Czasem mówimy do dziecka: Bądź grzeczne lub Nie bądź niegrzeczne. Dzieci same bardzo chętnie tego słowa używają, bo (mniej więcej) wiedzą, że oznacza ono pożądane przez dorosłych zachowania. Nie chcę się skupiać na dyskusji czy powinno się tego słowa używać i w jakich sytuacjach. Powiem tylko, że dla mnie (osobiście i pedagogicznie) zawsze liczy się konkret, a w grzeczności lub niegrzeczności, czasem brak tego konkretu. Jeśli jakieś słowo nie jest konkretne, zamiast go nadużywać, szukam innego, bardziej pasującego do sytuacji i zachowania.
W wielu przypadkach, zwłaszcza u młodszych dzieci, za tym co nazywamy niegrzecznością, stoją zupełnie naturalne potrzeby, emocje i zachowania. Bywa, że mówiąc automatycznie: Jesteś niegrzeczny, tak naprawdę nie zerkamy, co się kryje za tym słowem. A szkoda.
Nie chodzi o to żeby usprawiedliwiać wszelkie wybryki najmłodszych, tylko o świadomość, że niektóre zachowania są naturalne. Nie po naszej myśli, ale zgodne z potrzebami rozwojowymi malucha. Nazywając je niegrzecznymi, niczego nie zmienimy, a pewnie zaczniemy kolejną kłótnię lub stworzymy nieprzyjemną atmosferę. Możemy też wbić dziecko w przekonanie, że jego zupełnie naturalne zachowania czy emocje, są niegrzeczne.
1. Za dużo bodźców
Bardzo lubimy spędzać z dziećmi czas aktywnie. Warto jednak wziąć pod uwagę, że to co dla dorosłych jest zwykłym wyjściem na plac zabaw, do kina czy wesołego miasteczka lub choćby hipermarketu, dla dziecka jest eksplozją bodźców i nowych doświadczeń, które mózg i młody układ nerwowy jakoś muszą przepracować. Zaangażowany rodzic niekoniecznie musi organizować dziecku aktywność za aktywnością. Wręcz przeciwnie.
Żeby zapobiec tzw. przebodźcowaniu, warto w ciągu dnia zaplanować czas na ciche zabawy i relaks. Im mniejsze dziecko tym więcej takich chwil odpoczynku w ciągu dnia potrzebuje. Co wcale nie znaczy, że starszym można odpuścić. W przeciwnym wypadku dochodzi do niekontrolowanych wybuchów złości, o których więcej opowiedziałam tu: Niekontrolowane wybuchy złości. Ja do niego grzecznie, a on do mnie krzyczy.
2. Nieumiejętność kontrolowania impulsów
To te sytuacje, w których mówimy: Zostaw to lub Nie wychlapuj wody, a dziecko (jakby z premedytacją, bo przecież słyszało zakaz) robi to na naszych oczach. Takie zachowania uznajemy za „niegrzeczne”, nie biorąc pod uwagę, że małemu dziecku nie zawsze udaje się kontrolować potrzeby lub impulsy.
Niby wie i świetnie rozumie, że nie zgadzamy się na jakiś wyczyn, ale i tak to robi. Z ciekawości, potrzeby, nieumiejętności powiedzenia sobie „stop”. Oczywiście, że z wiekiem nauczy się tego, ale do (mniej więcej) trzeciego roku życia, wcale nie jest to łatwe. Napisałam o tym tutaj: Dobrze wie, że nie wolno, ale i tak to robi. Dlaczego?
3. Niezaspokojone potrzeby fizjologiczne
Właściwie nie dotyczy to wyłącznie dzieci. Przecież sami jak jesteśmy: głodni, przemęczeni, niewyspani, zaczynamy inaczej patrzeć na świat i odzywać się do najbliższych. Denerwują nas sprawy, na które w normalnych warunkach nawet nie zwrócilibyśmy uwagi. Z dziećmi jest dokładnie tak samo, tylko bardziej.
Maluchy dla równowagi potrzebują rutyny i czujnego rodzica, który będzie pilnował i widział po zachowaniu, bo przecież nie zawsze potrafią to powiedzieć, że dziecko jest głodne, zmęczone, wystraszone, przebodźcowne lub zwyczajnie… chce mu się pić. Woda załatwia mnóstwo takich „niegrzecznych” sytuacji. I chyba spośród wszystkich wymienionych tu rzeczy, najrzadziej o niej pamiętamy. O kolejnych powodach do histerii napisałam więcej tutaj: Mam tę moc czy jej nie mam? Skąd się biorą powody do histerii?
4. Ruch i jeszcze raz ruch
Czasami tak naturalna potrzeba jak ruch, jest uznawana za „niegrzeczne” zachowanie. Wystarczy jednak uświadomić sobie jedną oczywistą prawdę i przyjąć ją jako podstawę wszystkich innych działań – dzieci muszą się ruszać. Przez ruch poznają świat, przez działanie i doświadczanie. Niewiele da się doświadczyć próbując wysiedzieć grzecznie.
Akceptacja tej potrzeby przez dorosłych jest zależna od sytuacji. Kiedy zabieramy dziecko do kościoła, teatru, kina czy restauracji, jego potrzeba ruchu ani trochę się nie zmniejsza. Zmieniają się natomiast nasze oczekiwania. Chcemy, żeby dziecko ruszało się na spacerze, ale już w kinie – niekoniecznie. To tak nie działa. Małe dzieci ruszają się ciągle. Wmawianie im, że ruszanie się jest „niegrzeczne”, jest niezgodne z naturalną potrzebą. I niezrozumiałe, bo one muszą się ruszać.
Wiem, są sytuacje kiedy tego ruchu nie może być za wiele, ale wtedy warto zabezpieczyć tą potrzebę np. niech siedząc w kościele, maluch ma choć możliwość machania nogami. To samo przy odrabianiu lekcji. Drobny ruch, ale możliwy do wykonania, pewnie (na krótką metę) pozwoli przetrwać te bardziej statyczne (z konieczności) sytuacje.
5. Potrzeba decydowania o sobie
To chyba najtrudniejsze do zrozumienia przez dorosłych momenty, kiedy dziecko chce wiele rzeczy robić po swojemu. Najcześciej po myśli dziecka, niekoniecznie oznacza po myśli dorosłego. To te akcje kiedy np. ułożyłaś ręczniki po praniu żeby schować za chwilę do szafy, a dziecko rozwala całą stertę, bo chce zrobić piknik „na niby”. Kiedy ty dajesz zielone spodnie do ubrania, a dziecko chce czerwone. Kiedy skończyłaś właśnie robić kanapki z szynką, a maluch chce z serem. Rodzi się wtedy w człowieku myśl, że coś jest nie tak z komunikacją i chyba dziecko robi to złośliwie.
To tylko chęć stanowienia o sobie, która (siłą rzeczy) musi być sprzeczna z tym, co proponuje rodzic. Gdyby maluch za każdym razem zgadzał się na nasze propozycje, nie miałby szansy poćwiczyć samostanowienia, podejmowania decyzji, dokonywania wyborów. Nie ma innego zdania dlatego, że jest „niegrzeczny”. Ma inne zdanie, bo jest osobnym bytem, który powinien mieć szansę bronić tego zdania w bezpiecznych warunkach, w domu. Więcej na temat tego „po swojemu” opowiedziałam m.in. tutaj: Nie musisz się ze mną zgadzać.
Co to znaczy?
W ramach zupełnej ciekawostki poszukałam synonimu słowa niegrzeczny. Trafiłam 249 podpowiedzi – źródło tu. Okazuje się, że to słowo pasuje praktycznie do każdej (mniej ciekawej) sytuacji wychowawczej. Pamiętam mojego dziadka, który zawsze powtarzał: Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Miałeś rację dziadku, coś w tym jest.
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.

Bardzo dziękuję za ten artykuł, podobnie jak i za poprzednie. Odpowiadają na moje wątpliwości, zmartwienia i uświadamiają mi, że nie jestem zła mama, która zawsze usprawiedliwia zachowanie swojego dziecka.
Bardzo się cieszę, że artykuły się przydają. DZiękuję. :)))
Uwielbiam czytać Pani artykuły.!
Pięknie dziękuję. 🙂
Bardzo dobry artykuł. Czy będzieub może było coś o dzieleniu/nie dzeleniu się dziecka zabawkami? Mam w tej kwestii swoje zdanie, nie koniecznie podoba się to różnym mamom…. Chętnie, poczytam co Pani o tym sądzi.
O dzieleniu się jest artykuł na blogu: https://nietylkodlamam.pl/dziecko-wyrywa-zabawke-wychowanie-wspierajace/