Kiedy słyszę hasło współczesna baśń, to raczej podchodzę do tematu sceptycznie. Klasycy jednak postawili poprzeczkę bardzo wysoko. Co wcale nie znaczy, że nie ma dzisiaj baśni wartych zainteresowania.
To sentymentalne i bardzo romantyczne, kiedy z naszymi dziećmi możemy przenieść się do czasów własnego dzieciństwa. Baśnie czytane w tamtym okresie na pewno niejendemu dorosłemu zapadły w pamięć. Jednak dzisiaj też jest wiele pięknych baśni do pokazania i opowiedzenia dzieciom.
Łopianowe Pole to bardzo wzruszająca współczesna baśń. Może nie przenosi nas do czasów smoków i rycerzy, ale z pewnością odbywamy podróż w czasie do miejsc, których już dzisiaj nie ma. A nawet jeśli są, to ze świecą ich szukać. Przyglądamy się najprawdziwszemu podwórku.
Takiemu, gdzie jest trzepak i siedzą na nim dziewczyny. Z boiskiem, gdzie chłopcy od rana do wieczora grają w nogę. Do zwykłego podwórka, na którym panują bezlitosne reguły. To znaczy, że najgrubszy jest Najgrubszym, a najmniejszy jest Najmniejszym. Każdy jest jakiś i na tym starym podwórku nikt się nie przejmuje, czy nazywanie grubego dziecka Najgrubszym (bo JEST najgrubszy ze wszystkich) jakoś bardo razi jego uczucia. Pewnie razi, ale podwórkowe zasady są podwórkowymi zasadami.
Mamy tu dzieci mieszkające w starej kamienicy, która jakimś cudem jeszcze stoi, choć pamięta czasy wojny. Stoi obok nowoczesnego osiedla, takiego z kamerami, strzeżonym parkingiem i zamkniętą przestrzenią. Gdzie z pewnością nikt nie wie co to jest trzepak. I nie ma miejsca do grania w piłkę.
Jedno i drugie podwórko jest współczesne, bo przecież mamy dzieci mieszkające na zamkniętych osiedlach i takie na zwykych (choć może nie tak starych) podwórkach. Akcja toczy się właśnie na tym starym podwórku. Każdy rozdział jest przeżyciem innej osoby, w sumie tworząc opowieść o dzieciach. Ich troskach, radościach, odkryciach. Ale głównie troskach… jak to w baśniach bywa.
Czasami lubię opowiadać recenzje
Wtedy razem możemy zajrzeć do książki, a ja mogę opowiedzieć o tym, co ciekawego wypatrzyło w niej moje pedagogiczne oko. Nie przegapisz żadnego filmu subskrybując kanał TylkoDlaMam.pl na You Tube.
Autorka Katarzyna Ryrych
Ilustracje Grażyna Rigall
Wydawnictwo Adamada
Najbardziej spodoba się dzieciom 6+
W podobnym klimacie na blogu
Jeśli masz ochotę dołączyć do grupy na FB, gdzie rozmawiamy o ciekawych książkach dla dzieci i polecamy sobie fajne tytuły, to zapraszam serdecznie Aktywne czytanie ????
Spodobała ci się recenzja? Sprawdź cenę książki!
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.





gdybym była czarownicą wyczarowałabym dzieciom rodziców, którzy turlają się z nimi po podłodze, rozśmieszają, całują czule, przytulają i wspólnie czytają książki długie godziny
Czasami bywam wiedźmą…zwykle dobrą – z resztą mam na imię Alicja, a to zobowiązuje….dla dzieci wyczarowałabym cudowne kolorowe miasteczko, gdzie wata cukrowa i czekolada byłyby zdrowe, a cukier nieszkodliwy…dodałabym odrobinę magicznego pyłu, dzięki któremu na wszystkich twarzach pojawiłby się uśmiech, poczucie szczęścia i beztroski…wyczarowałabym też w tym miasteczku wieeeeelką czytelnię książek, w której każdy rodzic miałby mnóstwo czasu na czytanie swoim dzieciom, bez wymówek, że już późno, pora spać, gardło już boli, albo muszę coś zrobić w kuchni…dziecięcy raj – nieprawdaż?
Gdybym była współczesną czarownicą wyczarowałabym dzieciom „takie miejsce”, w którym mogłyby się schronić, do którego udać w potrzebie, a nawet zamieszkać, gdyby bardzo tego chciały/pragnęły. Gdzie choć na chwilę byłyby bezpieczne, szczęśliwe, uśmiechnięte i kochane. Miejsce, w którym uczyłyby radzić sobie ze swoimi problemami ale również dawac otuchę innym. Tak to już mają współczesne czarownice MOCNO KOCHAJĄ DZIECI!
Gdybym była dobrą Czarownicą, wyczarowałabym im po prostu dużo MIŁOŚCI, bo wtedy każde dziecko byłoby szczęśliwe. To smutne, że w dzisiejszych czasach, tyle dzieci nie czuje od swoich rodziców miłości, przecież gdy dziecko czuje się kochane, wtedy ma tak naprawdę wszystko! Domy Dziecka by nie istniały, a w telewizji i mediach społecznościowych, nie slyszelibysmy złych informacji o porzuconym czy pobitym dziecku… Takie chciałabym spełniać czary !
Gdybym była współczesną czarownicą wyczarowałabym dzieciom świat gdzie dobro zawsze zwycięża, gdzie nie ma bólu i nienawiści, gdzie każda porażka obraca się w wielki sukces, gdzie każde wyzwanie jest mobilizujące a po burzy zawsze wychodzi słońce. Gdzie nauka będzie im sprawiać przyjemność a słodycze nie będą szkodliwe. Świat w którym na święta będzie padał śnieg a w wakacje nie będzie padał deszcz. Świat gdzie ustawowo będzie nakazane że rodzice mają więcej czasu spędzać z dziećmi na zabawie niż w pracy!
Gdybym była wróżką, wyczarowałabym prawdziwą, białą zimę. Za pomocą mojej magicznej różdżki rozsypałabym tony białego puchu. Śnieg sypałby dotąd aż w sklepach zabrakłoby nart, łyżew i sanek, a wszystkie kochane troskliwe babcie po godzinach dziergałyby dodatkowe kilometry ciepłych, wełnianych szalików dla swoich wnucząt. To byłaby taka zima, że nawet najmniej rozrywkowi sąsiedzi wieszaliby kolorowe, wesołe lampki na swoich domach i z wielkimi uśmiechami na zmarzniętych buziach, nucąc pod nosami „Pada śnieg” przygotowywaliby się do nadchodzących świąt. Radosny nastrój udzielałby się wszystkim, a całe rodziny z czerwonymi od mrozu nosami spędzały wspólnie czas na zimowych aktywnościach. Wieczorami w każdym domu na złoto mrugałby rozgrzany kominek, a na zewnątrz panowałaby magiczna, otulająca cisza, taka, jakiej doświadczyć można tylko wtedy, kiedy drzewa uginają się od ciężaru białych śniegowych czap, przerywana jedynie cichym skrzypieniem, jaki wydaje śnieg, ustępując miejsca naszym ciężkim, zimowym butom. I żaden, nawet najmniejszy bałwan nie stopniałby aż do wiosny!
Takiej magii prawdziwej zimy i zbliżających się świąt życzę wszystkim dzieciakom i mam nadzieję, że jakaś prawdziwa wróżka zagląda czasem na „Tylko dla mam” 😛
Gratulacje, książka pojedzie do Ciebie. Poproszę o adres wysyłki na priv 🙂
Mamy z sobą kilka dni, które nasunęły mi pomysł na umilenie czasu chorującym dzieciom. Gdybym tylko mogła, wyczarowałabym dla nich „rozkładankę spacerową”. Łatwa do ustawienia w każdych warunkach jak namiot automatyczny, niewielkich rozmiarów przed rozłożeniem, a działająca cuda- mogła by przenieść w dowolnej chwili chore dziecko tam gdzie ono chce. Po rozłożeniu rozkładanka zamieniałaby pokój dziecka czy szpitalną salę w najprawdziwszy pachnący las, ciepłą plażę i morze, rzekę i kwitnącą łąkę, góry bądź plac zabaw. Pogoda w rozkładance zawsze byłaby idealna i pozwalająca każdemu choremu na przebywanie w takich warunkach. Dzieciaki, które choroba uwięziła wśród czterech ścian miałyby okazję do odetchnięcia, zaczerpnięcia świeżego powietrza, złapania promieni słońca, posłuchania odgłosów przyrody, a przede wszystkim do uśmiechu. To byłby taki prawdziwy „spacer bez spaceru”, żeby naładować baterie, poprawić humor i móc szybciej wracać do zdrowia…
Wyczarowalabym dzieciom czas! Dużo czasu, dodatkowych minut, godzin, które mogą spędzić z nami, z rodzinami, na zabawie, przytulaniu, grach i wszystkim co sprawia im radość. Niestety mam wrażenie ze tego czasu z nimi najbardziej brakuje…
Gdybym była czarownicą…wyczarowałabym dzieciom magiczną kulę aby mogły: zatrzymać czas i rodziców w nim zapędzonych oraz przenosić sie w miejsca, ktore pragną zobaczyć.
Gdybym była czarownicą dała bym dzieciom dodatkową godzinę, codziennie 🙂 W czasie tej godziny, to dzieci organizowały by czas swoim bliskim. Rodzice, bo to my – rodzice najczęściej mamy za mało czasu na życie po prostu, spędzali by czas według pomysłu dzieci. Na przytulaniu, łaskotaniu, wspólnych wygłupach, czytaniu, spacerowaniu, graniu na komputerze czy jedzeniu lodów w styczniu. W mojej rodzinie często mamy tak napakowany grafik, że musimy wybierać między np. czytaniem lektury a łaskotkami, przytulaniem i opowiadaniem bajek a wyspaniem się na jutrzejszy dzień. Myślę, że w dzisiejszym rozpędzonym świecie, taka dodatkowa godzina, podarowana, a nie wyrwana kosztem czegoś, była by najwspanialszym prezentem 🙂
I tak właśnie przyszło mi do głowy – Rodzice to jednak dorośli… W czasie tej dodatkowej godziny rodziców zamieniam w dzieci!
Gdybym była czarownicą…hokus pokus , czary mary, bęc…odczarowałabym wszystkich dorosłych i wyrwała ich z matrixa i oddałabym dzieciom ich rodziców, bo czasami rodzice są blisko a jednak zbyt daleko by dostrzec potrzeby swych dzieci…
Pozdrawiam
Justyna Płaskoń
Gdybym była dobrą czarownicą wyczarowałabym dzieciom miejsce w którym mogą się beztrosko bawić, do którego mogą zaprosić dorosłych jeśli tylko chcą, gdzie znikają wszystkie troski i problemy
Gdybym była czarownicą, to wyczarowałabym wszystkim dzieciom domy z duszą i dobrych, kochających rodziców. Tak na co dzień, nie tylko od święta. I rodziców dobrych, a nie idealnych. Rodzicom też z resztą bym coś wyczarowała – te godzinę wieczorem tylko dla dziecka, możliwość zatrzymania się w codziennym pośpiechu. Takie czary by były.
Gdybym była czarownicą w każdym domku wyczarowałabym wielkaąaa bibliotekę z wszystkimi polecanymi na Twoim blogu książkami, grami i pojawiającymi się nowymi pozycjami 🙂 Do tego wyczarowałabym magiczne pióro, które przeczyta dzieciom ulubioną książeczkę po dotknięciu strony kiedy mama i tata nie chcą lub nie mogą czytać. 🙂
Gdybym była dobrą czarownicą, wyczarowalabym magiczny kuferek w którym byłby syropek zdrowia, kamyczek odwagi, wskazówka czasu, serduszko miłości i kwiatek szczęścia:) to co danego dnia dziecko potrzebuje, mogłoby sobie wyjąć i użyć dla siebie lub dla innych 🙂
Gdybym była czarorwnicą (dobrą oczywiście) to wszystkim dzieciom wyczarowałabym … czas dla nich -ich rodziców… Tak by mogli razem chodzić na spacery, grać w piłkę, dyskutować, rzucać się poduszkami, czasem powariować, rozmawiać na tematy ważne, wspierać , tłumaczyć, zwiedzać, chodzić na zajęcia i po prostu BYĆ razem. Nie w biegu, nie na szybko, nie na pół zasypiając czy padajac ze zmęczenia, nie z poczucia obowiązku.
I do tego świat im przyjazny, świat, w którym mogłyby być beztroskimi dziećmi – świat bez zamachów, bez wojen (nasze dzieci mają dostęp do wiadomości ze świata (słuchamy rano radia, zdarza się, że oglądamy razem jakiś program informacyjny) i nasz syn na przykład bardzo się przejmuje tym co się dzieje i marzy o pokoju na świecie). Świat, w którym ludzie byliby dla siebie mili, nie odgradzali się płotami i w którym dziecko grajace w piłkę przed blokiem nie byłoby problemem, a śmiejące się i goniące po podwórku dziewczynki wywoływały uśmiech na twarzach sąsiadów zamiast nerwowych uwag…
Marzy mi się żebyście wszystkie były czarownicami 🙂 Dziękuję za te piękne komentarze. Dzisiaj szczęście dopisało Kamie. Gratulacje 🙂