Pierwsze słowa dziecka, to zawsze jest wielka radość. Kolejne… to już zależy. Czasem wyrwie się przekleństwo. Czasem przekleństwa sypią się niczym z rozdartego worka z piaskiem. Co zrobić, kiedy dziecko przeklina? Z tym tematem rozprawiamy się dzisiaj na blogu Tylko dla Mam. 

Przede wszystkim zadać sobie pytanie, dlaczego to robi? Jakie powody do rzucania mięsem może mieć kilkulatek? Z pewnością inne niż dorosły, ale ma.

Powtarza to, co słyszy w domu

Tak po prostu. Jeśli zdarza ci się przy dziecku przeklinać, ono również zacznie to robić. Bo najcześciej dziecko jest twoim odbiciem. Takim miniaturowym lustrem. Jeśli ci to nie przeszkadza, to właściwie nie ma problemu. Jeśli nie chcesz, żeby dziecko przeklinało, sama też tego nie rób. Przynajmniej nie przy dziecku.

Wyładowuje złe emocje

Starsze dzieci najczęściej przeklinają, bo usłyszały od kolegów lub w domu. Zdarza się im przeklinać kiedy są zdenerwowane, bo pewnie widziały (słyszały), że dorośli lub rówieśnicy tak robią. Czy ty, czy tata, czy dziadek, czy pani sprzedawczyni w sklepie, czy kolega z podwórka. Bez znaczenia. Nieważne kto. Ważne, że dziecko usłyszało i zakodowało to, jako sposób na odreagowanie.

A jest to sposób, bo przecież każdemu czasem zdarza się rzucić mięsem. Zwłaszcza w trudnej sytuacji. To pomaga więc dzieci też przeklinają, żeby coś z siebie wyrzucić. Bardziej jednak dla naśladowania otoczenia, niż z potrzeby serca.

Zwraca uwagę

Nie da się zaprzeczyć, że kiedy dziecko przeklina, twoja uwaga bardziej się na nim skupia. Przynamniej kiedy robi to po raz pierwszy czy drugi. Potem rodzice najczęściej już wiedzą, jak reagować.

W przypadku małych dzieci to jest po prostu zabawa, jak każda inna. Kiedy dwulatek przeklnie, to tak naprawdę nie wie, co mówi i że to jest brzydkie słowo. Wie tylko, że zrobił wrażenie na otoczeniu.

Najcześciej to przekleństwo wywołuję jakąś reakcję rodziców. A to jest miłe, kiedy rodzice zwracają uwagę na małego człowieka. Jedni się śmieją, inni zaczynają wygłupiać, jeszcze inni przerażają, zabraniają, krzyczą, robią dziwne miny, ale zawsze jest reakcja.

Kiedy starsze dziecko zaczyna przeklinać, najcześciej już nikt się nie śmieje. Ale wciąż jest reakcja. Nie dziw się więc, że starszaki potrzebujące uwagi rodzica, posuwają się do tak desperackich metod, jak przeklinanie. Dziecko spragnione uwagi, gotowe jest wysłuchać długiego kazania, byle tylko rodzic się nim zainteresował.

Chce dokopać

Dziecko czasem przeklina żeby cię zranić. Tak po prostu. Jeśli kilkulatek wie, że używa brzydkiego słowa i zna jego znaczenie oraz konsekwencje jego używania, może chcieć ci zrobić na złość lub ze złości. Wiem, że myślimy w większości o naszych dzieciach, jak o słodkich aniołkach. Prawda jest taka, że taki ośmiolatek potrafi być okrutny i złośliwy. Wie, że słowa mogą ranić. Potrafi ich używać.

Dokładnie na tej samej zasadzie, niektórym zdarzy się usłyszeć od dziecka: Nie jesteś moją mamą! Chciałbym mieć inną mamę! Nie lubię cię! Człowiekowi robi się przykro jeśli nie rozumie, że to nie jest na poważnie (choć zdecydowanie tak brzmi). To raczej coś w rodzaju afektu. Taki sposób na rozładowanie emocji. To tylko słowa, które ranią, ale też mówią o czymś więcej, czego dziecko nie potrafi nazwać inaczej. Podobnie bywa z przeklinaniem.

Większym problemem niż to, że dziecko używa brzydkich słów, jest powód ich używania. Czyli pytanie, dlaczego przeklina? Zamiast skupiać się na ewentualnej karze czy kolejnej rodzicielskiej rozmowie i egzekwowaniu zakazów, koniecznie dowiedz się, dlaczego twoje dziecko chce, żebyś poczuła się zraniona.

Nie rozumie znaczenia

Czasem dziecko nie wie, że mówi brzydkie słowo. Kiedyś na placyku zabaw przy szkole – wprawdzie już po lekcjach, ale wciąż pełnym rodziców i dzieci – usłyszałam jak Karolina drze się do mnie z bardzo ważnym pytaniem: Mamo, co to znaczy Policjo, wypier***aj!, bo tak jest napisane tu na murku. Zawsze zachęcam dzieci do zadawania pytań. Czasem trzeba odpowiadać na te niewygodne 😉

Pewnie znalazłoby się jeszcze kilka innych powodów, ale równie ważne jak powody, są reakcje rodziców. Jak reagować?

Czasem warto zignorować przeklinanie

Wszystko zależy od wieku. Przeklinanie u dwulatka wystarczy zignorować. Już wiesz, że rzucanie mięsem (powtarzanie) to sposób na ściągnięcie uwagi. To często mina, którą sami sobie podkładamy, jako rodzice. Kiedy dwulatek mówi dupa, to niezależnie od tego, czy się śmiejemy czy złościmy, zauważa, że udało mu się potrząsnąć rzeczywistością. Najczęściej się śmiejemy, co tylko zachęca do kolejnych wystapień.

Jak się ma dwa lata, to często człowiek nosi w sobie wiele buntu. Napisałam o tym w artykule pt. Cała prawda o dwulatku >>

Natomiast rzadko udaje mu się, jakoś znacząco, wpływać na rzeczywistość. A w tym wypadku – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – otoczenie reaguje. I to na jedno słowo.

Dlatego dwulatki przeklinają. Jeśli nie będziesz reagować, to dziecko przestanie się fascynować twoimi reakcjami. Pewnie dwulatek znajdzie jakiś inny sposób żeby wyprowadzić cię z równowagi, ale jest spora szansa, że przez ignorowanie, pozbędziesz się przeklinania.

Informacja to podstawa

Szkoły są różne. Ja od początku jasno informowałam, że to jest brzydkie słowo. Bez jakiegoś szczególnego koncentrowania się na temacie. Ale zależało mi, żeby to hasło wybrzmiało. Kiedy potem Karolina rzucała przekleństwami, beznamiętnie mówiłam, że to brzydkie słowo i przechodziłam nad tym do porządku dziennego. Tak tylko, informacyjnie.

Generalnie, im dziecko starsze, tym więcej trzeba rozmawiać. Choćby o znaczeniu pewnych słów. Przecież spora część wulgaryzmów to nic innego, jak określenia konkretnych części ciała. Warto dziecku wyjaśnić, że części ciała mają swoje słownikowe nazwy. Lepiej używać słownikowych (lub domowych zdrobnień, które każdy ma) niż przekleństw.

Takie są zasady

Można to uznać za domową regułę. W sensie: Nie używamy przekleństw. Pewnie macie w domu także inne zasady np. Nie plujemy na babcię, Nie jemy posiłku w łazience itd. Takie dość oczywiste. W ten sam sposób (dość oczywisty) wytłumacz dziecku, że nie przeklinacie. Jest to taka sama zasada, jak wiele innych w waszym domu.

Nie wiem, czy u was zasady podlegają negocjacji. U nas, niektóre, tak. Te dotyczące przekleństw, z czasem też uległy zmianie. Dopuszczalne są niektóre, bardziej soczyste określenia np. dupa. Choć muszę przyznać, że częściej ja używam tych dozwolonych brzydkich słów, niż Karolina.

Radar wychwytujący przekleństwa

Nie spodziewaj się jednak, że dziecko będzie szanowało wspólnie ustalone zasady, jeśli domownicy będą przeklinali. Jeśli tylko maluchowi nie będzie wolno tego robić, poczuje się urażony, oszukany, pominięty i na pewno zbuntowany. Tyle negatywnych emocji jest okazją do użycia przekleństwa. Prędzej czy później, zacznie przeklinać, jeśli przekleństwami będzie otoczony.

Wszystko przez kolegów

Co innego, kiedy dziecko słyszy przekleństwa np. na podwórku, od sąsiadów czy (jak w przypadku miejscowości, gdzie mieszkałam kiedy Karolina była dwuletnim, wszystkopowtarzającym brzdącem) na placu zabaw. Wtedy łatwiej rozmawiać o tym, że to są brzydkie słowa, których nie używacie w domu. Zdarza się, że ludzie przeklinają, ale wy nie.

Jeśli masz rozgarniętą pociechę, to pewnie będzie pytać, dlaczego im wolno, a jej nie? Potrzebujesz argumentów, ponieważ zostawienie dziecka z odpowiedzią: nie bo nie albo nie, bo takie są zasady, tak naprawdę tylko wkurza. Niczego w głowie nie układa. Postawy nie zmienia. A nie o to chodzi, żeby wkurzać dziecko. Chodzi o komunikację.

Różnie możesz to argumentować. Wiele zależy od waszej rodzinnej sytuacji, poczucia humoru, pokładów cierpliwości, miejsca zamieszkania. Naprawdę, od wielu czynników. Zawsze warto poinformować, że na świecie są słowa uznawane za ładne (kulturalne) i nieładne (niekulturalne). Tak jak pewne zachowania są za takie uznawane. Tak jak niekulturalnie jest pluć na babcię, tak również niekulturalnie jest używać konkretnych słów.

Jest tego trochę

Przychodzi taki moment w dyskusji, kiedy dziecko przytomnie cię zapyta, o jakie słowa chodzi? No bo ono użyło tylko choleradupa. Czy są jakieś jeszcze? Powiedz, jakie to słowa. Wiem, że język polski obfituje w tzw. łacinę. Wszystkich nie wymieniaj, ale rzuć jeszcze kilkoma przykładami. Żeby dziecko wiedziało.

Nie bój się, że zacznie powtarzać. Być może przez chwilę będzie to robić. Ale też wyjaśnij (wciąż wyjaśniaj), że są to słowa, których nie chcesz słyszeć w domu. Po to rozmawiacie, żeby dziecko wiedziało, a nie po to, żeby mogło zaimponować kolegom swoją poszerzoną łaciną.

Własny słownik wyrazów zakazanych

Kiedy przeklina przedszkolak, warto sytuację zamienić na zabawę. Dobrym pomysłem jest porozmawianie o przekleństwach i umowa, że kiedy dziecko czuje, że chce rzucić brzydkie słowo, zamieniacie je na coś śmiesznego. Jakiś zabawny wyraz.

Możecie nawet stworzyć wasz rodzinny słownik brzydkich wyrazów, które tak naprawdę, nie są wulgarne. Bardzo pomysłowo podszedł do tego tato Ziuzi (wiecie, tej pięciolatki z mojej ulubionej książki, którą zrecenzowałam na blogu Tylko dla Mam „Ziuzia” >>) i powiedział, że zamiast brzydkich słów mogą w domu używać tych, których nie lubią.

Zamiast cholera, będą mówić brokuł. Zamiast dupa, możecie mówić ugotowany kalafior itd. Kilkulatki bardzo lubią takie zamianki wyrazowe więc może ten sposób spodoba się w twoim domu?

O dwunastej zero, zero.
Cirim cim cim…

U mnie, sprawdziła się bardzo metoda „na piosenkę”. Znam jedną bardzo, ale to bardzo brzydką piosenkę o duszku, który wstał z trumny o dwunastej zero zero. Brzydkie słowa lecą jedno za drugim. Nauczyłam ją śpiewać Karolinę kiedy miała ze trzy latka. Do dzisiaj ją w domu razem śpiewamy, ku zgorszeniu wszystkich słuchających cioć i wujków.

Po pierwsze dlatego (i tu mój sekret, którym nie lubię się dzielić z szeroką publicznością, ale dzisiaj zrobię wyjątek), że trudno się tego słucha, bo ja kompletnie nie potrafię śpiewać. Ale też dlatego, że jest to naprawdę brzydka piosenka. Traktuję ją jednak, jak narzędzie terapeutyczne, które w większości przypadków, działa naprawdę cudownie.

Kiedy dziecko ma przyzwolenie od rodzica na śpiewanie brzydkich słów w piosence, właściwie je oswaja. Mam z Karoliną umowę, że śpiewamy tę piosnkę w domu kiedy chce, ale już np. w kościele czy u cioci na imieninach, nie sięgamy po ten repertuar.

Te wszystkie brzydkie słowa, wyśpiewane w domu setki razy, nie są już dla dziecka tak atrakcyjne. Nie są też owocem zakazanym, bo przecież za przyzwoleniem rodzica się ich używa. Są natomiast świetną zabawą, pozwalającą rozładować wszelkie napięcia. Ta piosenka jest jednym z moich najlepszych narzędzi podczas konsultacji pedagogicznych (oczywiście po wcześniejszym uzgodnieniu sprawy z rodzicami).

Wojna na słowa

Odmianą śpiewania takich pieśni jest np. wojna na brzydkie słowa. W domowym zaciszu może się, od czasu do czasu, rozegrać. Znowu – za rodzicielskim przyzwoleniem, nie inaczej. Wtedy rzucacie do siebie najgorszymi przekleństwami, ale jasne jest, że tak się dziecko może bawić tylko z tobą w domu.

Wojna jest fajną zabawą, jednak jak każda zabawa, po jakimś czasie się znudzi. Oswojone przekleństwa zostaną pod waszym dachem, a dziecko (z rozładowanymi emocjami i pokusami do rzucania mięsem) będzie sobie spokojnie (i kulturalnie) funkcjonować w społeczeństwie.

Słowne konsekwencje

Jeśli dziecko jest starsze, warto ustalić konsekwencje za przeklinanie. Oczywiście z trzylatkiem żadna taka umowa nie wchodzi w grę. Ale już dzieci w szkole, powinny rozumieć, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Ustalenia najlepiej negocjować przy wspólnych obradach rodzinnych. One dotyczą wszystkich, nie tylko dziecka.

Jedni wrzucają złotówkę do wspólnego słoika „za karę”, inni zbierają karne punkty itd. Ile domów, tyle pomysłów. Na pewno uda wam się wykombinować wspólny mianownik.

Pomoże wyobraźnia

Czasem się wyrwie. Każdemu czasem wyrwie się przekleństwo. Jeśli był to problem twojego dziecka (lub jest i właśnie z nim walczycie), to też – po ludzku – wykaż się zrozumieniem. Nie ignoruj, żeby przypadkiem pociecha nie odczytała błędnie twojego sygnału: Raz się śmieje z moich przekleństw, raz mnie karze, a innym razem ignoruje. O co tu chodzi? Poprzeklinam jeszcze trochę, może sytuacja się wyjaśni.

Kiedy wyraźnie widzisz, że się wyrwało, to rozmawiaj o tym, jak następnym razem zapanować nad emocjami. Niektórzy proponują, żeby wyobrażać sobie wtedy, że obok stoi nauczycielka, czy babcia. Osoba, przy której nigdy, przenigdy, nie chce się przeklinać. Takie wizualizowanie jest trudne dla kilkulatka. Oznacza dość spore panowanie nad emocjami i opanowany charakter. Ale jeśli poćwiczycie, to być może się uda. Warto spróbować i takiej metody.

Kulturalne argumenty

Kulturalny człowiek potrafi inaczej wyrazić swoje emocje. Wiem, to zdanie brzmi jak u królowej angielskiej na herbatce. Jednak (może trochę innymi sowami), prędzej czy później, musi wybrzmieć przy rozmowach o przeklinaniu. Bo przeklinanie to odstępstwo od kulturalnego zachowania. Chyba nie jest obciachem rozmawianie z dzieckiem o kulturze, prawda?

To dobry chłopak, tylko ci koledzy…

Może się tak zdarzyć, że starsze dziecko przeklina, bo chce zaimponować kolegom lub po prostu dostosować się do towarzystwa. Siedmio- i ośmiolatki są stworzeniami bardzo ukierunkowanymi na to, co myślą o nich rówieśnicy. Zależy im na akceptacji. Im starsze, tym gorzej. Tym więcej głupot są w stanie popełnić, żeby zyskać uznanie w oczach kolegów i koleżanek.

Przeklinanie jest jedną z takich rzeczy. Wiele zależy od towarzystwa, ale bywają i takie, dla których przeklinanie jest chlebem powszednim. Tu zaczynają się prawdziwe schody, bo tak naprawdę, rodzic (mimo, że nadal bardzo ważna osoba w życiu dziecka) traci wiele ze swego wpływu i perswazji. Jedyne co możesz zrobić, to trzymać się jasno określonych reguł: W naszym domu nie przeklinamy. Przeklinanie jest niekulturalne.

Jeśli dziecko mając taką świadomość nadal przeklina (nie zważając na wyciągane konsekwencje), to nie staniesz na rzęsach. Nie mówię żeby się podawać, bo rozmawiać i tłumaczyć trzeba ciągle. Ale nie będę cię oszukiwać, że to zawsze przyniesie rezultat. Luz też jest jakąś metodą.

Przecież nie dasz szlabanu na całą wieczność. Kiedyś i tak wróci do rówieśników i wszystko zacznie się od owa. Pozostaje ci tłumaczyć, czym jest przeklinanie (wulgaryzmem), jak to szkodzi (np. wkurza nauczycieli przez co masz gorsze stopnie, cześciej cię pytają, czepiają się), jak człowiek jest obierany kiedy przeklinania używa, jak przecinków w zdaniu – zwłaszcza dziecko.

Oczywiście rozumiem sytuacje, w których przekleństwo ma jakieś uzasadnienie. Dziecku też można o tym powiedzieć, bo to nie jest jakieś tabu, zarezerwowane wyłącznie dla dorosłych. Każdemu może się zdarzyć. Z naciskiem na  z d a r z y ć.

To imponujące

Być może problem polega na tym, że dziecko uznaje te słowa za atrakcyjne. Imponują mu. Zaskarbiają przyjaźń kolegów i koleżanek. Jeśli jasno cię o tym poinformuje (a wciąż przecież dużo rozmawiacie o przeklinaniu), to postaraj się nauczyć je, jak inaczej zdobywać przyjaciół. Nie tylko przeklinanie jest sposobem. Zerknij na artykuł pt. Naucz dziecko jak być lubianym i zdobywać przyjaciół >>

On jest taki uroczy. Dlaczego sobie nie radzi nowej grupie? Naucz dziecko jak być lubianym i zdobywać przyjaciół

To jest też sygnał dla ciebie, że dziecko jest naprawdę podatne na wpływ danej grupy. Że jest w stanie zrobić dla nich bardzo wiele, skoro naraża się na konsekwencje związane z przeklinaniem. Dowiedz się, dlaczego mu tak na nich zależy? Może nie ma innej alternatywy? Może nie ma innych kolegów? Może jakieś zajęcia związane z zainteresowaniami pociechy, pozwolą znaleźć jeszcze jedną (tak dla równowagi) grupę znajomych? To też sygnał do wielu rozmów o tym, jak powiedzieć Nie! rówieśnikom.

Dasz radę!

Czasem motywacja jest potrzebna na równi z rozmową. Motywacja materialna, czy inna, ustalona wspólnie forma „nagrody” za dzielność w walce z nałogiem (byle nie pieniądze do ręki). Jeśli uznacie, że nagminne przeklinanie jest formą nałogu, to nie widzę nic złego w tym, żeby użyć materialnej motywacji. To może być jakaś lepsza zabawka czy dodatkowe wyjście do kina. Oczywiście warunkiem jest powstrzymanie się od przeklinania przez określoną ilość czasu.

To jednak stosowałabym to dzieci szkolnych. Właśnie wtedy kiedy argumenty kolegów są ważniejsze niż rodziców. Przedszkolakowi trzeba tłumaczyć i tłumaczyć. Starsze dziecko, kiedy tłumaczenie nie podziałało, a koledzy swoje, można spróbować zmotywować inaczej.

Mój bohater

Szukaj literatury na ten temat. Nie od dziś wiadomo, że bohater z książki potrafi zdziałać więcej niż tysiąc rodzicielskich rozmów. Zwłaszcza przedszkolaki bardzo utożsamiają się z bohaterami bajek. Dla starszych dzieci mogą to być historie bardziej abstrakcyjne (nie tak wprost mówiące o przeklinaniu) np. o tym, że słowa potrafią ranić, o szacunku do drugiej osoby itd.

Może też masz ochotę dosłownie pogadać o rzucaniu mięsem, skoro nie jest to już temat tabu? Zerknij na te tytuły:

Jeśli masz jakieś sprawdzone sposoby walki z przeklinająca pociechą, koniecznie napisz w komentarzu!

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.