Moje dziecko szybko się podaje. Jak mu pomóc? Jest tyle rzeczy „do wyćwiczenia”, a dzieci to często małe nerwusy, które chcą tu, teraz, od razu. Albo nawet nie chcą spróbować, bo wiedzą, że im się nie uda. A ściślej rzecz biorąc, nie wiedzą, tylko się zamartwiają na zapas.
Zakładanie spodni. Niby prosta sprawa. Wyobraź sobie swoje dziecko, stojące przed tym (lub podobnym) wyzwaniem. Jedne dzieci uczą się ubierać bardzo szybko. Nie mają problemu z tym że podejdziesz, odrobinę pomożesz, że coś jest krzywo lub uwiera. Tym razem uwiera, następnym razem już nie.
Za szybko się poddaje
A może twoje dziecko w tej scenie, od początku jest nastawione negatywnie do koncepcji samodzielnego ubierania spodni? Bo to jest przecież trudne. Skoro do tej pory ty to robiłaś, dlaczego nagle każesz robić to samodzielnie? Jest to powód do awanturki i to zanim jeszcze się zacznie ubieranie. A potem? Pewnie słyszysz coś takiego: Nie udało się ubrać za pierwszym razem. Nigdy się nie uda!
Jeśli się zastanawiasz, które z tych dzieci rozwija się prawidłowo, to powiem od razu, że jedno i drugie. I nie odkryję Ameryki twierdzeniem, że każde rozwija się po swojemu, prawda? Może jednak uchylę rąbka mniej znanej tajemnicy o tym, że każdy człowiek rodzi się z pewnymi predyspozycjami do podejmowania wyzwań i wprowadzania zmian w swoim życiu. Żadne z tych predyspozycji nie są ani lepsze, ani gorsze, po prostu są inne.
Kluczem jest sposób myślenia
Obserwując swoje dziecko w różnych okolicznościach, pewnie dość szybko stwierdzisz, czy jest osobnikiem nastawionym na myślenie stałe, czy może rozwojowe. Te dwa sposoby postrzegania siebie w rzeczywistości zostały określone przez psychologów już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
Dzieci patrzące na siebie przez pryzmat myślenia stałego uważają, że takie się po prostu urodziły. Nie mają zakodowanego dążenia do podejmowania kolejnych prób. Uważają, że taki jest stan rzeczy i koniec. Mają takie, a nie inne możliwości i już.
Są powody, że się poddaje
Z czasem, wzrastając w określonych warunkach, jedne zaczynają uważać się są ładne, inne, że są mądre, jeszcze inne za niegrzeczne itd. A skoro jestem niegrzeczna, to jak niby nagle mam stać się inna? Skoro jestem łamagą, to wiadomo, że nie nauczę się jeździć na rowerze! Mniej więcej tak siebie postrzegają maluchy z predyspozycjami do myślenia stałego.
Z kolei dzieci myślące rozwojowo to te, które jakoś instynktownie rozumieją, że im więcej człowiek ćwiczy, tym łatwiej mu coś (osiągnięcie celu) przychodzi i lepiej wychodzi. Nie postrzegają więc siebie przez pewne określenia: zdolny, mądry, łamaga. Nie poprzestają na wierze, że takie są i nic się z tym nie da zrobić np. Nie potrafię jeździć na rowerze i już.
Zamiast denerwować się (frustrować), że nie potrafią czegoś zrobić, wolą działać i sprawdzać, czy tak naprawdę jest. Nie przywiązują się tym samym do tych określeń i chętnie szukają różnych rozwiązań w trudnych sytuacjach.
Czy tak już im zostanie?
Jacy dorośli wyrosną z tych dwóch typów dzieci, to już zależy od nas – rodziców. To, że ktoś ma predyspozycje do takiego, a nie innego sposobu myślenia, wcale nie znaczy, że tak musi zostać na zawsze. Wszystko dzieje się w mózgu. A już najwięcej zależy od tego, co dziecko słyszy od dorosłych.
Tak jak idąc na dietę, zawsze usłyszysz, że zanim zaczniesz kupować mniej słodyczy lub głodzić się, powinnaś poukładać sobie (co nieco) w głowie. Zmienić sposób myślenia i sposób działania. W innym wypadku, całe odchudzanie – prędzej czy później – skończy się efektem jojo.
Zmienić perspektywę
Dokładnie tak samo jest ze zmianą sposobu myślenia (widzenia siebie) przez dzieci. Jeśli nauczymy je, pokażemy im, że kolejne podejmowane próby przynoszą coraz lepsze rezultaty, to z tych małych pesymistów patrzących w sposób stały, mogą wyrosnąć niestrudzeni badacze świata. Tak jak przy odchudzaniu ważna jest „zmiana nawyków żywieniowych” lub „stylu życia”, tak w wypadku dzieci – zmiana myślenia o sobie i swoich możliwościach. Nie na chwilę, ale na każdy dzień. Wtedy się uda.
Dorośli też to mają
Nie wiem, czy też tak masz, ale czasem trafia się na osobę, która od początku jakoś dołuje. Niby gadacie o mało ważnych sprawach np. pogodzie, ale właśnie podczas tej krótkiej gadki, po prostu czujesz, że dzisiaj to już słońce nie wyjdzie. Dobrze będzie, jeśli jeszcze kiedykolwiek wyjdzie. Pięknie to ujął Alexander Graham Bell:
Czasem tak długo wpatrujemy się w drzwi, które się zamykają,
że nie widzimy tych, które się otwierają.
Jak mogę pomóc?
Może odrobinę przesadzam w tym przykładzie, ale na pewno masz w swoim otoczeniu dorosłych przekonanych o tym, że potrafią przenosić góry. To ci, którzy słysząc o twoim problemie mówią: Jak ci pomóc? Ci, którzy zamiast roztrząsać problem i rozkładać na czynniki pierwsze, ewentualnie szukać winnych, skupiają się głównie na poszukiwaniu rozwiązania.
Są i tacy, którzy podczas tej samej rozmowy, mówią: No cóż, takie jest życie i trzeba się z tym pogodzić.
Jednych i drugich wychowali jacyś rodzice, jakieś społeczeństwo. I teraz znowu zerknij na swoje dziecko. Tym razem pamiętając, że ono od urodzenia obserwuje ciebie. Czy szybko się poddaje? Czy jedna, dwie nieudane próby oznaczają płacz, nerwy, stres i zdenerwowanie?
A moje dziecko?
Nie mówię o wygrywaniu i przegrywaniu w planszówki, nie mówię o rywalizacji z rówieśnikami. Mówię o codziennych czynnościach. Mniejszych i większych wyzwaniach, przed którymi – siłą rzeczy – dzieci stają każdego dnia.
Każdego dnia przecież czegoś się uczą. Jednym zdobywanie nowych umiejętności przychodzi łatwo. Dla innych każda rzecz jest problemem. A tobie już trochę ręce opadają, bo przecież wciąż się słyszy, że dzieci są takie ciekawe świata, tak chętnie doświadczają, takie chłonne te młode umysły. Patrzysz na swoje dziecko, które rzuca w kąt skarpetkę „bo trudno założyć” albo kopie rower, bo nie może utrzymać równowagi. I sama masz ochotę rzucić coś w kąt.
Już wiem, dlaczego się poddaje
Być może twoje dziecko urodziło z ukierunkowaniem do stałego myślenia, które nie pozwala mu cieszyć się z doświadczania nowych rzeczy. Możesz mu pomóc na kilka sposobów. To nie jest wyrok, to tylko pewna predyspozycja naturalna, którą można zmienić. Im wcześniej się zacznie, tym łatwiej o sukces. Oczywiście wszystko w formie rozmów i zabaw.
Znowu wracam do odchudzania się. Sam wiesz, że są ludzie (genetycznie) obciążeni tłuszczykiem tu i ówdzie. Jednak to, czy będą otyli, zależy w dużej mierze od nich. Od nawyków żywieniowych, pracy nad ciałem itd. Mogą wyćwiczyć swoje ciało. Najpierw jednak muszą wyćwiczyć mózg. On jest sterem i okrętem w każdym działaniu. W sposobie postrzegania siebie – również. Tak samo ćwiczy się go w kwestii zmiany myślenia ze stałego na rozwojowe.
Ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć
Oczywiście, jak z wieloma wrodzonymi cechami, natura tak to zorganizowała, że pewne rzeczy da się po prostu wypracować. Najpierw jednak warto je zrozumieć. Kiedy po kolejnej nieudanej próbie spływa na dziecko fala frustracji, to jasne jest, że się wkurza. Nie potrafi powiedzieć: To całe ubieranie spodni wydaje się być bardzo skomplikowane. Nie udaje mi się od razu więc czuję frustrację. Nie, dziecko tego nie powie (wielu dorosłych też nie potrafi). Dziecko wrzaśnie lub rzuci tymi spodniami o podłogę i się rozpłacze.
W tym odcinku podcastu opowiadam o technikach radzenia sobie z frustracją i zachęcania dziecka do podejmowania kolejnych wyzwań. Mimo wrodzonego nastawienia na „nie”.
Teraz już wiesz, jak wspierać dziecko w radzeniu sobie z sytuacjami, które na początku wydają się trudne do opanowania i frustracją, trudną do zrozumienia.
Małymi krokami
Jednak chciałabym jeszcze dodać kilka pomysłów związanych z zachęcaniem do podejmowania kolejnych prób. Czasami rodzice mogą zmienić jeden czy dwa komunikaty kierowane w stronę dziecka. Tylko tyle, a to co uzyskujecie w zamian, jest po prostu bezcenne.
- Nie używaj ogólników: ładne, super, rewelacja. Ładny rysunek to tak konkretnie jaki? Lepiej opisuj to, co widzisz. Zachowanie i starania dziecka: Widzę, że użyłeś wszystkich kolorów kredek, jakie masz w pudełku. Mocno się przy tym napracowałeś, ale efekt jest niesamowity. Dawno nie widziałam tak kolorowego pomidora.
- Kiedy chwalisz mówiąc: Ale jesteś zdolna, fajny pomidor, to przekazujesz (pewnie nieświadomie) pochwałę opartą na byciu „jakimś”. Kiedy twoje dziecko zakoduje sobie, że jest zdolne i głównie na tym oprze budowanie poczucia wartości, to wyobraź sobie, co się stanie, kiedy ktoś powie: Ale brzydki pomidor. Albo, kiedy nie wygra konkursu plastycznego na najładniejszy rysunek pomidora. Co może pomyśleć? Nie jestem zdolna, bo mi się nie udało. Rodzice nie mieli racji. Nie umiem rysować ładnego pomidora.
- Jeśli mówisz: Jesteś ładna, to tak naprawdę nie motywujesz do żadnego działania tylko określasz, jakie dziecko jest (twoim zdaniem). Łatwo w ten sposób wyrobić postrzeganie siebie przez pryzmat wyłącznie bycia jakimś (mądry, grzeczny, niegrzeczny, nerwowy, niejadek, zdolny). Lepiej utwierdzać dziecko w przekonaniu, że nie jest wyłącznie „jakieś”. Ważniejsze o tego jakie jest, staje się wtedy to, co może, chce i potrafi zrobić, jeśli tylko włoży w to odrobinę wysiłku. To przez działanie zmienia się rzeczywistość, a nie przez wyłącznie bycie: mądrym, ładnym, zdolnym czy miłym.
- Nikt nie chce być raz na zawsze określony, wsadzony w pewne ramy. Zwłaszcza dziecko powinno mieć pole do poszukiwania, a nie szarpania się z przyklejoną łatką.
- Pozwól działać po swojemu. Zostańmy już przy tym obrazku przedstawiającym tęczowego pomidora. Wiesz, że nie istnieją w rzeczywistości, ale twoje dziecko miało ochotę wysilić się właśnie podczas rysowania tęczowego pomidora. Więc warto docenić ten wysiłek zamiast edukować i poprawiać, bo pomidory to są raczej czerwone.
- Nawet jeśli coś się nie uda np. jakiś cel nie zostanie osiągnięty, też możesz wspierać i motywować. Jeśli ten tęczowy pomidor był akurat rysowany na konkurs plastyczny i niestety, twoje dziecko nie zdobyło pierwszej nagrody, choć bardzo na nią liczyło, to też nie koniec świata. To znaczy… pewnie dla malucha przez chwilę tak, ale ty możesz w tej smutnej sytuacji pokazać radosny promyk. I o to właśnie chodzi, żeby takich promyków szukać w każdej sytuacji. Ćwiczyć mózg dziecka w ich wyszukiwaniu: Przykro mi, że tym razem nie udało ci się zdobyć pierwszej nagrody, ale twój pomidor był najbardziej kolorowym pomidorem na całej wystawie. Widziałeś ile osób uśmiechnęło się patrząc na twój rysunek? Patrzenie na niego sprawiło im wielką radość.
Razem damy radę!
Pokaż dziecku, że ćwiczenia dają rezultaty. Wymyślcie wspólnie jakąś rodzinną przygodę do przeżycia. Najlepiej nauczcie się czegoś nowego np. wrzucanie piłki do kosza (lub papierowych kulek do pudełka). Na początku wszyscy będziecie w tym dość słabi, ale po kilku dniach systematycznych ćwiczeń, na pewno okaże się, że idzie wam coraz lepiej. Tylko tyle – wesoła zabawa połączona z wyzwaniem i ćwiczeniami. Przy okazji dużo rozmawiajcie o tym, ile dają systematyczne ćwiczenia. Tym sposobem dziecko dostanie, jakby na tacy, dowód na to, że macie rację.
Niejedne badania psychologiczne potwierdzają, że komunikaty wspierające mają sens. Że dzieci, które słyszą często o tym, że własną praca i ćwiczeniami można zmieniać swoją przyszłość, stają się właśnie tak myślącymi dorosłymi. Natomiast dzieci słyszące głównie, że są zdolne czy mądre, polegają wyłącznie na tej wierze płynącej „z zewnątrz”. Nie mają jednak zakodowane w mózgu, że od ćwiczeń i wysiłku wkładanego w zdobywanie nowych umiejętności, zależy bardzo wiele.
Kiedy zacząć?
Jak najwcześniej. Już. Bolesny jest dla zdolnych i mądrych ten moment, w którym okazuje się, że stają przed wyzwaniem wymagającym ćwiczeń. Że bycie zdolnym nie wystarczy do szybkiego zasznurowania buta. Trzeba poćwiczyć. Nie radzą sobie z porażką, bo nikt ich nie nauczył osiągać sukces przez ćwiczenia. Prędzej czy później, tych wrodzonych zdolności zaczyna brakować. Czy to na etapie szkoły podstawowej, czy może nawet jeszcze w przedszkolu. A już na pewno w dorosłości.
Takie rozmowy i przede wszystkim ćwiczenia, utwierdzające mózg w przekonaniu, że kolejne próby przynoszą rezultaty, są ważne dla budowania poczucia wartości i wiary w siebie. A wszystko zaczyna się od słów płynących od rodziców.
Bardzo dziękuję za ten artykuł, mam w domu takiego małego nerwusa (prawie 7 lat), który przy porannym ubieraniu robi awantury z powodu „kołnierzyka”. Od września idzie już do szkoły, więc jeszcze większy stres mnie ogarnia, co to będzie każdego dnia rano. Spróbujemy wprowadzić Pani porady w życie.
Co do książki to fantastyczny pomysł, pisze Pani bardzo ciekawe artykuły ale nie zawsze mam czas przeczytać wszystkie. Łatwiej też zajrzeć do książki, niż szukać w internecie artykułu na konkretny temat, tak więc czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam 🙂
Dziękuję bardzo, życzę powodzenia w szkole! Akurat przez wakacje można poćwiczyć to i owo W kwestii motywacji 🙂
Bardzo dziękuję za ten artykuł. Mój mąż tak łatwo się frustruje, jak mu coś nie wychodzi i nie chcialabym, by mały brał przykład z taty z tym reagowaniem na porażkę. Jak na razie synek chętnie podejmuje próby, ostatnio koniecznie chce sam zakladac bluzkę. Jednak po kilku nieudanych próbach zniechęca się i chce pomocy, aby nastepnym razem spróbować znów az do skutku. Na pewno chętnie udostępnię Pani artykuł, bo jest wyjątkowy i daje nadzieję, ze „z dzieckiem jest wszystko w porządku, rozwija się prawidlowo, a ze inaczej podchodzi do tego tematu niż Z…” Dzis na placu zabaw jedna mama bardzo się martwila tym, ze jej dziecko łatwo się poddaje. Moze ten artykul jej pomoże.
Dziękuję za te miłe słowa. Większość przedszkolaków szybko się poddaje, bo to taki moment w ich rozwoju, ale właśnie w tym momencie wsparcie rodziców w podejmowaniu prób jest takie ważne. 🙂
Bardzo przydatny artykuł. Najlepsze i zarazem najgorsze jest to, że bardzo dużo zależy od wychowania i rodziców. Szkoda, że przed zajęciem w ciążę nie robią testów czy ktoś się na rodzica nadaje. Rodzic zaangażowany i chcący pomoc swojemu dziecku tak długo będzie szukał, aż znajdzie rozwiązanie. Pani blog jest kopalnią wiedzy. Często go czytam, nie mogąc się oderwać. Najchętniej zaprosiłabym Panią do mojej pracy na spotkanie z rodzicami, by otworzyć co niektórym oczy. Życzę Pani wytrwałości w pisaniu książek. Im więcej wartościowych pozycji na rynku tym lepiej.
To prawda, świadomi rodzice to prawdziwy skarb. O tych rodzicach… zacytowała Pani zdanie, które napisałam wczoraj w najnowszym artykule (jeszcze go nie ma na blogu). Telepatia 🙂 Dziękuję za miłe słowa. Proszę napisać na priv, może uda się takie spotkanie zorganizować 🙂
Witam. Mój syn ma prawie 12 lat. Ma zatwierdzona dysgrafię. Ma duże problemy z wycinaniem i rysowaniem . Bardzo się denerwuje i praktycznie każda lekcja plastyki i techniki kończy się nerwami, rzucaniem przedmiotami i złym zachowaniem. Nie wiem co robić i gdzie udać się z synem .
Witam, mam dwa nerwusy maly-hania 3 lata i tu staram sie działać sukcesywnie i Olek 10 lat i tu juz mam obawy co do przyszłości szukałam nawet dobrego psychologa niestety na te chwile nie udało sie…dlatego jestem częstym gościem na stronie i blogu…licze na cenne rady
Dwójka to prawdziwe wyzwanie gdybyś potrzebowała porozmawiać o synku, napisz maila.
Cieszę się bardzo, że znalazłam Pani stronę. Od dziś zostaję Pani stałym czytelnikiem 🙂
Bardzo przystępnie przedstawia Pani świat dziecka, oraz jak ono postrzega, dzięki czemu łatwiej zrozumieć postępowanie malucha w różnych sytuacjach. Być, może znajdę odopwiedź na nurtujący mnie ostatnio problem….Osobiście zawsze działałam intuicyjnie w postępowaniu z synem, co mnie nie zgubiło, ale ostatnio mam kłopot z grzecznością syna (5lat), w przedszkolu. Panie zgłaszają, że nie słucha i „bryka” z kolegami. Próbowałam rozmawiać, tłumaczyć problem synowi i nic, wprowadziłam zakaz bajek i też nic. Syn potrafi przyjść z przedszkola i przyznać się, że brykał i nie słuchał, po czym stwierdzi, że chyba będzie nowy zakaz, a o poprawie zachowania w przedszolu nie pamięta. Mówi, że trudno mu siedzieć spokojnie i słuchać, bo w głowie pojawiają mu sie nowe pomysły na zabawe. Co robić? Którędy droga?? Może Pani mi pomoże?
Dziękuję za miłe słowa. Jeśli chodzi o brykającego synka, to on właściwie udielił bardzo jasnej wskazówki – nie może usiedzieć spokojnie, nie ma na to siły, bo jest dzieckiem i powinien brykać 🙂 Jeśli brykanie sprowadza się do aktywności i wiercenia, to nie widze najmniejszego problemu 🙂 Gdyby to było np. robienie przykrości/krzywdy innym dzieciom to już inna sprawa. Mogę co najwyżej podpowiedzieć trochę więcej zabaw ćwiczących koncentrację. Proszę zerknąć tutuaj https://nietylkodlamam.pl/naucz-uwaznosci-podcast-wyrosnie/
Ten wpis uświadomił mi prawdę o sobie samym. Mam nadzieje, że nie popełnię tych samych błędów co moi rodzice 🙂
Trzymam kciuki 🙂
Bardzo dziękuję, całą rodziną jesteśmy wdzięczni za wspaniale porady.
Od dziś będę pracować za swoim 3 latkiem! Bardzo mi przykro gdy widzę, że tak łatwo się poddaje i często mówi, że „nie umie” , choć nawet nie spróbował… Frustruję się i nie wiem co mu odpowiadać, jak motywować… Spróbuję wykorzystać rady zawarte w Pani artykule 🙂 pewnie sporo pracy przede mną, ale czuję się mocno zmotywowana, że w ten sposób mogę zakrzewić w nim chęć poszukiwania i podejmowania wyzwań.
Powoli, bardzo małymi kroczkami, bo trzylatki naprawdę mają jeszcze czas na to żeby się nauczyć (i dojrzeć) do nowych wyzwań. 🙂 Powodzenia!
Mój synek od 8 miesiąca życia był pod opieką mojego taty, dla którego właśnie przysłowiową szklanka jest zawsze w połowie pusta. Juz jakiś czas temu do mnie dotarło, że Bruno przejął trochę jego charakteru, dla niego to jest taki dziadzia -mama. Tak go nazywa. Teraz widzę że dziadek miał duży wpływ na to jak moje dziecko postrzega nowe wyzwania, cieszy się ale jak coś się nie uda to jest tragedia. Musimy jakoś pomóc synkowi aby miał więcej wiary w sobie i nie był takim nerwusem. Z dużym zainteresowaniem będę dalej śledzić Pani wpisy i wdrażać je w naszym domu. Pozdrawiam
Bardzo pomocny artykuł. Dziękuję. ????T eraz jeszcze trzeba starać się wcielić to w życie. ????
Dzięki za artykuł, uświadomił mi, że nie ma się co spinać… Moja trzylatka generalnie jest człowiekiem, który się nie waha – jak ma na coś pomysł, to potrafi go zrealizować od początku do końca, jest samodzielna w wielu dziedzinach, lubi sama rozwiązywać książeczki z zadaniami, ale też są rzeczy, które ją irytują. Wycinanie (Ty wytnij bo ja wszystko potne na kawałki!), kolorowanie (Pokoloruj, bo powyjezdzam!) no i to nieszczęsne ubieranie ???? Szczególnie z tym wycinaniem i kolorowaniem jestem zaskoczona skąd jej się to wzięło, bo ja nigdy niczego nie poprawiam, pozwalam działać dowolnie i nie skupiam się na efekcie. A tu taka niespodzianka – ona sama jest taka krytyczna… Już wtedy sama nie wiem czy wycinać za nią czy nie :p czasem wycinam, czasem wycinamy razem… Najczęściej staram się dzielić pracę między nas… Ale te małe frustracje o 'ja nigdy….!’ to naprawdę jest wyzwanie…. Ubieranie się to jeszcze bardziej skomplikowane, bo w grę wchodzi jeszcze kwestia motywacji – córka chyba nie widzi wielkiego sensu w zmianie piżamy na ubiór dzienny, poza takim, że w piżamie mama nie wpuszcza na śniadanie ????
Ciekawe spostrzeżenie – nie wiedziałam że może to tak działać
Dzień Dobry,
Wspaniały artykuł. Mam córkę 5 łatkę, która rezygnuje z czegoś jak widzi , że jej coś nie wychodzi i wymyśla „tysiące” powodów na swoje usprawiedliwienie. Nie wiem co robić , jak ją wspierać. Dała mi Pani nadzieję, że można zmienić jej nastawienie. Boję się.
Od dzieciństwa sam miałem problem z kończeniem różnych prac, a że interesowałem się modelarstwem, to na kilkadziesiąt modeli z kartonu, ukończyłem zaledwie kilka. Ale nie rezygnowałem po pierwszej próbie, na całe szczęście.
Dziękuję za ten wpis i odkrycie, że istnieje coś takiego, jak myślenie stałe i rozwojowe. Może gdyby wszyscy rodzice o tym wiedzieli, było więcej geniuszy i wynalazków 🙂
Od siebie dodałbym jest pomysł na wyszukiwanie młodych ludzi, którzy są w czymś bardzo dobrzy i prześledzenie drogi, którą przeszli, zanim zostali mistrzami. W erze YouTube, zawsze można napisać to kogoś takiego i dopytać o szczegóły, o to, czy na początku było trudno i czy się zniechęcał. Myślę, że niejednemu dziecku coś takiego by się spodobało, a jednocześnie pomogło odkryć, że ci podziwiani, też mieli pod górkę i niejeden raz chcieli z niej zawrócić 🙂
moj syn nie chce podejmowac wyzwan! ma 7 lat i bardzo duzo z nim pracuje aby sie nie poddawal i sawial czolo problema. niestety jego matka (z ktora mieszka na stale) pozwala mu na poddawanie sie. i oczywiscie jestem atakowany ze zmuszam malego do aktywnosci, do sportow, do wyzwan… ona wiekszosc czasu siedzi z nim w domu a maly lepi sobie z plasteliny. wczoraj dostalem mailem grozby ze pozwie mnie do sadu bo stosuje „bierno agresywne zachowania” wobec malego.
Dzis sie poddalem. kilka lat walki wyczerpalo moja energie do cna. nie mam juz sil na kontynuowanie tego dalej. i pomimo tego ze czuje ze to moj obowiazek aby pomagac dziecku przekraczac granice komfortu i pokazywac ze rozwoj jest wazny to nie mam dalej na to sily bedac, z jednej strony caly czas zastraszanym i nekanym przez jego matke, a z drugiej praca z malym jest ciezka bo w domu z matka nie musi wychodzic poza swoja strefe komfortu. poddaje sie
dziękuję za artykuł. bardzo mi pomógł zrozumieć pewne sprawy. moja sześcioletnia córka tak właśnie szybko się poddaje,frustruje jest na „nie” z każdym nowum, które jej chcemy pokazać. w domu jest też czterolatka,która zdaje się jest t drugim typem,poszukującym odpowiedzi,co jeszcze bardziej frustruje starsza, której pewne sprawy zajmują więcej czasu aby je przyswoić.
mamy edukację domową ,zerówka, właśnie po to aby pomóc jej przezwyciężyć takie podejście do wszystkich nowych rzeczy. trafiłam na Pani post i już wiem,że będę częstym gościem
dziękuję że chce Pani poświęcić swój czas rodzicom w potrzebie☺️
Moja córka miała problem z rysowaniem szlaczków. Bardzo tego nie lubiła i broniła się jak mogła. Stwierdziłam, że siłą niczego nie osiągnę. Kupiłam jej wiec taki fajny pluszowy notes Starpak i zaproponowałam żebyśmy tam zaczęły robić szlaczki. Zaczęła od rysunków, ale potem przeszła do szlaczków, które okazały się nie tylko ćwiczeniem ale też zabawą! 🙂