
Baśnie i legendy polskie
Od czasu do czasu sięgam po legendy. Bywają straszne, z pewnością nie są przesłodzone, generują tysiąc razy więcej pytań ze strony dziecka… i właśnie za to je lubię. (więcej…)
Od czasu do czasu sięgam po legendy. Bywają straszne, z pewnością nie są przesłodzone, generują tysiąc razy więcej pytań ze strony dziecka… i właśnie za to je lubię. (więcej…)
Nauka czytania metodą sylabową przypomina trochę układanie domku z klocków, a „Czytanki sylabowe z obrazkami” to książka dla dzieci, ale też narzędzie dla rodzica, które to budowanie domku ułatwi.
Zdaję sobie sprawę z tego, że wielu rodziców nie jest do końca pewnych, czy „to już czas” żeby uczyć czytać. Nauka czytania kojarzy się ze szkołą i czasem dumni jesteśmy, choć jednocześnie niepewni, co dalej zrobić, gdy dziecko interesuje się literami i czytaniem. Czy nie będzie się nudzić w szkole? Czy nie lepiej, żeby teraz hasało po dworze, zamiast uczyć się czytać?
Jeśli nauka czytania nie jest jedyną aktywnością dziecka np. zamiast spacerów, to nie widzę powodów do niepokoju. Wręcz przeciwnie, jest wiele powodów do radości, gdy dziecko (czasem już dwulatek) wykazuje zainteresowanie literami. Jego zainteresowanie nie oznacza, że musimy zacząć uczyć czytać, ale z pewnością możemy rozwiać fascynację literami.
Bywa, że trzy i czterolatki chcą czytać, bardzo interesują się literami i wyrazami, a my nie chcemy (bo to nuda w szkole i tak „na mieście mówią”, że to za wcześnie). Warto jednak pamiętać, że wiele dzieci otwiera się na konkretne tematy w trakcie przeżywania faz wrażliwych.
To moment, kiedy dziecko wyraźnie daje do zrozumienia, że konkretny temat je ciekawi i bardzo chętnie zdobywa wiedzę. Taka faza wrażliwa nie potrwa wiecznie, zaledwie chwilę, to jest świetna furtka do wykorzystania potencjału i zainteresowania. Masa maluchów przeżywa fazę zainteresowania czytaniem w wieku przedszkolnym i wiele dzieci w sposób zupełnie naturalny, uczy się wtedy czytać.
O fazach wrażliwych i sposobach ich wykorzystania napisałam więcej w artykule pt. Metoda Montessori w wychowaniu >>
Właśnie dla takich dzieci idealna jest metoda sylabowa, bo podczas nauki czytania można dziecko zaangażować do zabawy (klaskanie, skakanie, sylabizowanie). Ale też dlatego, że ułożenie 2-3 sylab w jeden wyraz to mniej roboty dla mózgu (oczywiście w wielkim uproszczeniu), niż ułożenie kilku pojedynczych liter.
Nie wszystkie dzieci interesują się czytaniem, każdy ma swój czas, swój wiek i swoje tempo rozwoju, to zrozumiałe.
To książka pod patronatem Tylko dla Mam – Aktywne Czytanie. Spełnia wszystkie wymogi, jakie stawiam książce mającej wspierać dziecko i rodzica w nauce czytania metodą sylabową.
W środku znajdziemy kilka czytanek, każda z dwukolorowymi wyrazami podzielonymi na sylaby. Dwa kolory bardzo ułatwiają (zwłaszcza młodszym dzieciom) czytanie sylabowe, choćby dlatego, że wiadomo (to widać) ile sylab ma dany wyraz.
Podział na kolory pozwala też wizualnie zapamiętać wygląd sylaby, co w przyszłości pozwoli dziecku składać je bardzo szybko w wyrazy, bo nie trzeba będzie już łączyć pojedynczych liter w sylaby i dopiero układać z nich wyrazów. Sylaba po sylabie, coraz szybciej dziecko będzie czytało teksty. Bardziej chodzi o to, żeby zapamiętało wygląd sylaby (globalnie) niż żeby za każdym razem składało ją od początku.
Czcionka w czytankach jest duża, oddechy między linijkami wręcz ogromne. Z jednej strony dlatego, że muszą się między nimi zmieścić obrazki, ale też po to, żeby dziecku „nie skakały” linijki, nie mieszały się. Warto zachęcać dziecko do pokazywania placem czytanej sylaby, potem (jak już nie musi dzielić wyraźnie na sylaby) wyrazów i obrazków.
Obrazki w tekście to rodzaj przystanku. Mózg dziecka uczącego się czytać (niezależnie od metody, radości i ciekawości oraz fazy wrażliwej) wykonuje bardzo ciężką pracę, a obrazek w tekście jest przerywnikiem, czyli takim trochę odpoczynkiem od sylab.
Krótka zmiana czynności (nazywam obraz a nie odczytuję sylaby) jest tym samym co dla dorosłego oderwanie się od monotonnej czynności po to, żeby „złapać drugi oddech”. Oczywiście przy czytaniu sylabowym to mikroskala, ale można użyć takiego porwania.
Bohaterami opowieści są zwierzęta i dzieci. Bardzo się cieszę, że te czytanki zawierają dużo wyrazów dźwiękonaśladowczych, powtórzeń i „refrenów”, które pozwalają podczas nauki czytania także utrwalać to, co przed chwilą zostało odczytane. Utrwalać na zasadzie zapamiętania, a nie czytania od nowa za każdym razem.
Ilustracje mają znaczenia przy nauce czytania, bo pomagają zrozumieć (zobrazować) treść, a w tym wypadku są też częścią tekstu. Ilustratorka zadbała, żeby były wyraźne, są ciepłe, zabawne, przyjazne. Co ważne, nie powinny (i nie są) być przesadnie śmieszne, karykaturalne, bo nie mają odciągać od nauki czytania, ale wspierać koncentrację dziecka.
Wreszcie tematy poszczególnych czytanek, to też jest ważne, bo każda z nich opowiada o czymś ważnym i znanym dzieciom w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Mamy tu: zająca który nie chciał obcinać paznokci, strachliwego smoka lubiącego warzywa, czarownicę stroniącą od słodyczy, zarozumiałego słonia-narcyza, który dostał ważną lekcję pokory itd.
W wielu czytankach przewija się też wątek doradzania innym i to w kontekście, który jest mi bliski, czyli bez narzucania innym swojego zdania. Jeśli ktoś pyta o poradę, szuka jej to świetnie, że możemy pomóc. Nieproszone porady i uważanie, że mój sposób jest najlepszy, dość często są tu zauważane i wyjaśniane tak, by dzieci zrozumiały, że mają prawo do własnego zdania i własnych decyzji.
Uważam, że te czytanki, właśnie ze względu na ciepło, przyjazny klimat i spokojny przekaz w stylu „żyj i daj żyć innym”, spodobają się też młodszym dzieciom i tym, które wcale nie mają zamiaru uczyć się czytać, a po prostu lubią ciekawe historie z możliwością pokazywania obrazków podczas wspólnego czytania.
Kiedy już masz pewność, że dziecko kojarzy i rozpoznaje litery, bawcie się nimi jak klockami i łączcie w sylaby. Sylabizowanie to umiejętność, która pomaga w czytaniu, potem też w pisaniu.
Mózg dziecka uczącego się pisać wykonuje ogromną pracę. Ty mówisz: „Napisz słowo DOM”, a dziecko musi zrobić bardzo dużo.
To jest bardzo trudny proces. Maluch pisze litera po literze, bardzo mocno zastanawiając się, jak każda z nich wygląda. Zdarza się, że zapomni. Zwłaszcza przy trudniejszych wyrazach.
Wtedy przerywa proces zapisywania, pobiera odpowiednie informacje np. zerkając na literę w książce i kończy pisanie. Jeśli jest w połowie wyrazu, łatwiej będzie mu wpaść w rytm i nie zaczynać procesu od nowa, tylko od konkretnej sylaby. Bo to nic innego jak rytm, a w rytmie wiele rzeczy łatwiej robić.
Zanim jednak pisanie, najpierw jest czytanie. Wiele jest szkół nauki czytania, moją ulubioną jest nauka czytania metodą sylabową. Dlaczego?
To plastyczne przedstawienie zalet sylabizowania w bardzo wielkim uproszczeniu (naprawdę wielkim), ale przecież nie o to chodzi, żeby teraz zagłębiać się szczegóły, tylko żeby ułatwić dziecku naukę czytania. Znajomość liter i sylabizowanie ułatwiają ją zdecydowanie.
Sylabizowanie wymagane jest (i oczywiście nauczane) już od początku przedszkola. Wstępem do tego są wszystkie rytmiczne, rymowane piosenki. Dzięki nim dziecko łatwiej oswaja sylabizowanie, czytanie i w końcu pisanie. A rodzice są od tego, żeby otoczyć opieką, wesprzeć. Żeby to zrobić z głową, nie trzeba wiele wysiłku. Tak jak otaczasz codzienną troską, otocz też literami, potem sylabami i wyrazami. Tyle możesz zrobić sama i to w formie znakomitej zabawy.
Dzieci lubią interaktywne książki. Takie czasy. Lubią też zadania i wyzwania. Lubią zagadki i labirynty, różnice i mozaiki. Jasne, że nie wszystkie. Ale z pewnością znakomita większość chciałaby wiedzieć, co takiego porabiają pszczoły kiedy wlatują do swojego ula? Jak wygląda dwór królowej pszczół? I po co im właściwie to ciągłe latanie nad łąką? (więcej…)
Zęboszczotki to nieco artystyczna, bardzo wciągająca książka dla dzieci, w której roi się od szczoteczek do zębów.
Przychodzi taki moment w życiu człowieka, że bardzo, ale to bardzo pragnie być szczerbaty. To też jest mniej więcej ten sam wiek, kiedy wyobraźnia bucha i wybucha pomysłami niczym rozpędzona lokomotywa. I tak się składa, że to też ten wiek, kiedy dziecko powinno zacząć zupełnie samodzielnie myć zęby. Dla takich właśnie dzieci napisano tę książkę. (więcej…)
Kłopoty to specjalność Matyldy. Zresztą, może bardziej tarapaty. Takie, jak przeżywa każdy kilkulatek. Zabawne, urocze i pouczające. (więcej…)
Przyroda ma swoje sekrety, które każdy może zobaczyć. Wystarczy tylko bardzo dobrze się jej przyjrzeć. W naszym zaganianym świecie, pełnym trąbiących na siebie samochodów i wciąż dzwoniących telefonów komórkowych, trudno jej się przyglądać. A jednak można i nawet trzeba. (więcej…)
Figle migle, czyli książka francuskiego artysty Herve Tullet i moja odpowiedź na hasło: Maaaamooo! Nudzi mi się!
Zdarza ci się czasami coś takiego usłyszeć? Przyznam, że mi rzadko, ale bywa, co zresztą nie spędza mi snu z powiek. Pisałam o tym w artykule pt. Dlaczego dziecko powinno się nudzić? >> (więcej…)
Złamałem trąbę! Najśmieszniejsza, najbardziej zwariowana i najsłodsza seria książek dla dzieci o słoniu Leonie i śwince Malince. Tak się cieszę, że się rozrasta. Choć oczywiście nie cieszę się, że Leon złamał trąbę! Jak do tego doszło? Nooo to jest długa historia.
Czasem coś się zdarza lub coś się robi… bo tak. Leon pewnego dnia postanowił właśnie tak zrobić. Pobawić się z hipciem, jego siostrą i nawet fortepianem. I świetnie się bawili, choć ta zabawa nie była bezpieczna. Za to bardzo fajna. (więcej…)