Kiedy twoje dziecko rozwala specjalnie zabawki rodzeństwa, rzuca butami po przyjściu z przedszkola/szkoły, marudzi przez większość dnia, a ty przecież też jesteś zmęczona i próbujesz ogarnąć domową rzeczywistość, to sprawy zaczynają wyglądać nieciekawie.
Człowiek chciałby mieć chwilę spokoju i naprawdę nacieszyć się atmosferą domowego ogniska, ale bywają dni kiedy się zwyczajnie nie da. Domowe ognisko kojarzy się jedynie z gaszeniem pożaru za pożarem. Kiedy więc zamiast: Jasne, mamusiu, słyszymy po raz kolejny: Nie chcę! Nie zrobię! Później!… mamy ochotę powiedzieć: Dobra, zejdź mi z oczu, idź do siebie i wróć jak się uspokoisz.
Czasami zdarza się, że ta metoda działa, ale nie do końca tak jak powinna. Bywa, że dziecko pójdzie do swojego pokoju, zajmie się czymś, uspokoi, ale tak naprawdę zostaje samo ze swoimi emocjami i z pewnością nie czuje wsparcia ze strony rodzica, który je po prostu w trudnym momencie „odesłał”.
Gdyby taki maluch potrafił powiedzieć: Hej, ale to był okropny dzień. Musiałam czekać w nieskończoność w kolejce po owoce, obiad w przedszkolu mi nie smakował, Hania nie chciała się bawić w to co wymyśliłam, a Wojtek powiedział, że mnie nie zaprosi na urodziny… to pewnie by powiedział. Dla dorosłego takie trudne sprawy są oczywiste i często aż w nadmiarze wyrzucamy je w potoku słów. Dziecko tego nie potrafi zrobić.
Wie, że ma zły humor, wie, że czasem robi na złość, wie że jest mu źle, ale nie umie powiedzieć dlaczego tak jest. Pokazuje swoje emocje tak jak umie: kopnie, zburzy, rzuci, krzyknie lub po prostu jęczy w nieskończoność, choć nic konkretnego z tego jęczenia nie wynika. To jest moment, w którym można wesprzeć zamiast odsyłać „do uspokojenia się”. Kiedy można pokazać dziecku – jestem, damy radę – zamiast odsyłać do „poradzenia sobie” ze sobą w innym pokoju.
Jak to zrobić?
Jednym ze sposobów jest tzw. spokojne miejsce. W każdym domu może ono wyglądać inaczej. Czasem jest to kanapa, innym razem wygodny fotel, namiot, koc itp. Chodzi o to żeby w tym miejscu nie było np. telewizora i za wielu bodźców, za to żeby był spokój. Na ile się oczywiście da.
W takim miejscu siadacie żeby się uspokoić w trudniejszych momentach. Na kwadrans, na kilka minut, na ile trzeba. Czasem rozmawiacie, czasem tylko się przytulacie. Nie musisz tam wymyślać zabaw, żadnych szczególnych aktywności.
Warto często nazywać to miejsce „spokojnym miejscem” żeby dziecko zrozumiało, że to właśnie tu może się wyciszyć. I korzystać w sytuacjach kiedy widać, że maluch czegoś potrzebuje, ale sam nie wie czego. Bliskość najczęściej się sprawdza, bo dziecko wtedy czuje, że:
- rodzice mnie kochają, jestem dla nich ważne,
- nie gniewają się i nie dostaję kary nawet jeśli nie zachowuję się zbyt fajnie,
- mogę im powiedzieć co mnie męczy i pokazać wszystkie emocje,
- rodzice wiedzą jak mi pomóc w trudnych chwilach,
- wiem jak sobie poradzić w przyszłości z takim niefajnym nastrojem,
- czuję się bezpiecznie, niezależnie od sytuacji,
- jest mi lepiej kiedy mogę się uspokoić obok (lub w ramionach) mamy/taty.
Łatwo nie jest
Takie miejsce bardzo może się przydać w momencie kiedy w życiu dziecka pojawia się rodzeństwo. Gdy do starszego brata lub siostry dociera, że rodziców nie ma już tylko dla siebie. Wtedy zaczynają się różne, często trudne do zrozumienia zachowania, które są dla rodziców wskazówką. Bo to tylko zachowania biorące się z pewnych przeżyć. Są końcem drogi, którą przechodzi (wewnętrznie) dziecko. Więcej na ten temat znajdziesz tu:
Pewnie gdyby dziecko umiało, to by powiedziało: Jakoś mi tak źle choć nie wiem dlaczego. Wkurza mnie, że zamiast się mną zajmować, ty odgrzewasz zupę i to z moim małym bratem na rękach. Wszyscy uważają go za pępek świata, a mi jest z tym źle. Kiedyś pewnie nauczy się to robić, ale jeszcze nie potrafi tego powiedzieć. I wcale jeszcze nie musi.
Cała trudność polega na tym żeby w monecie kiedy dziecko najbardziej irytuje swoim zachowaniem, nie zostawiać go samemu sobie, nie karać, nie pokazywać, że te mniej fajne emocje, nie powinny wychodzić na światło dzienne. Cały trick polega na tym żeby właśnie w najtrudniejszych chwilach pokazać (nie tylko powiedzieć), jak najwięcej miłości i akceptacji.
Czasami ten kwadrans poświęcony na bycie z jednym dzieckiem w spokojnym miejscu i zabezpieczenie potrzeby bliskości sprawia, że smutek jakby mniejszy, marudzenie znika i cała rodzina nie złości się na siebie do wieczora. Da się dotrwać do końca dnia, a kosztowało to zaledwie 15 minut.
Spróbuj, bo nie oszukujmy się, w życiu każdej rodziny bywają takie momenty, że wszyscy próbujemy po prostu z dnia na dzień przetrwać. Bo trzeba przeczekać trudniejszą fazę, jakieś zawirowania rodzinne, różnie bywa. Spokojne miejsce jest jednym ze sposobów. Masz takie w domu? Jak wygląda?
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.
Dziękuję potrzebowałam tego tekstu ???????? mam 4latke w domu i 8mio miesięczna i starsza ostatnio coraz częściej jest nerwowa i placzaca,często się złości mimo że uwielbia młodsza siostrę… ten tekst jak do mnie pisany