Bardzo często zdarza mi się wdawać w dyskusję o tym, jak to było kiedyś i jak jest dzisiaj. Jak dzisiejsze dzieci mają łatwiej i trudniej zarazem, bo niby wszystko jest na wyciągnięcie ręki, a jednak wciąż im czegoś brakuje. Wysiedleni to książka o dzieciach „kiedyś”.
Nie lubię prowadzić takich dyskusji, bo mam świadomość, że wspomnienia świata sprzed kilku dekad mają się nijak do współczesności. To dwa zupełnie różne światy, choć w każdym z nich da się znaleźć coś pięknego, smutnego, radosnego lub okrutnego.
O ile nie lubię tego rodzaju porównań, tak jestem bardzo za tym żeby te światy miały okazję się poznawać. Jeden od drugiego może się naprawdę sporo nauczyć, głównie chodzi o docenianie tego co ma się tu i teraz oraz pielęgnowanie wspomnień. Rzeczywistość się zmienia, ludzie dookoła się zmieniają, polityka się zmienia i nawet klimat się zmienia. Akceptowanie zmian jest ważnym elementem szczęśliwego życia, choć często zmiany bywają bolesne.
Kto, jak nie ludzie wysiedleni, mogą wiedzieć więcej o zmianach? Jestem po lekturze książki Doroty Combrzyńskiej-Nagala i szczerze mówiąc w głowie huczy mi od najróżniejszych emocji.
Wysiedleni
Historia opowiada o małej dziewczynce – Kazi, która ze swojej perspektywy opisuje nam kawałek dzieciństwa. Dzisiaj Kazia jest Pani Kazimierą Mirosławską, a to co opowiedziała jest jednocześnie prawdziwym kawałkiem historii zamkniętej w bardzo wzruszającej serii „Wojny dorosłych – historie dzieci”.
1939
Nie jest to łatwy kawałek dzieciństwa, bo poznajemy Kazię tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej. Mieszka w Gródku Jagiellońskim (dzisiejsza Ukraina), wielokulturowej miejscowości niedaleko Lwowa, gdzie nikogo nie dziwi, a nawet cieszy, kiedy mieszkańcy wspólnie przeżywają np. święta religijne. Ich religie są różne, ale nie ma to właściwie znaczenia, to tylko ubarwia dzieciństwo małej Kazi. Polacy, Żydzi, Ukraińcy i całkiem niedaleko także Niemcy, wszyscy żyją w zgodzie.
Autorka opisała mnóstwo dawnych zwyczajów, fragmentów codzienności ówczesnych ludzi. Wszystko z perspektywy dziecka poznającego świat i radującego się tą różnorodnością. Szczęśliwego dziecka otoczonego przyjaznymi ludźmi. Zaskoczyła mnie ilość szczegółów w tych wspomnieniach. Poznajemy wygląd chat, podwórek, pomieszczeń i sąsiadów. Wszystko jest takie barwne, podkreślone ciepłymi ilustracjami Magdaleny Kozieł-Nowak.
Potem przychodzi wojna, a w życie Kazi i całej społeczności wkrada się słowo nacjonalizm. Jedno z najstraszniejszych słów, jakie ludzkość wymyśliła. To słowo nie jest jedyną straszną rzeczą. Wojna zmienia wszystko. Z roześmianego dziecka, Kazia staje się dzieckiem przestraszonym i głodnym, jednak nadal – w jakiś dziwny sposób – te wspomnienia są barwne. Myślę, że sprawia to perspektywa dziecka, dla którego wojna jest koszmarem, ale też zjawiskiem, zdziwieniem.
Wojna sprawia, że ludzie, którzy do tej pory się przyjaźnili, nagle okazują się wrogami. Nie tylko sąsiedzi, ale nawet rodzina. To co było ubarwieniem codzienności – religia, język, kultura – stało się powodem do podziałów.
Jednak we wspomnieniach Kazi jest też miejsce na dobro, którego zaznała od innych ludzi i własnych rodziców. Mnóstwo w tych dziewczęcych wspomnieniach opowieści o uratowanych Żydach, cudownych ocaleniach, trwodze, odwadze, przypadkach i tragediach. To wszystko bez patosu, za to wciąż ze zdziwieniem w oczach dziecka i ogromną szczerością.
Szczerością aż do bólu, do wzruszenia. Tak właśnie czyta się choćby wspomnienie o Jasiu Pasternaku, który znalazł na pastwisku niewybuch. Nie wiedział co to jest, ktoś krzyknął: Zostaw to!
„Janek rzucił i już Janka nie było. W jednej chwili żartował i śpiewał pięknym, wysokim głosem, a w drugiej już go całkiem nie było. Zniknął. A jego kolega Marek, co z nim szedł w parze, leżał poraniony, nieprzytomny, bez nogi.”
Po co to tak dokładnie opisuję? Chcę dokładnie wyjaśnić o czym jest ta książka i czego się spodziewać sięgając po te opowieści. Wojna widziana oczami dziecka wcale nie jest lżejsza, ładniejsza czy delikatniejsza. Jest trochę mniejsza, tak bym to nazwała. I bardziej zaskakująca, bo dzieci nie znają odpowiedzi na wiele pytań, nie rozumieją wszystkich sytuacji, zależności, zawirowań politycznych.
Kazia ma świadomość, że jest to wojna światowa, ale pokazuje nam jej tylko kawałek. Mały, nie tak światowy jak cała reszta, za to bardzo ważny. Bo to przecież jej życie.
1946
Właśnie przez zawirowania polityczne, w ostatniej części książki podążamy za dziewczynką i wieloma wysiedlonymi do Żarek na Dolnym Śląsku. Gdy dochodzimy do tego fragmentu, ilustracja z okładki staje się najlepszym opisem emocji dziewczynki. Ona i wielu mieszkańców zostali zmuszeniu do porzucenia ziem, które znali i kochali od dzieciństwa. Znowu zmiana.
Czasami zastanawiam się, czy przetrwanie trudów wojny na własnej ziemi, we własnym domu, było choć odrobinę łatwiejsze właśnie dlatego, że u siebie. Z wrogiem za oknem, ale jednak u siebie. Nigdy nie będę w stanie wyobrazić sobie tego tak do końca, ale z opisów w książce mam wrażenie, że odrobinę tak. Choćby dlatego, że znało się każdy kąt i łatwiej dało się kogoś ukryć, samemu się schować czy ostrzec sąsiadów przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Te wszystkie sytuacje Kazia wspomina w opowieści.
Nowe ziemie – już bez wojny, a jednak z kolejnymi dramatami. Dla wielu starszych mieszkańców taka zmiana była po prostu końcem świata. Dla dzieci niekoniecznie. I w sumie pod wieloma aspektami, Kazia była zadowolona z tej zmiany. Co wcale nie znaczy, że nie tęskniła za poprzednim domem.
Zmiana dotyczyła też ludzi, których tam na miejscu zastali. Przecież byli Niemcy. Większość z nich została zmuszona do porzucenia domów na terenach odzyskanych, ale część jeszcze tam mieszkała. Słabi, zastraszeni, głównie kobiety z dziećmi, bo mężczyźni zginęli na wojnie.
Dziecięca perspektywa mieszkania obok Niemców (lub wręcz z nimi pod jednym dachem) znowu różni się od tej dorosłej. Choć Kazia miała to szczęście, że jej mama była dobra kobietą, rozumiejącą los drugiego człowieka, innej matki, niezależnie od narodowości. Dzięki temu Kazia zaczęła powoli poznawać niemieckie dzieci.
Dziewczynka opisuje jeden ważny, wzruszający wątek. Chodzi o Stasia (Polaka) i Brygidkę (Niemkę). Ta dwójka maluchów bardzo się zaprzyjaźniła, dając ówczesnym dorosłym (i współczesnym mam wrażenie również) cudowną lekcję ponad podziałami. Dziecko to dziecko, niezależnie od narodowości. Człowiek jest człowiekiem.
Niestety, los wysiedlonych to ciągłe zmiany, pożegnania, rozstania i tęsknota. Nie ominęły one Stasia (podobnie jak dwóch milionów innych Polaków) oraz Brygidki. Dziewczynka, jako Niemka musiała, wreszcie opuścić swój dom. Ona i trzy miliony Niemców z Ziem Odzyskanych.
Kiedy czytam o dwóch milionach Polaków i trzech milionach Niemców, brzmi to strasznie, robi wrażenie, ale nie wzrusza i nie pokazuje prawdziwego oblicza wojny tak, jak historia jednej małej Kazi. Chciałabym żeby do jej przeczytania zasiadło jak najwięcej dzieci i rodziców. Ile? Nie wiem, jak najwięcej. Z szacunku dla tych pięciu milionów wysiedlonych.
Jeśli (podobnie jak ja jeszcze niedawno) wahasz się, czy warto z dzieckiem czytać książki o wojnie, czy może lepiej zostawić takie tematy na lekcje historii, bo przecież „i tak to będą przerabiać”, to świetnie cię rozumiem. Jednak przyznasz, że czym innym jest pokazanie kilku zmian na mapach i zrobienie notatki w zeszycie, a zupełnie czym innym wejście do świata dziecka, które tam naprawdę było.
To nie jest tak do końca książka o wojnie tylko o ludziach w konkretnym czasie i miejscu. Nie o anonimowych pięciu milionach wysiedlonych, ale o Kazi i jej rodzinie. Rodzinie – pod wieloma względami – bardzo podobnej do twojej i mojej.
Sprawdź cenę i dostępność tej książki.
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.




