Kłopoty to specjalność Matyldy. Zresztą, może bardziej tarapaty. Takie, jak przeżywa każdy kilkulatek. Zabawne, urocze i pouczające.
Jak dla mnie, to idealna książka do tego, by nauczyć dziecko kilku ciekawych i wcale niełatwych słówek, powiedzonek i wyrażeń. Takich używanych w języku potocznym. Takich, które dla dorosłego są oczywiste, a dla dziecka mogą stanowić źródło zmartwienia, refleksji, powodu do obrazy czy inspiracji do działania.
Dzieci ciągle się nad czymś zastanawiają, prawda? Matylda, Sklota i Papi także to robią. Każdego dnia jest coś do zrozumienia, obczajenia, wykonania i przeskrobania. Jakoś tak zawsze samo wychodzi, że kłopoty piętrzą się jak grzyby po deszczu. Ale nie ma tego złego, bo wesoła gromadka wychodzi za każdym razem cało z opresji. Mało tego, wychodzi bogatsza o pewną wiedzę. Korzysta na tym czytające ich przygody dziecko, bo też dowiaduje się nowych rzeczy.
A jakie kłopoty tym razem dopadły Matyldę i Sklotę? Mnie najbardziej przypadł do gustu rozdział o diagnozie, która w oczach dzieci miała być krwistymi katuszami. A tu proszę, nawet nie zauważyły kiedy było po wszystkim. Ale co się najadły strachu, to ich 😉
I oczywiście rozdział o kreatywności rozłożył mnie na łopatki. Może dlatego, że sama nieraz prowadziłam z maluchami zajęcia plastyczne? (Zerknij na ten wpis i pobierz zabawy zachęcające do kreatywnego rysowania: Co siedzi w głowie twojego dziecka?). Może dlatego, że często w domu mam stertę kartek, kredek, flamastrów, kamieni, patyków, liści, szyszek, wykałaczek, bibuły… i to wszystko posypane elegancko brokatem. Taka ta kreatywność bywa. Zaskakująca i bałaganiąca, ale przecież potrzebna naszym pociechom, to jasne.
W każdym razie książka rozbawia do łez. Napisana lekko. Tak, to dobre słowo. Bez silenia się na tłumaczenia, definicje i dziwaczne przykłady. Kilka scenek z życia paczki przyjaciół naprawdę może wyjaśnić wiele zawiłych na pozór słów i powiedzeń.
To już kolejna z serii tych zabawnych i pięknie wydanych książek. Jej siłą jest oczywiście treść, ale nie mogę odmówić uroku ilustracjim, na które dzieci przecież bardzo zwracają uwagę. Są dosłowne i takie być powinny. Bo jeśli mamy do czynienia z mieszanką: poczucia humoru, ulotnych żarcików i wyjaśnianiem trudnych słów, to naprawdę wydumane, przejaskrawione czy jedynie symboliczne ilustracje nie zdadzą egzaminu. Przynajmniej nie w oczach dziecka. Piękne są, kolorowe i zabawne. Nic więcej nie jest tej książce potrzebne. Ani ciut, ciut.
Autor Agnieszka Gadzińska
Wydawnictwo Skrzat
Spodobała ci się recenzja? Kup tę książkę!




