Wiem, że dzieciństwo kojarzy się głównie ze spontaniczną zabawą. Jednak bywają i takie momenty, w których wymagamy od dzieci pewnej organizacji i planowania czasu. Nawet od tych, które jeszcze nie do końca znają miesiące czy dni tygodnia, a już na pewno nie znają się na zegarku.
Przygotowując ten artykuł, przez chwilę zastanawiałam, czy takie planowanie nie jest przypadkiem kolejnym elementem „odbierającym dzieciństwo” naszym pociechom? Poszperałam w badaniach, różnych źródłach i się uspokoiłam. Umiejętność zaplanowania własnego czasu, nie wyklucza spontaniczności. Jest też elementem wprowadzającym w życie dzieci (całej zresztą rodziny) pewien ład i spokój. Poczucie bezpieczeństwa.
Nie wspominając o tym, że dzieci zaangażowane w życie rodziny i planowanie wspólnego czasu, wyrastają na dorosłych, którzy dobrze sobie radzą w życiu. Możesz więcej na ten temat przeczytać w tym artykule pt. Obowiązki domwe. Dawać czy nie dawać? >>
Nie raz mam do czynienia z rodzicami, którzy sami dochodzą do wniosku, że chaos nie sprzyja dobrej komunikacji z dziećmi. Chaos często mylony jest ze spontanicznością, a to dwie różne sprawy. Spontaniczność ma wiele wspólnego z kreatywnością, a chaos raczej z destrukcją.
Jasne, nie każdy lubi działać z kalendarzem u boku, zapisywać, notować, planować. Dla niektórych siedzenie w zagraconym pokoju to przyjemność, tzw. twórczy chaos. Dla mnie to stres i zwyczajny bałagan, dlatego dzisiejszy artykuł kieruję do tych, którym twórczy chaos raczej przeszkadza, a nie pomaga w pracy, komunikacji i organizowaniu życia rodzinnego.
Nie, nie będzie o sprzątaniu. Będzie o planowaniu i zarządzaniu swoim czasem. Niby wszyscy mamy go tyle samo (24 godziny wciągu doby), a jednak kiedy rozmawiamy ze znajomymi, to często miewamy wrażenie, że moja doba jest jakby krótsza. Co zrobić żeby ze wszystkim zdążyć i jeszcze nauczyć dziecko panowania nad upływającym czasem?
Naucz dziecko planować czas
Kiedy pracowałam w szkole, nie dało się nie zauważyć, że są dzieci, które wszystko zostawiają na ostatnią chwilę i takie, które lubią być przygotowane wcześniej. Widać to zresztą nie tylko w szkole (również po nauczycielach), ale też w każdej pracy. Ludzie po prostu są różni.
Jednak kiedy kolejny raz przychodziło do mnie dziecko, które wyraźnie nie radziło sobie ze stresem z powodu spóźniania się, braku zadania, książki na matmę itd., zabierałam się za uczenie planowania własnego czasu. Bo można się tego nauczyć i to bardzo ułatwia życie. Jak? Oto kilka moich sposobów dla najmłodszych.
- Nazywaj pewne odcinki czasu w trakcie wspólnie spędzanego z dzieckiem dnia. W wielu sytuacjach wychodzi to zupełnie naturalnie np. Czas na popołudniową drzemkę, na spacer, na obiad. Warto pilnować nazywania tych odcinków dnia w połączeniu ze słowem „czas”. Wtedy pociecha, dla której odliczanie minut jest pojęciem abstrakcyjnym, będzie miała to jakoś usystematyzowane.
- Opowiadaj co po czym następuje. Przedstawiaj krótki plan na najbliższe godziny np. Dzisiaj po śniadaniu pobawimy się klockami, a po zabawie przygotuję owoce. Zabierzemy je ze sobą na spacer. Najcześciej dzień z maluchem przebiega dość rutynowo i pewne czynności są dla ciebie oczywiste. Ale nie zawsze są oczywiste dla dziecka, mimo tego, że uczestniczy w nich każdego dnia.
- Takie uprzedzanie o tym, co się wydarzy ma też jeszcze jedną pożyteczną (z punktu widzenia rodzica) cechę. Dziecko wiedząc, że gdzieś tam po zabawie jest zaplanowany spacer, chętniej się do niego przygotuje i zakończy zabawę klockami, jeśli będzie wcześniej uprzedzone. Nie musi znać dokładnie godziny tego spaceru. Wystarczy, że przy śniadaniu o tym nadmienisz. Potem naprawdę idzie już łatwiej. Zawsze też można do malucha powiedzieć: Pamiętasz, przy śniadaniu mówiłam, że po zabawie klockami przygotuję owoce i zabierzemy je na spacer? To jest ten czas.
- Nauka planowania czasu to też zakończenie pewnej czynności przed rozpoczęciem kolejnej. Wiem, że niektórzy rodzice mają taki system, że dzieci bawią się cały dzień wszystkim, a wieczorem jest wielkie sprzątanie przed snem. Jeśli komuś to odpowiada, to w porządku. Ja wolę pokazywać dziecku małe kroki, czyli raczej sprzątamy po zakończonej zabawie. Zatem przed spacerem, klocki powinny wylądować na swoim miejscu.
- Z jednej strony to po prostu mniej pracy podczas sprzątania. Z drugiej łatwiejszy sposób na utrzymanie jakiegoś porządku w domu i znalezienie tej czy tamtej rzeczy. Tak, zabiera to chwilę w ciągu dnia. Jednak kiedy się to poćwiczy z maluchem, pewnie w przyszłości będzie tak, że ty będziesz już szykować owoce do zabrania na spacer, a dziecko w tym czasie posprząta klocki. Bo jakiś odcinek czasu (etap dnia) w ten sposób jest zakończony. I nie jest to suche hasło, to widać.
- Oczywiście po jakimś czasie dziecku wejdzie to w nawyk i wtedy już utrzymanie porządku w pokoju czy na biurku, nie będzie aż takim wielkim wyzwaniem. O samym sprzątaniu pokoju nagrałam jeden cały odcinek podcastu. Posłuchaj w wolnej chwili. Tam też kilka informacji na temat planowania swoich działań.
- Planowanie czasu można też ćwiczyć podczas większych zakupów w markecie. Warto wspólnie z maluchem przygotować listę i umówić się, że działacie zgodnie z tym planem. Jeśli dziecko ma ochotę możesz te zakupy zamienić na zabawę w tropienie produktów w Sklepowej Krainie. I tak wspólnie odczytujecie, co jest do wytropienia i wrzucenia do koszyka. I tropicie, ale tylko te zaplanowane. Nie tracąc czasu na żadne inne.
- Tyle się mówi o pułapkach w sklepach i sztuczkach marketingowych, które mają skłonić klientów do spontanicznych zakupów. I tyle się mówi o tym, że trzeba się przed tym bronić. Całkiem dobrym upominkiem jaki możesz sprawić maluchowi w sklepie jest lekcja o tym, jak kupować świadomie. Zastanawiając się nad tym, co jest zapisane na liście i nie trwoniąc czasu na szwędanie się między półkami i promocjami. Ta lekcja zostaje na całe życie, a tak naprawdę nic nie kosztuje. Maluchy naśladują (także w decyzjach i zachowaniach zakupowych) rodziców. To żadna tajemnica. Jeśli dziecko widzi, że rzucamy się na każdą promocję albo chodzimy do sklepu w celach spacerowo-rekreacyjnych, też będzie to robiło przy każdej okazji.
Jak wesprzeć ucznia w planowaniu?
Kiedy dziecko jest już starsze, to planowania nie da się uniknąć. Choćby zadania domowe, którym trzeba poświęcić sporo czasu w ciągu dnia. Jednak zanim one, to jeszcze odpoczynek po szkole, który też należy zaplanować. Pewnie jeszcze jakieś zajęcia dodatkowe i inne obowiązki rodzinne. Sporo się tego zbiera.
Wiem, że większość rodziców dobrze zna porady w stylu: Przygotuj ubrania dla dziecka wieczorem, żeby rano ni było szukania czy prasowania. Dopilnuj, żeby spakowało plecak przed zaśnięciem, bo o poranku nie ma na to czasu itd.To są bardzo dobre rady.
Ja dorzucam jeszcze jedną: Obrazuj dziecku plan dnia. Pokazuj graficznie dzień/tydzień/miesiąc. Nawet jeśli pociecha nie zna się na zegarku, staraj się jakoś plastycznie przedstawić, co kiedy i po czym następuje.
To nie jest przypadek, że uczniowe mają zawsze pod ręka plan lekcji. Po pierwsze – człowiek jest zarzucony taką ilością informacji, że naprawdę ma prawo nie pamiętać co powinien zrobić godzina po godzinie. Po drugie – nie każdego dnia jesteśmy w życiowej formie i czasem pewne sprawy zwyczajnie wylatują nam z głowy. Dotyczy to zarówno dorosłych jak i dzieci. Plan lekcji porządkuje życie szkolne dziecka i zwyczajnie informuje, jak będzie wyglądał dzień/tydzień. Zerkamy na niego sprawdzając odrabiane lekcje, przygotowany plecak, bo nam ułatwia życie.
Ten artykuł powstał dzięki współpracy z Familiowo.pl. Testowałam ich pomysł na planer dnia dla całej rodziny. Stworzony został przez zabieganą, przedsiębiorczą, lubiącą planowanie mamę.
Ale tak naprawdę nie chodzi mi wyłącznie o dzieci. Jeśli są narzędzia, dzięki którym ja, jako mama, mogę lepiej ogarnąć i tak zwariowaną codzienność mojej rodziny, to chętnie z nich korzystam, bo chcę mieć dla nich więcej wolnego czasu.
Nasz Planer
– Bardzo uniwersalny – tak sobie o nim na początku pomyślałam i faktycznie taki jest. Nie muszę kupować każdego roku nowego, bo mam jedną dużą magnetyczną, suchościeralną tablicę z rozpisanym miesiącem. Kiedy mija miesiąc, ścieram co niepotrzebne i notuję od nowa.
Zachęcam dziecko do wypełniania go razem ze mną i nawet jeśli coś się gdzieś źle zaznaczy (np. nie ta data) to żaden problem. Nic nie kreślę tylko wycieram i wpisujemy od nowa. Taki planner powinien być czytelny jeśli ma się w nim dobrze orientować cała rodzina, zwłaszcza dzieci.
Od ogółu do szczegółu, bo to dziecku ułatwia planowanie najbliższej przyszłości. Kiedy więc mam wypełniony dany miesiąc, zabieram się za tydzień. Miesiąc to bardzo długi czas dla dziecka. Żeby uświadomić mu na czym polega planowanie najbliższej przyszłości, planujemy też krótszy odcinek (małymi krokami, pamiętasz?).
Ja się już dawno uzależniłam od planowania najbliższego tygodnia. Zwłaszcza kiedy pracuje się „na swoim”, wiele spraw musi znaleźć swoje miejsce w kalendarzu. Inaczej łatwo o nich zapomnieć. Tego się też staram nauczyć dziecko. Dlatego pomysł na umieszczenie w planerze zakładki Tydzień Naszej Rodziny bardzo mi odpowiada.
Osobno są Zadania i Obowiązki domowe. Do tego najchętniej z Karoliną wykorzystujemy znaczki-magnesy, które mamy w zestawie. Wystarczy wpisać domowników i oznaczyć kto kosi trawę, kto odkurza, kto opróżnia zmywarkę.
Piktogramy dołączone do zestawu są oczywiście wielką atrakcją dla dzieci. Jest ich całe mnóstwo i do tego są podzielone na konkretne zadania.
Tu znajdziesz m.in. wykrzyknik (ważne), tort (uroczystość), koszyk z zakupami i kopertę z rachunkami. Niektóre wiszą przez cały miesiąc w jednym miejscu (rachunki), ale inne są u nas ruchome np. imprezy.
To jest właśnie plastyczne pokazanie zarządzania czasem, o którym wspominałam wcześniej.
W całym zestawie jest jeszcze mnóstwo innych udogodnień np. Menu naszej rodziny, notatnik Ważne, notatnik Zapiski i coś za czym część dzieci przepada, czyli Motywator Malucha. Wiem, że dla niektórych takie tablice motywacyjne to wyzwanie. Ja nie mam z nimi problemu i już nie raz na blogu pisałam, że je lubię, o ile dziecko samo je sobie wypełnia i samo wybiera zadania.
Ta tablica to krótka wycieczka po niebie i możliwość przydzielania sobie magnesików za konkretne wyzwanie. To dziecko wyznacza sobie takie wyzwanie i samo pilnuje, czy uda mu się sprostać. U nas to było pamiętanie o włożeniu naczyń do zmywarki po posiłku. Drobiazg, a ile frajdy kiedy można sobie samodzielnie przyczepić magnesik do tablicy.
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.
Bardzo dobry wpis. Dla mnie to swojego rodzaju przypominajka, bo wiekszosc informacji jest mi znana, ale nie zawsze pamietana. Jednak czasem trudno znalezc dobry konkretny argument, zeby dziecko posprzatalo. Moj syn ma 11 lat i kiedy przypominam o posprzataniu rzeczy z podlogi, bo w nocy mozna sie o nie potknac, to czesto je tylko przesunie w miejsce gdzie w nocy sie najzwyczajniej w swiecie nie chodzi???? Czesto zartuje, ze jego standarty porzadku sa inne niz moje????????
Bylo latwiej gdy byl mlodszy.
Dzięki! Ze starszymi to faktycznie już inna rozmowa, inna przestrzeń i inne potrzeby 🙂
Czasem mam wrażenie ze artykuły pisane tutaj inspirowane sa moimi większymi lub mniejszymi problemami 😉 zawsze napisane bardzo czytelnie i przejrzyście oraz tak ze motywują żeby cos w końcu zmienić . Bardzo dziękuje
Dziękuję, bardzo się cieszę, że kogoś motywuję, a takie komentarze motywują mnie 🙂 I jakoś się kręci! 🙂
Moim marzeniem jest włączenie do aktywnego planowania i realizowania tego planu ojca dzieci …mimo moich próśb i gróźb uważa ,że jak pracuje to nie musi się zajmować -spędzać czasu z dziećmi… 🙁
U nas w domu klopotliwe jest planowanie posilkow na wiecej niz 1-2 dni. Mam wrazenie, ze co dzien jestem w sklepie. Kiedy proboje zaplanowac posilki na wiecej dni. W polowie tygodnia zmieniam zdanie i zywnosc sie marnuje bo cos innego zachcialam przygotowac lub zjedlismy u babci ktora mieszka noedaleko. Wsdyd przynac, ale jedyne planowanie ktore wykonuje to zapisywanie podpunktow w notatkach na telefonie. Przykladowo dzis na liscie jest napisany tam przepis na krewetki z rozmarynem, zawiezienie kartki urodzinowej do kolezanki do podpisania w pracy, link do artykulu ktory chce przeczytac w wolnej chwili, or az wpis kup maslo polskie oliwa czosnkowa do ucha. Dobrze , ze zapisuje te rzeczy, ale nie jest to czasowo rozplanowane, raczej „wychodzi w praniu”.
U nas całe planowanie jest W i NA mojej głowie. Ja ogarniam całą logistykę rodziny. Robię to w głowie ale powiem szczerze, że ostatnio już chyba zaczynam wysiadać bo czasami coś mi ucieknie???? musze chyba poszukać jakiegoś planera( ten jest super, nawet nie myślałam że są takie cuda)
A największą trudność mam z planowaniem posiłków ( to jest poprostu makabra) oraz zaplanowanie czasu dla siebie???? brakuje dni w tygodniu????
Artykuł świetny i planer również, puszczam w świat, niech i inne mamy przeczytają????
Z zaplanowaniem czasu dla siebie? Frustruje mnie to czasami z drugiej zaś strony wiem, że korzystam z możliwości bycia z nimi na maxa i jest mi z tym dobrze, a to chyba najważniejsze 🙂 planer by sie nam przydał do planowania posiłków, zapisywania umówionych wizyt,urodzin czy obowiązków .. ciągle nad tym pracujemy 😉 . Dzieci wiek 3 i 5 🙂
U nas tydzien wygląda bardzo intensywnie, poza pracą, przedszkolem i życiem domowym mamy jeszcze z mężem wolontariat jakim jest harcerstwo. W moim przypadku to jakies 20h tygodniowo ktore muszę tak wpisać w plan tygodnia żeby nie zaburzyć naszego rodzinnego życia. Do tego dochodzą spotkania w których bierze udział mąż i wtedy zaczynają się schody. Jestesmy zawsze bardzo zaskoczeni kiedy okazuje sie że mamy wolny wieczór 😉
U mnie problem z planowaniem zaopatrzenia rozwiązał się sam. Przerowadziłam sie na wieś. Tu sklep owszem jest ale kiepsko zaopatrxony i niemożliwa drożyzna. Zakupy robię w sobote na tydzień. I to też rozwiązało mi problem z podjadaniem słodyczy przez mnie i mojego syna. Słodka sobota funcjonuje u nas rzetelnie. Poprostu poźniej nic slodkiego w domu nie ma a syn nie jest typen chomika . Problemu z porzadkiem w pokoju syna nie mam…raczej sam dba o porzadek i bez problemu włącza sie w cosobotnie wielkie porządki. ..
Planowanie rodzinnego czasu to niełatwa sprawa. Każdy ma jakieś plany, zajęcia, sprawy do załatwienia, ale nie zawsze pamięta, by podzielić się nimi z pozostałymi domownikami, ktoś czegoś nie usłyszy i kłopoty gotowe :-/ Czasami dochodzi do niepotrzebnych spięć lub innych niekontrolowanych sytuacji, gdy w ostatniej chwili okazuje się, że musimy być w dwóch miejscach jednocześnie 🙂 Chciałabym, aby stałe miejsce w planerze znalazł magnesik z „randką rodziców” tak, żeby młodsza część rodziny mogła zawczasu przyzwyczaić się do myśli, że w danym dniu rodziców nie będzie przez kilka godzin i pozostanie pod opieką babci 😉 Być może dzięki planerowi mogłabym ograniczyć liczbę alarmów ustawianych w komórce na wszelkie ważne i mniej ważne okazje 😉 Podsumowując: biorąc pod uwagę chęć mojego męża do użytkowania takiego planera oraz moją determinację do polepszenia sposobu wykorzystania czasu naszej rodziny, jego stosowanie powinno przynieść nam wiele korzyści 🙂
Najtrudniejszym wyzwaniem w codziennym planowaniu jest brak pomysłu na aktywne formy wypoczynku, czyli efektywne spędzenie wolnego czasu razem, szczególnie gdy jest to mało.
W planowaniu czasu swojej rodziny największy kłopot mamy z …chorowaniem. Mamy dwójkę dzieci, w wieku przedszkolnym i żłobkowym i w zasadzie od września non stop ktoś jest chory. Naszym głównym zadaniem jest wtedy …przetrwanie. Organizujemy opiekę (co jest trudne przy braku dziadków na miejscu), zamieniamy grafiki w pracy i co ważne – mijamy się z mężem tak, że czasem widujemy się przez 1-2 godziny dziennie. A wtedy planowanie czegokolwiek jest mocno utrudnione, bo żeby coś zaplanować trzeba się komunikować.
Brak wspólnego planera na pewno jest tu utrudnieniem. „Kajet” mam tylko ja. Czasem o czymś zdążymy sobie powiedzieć, a czasem niestety nie. Zapominamy o ważnych sprawach, rozmywa się wszystko, co było zaplanowane w weekend, cierpimy z braku odpowiedniej ilości aktywności fizycznej (znów nie można pójść na basen), kulturalnej (kino znów odpada) i towarzyskiej. Ale zapominamy też o odebraniu recepty, czy telefonie do żłobka z informacją o chorobie córki. Miło byłoby przejść z trybu „przetrwać” na „żyć” i mimo chorób lepiej (wspólnie!) zaplanować czas.
Drugie utrudnienie – nie doceniamy jak ważne jest planowanie czasu dla siebie. RELAKSU! Fajnie byłoby wpisać na wspólnym planerze we wtorek o 18.00 „mamy kawa z koleżanką”. Uczę się dopiero, że czas wolny też warto wpisać w kalendarz i o nim nie zapominać. Dawać rodzinie jasną informację, że wolny czas każdego z nas jest ważny. Nie mniej niż obowiązki. Że uczymy się w ten sposób, że każdy ma do niego prawo, a nawet obowiązek, bo wraca wtedy do domy zwyczajnie lepszy 🙂
A ja lubię planować:) Lubię sobie usiąść w niedzielny wieczór z ciepłą herbatą, swoim kalendarzykiem i ołówkiem w ręku 🙂 Lubię to uczucie, tą ekscytację nadchodzącym, nowym tygodniem. Lubię tą czystą kartkę, która niemal mówi do mnie: „Zapisz mnie, zaplanuj, zagospodaruj” 🙂 No więc planuję: obiady, zakupy, imprezy, wyjazdy, urodziny, atrakcje, zabawy itd. Zaznaczam co jest ważne, o czym trzeba pamiętać i co trzeba załatwić 🙂 Lubię sobie później odhaczyć swoje listy „to do” – mam wtedy poczucie, że coś się dzieje, że czas nie mija tak sobie dzień za dniem ale jest atrakcyjny, efektywny – nie zmarnowany 🙂 Lubię ten rodzaj kontroli czy zarzadzania czasem, choć niektórym może wydać się on trochę korporacyjny, mało spontaniczny. Planowanie jednak sprawia, że udaje mi się zorganizować czas na tę właśnie spontaniczność, na wspólne zabawy, spedzanie czasu – nie zaniedbując przy tym ani domowych obowiazków ani wcześniejszych planów. Oczywiście, zawsze można sobie coś przestawiać w planie tygodnia czy miesiąca. No bo przecież są choroby, jest NIE TA pogoda, NIE TEN humor czy NIE BO NIE , ale w tym cały urok planów – zawsze można je zmienić:)
Plan: coś co potem wygląda absolutnie inaczej 😉 a tak na poważnie, najwięcej trudności w planowaniu sprawia brak odpowiednich narzędzi do tego celu. Zazwyczaj planuję w moim kalendarzu, który po pierwsze nie jest dostępny dla wszystkich, a po drugie brakuje mi podglądu na całość.
W pracy i najpierw 1 dziecku nauczyłam się żyć z kalendarzem..
Nie sposób było zapamiętać wszystkie działania do wykonania w pracy ..badania zaplanowane córki..
Z radością schowałam kalendarz jak poszłam na zwolnieni będąc w ciąży z drugą córką.. cieszyłam się że już nie będę żyć z kalendarzem bo przecież w pracy najwięcej się działo..
Yhy.
Chyba nie muszą mówić jak szybko kalendarz odkopywalam gdy po urodzeniu córki nagle trzeba było ogarnąć mnóstwo nowych terminów..zaplanowanych wizyt..spotkań.. starsza poszła do szkoły więc też zebrania..spotkania..zajęcia dodatkowe..a to urodziny ..a to coś przynieść na konkretny dzień..a to wycieczka
O losie.
Chyba muszę pomyśleć o takim płatnerze..
U nas najwiekszy problem to chyba jednak systematycznosc… ja jestem zorganizowana. zawsze przygotuje wieczorem ciuchy na nastepny dzien, wyladuje zmywarke, naleje wode do czajnika zeby rano tylko pstryknac guzik… natomiast syn to zupelnie inna bajka, chaotyczny, bujajacy w oblokach. Taki sam jak tatus 😉 tlumacze, prosze o to, zeby wieczorem spakowal plecak, sprawdzil czy niczego nie brakuje w piorniku, zatemperowal ołówki i kredki… czasem to zrobil, ale w wiekszosci przypadkow zapomni. Ja szczerze mowiąc tez juz chyba zwatpilam czesciowo… to jak walka z wiatrakami. Moze taki rozrysowany plan by pomogl?
U nas problematyczne jest zaplanowanie posiłków na dłużej niż 1-2 dni oraz na znalezieniu balansu między spędzanie wspólnie czasu a znalezienie chwili dla siebie samej
Z czwórką dzieci nie ma możliwości żeby coś było niezaplanowane, każda godzina co, kto, kiedy (zaprowadzanie do szkoły, przedszkola, odbieranie o różnych godzinach, zajęcia dodatkowe, sprzątanie, przyjęcia) – zdecydowanie za mało miejsca na organizację dnia przeznaczają w kalendarzach :p. Jednak mamy jeden problem organizacyjny – poranki! Mimo naszykowanych ubrań, rozplanowanych ról – latamy jak rozwścieczone osy w ulu, zwłaszcza zimą. Ale to chyba nie jest kwestia planowania tylko naszej wspaniałej polskiej aury 🙂 wiosną jest zdecydowanie lepiej.
Od dłuższego czasu zastanawiam się nad takim planerem. Największy problem mam ze zrelaksowaniem się, gdy wszystkie plany i informacje kotłują się w głowie. Myśle, ze takie spisywanie zadań odciążyłoby mnie i pozwoliło na prawdziwe cieszenie się tymi wolnymi chwilami. Dodatkowo jasny plan zachęciłby dzieciaki do tego, by czasem zerknąć i może wypełnić obowiązki bez ciągłego przypominania 😉
A dla mnie największym wyzwaniem jest odpowiadanie na pytanie: – A czemu ja, a nie… i tu wymieniane jest imię którejś z sióstr. Oczywiście intonacja wypowiedzi świadczy o niesprawiedliwości i próbuje się mi wmówić, że wykorzystuję zawsze tę samą osobę. Taki planer ułatwiłby mi codzienność.
Ja mam kłopot z planowaniem czasu W OGÓLE. U nas rządzi „spoko loko luz i spontan”. Chociaż z tym „spoko loko” już jest trochę gorzej… Ale jak jest 4 dzieci, to chyba można czasem czegoś zapomnieć, nie? 😉 Tylko wtedy jest nerw, krzyk, płacz, poczucie winy. Czasami na szczęście tylko. Ale może powinnam bardziej ten czas rozplanowywać, zapisywać: rano-rekawiczki, karteczka dla pani, witaminki, kanapka… Piatek: tańce (nadal nie wiem w jakich godzinach, od października chodzi, a ja ciągle zapominam)… Zapłacić tyle i tyle do 10tego… Itd…
Tak już mam, że jestem zakręcona i wiele zapominam. Planuje kiedyś sobie kupić taką tablice magnetyczna (jak nie zapomnę ;)), żeby powiesic przy drzwiach i ciągle ja czytać przed wyjściem. Jak to nie pomoże to nie wiem już co 🙂
Pozdrawiam Panią Anne! Super zdroworozsądkowe podejście do wychowania. Dużo stąd czerpię inspiracji dla siebie.
Największy problem mam chyba z samym planowaniem. Najprawdopodobniej przez to, ze „nie robie” tego pisemnie a tylko „w myślach”. Chyba wtedy daje sobie wieksze pozwolenie na to ze „zrobię to jutro”. A to nie jest dobre. Najgorzej wychodzi mi z planowaniem a raczej realizacja prasowania. A to dlatego że nie lubię tego robic.
Za to jeśli chodzi o zabawę – to mamy zasadę z coreczkami ze sprzatamy po każdej zabawie. I ten plan nam się sprawdza fajnie. Pomaga nam to że mamy zabawki posegregowane w pudlach☺
Gratulacje, Planer jedzie do Ciebie 🙂
Super. Ale się ciesze☺ juz nie mogę się doczekac☺
Zdecydowanie planowanie posiłków, ponieważ chce żeby moje dzieci codziennie zjadły ciepły domowy obiad i porządne śniadanie.Z rana jest najgorzej bo to ja zajmuje się cała poranna logistyka, posiłkiem i rozwozeniem dzieci do szkoły i przedszkola….a potem pędem do pracy, nie zadko spozniona ????
Najwiejszym problemem naszej rodziny jest czytelny podzial obowiazkow. Chcialabym uniknąć klotni miedzy dziecmi kto więcej zrobil, kto ma więcej obowiazkow, kto bardziej pomogl mamie. Mysle, ze taki planer z czytelnym opisem co kto i kedy robi baaardzo pomoglby nam osiagnac ten cel.
U nas w rodzinie największym problemem w planowaniu jest to, że ja mam wszystko zaplanowane dla siebie, a nie dla całej rodziny-jak to się mówi biorę wszystko na klatę…plany w jakimś stopniu się realizują, ale w większości przypadków nie daje rady,chciałam zaangażować dzieci i męża a znowu się nie udało..A potem wyrzuty sumienia i wszystko się przesuwa w czasie albo pozostanie tylko wspomnieniem i żalem. Mam mały notatnik,zapisuje głównie rachunki do opłacenia ale gdzie reszta tych wszystkich „drobnostek”, które mnie uspokoja załatwione,naprawia relacje między nami,pomogą w codziennym życiu? Jest tego bardzo dużo, najlepiej to wszystko posegregowac,zaangazowac innych przy tym spędzając razem więcej czasu na luzie,zapisać,odznaczyc i pochwalić te załatwione 😉 to moje postanowienie noworoczne,ogarnąć nieogarniete!:) i życzę tego wszystkim,pozdrawiam 🙂
W planowaniu tygodnia, miesiaca czy dnia najwiecej kłopotu sprawia mi ilość 😉 Czasami za dużo bym chciała zrobić czym narażam się na jęki i stęki – szczególnie od tego najstarszego dziecka (czytaj męża): „No bo mi nie powiedziałaś, bo się muszę przygotować (mentalnie), a kiedy ja odpocznę? (na kanapie)” 🙂 Ufam jednak, że jest to do dopracowania z jego strony- przyzwyczajenia się do stałej aktywności z dwójką dzieci 🙂 Ta ilość rzeczy jaką planuję, a planuję niemal wszystko, od obiadów zaczynając, przez porzadki, zakupy i ubrania, na „spontanicznych kawach z koleżanką” kończąc, sprawia, że rzadko jest czas na błogie nicnierobienie, czego czasem dopominają się moje Szkraby ( ten Najstarszy oczywiscie najbardziej 🙂 ) Ten konkurs skłania mnie jednak do przemyśleń i chcąc walczyć z tym moim małym uzależnieniem od planowania, chciałabym sobie postanowić wprowadzenie kilku ulepszeń :
1) planowanie wspólne – czyli siadamy wszyscy do kalendarza i podejmujemy wspólnie decyzje co, gdzie i kiedy:)
2) każdy z członków rodziny sam proponuje rodzaj wspólnego spędzania czasu 🙂
3) wiecej luzu- wolnych miejsc w kalendarzu, bo jak ostatnio przeczytalam, nuda też jest ważna w rozwoju dzieci – poza tym Najstarszym oczywiście 🙂
4) wygrać lub kupic planer- tak aby wszyscy widzieli i wiedzieli co ich czeka:)
Mam nadzieję, że te ulepszenia poprawią nasze współdziałanie, no bo z samego planowania nie zrezygnuję:)
Dziękuję za zabawę i wszystkie komentarze. Wzięłam pdo uwagę też te, które „nie wchodziły” z powodów technicznych, przesłane w mailach. Planer pojedzie do KamilaP. Gratulacje. I… mama jeszcze jeden do rozdania, już niebawem!