Dotyk jest jedną z najpiękniejszych form kontaktu rodzica z dzieckiem. Mówię oczywiście o dobrym, przyjaznym dotyku, który daje poczucie bezpieczeństwa i którym można powiedzieć „kocham cię”, ale też zapewnić poczucie bezpieczeństwa.
Już w siódmym tygodniu ciąży, dziecko w łonie mamy, zaczyna poznawać, czym jest dotyk, bo to jedyny zmysł, który rozwija się tak wcześnie. Mamy w ciąży nieustannie dotykają z czułością brzucha. Trochę dlatego, że nie mogą się doczekać, aż będą mogły wziąć na ręce bobasa. A trochę dlatego, że oprócz mówienia, to jedna z form kontaktu z dzieckiem „jeszcze po drugiej stronie”.
Dziecko potrzebuje bliskości
Nie przesadzę, jeśli powiem, że przychodzący na świat maluch, potrzebuje dotyku niemal tak samo, jak tlenu do oddychania. Czy przeżyje bez czułych ramion rodzica? Pewnie tak, choć różnie bywa. Już w starożytności odkryto, jak ważny jest dotyk dla rozwoju niemowlaków. Zauważono, że chore dzieci, pozostawione same sobie, gorzej radzą sobie z chorobą. A te przytulane i noszone – o wiele lepiej.
Noszenie, kołysanie, przytulanie, mogą zdziałać cuda. Dziecko bez czułego dotyku, nawet jeśli przeżyje, nie będzie szczęśliwe. Po prostu. I nie wyrośnie na szczęśliwego dorosłego. Potrzebuje dotyku do budowania: relacji, bliskości, bezpieczeństwa.
Otulanie niemowlaka
Czuły dotyk ma wpływ na emocje już od pierwszych chwil życia. Nie muszę chyba prosić, żebyś wyobraziła sobie pozostawione samemu sobie, płaczące dziecko, po to, by zrozumieć, jak ważny jest dotyk mamy. Jak ono może się czuć, kiedy nie ma w pobliżu nikogo, do kogo można się przytulić? Ta potrzeba jest ogromna i równie ważna, jak cała pielęgnacja związana z opieką nad noworodkiem.
Jedną z metod budowania poczucia bezpieczeństwa najmłodszych maluszków jest Swaddling. To metoda otulania (wciąż związana z czuciem i dotykiem), która ma pomóc maluchowi zaaklimatyzować się po drugiej stronie brzucha mamy.
Te pierwsze tygodnie, czasem nazywane są „czwartym trymestrem” (to określenie używane przez amerykańskiego pediatrę dr Harvey’a Karp’a). Coś w tym jest. Dziecko poznaje nowy świat, nowe otoczenie, nowych ludzi. Musi czuć się bezpiecznie, żeby jakoś funkcjonować. Dotyk, otulanie i bliskość rodziców (zwłaszcza mamy), są kluczową sprawą.
Czy każdemu dziecku to się podoba? Oczywiście, że nie, ale wiele noworodków bardzo sobie ceni ten rodzaj bliskości, bo kojarzą go z przyjaznym (choć nieco ciasnym) brzuchem mamy. Jak to robić prawidłowo? Prosta instrukcja filmowa.
Dotyk ma moc
Czasem słyszę, że „kiedyś tak się nie rozczulano nad dziećmi i też jakoś wyrosły na ludzi”. Bardzo nie lubię polemizować z takimi argumentami, bo jasne jest, że od braku czułego dotyku „się nie umiera” (choć i takie przypadki bywały!). Dzisiaj, dzięki badaniom wiadomo, że człowiek gorzej radzi sobie z emocjami (w tym nerwami), kiedy w jego dzieciństwie i ogólnie życiu, brakowało czułego dotyku.
Kiedyś nie było tego rodzaju badań i matki intuicyjnie czuły, jak ważny jest dotyk, bo m.in.:
- relaksuje,
- zapewnia poczucie bezpieczeństwa,
- sprawia radość,
- buduje więź.
Dotyk daje szczęście
Dzisiaj wiemy o wiele więcej, bo dotyk również:
- sprzyja wydzielaniu hormonów wzrostu i szczęścia,
- usprawnia funkcjonowanie układu oddechowego i krążenia krwi,
- wpływa na pracę (rozwój) mózgu (kora okołooczodołowa).
Kora okołooczodołowa, rozwija się w ciągu pierwszych trzech lat życia. Jednak nie rozwija się sama z siebie, nie rośnie jak kończyny czy włosy. Wytwarza się dzięki relacjom społecznym i bliskości, którą dziecko dostaje (lub nie) od rodziców/opiekunów. Odpowiada za umiejętność wczuwania się w przeżycia innych ludzi, empatię, wyciąganie wniosków, rozumienie zachowań innych ludzi. Deficyt bliskości przez pierwsze lata życia, jest właściwie nie-do-nadrobienia w przyszłości.
Brak bliskości
Brak dotyku może oznaczać dla człowieka m.in.:
- nieprawidłową pracę (rozwój) mięśni,
- brak poczucia bezpieczeństwa,
- nieprawidłowy rozwój emocjonalny,
- nieradzenie sobie z wyzwaniami,
- trudności w nauce,
- mniejszą odporność fizyczną (zdrowie) i nerwową (stres),
- kłopoty z ruchem i panowaniem nad ciałem (propriocepcja).
W prostych słowach tłumacząc, odpowiada za to, jak sobie nasz organizm radzi w zmieniających się warunkach np. kiedy mamy do ominięcia dziurę w chodniku lub przejście po wyboistej drodze, bez potykania się czy upadania.
Po co jak się tak rozwodzę nad mocą dotyku?
Bo jakoś tak skupiamy się na nim od samego początku, a potem… zapominamy? Wiem, że cudownie jest tulić noworodki i niemowlaki. Łatwo. Instynktownie. One jeszcze nie tuptają, nie uciekają, jak np. ciekawe świata dwulatki. Co wcale nie znaczy, że te uciekające maluchy, naszego czułego dotyku nie potrzebują. Może nie w takiej ilości jak bobasy, ale wciąż bardzo dużo. Starsze dzieci (tak, te zbuntowane nastolatki i dorośli) zresztą, również.
Takie rozmowy podrzuca mi mój tajny informator, któremu bardzo dziękuję, a cytat zaczerpnęłam z http://www.polskieradio.pl/23/5366/Artykul/1718142,Przytulanie-jest-nam-niezbedne-do-zycia
Moje dziecko jest agresywne
Skupię się jeszcze przez chwilę na ignorowaniu dotyku. Już wiadomo, że nie wpływa to dobrze na psychikę człowieka. Tylko, jak ta wiedza przekłada się na rzeczywistość? Niezbyt ciekawie. Kiedy dzieje się coś z zachowaniem dziecka, często rodzice zwracają się do mnie z prośbą o poradę. Wiele rozwiązań i wspólne szukanie odpowiedzi, sprowadza się do konieczności odnowienia pozytywnych relacji i bliskości. Do dotyku.
Bywa, że dziecko, zwłaszcza chłopcy (bo oni mają jeszcze wciąż mniejsze przyzwolenie społeczne na okazywanie emocji i czułości), zaczynają zachowywać się agresywnie. Wdają się w bójki i nie stronią od nich, mimo tzw. kar i rodzicielskich pogadanek.
Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że prowokowanie bójek może mieć związek z brakiem poczucia bliskości i deficytem dotyku. Kilkulatkom (uczniom) może go brakować, bo jakoś tak bardziej, zarezerwowany jest dla najmłodszych. Bójka, czyli kontakt fizyczny, jest rozładowaniem tych nagromadzonych emocji, które nie znalazły upustu w pozytywnych relacjach i czułym okazywaniu troski. Jeśli dziecko nie zna innego sposobu, to z pewnością (prędzej czy później) zorientuje się, że agresja pozwala wybuchnąć i na chwilę poczuć się lepiej. Ale to nie jest rozwiązanie, prawda?
Zapobieganie agresji
Tak niewiele trzeba. Rozwiązanie jest (dosłownie) na wyciągnięcie ręki. Skoro już wiadomo, jak ważny jest dotyk, to może warto wysilić się odrobinę i pilnować, by mieli go pod dostatkiem nasi najbliżsi. Nie tylko dzieci, ale one przede wszystkim. One dopiero kształtują układ nerwowy i poznają emocje. A konkretnie to, jak sobie z nimi radzić.
Receptory dotyku są niemal na całym ciele człowieka. Skóra jest największym kanałem sensorycznym. Znajduje się na niej ok. 500 tysięcy receptorów. To oznacza, że nawet jeśli pociecha jest już starsza i niekoniecznie noszona na rękach, to i tak można budować poczucie bezpieczeństwa, przez zabawy związane z dotykaniem ciała (oczywiście zawsze za przyzwoleniem dziecka):
- łaskotki,
- turlanie,
- bujanie,
- granie w łapki,
- czesanie włosów,
- masażyki,
- kąpiel,
- kołysanie itd.
Dziękuję, że przeczytałaś. Jeśli uważasz, że ten artykuł może się komuś jeszcze przydać, udostępnij go, śmiało!
Mnie zastanawia czy zaburzenia sensoryczne mogą być częściowo skutkiem braku bliskości, dotykania w niemowlęctwie?
Poza tym jestem świeżo po lekturze książki „Mocno mnie przytul” (C. Gonzalez). Wszystko wskazuje na to, że nie da się „przesadzić” z przytulaniem i bliskoscią, ale już w drugą stronę – czyli ich brakiem – owszem. Skąd więc w naszym społeczeństwie takie poglądy „nie noś bo rozpiescisz/przyzwyczaisz”, „nie bierz na ręce, bo dziecko wymusza/manipuluje”? Dlaczego tak rzadko się słyszy, że dzieci po prostu tej bliskości potrzebują a jej ograniczenie nie przynosi nic dobrego? Ostatnio wdalam się w polemikę dotyczącą „wygaszania placzu” (brak reakcji na płacz dziecka kiedy „powinno spać”, w efekcie czego dziecko w konsu zasypia z ze zmęczenia). Gdy zauważyłam, że takie metody skutkują wyuczoną bezradnoscią, ktoś inny stwierdził, że reagowanie na każde „kwikniecie” to rozpieszczanie i wychowywanie dzieci na socjopatow… no i oczywiście zostałam wrzucona do worka „madek”. Przyznam, że ręce mi opadły i nie umiem dyskutować jeśli ktoś ma tak skrajne poglądy. I dlatego tym bardziej dziękuję za ten artykuł, bo to sprawia, że czuję mimo wszystko, że moja intuicja mnie jednak nie zwodzi.
Zaburzenia sensoryki jak najbardziej mają wpływ na chęć byci a9Lub nie) przytulanym. A co do skrajnych opinii… one naprawdę mają jakieś znaczenie dla Twojego budowania relacji z dzieckiem? Żadna skrajność nie jest dobra.
Mam prawie 7 latka i ma problemy emocjonalne , jest bardzo wrażliwym chłopcem. Płacze w domu , przedszkolu. Teraz po przeczytaniu tego artykułu wiem że dotyk jest dobry . Ja nie przytulalam go bo wcześniej nie chciał, miał problemy z integracją sensomotoryczna , chodziliśmy z nim na si 3 lata , teraz sam chce się przytulać. Lecz nie zawsze, teraz widzę jakie błędy popełniłam i chce je naprawić. Tylko czy się uda. Ja sama będąc dzieckiem nie dostałam czułości i bliskości od mamy .
Nikt się nie rodzi z wiedzą na temat emocji i wychowania, powodzenia z synkiem i dużo uścisków 🙂 Zapraszam też do naszej grupy, gdzie rozmawiami i się wspieramy https://www.facebook.com/groups/wychowaniewspierajace/
Chłone każdy artykuł Twój Aniu, ale ten jest dla mnie bardzo bliski, z uwagi na maleństwo 3miesięczne, które mam obecnie w domu 😀 te moje 6-cio klogramowe szczęście, bym nie wypuszczała z rąk, a do tego zacałowałabym je codziennie całe od stóp do głowy 😀
Dobrze wiedzieć, po przeczytaniu Twojego artykułu, jak radzić sobie w późniejszym wieku z tymi przytulaskami <3
Pozdrawiam
Śle dalej w świat te dwie duże garści informacji!!
Dziękuję i życzę wielu cudownych chwil z maleństwem 🙂
Moja córka od samego początku była noszona, tulona, bujana na wszelkie możliwe sposoby. I często słyszałam, że rozpieszczam, że manipuluje mną, że gdy dorośnie nie będzie w stanie sama sobie poradzić bo wciąż tak blisko ze mną. Nie szczególnie się tymi radami przejmowałam i dzięki Bogu obstawałam przy swoim. Dziś ma już 10, jest samodzielną „prawie nastolatką;), potrafi zadbać o siebie nie potrzebuje mojej stałej obecności by radzić sobie w świecie, można powiedzieć, że wie czego chce. Przytulanie się nadal jest dla niej ważne, tak po prostu dla okazania uczuć, ale również w chwilach dla niej trudnych, kiedy sobie z czymś nie radzi, kiedy dopada złość. Sama prosi „przytul mnie” i to nadal pomaga:) Ale dobrze również przeczytać, że jednak miałam rację.:) Pozdrawiam
Mam córeczkę prawie 7-miesięczną. Staram się ją nosić (chciałam w takim ergonomicznym nosidełku, ale fizjoterapeutka nie wyraziła jeszcze zgody), ale na rączkach jest trudniej, bo zaczyna mi wysiadać kręgosłup, tym bardziej, że to ja ją noszę, bo wiem, jak to robić w miarę poprawnie dzięki rehabilitantkom. Córka ma obniżone napięcie mięśniowe, ale za to się odgina, w dodatku ma zdiagnozowany refluks. Nie ukrywam, że to mnie trochę odstrasza, bo po ćwiczeniach, jakie wykonujemy w domu, już często brak mi sił na długie noszenie:-(Chociaż tyle, że karmię piersią. I tak naprawdę to nie wiem, jak ją tulić. I gdzie się zgłosić po poradę, jakto robić,
żeby jej nie zaszkodzić. I pytanie, czy ten stracony czas da się jeszcze nadrobić…