Pierwszą i podstawową korzyścią jest to, że jego pozycja nigdy nie zostanie zagrożona. Środkowych dzieci może być kilkoro, pierworodny odczuwa pojawienie się konkurencji, ale najmłodszy już nie. Zawsze będzie tym najmłodszym i koniec.
Zawsze też będzie miał sporo uwagi ze strony rodziny, bo już przecież nie tylko rodziców. Świadomi, postępowi rodzice, nastawiają pozytywnie rodzeństwo, przygotowują do przyjścia na świat kolejnego dziecka. To oznacza uwagę, zanim jeszcze się urodzi. Oswajanie z rosnącym brzuchem mamy, dużo rozmów o małym człowieku, którego nawet jeszcze nie ma na świecie.
Jeszcze go nie ma, a już wpływa na relacje z rodzeństwem. Bo nawet jeśli dopiero jest ziarenkiem w brzuchu mamy, to mama jest na nim dziwnie skupiona. To dość podejrzane i niepokojące dla starszego rodzeństwa. Średniak będzie musiał oswoić się z sytuacją pojawienia się młodszej konkurencji i pożegnać z rolą najmłodszego w rodzinie. Straszak już mniej więcej wie, co się kroi i nie zawsze pała entuzjazmem do tej sytuacji.
Chcesz porozmawiać z pedagogiem on-line? Kliknij po więcej informacji»
Inny rodzaj uwagi
Kiedy najmłodszy pojawia się na świecie, uwaga otoczenia wcale nie słabnie. Dzieckiem zajmują się rodzice, ale często też starsze rodzeństwo. Na brak uwagi nie może narzekać. Co najwyżej na jej nadmiar, kiedy za wiele par oczu kontroluje każdy ruch.
Jednak najmłodszy jest w o tyle dobrej sytuacji, że ten nadmiar uwagi wygląda inaczej niż w przypadku pierworodnego. Najmłodszy jest nowy, piękny, trzeba go powitać i to się dzieje. A potem każdy wraca do swoich spraw. Rodzice witają na świecie już trzecie (i kolejne) dziecko. Oczywiście z wielką miłością, ale już bez tego entuzjazmu związanego z zupełnie nową, nieznaną przygodą. Często już bez zachwytu i zapierającego dech w piersiach ach!, na które mogły liczyć pierwsze i ewentualnie jeszcze drugie dziecko.
Jestem interesujący
Pierwsze kroki, kupki, ząbki, spacery, one tak naprawdę nie są wcale pierwsze dla rodziców. Są pierwsze jedynie dla najmłodszego dziecka. Dla reszty to trochę taka już rutyna. Wszyscy wiedzą, czego się spodziewać, wiedzą, że nie wszystko w rozwoju i wychowaniu idzie książkowo. A to znaczy, że nie mają wobec najmłodszego zbyt wielkich (nierealnych, wydumanych) oczekiwań.
Część ról jest już obsadzona: najstarszy to prymus, młodszy buntownik, co pozostaje kolejnemu? Najcześciej część rozrywkowa. To nie jest przypadek, że najczęściej właśnie najmłodsze dzieci zostają np. aktorami lub parają się innymi artystycznymi zawodami (choć oczywiście nie jest to reguła). Sławni najmłodsi to m.in. Joan of Arc, Mahatma Gandhi, Charles Darwin, Leon Trotsky, Charlie Chaplin, Hugh Grant, Johnny Depp.
Najmłodsi są najbardziej wyluzowani, bo rodzice pozwalają im na więcej. Tak już pozostanie, ponieważ doświadczenie rodzicielskie sprawia, że pewne sytuacje rodzina ma już przetestowane. Choć każde dziecko jest inne, to rodzice nie drżą już w sytuacjach, które jeszcze przy pierwszym i drugim dziecku były prawdziwym wyzwaniem.
To wyluzowanie i chęć zaznaczenia swej wyjątkowości, sprawiają, że najmłodsi częściej niż inne dzieci, przynoszą uwagi ze szkoły. I bynajmniej nie przejmują się tym tak jak pierworodny. Często to te dzieci w klasie, które są najbardziej skore do żartów, a czasem nawet wybierają z premedytacją rolę klasowego błazna.
Najmłodszy, mimo że nie jest jest już tak wyjątkowy, nie bardzo musi się wysilać, żeby zdobyć uwagę rodziców. Są na nim skoncentrowani, bo to normalna część rodzicielstwa. A też starsze dzieci już najcześciej radzą sobie samodzielnie z wieloma sprawami, można się skupić na najmłodszym. Do tego skupienia popycha też świadomość, że to już ostatni raz. Ostatnie ząbkowanie, ostatnie pierwsze kroki, ostatnie szczerby po mleczakach itd.
Bo mu wolno
To wszystko nie robi już tak ogromnego wrażenia, ale uruchamia w rodzicach nieznane dotąd pokłady wrażliwości i sentymentalnego podejścia do dziecka. Dlatego temu najmłodszemu wolno bardzo wiele. Z jednej strony starsi muszą ustępować, bo wy jesteście mądrzejsi, a on niewiele jeszcze rozumie. Z drugiej właśnie, ta chęć rozpieszczenia dziecka i nieodbierania dzieciństwa maluchowi, sprawiają, że najmłodszy zostaje pupilkiem rodziny praktycznie do końca życia.
Im starsze to najmłodsze tym bardziej widać, że jest maskotką rodziny. Dziecko doskonale to rozumie i korzysta z przywilejów bycia najmłodszym. Choć oczywiście, od czasu do czasu, zgłasza pretensje, że starsi mogą więcej, bo np. później chodzą spać. To jest powód do focha, którym najmłodszy potrafi fechtować niczym wytrawny szermierz.
A gdzie ja?
To wszystko ma na celu odnalezienie swojej tożsamości. Bo najmłodszy ma wiele osób, z którymi może się porównywać. Wiadomo, że nie jest to zbyt zdrowe podejście, ale też dziecko od tego nie ucieknie. Porównań ze starszym rodzeństwem nie da się uniknąć.
Choćby dlatego, że zazwyczaj dzieci z jednej rodziny chodzą do tej samej szkoły. Tam, nauczyciele często przodują w porównaniach. Sama doświadczyłam tego i w podstawówce i potem w liceum: To ty jesteś siostrą Pawła? On taki zdolny i ostatnio wystąpił na olimipadzie, dlaczego ty nie chcesz?
Najmłodsze dziecko – w ramach poszukiwania swoje tożsamości – często ucieka się do naprawdę wyjątkowych rzeczy. Wszystko po to, żeby zaimponować otoczeniu i pokazać, że nie jest tylko czyimś bratem lub siostrą, ale właśnie sobą. Wymaga to kreatywności ze strony najmłodszego dziecka, bo wiele z ciekawych i dostępnych czynności jest już zajętych np. granie w drużynie piłkarskiej (środkowi lubią się sprawdzać w sporcie), bycie najlepszym uczniem w klasie (pierworodny).
Inna droga
Wydawać by się mogło, że zupełnie naturalna będzie chęć upodobnienia się do zdolnego rodzeństwa, bo te osiągnięcia mogą imponować. Imponują wszystkim tylko nie najmłodszym. Reszta świata (w tym rodzice) mają pewnie powody do dumy, ale jakimś dziwnym trafem te osiągnięcia starszaków na najmłodszych robią średnie wrażenie. Jakby nie były nimi zainteresowane.
Kiedy dzieci są małe to czasem się wydaje, że jednak chcą się upodobnić do starszego rodzeństwa, bo naśladują. Oczywiście, to bardzo naturalne sytuacje, bo ogólnie starsi imponują młodszym. Jednak to trwa tylko do czasu, aż młodszy zrozumie, że bycie kopią brata czy siostry, kompletnie go nie interesuje. Ten podziw i chęć „pójścia w ślady” mogą się pojawić u dorstających najmłodszych. Jednak prędzej będzie to podziw dla kogoś sławnego lub znajomego, niż dla rodzeństwa.
Niekoniecznie tradycyjny
Zresztą najmłodszy często jest jakby trochę na bakier z rodzinnością. Kiedy już zdoła uwolnić się spod opieki… wszystkich, zaczyna dość wyluzowane życie, w którym nie brakuje ryzykownych momentów. To jest najcześciej właśnie to dziecko, które opuszcza imprezy rodzinne, stroni od tradycyjnego spędzania świąt i bardzo nie lubi dostosowywać się do rodzinnych sytuacji, bo tak wypada.
Superbohater
Najmłodsi są też najczęściej najodważniejsi. Najchętniej podejmują ryzyko, co też sprawia, że częściej popadają w tarapaty. Wiadomo, że kto nie ryzykuje ten omija kłopoty, ale nie oni. I trochę jest to takie zamknięte koło. Ta odwaga bierze się stąd, że rodzice już nie stoją nad dzieckiem 24 godziny na dobę, nie chuchają, nie dmuchają, nie przestrzegają, bo są bardziej doświadczeni. Zachęcają do podejmowania odważnych decyzji.
I tak zachęcone dziecko jest potem zachęconym, nieustraszonym dorosłym. Niejeden sławny kaskader czy sportowiec specjalizujący się w ekstremalnych wyczynach, jest najmłodszym dzieckiem w rodzinie.
Bywa, że te najmłodsze dzieci myślą o sobie: Jestem niepokonany. Nie wynika to z pychy, ale ze sposobu wychowania. Najczęściej wszyscy młodszemu ustępują, a rodzice rozpieszczają dając wygrywać i dowartościowują, bo przecież umie mniej niż ty, daj mu wygrać/strzelić gola/ przejechać się na twoim rowerze. Przez to najmłodsi mogą być odbierani, jako zarozumiali i rozpieszczeni. Mają też trudności z radzeniem sobie z przegraną i porażką.
Inne środki perswazji
Najmłodsi wiedzą, że siłą i agresją nie zaimponują starszemu rodzeństwu. Jasne, że jako zupełne maluchy mogą próbować to zrobić. Ale tylko dlatego, że nie zdają sobie sprawy z bezsensowności tych prób. Rodzeństwo szybko nauczy najmłodszego, że w tego rodzaju potyczkach jest bez szans. Za to najmłodszy szybko nauczy się korzystać z innych form zdobywania tego, na czym mu zależy.
To dlatego najmłodsi raczej unikają bójek, za to potrafią być czarujący. To dzieci roztaczające wokół siebie ten czar, to coś. Korzystają z tego oczywiście potem jako dorośli, co jest prostą drogą do bycia czarującym Piotrusiem Panem, nawet około pięćdziesiątki.
Najmłodsi dorośli
Posiadanie starszego rodzeństwa determinuje też pewne zachowania w dorosłym życiu. Choćby to, że najczęściej najmłodsza osoba z rodzeństwa, nie czuje się za dobrze w roli lidera. To dość zrozumiałe, skoro zawsze miała nad sobą kogoś starszego i mądrzejszego.
Czy to w pracy czy w związkach i w rodzinie, może szukać oparcia w osobie starszej, bardziej doświadczonej. Kiedy już taką znajdzie, świetnie się razem dogadują, bo najmłodszy jest znakomitym współpracownikiem i partnerem dla osoby (lidera), którego szanuje i podziwia (Cliff Isaacson, Birth Order Effect for Couples).
To szukanie osoby starszej często jest też spowodowane nieumiejętnością zadbania o siebie, o takie najprostsze potrzeby jak np. ugotowanie posiłku. To też dość powszechne, że starsze dzieci gotują i wykonują te trudniejsze obowiązki domowe, a młodsze asystują lub wykonują te łatwiejsze. Nikt nie skupia się na tym, żeby najmłodszy potrafił ogarnąć rzeczywistość wokół siebie, bo często robią to rodzice i starsze rodzeństwo.
Przychodzi taki moment, że niemal dorosły człowiek wyjeżdżający na studia, orientuje się, że codzienne życie jest trudne i z jego punktu widzenia, często nudne. To z kolei tylko utwierdza go w przekonaniu, że pranie lepiej podrzucić do mamusi i nadal być czarującym Piotrusiem Panem. Żeby uniknąć tego podrzucania prania i wyposażyć dziecko w życiowe umiejętności, zerknij na wpis Obowiązki domowe. Dawać czy nie dawać?
Chcesz dowiedzieć się więcej o pozostałych dzieciach w rodzinie? Proszę bardzo.
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.
Bardzo fajny artykuł. Autorka zajrzała głębiej w osobowość najmłodszego w rodzinie. Ja również jestem najmłodsza w rodzinie i największe moje zalety to przebojowość i komunikatywność. Negatywne cechy to często obniżona samoocena i brak wytrwałości przy nudnych i żmudnych zadaniach. Pozdrawiam
Dziękuję, cieszę się, że odnalzałaś siebie 🙂
Też jestem najmłodsza i mam wrażenie, że dopiero teraz widzę jaki to miało na mnie zły wpływ. Owszem, potrafię się postawić, ale bardzo dużo mnie to kosztuje, bo porównania do rodzeństwa nigdy nie cichną. Studiowanie sztuki czy urlop dziekański nie sprawia, że ktoś traktuje mnie bardziej poważnie. Matury, egzaminy, osiągnięcia – cóż, moje rodzeństwo też je miało, więc nie były powodem do ekscytacji. I dlatego właśnie nie będę osobą rodzinną. Nie warto. Skoro nigdy nie jest się dla nich wystarczjąco ważnym a wszelkie próby opowiedzenia o czymś, co wcześniej było są kwitowane krótkim: 'no, Ala miała tak samo’, 'Piotruś tak wtedy zrobił i pomogło’, 'Zdzisiu wziął dziekankę i nie wrócił na studia, nie bierz jej’, 'Marysia dobrze zarabia po tych studiach, też będziesz’. Kurwa mać, jak tu mieć ochotę spędzać czas w gronie rodzinnym? No i nikt też nie wybierze na chrzestną, na ślubie na świadka, bo 'naturalnym’ jest wybieranie starszego rodzeństwa. Bycie najmłodszym to bycie zawsze i wszędzie ostatnim, brak pewności siebie i ciągła walka o jakiekolwiek miejsce w rodzinie. Dlatego nigdy nie będę mieć dzieci. Nie chcę ich krzywdzić.
Dziękuję, że to opowiedziałaś. Może rodzice czytający to zwrócą uwagę na najmłodsze pociechy właśnie w tym kontekście.
Też jestem najmłodsza z naszej czwórki. Teraz moje relacje z rodzeństwem są poprawne, z najstarszą siostrą najlepsze. I też pamiętam jak całe dzieciństwo byłam porównywana z rodzeństwem, szczególnie z siostrą (środkową). Ona zawsze taka mądra, grzeczna, szczupła i wypieszczona, a ja ta głupiutka, dziecinna, niepotrzebna. Nawet w bardzo prozaicznych sytuacjach pomijana. Do dzisiaj pamiętam jak chciałam nauczyć się grać na gitarze, ale rodzice stwierdzili, że nie mam talentu i słuchu muzycznego, takiego jak moja siostra. Tak więc ją posłali do szkoły muzycznej, a ja miałam codziennie patrzeć i słuchać jak ona gra. Do przedszkola odprowadzało mnie starsze rodzeństwo (wtedy mieli po ok 13 lat), więc wiadomo, że odprowadzali mnie do połowy drogi, a później szłam sama. Kiedyś ojciec zapomniał mnie nawet z niego odebrać. Na wakacje byłam wywożona do babci, której nikt nie lubił, ale przynajmniej był święty spokój. Mama zaglądała do mnie co drugi dzień, mimo że pracowała z ojcem na działce, na której znajdował się dom babci. Pamiętam jak po komunii, ojciec odebrał mnie ze szkoły i na dzień dobry usłyszałam „boże jak ty wyglądasz, powinnaś nauczyć się od siostry jak się ubierać”. Więc nie za bardzo mogę zgodzić się z tym artykułem. Faktycznie, rodzice w mniejszym stopniu pilnują dzieci, a czasami wręcz o nich zapominają… Teraz kiedy jestem już dorosłą osobą, okazało się, że w życiu z naszej 4 radzę sobie najlepiej, ale to mnie kosztowało ogrom pracy już będąc samodzielną.
W wieku ponad 30 lat mogę się wypowiedzieć, ze rzeczywiście najmłodsze ma ciężko w kwestii usamodzielnienia się i poczucia własnej wartości. Rywalizacja miedzy rodzeństwem długa i nieprzyjemna droga. Wszystko skupia się na problemach starszego rodzeństwa a Ty jako ta młodsza pomagasz- często nie znajdując czasu dla siebie. Po latach czujesz się pomijana i nic nie znacząca. Przestajesz istnieć. Szukasz uwagi której nie dano..Kilka depresji, ucieczek z domu do niewłaściwych partnerów.. nic fajnego. Nie polecam albo tak wszystko zależy od duzej i głębokiej dojrzałości rodziców.
Z jakim nastawieniem chcieli mieć kolejne dziecko… czasem masz takie przebłyski a po co im ten 3 bachor był jak mogli mieć 2… Dopiero psychoterapia moze pomóc. Moja trwała ponad 3 lata ciężkiej pracy a to praca na całe życie. Przynajmniej jest się troche bardziej świadomym. Nie ma nic piękniejszego niż poznanie samego siebie w tym cyklu. Pozdrawiam