I tak sobie pomyślałam, że skoro zabawki mamy ogarnięte i każdy już wie, czego szukać wybierając się do sklepu, podrzucę jeszcze trochę pomysłów na inny rodzaj marzeń do spełnienia. Mam nadzieję, że też będzie pomocny. Tym razem w budowaniu relacji między tobą a dzieckiem.
Lista marzeń
Stworzyłam listę rzeczy i marzeń do samodzielnego lub wspólnego zrobienia z dzieckiem. Takie spełnione marzenia zostają w dziecięcych wspomnieniach na zawsze. W przeciwieństwie do ukochanych zabawek nigdy się nie zestarzeją i nie zepsują. Maluchy chętnie sięgają po zabawki i świetnie to rozumiem. Ta lista to marzenia, które z czasem zamienią się we wspomnienia. Po nie najchętniej sięgają dorośli. Wiem, że nasze dzieci sięgną po nie, kiedy dorosną.
Trochę marzeń (niekoniecznie) samodzielnie
Każde dziecko – zanim zamieni się w nastolatka – powinno mieć szansę to zrobić. Choć raz. Wybrałam takie rzeczy, które oprócz frajdy, niosą ze sobą doświadczenia i są odrobinkę edukacyjne. Nic nie poradzę, takie skrzywienie zawodowe, 😉
- Spróbować, jak smakują: piana z wanny, deszcz, śnieg. Oczywiście chodzi o minimalne ilości, ale jakże to pobudza do odwagi w poznawaniu świata.
- Mieć przyjaciela (może być niewidzialny, wymyślony). Szanuj go jak prawdziwego członka rodziny. Sprawisz dziecku przyjemność, stawiając osobny talerz podczas kolacji. Właśnie dla niewidzialnego przyjaciela. Taki przyjaciel rozwija wyobraźnię i empatię, pomaga spełniać marzenia.
- Zjeść posiłek siedząc na stole lub kuchennym blacie. Tak po prostu, bez wielkich ceregieli. Podczas wspólnego gotowania lub tuż po. Gotowanie to cenna umiejętność, pomaganie przy gotowaniu też. Spełnianie takich marzeń jest proste.
- Wylizać resztki z miski po przygotowaniu ciasta lub kremu czekoladowego. To jedno z najmilszych wspomnień dziecięcych. A najlepiej smakuje, kiedy pomagało się przy robieniu tych smakołyków. Zlizywanie z łyżki jest świetną zabawą logopedyczną.
- Skakać w kałużach i nie myśleć o tym, że się zamoczę. Najmłodsze maluchy raczej się tym nie przejmują, ale już przedszkolaki często tak. Kiedy rodzice proponują taką aktywność, to są najlepsi rodzice na świecie. Skakanie to ruch i ćwiczenie koordynacji.
- Biegać w deszczu bez parasola. Trochę deszczowych marzeń do spełnienia. Najlepiej w tym bardzo ciepłym, letnim deszczu. Świetne jest też po prostu uciekanie przed deszczem… w ulewnym deszczu.
- Malować palcami na wielkim kartonie. Wystarczy stare pudło pocięte na mniejsze skrawki i kawałek trawy na podwórku.
- Puszczać samodzielnie latawiec. Wyszukiwanie odpowiedniego miejsca i obserwacja pogody, to jednocześnie przygoda i doświadczenie przyrodnicze.
- Liczyć tip-topami różne odległości. To wielka frajda i poznanie narzędzia do liczenia, takiego mało szkolnego, jednak bardzo wspierającego zdolności matematyczne i koordynację ruchów.
- Iść na spacer i „nienadeptywać” na linie. Dorośli często na nie nadeptują, ale czasem można iść i je omijać. Robić to wspólnie, ćwicząc jednocześnie uważne stąpanie i chodzenie na palcach.
- Bawić się w Cisza na morzu i Głuchy telefon. To znane, stare zabawy. Uczą słuchania drugiego człowieka i najczęściej są powodem do śmiechu i wygłupów. Nie ma lepszej zabawy niż wygłupy (od czasu do czasu) z rodzicami.
- Puszczać bańki mydlane. Można przygotować płyn samodzielnie, ale można też korzystać z dostępnych zestawów. Wymyśliłam trochę zabaw związanych z bańkami mydlanymi >>, może z którejś skorzystacie?
- Zbudować bazę, która przetrwa więcej niż jeden dzień np. w namiocie, za drzewem, w domku na drzewie, pod stołem. Jeśli dziecko ma ochotę spędzić tam noc, a warunki na to pozwalają, to dlaczego nie? Na pewno można tam zjeść śniadanie lub inny posiłek. Jedzenie w bazie smakuje najlepiej.
- Mieć tylko dla siebie do zabawy wielkie kartonowe pudło. Nic więcej nie napiszę, bo tu do akcji wkracza wyobraźnia dziecka. I tyle.
- Turlać się z górki po trawie. Oczywiście, to musi być bezpieczna górka i bezpieczna trawa (np. bez szkieł czy ostrych kamieni ukrytych w trawie). Taki ruch to zdrowie i wyzwanie w jednym.
- Zbiec z ogromnej góry. Najpierw po prostu zbiec, a potem zbiec w ramiona taty lub mamy. Zbieganie z górki na pazurki wymaga odwagi. To też doświadczenie, które się pamięta na zawsze.
- Nauczyć się robić fikołki. To świetne ćwiczenie usprawniające, a ile przy tym frajdy i znowu kilka marzeń z listy można odhaczyć.
- Rozpalić ognisko i upiec w nim ziemniaki. Już samo znalezienie odpowiedniego na to miejsca, może być wyzwaniem. Najlepiej smakują takie ziemniaki z ogniska, ale to też okazja do porozmawiania o bezpiecznych zachowaniach.
- Wejść na drzewo. Z tej perspektywy, rodzice wyglądają czasem zabawnie, czasem normalnie. Ale świat na pewno wygląda inaczej. Słowo klucz – samodzielnie.
- Zbudować szałas z suchych gałęzi. Trzeba będzie wybrać się gdzieś za miasto, ale naprawdę warto. Nie dość, że można tym zająć dzieci na kilka godzin, to jeszcze radość zaplanowanego, zaprojektowanego i wykonanego zadania… bezcenna.
- Nocować w namiocie z przyjaciółmi (może być pod oknem w ogrodzie). Wcale nie musi być daleko od domu, żeby dało się to zapamiętać, jako najlepszą przygodę i test na odwagę. Oby więcej takich marzeń, bo to też test samodzielności.
- Czytać przy latarce. Oczywiście niezbyt długo, bo to nie jest zdrowe dla wzroku, ale nie ma chyba dorosłego, który nie pamiętałby i nie wspominał z rozrzewnieniem takiego sposobu czytania.
- Wymyślać, co przypominają kształty chmur. To świetne ćwiczenie wyobraźni, ale przede wszystkim sposób na wspólne spędzenie spokojnego czasu i relaks. Relaks w czystej postaci.
- Zjeść owoce prosto z drzewa lub krzaka. Można to powiązać z wejściem na drzewo (patrz punkt 19), ale nie trzeba. Można też wyhodować poziomki czy truskawki nawet na parapecie w kuchni, choć takie zjedzone z krzaczka w lesie (jeżyny) czy prawdziwym ogródku, to smak zapamiętany na całe życie.
- Napisać odręcznie list do krewnego lub przyjaciela. Chodzi o to, żeby nie sms, nie e-mali, ale właśnie prawdziwy list powstał. Na ładnej papeterii i przemyślany. Jak za dawnych czasów, bo tak też można się poczuć, pisząc go.
- Zrobić drobne zakupy w sklepie. Wcześniej możecie wspólnie przygotować krótką listę i oczywiście przećwiczyć takie zakupy. Najlepiej w zaprzyjaźnionym, małym sklepie, bo tu chodzi o ten pierwszy sukces i samodzielność.
- Nauczyć się grać prostą piosenkę na dowolnym instrumencie. Zwykłe „cymbałki” czy najzwyklejszy flet, w zupełności wystarczą.
- Skakać na skakance. To kolejna frajda, która jednocześnie ma zbawienny wpływ na zdrowie dziecka.
- Pluć na odległość. Można pluć śliną, można też (i to wzmacnia pozytywne wrażenia) pluć pestkami z wiśni lub czereśni. Może zorganizujecie zawody? Taka zabawa logopedyczna wcale nie kojarzy się z ćwiczeniem, prawda? A jednak nim jest! Nie wszystkie marzenia nie muszą być wyrafinowane. 😉
- Gwizdać. Tu pozostaje ćwiczenie i jeszcze raz ćwiczenie. Być może (zależy od wieku dziecka) na ćwiczeniu się skończy. Zupełnie niepostrzeżenie dziecko też ćwiczy logopedycznie podczas takiego wyzwania.
- Puszczać kaczki z płaskich kamyków. Już samo wybranie się nad wodę i szukanie odpowiednich kamieni, to jest przyjemna sprawa. Koordynacja ręki i oka to zupełnie drugorzędne tematy.
- Stoczyć ważne bitwy: na śnieżki, na poduszki, na balony wodne. Można z rodzicami, ale najlepiej z rówieśnikami. Świetny sposób rozładowania nadmiaru energii i emocji.
- Zamek z piasku na prawdziwej plaży. To zawsze jest wyzwanie i radość, choć ten piasek nie zawsze chce „współpracować”.
- Zajrzeć do dziupli na drzewie. Rozbudzanie ciekawości dziecięcej to ważna sprawa. Warto zaglądać w najdziwniejsze miejsca, oczywiście przy pełnym szacunku dla przyrody. Dziupla zawsze ciekawi.
- Ludziki z kasztanów i żołędzi. Znowu można puścić wodze wyobraźni i pokazać dziecku, że zabawkę da się czasem samodzielnie zrobić.
Lista marzeń koniecznie razem
- Iść do teatru, opery i eleganckiej restauracji. Takie wyjątkowe wycieczki, to też nauka poruszania się w wyjątkowych miejscach przestrzeni publicznej.
- Zjechać z dużej zjeżdżalni na basenie. Nic nie zastąpi tej radości i wspólnego wrzasku. Nawet dorośli mogą wtedy krzyczeć ze strachu.
- Popłynąć kajakiem. Wspólny wysiłek na łonie natury to najlepszy sposób wzmacniania więzi rodzinnych.
- Pójść na spacer po zmierzchu. Bo świat wtedy wygląda zupełnie inaczej. Emocje też.
- Pojechać pociągiem na wycieczkę. Raczej zaplanowaną niż całkowicie spontaniczną. Najlepiej gdzieś blisko, żeby sama podróż nie była męką, ale właśnie przeżyciem.
- Wspiąć się na jakąś górę (zdobyć szczyt). Taka wspinacza to wyjątkowa sytuacja, ale daje tyle energii, że wystarcza na kilka dni (może nawet tygodni).
- Upiec ciasteczka i rozdawać znajomym. Spontaniczny, smaczny gest, pokazujący, jak łatwo można sprawić radość drugiemu człowiekowi.
- Posadzić w doniczce na parapecie jakieś jadalne rośliny. Obserwowanie przyrody to jedna sprawa, ale taki smakołyk z doniczki, to naprawdę smakołyk. Może być bazylia, mięta, może być cytryna, może być krzaczek poziomek. Co kto lubi.
- Zrobić papierowe samoloty i puszczać przed domem. Tak po prostu, bez żadnego powodu, nie na szybkość, nie na wysokość, nie na czas. Dla frajdy.
- Obserwować ptaki przez lornetkę. Niby to tylko ptaki, ale kiedy dziecko naprawdę skupi się na ich obserwacji, to nie dość, że ćwiczy cierpliwość, może jeszcze zadać tysiąc pytań na temat życia i przyrody.
- Wziąć udział w akcji charytatywnej np. na rzecz dzieci z domu dziecka. Kolejny wspólny gest dla innych.
- Wymyślić jakiś eksperyment i sprawdzić, co się stanie. Tu już zostawiamy pole dla wyobraźni. To nie musi być udany eksperyment np. połączenie kilku smacznych składników do jedzenia, może dać bardzo niesmaczny efekt. O takie proste odkrywanie świata chodzi.
- Zrobić zawody na największy balon z gumy do żucia. Bardzo jestem ciekawa, czy lepiej sobie poradzą rodzice, czy może dzieci? To kolejne ćwiczenie logopedyczne.
- Zobaczyć wschód i zachód słońca. Tak, trzeba wstać wcześnie, ale raz czy dwa, naprawdę warto.
- Odwiedzić schronisko dla zwierząt. Tylko odwiedzić, żeby porozmawiać o tych słabszych, biedniejszych, smutniejszych. Żeby dać do myślenia.
Ciekawa jestem, co dorzuciłabyś do mojej listy? Może masz jakieś wspomnienie z dzieciństwa i przeżycie, które chcesz przekazać swojemu dziecku?
Moja prawie 4 letnia Mela chciałaby pojechać razem z Tata w wyścigowym aucie. Tata jest zapalonym miłośnikiem Formuły 1 i często jeździmy patrzeć jak się ściga na torze a i czasem zdąży mu się nacisnąć mocniej na pedał gazu i wtedy Mela z radości aż ręce podnosi do góry i krzyczy szybciej szybciej 🙂
Witam,
Marzeniem mojej 3-letniej córki jest przede wszystkim pojawienie się na świecie jej młodszej siostrzyczki – na razie nie może się jej doczekać;) ale musi poczekać do września:) A poza tym marzy o podróży pociagiem, tym razem dłuższej, pewnie niedługo uda nam się spełnić również to marzenie.
Ja do listy dorzucilabym całościową wycieczkę np. do wesołego miasteczka, z plecakami i własnoręcznie, wspólnie z robionymi kanapkami… Po szaleństwie na karuzelach, można odsapnac gdzieś w cieniu, by się posilić.. To może być wycieczka w góry lub gdziekolwiek… Taki czas w plenerze to super okazja do wspólnych rozmów
Marzenie Michała wydawało mi się „dziwne”.. Młody zażyczył sobie, żeby kupić dobowe bilety na komunikację miejską i jeździć z nim po mieście przez cały dzień – bez celu, z przesiadkami w dowolnych miejscach, ze spontanicznymi wizytami w mijanych obiektach.. Dopóki nie spróbowałam – nie wierzyłam, że to na serio może go uszczęśliwić.. Młody bawił się doskonale, nie ukrywam, że ja też 😉 Do dziś wspomina tę wycieczkę z wypiekami na twarzy… I jestem pewna, że niedługo zechce ją powtórzyć 😉
Ja będąc dzieciakiem zaznałem 99 procent tych atrakcji. Niestety czasy się zmieniają.
Zwłaszcza pandemia utrudnia wiele.
Witam. Moja 2letnia Nikolka ma codziennie takie samo marzenie….isc do parku na: „qua, quaki”. Kocha kaczki!! Mama nie ma wyjścia…spelniam jej marzenie każdego dnia ;)))
Nasze dzieci(3 i 6) marzą o wyprawie nad morze.Na początku wakacji wycieliśmy mapę i każdego dnia przyklejamy do niej coś związanego z wakacjami.Niestety,musimy poczekać z wyprawą na urlop.Póki co mamy piaskownicę przy placu zabaw,lody i owoce.Czekamy niecierpliwie na naszą przygodę,ahoj 😉
Do listy dorzuciłabym grę w podchody (najlepiej w lesie), tropienie zwierząt (szukanie tropów i zgadywanie czyje to ślady), bieganie boso rano po trawie (jasne, że można i w późniejszym wieku) i łowienie ryb na patyk z żyłką i haczykiem.
Co do marzeń, to marzeniem mojego starszego dziecka jest latanie. Chciałaby wynaleźć skrzydła dla ludzi (jak Dedal)albo chociaż nauczyć się pilotować samolot.
Przypomniała mi Pani moje wspomnienia z lat wczesnoszkolnych. Podchody, tropienie zwierząt i ognisko niedaleko lasu. Tak nauczyciele organizowali nam Dzień Dziecka.
U nas 6 i 8 lat i myśle ze 3/4 maja przeżyte ale koniecznie przy następnym deszczu zakładamy gumowe sandały i w kałuże 🙂 bo zawsze nawet w kaloszach było: uważajcie żeby się nie wlało do butów…
Za to mina moich dzieci kiedy w śnieżny poranek otworzyłam drzwi na ogród, wręczyłam czapki, bluzy (oni byli w piżamach) i mówię: „biegnijcie” – bezcenna 🙂
Moi chłopcy uwielbiaja tez wizyty na działce mojej babci (takiej klasycznej ROD;) i u wujka w starym sadzie, gdzie dodatkowo miedzy drzewami są hamaki.
Marzenie mojej 4-latki pojechać na biwak do lasu (jak Basia) i spać w namiocie.
Dzień dobry.moje kochane dzieci córcia i syn chcieliby popłynąć statkiem bo jeszcze nie płynęły.w te wakacje zdobywamy szczyt w Tatrach (na ich mozliwosci)A i bardzo polecam latanie samolotem dzieciaki uwielbiają oglądać ziemię chmury z okna samolotu.pzdr Aga
Czytając listę „50 ważnych rzeczy”, z każdym punktem uśmiechałam się coraz bardziej, bo mój 3 latek może cieszyć się spełnieniem już połowy z tych dziecięcych marzeń. Zakopywanie się w piasku, malowanie piórkiem namoczonym w wodzie, bujanie się na hamaku, strzelanie wodą ze strzykawki na odległość, karmienie rybek w oczku wodnym/kaczek w stawie, mycie rowera mnóstwem piany, wspólnie z rówieśnikami wykonany i pokonany tor przeszkód to też świetne wspomnienia.
Wczoraj jednak Oskar zaskoczył mnie pytaniem: „momo, kiedy znowu dostanę jakiś prezent?” (niedawno świętował urodziny). Odpowiedziałam, że teraz dopiero na święta otrzyma coś od Mikołaja. Oskar: „a babcia też dostanie prezent?”. Ja: „tak, Mikołaj na pewno przygotuje coś również dla niej”. Mój syn, aż podskoczył z radości, wziął swój wymyślony telefon i szczęśliwy zadzwonił do babci z dobrą nowiną. Jestem z niego dumna!
Właściwie wszystko z tej listy pamiętam z dzieciństwa i są to cudowne wspomnienia. Mój syn ma dopiero 5 miesięcy więc jeszcze jego marzeń nie znam. Mam jednak ja marzenie związane z moim synem. Móc zafundować mu właśnie takie dzieciństwo. Tańczyć z nim na deszczu ,skakać po błocie , czekać na deszcz meteorytów latem, karmić w parku wiewiórki orzechami, skakać przed fale nad morzem i jeździć na łyżwach, no i walka na jedzenie , wszyscy wysmarowania kremem z ciastek. Mogłabym tak długo bo dużo rzeczy robiłam z moimi rodzicami i to było super i właśnie o tym marzę dla mojego synka o czasie spędzonym razem także na brudzeniu się ????
Jestem dumna. Tak, w sumie tak mogę napisać. Moje skarby, bliźniaki Karolinka i Kubuś 3latka mogłyby postawić ptaszki przy bez mała wszystkich rzeczach to do:-)❤️❤️❤️ Uwielbiam Cię czytać ????
Gratulacje 🙂
Jestem mamą 7,5 miesięcznego Szymona i obserwując go codziennie mam wrażenie, że póki co jego największe marzenie to WSPIĄĆ SIĘ JAK NAJWYŻEJ i wszystkiego dotknąć, spróbować oraz sprawdzić jaki wydaje dźwięk.
Staram się w te jego wyprawy małego odkrywcy nie ingerować, stoję tylko z boku i kiedy spada amortyzuje upadki, tak by nie stała mu się krzywda. Ale znów – chronię go głównie przed uderzeniami głowy, pozwalam mu się przewracać bo już teraz widać jak pięknie dzięki temu uczy się kontrolować upadki na pupę czy kolana. A kiedy się niegroźnie uderzy klaszczemy z mężem w dłonie i krzyczymy radosne BĘC śmiejąc się do niego i dając znać, że wszystko gra.
Chcę mu pomóc rozwinąć się na odważnego i otwartego na doświadczenia, a myślę, że dobrym sposobem na ułatwienie mu tego jest właśnie pozwalanie czasem na upadki i pokazywanie, że są naturalną konsekwencją prób, nie zawsze są groźne, choć czasem zabolą.
I choć bieganie za takim raczkująco-chodzącym i wspinającym się na wszystko skrzatem bywa bardzo męczące, to jednak dominuje ta radość z rosnącego ciekawego świata odkrywcy <3 ????
A laurki? 🙂 Ja np. dobrze wspominam własnoręczne robienie prezentów. Bo to takie prawdziwe prezenty, w które wkłada się całe serce. A i radość mamy, taty, babć i dziadków bezcenna 🙂
Mamy szczęście mieszkać na wsi, blisko lasu, natury , pola z ziemniakami i własnymi marchewkami i większość rzeczy z listy jest już wypełniona:)
Ostatnio okazało się, że marzeniem mojej trzyletniej córki, to zagranie na perkusji na festiwalu Opener 😛 Wszystko za sprawą taty który jest muzykiem.
Gratulacje 🙂
Bardzo rzeczowy i ciekawy artykuł. Czytając go, uświadomiłam sobie jak dużo rzeczy zrealizowalam sama będąc dzieckiem. Moje dziecko ma niecałe dwa latka na razie jego marzeniem jest codzienna porcja lodów i podróż autobusem miejskim ????.Moim marzeniem jest by miał dzieciństwo przez duże D, żeby wolał spędzać czas na świeżym powietrzu niż przed ekranem telewizora, żeby cieszył się ze zmienności pór roku i kiedyś wracal, podobnie jak mama z sentymentem do czasu spędzonego z rodzicami .
Mojego malucha marzeniem jest by codziennie była inna sprzyjająca różnym aktywnościom pogoda bo uwielbia skakać na trampolinie, bujać się na huśtawce, chlapać się w basenie, spacerować i zbierać kwiatki, grać w piłkę,zbierać liście i kasztany, jeździć na rowerze , łapać bańki mydlane, malować kredą po chodniku, robić babki z piaslu, lepić bałwana, wchodzić do kałuż i tym samym przyglądać się swojemu odbiciu oraz tupać w swoich kaloszach, obserwować chodzące ślimaki i mrówki, oglądać tęcze i zgadywać jej kolory, liczyć gwiazdki na niebie i oglądać księżyc, opowiadać co dziadek mróz naszkicował na szybie, rozpoznawać wśród chmur ich kształty, inne zabawy też odkrywamy bo zmienna aura zapobiega nudzie 🙂 Synek zadziwia mnie swoimi pomysłami na zabawe, uwielbia zmienną pogodę bo wówczas wie że coś wymyśli by dobrze się bawić, jemu nie przeszkadza deszcz czy mróz, nie znudzi go nawet ponura aura.Mówi że jego marzeniem jest by codziennie dobrze się bawić a do każdej pogody ma inny pomysł dlatego nie nudzi się, prawie 3-latek a tyle potrafi powiedzieć i zaobserwować , zadziwia mnie każdego dnia 🙂
Tosi marzenie to nie wracanie do domu, mogla by caly dzien spedzic na dworzu na swojej hulajnodze, ktora bardzo kocha. Tak kocha! Jak tylko wraca ze zlobka to krzyczy moja kochana hulajka!!! I caluski daje
Niestety mama czasem musi zagonic Tosie do domu.
Mój syn ma dopiero 2,5 miesiąca i jego największym marzeniem jest maminy cycuś – uszczęśliwia go najbardziej na świecie. Ale jeżeli miałabym dodać coś od siebie, to byłby to dzień spędzony na dworze z kredą i gumą. Dawno już nie widziałam dzieli bawiących się w klasy, a w mojej młodości była to super zabawa, zaś kreda była na wagę złota.
Gratulacje 🙂
Do listy dodałabym jeszcze „pranie” jakie robią moje szkraby (4i 5 lat).Miska wody, mydło i ubranka do prania. Największa frajdą jest prać swoje skarpetki lub ubranka lali czy misia, a potem wykręcić i rozwiesić pranie na sznurku.
Żeby księżyc był wszędzie i o każdej porze dnia czy nocy. Tata pracujacy na morzu „zawsze mysli o Tobie kiedy patrzysz na ksieżyc..”
Koniecznie dodałabym zabawę w teatrzyk! Zbudowanie sceny, żeby było widać tylko dłonie, świetna zabawa! Do tego piękne, kolorowe pacynki!:) i scenariusz- ułożony wcześniej lub wymyślony na bieżąco, mój mąż jest w tym mistrzem, a córeczka to uwielbia:)
Myślę, że największym marzeniem mojego dwuletniego syna jest to, żeby rodzice nie musieli chodzić do pracy, tylko mogli spędzać z nim całe dnie. 🙂 Ja i mąż jesteśmy typem rodziców, którzy uwielbiają zabawę. Wygłupiamy się i szalejemy tak samo jak dzieci. Na placu zabaw głośno się śmiejemy sunąć po zjeżdżalni, skaczemy po kałużach, objadamy się truskawkami prosto z krzaczków, pozwalamy sobie czasem na lody przed obiadem. Byłoby cudownie mieć tego beztroskiego, szalonego czasu jeszcze więcej. Czy ktoś wie, jak spełnić to marzenie mojego synka? 🙂
Moje córki 7 i 12 lat doświadczyły już wszystkiego o czym napisałaś.
Ja dodałabym od siebie jeszcze wyprawę rowerową całą rodziną- świetna przygoda.Moja córka młodsza marzy o tym, by pójść na prawdziwy mecz piłki nożnej z Lewandowskim :-). Póki co od września sama zacznie trenować.Strój już ma :-). Starsza chciałaby polecieć samolotem, na razie z ogromnym zainteresowaniem jeździmy na pokazy lotnicze. Uwielbiam spełniać ich marzenia i oglądać roześmiane i szczęśliwe dzieci.
Moja 2.5 letnia córka uwielbia zabawy z dziećmi
Gdzie są dzieci tam zawsze jest i ona często najmłodsza z grupy ale strasznie towarzyska jest i zdarza jej się „rządzić ” ale dzieciaki też do niej lgną
Kocha wodę od kałuży , przez fontanny na plaży skończywszy
Marzy o zwierzaczku bo ost czytałyśmy o Franklinie i jego marzeniach
Chciałaby pieska albo kotka a raczej oba zwierzaki na raz ku uciesze mamy , koty uwielbiam ale zanim do rodziny dołączy kot lub pies przygotowujemy się na posiadanie świnki morskiej
Córka uwielbia , wręcz kocha samochody a zwłaszcza „kierowanie ot taka mało dziewczyńska pasja
Ale obydwie chyba najbardziej lubimy przytulanki i zabawy razem
Mój syn Stasio (lat 6) marzy o „milionstotysięcy” klockach lego, żeby układać je z tatą, i żeby to była taty praca. A tak poza tym chce być jak Lewandowski i strzelać gole każdą nogą.
Łuki, obecnie 6 lat, wzial udzial w regatach zeglarskich, niestety czesc przespal z racji owczesnego wieku lat 3:-D. Z uwagi na malego pasazera zajete przez nas miejsce bylo odlegle ale sam fakt trzymania steru byl dla niego bezcenny. Ognisko na koniec w gronie przyjaciol zeglarzy rownie niezapomniany. A ostatnio wyhodowalismy na 2krzaczkach sporo pomidorkow, czekamy az sie zaczerwienia. W zimie zbudowalismy w Zielencu fortece ze sniegu. Na jeden z dni taty zrobilismy razem koszulke dla Tatusia z kolorowymi lapkami synka, frajda w packaniu lapek a jeszcze wiekasza jak Tato ja zaklada:-D
Mój 7-letni Marcelek po przeczytaniu którejś z kolei Neli marzy o tym, żeby polecieć do Peru i zwiedzić Machu Picchu. Ma już opracowany szczegółowy plan podróży – skąd i dokąd lecieć, gdzie przesiadki, jak podróżować na miejscu. Byłam pod wrażeniem, gdy mi o tym opowiadał. Mam nadzieję, że kiedyś mu się uda i zabierze mnie ze sobą 🙂
Jeszcze przypomnialy mi sie wyscigi slimakow jakie robilismy ubieglej wiosny. Skonczylo sie jednak na podziwianiu roznorodnosci skorupek bo kazdy „pedzil” w inna strone i z zawodow byly nici. W zimie zas chodzimy do parku ma wiewiorki, karmimy je orzeszkami, jak kiedys robilam to z moim dziaduniem. A ostatnio podziwialismy zza okna burze i juz nie jest taka straszna.
Miałam super dzieciństwo, teraz jak czytam Twój tekst wspomnienia wróciły 🙂 prawie wszystko z listy zrealizowałam 🙂 a moja baza byla na lipie rosnącej na podwórku, tam zbudowałam swój domek 🙂
Do listy samodzielnej dodałabym jeszcze możliwość zbierania czegoś.
CZEGOŚ w moim przypadku kiedy miałam 5 lat to były fantastyczne kamienie (napotkane po drodze lub wyszukiwane z ogromną pasją) i przepiękne szkiełka (czyli szkła z potluczonych np. butelek). Mama robiąc pranie zawsze z ogromną ostrożnością sprawdzała moje kieszenie z obawą skaleczenia.
Wspólną listę jeszcze bym poszerzyła o granie np. w klasy, które wspólnie narysujemy, czy skakanie w gumę.
A teraz czas na marzenia synka. Obecnie ma niecałe 4,5 roku i mnóstwo marzeń zrealizowanych za sobą. Konsekwentnie dąży do celu, jednak nie jest typem dziecka, które wymusza, a jego marzenia za każdym razem mnie zaskakują 😉 na codzień mieszkamy w mieście, jednak często staramy się wyjeżdżać na wieś. I tak jak miał np dwa latka, z uporem maniaka ganiał kury po podwórku. Po jakimś czasie dziadek zapytał go dlaczego tak je goni. Synek odpowiedział, że „bardzo chce pomyziać kurkę po piórkach”. Kiedy dziadek złapał mu kurę ten ze szczęściem w oczach ją poglaskał. Jego marzenie się spełniło 😉 następne marzenie było pojechać traktorem, z zaciekawieniem oglądał traktor na podwórku wujka i studiował każdą śrubę wewnątrz i zewnątrz. Traktorem oczywiście się przejechał siedząc u wujka na kolanach… Niedawno wracając z przedszkola widzieliśmy jak samochód był ściągany na lawetę za nieprawidłowe parkowanie. Wówczas synek zdradził mi swoje nowe marzenie, chciałby się przejechać lawetą. Hmmm tylko jak by to powiedzieć jego marzenie to moje niekoniecznie miłe wspomnienie: jak kiedyś na delegacji jechałam lawetą kiedy pompa paliwowa strzeliła w moim służbowym samochodzie. Ale na głos powiedziałam, zobaczymy co da się synku zrobić. Od kilku dni synek jest na wakacjach u dziadków i wczoraj przed snem dzwonił do mnie, a na koniec rozmowy się pochwalił, że jego marzenie się spełniło i że jechał lawetą. Ale że niby jak? – przez myśl mi przeleciało. Jak zapytałam synka gdzie jechał, to powiedział, że opowie mi jak wróci do domu, a teraz musi się zastanowić nad nowym marzeniem! Aż się boję pomyśleć, co to będzie 😉 tymczasem jest mistrzem budowania napięcia 😉
Bardzo, bardzo dziękuję Wam za tę zabawę. Nie mogłam inaczej, zdałam się na los, bo przeciez jak WYBRAĆ marzenie? Tym razem Monika, Uleńka i Agata. Już wysyłam maile do wybranych mam i jeszcze raz wszystkim dziękuję 🙂
Ale jak mogła wygrać praca, która nie była odpowiedzią na pytanie konkursowe? !?
Wzięłam pod uwagę po prostu wszystkie komentarze pod tym wpisem, bo wszystkie w jakiś sposób dotyczą dziecięcych marzeń – wydrukowałam i wybrałam 3. Może na przyszłość faktycznie będę bardziej surowa w ocenie…
Pozwolę się nie zgodzić, jeden totalnie był niezwiązany z tematyką, za to opiewał w zachwyty nad Autorką bloga, czyli Panią, a jednak nie na tym polegało zadanie konkursowe. Może lepiej było dać informacje, że to loteria, a nie konkurs i można napisać cokolwiek… wytyczne odnośnie tego co byśmy dodały do artykułu były opcjonalne, jednak zadanie konkursowe było… a zresztą jakie było doskonale Pani wie….
Przykro mi, że czuje się Pani oszukana, ale sugerowanie, że CELOWO wybrałam komentarz „opiewający” jest naprawdę… cóż, każda lekcja blogowania jest cenna. Pani mi własnie dzisiaj takiej udzieliła. Dziękuję.
Mam 2 córki. Jedną, którą cieszy wszystko. Zawsze się uśmiecha. Ma 13lat. Druga córka jest jej przeciwnością. Zawsze smętna, mała „dorosła” – 10lat. Większość punktów z listy zrealizowałyśmy. Staram się poświęcać jej duuużo uwagi. Uwielbia konie chociaż nie chce na nich jeździć. Jej marzenie to zostać hipoterapeutką by móc pogodzić miłość i potrzebę pomocy siostrze.
Ja bym do listy dorzuciła jeszcze wycieczkę na wieś, zobaczyć „prawdziwe” zwierzęta, krowy, konie, kury, świnki itp. A jakby dziecko miało jeszcze możliwość nakarmić zwierzaki, poszukać w kurniku jajek, wydoić krowę i na koniec napić się takiego świeżego mleka z miodem i masłem, to byłoby cudownie 🙂
Tak, jak powyżej wyglądają moje najfajniejsze wspomnienia z wakacji w dzieciństwie, spędzanych u Dziadków na wsi 🙂
Nawet nie jestem w stanie opisać, jak bardzo żałuję, że mój syn (obecnie prawie 2 latka), nie będzie miał okazji spędzić nawet jednych takich wakacji u Pradziadków ;(
Takie wspomnienia to skarb!
Nasza córeczka Lena zawsze nie wiedzieć czemu bala się zwierząt… Jedynie względem koni wykazywała empatię???? Gdy miała 2latka zapisalismy ją na jazdę konną dla maluszków. Pokochał konie, a przy tym i inne zwierzeta z którymi miała styczność???? Teraz marzeniem naszej 4latki jest móc jeździć na koniu samemu… nie z Panią z boku, która doglada i pilnuje… Samej, przez łąki i pola….
Każdy z nas pokonuje swoje słabości, dzieci też je mają…
Ale największa frajda jest gdy uda się nam je pokonać????
Marzeń jest wiele, ale mój syn ma marzenia, aby jego mama urodziła… sześcioraczki!!!!
Pozdrawiam 😀
Ja dodałam wesołe miasteczko, dom strachu 😉 mój mały się bał wejść ale jak wszedł to nie chciał wychodzić przełamał swój strach przed ciemnością 😉 no i podchody i marynarz 😉 wspomnienia mojego dzieciństwa
A marzenie mojego prawie 7 letniego synka to wycieczka do Nowego Jorku 😉 odkąd zobaczył bajkę o zwierzątkach domowych nie może się doczekać 😉
Czytając listę 50 rzeczy aż łza się kręci w oku 🙂 Patrząc po liście i analizując to miałam super dzieciństwo 🙂 Na mojej liście znajdzie się jeszcze kilka innych rzeczy które każde dziecko powinno mieć lub doświadczyć np: ukochany zwierzak ( w moim przypadku pies i rybki ) uczy dziecko odpowiedzialności i obowiązków. Do tego robienie babek z betonu 🙂 Jak któraś miała tatę murarza to pewnie wie o czym mówię 🙂 Jazda na rowerze bez trzymanki , szycie ubranek dla lalek , robienie wianków z mleczy na łące , rysowanie kredą domu na ulicy ( na drugi dzień już go oczywiście nie było ) i wiele wiele innych 🙂
Marzę o tym by moje dziecko miało równie udane dzieciństwo jak i później całe życie 🙂 Michalina na razie ma roczek i ciężko mi ustalić o czym marzy , ale uwielbia zabawki interaktywne oraz taniec i muzykę 🙂 Pozdrawiam
Dzięki, świetne pomysły, podpisujemy do listy 🙂
Niestety, odjelabym z listy wizytę w schronisku. Ale może to dlatego, że ja sama jako dorosła bardzo bym to przeżyła. Na samą myślą mam już łzy w oczach. A takiej empatii wobec słabszych uczę dzieci na naszym kocie, który czasem musi chodzić do weterynarza i brać zastrzyki… Bardzo to przeżywają. Za to największym marzeniem jest po prostu wspólnie spędzony czas. Nawet czasami wspólne oglądanie bajki i jedzenie przy tym Popcorn, daje nam tyle radości, że się w głowie nie mieści 😉
Niby banalne… niby oczywiste …a jednak uważam, że idealne zestawienie! Super, świetna robota 🙂
Dzięki!
Pamiętam zabawę jeszcze z przedszkola jak pani wieszała jabłka na sznurku tak że mogliśmy sięgnąć buzią i próbować ugryźć… lub z zamkniętymi oczami próbowaliśmy różnych smaków od cytryny cukru po musztardę- miłe wspomnienia powróciły Dzięki za ten blog!
Myślę, że do listy można dodać uczestnictwo w kuligu(najlepiej za koniem), zjeżdżanie na sankach i ślizganie po lodzie(chociaż po zamarzniętych kałużach) i oczywiście nie można zapomnieć o ulepieniu wspólnie z rodziną bałwana???? wszystkie dzieci uwielbiają zimowe szaleństwa????