Od czasu do czasu sięgam po legendy. Bywają straszne, z pewnością nie są przesłodzone, generują tysiąc razy więcej pytań ze strony dziecka… i właśnie za to je lubię.

Legenda to nie jest bajka, ani nawet baśń. Legenda ma w sobie ziarnko prawdy i dużo historii. To podanie przekazywane z pokolenia na pokolenie. Nie zawsze zapisywane ze szczegółami. Dlatego często ogólny zarys jest znany, ale różnią się szczegółami. Za to też je lubię.

Legenda to taki rodzaj opowieści, który jest odrobinę podobny do baśni. Tylko, że w baśni najczęściej wszystko jest fikcją, a w legendach (najprawdopodobniej) nie. Kiedy więc czytam dziecku legendy, zawsze pada pytanie, czy to się zdarzyło (mogło zdarzyć) naprawdę? Z czystym sumieniem odpowiadam, że zapewne tak. Przynajmniej częściowo.

Legendy wnoszą w życie dziecka tajemnicę, którą oczywiście mają też w sobie baśnie. Ale każdy wie, że baśnie i bajki to są na niby, a z legendami różnie bywa. Cieszy mnie kiedy patrząc na księżyc córka zastanawia się, czy mieszka tam imć Twardowski. I lubię kiedy ze zgrozą w oczach ogląda obrazki pokazujące, jak myszy zjadły Popiela. Czy w ten sposób ją straszę? Nie, nigdy w życiu. Legendy bywają straszne, ale dziecko wie, że to opowieści. Coś, co mogło się wydarzyć dawno, dawno temu.

Dzieci lubią się bać. Współcześni rodzice (w tym ja) za wszelką cenę staramy się chronić nasze pociechy przed złem, strachem, bólem. Jest to zrozumiałe, ale chroniąc je w tak radykalny sposób nie dajemy szansy na przemyślenie, zastanowienie się i zdecydowanie, co tak naprawdę jest straszne, a co jest wyłącznie opowieścią.

Dlatego legendy, nawet te straszniejsze, w jakimś stopniu przygotowują do życia. Nie tylko przekazują ludowe podania. Są częścią historii, kultury i dziedzictwa każdego narodu, klanu, społeczności, plemienia. Dzięki nim dziecko zaczyna układać sobie świat w jedną, niekoniecznie różową całość. Wie, jak powstała Warszawa, skąd orzeł w godle Polski i że sprytem można pokonać nawet strasznego Bazyliszka.

Dzieci lubią się bać, oczywiście w odpowiednich warunkach. A czytanie książki z legendami stwarza takie warunki. Przecież jest w bezpiecznym domu, a książkę czyta ukochana osoba. Zawsze można zadać pytanie lub po prostu przerwać czytanie.

ksiazka 01

Często zdarza mi się buszować w księgarniach w poszukiwaniu dobrze napisanych legend, zwłaszcza dla najmłodszych. Te, które właśnie trzymam w dłoni urzekły mnie zabawnymi obrazkami. Zastanawiałam się, czy to nie będzie dziwne, bo w końcu poważna, trochę prawdziwa, nieco straszna legenda i takie śmieszne ilustracje. Jakoś nie licuje.

Ale tylko mi się wydawało. Dzieciom to w żadnym razie nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, pomaga. Te najmłodsze, kiedy robi się trochę strasznie i Bazyliszek pokazuje swoje prawdziwe oblicze, zerkając na zabawne ilustracje rozładowują napięcie i zaczynają się uśmiechać. To stara zasada stosowana w arteterapii. Jeśli się czegoś boisz, to narysuj to lub wyobraź sobie w zabawnej, śmiesznej wręcz sytuacji. Balon pęka i schodzi powietrze. W tym wypadku strach. Dlatego wydaje mi się, że te konkretne legendy spodobają się już najmłodszym czytelnikom.

Są napisane zwykłym językiem, bez staroświeckich akcentów. Jest ich kilka, ale niezbyt wiele. To mnie cieszy, bo jednak legendy bywają dziwne, zawiłe i często niezrozumiałe dla najmłodszych czytelników. Nie ma sensu dolewać oliwy do ognia i utrudniać ich zrozumienie. Bardzo lubię te stylizowane na pradawny język, ale dla nieco starszej publiczności. Najmłodsi potrzebują prostego przekazu i przemyślanej ilustracji. Tutaj znajdą co trzeba.

Wydawnictwo Zielona Sowa
Seria kolekcjonerska

Spodobała ci się recenzja? Kup tę książkę!

Data recenzji
Nazwa produktu
Baśnie i legendy polskie
Ocena
41star1star1star1stargray