Kiedy nie ma się dziecka w tym wieku, to tak naprawdę całe zamieszanie związane z reformą jakoś przechodzi bokiem. I całkiem chyba słusznie. Każda mama skupia się na potrzebach danego wieku swojej pociechy. Ja dzisiaj skupię się na tych biednych zerówkowiczach i na ich dylematach. Zakładam, że znasz założenia reformy – rodzice mają wybór, czy posłać sześciolatka do szkoły, czy zostawić w przedszkolu. Sześciolatki w szkole. Jak zdecydować, czy dziecko powinno pójść do pierwszej klasy? Posłać sześciolatka do szkoły czy zostawić w przedszkolu? Jak zdecydować, czy dziecko powinno pójść do pierwszej klasy (i nie czuć się winną).
Długo zastanawiałam się, jak ugryźć temat. Nie chcę tego robić politycznie i nie odbieraj tego proszę w tych kategoriach. Wypowiadam się od strony mamy dziecka z rocznika 2009 i pedagoga pracującego w szkole kiedy „wlały” się do tam roczniki 2007, 2008 i 2009. Chciałam rzeczowo, sucho i konkretnie napisać o plusach i minusach. Ale jak wiadomo, wszystko w wychowaniu ma drugie dno. Więc oprócz mojego punktu widzenia stworzyłam test, który mam nadzieję uporządkuje twoje przemyślenia i pomoże w podjęciu najlepszej decyzji. Teraz masz wybór.
Nawet jeśli nie masz dziecka w tym wieku, to z racji chaosu związanego z (byłą już i obecną) reformą reformy, zapewne usłyszałaś gdzieś choćby w przelocie, że istnieje przepaść w rozwoju dziecka sześcio- i siedmioletniego. Słysząc słowo przepaść wyobrażam sobie ciemną otchłań, taką nie do przebycia. Na jednym skraju urwiska sześciolatki, na drugim siedmiolatki. I nijak nie mogą się porozumieć. Cóż. Przepaść to zdecydowanie za mocne słowo, jednak faktycznie rok w życiu takiego dziecka, to bardzo dużo. Co zrobić, żeby wybrać najlepszą opcję dla pociechy? Dokładnie prześwietlić sprawę.
Wiedza jest
Ostatnio miałam okazję słyszeć jak pewna pani profesor oznajmiła studentkom, że nasze wypasione sześciolatki nie powinny „zalegać w zerówkach”. I może bez wielkiej finezji, ale miała sporo racji. Nam (mamom) wydaje się, że to jeszcze maluszek, ale często ten maluszek potrafi zadziwić wiedzą czy sprawnością obsługi komputera. Nie jest tak?
Porównujemy pociechy do nas samych w ich wieku. Ale prawda jest taka, że my byliśmy o wiele mniej rozwiniętym (emocjonalnie i pod względem inteligencji) pokoleniem. Jak to możliwe? Z jednej strony w grę wchodzą uwarunkowania społeczne i rodzinne. Dziś mamy świetnie wykształconych, skupionych na rozwoju dziecka rodziców. Dawniej to skupienie nie było priorytetem.
Nie było też tak szerokiego dostępu do informacji związanych z wychowaniem, zdrowiem, do rozrywek, takich zabawek, czy choćby wiedzy o prawach dziecka. Jak byłam mała nikt się nie zastanawiał nad tym, czym jest klaps. Mogła być rozmowa o tym, jaki ślad zostawia na tyłku, ale niewielu się przejmowało, jaki ślad zostawia w psychice.
Chcesz porozmawiać z pedagogiem on-line? Kliknij po więcej informacji»
Ostatnie badania dowodzą, że mózgi obecnych nastolatków bardzo różnią się sposobem funkcjonowania od wcześniejszych pokoleń. Te mózgi od urodzenia znają komputery, iPady, internety i wszelkie dostępne dobrodziejstwa cywilizacji. Dorastają ze słuchawkami w uszach i choć nam wydaje się to absurdalne, potrafią się uczyć i skupić nie zdejmując ich. Tak, dzięki dodatkowym bodźcom lepiej funkcjonują. Jak to możliwe? Odpowiedź jest bardzo prosta – ewolucja.
Nasze sześciolatki to już kolejna generacja. Zapewne jeszcze lepiej przystosowana do życia w cywilizacyjnym szumie informacyjnym. Stąd wniosek o ich wypasionej konstrukcji i szybszym (niż za naszych czasów) przyswajaniu i przetwarzaniu informacji. I to jest prawda. Maluchy mają ogromną wiedzę więc jeśli zastanawiasz się, czy pod tym względem poradzą sobie w szkole, to z czystym sumieniem odpowiadam, że bez problemu. Mierząc tylko tą miarą – tak, posyłać do szkoły.
Słynna dojrzałość emocjonalna
Kolejna sprawa do rozważenia, to dojrzałość emocjonalna. Dziecko sześcioletnie zazwyczaj jest niedojrzałe emocjonalnie. I takie ma być. Jeśli czytasz opinię z przedszkola, to jest niemal pewne, że nauczyciel zaleci pracę nad emocjami. Tylko że dziecko w tym wieku ma pełne prawo do rozchwiania emocjonalnego, nawet często większego niż widać to u pięciolatka. Po prostu taki etap w rozwoju.
Sześciolatek częściej płacze, nie może się zdecydować, obraża się, pyskuje, w życiu nie przyzna się do winy nawet jeśli go złapiesz za rękę. I do tego brzydzi się słowem przepraszam, które kiedyś nie sprawiało mu najmniejszego problemu. Koniecznie przeczytaj wpis o tym, jak wrażliwy (i przewrażliwiony) bywa sześciolatek.
Czy posłać taki chodzący chaos do szkoły? Może jakoś się ogarnie? No właśnie… Bardzo często jest tak, że bystre, mądre, dzieci z dużą wiedzą, nie są w stanie uczyć się trybem szkolnym. Właśnie ze względu na niedojrzałość emocjonalną. Za bardzo przeżywają, za mało rozumieją, nie potrafią samodzielnie uprządkować swojej rzeczywistości na tyle, by efektywnie przyswajać wiedzę.
W warunkach przedszkolnych jest czas na zabawę i przejście tego etapu we własnym tempie. W szkole (mówię o polskiej szkole) nie widzę zbyt wielu możliwości: ławka, ćwiczenia, mało ruchu, dużo nowości. Niestety, ta dojrzałość emocjonalna, mimo że ciągle o niej słyszymy, jest traktowana po macoszemu: Jakoś się ogarnie, dajmy mu szansę. I tak dajemy niemal dwa semestry, aż okazuje się, że mamy w domu siedmiolatka.
Co może pomóc dziecku na tym etapie? Nowe, proste obowiązki domowe i dużo ruchu. Ten rok między piątym a szóstym, jest etapem lekkiego odejścia od zabawy (wyłącznie zabawy), na rzecz podejmowania obowiązków. Zatem szkoła jest do tego bardzo dobrym miejscem. Ty jako rodzic sama najlepiej wiesz, bo obserwujesz na codzień, czy ta przemiana zaczęła w jakikolwiek sposób zachodzić u pociechy.
Przydzielając obowiązki domowe widzisz, czy dziecko daje sobie z nimi radę, czy zwraca uwagę na dokładność wykonania, pamięta o nich itd. Jeśli jest gotowe na nowe wyzwania, to super, bo wiesz że da sobie radę i w szkole. Zwłaszcza jeśli przygotujesz malucha do tych nowych wyzwań. Opowiesz, wyjaśnisz jak to będzie np. z zadaniami domowymi. Weź pod uwagę ich codzienne odrabianie, przynajmniej przez godzinę. Na samym początku to będzie wasz wspólny obowiązek.
Podrzucam też wpis o zadaniach domowych, bo w nim sporo na temat niechęci do nich i sposobów na zmotytowanie dziecka:
Ławka ogranicza ruch
Powiem plastycznie. Wyobraź sobie, że w pracy szef nadawał ci dzisiaj nad uchem od rana, pracownicy nie chcieli zajmować się swoimi sprawami i wciąż pchali się do twojego komputera, hałas, duchota i te kolejne polecenia „z góry”. Jak chciałaś coś powiedzieć, to nie zawsze słuchali. A już nie daj Boże, jak krzyknęłaś. To jeszcze karę finansową dostałaś i etykietkę awanturnicy bliskiej załamania nerwowego. Czy pomogłoby by ci gdybyś kopnęła sąsiada przy biurku i lekko poddusiła szefa? Albo zamknęła się w ciemnym kącie i zapaliła spokojnie papierosa? W jakim stanie wracasz do domu po takim dniu?
Dziecko przeżywa podobne emocje każdego dnia (dobrze, troszkę podkoloryzowałam, ale tylko po to, żeby wyjaśnić dokładnie). A nie zapominaj, że najważniejsze w tym wieku są zabawa i aktywność fizyczna. Sporo szkół w dużych miastach nawet nie otwiera drzwi w czasie przerw, dzieci „odpoczywają” na korytarzu szkolnym.
Takie dziecko ma powody do płaczu, bycia rozdrażnionym, pyskującym, agresywnym sześciolatkiem. Ja bym była. Wiec w ramach sprawdzania szkoły, koniecznie dowiedz się, jak to wygląda z tym wychodzeniem na podwórko, „niesiedzeniem” w ławkach i liczebnością klas. To podpunkty obowiązkowe.
Aspekt społeczny
Co może nieco ustabilizować te rozchwiane emocje? Jednoznacznej odpowiedzi nie mam, ale mam cenną wskazówkę. Sprawdź czy dziecko będzie miało w klasie szkolnej choć kilku (a najlepiej wszystkich) swoich kolegów z przedszkola. Czy będzie wśród dzieci starszych, jedynym maluchem? Czy będzie w zdecydowanej mniejszości? Jeśli będzie miało kolegów, to powinno lepiej dać sobie radę. Zmienia wprawdzie środowisko, ale jest „bezpieczne społecznie”, bo wśród swoich.
Właśnie, aspekt społeczny. Jak sobie radzi wśród rówieśników? Czy szybko i łatwo nawiązuje znajomości? A w kontakcie z nowymi, obcymi dorosłymi? Ogólnie jest dobrze kiedy dzieci bawią się w mieszanych wiekowo grupach. Starsze opiekują się młodszymi, a młodsze uczą się od starszych. Jest tu jednak jedno „ale”… bawią się. Mieszane grupy, które znakomicie sprawdzają się w trybie przedszkolnym, już w szkole niekoniecznie tak rewelacyjnie funkcjonują.
Wiele zależy od nauczyciela, czasu przeznaczonego na zabawę, świetlicy szkolnej, doświadczenia z mieszanymi wiekowo klasami. Chcąc mieć pewność czy podejmujesz słuszną decyzję, koniecznie prześwietl przyszłą nauczycielkę i sposób prowadzenia zajęć. Jedno hasło mam w tym temacie: poczta pantoflowa. Korzystaj.
Ważna postać
Każda nauczycielka (choćby najwspanialsza) ma do przerobienia podstawę programową. Nie miej złudzeń, nie ma taryfy ulgowej. Jeśli masz w domu pięciolatka nieznającego literek, to będzie miał ciężko w szkole. Dziecko ma prawo rozwijać się we własnym tempie. Znam czytające czterolatki i nieczytające siedmiolatki (choć te już nie mają takiego luksusu, jak wybór). Jeśli twoje dziecko nie głoskuje, wciąż nie będzie składało głosek w sylaby kończąc „pięciolatki”, to daj mu jeszcze rok w przedszkolu. Bo w szkole program musi zostać przerobiony, a to oznacza intensywną naukę pisania i czytania. Najlepsze co możesz zrobić, to uczyć liter od najmłodszych lat. Choć oczywiście to rada, która dla wielu może być już przeterminowana.
I tak dochodzimy do mojego największego „ale”, jeśli chodzi o sześciolatki w szkole. Jak wiadomo, tam uczą się pisać. Dłoń sześciolatka nie jest w stanie udźwignąć ciężaru związanego z ładnym pisaniem. Po prostu jeszcze nie ten etap w rozwoju. To, co dla siedmiolatka jest pestką, dla rok młodszego dziecka jest wyzwaniem, którego mimo wielkich chęci, najczęściej nie jest w stanie przeskoczyć. Za słabe mięśnie i tyle. Ręka szybko się męczy, czas skupienia nie pozwala na długie i żmudne ćwiczenia.
Jasne, pomagają różne zabawy grafomotoryczne. Zabawy! Wprowadzaj je jak najczęściej. Jednak miej świadomość, że zadania domowe (znowu wiele zależy od nauczycieli) będą prawdopodobnie gehenną, przynajmniej na początku. Nie pozwól nauczycielowi zniechęcać dziecka „słonkami za chmurką” (nie ma ocen na tym etapie) kiedy sześciolatek we wrześniu, październiku czy listopadzie, krzywo rysuje szlaczki (o literach nawet nie wspomnę).
Afera dywanowa
Nie mogę też nie wspomnieć o przygotowaniu placówek na przyjęcie młodszych dzieci. Mamy do wglądu raporty niezliczonej ilości komisji, mówiące o tym, że szkoły są obecnie znakomicie przygotowane do przyjmowania sześciolatków. Pewnie niektóre tak. Z pewnością te skontrolowane się do tego przygotowały. Ale słysząc opinie mam z całej Polski po prostu nie dowierzam tego rodzaju raportom. Moje konkretne dziecko i jego konkretną szkołę raportuję sobie sama. Jestem najwyższą komisją i nic nie umknie mojej uwadze. Dopiero wtedy podejmę decyzję.
Mam nieodparte wrażenie, że kiedy była już reforma weszła w życie, szkoły w jakiś sposób czuły się zobligowane do przygotowania choćby klas (słynne dywany) i metod nauczania. Teraz jednak, kiedy decyzja należy do rodzica, a sześciolatki zostały „cofnięte” do przedszkoli, nie łudziłabym się, że szkoły będą się czuły zobligowane do pielęgnowania dywanowej tradycji. Większość z nich, z dywanu korzystała o 90% mniej niż ze szkolnych ławek. Bo i trudno uczyć pisania maluchy leżące na dywanie. Dywan był „na przerwy”, a przerwa nie trwa długo. Tak wiem, że w młodszych klasach nie ma 45 minutowych lekcji. W teorii.
Klasy są mniejsze niż sale przedszkolne, mają więcej ławek, a mniej zabawek o ile mają zabawki). I to po prostu weź pod uwagę podejmując decyzję. Dodatkowo pamiętaj, że do szkoły nosi się plecaki. Wiele placówek zapewnia szafki, w których dzieci mogą trzymać większość rzeczy, ale nie spotkałam jeszcze pierwszaka, który pomieściłby się do małego plecaczka. Jakimś cudem te wszystkie dodatkowe rzeczy wciąż trzeba przynosić. Na własnych plecach. Jeśli wiesz, że twoje dziecko ma do przebycia długą drogę z plecakiem i nikt nie poniesie za niego, to kolejny powód, by przemyśleć, czy tego ciężaru nie zrzucić na barki siedmiolatka. Młodsze oczywiście też udźwignie, tylko co na to kręgosłup? I na siedzenie w ławce? Ortopedzi od dawna biją na alarm, ale chyba nie mają jakoś wielkiej siły przebicia. 🙂
I jeszcze jedna sprawa. Te wszystkie rzeczy, które już dziecko przyniesie na własnych plecach. Ich trzeba pilnować. Posyłając malucha do szkoły inwestujesz zapewne w całkiem kosztowną wyprawkę. Część zostanie w klasie, może część w domu, ale wiele będzie codziennie wędrowało do szkoły i powinno też z niej wracać. Czy twoje dziecko jest nauczone pilnowania swoich rzeczy? Dbania o nie (jednocześnie dzieląc się z kolegami)? Do takich spraw też trzeba dojrzeć, nauczyć się. A samo się nie nauczy, twoja w tym głowa.
Samodzielność i wszystko co z nią związane jest najlepszym testem na gotowość szkolną. Jeśli myślisz, że tak jak w przedszkolu, pani zatroszczy się o dopięty pod szyją guzik, prawidłowe ułożenie szelek od plecaka, czy naciągniętą czapkę na uszy, to przygotuj się na zdziwienie. Nauczyciel w szkole oczekuje współpracy z samodzielnym dzieckiem. Jasne, że jak się maluch upomni, to zapnie mu kurtkę. A co jak się sześciolatek nie upomni? A co jak usłyszał reakcję nauczycielki, gdy kolega prosił o pomoc? „Jak się chce chodzić do szkoły, to się powinno umieć ubrać”. Troszkę oburza, wiem. Ale w tej reakcji jest sporo racji. Sama wiesz najlepiej, jak to wygląda u twojego sześciolatka. I to weź pod uwagę podejmując decyzję.
Osobny byt – świetlica
Kolejny ważny element szkolny to świetlica. Tak jak musisz prześwietlić wychowawczynię, klasę, pomieszczenia, boisko, tak samo trzeba podejść do świetlicy. Sześciolatek spędza w niej po lekcjach (czasem przed lekcjami) sporo czasu, jeśli jesteś mamą pracującą, która nie może sobie pozwolić na odebranie dziecka tuż po zakończonych lekcjach. Świetlica to zupełnie osobny byt w szkole. Sami nauczyciele często nazywają ją zesłaniem, choć znam i takie świetlice, które funkcjonują znakomicie. Jednak większość, zwłaszcza w dużych placówkach, jest mocno chaotyczna.
Dzieci są tam w różnym wieku (6-9 lat), co wcale nie jest takie złe, bo nawiązują nowe znajomości i uczą się od siebie. Tu wiele zależy od nauczycieli. Powinni się zajmować dziećmi tak, żeby świetlica nie była tylko przechowalnią. Oczywiście dla naszych pociech jest to moment na dowolną zabawę, interakcje, wymyślanie i… odpoczynek. Jednak to ostatnie znowu tylko w teorii.
Nie da się odpocząć na świetlicy, bo jest tam nieustanne zamiesznie. Dzieci wchodzą, wychodzą, są odbierane, biegną na zajęcia dodatkowe, niektóre idą na obiad, inne na autobus. Dziecko musi być mocno samodzielne, żeby sobie poradzić w tych warunkach. Bo tam nikt po główce nie pogłaszcze, jak w przedszkolu.
Dobrym rozwiązaniem są małe szkoły, siłą rzeczy mające małe klasy i niewiele dzieci na świetlicy. Tu łatwiej zauważyć różne rzeczy, dopilnować. Jeśli więc jest jakikolwiek wybór szkoły, to te mniejsze placówki są dla sześciolatków zdecydowanie lepszym rozwiązaniem.
Plusy
Kolejne raporty szanownych komisji donoszą – dzieci, które zaczynają edukację wcześniej, bardzo dobrze radzą sobie na rynku pracy, nawet lepiej niż te, które poszły do szkoły później. Ma to związek z równaniem do góry i koniecznością walczenia o swoje. Czy te, sprawdzające się na rynku pracy jednostki były szczęśliwe w szkole? To trudno powiedzieć. Bo te badania (tak często cytowane przez zwolenników byłej reformy) nie dotyczą dzieci zmuszonych do rozpoczęcia nauki w wieku sześciu lat, tylko tych, które rodzice posłali, bo tak uważali za słuszne.
Czyli te dzieci musiały wydawać się, na tle rówieśników, bardziej dojrzałe. Gotowe do szkoły. Psycholog czy pedagog musieli wydać opinię, że dziecko może rozpocząć wcześniej naukę. Teraz już oczywiście nikt nic nie musi. Decyzję zrzucono na rodziców.
Dziecko szybciej zaczynające naukę w szkole, szybciej też ją skończy, szybciej znajdzie się na rynku pracy i szybciej zacznie zarabiać. To jest teoria, z którą trudno polemizować. Zakładając oczywiście, że nie będzie powtarzać klasy i że znajdzie się praca na tym rynku pracy.
Niewątpliwym plusem jest ten dodatkowy rok wczesnej dorosłości, kiedy jeszcze nie ma się rodziny, za to zdobywa się wiele cennych doświadczeń, poszukuje tożsamości, pasji, po prostu się człowiek chwilę dłużej rozgląda, zanim osiądzie na łonie rodziny czy zdecyduje ostatecznie o karierze zawodowej. I tu już od dziecka zależy, jak ten dodatkowy rok wykorzysta.
Nie będę ukrywać, że nie jestem jakąś zagorzałą zwolenniczką posyłania sześciolatków do szkół. Ale głównie dlatego, że placówki (mimo wielu wysiłków i przede wszystkim chęci) nie do końca są na to przygotowane. Bo dzieci w większości są. To moja zawodowa i prywatna perspektywa.
Pewnie byłaby nieco inna, gdybym miała w domu 2-3 letnie dziecko, dla którego niemal na pewno zabraknie miejsca w państwowej placówce. Każdy ma swoją wizję rzeczywistości, wiadomo.
Tak, widuję też dzieci i rodziców zadowolonych z wcześniejszego pójścia dziecka do szkoły. To nie są jakieś odosobnione przypadki. Dlatego staram się podpowiedzieć jak najwięcej, żebyś – mając wybór i i nformacje – zebrała dane, zrobiła listę za i przeciw i podjęła decyzję, za którą dzisiejszy sześciolatek kiedyś ci podziękuje.
Książki o szkole
Zebrałam też kilka ciekawych książek dla siedmio- i sześciolatków, z których dowiedzą się, jak to jest w szkole:
- Zając zostaje, Adamada – zrecenzowałam tutaj
- Ja też chcę chodzić do szkoły, Zakamarki
- Klasa IB. Pierwszy dzień w szkole, Debit
- Pierwszy dzień w szkole. Zegar, MD
- 6-latek potrafi, czyli jak przygotować dziecko idące do szkoły, Pasja
- Szkoła dla początkujących, Adamada – zrecenzowałam tutaj
- Hura, idę do szkoły!, Debit
- Nudzimisie idą do szkoły, Skrzat
- Przedszkolak idzie do szkoły, Harmonia
Szkolne tematy
Przygotowałam jeszcze kilka wpisów, które mogą cię zainteresować, bo dotyczą szkoły, często początków w szkole.
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.
Córka 6 lat skończyła w listopadzie 2015r. czyli jest późnym dzieckiem, chodzi do 1 klasy. Radzi sobie dobrze, uwielbia matematykę, prace plastyczno-techniczne. Gechenną jest czytanie 🙁 litery zna i ładnie pisze jak na ten wiek. Ale ze względu na czytanie mam wyrzuty sumienia że ją posłałam do szkoły. Jednak jak pamiętam starsze córki też późno pomimo ćwiczeń zaczęły głoskować, pocieszam się tym że jednak Marysia jest rok młodsza i damy radę.
Jasne, że dacie radę, a z tego co piszesz, to woli matematykę i ścisłe przedmioty. Choć w szkole pewnie nie ma ulgi dla „późnego sześciolatka”, prawda? Program przerobić trzeba…
Witam, mam mozliwosc poslania syna ktory we wrześniu bedzie mial 6,5roku do szkoly.
Dostalismy opinie z przedszkola – dziecko jest w czolowce grupy wg oceny wychowawczyń.
Recytuje bardzo trudne wierszyki, dodaje/odejmuje do 10, czyta, calkiem niezle pisze.
Ale tez jest rozbrykany, nie lubi przegrywać, zniecheca sie w przypadku porazki, lubi zaczepiać inne dzieci, choc ma sklonnosci przywodcze i potrafi narzucic grupie swoje reguly gry.
Nieofficjalnie uslyszalem od pani, że ona by zostawila cala grupe na kolejny rok, bo wszyscy są niestabilni emocjonalnie.
Czuje, ze zostawienie go na kolejny rok bedzie krzywdzace dla niego. Sam nam sygnalizuje ze sie nudzi w przedszkolu, ale tez ze chcialby tam zostac bo ma tam swoich kolegów.
Ma umysl analityczny-potrafi grac ze mną w gre „4wLinii” i dać mi popalić w sposob, ktorego ja nie potrafie odtworzyć by sie odegrać.
Na placu zabaw czesto bawi sie z innymi (obcymi) dziecmi i szybko nawiazuje znajomosci.
Przedszkole wydalo opinie bez podsumowania czy wniosków.
Jak postapie niewlasciwie to skrzywdze syna. Do kogo jeszcze mozna zglosic sie po porade czy analize jego gotowosci do szkoly?
Zastanawiamy sie czy podczas urlopu u rodziny na wsi nie wyslac go tam do szkoly z kuzynem na kilka godzin by przekonac sie jak sie odnajdzie w tym (mamy taka możliwość).
Dobry pomysl?
Nie znam synka, trudno coś powiedzieć na odległość. Mało kto ma pewność przy podejmowaniu tej decyzji. Ja swoją córkę odroczyłam, bo wiedziałam, że trudno jej będzie wysiedzieć w szkole, choć już czytała, liczyła i ogólnie „nadawała się”. Nie znam też „stabilnego emocjonlanie” (cóż za określenie w stosunku do sześciolaktów?) zerówkowicza, bo to nie ten wiek żeby umieć świetnie radzić sobie z przegraną i porażką lub chcieć siedzieć w ławce większość dnia. Widzę jednak, że podpowiedź nauczycielki żeby go zostawić, nie padła na podatny grunt. 😉 Między wierszami wyczuwam (proszę mnie poprawić jeśli się mylę), że jednak już decyzja została podjęta. P.S. Osobiście, dałabym dziecku odpocząć w wakacje, nie posyłałabym go do szkoły z kuzynem.
Może komuś moje wpisy pomogą podąć decyzję, ale każde dziecko jest inne i to trzeba mieć na uwadze. Jeśli rodzice nie są pewni tej decyzji, to raczej bym się wstrzymała, albo odwiedziła PPP, żeby ktoś kompetentny tę decyzję pomógł podjąć.
Pierwszy komentarz napisałam przed wysłaniem córki (niecałe sześć lat) do pierwszej klasy. Warto przypomnieć-dziecko nie potrafiące czytać i pisać, ale bardzo ciekawe świata, w pięć sekund nawiązujące kontakt, szybko adaptujące się, odważne, bez problemu znoszące porażki (aż czasami mnie irytuje, że wszystko spływa po niej jak po kaczce ;)), ale lubi się uczyć, nie zraża się. Jest bardzo energiczna, rozbrykana, ale generalnie grzeczna.
Pierwszego dnia szkoły natychmiast udałam się do wychowawczyni z informacją, że dziecko bez zerówki, więc pewnie będzie trzeba nadrabiać i jesteśmy na to gotowi. Reakcja pani mnie nieco zaskoczyła, bo była przerażona i stwierdziła, że zwariowaliśmy 😉 Hmm…no nic, zaopatrzyłam się z książki do pierwszej klasy i zaczęliśmy trochę pracować w domu…jeśli córka chciała coś zrobić w domu- to robiliśmy, jeśli nie- to dawaliśmy spokój…nic na siłę. To też trochę miało na celu zasygnalizowanie dziecku, że czasami trzeba się pouczyć, bo w szkole z zasady prac domowych nie ma. Po miesiącu zaczęliśmy doznawać szoku. Okazało się, że ten szok nie jest tylko naszym udziałem ,ale również sceptycznej wychowawczyni naszego dziecka. Córka równa do siedmiolatków w błyskawicznym tempie…po miesiącu szkoły zaczęła czytać i pisać. Aktualnie jest w stanie przeczytać już wszystko. Jestem w szoku, bo nie myślałam, że to pójdzie aż w takim tempie. Pani w szkole też przyznaje, że ten jej postęp jest po prostu bardzo gwałtowny. Córka szkołę uwielbia, dobrze się w niej odnajduje, dobrze się dogaduje z dziećmi. Ku mojemu zaskoczeniu bez problemu wytrzymuje na zajęciach 8-16, ostatnio nawet poprosiła, żeby zapisać ją na jeszcze jakieś dodatkowe zajęcia (na co oczywiście się nie zgodziłam…na razie zdecydowanie wystarczy). W obecnym momencie twierdze, że to była bardzo dobra decyzja (fakt, szkoła też jest bardzo dobra, przyjazna, niestety prywatna). Dam znać pod koniec roku jak sytuacja wygląda…może komuś te moje wpisy pomogą.
Moje dziecko od 4 roku życia czyta, ma 5,5 obecnie i do 20 każde działanie zrobi. Czyta pisze w przedszkolu strasznie się nudzi a panie nic z tym nie robią.
Pytanie, czy w szkole przestanie się nudzić? 4-latek potrzebuje ruchu, niekoniecznie robienia zadań. Warto porozmawiać z nauczycielkami.
Moj szesciolatek chodzi do zerowki , ale przedszkolnej….chodzi z niechęcią, nie lubi uczyc się liter , pisanie i czytanie mocno go męczy! Za to nie umiejąc pisać, dodaje i odejmuje w pamieci liczby do 100.
Myślę sobie głowę ma do matematyki…..tylko co z pisaniem i czytaniem , jak go zachęcić , ale nie zniechęcić? ??
Myślę, że jak 6-lat to jeszcze chwilę ma na pisanie i czytanie, proponuję jak najwiecej zabaw manualnych i takich z literami, żeby je miała opatrzone, ale wszystko na zasadzie zabawy.
Witam
Córka skończy we wrześniu 6 lat. Zastanawiam się czy nie posłać jej do szkoły. Jest bardzo bystra . szybko się uczy , zna literki. Uwielbia prace plastyczne. Umie napisać wyrazy krotkie które jej dyktuje. Problem jest jednak z tym że trudno przystosowuje się do otoczenia. Myślę jednak że taka zmiana otoczenia mógłaby jej w tym pomóc. W przedszkolu mają się przygotowywać do szkoły bjednak oddział 0 będzie mieszany z mlodszymi dziećmi. Waham się jeszcze. Mogę poznać P ani opinię
Nie znam córeczki, nie potrafię odpowiedzieć na pytanie czy posyłać tę konkretną sześciolatkę do szkoły. Taka decyzja zawsze niesie ze sobą dylematy. Mogę powiedzieć o swojej decyzji, ja córki (biegle czytającej już w pięciolatkach) nie posłałam do szkoły jako sześciolatki i ani przez chwilę nie żałowałam. Ale to moja historia.
Córkę wysłałam do szkoły jako sześciolatkę. Miałam wybór. Teraz jest w 3 klasie. Urodziła się pod koniec lutego. Znajome dziwiły się, że posyłam wcześniej. Ale ich dzieci urodziły się pod koniec listopada i w grudniu… więc moja była tylko 2-3 miesiące młodsza. W przedszkolnych 5 latkach podobno się nudziła. Taka była opinia wychowawczyń. Kiedy pani czytała dzieciom polecenie i tłumaczyła je, ona w tym czasie zdążyła przeczytać je sama i wykonać starannie pracę. Czytała już sprawnie jako 5 latka. W pierwszej klasie miała „problem” z głośnym czytaniem, bo nie wiedziała o co chodzi. Patrzyła na tekst i za chwilę powtarzała po jednym zdaniu z pamięci 🙂 Pisała starannie. Wolała pisać całe wyrazy. Szlaczki ją nudziły i pisała je na końcu. Trochę się przestraszyłam, kiedy wychowawczyni na pierwszym zebraniu w pierwszej klasie mówiła o tym na czym będzie bazować i co powinny dzieci „przynieść” ze sobą z 6-latków lub zerówki, a moją córkę to ominęło! Ale dałyśmy radę. Wiadomo, że takiego malucha nie można zostawić z odrabianiem lekcji, należy pomóc, pokazać, wspierać. Mówi czasami, że szkoła jest nudna, ale tabliczki mnożenia nie chce się uczyć. Uwielbia świetlicę, bibliotekę… chociaż podobno „pyskuje”. Hmm… w domu sprząta bez problemu, ale na świetlicy nie chce sprzątać tego, czym się nie bawiła i informuje o tym panią. To jest to jej pyskowanie. Poza tym jest ok. Po prostu są panie, które lubi bardziej i takie, które lubi mniej. Po ostatnich zakazach żywieniowych, zrezygnowałyśmy w grudniu ze stołówki szkolnej 🙁
W klasie są tylko 2 młodsze dziewczynki. Nie odbiegają od pozostałych dzieci, nawet powiedziałabym, że się bardziej starają. Córka trafiła do tej klasy sama. Może dlatego jej przyjaźnie zmieniają się. Ale nie zauważyłam specjalnego problemu z emocjami.
Jej starsza siostra poszła do szkoły w wieku 7 lat. Dziewczynki są różne. Wtedy jeszcze musiałabym mieć opinię, żeby mogła iść wcześniej. Nie było takiej potrzeby. Dzieci w grupie przedszkolnej były bardziej wyrównane. Gdybym starszą „wyrwała” rok wcześniej do szkoły to myślę, że nie byłaby przygotowana emocjonalnie.
Jestem zadowolona ze swoich decyzji.
Siostra w zeszłym roku nie dostała z poradni „odroczenia” dla swojego 6 synka. A moim zdaniem należało mu się. Niestety nie doradzałabym teraz pozostawienia go na drugi rok w pierwszej klasie. Tutaj ma kolegów z przedszkola i dobrze się czuje w ich środowisku. Naukę też ogarnia, ale wymaga to wsparcia rodziców.
Bardzo podoba mi się Pani artykuł. I chociaż swoje wybory mam już poza sobą, to jednak jestem zdania, że rodzice wiedzą najlepiej kiedy dziecko jest gotowe na kolejny etap edukacji. Jestem jak najbardziej za 6 latkami w szkole. W szkole przygotowanej na ich przyjęcie. I rodzicami wspierającymi rozwój dziecka. Rodzicami, którzy nie zabraniają, a wręcz zachęcają dziecko do różnych form aktywności. Dlaczego moje dziecko dużo umie, jak na swój wiek? Bo nie zabraniam.
Dziękuję bardzo za artykuł i za test.
Dziękuje za ten komentarz, bardzo cenny dla mnie i mam, które dopiero stoją przed wyborem. Też jestem całym sercem za tym, żeby rodzice mieli możliwość wyboru, choć rozumiem, że nie są to łatwe decyzje. Jedno na pewno wynika z każdego takiego wyboru – jak już się go podejmie, nie można z nim dziecka zostawić samego. Niezależnie od wieku i warunków w placówce.
35 lat uczyłam w szkole. Jak ja kochałam uczniów kl. VII i VIII. Byłam obecna przy ich dojrzewaniu do podejmowania już dorosłych decyzji ( jaka szkoła, jaki zawód). Znałam ich każdy krok i mogłam wcześniej uchronić przed ewentualnym błędem. Wiem jedno, że to nieprawda o naszej długowieczności. Każda praca jest stresująca i nas wykańcza psychicznie i fizycznie. Gdy ja chodziłam do szkoły to nie było przedszkoli i do szkoły poszłam w wieku 7 lat. Dobrze nauczyłam się liczyć, pisać i czytać. Przecież i tak musimy pracować do 60 lub 65 roku życia. Po co zabierać dzieciństwo? Przecież i tak w życiu się napracujemy. Dzieci w wieku 5 i 6 lat potrzebują ruchu i zabawy nie zabierajmy im tego. Nie zabierajmy dzieciństwa. Dobrze radzę.
Gimnazja, to jeszcze osobny temat… Wraca wątek szkół, w których można się bawić. Niewiele takich znam i to nie jest wina złej woli pracowników placówki, tylko braku konkretnych pomysłów na zagospodarowanie maluchów (i ich przestrzeni) w szkole. Takich odgórnych pomysłów i zaleceń.
Moja córka skończy 6 lat w grudniu 2016 roku. Nie chce jej wysłać do szkoły we wrześniu. Nie dlatego ,że jest lub nie przygotowana emocjonalnie tylko dlatego ,ze szkoła nie jest przygotowana. Ja mam jeszcze rok z mężem aby córkę przygotować do szkoły. Nauczyć literek ,rozwijać. Taka jest nasza decyzja.
Dlatego bardzo mnie cieszy, że jest możliwość wyboru. Nikomu nie trzeba się będzie ze swoich decyzji tłumaczyć albo prosić w poradni o odroczenie.
Ja właśnie mam tego typu dylemat. Moja córcia skończy 6 lat pod koniec października 2016 r., teraz chodzi do zerówki przedszkolnej. Radzi sobie dobrze, chociaż zdecydowanie woli liczyć, niż pisać (jest leworęczna i to jej nie pomaga). Nie podjęłam jeszcze decyzji czy posłać ją teraz do pierwszej klasy, czy nie. Z jednej strony boję się, że może sobie nie poradzić w szkole, a z drugiej strony martwi mnie to, że powtarzanie drugi raz zerówki nie będzie dla niej dobre i będzie się nudzić i zniechęcać. Myślałam, że jakimś pośrednim rozwiązaniem mogłaby być posłanie jej do zerówki do szkoły, ale z tego co się zdążyłam zorientować, to zerówki są w niewielu szkołach. Zastanawiam się czy w związku ze zmianą reformy, będą powstawały zerówki w szkołach od września…
A widzisz, jesteś bliskim mi przypadkiem 🙂 Moją córkę posłałam właśnie do zerówki w szkole. Też nie chciałam żeby sie nudziła kolejny rok w przedszkolu. Szkoła nie miała planów zerówkowych, ale 10 rodziców z naszej grupy zebrało się, odroczyło pociechy (w czerwcu, przed samymi wakacjami) i musieli dla nas stworzyć oddział w szkole. Myślę, że jak rodzice zaczną się tego domagać, to takowe zaczną powstawać. Ale trzeba zawalczyć.
Sześciolatki w szkole – temat rzeka. Problem w tym, że pomimo wszelkich badań, analiz i statystyk dotyczących ich rozwoju emocjonalnego, fizycznego i intelektualnego po prostu nie da się wszystkich sześcioletnich dzieci (jakkolwiek źle to zabrzmi) wepchnąć do jednego worka. Tak samo jak wszystkich szkół nie można uznać za w równym stopniu przygotowane na przyjęcie młodszych dzieci.
Rodzice, przynajmniej w teorii 🙂 powinni najlepiej znać swoje dziecko, dlatego nie wyobrażam sobie, żeby odbierać im prawo głosu w tak ważnej dla ich dzieci sprawie. Szczególnie, że różnice pomiędzy sześciolatkami naprawdę potrafią być kolosalne. Są sześciolatki, które świetnie się nadają do szkoły (w której jednak wciąż powinny być traktowane jeszcze jako obiektywnie małe dzieci), ale są i takie, które potrzebują więcej czasu i zmuszanie ich do podjęcia edukacji za wcześnie może przynieść więcej szkody niż pożytku. Ciężka sprawa.
A skoro pomiędzy samymi sześciolatkami są takie różnice, to już na pewno nie powinno się mieszać roczników dzieci sześcioletnich i siedmioletnich w jednej klasie. Tego już za wiele.
I właśnie podpisuję się pod każdym słowem. Dodam, że powinno być jak najwięcej pomocy dla rodziców niepewnych swoich decyzji. Samo przerzucenie decyzji wyłącznie na ich barki też trochę się mija z celem. Wielu ma wątpliwości. I mają do tego prawo.
Drodzy rodzice!
W żadnym państwie europejskim 6 latki nie mają takiego nauczania jak w PoIsce, ponieważ I kIasa to nasz odpowiednik „zerowki” czyIi rocznego przygototowania dzieci do szkoIy, a nauka taka jak u nas zaczyna się w wieku 7 Iat!!!!A dIaczego? bo mądrzy Iudzie znają etap rozwojowy dzieci, i znają konsekwencje zbyt wczesnego podjęcia nauki
WysIanie 6 Iatka do szkoIy w większości przypadkow to robienie wIasnym dzieciom krzywdy!!! Po 1 to Wam się wydaje,że dziecko jest tak gotowe,samodzieIne ba nawet oczytane ,że wysyIacie je nie zdając sobie sprawy z prawdziwej rzeczywistości,bo dzieci w tym wieku mają jeszcze siIną potrzebę ruchu a to wynika z ich bioIogicznej fazy rozwojowej, a w szkoIe trzeba siedzieć w Iawce, nie mają odpowiednio rozwiniętego myśIenia abstrakcyjnego, a w szkoie jest matematyka, nie mają odpowiednio rozwiniętej odporności na stres-tu już Pani nie powie,że piękne Iiterki tyIko powie że to jest źIe, i jeśIi dziecko zabIokuje się co nie jest dziwne w tym wieku to jest to koniec powodzenia nauki na caIe zycie!!!! Zamiast kierować się swoją wygodą czy chorymi ambicjami nie zabierajcie dzieciom dzieciństwa i pozwoIcie się im rozwijać aIe w czasie odpowiednim dIa dzieci
Witam, jestem nauczycielem i widzę jak wielką krzywdę niektórym dzieciom wyrządził nakaz rozpoczęcia nauki w wieku 6 lat. Od początku doświadczają porażki, bo… nie mogą zapamiętać liter, bo w ogóle w pierwszej klasie nie są wstanie nauczyć się czytać, bo pisanie tak bardzo boli, bo na 4 lekcji nie ma już sił na skupienie. A pozostałe dzieci w klasie tak dobrze sobie radzą. A jeśli dodać do tego pomysły byłej pani minister odnośnie możliwości wycofania dziecka do przedszkola w pierwszych miesiącach nauki to jeśli jakiemukolwiek rodzicowi przyszło by to do głowy to trauma dla dziecka na całe życie. Już słyszę te drwiny: „nie poradził sobie w szkole, wyrzucili go do przedszkola” Jaka mama 5 latki, która może (teoretycznie) zacząć naukę od września i nauczyciel wiem, że posłanie dziecka do szkoły w wieku 6 lat to droga bez powrotu i scenariusz, w którym nie dokonamy poprawek i możemy napisać go tylko raz. Szkoła może być dla niej miejscem wielkiego trudu, porażki (ciągle będzie słyszeć, że za wolno, za mało, nie tak, trzeba ćwiczyć w domu) a popołudnia będą piekłem zadań domowych (bo trzeba ćwiczyć motorykę ręki). A ja bym chciała , aby szkoła była miejscem sukcesu a wiedza kojarzyła się z radością. Czy ta polska szkoła, w której pracuję kiedykolwiek taka będzie?
Też żałuję, że ani obecna, ani była władza, nie miały konkretnego pomysłu na edukację, oświatę ogólnie. Wierzę, że trzeba reformy, ale nie „sześciolatkowej”, tylko przeorganizowania myślenia o szkole, a konkretnie o współczesnej edukacji, która ze szkołą nie musi mieć czasami wiele wspólnego.
Trochę się z Panią nie zgodzę. Przed reformą, dzieci opuszczające „zerówkę” przedszkolną musiały znać wszystkie litery i czytać dość trudne teksty, z jedynego wtedy podręcznika „Mam 6 lat”. I często z własnej inicjatywy podejmowały próby pisania – czego kuratorzy surowo zabraniali. I o ot tez chodziło w reformie – aby dzieci jednocześnie poznawały litery drukowane i pisane. I nagle okazało się, że w przedszkolu mogły poznawać, ale w szkole (w tym samym wieku) są już za małe.
Wydaje mi się, że tu najmniej chodzi o litery, bo przecież nieważne gdzie się je poznaje, tylko jak. Siedząc w ławce sześciolatkowi trudniej niż podczas zabaw w przedszkolu. Mnie się bardzo podobał system, w którm dzieci uczyły się pisać i czytać w przedszkolu, w zerówce. Tego bym nie zmieniała. Zabranianie dzieciom czytania w przedszkolu uważam za jakiś absurd.
Stara ustawa(edukacja szkolna od 6-ciu lat)była sensowna,bo podyktowana akceleracją rozwojową współczesnych dzieci oraz olbrzymim potencjałem mózgu charakterystycznym dla rozwoju w tym przedziale wiekowym.Należało doskonalić formy i metody pracy i udoskonalać tę ustawę a nie diametralnie ją zmieniać.
Zgadzam się 🙂
Jestem nauczycielem przedszkolnym od wielu, bardzo wielu już lat. Obserwuję i uczestniczę w reformie z poziomu edukacji przedszkolnej. Moje prywatne dzieci posłałam do I klasy jako 6 – latki i była to świetna decyzja. Dzieci przedszkolne w zdecydowanej większości, jak najbardziej nadają się do szkoły. Gorzej z rodzicami – to oni w dużej mierze wykazują niedojrzałość z tym związaną. I podejmują decyzję kierując się poczuciem winy – które jest zdecydowanie złym doradcą. W Pani artykule świetnie ocenia Pani i opisuje dobre i złe zmiany – jedna z niewielu tak wyważonych i przemyślanych wypowiedzi. Zamierzam zapoznać „moich” rodziców z Pani uwagami – z pewnością pomoże im to w podjęciu decyzji. Na koniec dodam, że zawsze podkreślam, że najważniejsze jest, jaki człowiek czeka na nasze dzieci – i to jego podejście, empatia grają największą rolę w sukcesie dzieci w szkole.
Dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, że Pani dzieci odnalazły się w szkole jako sześciolatki 🙂 Oby cała reszta sześciolatków też się odnalazła tam, gdzie rodzice zdecydują się je posłać.
Witam, ja obecnie borykam się z problemem czy pozostawić moją 6 letnią córkę na drugi rok w pierwszej klasie. Urodziła się ona w pierwszej połowie 2009 roku, wg pań z przedszkola – idealnie przygotowana do podjęcia nauki w szkole. I owszem. Na początku nieźle sobie radziła. Poznawanie liter, pisanie, głoskowanie, sylabizowanie, czytanie, liczenie (jak na razie w zakresie do 8) nie sprawiało najmniejszego problemu, ale teraz zaczęto wdrażać zadania z treścią, i tu jest gehenna. Córka zupełnie sobie nie radzi. Nie rozumie poleceń, myli się w odpowiedziach, które napisane są w tekście. Muszę jej kilka razy czytać, tłumaczyć, przypominać, pokazywać palcem podczas czytania zadania. W domu po długich trudach takie zadania odrabia, ale w szkole? Albo przepisze od koleżanki, albo zwyczajnie ma niezrobione. A na zebraniu czy podczas indywidualnej rozmowy słyszę tylko: nie radzi sobie zupełnie z zadaniami z treścią. Nie wiem co z tym zrobić, widać ze się stara, ale nie może tego opanować.
Trudno coś poradzić nie znając dziecka. Z jednej strony wiem, że pozostawienie w pierwszej klasie na kolejny rok może być okropnym przeżyciem dla dziecka. Z drugiej, jeśli sobie nie radzi, to też ciężko. Trzeba poznać przyczynę tego nierozumienia zadań, konieczna konsultacja z pedagogiem i psychologiem (niekoniecznie szkolnym) oraz rozmowa z wychowawczynią o jej pomysłach na pomoc dziecku.
Witam, moj syn w lipcu skonczy 6 lat i rowniez z mezem zastanawiamy sie jaki wybor podjac… Jest to ciezka decyzja pomimo tego, ze nasz syn czytal, pisal, gloskowal, sylabowal juz dobrze przed ukonczeniem 5 roku zycia, ale szkoda nam zabierac mu dziecinstwo. Pracuje z nim w domu i widze, ze jednego dnia jest chetny zeby sie czegos nauczyc a drugiego juz mu sie nie chce. Myslimy rowniez o tym zeby przeniesc syna do innej zerowki zeby zmienil otoczenie i zobaczyc jak sobie radzi, bo w tym samym miejscu bedzie sie nudzil. Nasz syn sam mowi, ze chce zostac w zerowce. Naprawde pomimo, ze znam swoje dziecko wiem, ze jest zdolny ma niesamowita pamiec jak rowniez radzi sobie przy dodawaniu i odejmowaniu i pewnie by sobie radzil dobrze w 1 klasie to mam obawy i nie chce go skrzywdzic… Ze starszymi dziecmi, bo takich bedzie napewno polowa w 1 klasie bedzie mu ciezko, bo wiem, ze boi sie takich dzieci. Nie chcialabym zeby mu tacy dokuczali.
Rozumiem Twoje rozterki, miałam podobne, to zawsze jest niepewność, bo decyzja jest poważna. Mogę powiedzieć jedynie, co się u mnie sprawdziło. Postanowiłam posłuchać córki i jej marzenia pozostania z kolegami i przyjaciółmi. Tak, czasem się nudzi w zerówce po raz drugi, ale też widzę, że jest szczęśliwa. Dużo uczy się w domu, nie tylko placówce pozostawiam ten „obowiązek”.
Dzień dobry, chciałabym także posłuchać głosu córki…ale wiązałoby się to z posłaniem jej , jako 6- latki teraz do szkoły. Córka jest z 2011 roku, z maja, w przedszkolu od 1 grupy była w grupie mieszanej rocznikowo. Cały czas miała starsze i bardziej rozwinięte koleżanki obok siebie i raczej zawsze była bardziej rozwinięta niż jej rówieśnicy z danego rocznika. Do zerówki trafiła jako 5 latka i teraz w sumie większość dzieci z zerówki to 7 latki, które idą do szkoły i kilkoro dzieci z jej rocznika ( w tamtym roku jej grupa została rozbita i część dzieci trafiła do innej grupy a cześć do zerówki). Córka oczywiście chce iść z koleżankami do szkoły i chociaż pod kątem merytorycznym ( czytanie, pisanie, głoskowanie) radzi sobie bardzo dobrze, a nawet lepiej niż niektóre siedmiolatki, to wciąż ma problemy z koncentracją w dłuższym okresie czasu, nie lubi w domu robić zadań, nie jest systematyczna i bardziej garnie się do zabawy niż do nauki. Stąd mój dylemat. Nie chcę jej już zostawiać w przedszkolu, tym bardziej, że jej grupa i tak się rozwiąże i byłaby 2 raz w zerówce bez koleżanek ( ona sama tez nie chce zostać w przedszkolu). Rozważam opcję zerówki szkolnej, gdzie pozna nowe dzieci, z którymi potem już będzie kontynuować naukę w szkole. Ale wtedy nie będzie ze swoimi aktualnymi koleżankami. Poza tym jest styczeń, do września jeszcze sporo może się zmienić u dziecka mentalnie i emocjonalnie….córka jest bardzo bystra, szybko się uczy i to przemawia za tym, żeby ją posłać już do szkoły….ale z kolei brak jej systematyczności i chęci nauki ( swoją drogą, mało jest dzieci, które takie cechy od razu posiadają). Mogę prosić o wskazanie jakiejś drogi lub sposobu, który pomoże rozwiązać dylemat 🙂
Odpisałam na maila 🙂
Dziękuję, również odpisałam 🙂
Mam dokładnie taki sam dylemat. Córka z marca 2011 roku chodzi do grupy mieszanej z dziećmi rok starszymi. Cały czas myslalam ze zostawię ja w tej grupie na kolejny rok, jednak wszystkie koleżanki idą do szkoły i ona też chciałaby. Lubi pisać, rysować. Ogólnie oprócz skupienia jest gotowa na szkole. To sa też słowa jej wychowawczyni. Mam też syna 2012 rocznik. I bardzo boję się ze jeśli pośle córkę szybciej do szkoły, to przymusze syna do pójścia szybciej, gdyż nie chciałabym robić między nimi sztucznej różnicy 2 lat. Może to błąd?
Nie znoszę takich dylematów, jeśli uważasz, że córka jest gotowa, to pewnie zechce iść dalej z koleżankami. Wiele też zależy od wychowawczyni w pierwszej klasie, jeśli wiadomo, że będzie sensowna, to pozostaje mi trzymać kciuki za córkę 🙂 Nie przejmuj się wcale różnicą w „numerze klasy” między dziećmi. Decyduj na podstawie gotowości syna, bez względu na wszystko.
witam nie wiem czy ten temat jeszcze „żyje” ale mam identyczną sytuację w tym roku mój syn jest z lutego 2012r i pani z przedszkola zaporponowała nam żebyśmy go wysłali do szkoły jako 6-cio latka. Bystry komunikatywny tak samo jak Pani córka on chce iść do szkoły bo jego koledzy jako 7-mio latki pójdą a on musiał by zostać jeszcze rok w zerówce.
Nie wiem co zrobić i z chęcią dowiem się jaką pani podjęła decyzję i jak dziś wygląda sytuacja. czy córka jest w szkole jeśli tak to jak sobie radzi?
Mam dokładnie taki sam problem. Mam starszego syna w podstawówce który przymusowo poszedł jako 6 latek i radzi sobie najlepiej w klasie. Drugi młodszy syn jest z lutego 2012 roku, w wakacje zadzwoniła do nas jego Pani z przedszkola że syn nudziłby się w przedszkolu i mam go dać do zerówki (również przedszkolnej ale już z nauką liter i cyfr) no i dałam. Daliśmy mu też książki dla 6 latków bo uczył się z nich tego co go przygotowuje do szkoły. Panie na początku nie chciały się zgodzić na ten podręcznik – teraz uważają że radzi sobie świetnie, czyta lepiej od innych dzieci, liczy do 20 itp. Kolegów za dużo z nim nie idzie bo grupa była dzielona na 5 i 6 latki. Z nim do tej samej szkoły pójdzie 2 dzieci. On chce iść do szkoły – ja nawet poszłam po opinię do psychologa – wszyscy mówią ze się nadaje na 100% ale nie wiem czemu ja mam gdzieś tam z tyłu głowy że posyłając go do szkoły go wywyższam, ludzie dziwnie na to patrzą – każdy mi odradza, nawet rodzina. Stąd moje obawy – ktoś mi nawet przytknął że mam chyba samych geniuszy. Przykre to.
Nie pozostaje nic innego tylko zrobić tak jak czujesz, że będzie najlepiej dla dzieci. Oprócz radzenia sobie z nauką, zerknij jeszcze na to czy emocjnalnie młodszy jest gotowy na szkołę. Nie tylme co mówi (ma brata w szkole, też chce tam iść, to normalne), ale jak się zachowuje, sama będziesz wiedziała czy to dobra decyzja 🙂
Proszę o odpowiedzi roku 😉
Właśnie jestem dokładnie w takiej samej sytuacji jak Pani rok temu- syn rok szybciej ze starszakami ukończył właśnie zerówkę i mowi tylko o 1 klasie. Pisze liczy świetnie czyta też nawet nawet ale przecież jest taki „malutki” 😉
Bardzo dziękuję za ten artykuł. Mam córkę z września 2010 r. i po prawie 2 miesiącach 'bujania’ się z decyzją, rozważając 'poprzecznie i podłużnie’ wspomniane przez Panią kwestie jestem bliska decyzji posłania jej do szkoły. W obecnej zerówce bardzo solidnie pracują, zna wszystkie litery, zaczyna czytać, jest obowiązkowa, samodzielna, dość łatwo wchodzi w relacje z innymi dziećmi, słowem, myślę, że sobie poradzi nawet w klasie złożonej z 2 roczników. ALE właśnie się dowiaduję, że w mojej SP jest ryzyko, że ta I klasa w ogóle się nie utworzy (jest to mała wiejska szkółka) :/ Zakładając, że jednak uda się zebrać 7 dzieci, czy tak mała klasa jest korzystna dla edukacji dzieci? Jak Pani to widzi z punktu widzenia pedagoga?
Z mojego punktu widzenia im mniejsza klasa tym lepiej, bo można dzieciom więcej zaproponować (np. wyjście na wycieczkę nie jest problemem, każdy może się wypowiedzieć na każdy temat, nie trzeba w nieskończoność czekać na swoją kolej, uwaga nauczyciela nie jest rozproszona na 25 osób itd.), a przecież klasa jest częścią szkoły więc dzieci na boisku i na korytarzu szkolnym będą się spotykać też z innymi dziećmi. Trzymam kciuki, żeby się udało!
Mam dziecko w 1klasie. Do szkoły poszła jako 5latka bo jest z końca roku. Pierwszy semestr był straszny, zero chęci do odrabiania lekcji niechęć do szkoły. Wspaniała praca nauczyciela który w miesiąc nauczył głoskować córkę. W drugim półroczu idzie lepiej ale dalej jest problem z lekcjami. Córka czyta po literze, liczy tylko na palcach. Jestem pełna obaw przed posyłaniem jej w ten wir edukacji. Ponoć ma się zmienic podstawa programowa i ksiażki i w przyszłorocznej pierwszej klasie dzieci będę się uczyły już innych rzeczy, nie zniechęcą się.
Trudno coś doradzać, bardzo ci współczuję i córce, że musicie przez taką sytuację przechodzić, postawione trochę przed faktem dokonanym (wiem, teoretycznie wybór był). Nie patrz na to co obiecują na przyszłość i jakie podręczniki mają być. Szukaj rozwiązania najlepszego dla córki. Może ta świetna nauczycielka doradzi coś sensownego? Może rozmowa z postronnym psychologiem? Im więcej zbierzesz informacji tym większa szansa na lepszą decyzję dla córki. Trzymam za Was kciuki.
Byłam u psycholog która w tamtym roku namówiła mnie na puszczenie córki. Jak mnie zobaczyła to mnie przepraszała że mnie namówiła na pierwszą klasę. Poczułam się trochę oszukana, najpierw namawiała teraz przepraszała… Wg niej system nie jest gotowy na 6latki. twierdzi że program 4klasy to porażka ale żadnych badań w tym roku córce nie zrobiła 🙁
Nasza wychowawczyni widzi małe braki u córki ale sadzi że sobie poradzi. Pani ta wychowywała 4lata temu pierwszą w historii szkoły klase 6latków która jest najlepsza w roczniku, dlatego pani ma sine przeświadczenie że te 6latki nasze dadzą rade jak tamte, ale tamte 6latki to były dzieci tylko z początku roku, bardzo zdolne, rodzice byli przekonani że robią najlepiej dla swoich dzieci posyłając je wcześniej do szkoły. Ja mam odwrotne przeświadczenie.
To smutne, że dzieci płacą za nieprzemyślane reformy. Reszta na priv…
Witam.
Mam ten sam dylemat . mam sześciolatka urodzonego w styczniu 2010r. W tej chwili chodzi do oddziału przedszkolnego .
Niestety podejście nauczycielki ogranicza się tylko i wyłącznie do programu.Swoją droga bardzo ograniczony w ostatnich latach. Nic ponadto co musi. Nie ma wycieczek edukacyjnych , wycieczek np. do kina,mało miejsca ( klasa około 30 m2 na 20 dzieci) , dzieci robią co chcą z siedzenie na parapetach i leżeniem pod stołem włącznie.
Sama, na ile pozwala mi czas (gdyż wracam do domu około 18.00 ), pomagam synowi w poznawaniu literek itd.
Syn uwielbia liczyć , dodawanie do 10 i odejmowanie – radzi sobie , liczyć do 100 , dzieli wyrazy na sylaby , również ze słyszanych sylab potrafi złożyć wyraz , znajduje wyrazy na daną głoskę , potrafi przyporzadowac wycięte sylaby do danego obrazka . Problem jest w braku chęci do pisania literek , drukowane jeszcze tak ale pisane to już opór. Szybko się zniechęca , tylko ewentualna nagroda go motywuje.
Ubiera się sam , z emocjami sobie radzi również z tygodnia na tydzień coraz lepiej a był rozbrykanym dzieckiem. Teraz widzę , że jest spokojniejszy , słucha się .Czasami jest bunt ale kto go w sobie nie ma 🙂
Nie umie złożyć wyrazu z przeczytanych głosek , nawet też ze słyszanych .
I teraz dylemat.
Jeżeli syna zostawię w przedszkolu to mam w prespektywie tą samą nauczycielkę , liczba dzieci prawdopodobnie zwiększy się o pięciolatki , czyli może nawet być około 27 dzieci w klasie . A czy syn będzie po kolejnym roku więcej umiał – mam watpliwości.
Jest jeszcze kolejny problem. Mój syn ma trochę nadwagi i nie jest to skutkiem złej diety , słodycze oganiczone prawie do zera , staramy się w rodzinie zdrowo jeść a nadwaga pojawiła się w ostatnim roku – ewidentny brak ruchu – dzieci przez 7 godzin siedzą w małym pomieszczeniu .
Jeśli go puszczę do pierwszej klasy będzie nowa nauczycielka , około 10-12 uczniów , gdyż tylu rodziców wstępnie chce puścić do pierwszej klasy i to właśnie ze względu na podejście nauczycielki do nauczania w przedszkolu.Nowa Pani będzie tez miała większa możliwość indywidualnego podejścia do ucznia przy małej klasie. Więcej ruchu …..
Więcej plusów za posłaniem go do pierwszej klasy , ale ja ciągle mam dylemat czy dobrze robię i czy nie będziemy żałować tej decyzji.
Przeglądając Pani test dla sześciolatków w 80 % odpowiedziałam twierdząco . Syn chce iść do pierwszej klasy – lubi chodzić do szkoły , nie ma problemów ze wstawaniem – wstaje o 6.30.
Dodam jeszcze , że przeniesienie do innej zerówki nie wchodzi w grę – mała miejscowość , rejonizacja itd. Ja pracuję a dziecko ma zapewniony dowóz do szkoły.
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że dla mojego dziecka bardzo stresujące było że to duża szkoła i że jest tam bardzo głośno, do tego nauka w systemie zmianowym też nie działały dobrze. Nauka w małej wiejskiej szkole może być zbawienna dla 6latka.
Z „rozrywkami” w szkole typu (wycieczki i zajęcia ruchowe) bym nie przesadzała wszystko zależy od pani. Znam takich pedagogów którzy mimo że zajęcia ruchowe są 4 razy w tyg twierdzą że to przesada i strata czasu i nie ćwiczą z dziećmi. Żyjecie w małej społeczności najlepiej jak pisze autorka sprawdzić potencjalnych wychowawców pocztą pantoflową.
Są 6latki które w naszej klasie wspaniale dają sobie radę, więc dlatego nie.
Najgorszym sprawdzianem dla przedwcześnie puszczonych dzieci jest dopiero klasa 4.
Proszę jeszcze sprawdzić jakie jest minimum dzieci w klasie, bo może się tak okazać że np po pierwszym roku odejdzie od was jedno dwoje dzieci i dyrekcja postanowi rozwiązać klasę a dzieciom zaproponuje dojeżdżanie do sąsiedniej szkoły, to ekstremalnie czarny scenariusz ale może się ziścić.
Zgadzam się, że mniejsza szkoła jest na ogół lepsza dla sześciolatka niż duża. Ale ma też swoje minusy, właśnie możliwość rozwiązania klasy 🙁 I znowu, nie wina dzieci, nie wina rodziców…
Bardzo trudno coś podpowiedzieć nie znając dziecka. Rozumiem ten dylemat, bo nigdy nie ma pewności na 100% i zawsze coś może pójść „nie po myśli”. Jednak chyba taka rola rodzica, żeby wspierać i nie przelewać na dziecko obaw. Ono musi wiedzieć, że rodzic jest pewny decyzji, że robi najlepiej dla dziecka. Tak z opisu widzę, że Pani już podjęła decyzję, że szkoła. Kibicuję, żeby to była bardzo szczęśliwa przygoda dla syna.
napisałam do pani wiadomość na emaila czy może pani mi odp w wolnej chwili. Bardzo mi zależy na opinii kogoś kompetentnego bo w otoczeniu swoim do nikogo nie czuję zaufania.
wysłałam ponownie
Mam 6 l. syna w 1 klasie, nauczycielka sugeruje powtarzanie klasy, co uważam za traumę na całe życie…Czy to prawda, że decyzję trzeba podjąć do końca marca? czy nauczyciel może sam zostawić dziecko na drugi rok? Jak można z Panią skontaktować się prywatnie/mail?
Mam bliźniaki , syna i córkę, teraz w kwietniu kończą sześć lat.I mam problem ;syn jest zdecydowanie lepszy w mówieniu pisaniu liczeniu w porównaniu do siostry. Córka ma problem z koncentracją problemy logopedyczne i dość mały zasób słów.Podczas kiedy syn bez problemu pisze i rysuje to siostrze sprawia problem narysowanie postaci.Potrafi liczyć do dziesięciu, rozpoznaje literki,potrafi dodawać na paluszkach, ale ma problem ze zrozumieniem polecenia.itd syn z kolei obserwuje kiedy jego starszy brat odrabia zadania(II klasa)i jest wszystkiego jest ciekawy ,samodzielnie rozwiązuje i ćwiczy zadania.Oboje bardzo chcą iść do szkoły.Przedszkole sugeruje pozostawienie córki.Nie wyobrażam sobie rozdzielenia ich,uważam że emocjonalnie nie zniosło by tego żadne z nich .Po prostu jedno jest od myślenia drugie od działania.Boje się że albo zmarnuje potencjał syna albo skrzywdzę córkę. Decyzję muszę podjąć sama do piątku.Nowa zmiana sprawiła że nie wiem co mam robić,a opinii różnych usłyszałam tysiące.Jedynym światełkiem jest ewentualna wychowawczyni, która jest ponoć rewelacyjna i mała , mieszana wiekowo klasa.Co jeszcze może pomóc mi w podjęciu decyzji?
Wysłałam odpowiedź na priv
Moja córka w tym roku od września idzie do szkoły jako 6cio latek, niema już tego obowiązku, ale podjęliśmy taką decyzję po rozmowie w Panią z przedszkola oraz z dyrektorką. Również uważam , że rodzic sam najlepiej wie kiedy dziecko jest na to gotowe. Ja taką decyzję podjęłam po obserwacji, moja Maja uwielbia bawić się z dziećmi starszymi, lubi rozmawiać z nimi, pomagać im.. w przedszkolu bawi się, ale zabawa jej nie wciąga, nudzi się, woli siedzieć i uczyć się pisać, a w domu uczymy się czytać. Widzę, że większą radość sprawia jej nauka niż zabawa. Jest bardzo samodzielnym dzieckiem.
Skoro czujesz, że to dobra dla córeczki decyzja, to ja trzymam kciuki za nową przygodę 🙂
Bardzo Dziękujemy Pani Aniu, jutro idziemy na dni otwarte szkoły do której jest zapisana, jest to mała szkoła, najprawdopodobniej będzie liczyć tylko dwie klasy pierwsze i Maja będzie jedynym sześciolatkiem. Cieszy się z tego, że spotka swoje rok starsze koleżanki z którymi została rozdzielona w przedszkolu gdy rozdzielali roczniki. Decyzja zapadła.. i mam nadzieję, że jej zapał i chęć odkrywania świata nie zgaśnie tak szybko 😉
Trzymam za Was kciuki 🙂 Jeśli decyzja przemyślana, to na pewno będzie dobrze 🙂 Pozdrawiam!
No i rok szkolny się zaczął , córcia poszła do szkoły i jako jedyna jest sześciolatkiem . Obserwuje i wyciągam wnioski … dużo zależy od Nas samych , od nastawienia, od możliwości adaptacji naszych pociech. Ja jestem bardzo zadowolona z podjętej decyzji , nie mamy problemów z ławką , z lekcjami domowymi. Jedyny problem jaki Nam się przytrafił to problemy z czytaniem , niektóre dzieci pięknie i płynnie czytają – to wywoływało w Mai żal , aczkolwiek problem szybko został rozwiązany – kilka książek do nauki , kilka zabaw poleconych przez wychowawczynie i kilka wskazówek. Maja zaczyna czytać sylabami co bardzo ją podbudowało. Na lekcjach chętnie się zgłasza , jest aktywna. Oczywiście jak to dziecko … czasami niechce się wstać na 8 do szkoły. Myśle , że musimy bardzo obserwować nasz dzieci przed podjęciem tej trudnej decyzji – mnie nie zawiódł mój instynkt oraz wiara w moje dziecko 🙂 Pozdrawiam !
To bardzo, bardzo się cieszę 🙂
Mój dylemat jest inny. Córka 5 lat skończy w maju 2017. Ma możliwość pójścia do szkolnej zerówki i dalej do pierwszej klasy lub kontynuowania przyszkolnego przedszkola w „pięciolatkach”. Zdolna, dobrze się koncentruje, aż za bardzo grzeczna w przedszkolu / w domu niekoniecznie 😉 pamięta o wszystkim – zorganizowana; trudno nawiązuje relacje z dziećmi i bardzo nie lubi odrzucenia.
Dla mnie jest o rok za wcześnie, by decydować w jakim wieku poślę ja do 1 klasy. A tak naprawdę muszę, ponieważ od roku 2016/2017 dzieci uczą się dużo już na poziomie „zerówki” i wchodzą do pierwszej klasy czytając i pisząc.
Dodam, że syna urodzonego w grudniu 2009 roku – odroczyłam – ewidentnie nie było mowy o tym by wystartował w 1 klasie jako 5 latek. Poszedł do 1 klasy w wieku 6 lat i 8 miesięcy i jest naprawdę dobrze. Córka jako „sześciolatek” szła by do szkoły w wieku 6 lat i 4 miesięcy. Jako „7 latek” w wieku 7 lat i 4 miesięcy.
Czy znacie może konsekwencje za późnego pójścia do szkoły?
Jeśli myślisz, że 7 lat i 4 miesiące to za późno do szkoły, to się nie martw, to bardzo dobry wiek. Wiem, że trudno o pewność w tej sprawie, ale jeśli czujesz, że teraz jest dla córki za wcześnie, to nie wypychaj na siłę do szkoły. Może skonsultuj jeszcze sprawę z poradnią pedagogiczną lub wychowawczynią? Czasem spojrzenie kogoś z boku rozjaśnia sytuację.
Witam. Mam 2 córki, rok po roku. Starsza od września pójdzie jako siedmiolatka do pierwszej klasy. Młodszasześcioletnia chce iść ze starszą, sama zastanawiam się czy nie puścić ich razem do jednej klasy. Młodsza jest B. Sprytna, ma wsparcie w starszej córce. Zastanawiam się czy bedzie to jednak z korzyścią dla dwóch dziewczynek. Czy starsza nie będzie czuć się uwiązana młodszą. Mam ogromny dylemat.
Nie znam Waszej sytuacji i relacji między siostrami, ale tak w ciemno strzelając, ja bym je dała do dwóch różnych klas, właśnie ze względu na starszą córkę, która może potrzebować przestrzeni do budowania własnych relacji z rówieśnikami, a młodsza siostrę i tak ma na co dzień w domu więc może też zwyczajnie chcieć „odpocząć”.
Drodzy rodzice!
W żadnym państwie europejskim 6 latki nie mają takiego nauczania jak w PoIsce, ponieważ I kIasa to nasz odpowiednik „zerowki” czyIi rocznego przygototowania dzieci do szkoIy, a nauka taka jak u nas zaczyna się w wieku 7 Iat!!!!A dIaczego? bo mądrzy Iudzie znają etap rozwojowy dzieci, i znają konsekwencje zbyt wczesnego podjęcia nauki
WysIanie 6 Iatka do szkoIy w większości przypadkow to robienie wIasnym dzieciom krzywdy!!! Po 1 to Wam się wydaje,że dziecko jest tak gotowe,samodzieIne ba nawet oczytane ,że wysyIacie je nie zdając sobie sprawy z prawdziwej rzeczywistości,bo dzieci w tym wieku mają jeszcze siIną potrzebę ruchu a to wynika z ich bioIogicznej fazy rozwojowej, a w szkoIe trzeba siedzieć w Iawce, nie mają odpowiednio rozwiniętego myśIenia abstrakcyjnego, a w szkoie jest matematyka, nie mają odpowiednio rozwiniętej odporności na stres-tu już Pani nie powie,że piękne Iiterki tyIko powie że to jest źIe, i jeśIi dziecko zabIokuje się co nie jest dziwne w tym wieku to jest to koniec powodzenia nauki na caIe zycie!!!! Zamiast kierować się swoją wygodą czy chorymi ambicjami nie zabierajcie dzieciom dzieciństwa i pozwoIcie się im rozwijać aIe w czasie odpowiednim dIa dzieci
Jak widzę wypowiedzi bo moje dziecko wyprzedza grupę , umie, potrafi, więc jest gotowe, aIe na co? Drogie mamy zadajcie sobie pytanie czy jest gotowe na narzucone zadania w skupieniu przez ok 7 godzin dziennie? W reaIiach wygIąda to tak, że większość dzieci 6 Ietnich nie odnajduje się w szkoIe!!!!! Na 20 uczniow w kIasie ok 2-3 speInia wymogi poIskiej szkoIy!!!!!
Niestety, z mojego szkolnego doświadczenia jako pedagog, mam podobne zdanie 🙁 i to bardzo przykre, bo cierpią uczniowie, ale też rodzice i ich wychowawcy.
Córka rocznik 2006 poszła z wyboru do szkoły jako sześciolatka. Umiała czytać i liczyć. Przy poznawaniu literek moja sześciolatka nudziła się. Nie rozumiała po co ma od początku uczyć się liter skoro czyta książeczki…Teraz jest w szóstej klasie i radzi sobie doskonale. Jest druga w klasie. Lubi nauczycieli i dogaduje się z kolegami mimo, że większość jest o rok starsza. To był bardzo dobry czas na podjęcie nauki, dziecko jest ciekawe świata i wiadomości. Jakie mogą być konsekwencje gdy umiejący czytać. pisać i liczyć sześciolatek zostaje w przedszkolu? Znudzony. niegrzeczny i obojętny na wszystko siedmiolatek w pierwszej klasie. Wszystko już umie więc przeszkadza. I z takiego błyszczącego wiedzą geniusza z pierwszej klasy w szóstej już nic nie zostaje tylko zniechęcenie i nienawiść do szkoły. Brak wyzwań do niczego nie motywuje. Córka ma w klasie dwoje takich dzieci. Nie polecam kierowania się hasłem „Nie odbierajmy dzieciństwa” gdyż jeśli dziecko może wysiedzieć pięć godzin przed komputerem lub telewizorem ( a takich sześciolatków nie brakuje) to szkolna ławka raczej nie zaszkodzi. Program klas 1-3 to maksymalnie 5 godzin lekcyjnych dziennie.
Cieszę się, że córka zadowolona z decyzji. Oby zawsze tak to wyglądało… a nie wygląda.
W wielu krajach europejskich dzieci zaczynają naukę wcześniej (i wcale nie jest to poziom zerówki). Gdzieś widziałam badania, że 75% sześciolatków ma kompetencje poznawcze umożliwiające im rozpoczęcie nauki w klasie pierwszej, problemem są kompetencje społeczne i emocjonalne.
Moja córka od września zacznie naukę w pierwszej klasie jako dziecko niespełna sześcioletnie. Zna litery, cyfry, umie wykonywać proste obliczenia, rozkładać zdanie na wyrazy, a wyraz na sylaby i takie tam. Nie potrafi jeszcze sama czytać i pisać. Nie chcieliśmy samodzielnie podejmować tej decyzji, więc skonsultowaliśmy się z psychologiem (choć w sumie nie musieliśmy). Psycholog stwierdził, że jej kompetencje społeczne i emocjonalne są na takim poziomie, że spokojnie sobie poradzi, a umiejętność czytania i pisania ma przyjść w pierwszej klasie. Córka jest bardzo otwartym dzieckiem, błyskawicznie nawiązuje kontakt z rówieśnikami i dorosłymi, kocha mówić (i mówi bardzo ładnie), nie wykazuje kompletnie żadnych trudności adaptacyjnych . Jest bardzo odważna, nie boi się mówić o swoich potrzebach i zadawać pytań, nawet obcym osobom. Zadaje nam wciąż mnóstwo pytań, podtyka nam pod nos książeczki edukacyjne, żeby robić z nią zadania, lubi się uczyć.
Nie wiem czy odważyłabym się wysłać ją do pierwszej klasy w szkole państwowej, więc szkoła będzie prywatna, z małymi klasami.
I na koniec chcę napisać jaką walkę musiałam stoczyć, żeby to się udało. Im bardziej drążyłam temat, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że obecna ustawa jest jednym wielkim bublem. Niby fantastycznie, rodzice decydują…szkoda tylko, że poprzez tak częste zmiany ustaw powstał okropny zamęt, niektóre przedszkola żyją jeszcze w poprzedniej legislacji, mało kto wie, jak postępować w sytuacji sześciolatek w pierwszej klasie. Niektóre szkoły żądają od rodziców sześciolatka „rocznego przygotowania przedszkolnego”, choć w ustawie nie ma ani słowa o takim obowiązku (bo to przygotowanie jest realizowane dopiero w zerówce). Aczkolwiek jestem zdania, że 6-latek powinien to roczne przygotowanie przedszkolne też odbyć…tylko kiedy? Sporo (jeśli nie większość) przedszkoli nie prowadzi diagnozy gotowości szkolnej dla sześciolatków…i potem jest wielkie zaskoczenie, gdy rodzic o nią prosi. Powinny zostać wydane zalecenia jak ma to wszystko wyglądać, bo aktualnie jest jeden wielki chaos. Nasza chęć posłania córki rok wcześniej do szkoły musiała zahaczyć o interwencję i jasną opinię kuratorium.
Ja jestem zdania, że odpowiednio podana nauka to frajda. Fajnie jest wiedzieć, samodzielnie odkrywać, nabywać nowe umiejętności…to bardzo rozwijające.
Dziękuję Ci za ten obszerny komentarz. tekst pisałam jakieś dwa lata temu i faktycznie wszystko wyglądało inaczej, a to tylko znaczy, że te zmiany wciąz są i jest ich sporo, i placówki próbując się dostosować po części wylewają dziecko z kąpielą. Oczywiście nie do końca jest to wina placówek, ale ten chaos jest okropny. Codziennie niemal rozmawiać z rodzicami, którzy wysłali sześciolakta do pierwszej klasy, mają zamiar, nie wiedzą co rodbić lub cieszą sie z tej decyzji. We wszystkim kluczem ze strony rodzica jest placówka/nauczyciele, ale oni przecież jakoś próbują trzymac się przepisów… i bywa ciężko (choć nie zawsze oczywiście).
Nie mam własnych dzieci, ale mogę się wypowiedzieć z perspektywy dziecka, które poszło do szkoły, nie mając 7 lat. Miałam 6,5, bo jestem dosłownie z samego końca grudnia. Większość dzieci w klasie była ode niemal rok starsza (tak się stało, że tylko ja i dwie inne osoby mieliśmy urodziny w drugiej połowie roku). „Wiedzowo” zawsze doskonale sobie radziłam, w mig łapałam, szybko się uczyłam, byłam w czołówce klasy razem z dziećmi 7 letnimi. Więc tu nie odstawałam. Nie miałam problemu z siedzeniem grzecznie w ławce, słuchaniem w skupieniu, samodzielnością, spostrzegawczością. Nauczyciele mnie chwalili. Miałam za to inny problem – z emocjami. Płakałam z powodu każdego niepowodzenia, często odczuwałam niezrozumiały mi wówczas niepokój. Nie czułam się „dopasowana” do innych dzieci. Pamiętam, że nie miałam zbyt wielu przyjaciół, bo od początku szkoły byłam bardziej dziecinna niż koledzy i oni dawali mi to odczuć. Było wyśmiewanie, wytykanie że chcę się bawić lalkami, zwracanie uwagi jak wpadałam w płacz, uwagi, że jestem mała (zawsze byłam bardzo niska i drobna) i powinnam wracać do przedszkola. Nie zliczę ile razy w ciągu całej kariery podstawkowej musiałam się tłumaczyć, że jestem w tej klasie, w której jestem, a nie rok niżej. Generalnie wydaje mi się, że inne dzieci widziały moje nieprzystosowanie emocjonalne i wykorzystywały to, robiąc ze mnie klasowe popychadło. Z perspektywy czasu widzę, że moi rodzice podjęli zarazem dobrą decyzję (zawsze szybko się uczyłam i teraz jestem w życiu wyżej w szczeblach kariery niż moi znajomi z rocznika, mając 28 lat mam stabilne finansowo życie), jak i złą decyzję (dorastałam w poczuciu wyobcowania, zaszczucia, stresu, niepokoju i samotności, bo kiedy ja chciałam się jeszcze bawić to inne dzieci były już „poważne”.Ja zawsze miałam i mam młodszych od siebie znajomych i w ich towarzystwie czuję się najlepiej.). Myślę też, że na każde dziecko trzeba patrzeć indywidualnie. Jeśli rodzic ma wątpliwości, że dziecko nie poradzi sobie z emocjami, niech zostawi je w zerówce. Myślę, że pójście do 1 klasy wcześniej nie jest warte stresu i przykrych emocji dziecka, choćby nie wiem jakim przyspieszeniem jego rozwoju było dyktowane.
Bardzo dziękuję, to dla mnie ważny głos w dyskusji. I za obiektywizm wobec decyzji rodziców też dziękuję. Tu nie ma łatwych wyborów, dlatego każde doświadczenie jest na wagę złota.
Witam ja mam inna sytuacje mam 5 letnie dziecko i nie chce go wysłać do szkoły rok wcześniej….. Ale pani nauczyciel powiedziała ze w sumie nie mamy wyjścia bo to jedyna 5 latka z tego roku… mieszkam w małej miejscowości … Co w takiej sytuacji ??