Mam wrażenie, że znam wielu bohaterów tej opowieści. To znaczy znam wiele dzieci podobnych do głównej bohaterki – szóstoklasistki cierpiącej na dysleksję.
Spotykam takie dzieci na swojej drodze pedagogicznej bardzo często. Sama mam takie dzieci w rodzinie. Mam też świadomość, że nie zawsze i nie każdemu potrafię pomóc w sposób wystarczający. Bo tak naprawdę człowiek z dysleksją, zwłaszcza dziecko (oczywiście dotyczy to również innych dysfunkcji) jest zazwyczaj samotną wyspą. Zmaga się ze swoim problemem i zazwyczaj czuje się inny. Niepasujący. Zupełnie jak ryba na drzewie.
Nawet jeśli dookoła są ludzie, którzy chcą pomóc. Nie zawsze da się to zrobić, bo jednak ten mniejszy lub większy człowiek, musi choć odrobinę na taką pomoc się otworzyć. A nie zawsze są ku temu warunki.
Spryt czy naiwność?
Główna bohaterka Ryby na drzewie ma na imię Ally i jest naprawdę bystrym dzieciakiem. Na tyle bystrym żeby zdać do szóstej klasy, praktycznie nie potrafiąc czytać. Od razu powiem, że książka nie jest napisana przez polskiego autora. W naszym systemie edukacji nie bardzo jest możliwy taki wyczyn, co jednak nie zmienia faktu, że właśnie w Polsce miałam do czynienia z wieloma przypadkami dzieci pozostawionych z takim problemem, samym sobie.
Najgorszy jest stan kiedy dorośli wiedzą, że coś jest nie tak, ale nie chcą pomóc, nie potrafią, może czasem nawet nie przyjmują trudnej prawdy do wiadomości. Bo przecież o wiele łatwiej powiedzieć: Daj z siebie więcej, stać cię na więcej! niż usiąść każdego dnia z dzieckiem i pomóc przebrnąć przez lekcje i ćwiczenia związane z inną (niż ta szkolna) nauką czytania.
O uważności dorosłych i wyczuleniu na sprawę napisałam cały artykuł:
Ally miała niestety to nieszczęście, ze dorośli pokpili sprawę. Skoro dziecko w szóstej klasie praktycznie nie potrafi czytać, a dorośli nie robią wiele więcej poza zauważaniem, że coś jest nie tak i odsyłaniem na dywanik do dyrektorki (oraz ewentualnie współczuciem czy jakimś zrozumieniem), to trochę za mało. O wiele za mało. Bardzo uderza mnie w tej opowieści przemycony i wytknięty brak czujności ze strony dorosłych i taka jakaś niemoc. Choć problem widać bardzo wyraźnie.
Dla kogo ta lekcja?
Mimo trudnego tematu, jest to zdecydowanie książka dedykowana dzieciom, powiedziałabym, że uczniom klas starszych. Ally zmaga się nie tylko z dysleksją. Ciągle się przeprowadza, ciągle zmienia środowisko. Chyba tylko dlatego zdołała dotrzeć do szóstej klasy, bo ciągle jest w szkole właściwie nowa, a to trochę utrudnia obserwację jej problemów przez dorosłych. Bycie „wiecznie nową” wiąże się także z wyobcowaniem i próbami zawierania kolejnych przyjaźni. Nie zawsze się to od razu udaje. O tym też jest cała historia.
Generalnie jest o rozterkach szóstoklasistki, bez przyjaciół (przynajmniej na początku), bez wiary w siebie, z kochająca mamą i ciągłymi wyzwaniami. Punktem zwrotnym jest spotkanie nowego nauczyciela. To on nareszcie jest tym dorosłym, którego chciałabym widzieć na drodze każdego dziecka. Dostrzega problem, ale też potencjał w wycofanej, zagubionej dziewczynie. I pomaga jej zrozumieć, jak może sobie pomóc. I pomaga jej na ile potrafi, a potrafi naprawdę wiele.
Jeśli pytasz mnie dla kogo właściwie jest ta książka, to odpowiadam, że dla każdego ucznia. I dla tych wszystkich najbardziej popularnych gwiazd klasowych, które wyśmiewając się z gorszych nawet nie wiedzą, jakie spustoszenie czynią w emocjach drugiego człowieka. Dla tych nieśmiałych i wycofanych. Ona jest też dla klasowych błaznów, którzy własne niedociągnięcia próbują tuszować wygłupami. Jest też dla nowych, którym ciężko w starciu z kolejną szkołą, przyjaźnią czy klasą.
To zdumiewające, że książka opisująca tak konkretny problem jakim jest dysleksja, jest wartościową lekturą właściwie dla wszystkich. Dla dorosłych również, zwłaszcza tych, którzy widzą, że jest problem, coś tam czują i coś tam pomagają, ale jakoś im nie wychodzi. Zdecydowanie jest to również książka dla wielu rodziców.
Spodobała ci się recenzja? Sprawdź cenę książki!
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.




