez Ceneo!

Doktor Proktor – Jo Nesbø dla dzieci

Doktor Proktor – Jo Nesbø dla dzieci

Miłośnikom kryminałów i ZAGADEK detektywistycznych nie trzeba chyba przedstawiać bestsellerowych książek autorstwa Jo Nesbø. Nie każdy jednk wie, że ten autor pisze również książki dla dzieci

Doktor Proktor jest bohaterem serii, którą Jo Nesbø stworzył specjalnie z myślą o najmłodszych czytelnikach.

Może nie takich całkiem malutkich, bo wydaje mi się, że najwięcej radości będą z niej miały dziewięciolatki i starsi czytelnicy.

To już pięć tomów, z czego dwa najnowsze pod moim patronatem. O całej serii opowiadam z ogromną radością, bo poczucie humoru, dystans i cała masa absurdu towarzyszące przygodom głównych bohaterów, to zdecydowanie moje klimaty.

Nawet pokazałam na Instagramie radość z tego, że wyczekane patronackie egzemplarze dotarły do nas tuż przed wyjazdem. Bałam się, że nie dotrą, ale są!

Kliknij w zdjęcie, jeśli masz ochotę obserwować na Instagramie!

https://www.instagram.com/p/BvofbgkAptP/?utm_source=ig_web_button_share_sheet

Główni bohaterowie tej przygodowe serii dla dzieci

Lubię opowiadać o książkach DLA DZIECI

Podpowiem też, że te książki są do posłuchania w Audiotece! – KLIK!

O całej serii opowiedziałam więcej filmowo, jednak tu też zostawię dwa słowa o postaciach, z którymi spotykamy się w każdym tomie.

Tytułowy Doktor Proktor jest wynalazcą. To, co można znaleźć w jego pracowni, mogłoby zadziwić niejednego sceptyka w kwestii choćby nieistniejących zwierząt, podróży w czasie, latania, znikania, przyprawiania, gotowania, pisania, zgadywania i wielu innych (czasem zamkniętych głęboko na dnie szuflady) spraw.

Mieszka w niebieskim domu przy ulicy Armatniej. Robi pyszny karmelowy pudding i kocha na zabój Francuzkę Juliette. Właśnie w związku z tą miłością dzieje się wiele na kartkach książki, bo żeby odnaleźć ukochaną, doktor gotów jest nawet podróżować w czasie.

Lisa mieszkała przy ulicy Armatniej pierwsza, Bulek wprowadził się potem (to znaczy w pierwszej części książki). Dziewczynka jest miła, uczynna, wesoła i otwarta na przygody. Taka „wzorowa uczennica”. Jej tato jest komendantem policji, choć mówiąc szczerze, ma najczęściej niewielkie pojęcie o tym, co dzieje się pod jego własnym dachem. Za to jest świetnym, bardzo zaangażowanym policjantem, stojącym na straży porządku i prawa.

Bulek jest sąsiadem Lisy. Wieczorami przygywa jej na trąbce lub pokazuje teatrzyk cieni. Jest malutki, piegowaty, ma wielką rudą czuprynę i równie wielkie ego, choć to okazuje się dopiero w kolejnych tomach. Bywa zarozumiały, często kłamie, ale – jak twierdzi Lisa – jest najdzielniejszym dzieckiem jakie zna. Uwielbia muzykę, a dla przyjaźni gotów jest na wiele poświęceń. Sam ma sporo kłopotów w domu, ale z drugiej strony… kto ich nie ma?

Są też postacie sprawiające problemy. Spora część z nich to Zwierzęta, Których Istnienia Byś Sobie Nie Życzył. Bulek jest właścicielem księgi o tym tytule, skąd często czerpie wiedzę na temat dziwnych zjawisk, jakie bez wątpienia raz po raz przytrafiają się całej trójce… i całej Norwegii. 

Jednak nie tylko zwierzęta potrafią sprawiać kłopoty. Bulek i Lisa męczą się z łobuzami, bliźniakami Trulsem i Trymem, których ojciec próbował zawłaszczyć święta Bożego Narodzenia!

Jak się rozwiązuje te zagadki detektywistyczne? 

Jeśli ktoś nie jest gotowy na zwariowaną, naprawdę absurdalną dawkę poczucia humoru, to raczej nie polubi się z trójką naszych bohaterów. Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych, choć wcale nie jest tak, że szukają na siłę przygód czy adrenaliny. To raczej przygody znajdują ich.

Często mnie ktoś pyta, czy trzeba czytać w kolejności? Podaję niżej kolejność tomów, jednak od razu powiem, że ja i Karolina nie zaczęłyśmy od części pierwszej tylko od tej świątecznej, bez problemu wszystko zrozumiałyśmy. W każdej części są wprawdzie wtrącenia dotyczące np. rzeczy wynalezionych w przeszłości, ale to nie rzutuje na konkretną historię zawartą w danej książce. Każda ma swoją osobną przygodę.

Autor Jo Nesbø
Wydawnictwo Dolnośląskie
Umieszczam w mojej wirtualnej biblioteczce na półkach: książki dla dziewięciolatka, książki dla dziesięciolatka i starszych dzieci. 
Tematy przewodnie: książki przygodowe, zagadki detektywistyczne, zabwne wynalazki

Doktor Proktor i proszek pierdzioszek

To jest pierwsza część. Tu poznajemy naszych bohaterów, tu Bulek wprowadza się na ulicę Armatnią. Tu też cała trójka musi się rozprawić z czarnymi charakterami, jednak najważniejsze jest wynalezienie najsilniejszego na świecie proszku na prykanie. 

Kliknij w zdjęcie żeby sprawdzić cenę i dostępność tych książek dla dzieci.

 Doktor Proktor i wanna czasu

W tej części Doktor wyrusza w podróż do przeszłości żeby odnaleźć swoją ukochaną i sprawdzić ją do „teraz”. Wpada jednak w tarapty, dlatego Bulek i Lisa wyruszają jego śladami. Spotykają prawdziwe postacie znane z przeszłości, odrobinę zmieniają jej bieg, ale co tam! Najważniejsze, że Doktor i Juliette znowu są razem.

Kliknij w zdjęcie żeby sprawdzić cenę i dostępność tej książki dla dzieci. 

Doktor Proktor i niemal ostatnie święta

Od tej części zaczełyśmy przygodę z serią Jo Nesbø dla dzieci. Niemożliwie zwariowana opowieść, w której czarny charakter (znamy go z części pierwszej) postanawia wykupić święta. Co za tym idzie, świętować mogą tylko osoby, które wydadzą odpowiednią ilość pieniędzy w jego sklepie. O tej części – Doktor Proktor i niemal ostatnie święta – opowiedziałam filmowo.

Doktor Proktor i niemal ostatnie święta

Doktor Proktor i koniec świata. Być może

Pierwsza z dwóch najnowszych części pod patronatem Tylko dla Mam. Tym razem okazuje się, że coś dziwnego dzieje się z mieszkańcami Oslo. Osoby oglądające telewizję zaczynają dziwnie się zachowywać. Nasi bohaterowie snują domysły i wpadają na trop Kameleona Księżycowego, bardzo niebezpiecznej postaci, która może doprowadzić do… końca świata.

Kliknij w zdjęcie żeby sprawdzić cenę i dostępność tej książki dla dzieci. 

Doktor Proktor i napad na bank

Drugi tytuł pod patronatem Tylko dla Mam. Tym razem akcja toczy się w Londynie, a nasza trójka postanawia – żeby rozwikłać zagadkę – napaść na bank. Więcej o treści opowiedziałam filmowo, jednak dodam, że znakomitym gadżetem, takim dodatkiem do ksiązki, są wysypujące się z niej dolary. Brawurowa akcja i kolejne zwierzę z tajemniczej księgi Bulka. 

Kliknij w zdjęcie żeby sprawdzić cenę i dostępność. 

Liliana Pędziwiatr. Mały osiołek jest wielki

Liliana Pędziwiatr. Mały osiołek jest wielki

Liliana Pędziwiatr to niezwykła dziewczynka. Potrafi rozmawiać ze zwierzętami. Jest wrażliwa i chętna do pomagania swoim czworonożnym przyjaciołom. Lubię pokazywać na blogu Tylko dla Mam takie magiczne książki dla dzieci. A jeszcze bardziej lubię im patronować. 

Czasem wybieram się do znajomych, którzy mają dzieci. Zamiast czekolady, lubię zabrać ze sobą książkę. Taki drobiazg, mała rzecz. Zawsze mam nadzieję, że książka ucieszy dziecko. Wiem, że nie zawsze bardziej niż słodycze, ale lubię być tą ciocią, która przynosi książki. To jest właśnie taka mała, podręczna propozycja, choć nie na tym polega jej główna moc. 

Seria książek z Lilianą Pędziwiatr jest niewielka, niemalże kieszonkowa i przeurocza. Takie określenia przychodzą mi do głowy jako pierwsze. Pewnie dlatego, że okładka jest taka kolorowa, delikatna i jednocześnie odrobinę sensoryczna, bo drobne listki i kwiatki, da się wyczuć pod palcami. 

Liliana Pędziwiatr to seria książek dla dzieci

Taki patronat to ogromna radość i czysta przyjemność, bo mogę dzielić się z małymi czytelnikami odrobiną magii. Przecież wiadomo, że tak naprawdę żaden człowiek nie zna uniwersalnego języka zwierząt. A ona, tak! Więcej o odróżnianiu rzeczywistości od fikcji, opowiedziałam w recenzji filmowej. 

Dodam tylko, że nie bez powodu ta seria dedykowana jest dzieciom, które skończyły sześć lat. One, w przeciwieństwie do młodszych, nie mają najczęściej problemu z odróżnieniem fantazji od realnego świata i potrafią czerpać mnóstwo radości z wyobrażania sobie, co by było gdyby.

Odrobina magii

W dodatku, kiedy LiIiana się śmieje w głos, dookoła rozkwitają kwiaty. I na tym też polega magia, którą dzieli się ze światem. Na wrażliwości, radości i próbie zrozumienia innych. 

Książki o Lilianie Pędziwiatr to cała seria opowieści, a „Mały osiołek jest wielki” to pierwsza z kilku, jakie ukażą się niebawem. Wszyskie pod patronatem Tylko Dla Mam. Zostały przetłumaczone na cztery języki, a niedługo w Polsce będzie można obejrzeć Lilianę na dużym ekranie. 

Historia o osiołku oparta jest nie tylko na magii. Niesie ze sobą ważne przesłanie. Tym razem poznajemy go w momencie, gdy przybywa do stadniny i za wszelką cenę próbuje przypodobać się innym, naśladując (nieco bezrefleksyjnie) różne zwierzęta. Trochę się zatraca w tym naśladowaniu i chęci przypodobania się wszystkim. 

Liliana pomaga mu zrozumieć, że bycie sobą, to najlepszy sposób na poznanie innych… i tak naprawdę siebie. 

Autorka Tanya Stewner
Ilustratorka Florentine Prechtel
Wydawnictwo Jedność
Umieszczam w mojej wirtualnej biblioteczce na półkach: książki dla sześciolatka, książki dla siedmiolatka, ksiażki dla ośmiolatka.
Tematy przewodnie: książki o zwierzętach i przyrodzie, książki z magią w tle. 

Lubię opowiadać o książkach

Wtedy razem możemy zajrzeć do środka, a ja mogę opowiedzieć, co ciekawego wypatrzyło w niej moje pedagogiczne oko. Nie przegapisz żadnego filmu zapisując się na mój Newsletter – KLIK!

Sprawdź cenę i dostępność tej książki!

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i mnóstwo aktywnego czytania.
Najwyższa na świecie wieża z książek

Najwyższa na świecie wieża z książek

Tak się zastanawiam, z jakich książek składałyby się wieża mojego dziecka. A moja? Najwyższa na świecie wieża z książek to naprawdę krótka historia, skłaniająca do naprawdę długich przemyśleń.

Uwielbiam książki, na zakończenie których przechodzą mnie ciarki. Przyznam, że niewiele mam takich w zbiorach, bo mnie niełatwo (książkowo) wzruszyć. Tym bardziej się cieszę, że zdarzają się takie tytuły. 

Jeszcze bardziej cieszę się kiedy mogę taką książkę objąć patronatem i z dumą obwieszczać światu, że wspieram ten przekaz i ten sposób rozmawiania z dziećmi. Myślenia o dzieciach. I mocy czytania.

Całą historię Jerzyka opowiedziałam filmowo. W skrócie powiem tylko, że chłopiec ma marzenie. Chce latać. To nawet nie jest marzenie, bardziej przekonanie, bo wie o tym lataniu praktycznie od urodzenia. Ludzie jednak nie mają skrzydeł, prawda?

Dwie ważne postacie

To wspaniałe, że kluczowymi postaciami w tej książce są dziecko i mama. Jak się nad tym zastanowić, to naprawdę mocny duet i razem potrafią dokonać rzeczy niemal niemożliwych. Czasem nawet całkowicie niemożliwych. Tym razem też się tak stało. 

Mama podarowała Jerzykowi pierwszą książkę i zostawiła tajemnicze słowa, których chłopiec nie rozumiał. 

Mama jednak nie tłumaczyła, pozwoliła sprawom potoczyć się własnym rytmem. Jerzyk przeczytał tę i mnóstwo książek. Tyle, że z jego zbioru dało się stworzyć najwyższą wieżę na świecie. Dzięki temu mógł w końcu spełnić swoje wielkie marzenie i zrozumieć słowa mamy. 

Masz tę moc

To historia o potędze miłości i sile wyobraźni. Z mojego punktu widzenia to też opowieść o tym, że czytanie daje wiedzę, a co za tym idzie – moc sprawczą. 

Gdy chłopiec zorientował się, po przeczytaniu którejś z koli książki, że stoi na czubku wysokiej wieży, mógł się przestraszyć. Mógł nawet uznać to za spory problem. Jednak nic takiego się nie stało, bo po przeczytaniu tylu książek dowiedział się, że (i jak) może polecieć.  

I poleciał… 

Autorka Rocio Bonilla
Wydawnictwo Publicat
Spodoba się dzieciom w każdym wieku, bo jest cudowną metaforą. 

Kliknij w zdjęcie żeby sprawdzić cenę i dostępność książki. 

  

 

Czasami lubię opowiadać o książkach

Wtedy razem możemy zajrzeć do środka, a ja mogę opowiedzieć, co ciekawego wypatrzyło w niej moje pedagogiczne oko. Nie przegapisz żadnego filmu zapisując się na mój Newsletter – KLIK!

Sprawdź cenę i dostępność tej książki!

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i mnóstwo aktywnego czytania.
Kot kameleon

Kot kameleon

Kot kameleon to bardzo klimatyczna historia o pewnej zadziwiającej przyjaźni. Natalia mieszka z rodzicami i nie przepada za wyjazdami na wieś do babci. Nie zna za dobrze babci, a po śmierci dziadka… nic się nie zmieniło, nadal nie czuje się komfortowo w domu babci. 

Sprawy toczą się jednak tak, że dziewczynka musi zostać u babci na kilka dni. Do tego jeszcze zostaje na tej wsi bez elektronicznych gadżetów i zabawek, bo niechcący w podmienionej walizce rodzice zabrali je ze sobą na wyjazd.

I co teraz? 

To historia o budowaniu relacji. Babcia nie narzuca się wnuczce, choć też nie daje się ponieść jej fochom czy marudzeniu z powodu braku telefonu. Powoli pokazuje jej własny świat. Do tej pory obcy, z dnia na dzień staje się ciekawszy. 

Nie ma tu żadnych fajerwerków, niesamowitych atrakcji czy zwrotów akcji rodem z filmów sensacyjnych. Jest za to wspólne spędzanie czasu, poznawanie siebie, są – jak to u babci – wspomnienia zamknięte na strychu.

A gdzie tytułowy kot?

Tak, jest i na tym strychu często rozmawia z Natalią. Pokazuje jej kolorowy świat, który da się zobaczyć przez kolorowe szkiełka potłuczonej przed laty lampy. Czasem było to granatowe, wzburzone morze i latarnia morska. Innym razem zielone, spokojne fale, łąki, smok.  Za każdym razem, każdego dnia pojawiał się też jeszcze jeden kot. Codziennie ten kot miał inny kolor. Jak on to robił?

W całej tej opowieści czuć magię. Unosi się jakby między kartkami, ale nic nie jest do końca powiedziane. W niektórych opowieściach wiemy, że chodzi o magię. W innych rozwiązania są realistyczne. A tu… jest jedno i drugie. Mówiący kot? Tak, ale może to tylko wyobraźnia dziewczynki? Kot zmieniający kolory? A może da się to jakoś wyjaśnić? A babcia? Czy ona jest czarownicą? Zna tyle eliksirów, potrafi leczyć ludzi, choć nie jest lekarką. Mnóstwo w tej opowieści zagadek. 

Magiczne są też oczywiście ilustracje Emilii Dziubak. Świetnie oddany klimat kocich pomruków, kolorowych szkiełek, zakurzonego strychu pełnego skarbów i krain wprost z wyobraźni małej dziewczynki. Wszystkie zagadki rozwiązują się na końcu. Jak? Powiem tylko, że Natalia wracając z rodzicami do domu, już nie będzie się czuła samotna i smutna. 

Autorka Joanna Wachowiak
Ilustracje Emilia Dziubak
Wydawnictwo BIS
Spodoba się dzieciom w wieku 7-10 lat. 

Czasami lubię opowiadać o książkach

Wtedy razem możemy zajrzeć do środka, a ja mogę opowiedzieć, co ciekawego wypatrzyło w niej moje pedagogiczne oko. Nie przegapisz żadnego filmu zapisując się na mój Newsletter – KLIK!

Sprawdź cenę i dostępność tej książki!

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i mnóstwo aktywnego czytania.

Jestem Aki

Jestem Aki

„Jestem Aki” to odrobinę filozoficzna, pięknie zilustrowana i opowiedziana historia o tym, że każde nasze spotkanie jest ważne. Każde może coś zmienić.

Aki jest owadem. Mieszka w lesie. Pewnego dnia jego rodzice mówią, że czas ruszać na spotkanie. Aki nie jest pewien czy tego chce, ale wyrusza. 

To jedna z tych książek, które trochę wymykają się, jeśli chodzi o ramy wiekowe. Na pewno  pięciolatek polubi Akiego, ale jestem pewna, że dopiero starsze dzieci wykorzystają cały potencjał tej książki. 

Jest piękna jako przedmiot i jako historia. Dorota Kassjanowicz opowiedziała ją poetycko, kolorowo i obrazowo. Kipi od językowych smaczków i poczucia humoru.

Powiedziałam o tym na filmie, ale jeszcze powtórzę, że najfajniej będzie czytać ją dziecku na głos. Zatrzymywać się przy każdym spotkaniu i rozmawiać o tym, co właśnie przytrafiło się Akiemu. 

Ten las ma warstwy

Ogólne przesłanie jest więcej niż jedno.

  • Nie ulegajmy presji otoczenia.
  • Nauczmy się obserwować świat, nie tylko iść z prądem czy modą.
  • Wyciągajmy pomocną dłoń.
  • Zastanawiajmy się nad tym, co nas spotyka i wyciągajmy wnioski. 

Takich owadów jak Aki jest przecież w lesie całe mnóstwo. Jestem pewna, że każdy z nich ma własną historię. Równie piękną, jak Aki. Wystarczy się rozejrzeć i chcieć ich wysłuchać.

Wesprzeć pewność siebie

Jeśli czujesz, że z tego krótkiego opisu nie do końca dowiedziałaś się, o czym jest ta książka, to czujesz właśnie ten klimat. Jest o spotkaniu. Dorastaniu i doświadczaniu. Myślę, że to znakomita książka dla dzieci, które coś kończą np. zerówkę czy jakiś etap w życiu. I dla tych, które coś zaczynają np. szkołę. Pokazuje, że od nas zależy, jaką drogę wybierzemy. Co zrobimy z nowymi przyjaźniami. Ile weźmiemy od innych, a ile damy z siebie.

Jak wesprzeć pewność siebie? Trzy (wcale nie takie proste) zdania

Jestem AKI 

Tekst Dorota Kassjanowicz
Ilustracje Patryk Hardziej
Wydawnictwo Tashka
Kładę ją na półce:

recenzja ksiazki dla dzieci jestem aki ksiazka dla 6-7-8-9-latka

Ortografia Metodą Hakową

Ortografia Metodą Hakową

Metoda haków pamięciowych jest wspaniałą techniką wspierającą uczenie się. Konkretniej jest to mnemotechnika pozwalająca zapamiętywać konkretne rzeczy przez skojarzenia. Znasz ją? Podpowiadasz dzieciom żeby wykorzystywały ucząc się nowych rzeczy?

Jest wiele obszarów, w których haki pamięciowe bardzo się przydają. Jednym z nich jest ortografia. Nie od dziś wiadomo, że zapamiętywanie regułek ortograficznych jest dość nudne, konkretniej mówiąc – nudne. Kluczem do opanowania tych regułek jest więc coś znanego od dawna – zaciekawienie dziecka i odpowiednie skojarzenie.

Być może niektórzy pamiętają własne doświadczenia związane z wkuwaniem trudnych słówek. Jedni powtarzali do znudzenia (jeśli się powtórzy odpowiednio wiele razy to da się zapamiętać). Inni pisali ściągi. Jeszcze inni układali wiersze. Może niektórzy szykowali tzw. fiszki (małe karteczki). Każdy sposób jest dobry o ile przynosi efekty. 

Haki pamięciowe

Haki pamięciowe to łącznie tego co mamy do zapamiętania np. ósemka czyli wyraz, który piszemy przez „ó”, z jakimś obrazem. Tak żeby ta ósemka zaczęła się kojarzyć z „kreskowanym”, podobnie jak inne kreskowane wyrazy. 

Tym sposobem można sobie wyobrazić ósemkę w spódnicy stojącą na szóstym peronie. Ona tam czeka na pociąg, bo wybiera się do przyjaciół. Taka krótka historia, dzięki której w jednym miejscu zebraliśmy wyrazy z „ó”, a dziecku łatwiej będzie je zapamiętać, bo to już nie jest sucha regułka, ale zabawna opowiastka. Inny sposób uczenia mózgu… jak się uczyć. 

Ortograficzne haki pamięciowe

Dokładnie na tej zasadzie stworzone zostały haki pamięciowe dla dzieci potrzebujących wsparcia przy nauce ortografii – niemal każdy potrzebuje na pewnym etapie – Ortografia Metodą Hakową.

Podczas kursu dziecko poznaje głównych bohaterów, odpowiadających za poszczególne litery:

  • Rzodkiewka odpowiadająca za wyrazy z RZ,
  • Urwis odpowiadający za wyrazy z U,
  • Żaba odpowiadająca za wyrazy z Ż,
  • Hiena odpowiadająca za wyrazy z H.
  • Ósemka odpowiadająca za wyrazy z Ó.
  • Chińczyk odpowiadający za wyrazy z CH. 

Każda lekcja składa się z kilku etapów, które w sumie zajmą dziecku kilkanaście minut dziennie. Opowiem o pokazowej żeby zobrazować na czym cała zabawa polega. Nie mam wątpliwości, że uczenie się ortografii powinno być kojarzone z zabawą. 

Co ważne, dziecko nie może samodzielnie skakać z lekcji na lekcję. Przechodzi do kolejnej po skończeniu poprzedniej, a rodzic ma do wszystkiego wgląd w panelu ogólnym. To także świetne ćwiczenia związane z wytrwałością, samodzielnością i systematycznością. 

Wszystko dzieje się online. Program najlepiej działa na komputerach stacjonarnych z przeglądarką Chrome. Z kolei jest zbyt rozbudowany żeby działał na telefonach komórkowych, bo jest w tu mnóstwo, całe mnóstwo najróżniejszych ćwiczeń i wyzwań edukacyjnych. 

Inne podejście do nauczania

Relaksacja

Zaczynamy od relaksacji, podczas której dziecko podąża za głosem prowadzącej i ćwiczy oddychanie, wycisza się, przygotowuje mózg do pracy. Już samo wprowadzenie bardzo różni się od szkolnego podejścia do nauki, kiedy tuż po dzwonku z bardzo rozkrzyczanej przerwy, dzieci wpadają do klasy, wyjmują zeszyty i nikt nie ma czasu na złapanie oddechu. Cóż dopiero relaksację.

Rozgrzewka

Na tym etapie dziecko powoli wychodzi z relaksacji i podczas prostego zadania przygotowuje się do ćwiczenia haków pamięciowych. Każdy dobry trener wie, że bez rozgrzewki można zrobić więcej złego niż dobrego. Mózg też do dobrego funkcjonowania potrzebuje rozgrzewki. Tu akurat memo.

Koncentracja

Kolejne ćwiczenie polega na mocnym wytężeniu mózgu. Przykład w tym ćwiczeniu wymaga od dziecka wybrania czy obraz i słowo są prawdą, czy może fałszem. Trudność polega na tym, że naszemu mózgowi łatwo zapamietać i skojarzyć to co wizualnie pasuje. Jednak napis pomarańczowa pod czarną owcą naprawdę pozwala wejść na najwyższe obroty jeśli chodzi o koncentrację. 

W dłuższej perspektywie takie ćwiczenia mają usprawnić kojarzenie prawidłowej pisowni wyrazów bez zastanawiania się nad nimi, trochę automatycznie. Pewnie każdemu czasami zdarza się powiedzieć: Nie jestem pewna jak czy tu nie ma błędu. Czekaj, napiszę sobie to słowo na kartce i będę wiedziała czy pasuje.

Lekcja 1

Dopiero na czwartym etapie zaczynamy lekcję. Możesz w każdej chwili zerknąć na darmową lekcję pokazową – KLIK! Jednak zanim to zrobisz, w wielkim skrócie powiem co się tam wydarzy. Dziecko poznaje historyjkę o Urwisie (już wiadomo, jaką literę dzisiaj ćwiczymy). To ważne żeby maluch patrzył na ekran i czytał razem z narratorem. 

W tej opowieści pojawią się cztery wyrazy z U. Dziecko widzi ich pisownię, ale też animację, w której U w wyrazie zamienia się w Urwisa. Tak się ma przecież kojarzyć ten wyraz, to jest hak pamięciowy.

W podsumowaniu lekcji jeszcze dodatkowo dziecko słyszy i widzi dany wyraz, jednocześnie słysząc (jakby w tle) słowo Urwis.

Przyznaję, że jestem pod wielkim wrażeniem tego sposobu nauczania. Dużo się mówi o wykorzystaniu nowoczesnych technologii do wspierania edukacji. Tu mamy je podane na tacy, bo gdyby ktoś chciał w ten sposób nakładać głos w realu… byłoby trudno.

Pod koniec lekcji dziecko jeszcze poznaję regułkę – wierszyk, dzięki której będzie wiedziało, jak zastosować „Urwisa” w innych wyrazach, takich, o których w tej lekcji nie było mowy. Oczywiście podczas kursu tych zasad/regułek będzie więcej, chodzi o ich polubienie i zapamiętanie, a wiersz jest tylko jednym (przykładowym) z narzędzi. 

Wybieranka

Po lekcji można pobawić się w wybieranie odpowiedniej brakującej litery w wyrazie. Oczywiście te wyrazy pochodzą z przerobionych lekcji. Dzięki temu dziecko nie tylko powtarza materiał, ale też samodzielnie kontroluje wyrazy, z którymi miało kłopot. Do każdego dołączony jest rysunek z postacią odpowiadającą za dną literę wiec jest to jednocześnie kolejna porcja wiedzy ortograficznej. 

Co ciekawe, to już nie jest nazywane lekcją. Może drobiazg, ale dla ucznia informacja, że już przerobił lekcję i teraz jest „zabawa” może być bardzo motywująca. Co nie oznacza, że ta pozalekcyjna zabawa nie jest nauka ortografii.

Pociąg

To już jest gra, do której potrzebujemy nie tylko koncentracji, ale też refleksu. Pociągiem sterujemy za pomocą czterech klawiszy, co oznacza, że pracują również nasze dłonie i oprócz skojarzenia litery uzupełniającej dany wyraz, dodatkowo wybieramy czy chcemy do pociągu załadować literę U czy Ó przy wyrazie KUBEK. Takie manipulowanie świetnie wspiera zapamiętywanie. 

Do tego rolę gra czas, jest wyzwanie, trzeba szybko podjąć decyzję. Wprawni gracze mogą sobie sterować szybkością pociągu. Liczą się więc szybkość kojarzenia i refleks.

Komnata

Kolejna gra, w której dziecko ćwiczy kojarzenie pisowni słów. Pingwinek skaczący z jednego bloku lodowego na drugi. Pingwin porusza się po podświetlonych blokach, a dziecko ma do wyboru np. przez jakie U nasispać BUKIET. Po zakończonej rundzie można iść dalej lub wykonać zadanie jeszcze raz i poprawić błędy. 

Zaliczenie

To ostatni etap lekcji. Tutaj dziecko ma do wyboru odmienione na różne sposoby wyrazy, które poznało w danej lekcji. Uzupełnia tekst, jednocześnie utrwalając sobie pisownie poznanego wyrazu w różnych konfiguracjach. 

Kto za tym stoi?

Osoby uważnie śledzące mój blog dobrze wiedzą, że staram się polecać rzeczy przetestowane i sprawdzone. Dlatego przed napisaniem artykułu porozmawiałam z twórcami kursu Ortografia Metodą Hakową.

Chciałam wiedzieć, jaka stoi za tym opowieść. Stoi za tym wiele lat doświadczenia i osoba pracująca z dziećmi od lat. Chcesz ją poznać? 

Po co wprowadzać haki w życie?

Same haki pamięciowe to metoda znana od dość dawna, ale jak to często w życiu bywa – wiemy o metodzie, jednak dalej zmuszamy dzieci do wkuwania nudnych rzeczy, zamiast zamienić to na ciekawszą formę edukacji. Podobnie jak twórcy, ja też wierzę, że dziecko może się nauczyć wszystkiego, tylko trzeba je wesprzeć odpowiednią formą/narzędziem.

Jednym ortografia nie sprawia trudności, dla innych to ogromne wyzwanie. Kurs jest dla wszystkich, bo przecież wszyscy musimy się jej zasad nauczyć. 

Pokazując dziecku od samego początku, że to nie musi być nudne wkuwanie, ale może być świetna zabawa, dajemy szansę na polubienie ortografii. To też niewątpliwie ukierunkowanie myślenia (sposobu uczenia się) na zupełnie inne tory niż te praktykowane kiedyś (często też dziś) w szkołach. Haki pamięciowe to uniwersalna metoda, przydatna nie tylko w nauce ortografii. Przyda się z pewnością także w wielu innych dziedzinach. 

Zdecydowanie kurs może pomóc także dzieciom z zagrożeniem dysleksją lub dyslektykom., bo uczy mózg pracować i kojarzyć inaczej niż wyłącznie przez zapamiętywanie reguł pisowni.

Ogólnie też można powiedzieć, że kurs otwiera na język i poznawanie polskiego. Przecież są tu dodatkowo rymy, budowanie zdań, odmiana wyrazów, liczba mnoga itd. Wszystko czego tak naprawdę każde dziecko powinno się nauczyć żeby biegle władać językiem.

Jeśli komuś się wydaje, że stworzenie takiego kursu to „bułka z masłem” to może się zdziwić. Autorzy edukują dzieci od szesnastu lat. Obecne postacie i haki pamięciowe oraz cała metodologia dojrzewały w swoim tempie. Bardzo lubię, jak za produktem stoją lata wzlotów i upadków, bo to dla mnie oznacza, że ludzie go tworzący ciągle się rozwijają, nie poddają, szukają nowych rozwiązań.  

Kilkanaście lat temu nie było dostępu do nowoczesnych technologii, dlatego najpierw powstały (zresztą przy współpracy z artystami z ASP) książkowe słowniki ortograficzne. Dopiero potem zrodził się pomysł na postacie – haki. Najpierw zostały ulepione z plasteliny, następnie dostały wirtualne życie. 

Dlaczego o tym mówię? Jeśli mamy w domu dziecko marudzące, że ta ortografia jest trudna, nudna i głupia, można mu (oprócz pokazania kursu), opowiedzieć historię powstania tej (i każdej innej) pomocy edukacyjnej. Nic w życiu nie dzieje się ot tak, na pstryknięcie palcami. Uczenie się ortografii też nie, nie wysysamy jej z mlekiem matki. Regułki trzeba zapamiętać i wyćwiczyć, a małe kroki są kluczem do osiągnięcia celu.  

Dla kogo jeszcze? 

Osobiście kurs ortograficzny z metodą haków pamięciowych polecam też dzieciom wychowującym się dwujęzycznie. Dokładnie jak moja córka. Obecnie chodzi do angielskiej szkoły, gdzie oczywiście mówi i pisze po angielsku, ale chcę żeby znała też polski.

O ile z mówieniem nie ma najmniejszego problemu, tak już z pisaniem bez błędów – owszem. Nie ma zbyt wielu okazji do pisania po polsku, a samo czytanie polskich książek nie załatwia sprawy (choć niewątpliwie pomaga). 

Uczyłam ją ortografii wykorzystując dostępne ćwiczenia i książki, ale to wciąż takie szkolne podejście do sprawy. Zabawy online zdecydowanie bardziej jej odpowiadają, zwłaszcza, że ma w tym sporo swobody i samodzielności. Sama kontroluje co umie, co jej sprawia trudność. To trochę co innego niż wypełnianie kolejnych zeszytów ćwiczeń. No i są haki pamięciowe. Na podstawie obrazów, które sobie utrwaliła: hiena, Chińczyk itd. działamy dalej i właśnie w tym kierunku budujemy wszelkie skojarzenia, nawet już abstrahując od kursu.  

Ogromnym wsparciem jest fakt, że każde ćwiczenie wykonane przez dziecko  zapisywane jest w bazie do podglądu dla nauczyciela prowadzącego i rodziców.

W ten sposób można sprawdzić czy dziecko pracuje systematycznie, jakie robi postępy, czy potrzebuje pomocy przy konkretnych zadaniach, czy potrafi samodzielnie kontrolować swój czas pracy z kursem itd. To pozwala monitorować działania, ale też wyraźnie pokazuje, nad czym jeszcze warto popracować. Wszystko w formie zabawy. 

Ten artykuł powstał przy współpracy z Justyną Kantyką, twórczynią kursu Ortografia Metodą Hakową

Chcesz wypróbować tę metodę?

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i mnóstwo aktywnego czytania.
Warren XIII i Wszystkowidzące Oko

Warren XIII i Wszystkowidzące Oko

Warren XIII Wszystkowidzące Oko to wyjątkowa, zagadkowa opowieść o chłopcu, który jest dziedzicem hotelu. Niegdyś wspaniałego, prężnie działającego hotelu, który z dziada pradziada należał do rodziny Warrenów. 

Po śmierci ojca Warrenem opiekuje się wujek, któremu nie bardzo zależy na rozwijaniu hotelu, nawet dbaniu o posiadłość. Nie bardzo też dba o Warrena. Wujek całą energię skupia na miłości do mocno podejrzanej (choć wujek tego nie zauważa) żony, która dla Warrena jest ciotką Anakondą. 

Warren i tajemnica

Chłopiec szybko odkrywa, że Anakondzie nie zależy ani na nim, ani na wujku, ani na hotelu. Jej zależy wyłącznie na odnalezieniu tajemniczego Wszystkowidzącego Oka, które podobno ukryte jest gdzieś w hotelu. I tak zaczyna się ta historia pełna dziwnych zwrotów akcji i niesamowitych przygód. 

Książka jest wyjątkowa po kilkoma względami. Pierwsze, co rzuca się w oczy to piękne wydanie. Opracowana z najdrobniejszymi detalami, z dwukolumnowym tekstem na każdej stronie i nieco mrocznymi rysunkami wykonanymi praktycznie w trzech kolorach: czerwony, czarny i biały. 

Cała ta stylizacja sprawia, że patrząc na książkę, wyobrażam sobie ją na półce jakiejś starej biblioteki, w jakimś tajemniczym zamku na końcu świata. Motywem przewodnim jest tu tajemniczy skarb, więc w zasadzie wszystko się zgadza. 

Książka o przyjaźni i lojalności

Wyjątkowa jest też opowieść, w której główny bohater wygląda trochę jak żaba, jest najbardziej dojrzały ze wszystkich, choć to przecież on jest dzieckiem. Postawiony w sytuacje bez wyjścia, uparcie tego wyjścia szuka. Ma swoje chwile zwątpienia, wzloty, upadki, zdziwienia, ale nie poddaje się. Poznając przy okazji przyjaciół i tak naprawdę… siebie. 

Są tu czary, są czarne charaktery. Wydawać by się mogło, że problemy Warrena rozwiązuje magia, ale nie do końca jest to prawda. Mały czytelnik odnajdzie w tym bohaterze wiele inspiracji do podejmowania prób, walczenia o swoje. 

Warren XIII Wszystkowidzące Oko

Autorka Tania del Rio
Ilustracje Will Staehle
Wydawnictwo Tadam
Spodoba się dzieciom 8-12 lat.

warren i wszystkowidzace oko recenzja ksiazki dla dzieci

Warren XIII Wszystkowidzące Oko

Sprawdź cenę i dostępność tej książki!

Kolejne części po angielsku

Mam nadzieję, że kiedyś ukażą się kolejne części po polsku. 

Warren the 13th and the thirteen Warren the 13th and the Whispering Woods