Łauma to wiedźma. Znana, nawet bardziej niż niektórzy współcześni celebryci. Jednak nie każdemu i nie we wszystkich kręgach. Ma na swoim koncie nagrodę Komiksu Roku. Jest sławna i doceniana przez wielu krytyków. Na podstawie jej życia powstała nawet sztuka teatralna. Jest ważna.
Niemniej jednak, powiem od razu, że nie jest to komiks dla małych dzieci. Zaczyna się do śmierci babci, jest w nim wiele sytuacji, o których nie ma potrzeby rozmawiać z kilkulatkami. Jednak już taki 8-10 latek (o starszych i dorosłych nawet nie wspominam) z pewnością będzie zadowolony z wyboru.
Kilka spraw
Historia opowiada o małej dziewczynce – Dorotce, która dowiaduje się, że jej babcia umiera w nieznanych okolicznościach. W tej sytuacji „miastowa” rodzina przyjeżdża do wsi Łojm na Suwalszczyźnie. Szok kulturowo-przyrodniczy to jedna sprawa. Szok po śmierci babci to druga sprawa. Szokująca decyzja o wyprowadzce z miasta i zamieszkaniu na wsi, to trzecia sprawa.
Wszystkie te sprawy układają się w dziwną całość, która wcale nie jest mroczna czy przerażająca. To jest niesamowita opowieść fantasy, gdzie bohaterami są ludzie i wierzenia z suwalskiej ziemi. Bóstwa znane z legend i podań, tutaj ożywają i zaprzyjaźniają się z Dorotką. Opowiadają miastowej dziewczynce piękne historie, z których składa się cały komiks.
Oprócz tych podań jest jeszcze wątek główny, czyli perypetie Dorotki (i jej rodziny) spowodowane tytułową czarownicą Łaumą i zupełnie przypadkowym uśmierceniem dziadka pod postacią węża.
Trzeba sobie jakoś z nią (tą wiedźmą) poradzić, bo milutka to ona nie jest. Wieść niesie, że Łauma zjada dzieci. A na to Dorotka nie może się zgodzić i nie chce pozwolić. Bo jej rodzina od lat stała na straży porządku w tej sprawie. Do tej pory wszystko było na głowie dziadka, ale… trochę się pokomplikowało.
Blisko natury
To bardzo realistyczna (choć fantastyczna) historia o dorosłych dylematach. Padają tu słowa: śmierć, samobójstwo, romans. Autor nie unika takich tematów, bo one są częścią życia. Zwłaszcza życia tak blisko natury i świeckich wierzeń sprzed lat. Opowiedzenie o nich w komiksie to strzał w dziesiątkę. Choć przyznam, że przez chwilę zastanawiałam się, czy to aby dobry pomysł żeby podawać dzieciom te wszystkie legendy w ten sposób?
I doszłam do wniosku, że tak. Jak najbardziej. Przede wszystkim dlatego, że mam już po dziurki w nosie karmienia naszych dzieci cukierkowymi opowieściami o Brzydkim Kaczątku i czekających na wybawiciela, królewnach. Nie zrozum mnie źle, nie ma nic przeciwko baśniom. Wręcz przeciwnie, kiedyś nawet napisałam o nich cały artykuł:
Z drugiej strony, lekką hipokryzją jest „chronienie” naszych pociech przed trudnymi książkami, kiedy z ekranów, z którymi mają na co dzień do czynienia, wylewają się krew, agresja i przemoc. Nie znam dziesięciolatka, który nie oglądałby nigdy bajki lub filmu, w których żaden bohater nie ginie. I to brutalną śmiercią. Zatem wątek śmierci w komiksie nie stanowi dla mnie najmniejszego problemu.
Nie muszę szukać argumentów
Ktoś mnie zapytał czy dobrym pomysłem jest pokazywaniem dzieciom książki, w której jedna z bohaterek (fikcyjnych, to ważne) poluje na dzieci żeby je zjadać? Może brzmi to brutalnie, ale przecież to tylko legenda. Tak jak krążące opowieści o czarnej wołdze porywającej niegrzeczne dzieci. Wiele podobnych podań wciąż żyje w naszej kulturze. I nie są wcale różowe. Cały ten komiks nie jest różowy. Wręcz przeciwnie, jest czarno-biały.
I kiedy tak się zastanawiałam, jak tu mądrze odpowiedzieć dorosłemu pytającemu o te zjadane dzieci, podeszła do nas dziesięciolatka ze zbiorem mitów greckich (lektura szkolna), w którym Kronos z upodobaniem połyka swoje potomstwo. W tym momencie przestałam się zastanawiać czy czegoś tu jest za dużo albo za mało. Wszystko jest kwestią otwartości na poznawanie podań przekazywanych z pokolenia na pokolenie. I tyle.
I jeszcze jedna informacja, która sprawia, że cieplej mi się robi na moim pedagogicznym sercu. Ten komiks trafił na listę lektur w Szkole Kanadyjskiej w Warszawie (tu przeczytasz o tym więcej). Małymi kroczkami, ale idziemy. Coś się zmienia!
Autor Karol Kalinowski
Wydawnictwo Kultura Gniewu
Najbardziej spodoba się dzieciom 8+
Jeśli masz ochotę dołączyć do grupy na FB, gdzie rozmawiamy o ciekawych książkach dla dzieci i polecamy sobie fajne tytuły, to zapraszam serdecznie Aktywne czytanie ????
Spodobała ci się recenzja? Sprawdź cenę tej książki!
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.





Ojej, a ja nie umiem sie z Lauma jako dziecieca lektura polubic, nawet jesli dopiero dla 10-olatkow… Poki co, czytalam sama i dla doroslej mnie – dobre! Ale kiedy polece mojej aktualnie Siedmiolatce, to nie wiem… Moze dopiero za kolejne 7 lat…?
Nie wybieram dla mojej Siedmiolatki slodkich opowiesci, ot, na przyklad niedawno zaczelysmy Hilde, gdzie sporo niepewnosci i niebezpieczenstw. Ale mam w sobie – poki co – potrzebe chronienia jej przed historiami o doroslych (czy rzeczywistych, czy nadnaturalnych), ktorzy chca zabic dzieciecego protagoniste. Jaka mam gwarancje, ze w psychice mojego Dziecka nie zrodzi sie strach przed ludzmi…?
Bardzo dorosly w Laumie jawi mi sie tez motyw samobojstwa babci. Jako dorosla potrafie jej decyzje zrozumiec: babcia nie chciala dojsc do stadium zniedoleznienia i zaleznosci. Ale czy wolno mi konfrontowac dziecko z taka decyzja swiadomego doroslego, NAWET jesli ja sama mam zrozumienie dla tej decyzji…? Nie chodzi mi bynajmniej o przemilczenie przed starszym dzieckiem samej kwestii samobojstwa. Ale to co innego wyjasniac dziecku samobojstwo wynikajace z nieleczonej depresji, jako cos, czemu nalezalo zapobiegac przez odpowiednie leczenie choroby, przez troske. Ale w Laumie o innej motywacji mowa. (Na dodatek wspomniany jest tez przy tej okazji w Laumie inny zwyczaj tamtejszego ludu: samobojstwo zon po stracie meza. A to, caly czas chyba funkcjonujace w Indiach, jest koszmarnym aktem kultu. Tylko ze o tym umialabym z dzieckiem rozmawiac, bo nie musialabym ukrywac przed nia mojej oceny tego rytualu.) A wydaje mi sie, ze nie moge powiedziec wlasnemu dziecku, ze babcie Dorotki rozumiem i ze moze tez w pewnym punkcie zycia chcialabym teoretycznie moc podjac podobna decyzje.
To sa wlasnie moje problemy z Lauma jako komiksem dla pre-teens. Sa jeszcze dwa niejasne dla mnie do konca motywy, byc moze tez niedzieciece. W ostatnim rozdziale Dorotka wabi Laume, o ile dobrze odczytuje obraz, samookaleczajac sie i kapiac po sniegu wlasna krwia. A zupelnie na koncu tata Dorotki poleca dobrego skreta na stresy zycia (-; To tez motyw dorosly, bo czy skret to nie marihuana? A nawet jesli to tylko legalny tyton, to i tak dorosly motyw, bo dziwnie tak reklamowac dziecku ten niezdrowy sposob na ukojenie nerwow…
Na ostatek serdecznie dziekuje za Twoje rzeczowe recenzje, szczegolnie te filmowe to dla mnie hit! (-: