Nie jest tajemnicą, że jedną z najważniejszych potrzeb dziecka jest poczucie bycia zauważonym, wysłuchanym. Oczywiście zaraz po zaspokojeniu podstawowych potrzeb fizjologicznych. To poczucie determinuje wiele zachowań, które nie zawsze są zrozumiałe dla dorosłych. Zrozumienie wspiera pewność siebie

Najczęściej jest tak, że dostrzegamy w pierwszej kolejności zachowania, a dopiero potem (o ile w ogóle) zastanawiamy się nad tym, co do nich doprowadziło. Do wielu nieakceptowanych przez nas zachowań doprowadzają dwie sprawy.

  • Brak doświadczenia. Dziecko dopiero uczy się funkcjonować w społeczeństwie i poznaje siebie, nie musi wiedzieć jak się zachowywać w każdej sytuacji. A nawet jeśli wie, to przecież takie jego prawo, żeby tę wiedzę testować, sprawdzać, łamać zasady i dowiadywać się co dzieje się „za granicą”. Więcej na ten temat napisałam w tym artykule: Podążam za dzieckiem czy spełniam zachcianki? >>
  • Komunikacja ze strony dorosłych. To jedna z kluczowych spraw doprowadzających dziecko do konkretnych zachowań. Właśnie na niej skupię się bardziej w tym artykule, bo często zupełnie nieświadomie mówimy rzeczy, które wywołują niepożądane reakcje. Napisałam o tym sporo tutaj: 15 zdań, które odbiją się rodzicielską czkawką >>

Jak wesprzeć dziecko?

Wiedząc czego nie mówić, warto też zerknąć na to, co mówić i jak mówić. Po to, żeby dziecko czuło się wysłuchane i zauważone. Ta świadomość (Jestem! Rodzice o tym wiedzą!) sprawia, że maluch o wiele szybciej zechce za nami podążyć (żeby nie użyć słowa „współpracować”). Nawet jeśli nie wszystko, co mówimy jest po jego myśli, łatwiej przyjmie odmowę czy konieczność zrobienia lub odroczenia pewnych spraw np. Koniec bajek na dzisiaj, kolejna dawka jutro.

1. A jak myślisz? Co sądzisz na ten temat?

Jednym z przykładów, który nasuwa mi się niejako automatycznie (nic dziwnego, zerkałaś co się dzieje w grupie Aktywne Czytanie?) jest wspólne czytanie książek z dzieckiem. Czasami trafia się w książce coś, co nam (dorosłym) się nie podoba np. jakieś niefortunne lub zamierzone przez autora wyrażenie (Jesteś głupi!), kiepskie tłumaczenie, literówka, błąd ortograficzny, groźna scena (wilk zjada babcię), dziwne rozwiązanie sytuacji, kulturowo odmienne spojrzenie na dany temat itd.

Zamiast zatrzaskiwać z hukiem książkę, warto wykorzystać ten moment do rozmowy o tym, co jest dla nas ważne, co sami sądzimy na dany temat. Czy mamy inne zdanie niż to w książce?

To lepsze niż zakładanie, że dziecko bezrefleksyjnie przyjmie wszystko co mu się powie/pokaże/przeczyta i w dodatku zacznie to naśladować. Lepiej zachęcić do myślenia, nawet najmniejszego maluszka, od tego się zaczyna. To, że coś jest napisane/narysowane w książce, internecie lub powiedziane z ekranu, niekoniecznie oznacza, że muszę się z tym zgadzać lub naśladować.

Aktywne czytanie – książki dla dzieci

Jeśli coś ci się nie podoba np. w książce czy bajce, powiedz o tym dziecku: Ten chłopiec powiedział, że Kasia jest beksą. Nie lubię jak ktoś tak mówi na inne dzieci, bo… A ty? Nawet jeśli czytasz z dwulatkiem, który niewiele mówi. Rozmawiajcie.

Takie pytania zachęcają też do samodzielności i (w przyszłości) wyciągania wniosków z sytuacji, które niekoniecznie są po prostu ładne. Rzadko udaje się przeżyć życie widząc wyłącznie ładne sytuacje. To jest moment, w którym dziecko dostaje komunikat: Ważne jest dla mnie to co myślisz, co sądzisz na dany temat. Nie musisz być moją kopią, nie musisz się zawsze z każdym zgadzać. Ze mną też nie musisz.

2. Widzę, że się przy tym napracowałeś

To kolejne zdanie, które mówi dziecku o tym, że jego działania są ważne i zauważone, co buduje pewność siebie i daje poczucie bezpieczeństwa. Bardzo dużo mówi się ostatnio o pochwałach. Niektórzy kompletnie z nich rezygnują, tak samo, jak z nagradzania. O chwaleniu i moim podejściu do tego, co zamiast nagród, pisałam kiedyś na blogu Nie Tylko dla Mam.

Co zamiast nagród? 

Że karać i nagradzać nie warto to słyszałam. A chwalić wolno? Co zamiast nagród?

Zdanie, na którym teraz się skupiamy (Widzę, że się napracowałeś) nie ma nic wspólnego z chwaleniem, niechwaleniem lub inną formą „do zastanowienia”. Męczy mnie takie dokładanie teorii do prostych spraw. To jest proste zdanie informujące dziecko o tym, że rodzic jest nim zainteresowany. Jego konkretnym działaniem. 

Oczywiście rzucanie za każdym razem tylko tego jednego zdania nie sprawi, że dziecku nagle zacznie się chcieć, a jego poczucie wartości poszybuje w przestworza. Traktuję to zdanie jako wyjście do dalszej rozmowy: Skąd pomysł? Jak to zrobiłeś? Co cię zainspirowało? 

Kolejny raz chodzi o zachęcenie malucha do poszukania odpowiedzi dotyczących jego przeżyć i działań. Jeśli więc skupimy się wyłącznie na opisywaniu kolorów lub materiału, z jakiego coś zostało wykonane, to będzie trochę za mało. Bardziej chodzi o dowiedzenie się, dlaczego to powstało, co skłoniło dziecko do pójścia właśnie w tę stronę. 

Warto docenić

Nawet jeśli będzie to praca domowa np. wypracowanie z polskiego, którego dziecku nie chciało się pisać, ale zrobiło to, bo musiało. Też warto docenić i to szczerze: Wiem, że ci się nie chciało. Tyle lekcji w szkole i jeszcze siedzenie przy wypracowaniu. Super, że masz to z głowy, dałaś radę. O czym nasiałaś? Skąd ten pomysł? To też jest informacja „widzę, że się napracowałaś”, choć brzmi nieco inaczej. Widzę cię, doceniam wysiłek, współczuję, bo widzę też twoje zmęczenie.

I żeby była jasność, jestem ogromną zwolenniczką informowania dziecka szczerze o tym, co się sądzi o jego dzianiu, a nie „docenianiu wszystkiego jak leci”. Jeśli widzisz, że dziecko się nie napracowało, a np. zrobiło laurkę dla babci na „odwal się”, to mu o tym powiedz. Mam na myśli nieco starsze dzieci, które potrafią już pisać czy rysować i o momencie, w którym oboje wiecie, że można było się bardziej postarać.

Dziecku naprawdę nic się nie stanie, jeśli od czasu do czasu usłyszy do rodzica, że może coś zrobić lepiej. To cenniejsze niż wieczne głaskanie po głowie tylko za to, „że ci się chce nabazgrać pięć kresek”. Kolejny raz mam wrażenie, że tak bardzo drżymy o kruche psychiki najmłodszych, że zamiast zachęcać do „bardziej”, cieszymy się, że w ogóle zechciało. Nie chodzi oczywiście o krytykowanie na każdym kroku, ale jeśli coś jest do poprawki to jest do poprawki. Samodzielnej.

3. Co sądzisz o tym, co zrobiłaś?

Tym razem pytanie nie dotyczy wyłącznie tego, co sądzę o świecie zewnętrznym np. książce, ale o własnej pracy, własnym działaniu. Może się odnosić do lekcji, rysunku, konkretnego zachowania. Najczęściej dzieci przyzwyczajone są do tego, że dorośli mówią im, jak się powinny zachowywać, jaki kolor ma dach domu i jak to powinno wyglądać na obrazku.

Rzadziej mają okazję (są zachęcane) do wyrażenia na głos opinii na temat własnego zachowania/działania/pomysłów. Jeśli już, to bardziej na zasadzie: Przemyśla to sobie. Przemyśl swoje zachowanie… co zazwyczaj ma związek z jakąś nieciekawą akcją.

Warto jak najczęściej pytać dziecko o to, co samo sądzi na swój temat, na temat swojego działania. Po co? Żeby nauczyło się analizować siebie i własne myśli. Ma to związek z budowaniem samoświadomości. To ważna umiejętność, którą mam wrażenie ćwiczymy głównie w sytuacjach, gdy trzeba coś/kogoś skrytykować.

Twoja opinia jest ważna

Umiejętność analizowania siebie jest elementem stanowiącym o poczuciu wartości i ważną lekcją budowania odporności psychicznej. To też lekcja asertywności, bo przecież człowiek „wiedzący czego chce” (nie mylić z bezmyślnym uporem) lepiej poradzi sobie w najróżniejszych sytuacjach rówieśniczych i społecznych.

To zdanie jest też informacją dla dziecka: Wierzę w ciebie, chcę wiedzieć co sądzisz o tym czy tamtym. To dla mnie ważne. Takie zaufanie wcale nie jest łatwe do budowania, bo przecież wygodniej byłoby, gdyby dziecko zawsze się z nami zgadzało i miało podobne zdanie. Dlatego oprócz samego wysłuchania trzeba się też przygotować na przyjęcie tego odmiennego zdania.

Nie chodzi o to żeby zapytać, a potem spędzić pół dnia wkładając do głowy, że nie masz racji. Każdy jest inny, każdy ma swoją rację. Umiejętność dyskutowania na ten temat przydałaby się bardzo także współczesnym dorosłym. Takie rzeczy zaczyna się ćwiczyć w domu. W pierwszym, bezpiecznym miejscu na ziemi.

Zapisz się na NEWSLETTER książkowo-pedagogiczny

newsletter blog tylko dla mam