Neofobia żywieniowa u dziecka? Przeczekać czy działać? Czym jest neofobia żywieniowa i jak możesz pomóc swojemu dziecku? Wielu rodziców martwi się lub zastanawia, czy już się martwić, bo dziecko nie chce jeść. Nie przepada za nowymi potrawami i próbowaniem nowych smaków.
Często wtedy dostaje się porady typu: Wyrośnie z tego. Oczywiście, są takie etapy w rozwoju dziecka, kiedy z dystansem podchodzi się do próbowania nowych smaków.
Ostrożny dwulatek
Często widać to u 1,5 latków i 2-latków. Zerkając na sprawę z zupełnie naturalnego punktu widzenia, to czas, kiedy dziecko schodzi z rąk mamy i samodzielnie stawia pierwsze kroki. Gdyby z radością rzucało się do zjadania wszystkie, co wpadnie mu w ręce, byłby problem. Dlatego ostrożność (mylona z brakiem apetytu) w tym wieku, jest przejściowym etapem. Dziecko z czasem nauczy się, co można jeść, co lubi, co nie jest dobrym pomysłem.
Więcej na ten temat (bo niechęć często nie dotyczy tylko jedzenia) napisałam w artykule pt. Dlaczego dziecko nie chce próbować nowych rzeczy? >>
Dzisiaj jednak chcę się skupić na tym momencie, w którym niechęć do dziecka staje się ogromnym, długotrwałym problemem. Autorką artykułu jest dietetyczka żywieniowa Zuzanna Kłos.
Czym jest neofobia żywieniowa?
Neofobia żywieniowa to stan, w którym dziecko unika próbowania i spożywania nowych produktów. Oczywiście to zaburzenie (bo niestety tak to jest klasyfikowane) czasami dotyczy także osób dorosłych, które nie otrzymały w porę odpowiedniej pomocy. Wszystko tak naprawdę zaczyna się w pierwszych miesiącach życia.
Dziecko neofobiczne to nie to samo co dziecko, które często określane jest mianem „niejadka”. Neofobia to nie jest wybrzydzanie czy grymaszenie. Niejadek je mało, a nawet jak proponujemy mu coś nowego, to skubnie, choćby z ciekawości albo „dla świętego spokoju”.
Dziecko z neofobią będzie zaciskać usta, zatykać je rękami, próbować odejść od stołu. Może też zacząć krzyczeć lub płakać, jeśli poczuje presję.
Skazani na neofobię?
Niestety neofobia jest cechą po części uwarunkowaną genetycznie, ale płeć dziecka nie ma z tym związku, przynajmniej do tej pory badania tego nie potwierdziły. Oznacza to, że jeśli ty lub tata dziecka w dzieciństwie mieliście neofobię, to dziecko też tak może reagować na nowości w diecie.
Dobra wiadomość jest taka, że późniejsze preferencje żywieniowe dziecka możemy kształtować już w czasie ciąży, poprzez jedzenie różnorodnych produktów! Smaki pokarmów przenikają do wód płodowych, które dziecko połyka.
Od początku
Ważnym okresem jest oczywiście moment rozszerzania diety i lata dzieciństwa. Do około roczku, dziecko jest otwarte na poznawanie. To wtedy odkrywa nowe smaki, ale też obserwuje rodziców i osoby najbliższe. Wasz sposób odżywiania i nawyki, silnie działają na późniejsze zachowania i preferencje żywieniowe dziecka.
Rodzic daje przykład
Zawsze to mamom powtarzam: jesteś pierwszym, największym i najważniejszym wzorem dla swojego dziecka. Dziecko będzie Cię naśladować, czy tego chcesz, czy nie. Dlatego tak ważne jest dla mnie podpowiadanie rodzicom, żeby zawsze jedli razem z dzieckiem.
Neofobia u małych dzieci jest najczęściej skorelowana ze zbyt późnym (albo zbyt powolnym) rozszerzaniem diety oraz ze zbyt rzadkim kontaktem dziecka, z danym produktem w okresie niemowlęcym.
Czasami rodzice rezygnują już po jednej albo kilku próbach podania jakiegoś warzywa czy dania, jeśli dziecko wypluwało lub nie chciało zjeść pełnej porcji. Fakt jest taki, że im częściej dziecko próbuje, bądź je określony produkt, tym szybciej go zaakceptuje i polubi.
Więcej o sposobach na niejadka opowiedziałam w artykule: Sprawdzone sposoby na niejadka >>
Zrozumieć neofobię
Na początek wyobraź sobie, że Aborygeni jedzą larwy ciem. Dla statystycznego Polaka takie dania są zbyt dużym wyzwaniem. Jeśli myśl o zjedzeniu larwy cię nie przeraża, to wyobraź sobie inną potrawę napawającą cię obrzydzeniem. Co by się musiało stać, żebyś zjadła to „coś”?
Co więcej, nie chodzi o samo połknięcie larwy z zamkniętymi oczami i szybkie popicie sokiem, tylko o świadome wzięcie larwy do buzi!
- Prawdopodobnie musiałabyś zobaczyć, jak inne osoby to jedzą i w dodatku zachwycają się jej smakiem.
- Po drugie musiałabyś się napatrzeć na larwy…i to wiele razy.
- Po trzecie pewnie musiałabyś najpierw dotknąć larwy, a potem powąchać. I prawdopodobnie nawet to by Cię nie przekonało.
- Możliwe, że nigdy byś nie spróbowała larwy w sosie własnym, ale widząc chrupiąca larwę na pizzy, w końcu byś się odważyła i odgryzła kawałek.
I tak mniej więcej działa dziecko, które „wychodzi” z neofobii. Małymi, sukcesywnymi krokami. Zauważ, że gdyby ktoś Cię karmił larwami na siłę, to Twoja złość i odraza tylko by rosły.
Jak pomóc dziecku z neofobią żywieniową?
Pierwszym krokiem jest opatrzenie się z danym produktem. Patrzenie na daną rzecz sprzyja akceptacji. Jak to może wyglądać w praktyce? Weźmy na przykład neofobię przed zjedzeniem jabłka (tak, są takie dzieci).
Możesz zabrać dziecko na targowisko i pokazać różne rodzaje jabłek. Zapytać, które mu się najbardziej podobają, w jakim kolorze. Możesz poprosić, aby dziecko wybrało kilka najładniejszych (jego zdaniem) jabłek i wsadziło do koszyczka/woreczka, aby je później kupić.
Jeśli nie będzie chciało ich dotknąć to trudno, może tylko wskazać palcem. Po powrocie do domu ułóż czyste jabłka na dużym talerzu/misce, aby były na widoku. A potem codziennie pokazuj dziecku, że jesz jabłko i mimochodem proponuj dziecku małego gryza.
Dawkuj nowości
Kolejna sprawa, że takiemu dziecku należy dawkować nowości. Wrzucenie na talerz 5 brokułów może zwyczajnie wystraszyć, bo neofobia wiąże się ze strachem.
Ogólnie, jako ludzie lubimy to, co znajome, a boimy się tego, co nowe. To zasługa naszego mózgu, który w ten sposób chroni nas przed potencjalnym niebezpieczeństwem.
W związku z tym rzucanie dziecka na głęboką wodę i oferowanie talerza pełnego nowości, będzie wyzwalało falę obezwładniającego strachu.
Lepiej dokładać małe ilości nowości do tego, co dziecko lubi jeść np. jedną różyczkę brokuła do ulubionego makaronu, czy kilka marchewkowych frytek do zwykłych ziemniaczanych.
Tylko dotknij
Sam dotyk jest jak przełamanie bariery. Od maleńkości pozwalaj dziecku jeść rączkami i nie wycieraj za każdym razem, gdy się ubrudzi. Pokaż, że może oblizać paluszki w czasie i po posiłku.
Moje fuj!
Kolejna sprawa to nasz stosunek do jedzenia. Bardzo często przenosimy na dziecko własną niechęć do jakiegoś smaku.
Mama nie lubi kalafiora, to nie gotuje zupy kalafiorowej. To duży błąd. Tym bardziej, jeśli wiemy, że w przyszłości dziecko pójdzie do żłobka czy przedszkola, a tam na pewno, od czasu do czasu będzie na obiad kalafiorowa.
Ciasteczko za buraczka?
Jeśli nie chcesz dodatkowo gloryfikować pysznych przekąsek i przy okazji zniechęcać dziecka do tradycyjnych produktów (o wiele mniej słodkich), to nie używaj ich jako nagrody.
Ciasteczko za zjedzenie buraka sprawi, że burak stanie się przykrą koniecznością. Trochę jak połknięcie niesmacznego lekarstwa.
Z drugiej strony, skoro zależy Ci, aby dziecko w ogóle spróbowało nowości, warto przewidzieć jakąś nagrodę, choćby naklejkę. Wtedy często chęć uzyskania nagrody przełamuje opór. Sztuka polega na tym, aby dążyć w dobrym kierunki, nie wpajając dziecku przez przypadek, złych nawyków.
Neofobia a temperament dziecka
Zauważono, że poziom neofobii jest związany z temperamentem i wrażliwością dzieci. Jeśli Twoje dziecko jest nieśmiałe i źle znosi zmiany, to prawdopodobnie będzie także opierać się przed zmianami na talerzu.
W takiej sytuacji szczególnie ważna jest serdeczna i spokojna atmosfera podczas posiłków. Nawet jeśli czujesz narastającą złość, frustrację, niemoc i zniecierpliwienie wobec postawy dziecka, nie okazuj tego.
Wspierający rodzic
Pozwól dziecku jeść we własnym tempie. Nikt nie lubi pospieszania. Dziecko powinno móc spędzać przy stole tyle czasu, ile potrzebuje. Nie komentuj czasu spędzonego „nad talerzem” i nie porównuj dziecka do innych pod tym względem.
Dlaczego to takie ważne?
Z badań wynika, że dzieci z neofobią żywieniową najczęściej mają niedobory, które w dłuższej perspektywie odbijają się na ich zdrowiu. Takie dzieci mają bardzo ograniczone menu. Najczęściej ubogie w warzywa i owoce, a bogate w przekąski lub produkty o małej gęstości odżywczej. Niestety, brak dobrego jedzenia, duże niedobory oraz złe nawyki prowadzą w prostej linii do chorób dietozależnych.
Na koniec chcę podkreślić fakt, że większość dzieci wyrasta z neofobii żywieniowej, pod warunkiem, że będziesz blisko dziecka i zechcesz mu pomóc. To z pewnością trudny i stresujący okres zarówno dla rodziców, jak i dla dziecka. Wniosek jest jeden – odżywiaj się jak najlepiej i pokaż dziecku jakie to ważne, ale przede wszystkim przyjemne.
Zuzanna Kłos, dietetyk dziecięcy, www.dietetykasmyka.pl >>
Dziecko niczego nie unika, tylko je to, czego potrzebuje. Jeśli przez miesiąc je tylko pomidory, to widocznie tylko pomidory potrzebuje. To dorośli zmuszają dzieci do jedzenia niezdrowego pieczywa i produktów z mąką, i cukrem, jałowych, ugotowanych, a potem niespodzianka, że dziecko tego syfu nie chce ruszyć. Mądre dziecko.
Bzdury piszesz w duzym skrocie. Bo to by oznaczalo, ze dzieci jedzace tylko slodycze potrzebuje wylacznie cukru!
Bardzo Pani zazdroszczę, bo taka opinia wskazuje, że nie miała Pani odczynienia z problemem, który został poruszony. Osobiście codziennie od dwóch lat spotykam się z niezrozumieniem temu. Dziś syn ma ponad cztery lata i widzę, że sam ma dość swojej monotonnej diety, jednak strach przed nowym jest olbrzymi. Widzę, że z jednej strony chciałby, dotknie, powącha, nawet zastanowi się czy może nie spróbować, ale jednak sam mówi, że „nie jest jeszcze gotowy”. Akceptuję to i rozumiem i cieszy mnie każda chociażby najmniejsza próba podjęta przez niego. Nie rozumiem natomiast rodziców, którzy w przypadku takich dzieci, nie są zainteresowani poszukaniem przyczyny i pracą z dzieckiem. Mnie osobiście ta praca kosztuje wiele cierpliwości, czasu ale i niestety pieniędzy, ponieważ dziecko, jak się okazuje choć na pierwszy rzut oka tego nie widać, potrzebuje wsparcia nie tylko przy stole.
Bardzo dziękuję Tobie za informacjny artykuł! Dowiedziałam się teraz troche więcej czemu mój synek może nie chcieć jeść.
niestety mam w domu jednego niejadka…
super wpis 🙂