Nie mam wątpliwości, że posyłając dziecko do przedszkola, z całych sił trzymasz kciuki za to żeby cała adaptacja >>, początek i przyzwyczajanie, poszły gładko. To samo dotyczy pierwszaków i wszystkich innych sytuacji, kiedy pociecha wkracza do nowej grupy rówieśników. Czasem trzeba pomóc zrozumieć nieśmiałość.

Naucz dziecko jak być lubianym i zdobywać przyjaciół

Napisała do mnie ostatnio mama Mateusza. Mateusz ma już 4 lat i od niedawna chodzi do przedszkola. Nie ma grona kolegów biegnących każdego ranka z uśmiechem na jego widok. Nie przepada za zabawą z dziećmi, bo one nie przepadają za zabawą z nim. Jeśli są jakieś zorganizowane zajęcia to bierze w nich udział. Z tym nie ma problemu. Ale widać, że z jakiegoś powodu… nie jest lubiany. Wolę się bawić sam – powtarza chłopiec jak mantrę, tęsknie spoglądając w stronę kącika z klockami, gdzie inni właśnie zorganizowali bazę dla statków kosmicznych.

Obrazek z Mateuszem chwyta mnie za serce i zasmuca. Każda mama chce przecież mieć szczęśliwe dziecko. Czasem jednak idzie nie po twojej myśli i dziecko, z jakiegoś powodu, nie może się tak do końca, odnaleźć w grupie. Nawet jeśli te pierwsze dni jakoś udało się przetrwać, to na pytane: Jak dzisiaj było?, nie skacze z radości pod chmury. Woli być z rodzicami.

Samo dowiadywanie sie, jak było i co się wydarzyło, też czasem bywa wyzwaniem. Opowiedziałam o tym sporo w artykule pt. Jak wydobyć informcje z przedszkolaka i ucznia? >>

Kiedy widzisz, że dziecko jest nieszczęśliwe w tej nowej rzeczywistości, chciałabyś pomóc, prawda? Zanim zabierzesz się za pomaganie, porozmawiaj (tak, nawet z tymi najmłodszymi), postaraj się zrozumieć. Przecież to niezadowolenie pociechy, może wynikać z najróżniejszych przyczyn. Po co strzelać na oślep?

Niektóre przyczyny niezadowolenia dziecka z pobytu w nowej grupie

  • Brak akceptacji ze strony kolegów i koleżanek. Ty wiesz, że masz cudowne dziecko, ale jakoś rówieśnicy się na nim nie poznali. Ciekawe dlaczego?
  • Brak poczucia bezpieczeństwa. I to niekoniecznie jest związane z placówką/grupą, tylko z emocjami dziecka, które zrodziły się zapewne na długo wcześniej.
  • Jakiś agresor w grupie. Dziecko, które uprzykrza życie innym dzieciom, bo ciągle czepia się, bije, szturcha, dogaduje, wyśmiewa.
  • Czasem to twoje dziecko jest tym agresorem więc jest nielubiane i źle się czuje w nowej grupie. Takiej prawdzie również można spojrzeć w oczy. Bywa, że rodzice zapatrzeni w pociechę nie zauważają lub nie chcę tego rodzaju zachowań zauważać. Nie piszę o tym w formie zarzutu, stwierdzam tylko, że i taka postawa się zdarza.

Znalazłoby się jeszcze kilka innych powodów, dla których dziecko nie przepada za przedszkolem, szkołą, nowymi zajęciami: konieczność porannego wstawania, niemiła pani, niesmaczne jedzenie, nieśmiałość, brak samodzielności itd. Poszukaj ich, dokop się do sedna sprawy. Wtedy łatwiej pomożesz dziecku znaleźć rozwiązanie.

Jeśli czujesz, że potrzebujesz wsparcia, możesz skorzystać z informacji w webinarze pt. Wszystko, co warto wiedzieć o adaptacji przedszkolnej >>

Brak akceptacji ze strony rówieśników

Częstą przyczyną jest odmienność. Zwłaszcza kiedy mówimy o kilkulatkach. Jeśli twoja pociecha jest inna, to bierz pod uwagę, że będzie miała trudniej. Chodzi o zwykłe nawiązywanie kontaktów z dziećmi w podobnym wieku. Już trzylatek najcześciej zdaje sobie sprawę, że jest trochę inny od całej reszty. Zwłaszcza kiedy w grę wchodzi wygląd zewnętrzny. A jeśli nie wie, to zacznij mu to uświadamiać.

Lepiej żeby zrobiła to kochająca mama niż miałyby to zrobić dzieci. A uwierz mi, że to zrobią. Najczęściej bez bawienia się w delikatność. Inność może dotyczyć wyglądu: niepełnosprawność, nadwaga, kolor skóry. Może też dotyczyć zachowania i komunikacji: nieśmiałość, brak pewności siebie, jąkanie się, milczenie, zbyt głośny krzyk, agresja, skrajny egoizm, przesadna bojaźliwość, oszukiwanie w grach i zabawach tzw. cwaniactwo.

Lista rzeczy, które „odróżniają” jest naprawdę bardzo długa. A może być jeszcze dłuższa, bo w sumie każdy z nas jest inny. Mając świadomość (zapewne i doświadczenia), że ta inność może być różnie przyjęta przez grupę, przygotuj na to dziecko, siebie i nauczycielkę. Oczywiście jeśli jest to np. widoczna niepełnosprawność, to można o tym porozmawiać z wychowawczynią, która wyjaśni, wytłumaczy, przygotuje resztę dzieci na spotkanie z twoją pociechą. Ty natomiast przygotuj pociechę na ciekawskie pytania dzieci.

Opowiadam jak to zrobić w podkaście Tylko dla Mam, konkretnie w odcinku pt. Jak pomóc dziecku zaakceptować swoją odmienność? >>

Niepotrzebna etykieta

Najtrudniej pomóc dziecku, które jest nielubiane, bo jest po prostu mniej sympatyczne (oczywiście w oczach rówieśników, bo to bardzo względne pojęcie). I tu zaczyna się tzw. przyklejanie etykietek. Szufladkowanie. Jeśli twoja pociecha nauczona jest np. „donoszenia” (czyt. skarżenia) na inne dzieci (choć może tego tak nie nazywacie), zwracania uwagi jedynie na siebie i swoje potrzeby, nie potrafi wysłuchać, poczekać na swoją kolej albo zachowuje się po prostu agresywnie kiedy coś idzie nie po jej myśli, dzieci szybko mogą ją zaszufladkować jako właśnie: skarżypytę, „niegrzecznego” czy marudę. I nie chcieć się z nią bawić.

W żądnym wypadku nie zachęcam, by uczyć dziecko że nie ma przychodzić do dorosłego ze swoimi problemami (czytelniczki zwróciły mi na to uwagę przy okazji słowa „donoszenie”). Warto jednak mieć na uwadze, że dzieci widzą pewne sprawy inaczej niż dorośli. Jeśli skarży, to jest skarżypytą, jeśli bije, to jest „niegrzeczny” itd.

Bardzo nie lubię przyklejania dzieciom etykietek: maruda, niejadek itd. Niestety, kilkulatki robią to bardzo często i bez oporów. Dorośli nie powinni. Bywa, że pociechy przynoszą pewne stereotypy z domu i to jest bardzo przykre. Jednak w grupach rówieśniczych nie da się tego uniknąć. Niektóre z tych etykietek są krzywdzące, bolesne i sprawiają, że dziecko zaczyna być odrzucane przez resztę. Co robić?

Rodzice często oczekują od wychowawczyni grupy, że „naprawi” ich dziecko i relacje z innymi. Trochę umywają ręce. Wiedzą, że są kłopoty z marudzeniem, biciem, pluciem lub przeklinaniem, ale udają, że nie wiedzą. Zapytani szeroko otwierają oczy albo mruczą pod nosem: No tak, coś tam słyszałam, że mu się kiedyś wyrwało brzydkie słowo. Ale przecież to takie normalne.

Bywa, że rodzice przytakują, nie udają, że problem nie istnieje, ale i tak nic nie robią żeby go rozwiązać. Niektórym brak czasu, innym chęci, cierpliwości. Jednak kiedy twoje dziecko cierpi z powodu odrzucenia przez grupę, to wszystkie wymówki powinny polecieć w kąt. Trzeba działać. Zmiana grupy na inną wydaje się być najłatwiejszym rozwiązaniem. Jednak prawda jest taka, że sprawdza się jedynie w skrajnych przypadkach. Nie tędy droga.

Podaj dalej

Najlepiej pomożesz dając dobry przykład. W sprawie nie przyklejania etykietek innym ludziom, akceptowania odmienności, jak i każdym innym. Wiem, że brzmi to banalnie, ale taka jest prawda. Twoje zachowanie i twoje przyzwolenie na niektóre zachowania jest informacją dla dziecka. Prostym komunikatem – jeśli rodzic tak się zachowuje, to ja też mogę. Wtedy nieważne jak bardzo nauczycielka będzie się starać. Jeśli ty z jednej strony będziesz jej przytakiwać, a z drugiej (mniej lub bardziej świadomie) uczyć dziecko tych nieakceptowanych przez rówieśników zachowań, to problem będzie tylko narastał. Nic się nie zmieni bez twojego zaanagażowania.

Czasem zdarza się, że rodzic widząc konflikt między dziećmi postanawia sam wkroczyć do akcji. Zdarzyło mi się słyszeć na boisku szkolnym, jak mama „lekko straszyła” inne dziecko i jego rodzica. Normalnie strofowała, jak powinni się zachowywać, co robić, co ona zrobi jak się „nie poprawią”. Słysząc opór przeszła do krzyku. Potem do wyzwisk.

Wiem, że jesteśmy tylko ludźmi i czasem puszczają nerwy. Zwłaszcza kiedy widzimy, że nasze dziecko nie jest szczęśliwe. Ale takie krzyczenie na oczach wszystkich, jest jawnym przyzwoleniem dla dzieci na podobne traktowanie tego (lub w przyszłości innego) człowieka.

Zamiast publicznie linczować, lepiej zwyczajnie porozmawiać lub (jak się nie da, a wiem, że i tak bywa) ignorować. Nie mówię o patologicznych zachowaniach, tylko o zdarzających się konfliktach między rówieśnikami. Kiedyś twoje dziecko może mieć kłopoty np. popchnie kogoś niechcący, pokłóci się, pobije, ktoś się zrani, krew się poleje, rodzic poszkodowanego się wkurzy (i słusznie). Czy wtedy zrozumiesz, jeśli nawrzeszczy na ciebie przy całej szkole? Jak będzie się czuło twoje dziecko podczas tej publicznej „reprymendy”?

Jak zmienić tę trudną sytuację?

Szkoła i przedszkole, to także spora lekcja dla rodzica. Lekcja komunikacji i cierpliwości. Jednak dzisiaj chcę się skupić na nielubianym Mateuszu i wprowadzeniu dziecka do grupy, a nie na charakterach i sposobach porozumiewania się rodziców. To dwa różne poziomy widzenia świata. Jednak pamiętaj proszę zawsze i wszędzie, że dziecko ciebie obserwuje i naśladuje. Dlatego piszę o (niepotrzebnych) publicznych potyczkach.

Dla dzieci ważne są głównie sprawy zewnętrzne – to co widać jak na dłoni. Może to dotyczyć wyglądu, ale też konkretnych zachowań. Jeśli chcesz pomóc dziecku nawiązywać nowe znajomości, to je tego naucz. Naucz, jak być dobrym przyjacielem i umieć to pokazać innym.

Zaczynając od wyglądu. Nie chodzi o markowe, drogie ubrania, ale o ogólny, schludny wygląd. Wiem, że to brzmi okropnie, jednak tak jest, że dzieci odrzucają rówieśników wyglądających inaczej. W ich mniemaniu – gorzej. Odrzucą też dziecko nieładnie pachnące, brudne, na bakier z dobrymi manierami.

Jakkolwiek powierzchownie to wygląda z boku, w przypadku dzieci ma to ogromne znaczenie. A czy coś stoi na przeszkodzie żebyś swojemu kilkulatkowi wytłumaczyła, na czym polega obcowanie z innymi ludźmi w przestrzeni publicznej? Taką przestrzenią jest grupa. Jedzenie rękami a nie sztućcami, czy wycieranie nosa wyłącznie w rękaw (swój lub cudzy) szybko zostaną zakwalifikowane jako nieakceptowane dziwactwa. Może w domu był to powód do śmiechu, żartów i robienia zabawnych fotek, ale już w miejscu publicznym (takim jak przedszkole lub szkoła) zostanie to odebrane, jako brak manier. I słusznie.

Jak w domu, czyli jak?

Zdarza mi się słyszeć z ust rodziców hasła: Nie zachowuj się jak w domu. Najczęściej właśnie wtedy, kiedy dziecko pluje, niszczy, skacze po krzesłach w restauracji czy wrzeszczy z byle powodu. Jeśli wolno coś robić w domu, to dlaczego już poza nim jest to zabronione? To jest dla dziecka sprzeczny komunikat. Sprzeczny oznacza w tym wypadku nieczytelny. Łatwiej będzie egzekwować pewne wymagania, rady, ustalenia, kiedy dziecko będzie miało czytelne komunikaty: Posiłki jemy sztućcami. I w domu, i w każdym innym miejscu.

Oprócz wyglądu i zachowania akceptowanego przez społeczeństwo w ramach dobrego wychowania, ważne są też inne elementy budowania dobrych relacji, o których trzylatek niekoniecznie musi wiedzieć. Szanowanie innych, dochowywanie tajemnic, myślenie o innych, współczucie, wspieranie, kibicowanie lub zwykłe uśmiechanie się zamiast wiecznego narzekania, to takie podstawy.

Nikt nie lubi przebywać w towarzystwie wiecznego marudy czy ponuraka. Na szczęście dzieci, ze swoją wrodzoną radością, rzadko kiedy bywają tylko takie. Jednak to ważne żeby o tych sprawach rozmawiać. Wytłumacz, dlaczego innym może się nie podobać to, że ktoś ciągle narzeka, wrzeszczy, popycha, szczypie itd.

Trzylatek oczywiście nie ogarnie tego wszystkiego w jeden dzień, ani nawet miesiąc. Jednak przedszkole i relacje rówieśnikami nie trwają w życiu dziecka jeden miesiąc. Buduje się je przez lata. Jednak to właśnie najczęściej początkowe wrażenie odciska spore piętno na tym, jak dziecko będzie postrzegane przez rówieśników w przyszłości. Im później zaczniesz o tym rozmawiać z dzieckiem, tym trudniej będzie mu potem się tego nauczyć.

Komunikacja

Kolejny z kluczowych elementów jeśli chodzi o nawiązywanie przyjaźni. To nie musi być od razu rozmowa. Moja córka, przez kilka pierwszych miesięcy mieszkania w Anglii, nie bardzo znała język, jednak bardzo często nawiązywała kontakt z dziećmi np. na placu zabaw. Potrafiła przez kilka godzin świetnie bawić się z dzieckiem, którego niemal wcale nie rozumiała. A ono nie rozumiało jej.

Im młodsze dzieci tym łatwiej to przychodzi. Jednak w przypadku pociech, które już mówią, jest trudniej. W głowie kotłują się pytania, pomysły na zabawy, ciekawość bierze górę. A tu trzeba zrobić kilka kroków w tył i jakoś inaczej porozumiewać się z rówieśnikami.

Im większy zasób słów, rozumienie mowy i umiejętność posługiwania się językiem, tym łatwiej dziecku zdobywać przyjaciół, pokonywać lęki, nieśmiałość. Umiejętność poinformowania o tym, jak się czuję, kiedy jest mi wesoło, kiedy smutno lub dlaczego jestem zdenerwowana, otwiera więcej drzwi niż duszenie w sobie słów i emocji. Nie mówię o języku obcym, tylko rodzimym.

Każda mama o tym doskonale wie. Pedagodzy od lat badają formy komunikacji między równieśnikami. Osobiście jestem wielką fanką badań Lwa Wygotskiego (rosyjskiego psychoanalityka), który twierdził, że budując słownik wewnętrzny dziecka – ucząc wielu wyrazów – dajesz mu narzędzie do łatwiejszego porozumiewania się ze światem. Język mówiony porównuje on do zwykłego narzędzia typu piła, zapalniczka, studnia itd. (źródło: Pokaż dziecku świat symboli, Wydawnictwo Rubikon, Anna Tkaczyk, 2007).

Podaj wędkę

I coś w tym faktycznie jest. Wyobraź sobie, że masz rozpalić ogień bez konkretnego narzędzia jakim jest zapalniczka (lub zapałki). Czy uda ci się to zrobić? Jasne, że się uda. Jest wiele „harcerskich” sposobów. Zastanów się jednak, ile czasu ci to zajmie? O ile krócej trwałoby rozwiązanie problemu (jakim jest brak ognia) gdybyś miała przy sobie odpowiednie narzędzie i wiedziała jak go użyć? Bez niego tracisz czas i energię na poszukiwanie rozwiązania i wcielanie go w życie. Ten prosty przykład pokazuje, jak ważne są narzędzia komunikacji (słowa) w życiu człowieka.

Naucz więc swoje dziecko mówić o własnych potrzebach. Od tych najprostszych: Jestem głodny, Muszę iść do toalety, po te bardziej skomplikowane, związane z mówieniem o emocjach i nazywaniem ich. To nie musi być wydumany język, dzieci takiego nie lubią i nie rozumieją. Lubią proste komunikaty i konkrety, które łatwo zrozumieć i zapamiętać.

Dasz tym samym poczucie komfortu swojemu dziecku. Im więcej będzie potrafiło przekazać światu, tym lepiej będzie rozumiane np. kiedy nie będzie chciało uczestniczyć w jakiejś zabawie. Nawet nieśmiałe dzieci, choć nie są gadułami i nie posługują się komunikacją werbalną w tak dużym stopniu jak inne, powinny umieć nazywać swoje emocje i potrzeby. Ważne żeby miały takie narzędzie i same mogły decydować kiedy i jak, chcą go użyć.

Przyjaźń

Właściwie trzylatki (one pierwszy raz wkraczają do większej grupy) niekoniecznie jeszcze nawiązują przyjaźnie „na zawsze”. To wiek, w którym dziecko bada, obserwuje, poznaje. Im starsze dziecko tym głębsze są te rówieśnicze relacje. Dla większości dzieci (i rodziców) ważne jest posiadanie przyjaciela. Nie zawsze się to udaje, ale można wesprzeć pociechę w tych poszukiwaniach. A właściwie ułatwić nawiązywanie kontaktów z rówieśnikami. Jak?

Choćby szukając wspólnych pasji. Obserwujesz swoje dziecko, znasz dobrze i pewnie wiesz co sprawia mu najwięcej radości. Pasję nie od razu widać, czasem poszukiwania trwają do dorosłości. Próbujcie co jakiś czas innych rzeczy. Czasem są to konie, innym razem zajęcia plastyczne, gra na instrumencie, sport, harcerstwo (zuchy). Na każdego coś czeka za rogiem. Trzeba tylko dziecku pozwolić spróbować.

Właśnie wspólne pasje zacieśniają więzi rówieśnicze. To jasne, że dzieci lubiące grać w piłkę nożną czy trenujące wspólnie pływanie, będą miały więcej podobnych tematów. Zazwyczaj też takie zajęcia odbywają się w mniejszych grupach. Sama długość spędzanego wspólnie czasu jest też ważna. W mniejszej grupie łatwiej poznać drugiego człowieka i tym samym, łatwiej nawiązać relacje. To bardzo sprzyjające środowisko, bo mamy dziecko zainteresowane danym tematem, z radością uczestniczące w zajęciach i rówieśników, którzy lubią to samo.

O budowaniu relacji z rówieśnikami możesz też poczytać w książkach dla dzieci >>, pokazać maluchowi, jak to robią bohaterowie.

Nie tylko ja

Trudno jednak nawiązywać przyjaźnie będąc skrajnym egoistą. Wiem, że kilkulatki mają wrodzony egoizm i skłonności do Tylko ja oraz Tylko moje. Jednak to wcale nie oznacza, że nie możesz dziecku pokazywać, na czym polegają współpraca i empatia. Pewnie, że w przedszkolu i szkole tego uczą. Ale to nie znaczy, że z ciebie spada ten rodzicielski obowiązek. Zresztą, to chyba nawet nie jest obowiązek, a raczej przywilej.

Przecież to bardzo miłe doświadczenie, kiedy pokazujesz dziecku, jak można uszczęśliwiać innych ludzi. Co daje pomaganie drugiemu człowiekowi lub np. zwierzętom. Ile można osiągnąć w pojedynkę, a ile przy współpracy z innymi. Dziecko empatyczne ma większe szanse na znalezienie przyjaciela niż dziecko mówiące i myślące wyłącznie o sobie.

Zerknij na artykuł, w którym opisuję, jak poprawić komunikację w rodzinie >>, zadając codziennie trzy ważne pytania.

Kolejna ważna dla kilkulatków sprawa to nauka przegrywania i wygrywania >>. U najmłodszych przedszkolaków jest z tym jeszcze spory problem. Jednak już wtedy warto pokazywać, że wygrana „za wszelką cenę” nie jest najważniejsza w życiu. Zwłaszcza kiedy jest się dzieckiem i wyścig szczurów widnieje gdzieś na horyzoncie dopiero w dalekiej przeszłości. Nawet badania psychologiczne potwierdzają, że ludzie potrafiący współpracować z innymi, wspierać i cieszyć się z sukcesów innych, są po prostu szczęśliwsi, bardziej lubiani ale też bardziej pożądani na rynku pracy.

Kiedy więc widzisz, że twój kilkulatek gotów jest z nerwów rozwalić pół sali, bo nie udało mu się wygrać, miej świadomość, że przed wami ciężka praca. Dzieci nie będą chciały bawić się z awanturnikiem, który czując że nie wygra, rozwala pionki i planszę w połowie zabawy. Albo z całego serca i na cały głos źle życzy rówieśnikom. Zdarza się też, że wygrana jest świętowana tak hucznie, że innym po prostu robi się przykro. Co dziecku po takiej wygranej, jeśli za chwilę nikt nie będzie chciał z nim grać?

Wierzę i koniec

W tym wszystkim jeszcze ważna jest wiara we własne możliwości. Pewność siebie. Nie chodzi o to, żeby w tej pewności dziecko uważało, że ma zawsze rację. Jednak żeby też nie podążało ślepo za rówieśnikami. To bardzo trudne do osiągnięcia. Im starszy ten nasz kilkulatek, tym bardziej zaczyna mu zleżeć na zdaniu kolegów.

W szkole liczy się już głównie to. Dziecko pragnie akceptacji ze strony grupy. I gotowe jest do popełnienie niejednej głupoty, żeby tę akceptację zdobyć. Kiedy jednak jej nie zdobywa, może też wycofywać się. Zamykać w sobie. Potem trudno pociechę z takiej „skorupki ochronnej” wyciągnąć.

Bywa że to pragnienie akceptacji ze strony grupy przeradza się w błaznowanie i podążanie za głupimi pomysłami. I tu właśnie pewność siebie powinna objawiać się w asertywności i umiejętności powiedzenia „Nie” w odpowiednim momencie. Oczywiście, im więcej doświadczeń dziecko zbiera, tym łatwiej mu przewidzieć konsekwencje danego zachowania. Jednak już od najmłodszych lat warto powtarzać dziecku, że ślepe podążanie za kolegami nie zawsze się sprawdza.

Czy pociecha będzie zadowolona z takich uwag? Pewnie nie. Bo przecież jakoś chce się dopasować do nowej grupy, w której przebywa. Pewność siebie w tym wypadku, to również poczucie bezpieczeństwa. Świadomość, że rodzice stoją za mną murem i w razie czego zawsze mogę się do nich zwrócić z problemem/pytaniem. Pewność, że zostanę zrozumiany choćby opowieść dotyczyła największej głupoty, na którą dałem się kolegom namówić.

Samo się nie zrobi

Nawiązywanie przyjaźni nie jest wcale prostą sprawą. Zwłaszcza kiedy po raz pierwszy trafia się do zupełnie nowej grupy. Pomóż dziecku uporządkować i oswoić ten nowy świat. Oboje będziecie mieli przy tym ręce pełne roboty.

Chciałabym żeby te wszystkie sprawy układały się same i po twojej myśli. O ile wierzę, że pójdą po twojej myśli, to niestety nie wierzę, że ułożą się same. Rodzice zawsze muszą ciężko pracować nad szczęściem pociechy. Nie mówię o tym po to by narzekać. Przecież ta praca jest jednocześnie wielką przygodą.

Przepis na przyjaźń. Jak pielęgnować koleżeńskie relacje

Przepis na przyjaźń. Jak pielęgnować koleżeńskie relacje” to mała, niepozorna książka z dużą ilością bardzo trafnych informacji.

Zacznę od tego, że autorka pochodzi z USA i odnosi się do tamtejszych realiów szkolno-przedszkolnych. Nie przeszkadza to w odbiorze treści, ale zaznaczam, bo często to co po angielsku tłumaczone jest jako „w szkole”, w Polsce odnosi się do wieku przedszkolnego. Dokładnie tak samo jest w UK. 

Jest to seria „Pomocne skrzaty”, w której poznajemy dzieci w codziennych sytuacjach. Tym razem bierzemy na tapetę przyjaźń i to w bardzo szczegółowym wydaniu. Nie jest to bajka ani żadna metafora, wręcz przeciwnie. Powiedziałabym, że jest to coś na kształt dosłownej instrukcji obsługi przyjaźni. 

Czego się dowiemy z rozdziałów? 

  • Czym jest przyjaźń.
  • Jak wybrać przyjaciela. „Warto szukać osób mających podobne zainteresowania, a trzymać się z daleka od dzieci, które kłamią lub okrutnie traktują zwierzęta”. Konkret. Gdyby komuś przyszło do głowy tłumaczyć kilkulatkowi, że w życiu różnie bywa i należy dać szansę dzieciom okrutnie traktującym zwierzęta, bo pewnie robią to z powodu trudnego dzieciństwa… to uprzedzam, że na takie wyzwanie przyjdzie czas. Kiedy dziecko wkracza do nowego miejsca i szuka nowych znajomości, samo potrzebuje wsparcia. Często też nie jest w stanie „odrobić lekcji za dorosłych”, bo to oni powinni się w pierwszej kolejności zająć tym znęcającym. 
  • Jak nawiązać dobrą koleżeńską relację. „Mów cześć i uśmiechaj się”. Niby oczywiste, ale nie dla wszystkich dzieci. To są naprawdę ważne wskazówki. Albo pomysł z tym, żeby powiedzieć na głos: „Świetny strzał” do kogoś, komu właśnie udało się strzelić gola. Niby znowu oczywiste, a jednak nie zawsze wybrzmi, prawda? 
  • Gra zespołowa.
  • Jak byś dobrym przyjacielem. „Bądź życzliwy dla przyjaciela. Jeśli skacząc na trampolinie spadnie, zapytaj: Nic ci się nie stało? I pomóż mu wstać”. Zamiast się z niego śmiać, że tak dodam od siebie. 
  • Jak dbać o przyjacielską relację. „Jeśli powiesz przyjacielowi, że zajmiesz dla niego miejsce w czasie obiadu, nie zapomnij o tym. Dotrzymywanie obietnic to ważny element przyjaźni.”
  • Rzeczy, których przyjaciele nie robią. 
  • Bądź sobą. „Jeśli masz sprawdzoną grupkę znajomych, z którą spędzasz większość czasu, nie bądź niemiły dla innych dzieci.”
  • Rób to co słuszne. Tu akurat omawiamy sytuację, w której koledzy robią coś głupiego, a nasze dziecko zastanawia się, czy dobrym pomysłem jest do nich dołączyć. I jak to się może skończyć. 
  • Przechytrzyć łobuza. Co robić kiedy inne dziecko dokucza. 
  • Najlepszy przyjaciel. „Nawet jeśli masz przyjaciela numer jeden, dobrze jest bawić się też z innymi dziećmi”. 
  • Koniec przyjaźni. 
  • Przyjaciele na zawsze. W tym rozdziale dziecko dowiaduje się, że przyjaźnić można się także z członkami rodziny. 
  • Dzielenie się przyjaźnią. „Zawsze zachowuj otwartość na innych – zwłaszcza na tych, którzy właśnie mogą potrzebować przyjaciela. Zaproś taką osobę na spacer, porozmawiaj z nią”. 

Cała książka składa się z takich praktycznych wskazówek i radosnych ilustracji. Jest prawdziwym przewodnikiem po przyjaźni. Dodam jeszcze (bo wiem, że dla niektórych ma to znaczenie), że autorka dwa razy wspomina o Bogu, jako przyjacielu. Jest z nami na zawsze i w chwilach zwątpienia można Go poprosić o wsparcie. Więcej wzmianek nie ma. 

Jest też na początku notka do rodziców, w której autorka wyjaśnia, jak rozmawiać z dzieckiem o budowaniu relacji. Myślę, że dla dzieci, które czasem czują, że gubią się w tych wszystkich emocjach i relacjach z rówieśnikami, taka prosta ściąga może się bardzo przydać. 

Autorka Cristina Adams
Ilustracje R.W.Alley
Wydawnictwo Promic
Najbardziej przyda się dzieciom w wieku 3-8 lat. 

Kliknij w dowolny obrazek żeby sprawdzić cenę i dostępność tej książki. 

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.

Data recenzji
Ocena
41star1star1star1stargray