Położyć spać malucha, który całkiem niedawno odkrył czym jest samodzielne chodzenie, bieganie, fikanie i uciekanie rodzicom, to jest wyczyn. Ile matek (i ojców) tyle pewnie sposobów na ułożenie bomby energetycznej do spania.
Porad jest wiele, mniej konkretów, a jeszcze mniej narzędzi, które mogłoby choć odrobinę pomóc. To jest właśnie narzędzie. Tajemnica tkwi w rytuale, powtarzalności i niezmienności codziennych wieczornych czynności. Każdy mały człowiek (tak, buntownik też) bardzo potrzebuje tego rytmu doby, którego oczywiście nie potrafi nazwać, ani też często docenić (zerknij na wpis o codzinnym czytaniu na dobranoc i ściągnij Rytuał wieczornego czytania krok po kroku).
Nie ma się co oszukiwać, rodzice tego rygoru także potrzebują. Dla odpoczynku, chwili wytchnienia i wieczornego relaksu. Czy łatwo go wprowadzić do codziennej rutyny? Bynajmniej. Trudno i to bardzo, przynajmniej na początku. Ale naprawdę opłaca się kłaść dziecko do łóżka zawsze o tej samej, dość wczesnej porze, bo:
- maluch uczy się wtedy, że jest to niezmienny element dnia,
- jego organizm (mózg) zaczyna rozumieć rytm dnia i nocy i dostosowuje funkcjonowanie do niego,
- dziecko czuje się bezpiecznie wiedząc, że istnieją na świecie pewne stałe elementy,
- wieczorne rytuały zasypiania budują więź między dzieckiem i rodzicem,
- dziecko jest wyspane i wypoczęte po spokojnie przespanej nocy.
Tylko teraz rodzi się pytanie, jak to sensownie ogarnąć. Spieszę z pomocą. Pośród wielu porad znalazłam narzędzie, a konkretniej książkę. To książka, którą maluch musi utulić do snu. Zatem jeśli nie miałaś pomysłu jak wcielić w życie ten rytuał, to już wiesz, bo to jest prosta instrukcja krok po kroku.
Okazuje się, że z książką jak z dzieckiem. Trzeba zapytać, czy umyła ząbki, okryć kocykiem, przytulić, dać buziaka. A także opowiedzieć bajeczkę i poczekać aż spokojnie zamknie oczy i zaśnie. Słodka myszka na obrazku, twarde kartki, które wytrzymają wiele, jedno zdanie na stronie i żadnych gwałtownych zwrotów akcji. Błękit zasypiającego nieba, senność się wkrada zupełnie niepostrzeżenie.
Możesz się zastanawiać, czy dziecku szybko znudzi się taka książeczka? To zależy od ciebie. Nauka rytuałów polega na ich powtarzalności. Jeśli raz przeczytasz i odłożysz na półkę to pewnie dziecku szybko się znudzi. Ale jeśli zaprosisz książkę do codziennego zasypiania, dziecko się do jej usypiania chętnie przyzwyczai. I na tym polega jej siła. Możecie przecież utulonej do snu książce opowiedzieć jeszcze jedną, piękną bajkę. Zresztą książka o to poprosi.
Niech będzie z wami codziennie skoro została stworzona do uczenia spokojnego zasypania w pewnym rytmie. Niby nic wielkiego – sen. Przecież każda pociecha prędzej czy później pójdzie spać, prawda? A jednak to bardzo, bardzo ważne. Rytm, spokój, zaufanie. Rytm… spokój… zaufanie…
Dobranoc.
Autor Vincent Bourgeau & Cedric Ramadier
Wydawnictwo Babaryba
Jaka urocza publikacja!
Prawda? I działa 🙂
My teraz na dobranoc juz tylko czytamy:) Jak Julcia byla niemowlakiem to wtedy jej spiewalam:)
My śpiewamy dużo. W dzień wesoło, wieczorem spokojniej. Różnie – raz kołysanki usypianki, raz mini-mini. Marysia uwielbia muzykę od małego bo jest dzieckiem niewidomym więc ten świat muzyczny chyba zostanie atrakcyjny jeszcze bardzo długo
Zaczynamy od przeczytania bajeczki. A potem śpiewam moim dwóm synom kołysanki. Najczęściej jest to Aaa kotki dwa, które uwielbia młodszy, a dla starszego Na Wojtusia z popielnika, wliczając po kolei – na mamusie, na tatusia itd. Jak bez bajki, tak i bez kolysanek nie może się obejść 😉
Śpiewałam mojemu maluchowi już jak był w brzuszku i śpiewam nadal; )
My czytamy i spiewamy. Zalezy od tego na co mamy ochote. Czesto najpierw czytamy a potem zasypiamy przy kolysankach:) ach spij czy twinkle to u nas norma;)
Śpiewałam jak była w brzuszku i od 11 lat śpiewam coraz mniej,bo Młoda dorasta,ale lubi jeszcze czasem poczuć się malurka 🙂 najczęściej śpiewane są i były Kotki dwa, ale i Na Wojtusia z popielnika też 🙂 Pozdrawiam 🙂
Specjalnie dla mojej ukochanej córci, jak tylko się urodziła, nauczyłam się wielu piosenek. Do usypiania najlepsze są: „Ach, śpij kochanie” (dzięki czemu matka sama przypomniała sobie cudowną wersję utworu w wykonaniu Adolfa Dymszy i Eugeniusza Bodo), „Puszek Okruszek” i „Co powie tata” Natalii Kukulskiej oraz – uwaga – „Kto wymyślił naszą miłość” Anny Jantar (który to utwór był grany na pierwszy taniec na naszym ślubie, moim i męża).
Starszej nie śpiewam, Młodszemu czasami po cichutku tak. Ja wiem, że to nieważne jaki się ma głos i że się śpiewać powinno dzieciom i z dziećmi… ale mój głos jest taaaaaak bardzo na NIE, że nie chcę im zasypiania psuć 🙂
Ja śpiewam Basi i w ciągu dnia i wieczorem. I jest to jedyna osoba, która cieszy się jak zaczynam śpiewać ???? Najbardziej lubimy Jadą,jadą misie ☺
Dziękuję Wam za udział w zabawie, książka wędruje do Aga C-B. Gratulacje 🙂
A ja mam chyba olbrzymi problem, gdyż pomimo moich wszelkich starań i prób wprowadzenia elementu czytania przed snem, moja ponad 2,5 letnia córeczka nic a nic nie chce ich słuchać. Gdy tylko wezmę książkę do ręki wyrywa mi ją i sama udaje, że czyta. Nigdy nie udało mi się doczytać bajki do końca i zamiast usypiać, wyciąganie książki jeszcze bardziej ją pobudza. Sama nie wiem co robić… Gdy była w brzuszku, wraz z tatą czytaliśmy jej, ja śpiewałam, po narodzinach zaś robiliśmy to dalej. Niestety rzadko chciała oglądać książeczki, obrazki, o grzecznym słuchaniu bajki nie wspominając 🙁 macie może jakieś pomysły co tu zaradzić? 😀 Pozdrowienia!