W wychowaniu wspierającym duży nacisk kładę na odpowiedzialność rodzicielską, czyli wszystkie słowa i rzeczy, które zdarzają się na naszej drodze w komunikacji z dzieckiem. Także te związane z potknięciami, wypowiadane w gniewie lub nieświadomości. To się zdarza, ale nie powinno być normą, bo odpowiedzialność właśnie każe się zastanowić, co po takich komunikatach zostaje w głowach i sercach dzieci? Nie twierdzę, że zawsze trzeba odpowiadać i reagować „książkowo”, ale twierdzę, że odpowiedzialność rodzicielska wymaga ciągłych poszukiwań.
- Przez ciebie znowu krzyczę, zepsułaś atmosferę przy obiedzie, idź do siebie i to przemyśl. Może lepiej skoncentrować się na tłumaczeniu niż wzbudzaniu w dziecku winy i karach za zachowania, które mogą być spowodowane konkretnymi sytuacjami. Jeśli gniew bierze górę nad rozsądkiem, to nie ma szansy na zerknięcie, skąd się biorą te niepożądane zachowania. Więcej na ten temat napisałam tu: Zrób trzy kroki zanim zaczniesz „wychowywać”.
- Znowu się wierciłaś i wylałaś sok na stół. Dlaczego nie potrafisz wysiedzieć spokojnie przy stole? Lepiej pokazać dziecku jak znaleźć rozwiązanie w konkretnej sytuacji niż mieć pretensje o naturalne zachowania. W pewnym wieku ruch jest podstawą funkcjonowania dziecka i po prostu zawsze będzie się wierciło. Dąży do ruchu, to wrodzona potrzeba. Zamiast wyciszać potrzebę ruchu można zaproponować konkrety, które zmniejszą ryzyko kłopotów np. kubek z zamykanym wieczkiem, odsunięcie picia z zasięgu rąk dziecka itd.
- Nie wstaniesz od stołu póki nie zjesz do końca obiadu. Chyba lepiej pokazać dziecku konsekwencje jego decyzji i wyborów zamiast decydować za nie i karać. Oczywiście, maluch nie zawsze i nie wszędzie może i potrafi sam zdecydować, ale warto dać szansę jeśli jest taka możliwość. Wyjaśnić spokojnie „co się stanie jeśli…”, bo oczywiste dla dorosłych sprawy, bywają zagadką dla dziecka. Może nie wie, że jeśli nie zje to będzie rozdrażnione. Ale może też nie musi zjadać wszystkiego co ma na talerzu, tylko dlatego, że „stałam pół dnia przy garach”? Więcej na ten temat znajdziesz tu: Inne dzieci jakoś potrafią, a ten mój nigdy nie usiedzi przy stole!
- Nie potrafisz się zachować to nie będziemy się tu dłużej bawić. Wracamy do domu. Jeśli maluch nie zachowuje się „po naszej myśli”, lepiej zastanowić się dlaczego się zachowuje w konkretny sposób, zamiast od razu ucinać trudną sytuację. Dziecko przecież tak samo jak każdy czuje, myśli i ma pewne wyobrażenia o świecie. One często nie idą w parze z dorosłymi oczekiwaniami, stąd te zgrzyty komunikacyjne i zachowania, których nie rozumiemy. Jeśli maluch wierzy, że jest kochany i akceptowany, ale też rozumie dlaczego rodzice o coś proszą, czegoś wymagają, chętniej też współpracuje na różnych poziomach. Więcej na ten temat znajdziesz w tym artykule: Ile razy próbowałaś wytłumaczyć, a okazywało się, że jak grochem o ścianę?
- Nie, bo tak powiedziałam, jestem rodzicem i mam do tego prawo. Trudno się nie zgodzić z takim argumentem i równie trudno się zgodzić. Sytuacja jest patowa. Zdecydowanie brak w takim stwierdzeniu szacunku dla dziecka, od którego wymaga się pewnych rzeczy ze stanowiska „bo tak”. Pewnie, że trudniej, ale chyba lepiej na dłuższą metę nauczyć pociechę, że rodzicielskie prośby to nie rozkazy, że nie zawsze muszą się dzieciom podobać, że jest przestrzeń na dyskusję. Bo nie chodzi o to żeby dziecko nas przegadało i jednak nie spełniło prośby, ale żeby ją rozumiało i wiedziało, że rodzic wie, dlaczego o coś prosi. Mimo sprzeciwu malucha, prośba zostaje w mocy, bo dorosły wie co robi i nie jest chorągiewką na wietrze. Więcej na ten temat znajdziesz tutaj: Nie musisz się ze mną zgadzać.
- No dobra, już dobra, tylko przestań marudzić. Szacunek dla dziecka to także pokazanie, że argumentowanie, bunt i sensowna komunikacja, mogą doprowadzić do zmiany zdania. Tylko niech to będzie prawdziwa dyskusja, a nie odpuszczanie, bo „wymarudziłeś swoje”. Na dłuższą metę maluch zacznie rozumieć, że prośby, zakazy, nakazy czy jakiekolwiek komunikaty rodzicielskie, nie mają większego znaczenia, skoro i tak można je zignorować lub zakrzyczeć. Trochę więcej o tym znajdziesz tu: Reaguj i oczekuj reakcji.
- Jak tobie nie zależy to mi też nie. W sumie nie do końca wiadomo o co chodzi w tym komunikacie. I pewnie dziecko też nie zrozumie. Konkrety zamiast emocjonalnych ogólników, pozwalają zauważyć konsekwencje pewnych działań i w przyszłości dokonywać lepszych wyborów. Lepiej zabrzmiałoby to zadnie w innej formie: Umawialiśmy się, że jak się uwiniesz z obowiązkami do 17:00, pójdziemy do kina. Nie zrobiłeś wszystkiego więc dziś do kina nie idziemy. Co wcale nie znaczy, że po tym konkrecie nie nastąpi fala żalu, rozczarowania i poczucia, że „ja to mam najbardziej surowych rodziców na świecie”. I dobrze, że nastąpi, bo to wszystko potrzebne jest do ćwiczenia umiejętności radzenia sobie z rozczarowaniami i porażkami. Ale to także ważne ćwiczenie odpowiedzialności. Gdzie, jeśli nie w domowych, bezpiecznych warunkach, z okazaniem szacunku dla żalu i rozczarowania, ale też stanowczości rodzicielskiej, dziecko ma to ćwiczyć? O odpowiedzialności w trochę inne odsłonie opowiedziałam również tu: Co by się stało gdyby dziecko wzięło odpowiedzialność za swoje emocje?
- Jak to mnie nie kochasz? Przecież jestem twoją mamą! Kiedy słyszymy, że dziecko wykrzykuje pod naszym adresem takie słowa, chce się płakać lub też krzyczeć. Albo najlepiej kazać maluchowi jednak nas kochać, bo przecież „jak to tak”? Lepiej jednak w takich sytuacjach wziąć głęboki oddech i pomyśleć, że nie każdy taki krzyk warto brać do siebie. Słowa potrafią ranić, ale czasami to tylko słowa, a dorosły to osoba dojrzała emocjonalnie (tak optymistycznie zakładam), potrafiąca wyjaśnić dziecku, jak inaczej można wyrzucić z siebie złość. Więcej o tym temacie opowiedziałam tu: Nie lubię cię, mamo! Idź stąd!
- Znowu się złościsz? O co ci tym razem chodzi? Złość i wszystkie inne emocje z puli „negatywnych” bywają nieciekawe i nie lubimy ich, ale są – zarówno w nas jak i w dzieciach. Im cześciej złoszczące się dziecko usłyszy: Przestań natychmiast, tym szybciej dojdzie do wniosku, że pokazywanie złości czy gniewu jest złe (powoduje awantury), nieopłacalne (mama wysyła mnie do pokoju kiedy potrzebuję bliskości), dołujące (każą mi przestać, a ja znowu nie dałam rady tego zrobić, coś pewnie ze mną nie tak) i ogólnie „niegrzeczne”. A przecież wszystkie emocje są ważne, nie da się wychować szczęśliwego człowieka okazującego tylko te pozytywne. Dziecko powinno jak najcześciej słyszeć, że wszystkie są w porządku. Forma ich okazywania to inna sprawa. Więcej w tym temacie znajdziesz tu: Dlaczego moje dziecko pyskuje?
- Ja już nie wiem co mam robić. Jedni mówią tak, drudzy inaczej. No właśnie, jeśli każdy mówi coś innego, warto poszukać informacji i wyrobić sobie własną opinię, schemat działania, wybrać najlepsze rozwiązanie. Rodzicielska intuicja w połączeniu z odpowiedzialnością, to potężna sprawa, która trochę dzisiaj została zakrzyczana przez natłok informacji. To dzieje się zresztą nie tylko w sferze rodzicielstwa, ale w zasadzie w każdej innej także. Zamiast narzekać na zbyt wiele informacji, lepiej przestudiować samodzielnie kilka ciekawie wyglądających książek, porozmawiać z doświadczonymi osobami, przefiltrować to przez własne pomysły, potrzeby i możliwości, żeby wybrać to, co będzie najlepsze dla rodziny. To zadanie, którego nikt nie wykona za współczesnego rodzica, a ślepe podążanie jedną ścieżką, może (choć nie musi) zakończyć się zdziwieniem: Co poszło nie tak?
Te tematy mogą się przydać
https://nietylkodlamam.pl/13-sposobow-na-okazanie-dziecku-milosci/
https://nietylkodlamam.pl/ksiazki-dla-dzieci-o-emocjach/
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.

Bardzo ważne 10 zdań – przypominajek, jak nie warto postępować, bo one odwrócą się później przeciw nam – niby to wszystko wiem w teorii, ale w praktyce, w emocjach często o tym zapominam, czasem przypomina mi się gdy już padło jakieś z tych zdań. Może zrobię sobie z tego małą ściągę gdzieś na ścianę, żeby czasem zerknąć i nie zapominać o tym 😉 Bardzo fajny, przydatny artykuł – dziękuję i pozdrawiam.
Dziękuję bardzo, wiadomo, że teoria niby znana, a z praktyka różnie bywa. Mnie się też czasem wyrwie, ale warto mieć świadomość i pilnować tego „wyrywania się”. 🙂
Też pomyślałam o sciądze z tego tekstu. Bo niektóre tematy już przerabialismy, a niektóre czuję, że już wkrótce… I jak tu zareagować żeby nie zgłuszyć tych cudownych indywidualności, żeby rozwijały się w miłości, akceptacji ale i mądrych granicach? Wielkie wyzwanie!
Dziękuję za wskazówki i za poczucie, że podążam właściwą drogą.
Trzymam kciuki! 🙂