Jedna z mam prosiła ostatnio o jakieś informacje, dzięki którym dzieci nie będą takie ufne wobec obcych, bo wiadomo, że to niebezpieczne.

Chciałabym jasno powiedzieć, że właściwie małe są szanse na to by nauczyć dziecko takiej nieufności. Prowadzono kiedyś badania, z których wniosek był jeden – dziecko najcześciej nie ma na tyle silnej woli żeby nie skusić się na cukierka od nieznajomego. Mówię tu o przedszkolakach, nawet nie wspominam o młodszych. Co wcale nie oznacza, że mamy z dziećmi nie rozmawiać o takich „prezentach”, zaczepkach i reagowaniu na nie.

Nie rozmawiać czy rozmawiać?

Może jednak zamiast w kółko powtarzać: Nie rozmawiaj z obcymi, lepiej nauczyć dziecko reagowania na ludzi nieznajomych i znajomych. Prawda jest taka, że krzywda (na tle seksualnym) najczęściej spotyka dzieci ze strony osób znanych i rodziny. To trochę zmienia sposób myślenia o rozmawianiu z nieznajomymi, prawda?

Nie wiem jak to wygląda u ciebie, ale mi bardzo ciężko wyjaśnić dziecku, kto właściwie jest znajomym, a kto obcym. Dla malucha znajomym może być osoba raz widziana obok ciebie. Może to też być pani spotykana codziennie na przystanku. Wiem jak wygląda, wiem gdzie wysiada, znam ją. Jakoś ją tam znam, choć w życiu nie zamieniliśmy ani słowa.

Rozmawiamy ze sprzedawcą w sklepie, z taksówkarzem, z nauczycielem. Czy to są nasi znajomi? Ta definicja jest naprawdę bardzo „płynna”. Dla dziecka najcześciej znajomym jest osoba, którą widziało rozmawiającą z rodzicem lub którą często spotyka. Nie jest to jakaś fachowa definicja, ale dzieci często właśnie tak to widzą.

Jak ma reagować pociecha, która często słyszy: Nie rozmawiaj z nieznajomymi, kiedy ta pani codziennie spotykana na przystanku, zapyta o godzinę? Wołać o pomoc? Uciekać? My, jako dorośli, osoby bardziej doświadczone, dość łatwo potrafimy ocenić sytuację pod kątem bezpieczeństwa (choć też nie zawsze). Dziecko nie potrafi. Nie ma tyle doświadczenia.

Jednak stosowanie się do „nierozmawiania z obcymi” w każdej sytuacji zahacza trochę o absurd. Trzeba rozmawiać ze sklepikarzem, zamawiać obiad w restauracji itd. Wszędzie są obcy więc może nie do końca o to nierozmawianie chodzi?

O co więc chodzi?

Jest to też kwestia otwarcia dziecka na świat i doświadczanie nowości. Jesteśmy za to odpowiedzialni jako rodzice. Oczywiście niektóre dzieci są bardziej śmiałe, inne z natury wycofane. Roztaczanie parasola ochronnego w każdej sytuacji, też nie jest dobre dla psychiki dziecka.

To trochę zamknięte koło, bo w relacjach z obcymi potrzebne jest doświadczenie. Teoretycznie więc dziecko powinno odbyć takich rozmów całkiem sporo. Jak ma zdobyć to doświadczenie, jeśli nie może rozmawiać z obcymi albo jako rodzice chronimy przed każdym potknięciem, ewentualnym zagrożeniem?

Kolejny raz okazuje się, że to wszystko dzieje się w głowie rodzica. To tu trzeba czasem poprzestawiać kilka klocków, a nie zmieniać wyłącznie zachowanie dziecka.

Niedawno byłam świadkiem takiej sytuacji, w której babcia, mama i dziecko siedziały w restauracji. Dziecko odeszło kilka kroków od stolika (mniej więcej trzyletnie dziewczynka), a babcia wtedy (wciąż widząc malucha) powiedziała spokojnie: Nie idź tam, bo cię pan zabierze i wrzuci do czarnego worka. Włos mi się zjeżył na głowie, jednak rozumiem dlaczego tak powiedziała. Z troski, z miłości, z obawy. Może też trochę z wygody. Kiedy dziecko gdzieś odchodzi trzeba się zainteresować dokąd idzie.

W każdym razie, ta sytuacja dała mi wiele do myślenia. Zamiast straszyć dziecko panem z czarnym workiem, może lepiej ustalić z nim (z dzieckiem, nie z panem) jak się zachować kiedy traci nas z oczu lub ma zamiar iść gdzieś z kimś kto nie jest jego rodzicem czy opiekunem.

Ale on i tak idzie!

Już słyszę głosy o tym, że takiemu 2-3 latkowi niewiele da się wytłumaczyć. I zgadzam się z tymi głosami. Za maluchami w tym wieku trzeb po prostu iść, sprawdzić. Pozwolić jak najwięcej doświadczać, ale też nie spuszczać z oka. I to chyba jest najtrudniejsze – nie wystraszyć i nie „unieruchomić” za bardzo. Dać możliwość poznawania nowych rzeczy, ale w bezpieczny sposób.

Jakie są szanse na to, że dziecko doświadczające w ten sposób nie zrobi sobie krzywdy? Tego nikt nie wie. Jednak jeśli malec potknie się, podrapie, spadnie, wystraszy szczeknięcia psa itd. nie oznacza to że zaniedbujesz rodzicielskie obowiązki. Nie da się wychować dziecka bez choćby jednego upadku czy uszczerbku.

Jaki to ma związek z rozmawianiem z obcymi?

Ogromny, bo to jest właśnie zbieranie doświadczeń pod nadzorem rodzica. Bez trzymania ciągle za rękę, ale pod nadzorem. Nie ma przecież takiej możliwości żeby dziecko nigdy nie zginęło nam z pola widzenia, zwłaszcza kiedy jest już np. przedszkolakiem. One najcześciej słyszą: Nie rozmawiaj z obcymi.

Paradoksalnie, to właśnie obcy mogą okazać się najbardziej pomocni w trudnej sytuacji. Wyobraź sobie, że tracisz z oczu dziecko, które gdzieś zginęłow tłumie/hipermarkecie… gdziekolwiek. Jeśli będzie miało zakodowane w głowie, że ma nie rozmawiać z obcymi, to nie poprosi o pomoc. No bo jak, obcych?

Zamiast tego nierozmawiania (bo już wiemy, że codziennie rozmawiamy z obcymi) lepiej nauczyć innych zachowań? Może kilka z tych pomysłów uda się wam wcielić w życie.

  • Nie oddalaj się z pola mojego widzenia bez uprzedzenia mnie o tym, nawet jeśli idziesz gdzieś na bardzo krótko z osobą, którą znasz.
  • Możesz mówić „nie” do dorosłych, nie ma w tym niczego złego, nie jest to brak szacunku.
  • Kiedy ktoś mówi, że zna twoich rodziców, niech poda nasze tajne hasło znajomości.
  • Jeśli jesteś sam w tłumie i ktoś cię zaczepia żebyś z nim gdzieś poszedł, poproś o pomoc osobę stojąca w pobliżu np. mamę z dziećmi.
  • Jeśli zaczepia cię ktoś obcy i nie czujesz się z tym dobrze, mów głośno (żeby cię wszyscy usłyszeli), że go nie znasz.
  • Naucz się na pamięć numeru telefonu do mamy i taty.
  • Bawcie się w odgrywanie różnych scenek w domu np. spotkanie z nieznajomym, znajomy chce pokazać dziecku słodkie szczeniaczki u siebie w domu itd.

Najważniejsza jest jednak umiejętność, którą trzeba ćwiczyć codziennie. Chodzi o sprzeciw wobec dorosłych. Kiedy dziecko wie, że wymaga się od niego bezwzględnego posłuszeństwa, nigdy nie krzyknie prosząc o pomoc, nie powie „puść mnie”. Zrobi dokładnie to czego było uczone całe życie – posłusznie wykona polecenie. Bez sprzeciwu.

Jeśli czujesz lekki niedosyt i zależy ci na dowiedzeniu się więcej na temat wychowania wspierającego, zapraszam cię do naszej grupy, w której rozmawiamy na wszystkie rodzicielskie tematy – klik.

 

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.