Jak naszybciej i zabawnie nauczyć dziecko liczenia? Licząc na głos wszystko. To co widzicie na spacerze, na ulicy, w pokoiku, przed zaśnięciem. Licząc psy, koty, barany, kręgle, piłki, miski i owoce też.
Właściwie to niema jednej, uniwersalnej recepty na naukę liczenia. Nie jest potrzebna. Liczymy tak często, że dziecko niejako samo z siebie po prostu chłonie licznie, jako coś naturalnego. Ot, kolejna z wielu czynności, którą wykonują rodzice.
A jak już maluch zaczyna liczyć, to liczy wszystko i bardzo chętnie. A do tego dokładnie. Pamiętam te przechwałki w domu: „Babciu, nauczyłam się liczyć do 100. Policzyć?” I zaczynało się odliczanie. I nie ma skrótów, że dziesiątkami, jak się umie, to się liczy.
Dla wszystkich małych „liczników” i tych, którzy przygodę z liczeniem dopiero zaczynają, mam wspaniałą książkę. O liczeniu, a jakże. Tytuł zdradza całą akcję. Ale nikt nie spodziewa się chyba, że książka ma (liczy – ma się rozumieć) 100 stron. Bo jak inaczej dałoby się zmieścić na każdej z nich jedną liczbę? Na każdej stronie liczymy. Na każdej są inne zwierzęta, przedmioty, ludzie, obrazki. Zaczynamy od 1 lasu, a obok niego są 2 góry, gdzie mieszkają 3 misie, każdy z nich ma 4 łapy i wszystkie jedzą miód 5 razy dziennie…
Łatwo się zorientować, że ta książka o liczeniu to jest jedna, skomponowana w całość, przemyślana historia. Wnosi zatem coś więcej niż tylko naukę liczenia. Wnosi też skojarzenia. Uczy wiązać opowiadanie w całość, wyciągać wnioski, szukać podobieństw, szukać też ciągów liczb. I trzeba być spostrzegawczym, żeby wszystko dokładnie dojrzeć i zrozumieć.
Dlatego uważam, że to książka dla najmłodszych, których chcemy nauczyć wyglądu cyferek, ale też jak najbardziej dla starszych. Dzięki tej ciągłości opowieści (nie, nie jest ona szczegółowo opisana, raczej zilustrowana), dziecko może samo zacząć bajkę opowiadać. Misie przecież są rodziną, mogą mieć konkretne imiona i konkretne przygody. Mają ich zresztą bardzo wiele, kiedy do akcji wkraczają myśliwi.
Bardzo ważne są tu ilustracje, które opowiadają całą tą bardzo policzalną historię. Dzięki nim dziecko widzi, jak można rzeczy (i liczby) układać w konkretne zbiory. A to już umiejętność przydatna trochę starszym pociechom.
Dzięki tego rodzaju obrazkom można dziecku pokazać (jeśli jeszcze nie ma wykształconego pojęcia o tym), że 6 niedźwiedzi to nie jest więcej niż 6 myszek. Maluchom często wydaje się, że tak właśnie jest – im większy przedmiot, obiekt liczenia, tym go więcej, a przecież niedźwiedzi i myszy jest tyle samo, czyli po 6. Jeśli są narysowane, łatwiej je sobie wyobrazić i ogarnąć wyobraźnią.
Czy twoje dziecko ma już wykształconą tę umiejętność abstrakcyjnego postrzegania liczb? Łatwo to poznasz obserwując reakcje na przyjęciu urodzinowy. Jeśli weźmiesz dwóch jubilatów i wręczysz im po 5 prezentów, z tą różnicą, że jeden dostanie większe paczki a drugi mniejsze, to który poczuje się poszkodowany? Który powie, że dostał mniej? Wtedy wiesz, że jeszcze nie potrafi zrozumieć tej zasady związanej z edukacją matematyczną. Im więcej o tym rozmawiacie, tym łatwiej to zrozumie. Prezentów jest przecież tyle samo, niezależnie od ich wielkości.
W każdym razie, książka jest rewelacyjna. Pięknie wydana i taka bardzo plastyczna. Dzieje się tam bardzo wiele, ale przecież musi się dziać kiedy do akcji wkracza np. 81 kaczek i 91 porcji piernika, prawda?
Autor Magali Bardos
Wydawnictwo Babaryba
Spodobała ci się recenzja? Kup tę książkę!





Przepiękna! Aż żałuję, że Tosia do 100 liczy bez zarzutu!