Chyba każdy się zgodzi, że małe, kilkumiesięczne dzieci, są wprost stworzone do tulenia i noszenia na rękach? Dzieci bardzo to lubią i wszystko jest w porządku, bo rodzice też lubią nosić na rękach swoje szczęścia.
Dla niektórych przychodzi jednak moment, kiedy każda próba odłożenia dziecka, kończy się jego płaczem. Nie da się zjeść, umyć, napić herbaty. To znaczy, da się, ale z dzieckiem na rękach. To bywa męczące.
Jaką moc ma dotyk mamy?
Nikogo chyba nie trzeba przekonywać o tym, jak ważne jest budowanie więzi między dzieckiem a rodzicami. I to na każdym polu. Fizycznym (dotyk) i psychicznym (relacje rodzinne, poczucie bezpieczeństwa, odporność psychiczna). Jednak, jak to z teoriami bywa, wiele z nich brzmi pięknie, ale trudno wcielić w życie te piękne założenia, bo rodzic małego dziecka bywa (jest przez większość czasu) zmęczony i potrzebuje chwili dla siebie.
Co chwilę rozmawiam z zestresowaną młodą mamą, która mówi, że całymi dniami nosi dziecko na rękach, bo wie jak ważny jest dotyk. Jednak jest to męczące. Nic się nie da zrobić w domu, ciężko nawet się umyć, bo maluch płacze pod drzwiami łazienki. Awanturuje się, jak tylko człowiek chce się go na chwilę pozbyć z tych rąk, a ja noszę, choć nie jest to już dla mnie ani przyjemność, ani budowanie więzi czy „słodki ciężar”, a zwykła udręka. Jestem coraz bardziej nerwowa.
Powiedzmy sobie jasno, rodzice mają prawo do takich uczuć, bo rodzic idealny istnieje tylko w wyobraźni.
Rodzic idealny i niegrzeczne dziecko. Co poszło nie tak? >>
Wyrzuty sumienia
Do tego dochodzą wyrzuty sumienia, bo przecież kiedy odłoży się dziecko z rąk na podłogę (niech się pobawi), ono zaczyna płakać. Żal rozrywa serce matki, a ból rozrywa nadwyrężony kręgosłup. I tak to trwa w zamkniętym kole. Co z tego, skoro jest zgodne z teorią o budowaniu więzi przez dotyk, skoro jest powodem do cierpienia?
Chciałabym od razu zaznaczyć, że jestem wielką zwolenniczką budowania relacji przez dotyk. Stworzyłam na ten temat kilka artykułów m.in: Jak 6 sekund może zmienić coś na lepsze w relacji z bliskimi? >>
Jednak jestem też zwolenniczką świadomego rodzicielstwa. Dla mnie oznacza to tyle, że każdą teorię warto przefiltrować przez swoje możliwości, potrzeby, charakter i ogólną sytuację życiową. Zwyczajnie – dopasować do własnego świata, wyciągnąć to, co najlepsze (i co się da, bo nie zawsze wszystko się da). Tym jednym ruchem można pozbyć się wyrzutów sumienia, że nie robi się czego, tak jak powinno. Każde rodzicielstwo jest inne więc jedna teoria – taka sama dla wszystkich – nie załatwia sprawy.
Nie chce zejść z rąk
Dodam tylko, że to nie jest artykuł dla tych, którzy chcą zostawić małe dziecko „do samodzielnej zabawy”, żeby ugotować w spokoju obiad czy ułożyć fryzurę. Nie chodzi w nim, o pozbycie się dziecka z pola widzenia, ale o bycie razem – jesteśmy przy dziecku, ale nie jest na naszych rękach.
Dlatego do tej związanej z dotykiem, dorzucam jeszcze inną formę na budowanie relacji, która jednocześnie jest podpowiedzią dla mam zmęczonych ciągłym noszeniem na rękach kilkumiesięcznego dziecka. Można malucha nauczyć poznawać świat z nieco innej perspektywy, a jednocześnie mieć pewność, że nie czuje się dorzucony, nie spędza dnia płacząc samotnie w kojcu, łóżeczku czy na dywanie, nie będzie miał traumy związanej z odrzuceniem. Jego poczucie bezpieczeństwa nie zostanie zaburzone na lata, tylko dlatego, że nie nosisz go na rękach przez cały dzień.
Niekoniecznie na rękach
Jasne, że dla kilkumiesięcznego maluszka, mama jest bardzo ważną postacią. Jest najważniejsza. Nic dziwnego, że domaga się jej obecności. Często więc płacze, kiedy mamy nie ma w pobliżu. A my – mamy – nie chcąc pozostawiać malucha płaczącego, najczęściej bierzemy na ręce. Taki odruch, zupełnie naturalny i bardzo potrzebny.
Fizyczny kontakt z maluszkiem jest niezmiernie ważny. Warto go dawać jak najwięcej, ale nie za każdym razem musi to być noszenie na rękach. I tu jest chyba cały pies pogrzebany. Warto poznać kilka sposobów na to, by zapewnić dziecku swoją bliskość, ale w nieco inny sposób. Ten inny sposób nie ma jednak nic wspólnego ze znanym od zawsze hasłem: Nie noś, bo się przyzwyczai.
Dlaczego tak lubi być na rękach?
Każda nosząca mama wie, że maluch bardzo szybko przyzwyczaja się do tego noszenia, bo to jest dla niego bardzo miła sytuacja.
Nie dość, że ma ciebie najbliżej jak się da, to jeszcze dobrze wszystko widzi z tej górnej perspektywy, czuje kołysanie (jak chodzisz to przecież kołyszesz). Jest świetnie i rozumiem tego malucha. Dlaczego miałby się nie dziwić, że mama chce zmieniać ten cudowny stan rzeczy? Dlaczego miałby się nie buntować? Nie ma żadnego powodu do tego, by nie płakać, kiedy chcesz się go pozbyć ze swoich rąk.
Oprócz noszenia na rękach
Daj mu powód, by nie płakał. Naucz innego sposobu spędzania czasu. Nie z a m i a s t noszenia na rękach, ale o p r ó c z. Z czasem maluch przyzwyczai się do tego, że wasza relacja może wyglądać też inaczej, niż tylko „na rękach”. Wątpisz? Skoro twoja pociecha szybko nauczyła się, jak sprawić, żebyś je brała na ręce, to jest żywy dowód na to, że świetnie sobie radzi z uczeniem się nowych rzeczy. Masz mądre dziecko. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, żeby nauczyć (pokazać), jak wiele radości może dawać wspólny czas, ale nie na rękach u mamy. Raczej, razem z mamą.
Dla twojego zdrowia fizycznego to też ważne, sama wiesz. Zmęczona mama to bardziej poirytowana mama. Nic dziwnego. Bycie zmęczoną mamą (na własne życzenie) też nie jest takie do końca fajne. Bycie czymś w rodzaju zabawki do transportu po całym domu, w ramach zajęcia dziecka i dania rozrywki (żeby nie płakało), to chyba nie jest twoje największe macierzyńskie marzenie? Jeśli jest, to w porządku, nie zmieniaj niczego na siłę. Jeśli jednak czujesz, że chcesz coś zmienić w waszej relacji, po prostu spróbuj.
Porozmawiaj o tym i o tamtym
Pierwszym krokiem jest to, co pewnie robisz przez cały czas. Tłumaczenie świata. A właściwie może mniej tłumaczenie, a opowiadanie o tym, co się dzieje, co robicie. Uprzedzaj tego kilkumiesięcznego malucha (wiem, że nie mówi i nie wszystko rozumie) o tym, co zrobisz i opisuj, to co robisz np.:
- Za chwilę położę cię na przewijaku. O tak.
- Będziemy ścielić łóżko. Podnosimy poduszkę, razem.
- Za chwilę będę ci zakładać kaftanik. O tu jest jedna ręka, a druga twoja ręka.
- Nalewam wodę do wanny, zobacz.
Może przy czytaniu w artykule, brzmi to trochę dziwnie. Może dla niektórych banalnie, bo przecież ciągle rozmawia się z dzieckiem. W tym konkretnym rodzaju komunikacji chodzi jednak o zwrócenie uwagi malucha na to, co się za chwilę wydarzy. I oczywiście między zwróceniem tej uwagi (najlepiej z pokazywaniem), a samym wydarzeniem, nie powinno minąć więcej niż kilka sekund. Żeby bobas miał szansę powiązać informację z czynnością.
Twój głos ma moc
To jest przecież też nawiązywanie relacji z dzieckiem. Opowiadanie mu o codzienności, o waszym świecie. Pewnie, że nie potrafi jeszcze odpowiedzieć, ale rób to. Szybko zobaczysz, że cię doskonale rozumie. Przy którymś kolejnym poinformowaniu o zakładaniu kaftanika, pewnie maluszek sam wyciągnie ręce do ubierania.
Tym opowiadaniem robisz coś jeszcze. Przyjdzie taki moment, że dziecko straci cię z pola widzenia (np. jesteś w łazience), ale będzie słyszało twój głos. I to będzie znajoma sytuacja, dająca ukojenie i poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście tylko na chwilę i dopiero gdy maluch podrośnie, ale żeby tak się stało, warto zacząć już.
Czym to się różni o d tej zwykłej komunikacji?
Czasami z irytacją i pośpiechem, próbujemy dziecko ubrać na spacer i co? Wije się, nie daje się ubrać, wierzga nogami. Przed chwilą było spokojne, a tu nagle taka awantura. O co mu chodzi?
Wyobraź sobie siebie na miejscu tego bobasa. Tylko może nie na przewijaku, ale w przedpokoju, a najlepiej opatulona kocem w zimowy wieczór na ulubionym fotelu. Siedzisz sobie z kawką i ulubioną książką (to taki dorosły odpowiednik bycia na rękach u mamy – relaksująca, miła sytuacja), aż tu nagle ktoś zrywa ci ten koc, zakłada czapkę na głowę i każe przejść w zupełnie inne miejsce. Bez uprzedzenia! Jak się wtedy czujesz?
Może lekko zdezorientowana? Może zdenerwowana? W sumie nie masz nic przeciwko przejściu do innego pomieszczenia, ale miło by było zostać uprzedzoną o tym, prawda? Spokojnie, bez gwałtownych ruchów. Wkurzasz się dodatkowo, bo nie zdążyłaś nawet zauważyć, jaką ci wciśnięto czapkę na głowę. Wszystko dobyło się szybko i (znowu użyję tego wyrażenia, bo jest kluczowe) bez uprzedzenia.
Każdy dorosły, jakoś tam zareaguje na taką sytuację. Jednak kilkumiesięczne dziecko ma niewiele możliwości komunikacyjnych. Będzie ryk, bo odłożyłaś z rąk na dywan. I nic to malucha nie obchodzi, że masz obiad do ugotowania, artykuł do napisania (lub przeczytania), zakupy do zrobienia, głowę do umycia czy kawę do wypicia. Chce na ręce i koniec.
Warto rozmawiać
Rozmawiasz z bobasem i opowiadasz świat w ten spokojny sposób, uprzedzasz, co się wydarzy. Dajesz czas małemu mózgowi na ogarnięcie sytuacji. Jesteś i rozumiesz, że czasem maluch płacze i nie jest to powód do panikowania. Jesteś przy nim.
Kiedy czujesz, że jesteś gotowa, spróbuj nauczyć malucha tego, że odłożenie go z rąk na podłogę, nie oznacza, że przestajecie być razem. Uprzedź: Teraz położę cię na kocu. Delikatnie, powoli. O tak. Jestem tuż obok ciebie. Siadam obok ciebie.
Jest to inny rodzaj bliskości, ale wciąż jesteś na wyciągnięcie ręki. Maluch cię widzi, czuje twój zapach, może cię dotknąć, słyszy. To zupełnie nowy rodzaj relacji, który pewnie nie od początku przypasuje dziecku. Siedzicie (lub leżycie) obok siebie np. na dywanie. I co? I maluch zaczyna płakać, bo chce na ręce. Wtedy sporo rodziców pęka i mówi, że to się nigdy nie uda. Spokojnie, przecież to pierwsza próba. Nowa sytuacja, z której dziecko ma prawo być niezadowolone.
Na rękach jest fajnie
Świat widziany z perspektywy bycia na rękach jest zupełnie inny niż ten na dole. Nie musi się maluchowi od razu podobać. Ale to też ważna perspektywa. Możecie patrzeć sobie w oczy. Łatwiej po prostu obserwować siebie nawzajem. To bardzo istotne przy budowaniu więzi z dzieckiem. Widzisz, co je interesuje, co ciekawi, na co zwraca uwagę. Ono też ma szansę widzieć ciebie. Nie jesteś już tylko mamą do noszenia i zabawiania, sapiącą z powodu bólu kręgosłupa i czającą się na kogoś, kto przejmie od ciebie na chwilę dziecko. Dostajesz inny rodzaj uwagi od pociechy. Bardziej świadomy. I dajesz też inny rodzaj uwagi. Zachęcający do aktywności.
No tak, to wszystko ładnie pięknie, tylko że po wylądowaniu na podłodze, dziecko wciąż płacze. I co teraz? Nic, po prostu bądź blisko i mów spokojnym głosem: Wiem, że jest trochę inaczej niż zazwyczaj. Widzimy swoje twarze. Mam dwie wolne ręce. Jestem tu. Poznajmy tę nową sytuację.
Złap dystans
Tak, maluch nadal płacze, choć powiedziałaś to pięknie i spokojnym głosem. Ale nie nie dzieje mu się krzywda. Płacze, bo chce ci powiedzieć, że jest inaczej. Ty to potrafisz nazwać, dziecko nie. Będzie przed wami jeszcze wiele sytuacji, w których coś się dziecku może nie spodobać. Przecież bycie mamą nie sprowadza się do tego, by zrobić wszystko, byle nie usłyszeć płaczu dziecka. Od takiej postawy można zwariować.
Oczywiście mówię o płaczu w warunkach, kiedy dziecko czuje się (być może dziwnie, inaczej) bezpiecznie. Jesteś, czuwasz, mówisz spokojnym głosem. Pozwalanie na taki płacz nie krzywdzi pociechy, jest po prostu formą komunikacji. To ten moment, kiedy w pewien sposób, pracujesz z tym płaczem (płaczącym dzieckiem). To wymaga obecności, cierpliwości i jakiegoś rodzaju samozaparcia.
Nadmiar zabawek
Jeśli teraz zaczniesz na siłę odwracać uwagę, zarzucić zabawkami, to dziecko może nie zrozumieć, o co chodzi. Niektórzy w tym monecie próbują dać zabawkę w zamian za swoją nieobecność, czyli coś w stylu: Zobacz, tu masz misia. Pobaw się, a ja szybko umyję głowę. Być może nawet i ta sztuczka zadziała raz, być może na chwilę. Jednak zupełnie nie o to chodzi w tym rodzaju budowania relacji.
Możesz natomiast spróbować powiedzieć: Rozumiem cię maluszku. Dla mnie to też nowość, ale dajmy podłodze/kocykowi/materacowi/łóżku szansę. Może nam się spodoba? Czujesz, mogę cię dotknąć. Mogę ci zrobić masażyk plecków. A ty możesz złapać mnie za palec. Chcesz?
Małymi krokami
Dalej sytuacja może się potoczyć bardzo różnie. Maluszek może się uspokoić i zainteresować zabawą z tobą w tej nowej pozycji. Może się na ciebie wspinać, chcieć się przytulić. To zupełnie naturalne i wspaniałe. Tulenie na siedząco lub leżąco, nie jest noszeniem na rękach. Jest zabawą, zabezpieczeniem potrzeby maluszka. Sam ci powie, co chce robić.
Jeśli zauważysz, że dobrze wam idą te podłogowe próby, z czasem mogą się pojawić zabawki w zasięgu wzroku i ręki. Dziecko pewnie chętnie się z tobą nimi pobawi. Tak, nadal jesteś. To, że nie płacze, nie jest powodem do wymknięcia się po kryjomu lub startowania do konkursu na perfekcyjną panią domu: Zabawił się grzechotką, to ja posegreguję wyprane ręczniki. Jeszcze nie. Na tym etapie po prostu bądź.
Nie trzeba spędzać tak całego dnia, ale chwila dziennie jest wstępem do późniejszych samodzielnych zabaw. No i co najważniejsze, to też moment wytchnienia dla twojego kręgosłupa. O to chyba głównie chodziło?
Jesteśmy razem
Może się też zdarzyć, że maluch wciąż będzie płakał i dłuższy czas się nie uspokoi. To żadne fiasko. To tylko informacja od dziecka, że mu ta sytuacja nie odpowiada. Woli być na rękach. Jeśli widzisz, że nie może się uspokoić, możesz po prostu powiedzieć: Widzę, że nie podoba ci się siedzenie na podłodze. Czy chcesz na ręce? Chodź, do mnie na ręce. Nadal jednak będziemy na podłodze.
W tej pozycji, mając dziecko na rękach, po prostu sobie bądźcie. Jemu nadal nie dzieje się krzywda. Wręcz przeciwnie, jest w twoich ramionach, a płacz jest formą rozmowy. I to jest ważna dla was chwila. Trzeba przetrwać ten płacz. Przynajmniej spróbować.
Wychowanie wspierające
Jasne, że nie może to trwać do wieczora. trochę też od ciebie zależy, jaki to będzie czas. Ten płaczliwy moment jest dla was obojga bardzo ważny. Ty komunikujesz coś dziecku:
- Chcę ci pokazać coś nowego.
- Jesteś przy mnie bezpieczny, ma prawo nie podobać ci się taka nowość.
- Mnie ma prawo męczyć noszenie na rękach cały dzień, chcę spróbować czegoś innego.
I dziecko coś komunikuje tobie:
- Wolę być noszony na rękach, bo się do tego przyzwyczaiłem i to budzi moje miłe skojarzenia.
- Ta sytuacja jest dla mnie nowa i dziwna. Nie wiem, jak się zachować.
- Nie znam tej sytuacji, nie czuję się w niej pewnie.
I tak sobie codziennie rozmawiacie parę chwil. Jeśli masz ochotę (potrzebę), spróbuj. Im więcej takich zabaw w poczuciu bezpieczeństwa z mamą, tym bardziej oswojona sytuacja. Po jakimś czasie, inni domownicy też mogą w nich uczestniczyć. I to jest moment, kiedy ty masz szansę na wolne ręce i umycie tej głowy, napicie się kawy. Bez dziecka na rękach.
A jakiej konkretnie części brakuje? Bo to nie jest w zasadzie artykuł o samodzielnych zabawach i zostawianiu dziecka na chwilę.
A co w przypadku 2 latki? To juz nie takie malutkie dziecko. A chodzi za kolezanka z wielkim placzem tak dlugo az ta jej nie wezmie… pewnie najlepiej zastosowac metode z art o „wymuszaniu”?
Dwulatki miewają takie momenty, że bez mamy boją się coś zrobić, ale faktycznie, moża spróbować innych metod. NIekoniecznie z tego artykułu.
Moje dziecko ma 1 miesiąc i cały czas chce być na rękach(śpi lekkim snem), nie mogę zjeść, wypić herbaty, iść do wc itd jak kładę do łóżeczka, bujak, wózka to jest straszny płacz. Cale szczescie śpi spokojnie całą noc. Pomocy Pozdrawiam
Moja córka ma 3miesiace i od samego początku jest tak że tylko na rękach jej najlepiej. Co prawda muszę przyznać że już coraz częściej chętniej leży ;)zagadujemy ją, ona po swojemu coś opowiada 🙂 rozgląda się uśmiecha jest zainteresowana… W końcu to minie… Mam nadzieję:D
Ja też czasem cały dzień czekam tylko aż zaśnie żeby w końcu coś zrobić 🙂 lub gdy leży spokojnie . Odkurzacz ją uspakaja czasem nawet gdy włączę ona zasypia… Przede wszystkim myślę że nie można się denerwować bo dziecko to wyczuwa …. Będzie dobrze.
Już właściwie mamy czerwiec więc Twój maluszek ma 3 miesiące jak to teraz u was wygląda ??
Pozdrawiam
Tak jak Pani pisze, teoria teorią, praktyka praktyką. Jestem ojcem 2 letniego syna, z (moimi) ciągłymi bólami pleców. Gdy próbuję zachować się tak jak opisano w artykule, po 15 minutach mój poziom stresu i adrenaliny (choć ktoś mniej dyplomatyczny mógłby te odczucia nazwać mniej parlamentarnie) sięgają absolutnie poziomu maksymalnego. Nie wytrzymam dłużej słuchając płaczu. Nie dam rady spełnić żądania i wziąć na ręce z powodu bólu.
Moja 2 latka non stop chce być noszona,gdy próbuję jej wytłumaczyć,że bolą mnie plecy wpada w histerie.Drugą kwestią jest usypianie jej.Zasypia mi na kolanach na siedzaco wtulona we mnie,natomiast przy próbie odłożenia jej na łóżko łapie mnie za ubrania i nie chce pościć.Przesypia na mnie całe noce…brak mi już sił
Co za lanie wody. Gówno artykuł. Nie musisz publikować mojego komentarza ważne że przeczytałaś. Gówno treść, spam.
Wszystko u Ciebie w porządku? Może potrzebujesz wsparcia emocjonalnego?
Moja córka zaczęła płakać już w szpitalu, tuż po urodzeniu, całe 3 dni I 3 noce była u mnie na rękach i przyssana do piersi Wyłam z bólu, alee myślałam, że jej to minie. Teraz ma 1,5 roku i od urodzenia noszę ją dzień w dzień, godzina w godzinę, minuta w minutę. Ostatnio trochę się uspokoiła i np. kiedy jesteśmy w ubikacji nie wali już głową o podłogę ani o ścianę jak tylko ją postawię na ziemi. Mała rzecz a cieszy, mogę się podetrzeć bez dziecka na rękach.
Mam jeszcze dwójkę starszych dzieci: 11 letnią córkę i 9 letniego syna, którym nawet w lekcjach nie mogę pomóc, bo muszę non stop nosić małą. Za to oni bardzo mi pomagają żebym mogła chociaż się umyć.
W zeszłym roku przeszłam rwę kulszową, nie mogłam chodzić ale musiałam nosić małą.
Dodam, że córka budzi się w nocy co pół godziny na pierś, przepraszam od miesiąca już jest lepiej, bo wstaje tylko 4 razy w nocy.
Jestem wrakiem człowieka, mam chyba depresję, nic nie ma sensu. Proszę o pomoc
Dziękuję za wpis, czekam na książkę. Czy będzie w niej szerzej rozwinięta kwestia ubierania maluszka bez kłopotów, marudzenia, krzykow, wyrywania się? Odkąd pamiętam stosuję metodę mówienia malcowi, co będę robić (pojdziemy na.spacerek, ale musimy się do niego przygotowac i odpowiednio ubrać, założę Ci spodnie na nóżki, jedna nóżka, druga nóżka itp.), ze spokojem, bez nerwów. Zawsze to się kończy buntem, wrzaskiem, placzem itp. Maluch ma 9 miesięcy, a ja wciąż mam nadzieję, że kiedyś ubierzemy się bez problemów.
Szybciej niż myślisz 🙂 Takie tłumaczenie zaowocuje w przyszłości, uwierz 🙂
My powoli opanowujemy tę trudną sztukę. Na razie mały sukces, bo nie ma płaczu bjak mama idzie do kuchni, bo wtedy można pobawić się zakrętkami i pudełkami przy jej nodze. Jednak przyznaję się, że często ulegałam pokusie iniak mały zajął się czymś w swoim koncie z zabawkami biegłam, żeby zrobić jak najwięcej. Przez takie zachowanie teraz często płacze jak tylko zbliżamy się do zagrody z zabawkami.
PS Jak zwykle artykuł w punkt!
To trzymam kciuki za powodzenie akcji. I dziękuję. 🙂
Czy powinnam w ten sposob przyzwyczajac juz 2 miesieczne dziecko? Czy to za wczesnie? Czy usypianie w lozeczku pomimo niezadowolenia i placzu moze skrzywdzic moje dziecko?
Swietny artykul
Pozdrawiam
Taki maluch bardzo potrzebuje bycia blisko mamy, chodzi o kilkunastomiesięczne dzieci, nie noworodki.
Bardzo pomocny wpis. Moja malutka ma dopiero miesiąc a już się zaczyna, więc będę stosować wspomnianą metodę profilaktycznie 🙂
Cieszę się, że odrobinę pomógł. 🙂 Dzięki.
A co Pani myśli o noszeniu prawie pięciolatka? Co prawda jest w trakcie brania antybiotyku ale jest na wakacjach. Pływanie w basenie czy bieganie po plaży nie wymaga noszenia ale każde 100m jest wymuszane stwierdzeniem ze już całkiem nic nie ma siły i trzeba go wziac na rączki.
Zbadałabym sprawę głębiej…
Mam podobnie. Jak sobie z t radzić ?
Dziewczyny mam to samo. Mam 6 miesięczna córkę i za nic w świecie zabawki, mata etc bo kończy się to jękiem po 5 minutach. Ręce i jeszcze raz ręce! Także czuje jakbym popadała w depresje nie czuje się zadowolona z tej roli ;( jakbym stanęła w miejscu. Czuje ze moje dziecko odczuwa brak mojej chęci i entuzjazmu. Co zrobić, żeby w tym wszystkim poczuć się lepiej?
A jak powyższy artykuł odnosi się do niemowląt? Synek ma 5 tygodni i jestem jego niewolnikiem????najlepiej mu na rekach lub przy piersi. Każda próba odłożenia kończy się strasznym płaczem ????
Niemowlaki potrzebują bliskości mamy. Bardzo. To jest w tym momencie najważniejsze dla rozwoju, budowania więzi i bliskości. Dosłownie fizycznie potrzebuje mamy w zasięgu. Za jakiś czas sytuacja się zmieni, ale nie w przypadku niemowlaka.
Co w sytuacji kiedy moje roczne dziecko jeszcze nie chodzi, ale raczkuje i kiedy Bawimy się razem na macie jest wszystko w porządku i kiedy zostawię ją bo bawi się sama idę właśnie do kuchni żeby zrobić chociażby śniadanie a ona z płaczem do mnie idzie i wstaje po mojej nodze wymuszając wzięcie jej na ręce i nie interesują ją żadne produkty które je w kuchni podaje na chwilę abym mogła zrobić śniadanie. Jestem już wykończona tą sytuacją, ponieważ nie zabawi się sama nawet na chwilę co robić w takiej sytuacji i jak nauczyć ją samodzielności abym mogła w spokoju zrobić śniadanie czy nawet pójść do toalety😔
Ja mogę powiedzieć że jestem niewolnikiem swojej 9,5 miesięcznej córki. Ciagle ma rękach a jak nie na rękach to jęczącą na podłodze ale to muszę ciagle być obok i robić klauna z siebie bo sama mało kiedy zabawi się zabawkami. Wszystko co muszę zrobić w domu okupione jest jej jękiem i płaczem bo zwyczajnie nie daje mi nawet wyjść do toalety, a przecież mamy wszystkie obowiązki inne niż dziecko…już nie wiem co robić , czuje jakbym popadała w depresje…
Mam bardzo podobnie i nie cieszy mnie już to macierzyństwo wręcz powiedziałabym że męczy 😔
Moje 8miesieczne dziecko ciągle wspina się na mnie. To w kuchni, to na podłodze. Nie jestem w stanie nic z nim zrobić. Nie śpi praktycznie w dzien, cały czas potrzebuje ruchu 🙁 tak jest tylko przy mnie, tzn z mamą 😉
Z mamą można (bez noszenia na rękach) także budować bliskość np. właśnie na podłodze, przy zabawach bez noszenia.
Moje dzieci są dowodem skuteczności budowania takich właśnie relacji. Od pierwszego dnia życia dyskutowalam z nimi, wprowadzajac je w momenty codziennych czynności. Bardzo dużo tulilam 🙂 zresztą jak można inaczej! Serce oczy dusza- wszystko chce! Ale też od początku starałam się mówić i o moich potrzebach. Mam dwójkę dzieci, prace, cały dom do ogarnięcia. Niespełna roczna córeczka pozwala mi odkurzyć! Zrobić obiad. A ja jej za to zawsze dziękuję, mówiąc że robię to dla nas. Synek już starszy, 4-letni, dużo pomaga 🙂 bo zna i moje potrzeby. Mamy cudowne wieżi! I owszem, chwilami jest trudniej; trudno wyjść na siusiu. Ale to nic 🙂 rozumiem, że w te chwile to oni mają swoje potrzeby. I w ich spojrzeniach widzę, że mi dziękują, że wtedy to ja jestem dla nich.
A co jezeli chodzi o noworodki? Moj synek ma tydzien i ciagle by tylko spał przy piersi ..
Noworodki potrzebują być na rękach jak najwięcej. Dla nich najważniejsza jest bliskość.
Od jakiegommiesiaca można wprowadzać te zasady by dziecko nie przyzwyczailo się do noszenia na rękach? Mój synek ma 4miesiace i już tesciowa A co najgorsze mój mąż mówi że źle to wychowuje bo uspokaja się tylko na rączkach… Nie mam wsparcia. Proszę męża by troszkę mnie odciazyl A on dziecko bierze na rece odkłada do łóżeczka czy matę i ma wszystko gdzieś.maly płacze okropnie A ja lecę bonnienmoge znieść płaczu. Tak.mi ciężko patrzeć i słuchać gdy on placze:(
Jeśli płacze i chce być na rękach to warto tulić i mieć na rękach, aż da sam znać, że już czuje się na tyle bezpiecznie, że nie potrzebuje ciągle na nich być. Nie da się tu określić wieku. To jest kwestia wyrobienia poczucia pewności i bezpieczeństwa u dziecka. Im częściej mąż odkłada go do „wypłakania”, tym częściej i mocniej zaburza jego poczucie bezpieczeństwa, a za tym idzie domaganie się bezpieczeństwa w ramionach mamy… więc płacze, że chce do mamy. To nie jest kwestia jednego momentu, ale obserwowania malucha i jego gotowości.
Dziecko 3 miesięczne cały czas domaga się bycia na rękach. Kiedy jest najlepszy czas uczenia dziecka że niekoniecznie muszą to być moje ręce aby móc ze mną spędzać czas. Proszę o pomoc o rady
Artykuł nie dotyczy niemowlaków, czyli cały rok matka powinna spędzać z dzieckiem na ręku. A zatem czas na codzienne czynności: toalete, przebranie się, jedzenie, pościelenie łóżka, wypranie dzieciecych ciuszków, przygotowanie dziecku posiłku (w drugim półroczu życia) jest tylko podczas drzemek dziecka?
Ja tak robię i mimo, że mój mąż jest także z tych sprzątających i robiących to nie wyrabiam się z niczym, a o odpoczynku mogę zapomnieć. Łączę się w bólu.
Dzień dobry. Ja mam taką sytuację z 13-miesięcznym dzieckiem które już chodzi i jego potrzeba wzięcia go na ręce nie tyle dotyczy już bliskości (którą miał i ma cały czas) ale tego, że jak coś robię np. przy blacie w kuchni to on chce to widzieć, chce w tym uczestniczyć, a ja nie mogę np. kroic czegoś nożem z nim na ręku, czy nalewać wrzątku, itp. Za każdym razem mu tlumacze dlaczego nie moge go teraz wziąc na ręce, ale to nie działa – kończy się płaczem a nawet krzykiem. Nie chcę żeby synek zaczął wymuszać to branie na ręce za każdym razem, tez mam już problemy z plecami od tego noszenia (wazy już 10 kg), jestem z nim sama w domu i nie mogę całego czasu spędzać z nim na podłodze…Jak postępować w takiej sytuacji?
Pisze Pani, że nie jest to artykół dla tych którzy chcą w spokoju ugotować obiad i zostawić dziecko „same sobie”. Niestety wiele kobiet nie ma możliwości wynajęcia osób które zrobią to za nas, wyporność męża też ma swoje granice. Moja córka chce być wyłącznie na rękach mimo stosowania praktyk, które Pani zaproponowała, nie są skuteczne ani na krótką ani na dłuższą metę. Dziecko nawet nie płacze odłożone na chwilę na ziemię, ono krzyczy! Córka w wieku 10 miesięcy waży 12 kilo i nie, nie chce być w nosidełku, chce być na rękach, PRZODEM do świata. Uczestniczyć, a nie oglądać. Jestem zmęczona bo nawet podgrzanie jej jedzenia konczy się krzykiem (nie mogę operować wrzątkiem z dzieckiem na rękach), wręczenie jej mężowi (niech nosi i zabawia) konczy się także krzykiem jeśli jestem w domu. Nawet moja mama, która uważa że przyrodzonym prawem niemowlęcia jest ma na rękach i jęczeć co sił jeśli mama wychodzi z pokoju stwierdziła, że mała jest niezwykle przylepna. Bardzo bym chciała móc chociaż odrobinę ulżyć dziecku (i sobie) w sytuacji gdy je odkładam ale nic nie działa…