Jak rozpoznać, czy jestem nadopiekuńczą mamą? To dość trudne. Już wiele razy wspominałam na blogu Nie Tylko dla Mam, że sama przez jakiś czas byłam taką mamą. Mam więc spore doświadczenie.
Podcast Nie Tylko dla Mam
W tym odcinku podcastu poruszam kilka ważnych wątków.
- Obawy związane z byciem nadopiekuńczą mamą.
- Symptomy i zachowania pozwalające rozpoznać, czy jesteś nadopiekuńczą mamą.
- Sposoby odróżniania troski od nadopiekuńczości.
- Dziecięce zachowania wynikające z nadopiekuńczości.
Podcast do czytania
Dzisiaj chciałabym się skupić na temacie nadopiekuńczości. Czy jestem nadopiekuńczą mam? Bardzo często dostaję od Was maile z takim zapytaniem: Czy moje konkretne działania (o których zaraz powiem), to już jest nadopiekuńczość? Czy nie?
Czy jestem zwykłą mamą, która chciałaby, aby jej dziecko było bezpieczne. I chciałby się też czuć komfortowo. I chciałby też czuć się komfortowo podczas opiekowania się dzieckiem na co dzień.
Jesteś nadopiekuńczą mamą?
Przede wszystkim, jeżeli wręcz histerycznie usuwasz z pola widzenia dziecka, ze świata swojego dziecka, rzeczy, które są potencjalnie niebezpieczne.
Mówię „potencjalnie”, bo tak naprawdę, wszystko może być niebezpieczne. Albo większość rzeczy, które otaczają nas na co dzień. Mogą w jakiś sposób stanowić zagrożenie.
Jeżeli faktycznie, kiedy Twoje dziecko uczy się chodzić, Tobie zależałoby na tym, żeby usunąć naprawdę każdy kamyczek spod jego nóg, uważam, że to już jest nadopiekuńczość.
Dlatego, że dziecko czy roczne, czy w jakimkolwiek innym wieku, ma prawo do potykania się, umownie mówiąc. Ma prawo do poznawania świata również przez to, że coś czasami zaboli, że nabije sobie siniaka, czy czasami nawet się skaleczy.
Warto też czytać książki o realnych dzieciach i różnych sytuacjach z życia.
Jestem odrobinę nadopiekuńcza!
To wszystko są elementy bardzo potrzebne, jeżeli chodzi o rozwój dziecka. To jest po prostu zdobywanie doświadczenia. Jeżeli, w jakiś sposób zabraniasz dziecku zdobywać doświadczenia, to w jakiś sposób, blokujesz możliwość uczenia się i kodowania w mózgu najróżniejszych rzeczy, które potem będą potrzebne dziecku do tego, żeby ono sobie poradziło w świecie.
I teraz też… nie popadajmy w przesadę, w paranoję, dlatego, że jeśli usuwasz naprawdę niebezpieczne rzeczy, np. ogień czy lekarstwa, to jasne, że to jest taka normalna, pozytywna postawa.
Natomiast, oprócz tego, że usuwasz niektóre rzeczy, te takie najbardziej niebezpieczne. Warto o tych właśnie najbardziej niebezpiecznych również porozmawiać.
Jak przestać być nadopiekuńczą mamą?
To znaczy, że nie może być tematów tabu. Oczywiście, te rozmowy i te rzeczy, powinny być dostosowane do wieku dziecka i do możliwości zrozumienia przez pociechę najróżniejszych spraw i najróżniejszych niebezpieczeństw.
Natomiast, warto wziąć pod uwagę, o którym często mówimy, że się buntuje, chociaż ja do końca bym tego buntem nie nazywała, to jest właśnie mała istota, która zaczyna rozumieć, że świat to jestem nie tylko ja, nie tylko mama, nie tylko ten bezpieczny dom.
Świat niesie ze sobą najróżniejsze zagrożenia. To znaczy, poznawanie świata niesie tego rodzaju zagrożenia.
I z jednej strony mogłoby się wydawać: „No dobra, ja chce uchronić moje dziecko przed tymi zagrożeniami, bo jestem dobrą matką, zależy mi na tym, żeby się czuło bezpiecznie”.
Rozumiem taką postawę. Natomiast, jeżeli będziesz chronić przed wszystkim, nawet przed informacjami o niebezpieczeństwie, to już jest trochę „przegięcie”. To już test ta nadopiekuńczość, którą powinnaś się przejmować.
Nie ma tematów tabu
Co mam na myśli, jeżeli mówię o tych niebezpieczeństwach czyhających na dziecko, najróżniejszych i o rozmawianiu o nich?
Jeżeli chowasz przed dzieckiem lekarstwa, gdzieś na najwyższej półce, to jest jasne, że postępujesz mądrze i odpowiedzialnie. Tutaj nie ma mowy o nadopiekuńczości.
Natomiast, jeżeli Twoje dziecko nigdy nie widziało lekarstw, jeżeli pyta o to, to Ty mówisz: „Dobra, nie dotykaj tego, to jest dla dorosłych”. To tak naprawdę, trochę szkodzisz. To znaczy, nie przekazujesz informacji.
Przestań być nadopiekuńczą
Wiadomo, że nie chodzi o to, żeby dziecko spróbowało tych lekarstw i zobaczyło, co się stanie. Natomiast chodzi o to, żebyś pokazała dziecku: „One tak wyglądają, są podobne do cukierków, są bardzo kolorowe, natomiast nie wolno ich dotykać dlatego i dlatego. Z tego powodu ona mają takie zabezpieczenia. Spróbuj otworzyć”.
Wiadomo, że kilkulatek nie otworzy zabezpieczonego lekarstwa.
Mówię o takich plastikowych z zakrętkami. I tłumaczymy i przekazujemy jak najwięcej informacji.
Nie chodzi mi tylko o lekarstwa. To samo dotyczy np. bawienia się zapałkami, używania noża w kuchni itd.
W takich rozmowach mogą pomóc ksiązki dla dzieci o bezpiecznych zachowaniach: Ostrożnie >>
Pokaż, zamiast zabraniać
Tych rzeczy, niebezpiecznych potencjalnie, jest naprawdę bardzo dużo. To nie znaczy, że ona mają zniknąć z pola widzenia dziecka.
Jeżeli one znikną i dziecko nigdy nie będzie o nich słyszało, to po pierwsze, jest to na pewno nadopiekuńczość.
A po drugie, jeżeli się z nimi zetknie, to nie będzie wiedziało co to jest i co się z tym robi. Będzie chciało spróbować, a nie będzie wiedziało jak? Całkowite usuwanie – na pewno nie!
Zabezpieczenia w domu
Natomiast, zadała mi jedna mam takie pytanie: „Czy zabezpieczenia w domu, mam na myśli takie zabezpieczenia na drzwi, na szuflady itd. Czy to jest przesada?”.
Uważam, że to nie jest przesada. Jeżeli Ty masz się czuć niekomfortowo we własnym domu, ponieważ będziesz się obawiała, że dziecko np. jeżeli nie masz bramek, to spadnie ze schodów, jeżeli nie masz zabezpieczenia na szufladę, będzie sobie przycinało palce.
Jeżeli czujesz się z tym niekomfortowo, to zabezpiecz po prostu niektóre meble czy części domu. Nie uważam tego absolutnie za nadopiekuńczość.
Po to ludzie wymyślili tego rodzaju pomoce, żeby było wygodniej i żeby było bezpieczniej. W tym wypadku, jak najbardziej, też bym używała.
Pamiętam, jak używałam bramek, kiedy moje dziecko było małe, bo się po prostu bałam, że spadnie ze chodów.
Za dużo na głowie!
Młoda mama ma na głowie naprawdę bardzo dużo spraw. Pilnowanie, żeby dziecko nie spadło, czy żeby nie zrzuciło na siebie jakiejś komody z szufladami, czy nie wspięło się na tę komodę… to jest bez sensu. Myślę, ze zabezpieczenia to jest bardzo „bezpieczny” temat. Nie trzeba się martwić, że ma to coś wspólnego z nadopiekuńczością.
Oczywiście, jeżeli ktoś używa bramek mając sześcioletnie dziecko, wiadomo, że jest to przesada. Ale chyba nie o to chodziło w tym mailu i nie o tym mówimy.
Zabawy uczące bezpiecznych zachowań
Są takie zabawy, które można wykorzystać do tego, żeby pokazywać dziecku bezpieczne zachowania i pokazywać dziecku, co robić i jak robić, żeby nie zrobić sobie krzywdy.
Wymyśliłam jedną z takich zabaw, to jest coś w rodzaju „Kota w worku”. Myślę, że już tak od półtora roku (wiek dziecka) możecie się w taką zabawę bawić.
- Oczywiście, im starsze dziecko, tym inne przedmioty (trudniejsze) mogą być bardziej skomplikowane itd.
- Wkładacie najróżniejsze przedmioty do jakiejś poszewki, jeżeli nie macie pod ręką worka, czy nawet reklamówki.
- Jakie to są przedmioty? To może być np. kreda, to może być widelec, to może być kamień, gdzieś tam zebrany z podwórka w czasie spaceru. Chodzi mi o takie przedmioty np. solniczka, będące normalnymi przedmiotami, które spotykamy na co dzień. Nie są jakieś wyjątkowe.
- Codziennie ich używamy (albo dosyć często), natomiast mogą stanowić potencjalne zagrożenie, jeżeli używa się ich w nieodpowiedni sposób.
- Losujecie (lub dziecko losuje) z takiego worka jakiś przedmiot.
Bezpieczne i niebezpieczne przedmioty
Najpierw może bez wyciągania po prostu spróbować zgadnąć, co to jest. Następnie wyciągacie go i rozmawiacie o tym, do czego służy. Gdzie został znaleziony? Gdzie jest zazwyczaj jego miejsce?
Wiadomo, że widelec gdzieś tam w szufladzie w kuchni, a kamień można spotkać w ogrodzie albo w parku. Jak się bawić albo jak używać takiego przedmiotu?
Żeby było ciekawie, żeby było pożytecznie i zabawnie. Widelec służy do jedzenia i ćwiczymy jedzenie nim.
Kamień może być np. jeżeli go pomalujemy, fajnym przyciskiem do papieru, postawionym gdzieś w pokoju dziecka albo podarowanym tacie czy babci w prezencie. Taki własnoręcznie zrobiony prezent.
Ale są to też przedmioty, które mogą zrobić w jakiś sposób krzywdę. Jeżeli rzucimy kamieniem w niekontrolowany sposób, możemy komuś zrobić krzywdę, możemy kogoś uderzyć. Fajnie, żeby to wybrzmiało.
I też, jeżeli bawimy się widelcem, zamiast po prostu nim jeść, czyli używamy go w taki sposób, do którego nie jest przeznaczony. To też nie jest ciekawa zabawa i też możemy sobie zrobić krzywdę.
Im starsze dziecko, tym większa wyobraźnia
No właśnie, im starsze dziecko, tym bardziej zróżnicowane przedmioty możecie do tego worka wkładać.
I myślę też, że na początku będzie tak, że trzeba będzie dziecku coś podpowiedzieć. Na pewno zgadnie, że widelec to jest do jedzenia, ale co jeszcze można z tym robić lub czego właśnie nie robić?
To już myślę, że trzeba będzie podpowiedzieć. Im starsze dziecko, tym mniej podpowiedzi. Natomiast więcej wyobrażeń na temat zastosowania danej rzeczy. I większa wyobraźnia.
Naucz się udzielać pierwszej pomocy
Jeżeli więc masz takie poczucie, że jesteś nadopiekuńczą mamą to spróbuj oswoić tą rzeczywistością dla siebie również. Będziesz się wtedy czuła po prostu bezpieczniej.
Ostania rzecz, która mogę doradzić, to żebyś nauczyła się, jeśli jeszcze tego nie potrafisz, może to być jakiś kurs, jakaś książka, cokolwiek, jak pomagać w sytuacjach zagrożenia.
Żebyś wiedziała, miała w małym palcu, co zrobić kiedy dziecko się zadławi albo co zrobić, kiedy dziecko się skaleczy, przewróci, jak zdezynfekować ranę itd.
Są książki dla dzieci, które pomogą i w tym temacie. Wspólne aktywne czytanie pozwoli Wam zrozumieć rożne sytuacje.
Cecylka Knedelek. Pierwsza pomoc. Zasady bezpieczeństwa
Poczuć się bezpiecznie
Wtedy będziesz się czuła bezpieczniej. I wtedy też jest większa szansa, że pozwolisz dziecku działać. Pozwolisz dziecku na więcej, bo znajdziesz w sobie taki spokój: „Ja wiem, co robić w razie czego”.
Taki spokój, który pozwoli Ci zachęcić dziecko do tego, żeby odważnie poznawało świat. I pozwoli przede wszystkim Tobie, gdzieś tam w głowie sobie ułożyć to, że jednak nadopiekuńczość, to jest krzywdzenie dziecka.